Ciężko powiedzieć, kiedy właściwie Naren zaakceptował Śri Ramakrysznę jako swojego guru. Jeżeli chodzi o mistrza, związek duchowy ustanowiono przy pierwszy spotkaniu w Dakszineśwarze, kiedy dotknął Narena, rozbudzając w nim głębokie duchowe uczucie. Odtąd miał wielką wiarę w ucznia i darzył go głęboką miłością. Ale wspierał Narena w niezależnym myśleniu. Miłość i wiara mistrza powstrzymywała jego młodzieńcze popędy i chroniła przez pokusami świata. Krok po kroku uczeń został przeprowadzony od zwątpienia do przekonania, i od bólu mentalnego do duchowej błogości. Jednak to nie było łatwym osiągnięciem.
Śri Ramakrishna, doskonały nauczyciel, jakim był, nigdy nie ustanowił identycznych zasad dla uczniów o różnych temperamentach. Nie nalegał, aby Narendra przestrzegał surowych zasad dotyczących jedzenia, ani nie prosił go, by wierzył w rzeczywistość bogów i bogiń z mitologii hinduskiej. Filozoficzny umysł Narendry nie musiał zajmować się praktykami konkretnych kultów. Ale sposób, w jaki Naren praktykował rozróżnienie, nieprzywiązanie, samokontrolę i regularną medytację znajdował się pod ścisłą kontrolą. Śri Ramakrysznie podobały się energiczne dyskusje Narena z innymi wielbicielami na temat dogmatów i wiar religii i z radością patrzył na to jak Naren burzy doszczętnie ich religijne przekonania. Ale kiedy, co często miało miejsce, Naren dokuczał delikatnemu Rakhalowi za oddawanie czci Boskiej Matce Kali, Mistrz nie tolerował tych prób zburzenia wiary brata–ucznia w formy Boga.
Jako członek Brahmo Samadź, Narendra akceptował jego doktrynę monoteizmu i Boga osobowego. Wierzył też w naturalną deprawację człowieka. Doktryny niedualistycznej wedanty takie jak boskość duszy i jedność istnienia uważał za bluźnierstwo; pogląd, że człowiek i Bóg stanowią jedność wydawał mu się zwykłą bzdurą. Kiedy mistrz ostrzegał go przed takim ograniczaniem nieskończoności Boga i gdy prosił go aby modlił się do Boga by Ten objawił mu Swą prawdziwą naturę, Narendra się uśmiechnął. Kiedyś kpił sobie przed kolegą z niedualizmu Śri Ramakryszny mówiąc: „Co może być bardziej absurdalne niż mówienie, że ten słoik jest Bogiem, ta szklanka jest Bogiem, że my też jesteśmy Bogiem?” Obydwaj wybuchli śmiechem.
Właśnie wtedy pojawił się Mistrz. Podchodząc, aby poznać przyczynę ich śmiechu, delikatnie dotknął Narena i pogrążył się w głębokim samadhi. Dotyk wywołał magiczny efekt i Narendra wkroczył w nowy wymiar świadomości. Widział cały wszechświat przeniknięty Duchem Bożym i wrócił do domu oszołomiony. Jedząc posiłek, czuł obecność Brahmana we wszystkim — w jedzeniu i w sobie. Idąc ulicą, widział powozy, konie, tłum i siebie, jakby z tej samej substancji. Po kilku dniach intensywność wizji nieco zmalała, ale nadal postrzegał świat tylko jako sen. Przechadzając się po publicznym parku w Kalkucie, kilka razy uderzył głową w żelazną balustradę, aby sprawdzić, czy są one prawdziwe, czy tylko złudzeniem umysłu. W ten sposób dostrzegł przebłysk niedualizmu, którego najpełniejsze urzeczywistnienie miało nastąpić dopiero później, w ogrodzie Cossipore.
Śri Ramakryszna był zawsze zadowolony, kiedy jego uczniowie wystawiali na próbę jako stwierdzenia lub zachowanie zanim zaakceptowali jego nauki. Zwykł mówić: „Testujcie mnie tak jak pracownicy w kantorach sprawdzają swoje monety. Nie wierzcie mi bez uprzedniego dokładnego sprawdzenia mnie.” Uczniowie często słyszeli jak mówił, że jego system nerwowy przeszedł kompletną zmianę na skutek duchowych doświadczeń i że nie mógł znieść dotyku żadnego metalu takiego jak złoto czy srebro. Pewnego dnia, podczas jego nieobecności w Kalkutcie Narendra ukrył monetę w łóżku swojego mistrza. Po jego powrocie, kiedy Mistrz usiadł na łóżku, aż podskoczył z bólu tak jakby owad go użądlił. Przebadano materac i znaleziono ukrytą monetę.
Z drugiej strony Naren był często testowany przez Mistrza. Pewnego dnia, kiedy wszedł do pokoju Mistrza został kompletnie zignorowany. Nie wypowiedziano nawet żadnego powitania. Tydzień później wrócił i spotkał się z tą samą obojętnością, i w ciągu trzeciej i czwartej wizyty nie dostrzegł żadnych oznak uległości w twardej postawie Mistrza.
Pod koniec miesiąca Śri Ramakryszna powiedział do Narena: „Nie zamieniłem z Tobą ani słowa przez cały ten czas, a Ty jeszcze przychodzisz.”
Uczeń odpowiedział: „Przychodzę do Dakszineśwaru, ponieważ kocham Cię i chcę Cię ujrzeć. Nie przychodzę tutaj, po to by słuchać Twoich słów.”
Mistrz nie posiadł się z radości. Ściskając ucznia powiedział: „Tylko Cię sprawdzałem. Chciałem zobaczyć, czy będziesz się trzymał z daleka z powodu mojej zewnętrznej obojętności. Tylko osoba o Twojej wewnętrznej sile mogła poradzić sobie z taką obojętnością z mojej strony. Ktokolwiek inny by mnie porzucił dawno temu.”
Pewnego razu Śri Ramakryszna zaproponował przekazanie Narenowi licznych mocy duchowych, które osiągnął dzięki praktykom ascetycznom i wizjom Boga. Naren nie miał wątpliwości odnośnie posiadania takich mocy przez Mistrza. Spytał się czy mu pomogą zrealizować Boga. Śri Ramakryszna odpowiedział przecząco, lecz dodał, że mogą mu pomóc w jego przyszłej pracy nauczyciela duchowego. „Pozwól mi najpierw urzeczywistnić Boga,” powiedział Naren, „a być może wtedy będę wiedział czy chcę nadprzyrodzone moce. Jeśli je teraz zaakceptuję mogę zapomnieć o Bogu, samolubnie je wykorzystać, i tak oto osiągnąć rozpacz.” Śri Ramakryszna był wielce zadowolony widząc jednomyślne oddanie swego głównego ucznia.
Przy kształtowaniu osobowości młodego Narendranatha działało kilka czynników. Najważniejszym były jego wrodzone skłonności duchowe, które zaczęły się ujawniać pod wpływem Śri Ramakryszny, ale przeciwko którym jego racjonalny umysł uparcie walczył. Drugim był jego nawyk wzniosłego myślenia i szlachetnego działania – dyscypliny otrzymane od matki obeznanej w duchowym dziedzictwie Indii. Trzecim była otwartość jego umysłu i uznanie dla prawdy, niezależnie od tego gdzie ją odnalazł, i sceptyczny stosunek do wierzeń religijnych i społecznych praktyk ówczesnego społeczeństwa hinduistycznego. Tych się nauczył od swojego ojca, wykształconego na sposób angielski i został w nich umocniony przez swój własny kontakt z kulturą zachodnią.
Wraz z wprowadzeniem angielskiej edukacji do Indii w środku osiemnastego wieku, zachodnia nauka, historia i filozofia stały się obiektem studiów w indyjskich koledżach i uniwersytetach. Wykształceni hinduistyczni młodzieńcy, zwabieni atrakcyjnością Zachodu, zaczęli kształtować swoją myśl według nowych wzorców i Narendra nie mógł uniknąć ich wpływu. Wykształcił wielkie uznanie dla analitycznej metody naukowej i poddał wiele wizji Mistrza takiej oto analizie. Angielscy poeci, zwłaszcza Wordsworth i Shelley pobudzali jego emocje i zapisał się na kurs zachodniej medycyny, aby zrozumieć funkcjonowanie systemu nerwowego, zwłaszcza mózgu i rdzenia nerwowego, aby odkryć sekrety transów Śri Ramakryszny. Ale to wszystko tylko pogłębiało jego wewnętrzne rozdarcie.
Trzy Eseje o Religii Johna Stuarta Milla zniszczyły jego chłopięcy teizm i łatwy optymizm wpojony w Brahmo Samadźu. Obecność zła w naturze i człowieku prześladowała go i wcale nie mógł jej pogodzić z dobrocią wszechmocnego Stwórcy. Sceptycyzm Huma i doktryna Nieznanego Herberta Spencera napełniły jego umysł ustalonym filozoficznym agnostycyzmem. Po wyczerpaniu się jego pierwotnej świeżości emocjonalnej i naiwności ogarnęła go pewna oschłość i niezdolność do dawnych modlitw i nabożeństw. Przepełniło go znudzenie, które jednak ukrywał za swoją radosną naturą. Muzyka, w tym trudnym stadium życia była mu bardzo pomocna; bowiem wzruszała go jak nic innego i pozwalała mu wejrzeć w niedostrzeżone rzeczywistości, które często napełniały jego oczy łzami.
Narendra nie miał wiele cierpliwości do zwykłego czytania, ani też nie zależało mu na przyswajaniu wiedzy z książek tak bardzo, jak z żywej komunii i osobistego doświadczenia. Chciał, aby życie rozpalało życie, a myśl rozpalała myśl. Studiował Shelleya pod kierunkiem przyjaciela z college’u, Bradźendranatha Seala, który później został czołowym indyjskim filozofem swoich czasów i głęboko odczuwał wraz z poetą jego panteizm, bezosobową miłość i wizję uwielbionej tysiącletniej ludzkości. Wszechświat, który nie był już tylko martwym, pozbawionym miłości mechanizmem, był postrzegany jako zawierający duchową zasadę jedności. Co więcej, Bradźendranath próbował przedstawić mu syntezę Najwyższego Brahmana wedanty, uniwersalnego rozumu Hegla oraz ewangelii wolności, równości i braterstwa Rewolucji Francuskiej. Akceptując jako zasadę moralności suwerenność Uniwersalnego Rozumu i negację jednostki, Narendra odniósł intelektualne zwycięstwo nad sceptycyzmem i materializmem, ale nie uzyskał spokoju umysłu.
Narendra musiał teraz stawić czoła nowej trudności. „Balet bezkrwawych kategorii” Hegla i jego credo Rozumu Uniwersalnego wymagały od Narena stłumienia tęsknoty i podatności jego artystycznej natury i radosnego temperamentu, zniszczenia pragnień jego bystrych i ostrych zmysłów oraz stłumienia jego swobodności i wesołej zabawy. Było to prawie równoznaczne z zabiciem własnego prawdziwego ja. Co więcej, nie mógł znaleźć w takiej filozofii żadnej pomocy w walce gorącego młodzieńca z pragnieniami namiętności, które wydawały mu się nieczyste, wulgarne i cielesne. Niektórzy z jego muzycznych współpracowników byli ludźmi o luźnej moralności, do których czuł gorzką i nieskrywaną pogardę.
Narendra zatem spytał się swego kolegi Bradźendry czy ten znał drogę ucieczki od więzi zmysłów, ale dowiedział się tylko, że powinien polegać na Czystym Rozsądku i utożsamiać z tym jaźń, i obiecano mu, że przez to osiągnie nienaruszalny spokój. Jego przyjaciel był platonicznym transcendentalistą i nie pokładał wiary w to, co nazywał sztuczną podporą łaski, czy pośrednictwem guru. Ale problemy i trudności Narendry były kompletnie inne od tych jakie miał jego kolega intelektualista. Odkrył, że sama filozofia była bezsilna w godzinie pokusy i w walce o wyzwolenie duszy. Czuł potrzebę ręki, która zbawi, podniesie na duchu, ochroni – śakti, czyli mocy poza jego racjonalnym umysłem, która przekształciłaby jego niemoc w siłę i chwałę. Pragnął rzeczywistości z krwi i kości ustanowionej w pokoju i pewności, krótko mówiąc, żyjącego guru, który ucieleśniając doskonałość w ciele, poruszyłby jego duszę.
Przywódcy Brahmo Samaj, jak również innych sekt religijnych, ponieśli porażkę. Tylko Ramakryszna przemówił do niego z autorytetem, jak nikt wcześniej, i swoją mocą przyniósł pokój udręczonej duszy i uzdrowił rany ducha. Z początku Naren obawiał się, że spokój, który ogarnął go w obecności Mistrza, był złudny, ale jego obawy zostały stopniowo rozwiane przez spokojną pewność przekazaną mu przez Ramakrysznę z jego własnego doświadczenia Satćitanandy Brahmana — Istnienia, Wiedzy i Absolutnej Szczęśliwości. (Ten opis zmagań podczas czasów studenckich Narena został streszczony w artykule na temat Swami Wiwekanandy autorstwa Bradźendranatha Seal’a, opublikowanym w „Life of Swami Wiwekananda” przez Adwaita Aśrama, Majawati, Indie.)
Narendra nie mógł nie rozpoznać kontrastu jego duszy będącej w władaniu Sturm und Drang (Burzy i Naporu – przyp. tłum.) z pogodną błogością, w której zawsze kąpał się Sri Ramakryszna. Błagał Mistrza, aby nauczył go medytacji, a odpowiedź Śri Ramakryszny była dla niego źródłem pocieszenia i siły. Mistrz powiedział: „Bóg wysłuchuje naszej szczerej modlitwy. Mogę przysiąc, że możesz widzieć Boga i rozmawiać z Nim tak intensywnie, jak mnie widzisz i rozmawiasz ze mną. Możesz usłyszeć Jego słowa i poczuć Jego dotyk. Dalej Mistrz oświadczył: „Możesz nie wierzyć w boskie formy, ale jeśli wierzysz w Rzeczywistość Ostateczną, która jest Regulatorem wszechświata, możesz modlić się do Niego w ten sposób: „Boże, nie znam Cię. objaw mi swoją prawdziwą naturę”. Na pewno cię wysłucha, jeśli twoja modlitwa jest szczera.”
Narendra, intensyfikując swoją medytację pod przewodnictwem Mistrza, zaczął tracić świadomość ciała i odczuwać wewnętrzny spokój, który utrzymywał się nawet po zakończeniu medytacji. Często odczuwał oddzielenie ciała od duszy. W snach nawiedzały go dziwne wizje, wywołujące uczucie uniesienia, które utrzymywało się po przebudzeniu. Guru wykonywał swoje zadanie w nieprzenikniony sposób, przyjaciele Narendry obserwowali tylko jego zewnętrzną walkę; ale prawdziwa przemiana była znana tylko nauczycielowi — a może i uczniowi.
W 1884 roku, kiedy Narendranath przygotowywał się do egzaminu na licencjat, jego rodzinę dotknęło nieszczęście. Jego ojciec nagle umarł, a matkę i dzieci ogarnęła wielka rozpacz. Bowiem Wiśwanath, osoba hojnej natury, zaciągnął za życia długi i jego śmierć wielce obciążyła rodzinę. Dłużnicy, jak głodne wilki, zaczęli kręcić się wokół drzwi domu, i co gorsza, niektórzy krewni wnieśli do sądu sprawę o podział domu rodzinnego. Mimo, że ją przegrali, Narendra musiał odtąd stawiać czoło biedzie. Jako najstarszy męski członek rodziny musiał znaleźć środki utrzymania dla siedmiu czy ośmiu osób, więc zaczął szukać pracy. Uczęszczał także na kursy prawnicze. Chodził odziany w łachmany, boso i głodny. Często odrzucał zaproszenia na obiad od przyjaciół myśląc o swojej głodującej matce, braciach i siostrach w domu. Nie spożywał rodzinnych posiłków za wymówką, że już jadł u kolegi, aby ludzie w jego domu mogli otrzymać większą porcję skromnego jedzenia. Rodzina Datta była dumna i nawet by się jej nie śniło przyjmowanie pomocy od zewnątrz. Przy swoich kolegach Narendra był jak zwykle beztroski. Jego bogaci przyjaciele niewątpliwie zauważyli jego bladą twarz ale nie zrobili nic aby mu pomóc. Tylko jeden przyjaciel od czasu do czasu wysyłał anonimową pomoc, a Narendra był mu wdzięczny do końca życia. Tymczasem wszystkie jego starania o znalezienie zatrudnienia zawiodły. Niektórzy przyjaciele, którzy zarabiali pieniądze w nieuczciwy sposób, poprosili go, by się do nich przyłączył, a bogata kobieta przysłała mu niemoralną propozycję, obiecując, że położy kres jego kłopotom finansowym. Ale Narendra ostro im odmówił. Czasami zastanawiał się, czy świat nie jest aby dziełem Diabła — bo jak można wytłumaczyć tak wiele cierpienia w Bożym stworzeniu?
Pewnego dnia, po bezowocnym poszukiwani pracy, zmęczony i z obolałymi stopami, usiadł w dużym parku w Kalkucie w cieniu pomnika Ochterlony. Tam dołączyli do niego koledzy i jeden z nich zaśpiewał piosenkę opisującą hojną łaskę Boga, być może po to, aby go pocieszyć.
Z goryczą Naren powiedział: „Czy mógłbyś proszę przestać śpiewać? Takie fantazje niewątpliwie cieszą urodzonych w czepku. Był czas, kiedy ja również tak myślałem. Ale dzisiaj te idee wydają mi się kpiną.”
Jego koledzy byli zmieszani.
Pewnego ranka, jak zwykle, Naren wstał z łóżka powtarzając imię Boga i miał właśnie wyjść w poszukiwaniu pracy tym, gdy poprosił o boskie błogosławieństwo. Jego matka usłyszała modlitwę i powiedziała z goryczą: „Cicho, ty głupcze! Od dzieciństwa zdzierasz sobie gardło dla Boga. Powiedz mi, co Bóg zrobił dla Ciebie?”. Najwyraźniej, pobożna matka nie mogła wytrzymać okropnej biedy w domu.
Te słowa zabolały Narena do żywego. W jego umysł wkradła się wątpliwość co do istnienia Boga i Jego Opatrzności.
Ukrywanie swoich uczuć nie leżało w naturze Narena. Spierał się przed swoimi przyjaciółmi i wyznawcami Śri Ramakryszny o nieistnieniu Boga i daremności modlitwy, nawet gdyby Bóg istniał. Jego nadgorliwi przyjaciele myśleli, że stał się ateistą i przypisywali mu wiele niewymownych zbrodni, które rzekomo popełnił, by zapomnieć o swojej nędzy. Niektórzy wielbiciele Mistrza podzielali te poglądy. Narendra był zły i zawstydzony myślą, że mogli uwierzyć, że upadł tak nisko. Stał się stwardniały i usprawiedliwiał picie alkoholu i inne wątpliwe przyjemności, do których się uciekali biedni ludzi jako ratunek od cierpienia. Mówił ponadto, że nie zawahałby się prowadzić takiego życie, gdyby był przekonany, że by pomogło. Otwarcie twierdząc, że tylko głupcy wierzą w Boga ze strachu przed ogniem piekielnym, opowiadał się za możliwością nieistnienia Boga i cytował zachodnich filozofów jako poparcie swojej opinii. A kiedy wielbiciele Mistrza przekonali się, że był beznadziejnie zagubiony, odczuwał formę wewnętrznej satysfakcji.
Nieskładne pogłoski na temat tego zdarzenia doszły do Śri Ramakryszny i Narendra myślał, że być może Mistrz również wątpił w jego moralną nieskazitelność. Sam ten pomysł pobudzał jego złość. „Trudno,” powiedział do siebie. „Jeśli dobra lub zła opinia człowieka opiera się na tak niestałym gruncie, wówczas nie obchodzi mnie to.”
Ale Narendra się mylił. Bowiem pewnego dnia gdy Bhawanath, wielbiciel Mistrza i bliski przyjaciel Narendry, zaczął kwestionować nieskazitelny charakter tego drugiego, Mistrz odpowiedział na to: „Przestań, Ty głupcze! Boska Matka mi powiedziała, że to po prostu nieprawda. Nie chcę cię więcej oglądać, jeżeli znowu powiesz mi coś podobnego.”
Fakt był taki, że Narendra nie mógł w głębi serca nie wierzyć w Boga. Pamiętał duchowe wizje własnego dzieciństwa i wiele innych, które przeżył w obecności Mistrza. Wewnętrznie pragnął zrozumieć Boga i Jego działania. I pewnego dnia to zrozumiał. Stało się to w sposób następujący: Był poza domem od rana, przemoknięty deszczem, poszukując zatrudnienia, cały dzień nie mając ani jedzenia ani wypoczynku. Tego wieczoru usiadł na ganku przydrożnego domu, wyczerpany. Był oszołomiony. Myśli, których nie mógł kontrolować, zaczęły nękać jego umysł. Nagle miał dziwną wizję, która trwała prawie całą noc. Czuł, że welon po welonie był usuwany z jego duszy i rozumiał pogodzenie sprawiedliwości Boga z Jego litością. Zrozumiał, — ale nigdy nie powiedział jak — że cierpienie może istnieć w stworzeniu miłosiernego Boga bez szkodzenie jego mocy władczej i naruszanie prawdziwej jaźni człowieka. Zrozumiał znaczenie tego wszystkiego i czuł pokój. Tuż przed porankiem, ze świeżym umysłem I ciałem powrócił do domu.
Faktem było, że Narendra w głębi serca nie mógł nie wierzyć w Boga. Przypomniał sobie duchowe wizje z własnego dzieciństwa i wiele innych, których doświadczył w towarzystwie Mistrza. Wewnętrznie pragnął zrozumieć Boga i Jego drogi. I pewnego dnia zdobył to zrozumienie. Stało się to w następujący sposób: od rana w ulewnym deszczu szukał zajęcia, nie mając ani jedzenia, ani odpoczynku przez cały dzień. Tego wieczoru usiadł wyczerpany na ganku domu przy drodze. Był w szoku. Przez głowę zaczęły przelatywać mu myśli, nad którymi nie mógł zapanować. Nagle miał dziwną wizję, która trwała prawie całą noc. Czuł, że przed jego duszą zdejmowana jest zasłona za zasłoną i zrozumiał pojednanie Bożej sprawiedliwości z Jego miłosierdziem. Dowiedział się — ale nigdy nie powiedział, jak — że nędza może istnieć w stworzeniu współczującego Boga bez osłabiania Jego suwerennej mocy lub dotykania prawdziwego ja człowieka. Rozumiał znaczenie tego wszystkiego i był spokojny. Tuż przed świtem, wypoczęty na ciele i na umyśle, wrócił do domu.
To objawienie zrobiło głębokie wrażenie na Narendranathu. Stał się obojętny na opinie ludzi i przekonał się, że nie urodził się by wieźć zwykły światowy żywot, ciesząc się miłością żony i dzieci oraz fizycznymi luksusami. Przypomniało mu się jak kilka propozycji małżeństwa złożonych przez jego krewnych spełzło na niczym, i przypisywał to wszystko woli Boga. Był zauroczony pokojem i wolnością życia monastycznego. Zdecydował się odrzucić świat i ustalił właściwy na to dzień. Dowiedziawszy się, że Śri Ramakryszna miał odwiedzić Kalkutę tego samego dnia, z radością pomyślał, że z błogosławieństwami guru mógł przyjąć życie wędrownego mnicha.
Kiedy się spotkali Mistrz namówił swego ucznia by mu towarzyszył w drodze do Dakszineśwaru. Gdy przybyli do jego pokoju, Śri Ramakryszna wstąpił w ekstatyczny nastrój i zaśpiewał piosenkę, gdy łzy przepełniały mu oczy. Słowa piosenki jasno wskazywały na to, że Mistrz znał sekretne pragnienie swojego ucznia. Kiedy inni wielbiciele spytali się o przyczynę jego rozpaczy, Śri Ramakryszna powiedział, 'O, nieważne, to coś pomiędzy mną a Narenem, a nie sprawa nikogo innego.’ W nocy zawołał Narena do swego boku i powiedział z wielkim uczuciem: 'Wiem, że narodziłeś się, aby wykonywać pracę Boskiej Matki. Również wiem, że będziesz mnichem. Ale zostań w świecie tak długo jak ja żyję, chociaż z mojego względu.’. Znowu zapłakał. Wkrótce potem, Naren otrzymał tymczasową pracę, która wystarczała na podstawowe utrzymanie rodziny.
Kiedy się spotkali, Mistrz przekonał swojego ucznia, aby towarzyszył mu do Dakszineswar. Kiedy weszli do jego pokoju, Śri Ramakryszna wpadł w ekstatyczny nastrój i zaśpiewał pieśń, a łzy napłynęły mu do oczu. Słowa pieśni wyraźnie wskazywały, że Mistrz wiedział o sekretnym życzeniu ucznia. Kiedy inni wielbiciele zapytali go o przyczynę jego smutku, Śri Ramakryszna powiedział: „Och, nieważne, to jest coś między mną a Narenem i nikogo innego nie powinno to interesować”. W nocy przywołał Narena do siebie i powiedział z wielkim wzruszeniem: „Wiem, że urodziłeś się do pracy Matki. Wiem też, że zostaniesz mnichem. Ale zostań na świecie tak długo, jak żyję, przynajmniej ze względu na mnie. Znowu zapłakał.
Wkrótce potem Naren znalazł tymczasową pracę, która wystarczała na utrzymanie rodziny.
Pewnego dnia Narendra się spytał, dlaczego Mistrz nie mógłby się pomodlić do Kali by zakończyła jego biedę, skoro Boska Matka wysłuchiwała modlitw Śri Ramakryszny. Kiedy powiedział Śri Ramakrysznie o tym pomyśle, ten się spytał czemu sam się nie pomodli do Kali, dodając przy tym, że cierpienie Narendranatha było spowodowane jego brakiem akceptacji Kali jako Najwyższej Pani wszechświata.
„Dzisiaj”, Mistrz kontynuował, „jest wtorek, korzystny dzień na wielbienie Matki. Idź wieczorem do Jej świątyni, złóż pokłon przed wizerunkiem i pomódl się do Niej o jakikolwiek dar; zostanie ci on przyznany. Matka Kali jest ucieleśnieniem Miłości i Współczucia. Jest Mocą Brahmana. Rodzi cały świat samym Swoim życzeniem. Spełnia każdą szczerą modlitwę Jej wyznawców.”
O dziewiątej wieczorem, Narendranath udał się do świątyni Kali. Przechodząc przez krużganek, czuł w sobie napływ emocji, a jego serce przepełniała radość w oczekiwaniu na wizję Boskiej Matki. Wstępując do świątyni, zerknął na wizerunek i dostrzegł, że wizerunek jest niczym innym jak żyjącą Boginią, Samą Boską Matką, gotową spełnić każde jego pragnienie — albo szczęśliwego doczesnego życia albo radości duchowej wolności. Był przepełniony ekstazą. Pomodlił się o mądrość, dar rozróżnienia, porzucenie świata, i Jej nieprzerwaną wizję, lecz zapomniał poprosić Bóstwa o pieniądze. Czuł wielki wewnętrzny spokój, kiedy powrócił do pokoju Mistrza, a na pytanie czy poprosił o pieniądze był zaskoczony. Powiedział, że całkiem o tym zapomniał. Mistrz powiedział mu by znowu poszedł do świątyni i pomodlił się do Boskiej Matki o zaspokojenie jego osobistych potrzeb. Naren zrobił jak mu kazano, ale znowu zapomniał swojej misji. To samo stało się po raz trzeci. Wtedy Naren nagle uświadomił sobie, że to sam Śri Ramakryszna sprawił, że zapomniał poprosić Boską Matkę o przyziemne rzeczy; być może chciał, aby Naren prowadził życie pełne wyrzeczeń. Więc teraz poprosił Śri Ramakrysznę, aby zrobił coś dla rodziny. Mistrz powiedział uczniowi, że jego przeznaczeniem nie będzie cieszenie się światowym życiem, ale zapewnił go, że rodzina będzie w stanie zapewnić sobie proste życie.
Powyższe zdarzenie wywarło głębokie wrażenie na umyśle Narena; wzbogaciło jego życie duchowe, ponieważ zyskał nowe zrozumienie Boga i Jego dróg w widzialnym wszechświecie. Idea Boga Narena ograniczała się dotychczas albo do mglistej Rzeczywistości Bezosobowej, albo do pozakosmicznego Stwórcy usuniętego ze świata. Teraz zdał sobie sprawę, że Bóg jest immanentny w stworzeniu, że po wytworzeniu wszechświata z siebie, wszedł we wszystkie stworzone byty jako życie i świadomość, czy to jawne, czy ukryte. Ten sam immanentny Duch, czyli Dusza Świata, uważany za osobę tworzącą, zachowującą i niszczącą wszechświat, nazywany jest Osobowym Bogiem i jest czczony w wielu religiach jako ojciec, matka, król lub ukochany. Zrozumiał, że te relacje mają swoje odpowiednie symbole, a Kali jest jednym z nich.
Ucieleśniając w Sobie stworzenie i zniszczenie, miłość i grozę, życie i śmierć, Kali jest symbolem całego wszechświata. Wieczny cykl tworzenia i niszczenia wszechświata to wydechy i wdechy tej Boskiej Matki. W jednym aspekcie jest śmiercią, bez której nie ma życia. Jest wysmarowana krwią, gdyż bez krwi obraz unikalnego wszechświata jest niekompletny. Dla złych osób, które złamały Jej prawa, jest ucieleśnieniem grozy, a dla cnotliwych – dobrotliwą Matką. Przed stworzeniem zawiera w Swoim łonie nasienie, wszechświata, które pozostało po poprzednim cyklu. Po manifestacji wszechświata zaczyna go, podtrzymywać, a pod koniec cyklu wciąga go do siebie i pozostaje nierozłączną Śakti, kreatywną mocą Brahmana. Nie jest różne od Brahmana. Kiedy jest wolny od dzieła stworzenia, podtrzymywania i niszczenia, Duch w jego pozakosmicznym aspektem, nazywa się Brahmanem; inaczej znany jest jako Dusza Świata albo Boska Matka wszechświata. Jest zatem bramą do realizacji Absolutu; jest Absolutem. Dla odważnego wielbiciela, który pragnie ujrzeć transcendentalny Absolut, objawia tamtą formą poprzez wycofywania Swojej konkretnej postaci. Brahman jest Jej transcendentalnym aspektem. Jest Wielką Istotą wszechświata, sumą stworzonych istot. Jest Władczynią i Kontrolerką.
Wcześniej Narendra nie mógł pojąć niczego z tego. Akceptował realność stworzonego świata, lecz zarazem przeczył realności Kali. Był świadomy głodu i pragnienia, bólu i przyjemności i innych cech świata, jednak nie zaakceptował Kali, która kontroluje je wszystkie. Właśnie dlatego cierpiał. Ale w ten uświęcony wtorkowy wieczór jego klapki na oczach znikły. Zaakceptował Kali jako Boską Matkę wszechświata. Został Jej wielbicielem.
Wiele lat później napisał do pewnej amerykańskiej kobiety: „Kult Kali to moja szczególna fanaberia.” Ale nie nauczał o Kali publicznie, gdyż uważał, że wszystko, czego potrzebuje współczesny człowiek można znaleźć w Upaniszadach. Ponadto uświadomił sobie, że symbol Kali będzie źle rozumiany przez ludzi z całego świata.
Narendra cieszył się obecnością Mistrza przez sześć lat, podczas których kształtowano jego duchową osobowość. Śri Ramakryszna był doskonałym nauczycielem w każdym tego słowa znaczeniu. Nie narzucając swoich idei nikomu, nauczał bardziej cichym wpływem jego wewnętrznego życia niż słowami czy nawet osobistym przykładem. Przebywanie przy nim wymagała od ucznia czystości myśli i skupienia umysłu. Często pojawiał się przed swoimi przyszłymi monastycznymi zwolennikami jako przyjaciel i kompan do zabaw. Przez zabawę i wesołe spędzanie czasu zawsze trzymał przed nimi jaśniejący ideał urzeczywistniania Boga. Nie pozwalał na żadne odstępstwa od cielesnego i umysłowego celibatu, ani odchylania się od prawdy i wyrzeczenia. Wszystko inne pozostawiał woli Boskiej Matki.
Narendra był jego „naznaczonym” uczniem, wybranym przez Boga do specjalnej misji. Śri Ramakryszna miał na niego bystre oko, chociaż wydawał się dawać uczniowi każdą okazję do uwolnienia stłumionej energii fizycznej i psychicznej. Przed nim Naren często bawił się jak młode lwiątko w obecności stanowczego, ale pobłażliwego rodzica. Jego duchowy blask często zaskakiwał Mistrza, który widział, że Maja, Wielka Czarodziejka, nie może zbliżyć się na odległość „dziesięciu stóp” do tego płonącego ognia.
Narendra zawsze przychodził do Mistrza w godzinach jego duchowych trudności. Pewnego razu skarżył się, że nie może rano medytować z powodu przenikliwego dźwięku gwizdka płynącego z sąsiedniego młyna i Mistrz poradził mu, aby skoncentrował się na samym dźwięku gwizdka. W krótkim czasie pokonał rozproszenie uwagi. Innym razem trudno mu było zapomnieć o ciele w czasie medytacji. Śri Ramakryszna mocno nacisnął przestrzeń między brwiami Narena i poprosił go, aby skoncentrował się na tym doznaniu. Uczeń uznał tę metodę za skuteczną.
Będąc świadkiem religijnej ekstazy kilku bhaktów, Narendra powiedział pewnego dnia Mistrzowi, że on również pragnie tego doświadczyć. „Moje dziecko”, powiedziano mu, „kiedy ogromny słoń wchodzi do małego stawu, powstaje wielkie zamieszanie, ale kiedy zanurza się w Gangesie, zaburzenia na rzece są bardzo niewielkie. ci Ci bhaktowie są jak małe stawy; odrobina doświadczenia sprawia, że ich uczucia przekraczają granicę. Ale ty jesteś wielką rzeką.
Innym razem myśl o nadmiernej duchowej gorliwości przestraszyła Narena. Mistrz uspokoił go mówiąc: „Bóg jest jak ocean słodyczy; czy nie zanurzyłbyś się w nim? Załóżmy, że jest miska napełniona syropem, a ty jesteś muchą, spragnioną słodkiego płynu. Jak chciałbyś go wypić?” Narendra powiedział, że siedziałby na skraju miski, inaczej mógłby się utopić w misce i stracić życie. „Ale,” powiedział Mistrz, „nie możesz zapomnieć, że mówię o Ocenie Satćidanandy, Oceanie Nieśmiertelności. Tutaj nie powinno się bać śmierci. Tylko głupcy mówią, że powinno się unikać nadmiaru Boskiej ekstazy. Czy ktokolwiek może wyczerpać miłość Boga? Musisz się głęboko zanurzyć w Oceanie Boga.”
Pewnego razu Narendra i kilku jego braci uczniów zaciekle spierali się o naturę Boga — czy jest On osobowy czy nieosobowy, czy Boska Inkarnacja jest faktem, czy mitem i tak dalej. Narendra uciszył swoich adwersarzy przenikliwą siłą swojego rozumowania i poczuł radość ze swojego triumfu. Śri Ramakrysznie podobała się dyskusja i po jej zakończeniu zaśpiewał w ekstatycznym nastroju:
Jak zamierzasz, o mój umyśle,
poznać Boga naturę?
Kręcisz się jak szaleniec
zamknięty w ciemnym pokoju.
On może zostać uchwycony poprzez ekstatyczną miłość;
jak możesz Go pojąć bez niej?
Tylko przez afirmację, nigdy przez negację
możesz Go poznać;
Nie przez Wedę, nie przez Tantrą
ani przez sześć darśan.
Wszyscy zamilkli i Narendra zrozumiał niemożliwość pojęcia Boga własnym rozumem.
W głębi serca Naren był miłośnikiem Boga. Wskazując na jego oczy, Ramakryszna powiedział, że tylko bhakta posiada takie czułe spojrzenie; oczy dźńaniego były generalnie suche. Wielokrotnie, w swych późniejszych latach, Narendra powiedział, porównując swoja własną postawę duchową z postawą jego mistrza: „On był dźńanim wewnątrz, ale bhaktą na zewnątrz; ale ja jestem bhaktą wewnątrz, a dźńanim na zewnątrz.” Miał na myśli to, że potężna mądrość Ramakryszny była ukryta pod cienką warstwą oddania, a pełna oddania natura Narendry była okryta płaszczem wiedzy.
Wspomnieliśmy już o wielkiej głębi miłości Śri Ramakryszny do jego ukochanego ucznia. Martwił się cierpieniem rodziny Narena i pewnego dnia zapytał bogatego wielbiciela, czy nie mógłby pomóc Narenowi finansowo. Duma Narena została zraniona i łagodnie skarcił Mistrza. Ten ostatni powiedział ze łzami w oczach: „O mój Narenie! Mogę zrobić dla ciebie wszystko, nawet żebrać od drzwi do drzwi.” Narendra był głęboko poruszony, ale nic nie powiedział. Wiele dni później zauważył: „Mistrz uczynił mnie swoim niewolnikiem przez swoją miłość do mnie”.
Ta wielka miłość do Śri Ramakryszny pozwoliła Narenowi spokojnie stawić czoła trudom życia. Zamiast rozwinięcia twardego cynizmu, rozwinął łagodność serca. Ale jak zobaczymy później, Naren do końca życia był często źle rozumiany przez swoich przyjaciół. Jako odważny myśliciel, znacznie wyprzedzał swoje czasy. Kiedyś powiedział: „Dlaczego miałbym oczekiwać zrozumienia? Wystarczy, że mnie kochają. Poza tym, kim jestem? Matka wie najlepiej. Ona może wykonywać Swoją własną pracę. Dlaczego miałbym uważać się za niezastąpionego?”
Bieda w domu nie była w pełni zła. Wyłoniła inny aspekt charakteru Narena. Zaczął głęboko współczuć potrzebującym i krzywdzonym. Mistrz mawiał, że gdyby wychowywał się w luksusie, stałby się być może innym człowiekiem — mężem stanu, prawnikiem, mówcą lub reformatorem społecznym. Ale zamiast tego poświęcił swoje życie służbie ludzkości.
Śri Ramakryszna miał wcześniejszą wizję przyszłego wyrzeczonego życia Narena. Dlatego był bardzo zaniepokojony, gdy dowiedział się o różnych planach krewnych Narena co do jego małżeństwa. Padając na twarz w świątyni Kali, modlił się wielokrotnie: „O Matko! Zerwij z tymi planami. Nie pozwól mu utonąć w bagnie świata.” Uważnie obserwował Narena i ostrzegał go, ilekroć odkrywał w jego umyśle ślad nieczystej myśli.
Bystry umysł Narena rozumiał subtelne aspekty nauk Śri Ramakryszny. Pewnego dnia Mistrz powiedział, że trzema najistotniejszymi dyscyplinami Wisznuizmu są miłość do imienia Boga, służba wielbicielom i współczucie dla wszystkich żywych istot. Ale nie podobało mu się słowo współczucie i powiedział do wielbicieli: „Jakie to niemądre mówić o współczuciu! Człowiek jest nic nie znaczącym robakiem pełzającym po ziemi —jak więc ma okazywać współczucie innym! To jest absurd. Nie może to być współczucie, ale służba wszystkim. Rozpoznajcie ich jako manifestacje Boga i służcie im.”
Inni wielbiciele słyszeli słowa Mistrza, ale prawie nie mogli zrozumieć ich wagi. Naren jednak zgłębił ich znaczenie. Wziąwszy na bok swoich młodych przyjaciół, powiedział, że uwagi Śri Ramakryszny rzuciły wspaniałe światło na filozofię niedwoistości z jej dyscypliną nieprzywiązania oraz na filozofię dualizmu z jej dyscypliną miłości. Między tymi dwoma w gruncie rzeczy nie występował konflikt. Niedualista nie musi czynić swego serca suchym jak piasek ani uciekać od świata. Jako że tylko Brahman istnieje w ludziach, niedualista musi kochać wszystkich i służyć im. Miłość w prawdziwym tego słowa znaczeniu nie jest możliwa, jeśli nie widzi się Boga w innych. Naren powiedział, że słowa Mistrza pogodziły również ścieżki wiedzy i działania. Osoba oświecona nie musiała pozostawać bezczynna; mogła obcować z Brahmanem poprzez służbę innym wcielonym istotom, które również są ucieleśnieniami Brahmana.
„Jeżeli taka jest wola Boga” – podsumował Naren – „pewnego dnia ogłoszę tę szlachetną prawdę całemu światu. Uczynię to wspólną własnością wszystkich — mądrych i głupców, bogatych i biednych, braminów i pariasów.
Po latach wyraził te uczucia w szlachetnym poemacie, który kończył się następującymi słowami:
Twój Bóg jest teraz przed tobą,
Objawiony we wszystkich tych niezliczonych formach:
Odrzucając je, gdzie szukasz
Jego obecność? Ten, kto dobrowolnie się dzieli
Swoją miłością do wszystkiego, co żyje
Ofiarowuje prawdziwą służbę Bogu.
To Śri Ramakryszna reedukował Narendranatha w podstawach hinduizmu. On, spełnienie duchowych aspiracji trzystu milionów Hindusów przez ostatnie trzy tysiące lat, był ucieleśnieniem wiary hinduskiej. Przekonania, których Narendra nauczył się na kolanach matki, zostały zniszczone przez wyższe wykształcenie, ale teraz młody człowiek zrozumiał, że hinduizm nie składa się z dogmatów ani wyznań; jest to doświadczenie wewnętrzne, głębokie i obejmujące wszystkie wyznania, wszystkie myśli, wszystkie wysiłki i wszystkie urzeczywistnienia. Jej ideałem jest jedność w różnorodności.
Narendra dowiedział się dalej, że religia jest wizją, która ostatecznie przekracza wszelkie bariery kastowe i rasowe oraz przełamuje ograniczenia czasu i przestrzeni. Nauczył się od Mistrza, że Bóg Osobowy i oddawanie czci poprzez symbole ostatecznie prowadzą wyznawcę do urzeczywistnienia całkowitej jedności z Bóstwem. Mistrz nauczył go boskości duszy, niedwoistości Bóstwa, jedności istnienia i harmonii religii. Na własnym przykładzie pokazał Narenowi, jak człowiek w tym życiu może osiągnąć doskonałość, a uczeń odkrył, że Mistrz urzeczywistnił tę samą świadomość Boga, podążając za różnymi dyscyplinami Hinduizmu, Chrześcijaństwa i Islamu.
Pewnego dnia Mistrz w ekstatycznym nastroju powiedział do wielbicieli: „Istnieje wiele opinii i wiele dróg. Widziałem je wszystkie i już ich nie lubię. Wielbiciele różnych wyznań kłócą się między sobą. Pozwólcie, że coś wam wyjaśnię. Jesteście moimi ludźmi. Nie ma obcych wokół. Wyraźnie widzę, że Bóg jest całością, a ja jestem Jego częścią. On jest Panem, a ja jestem Jego sługą. I czasami myślę, że On jest mną, a ja jestem Nim.”
Narendra uważał Śri Ramakrysznę za ucieleśnienie ducha religii i nie zadał sobie trudu, aby dowiedzieć się, czy jest on inkarnacją Boga, czy też nie. Nie chciał umieszczać Mistrza w jakiejkolwiek teologicznej formie. Narenowi wystarczyło, że przez perspektywę duchowych doświadczeń Ramakryszny mógł widzieć wszystkie aspekty Boga.
W jaki sposób Narendra wywarł wrażenie na innych wielbicielach Mistrza, zwłaszcza na młodzieży? Był ich idolem. Byli zachwyceni jego intelektem i zafascynowani jego osobowością. Z wyglądu był dynamicznym młodzieńcem, przepełnionym wigorem i witalnością, o budowie fizycznej nieco powyżej średniego wzrostu i nieco krępych w ramionach. Był uroczy, nie będąc zniewieściałym. Miał mocną szczękę, co wskazywało na jego niezłomną wolę i niezachwianą determinację. Klatka piersiowa była ekspansywna, a szerokość głowy ku przodowi świadczyła o dużej sile umysłowej i rozwoju.
Ale jego najbardziej niezwykłą cechą były jego oczy, które Śri Ramakryszna porównał do płatków lotosu. Były odznaczające się, ale nie wystające, a przez część czasu ich spojrzenie był zwrócone do wewnątrz, co sugerowało nawyk głębokiej medytacji; ich kolor zmieniał się w zależności od nastroju chwili. Czasami błyszczały głębią, a czasami błyszczały wesołością. Obdarzony wrodzonym zwierzęcym wdziękiem, poruszał się swobodnie. Czasami szedł powoli, a czasami szybko, zawsze część jego umysłu była pochłonięta głębokimi myślami. I rozkoszą było słyszeć jego donośny głos, czy to w rozmowie, czy w muzyce.
Ale kiedy Naren mówił poważnie, jego twarz często przerażała jego przyjaciół. Podczas gorącej dyskusji jego oczy błyszczały. Jeśli był pogrążony we własnych myślach, tworzył taką atmosferę wyobcowania, że nikt nie śmiał się do niego zbliżyć. Podlegający różnym nastrojom, czasami okazywał całkowite zniecierpliwienie swoim otoczeniem, a czasami czułość, która roztapiała serca wszystkich. Jego uśmiech był jasny i zaraźliwy. Dla jednych był szczęśliwym marzycielem, dla innych żył w prawdziwym świecie pełnym miłości i piękna, ale dla wszystkich niezawodnie wydawał się potomkiem arystokratycznego domu.
A co Mistrz sądził o swoim ukochanym uczniu? Cytując jego własne słowa:
„Narendra należy do bardzo wysokiej płaszczyzny — królestwa Absolutu. Ma męską naturę. Tylu wielbicieli tu przychodzi, ale żaden z nich nie jest taki jak on.”
„Od czasu do czasu zastanawiam się nad wielbicielami. Zauważyłem, że niektórzy są jak lotosy z dziesięcioma płatkami, inni jak lotosy ze stu płatkami. Ale wśród lotosów Narendra jest kwiatem o tysiącu płatków.”
„Inni wielbiciele mogą być jak garnki lub dzbany; ale Narendra jest wielką beczką z wodą.”
„Inni mogą być jak stawy lub zbiorniki; ale Narendra jest całym jeziorem takim jak Haldarpukur.”
„Spośród ryb, Narendra jest wielkim czerwonookim karpiem; inni są jak płotki albo sardynki.”
’Narendra to „bardzo duże naczynie”, które może pomieścić wiele rzeczy. Jest jak bambus z wielką pustą przestrzenią w środku.”
„Narendra nie jest pod kontrolą niczego. Nie podlega kontroli przywiązań ani przyjemności zmysłowych. Jest jak samiec gołębia. Jeśli trzymasz samca gołębia za dziób, odrywa się od ciebie; ale samica gołębia pozostaje nieruchoma. Czuję wielką siłę, kiedy Narendra jest ze mną na zgromadzeniu.”
Mniej więcej w połowie 1885 roku u Śri Ramakryszna pojawiły się pierwsze objawy choroby gardła, którą później zdiagnozowano jako raka. Wbrew radom lekarzy nadal udzielał wskazówek poszukiwaczom duchowym i często wpadał w transy. Obie te praktyki pogłębiały chorobę. Dla wygody lekarzy i wielbicieli przeniesiono go najpierw do domu w północnej części Kalkuty, a następnie do domku ogrodowego w Cossipore, na przedmieściach miasta. Narendra i inni młodzi uczniowie zajęli się jego opieką. Nie zważając na wolę opiekunów, chłopcy porzucili naukę lub zaniedbywali, przynajmniej chwilowo, obowiązki domowe, aby oddać się całym sercem i duszą służbie Mistrzowi. Gotowaniem zajmowała się jego żona, znana wśród wiernych jako Święta Matka; starsi wielbiciele pokrywali wydatki. Wszyscy uważali tę służbę dla guru za błogosławieństwo i przywilej.
Podczas choroby Śri Ramakryszny Narendra raz po raz wykazywał się bystrym wglądem i dojrzałym osądem. Wielu wyznawców, którzy uważali Mistrza za wcielenie Boga i dlatego nie chcieli widzieć w nim jakiejkolwiek ludzkiej słabości, zaczęło podawać nadprzyrodzoną interpretację jego choroby. Wierzyli, że sprawiła ją wola Boskiej Matki lub samego Mistrza z niezgłębionego powodu, oraz, że zostanie wyleczona bez żadnego ludzkiego wysiłku po tym jak ów cel się wypełni. Narendra powiedział jednak, że ponieważ Śri Ramakryszna był połączeniem Boga i człowieka, element fizyczny w nim podlegał takim prawom natury, jak narodziny, wzrost, rozkład i zniszczenie. Nie nadawał naturalnemu zjawisku, jakim była choroba Mistrza, żadnego nadprzyrodzonego wyjaśnienia. Pomimo to, był chętny służyć Śri Ramakrysznie do ostatniej kropli krwi.
Emocje odgrywają ważną rolę w rozwoju życia duchowego. Podczas gdy intelekt usuwa przeszkody, to emocje pobudzają poszukiwacza do pójścia naprzód. Ale sam emocjonalizm bez dyscypliny rozróżniania i wyrzeczeń często prowadzi go na manowce. Często wykorzystuje je jako drogę na skróty do transu i ekstazy. Bez wątpienia Śri Ramakryszna tańczył i płakał, śpiewając imię Boga i często doświadczał transów; ale za jego emocjami kryła się długa praktyka pokuty i wyrzeczeń. Jego wielbiciele nie byli świadkami jego duchowych praktyk. Niektórzy z nich, zwłaszcza starsi wielbiciele żyjący w związkach, zaczęli pokazywać ekstazy, którym towarzyszyły łzy i fizyczne skurcze, co w wielu przypadkach, jak się później okazało, było wynikiem starannych prób praktykowanych w domu lub zwykłego naśladowania prawdziwych transów Śri Ramakryszny. Niektórzy wielbiciele, którzy uważali Mistrza za boską inkarnację, myśleli, że wziął na siebie ich odpowiedzialność i dlatego rozluźnili własne wysiłki. Inni zaczęli spekulować na temat roli, jaką każdy z nich miał odegrać w nowej rozdziale życia Śri Ramakryszny. Krótko mówiąc, ci, którzy wykazywali najwyższy emocjonalność, pozowali na najbardziej zaawansowanych duchowo.
Czujny umysł Narendry wkrótce zauważył tę niebezpieczną tendencję w ich życiu. Zaczął naśmiewać się ze starszych i ostrzegał swych młodszych braci uczniów przed szkodliwymi skutkami angażowania się w takie wybuchy. Prawdziwa duchowość, powtarzał im w kółko, polega na wykorzenieniu światowych tendencji i rozwoju wyższej natury człowieka. Kpił z ich łez i transów jako objawów zaburzeń nerwowych, które należy korygować siłą woli, a w razie potrzeby pożywnym jedzeniem i odpowiednim leczeniem. Powiedział, że bardzo często nieostrożni wielbiciele Boga padają ofiarami załamania psychicznego i fizycznego. „Spośród stu osób, które podejmują życie duchowe”, ostrzegał ponuro, „osiemdziesiąt okazuje się szarlatanami, piętnaście szaleńcami, a tylko pięciu, być może, dojrzy przebłysk realnej prawdy. Dlatego strzeżcie się.” Apelował do ich wewnętrznej siły i napominał, by trzymali się z dala od wszelkich sentymentalnych bzdur. Opisał młodym uczniom bezkompromisową samokontrolę Śri Ramakryszny, żarliwą tęsknotę za Bogiem i całkowite wyrzeczenie się przywiązania do świata i nalegał, aby ci, którzy kochają Mistrza, stosowali jego nauki w swoim życiu.
Również Śri Ramakryszna, uświadamiając sobie zbliżający się koniec swojej śmiertelnej egzystencji, wpajał wielbicielom, że urzeczywistnienie Boga zależy od porzucenia pożądliwości i chciwości. Młodzi uczniowie byli wdzięczni Narendranathowi za prowadzenie ich w okresie kształtowania się ich duchowej kariery. Spędzali razem wolny czas na medytacji, studiowaniu, muzyce nabożnej i zdrowych dyskusjach duchowych.
Choroba Śri Ramakryszny nie wykazywała oznak ustępowania; chłopcy zdwoili wysiłki, by go pielęgnować, a Narendra był stale u ich boku, dodając im otuchy, gdy tylko poczuli się przygnębieni. Pewnego dnia zastał ich wahających się przed zbliżeniem się do Mistrza. Powiedziano im, że choroba jest zaraźliwa. Narendra zaciągnął ich do pokoju Mistrza. W kącie leżał kubek z częścią kleiku, którego Śri Ramakryszna nie mógł przełknąć. Jedzenie było zmieszane z jego śliną. Narendra chwycił kubek i przełknął jego zawartość. To rozwiało wątpliwości chłopców.
Narendra, rozumiejąc śmiertelną naturę choroby Śri Ramakryszny i zdając sobie sprawę, że ukochany nauczyciel nie będzie żył długo, zintensyfikował swoje własne praktyki duchowe. Jego tęsknota za wizją Boga nie znała granic. Pewnego dnia poprosił Mistrza o błogosławieństwo pozostawania pogrążonym w samadhi przez trzy lub cztery dni bez przerwy, przerywając od czasu do czasu medytację na kęs jedzenia. „Jesteś głupcem” – powiedział Mistrz. „Istnieje stan wyższy niż to. To ty śpiewasz: „Panie! Ty jesteś wszystkim, co istnieje”“. Śri Ramakryszna chciał, aby uczeń widział Boga we wszystkich istotach i służył im w duchu uwielbienia. Często mówił, że samo widzenie świata bez Boga jest ignorancją, adźńaną; widzenie samego Boga, bez świata, jest rodzajem wiedzy filozoficznej, dźńaną; ale widzenie, że wszystkie istoty są przeniknięte duchem Boga to najwyższa mądrość, widźńana. Tylko kilka błogosławionych dusz mogło zobaczyć Boga mieszkającego we wszystkich. Chciał, aby Naren osiągnął tę najwyższą mądrość. Mistrz powiedział więc do niego: „Najpierw załatw swoje sprawy rodzinne, wtedy poznasz stan nawet wyższy niż samadhi”.
Przy innej okazji, w odpowiedzi na podobną prośbę, Śri Ramakryszna powiedział Narenowi: „Wstydź się! Prosisz o tak mało znaczącą rzecz. Myślałem, że będziesz jak wielki figowiec i że tysiące ludzi będą odpoczywać w twoim cieniu. Ale teraz widzę, że szukasz własnego wyzwolenia.” Tak zbesztany Narendra uronił obfite łzy. Uświadomił sobie wielkość serca Śri Ramakryszny.
Intensywny ogień szalał w duszy Narendry. Prawie nie mógł dotknąć swoich podręczników ze studiów; uważał, że marnowanie czasu w ten sposób jest okropne. Pewnego ranka poszedł do domu, ale nagle poczuł wewnętrzny strach. Płakał, że nie zrobił dużego postępu duchowego i pospieszył do Kossipore, prawie nieświadomy świata zewnętrznego. Gdzieś zsunęły mu się buty, a kiedy przebiegał obok sterty słomy, część słomy przykleiła się do jego ubrania. Dopiero po wejściu do pokoju Mistrza poczuł jakiś wewnętrzny spokój.
Śri Ramakryszna powiedział do innych obecnych uczniów: „Spójrzcie na stan umysłu Narena. Wcześniej nie wierzył w Osobowego Boga ani w boskie formy. Teraz umiera za wizją Boga.” Następnie Mistrz dał Narenowi pewne duchowe instrukcje dotyczące medytacji.
Naren był dosłownie trawiony przez pragnienie Boga. Był totalnie zniesmaczony światem. Kiedy Mistrz przypomniał mu o studiach w college’u, uczeń powiedział: „Odczułbym ulgę, gdybym mógł połknąć lek i zapomnieć o wszystkim, czego się nauczyłem”. Ramakrishna podczas dni swojej duchowej dyscypliny kontemplował Boga. Odczuł przebudzenie Kundalini (energia duchowa, zwykle uśpiona w człowieku, ale pobudzona przez praktyki duchowe. Zobacz glosariusz) i miał inne duchowe wizje.
Pewnego dnia w Cossipore Narendra medytował pod drzewem z Giriśem, innym uczniem. Miejsce było przepełnione komarami. Giriś na próżno próbował się skoncentrować. Spoglądając na Narena, zobaczył go pogrążonego w medytacji, chociaż jego ciało wydawało się być pokryte kocem z owadów.
Kilka dni później wydawało się, że tęsknota Narendry osiągnęła punkt krytyczny. Spędził całą noc spacerując po domku ogrodowym w Cossipore i powtarzając imię Rama w rozdzierający serce sposób. We wczesnych godzinach porannych Śri Ramakryszna usłyszał jego głos, przywołał go do siebie i czule powiedział: „Słuchaj, moje dziecko, dlaczego tak się zachowujesz? Co osiągniesz przez taką niecierpliwość?” Przerwał na chwilę, po czym kontynuował: „Widzisz, Naren. To, co ty teraz robisz, ja robiłem przez dwanaście długich lat. Przez ten czas w mojej głowie szalała burza. Co sobie uświadomisz w ciągu jednej nocy?”
Ale mistrz był zadowolony z duchowej walki Narena i nie ukrywał, że pragnie uczynić go swoim duchowym spadkobiercą. Chciał, aby Naren opiekował się młodymi uczniami. „Zostawiam ich pod twoją opieką”, powiedział do niego. „Kochaj ich mocno i dopilnuj, aby praktykowali dyscypliny duchowe nawet po mojej śmierci i aby nie wracali do domu”. Poprosił młodych uczniów, aby uważali Narena za swojego przywódcę. To było dla nich łatwe zadanie. Pewnego dnia Śri Ramakryszna udzielił inicjacji kilku młodym uczniom w życie monastyczne i w ten sposób sam położył podwaliny pod przyszły mnisi Zakon Ramakryszny.
Obecność przy boku Mistrza podczas jego choroby ujawniła Narendrze prawdziwe znaczenie duchowych doświadczeń Śri Ramakryszny. Był zdumiony, gdy odkrył, że Mistrz mógł oddzielić się od wszelkiej świadomości ciała przez zwykłe życzenie, w którym to czasie nie był świadomy najmniejszego bólu z powodu swojej dolegliwości. Nieustannie cieszył się wewnętrzną błogością, pomimo cierpień ciała, i mógł przekazywać tę błogość uczniom samym dotykiem lub spojrzeniem. Dla Narendry Śri Ramakryszna był żywą demonstracją rzeczywistości Ducha i nieistotności materii.
Pewnego dnia uczony powiedział Mistrzowi, że może natychmiast wyleczyć się z choroby, koncentrując umysł na gardle. Śri Ramakryszna odmówił zrobienia tego, gdyż nie mógł nigdy oderwać umysłu od Boga. Ale na wielokrotną prośbę Narena, Mistrz zgodził się porozmawiać z Boską Matką o swojej chorobie. Nieco później smutnym głosem powiedział do ucznia: „Tak, powiedziałem Jej, że nie mogę przełknąć żadnego pokarmu z powodu bólu w gardle i poprosiłem Ją, aby coś z tym zrobiła”. Ale Matka powiedziała, wskazując na was wszystkich: „Czemu nie jesz przez te wszystkie usta?” Czułem się tak upokorzony, że nie mogłem wykrztusić ani słowa”. Narendra uświadomił sobie jak Śri Ramakryszna zastosował w życiu wedantyczną ideę jedności istnienia, a także dowiedział się, że tylko dzięki takiej realizacji można wznieść się ponad ból i cierpienie indywidualnego życia.
Życie ze Śri Ramakryszną podczas jego choroby samo w sobie było doświadczeniem duchowym. Wspaniale było być świadkiem tego, jak znosił swój ból. W jednym nastroju widział, że to sama Boska Matka rozdawała przyjemność i ból i że jego własna wola była jednością z wolą Matki, a w innym nastroju wyraźnie widział całkowity brak różnorodności, sam Bóg stał się ludźmi, zwierzętami, ogrodami, domami, drogami, „katem, ofiarą i miejscem kaźni”, używając słów samego Mistrza.
Narendra ujrzał w Mistrzu żywe wyjaśnienie pism świętych, dotyczące boskiej natury duszy i iluzoryczności ciała. Ponadto dowiedział się, że Śri Ramakryszna osiągnął ten stan poprzez całkowite wyrzeczenie się „kobiety” i „złota”, co w istocie było sednem jego nauk. Do głowy Narena wkradał się inny pomysł. Zaczął dostrzegać, jak transcendentalna Rzeczywistość, Bóstwo, może ucieleśnić się jako Bóg Osobowy, a Absolut stać się Boskim Wcieleniem. Doznawał przebłysku największej ze wszystkich boskich tajemnic: wcielenia Ojca jako Syna dla odkupienia świata. Zaczął wierzyć, że Bóg staje się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem. W ten sposób Śri Ramakryszna ukazał mu się w nowym świetle.
Pod intelektualnym przywództwem Narendranatha domek ogrodowy Cossipore stał się miniaturowym uniwersytetem. Podczas kilku chwil oderwanych od opieki i medytacji Narendra dyskutował ze swymi braćmi uczniami o religiach i filozofiach, zarówno wschodnich, jak i zachodnich. Wraz z naukami Śankary, Kryszny i Ćaitańji dokładnie zgłębiano nauki Buddy i Chrystusa.
Narendra darzył Buddę szczególnym uczuciem i pewnego dnia nagle poczuł silne pragnienie odwiedzenia Bodh–Gaya, gdzie wielki Prorok osiągnął oświecenie. Wraz z Kali i Tarakiem, dwoma braćmi–uczniami, udał się, nieznany innym, do tego świętego miejsca i medytował przez długie godziny pod świętym drzewem Bo. Pewnego razu, gdy był tak pochłoniętym, ogarnęło go wzruszenie i płacząc obficie, objął Taraka. Wyjaśniając incydent, powiedział później, że podczas medytacji dotkliwie odczuwał obecność Buddy i żywo widział, jak historia Indii została zmieniona przez jego szlachetne nauki; rozważając to wszystko, nie mógł zapanować nad emocjami.
Po powrocie do Cossipore Narendra z entuzjazmem opisał Mistrzowi i braciom uczniom życie, doświadczenia i nauki Buddhy. Śri Ramakryszna z kolei opowiedział o swoich własnych doświadczeniach. Narendra musiał przyznać, że Mistrz, po osiągnięciu najwyższej duchowej realizacji, z własnej woli utrzymywał swój umysł na planie zjawisk.
Zrozumiał ponadto, że moneta, jakkolwiek cenna, pochodząca ze starszego okresu historii, nie może być używana w innym okresie jako waluta. Bóg przybiera różne postacie w różnych epokach, aby służyć szczególnym potrzebom czasu.
Narendra praktykował dyscypliny duchowe z niesłabnącą intensywnością. Czasami odczuwał przebudzenie duchowej mocy, którą mógł przekazywać innym. Pewnej nocy w marcu 1886 roku poprosił swojego brata ucznia Kaliego, aby dotknął jego prawego kolana, a następnie wszedł w głęboką medytację. Ręka Kali zaczęła drżeć; poczuł coś w rodzaju porażenia prądem. Później Narendra dostał od Mistrza reprymendę za trwonienie duchowych mocy zanim zebrał ich wystarczająco wiele. Powiedział mu ponadto, że zaszkodził duchowemu wzrostowi Kaliego, który podążał ścieżką dualistycznego oddania, narzucając mu niektóre z jego własnych niedualistycznych idei. Mistrz dodał jednak, że szkody nie była poważne.
Narendra miał już dość wizji i manifestacji mocy duchowych i teraz był nimi zmęczony. Jego umysł tęsknił za najwyższym doświadczeniem niedualistycznej wedanty, nirwikalpa samadhi, w którym znikają nazwy i formy świata zjawiskowego, a aspirant uświadamia sobie całkowity brak różnicy między indywidualną duszą, wszechświatem i Brahmanem, czy Absolutem. Powiedział o tym Śri Ramakrysznie, ale mistrz milczał. A jednak pewnego wieczoru doświadczenie to przyszło do niego zupełnie nieoczekiwanie.
Był pogrążony w swej codziennej medytacji, kiedy nagle poczuł się jak gdyby lampa płonęła w tylnej części jego głowy. Światło płonęło coraz bardziej intensywnie aż wreszcie pękło. Narendra był pochłonięty tym światłem i utracił przytomność. Po jakimś czasie, kiedy zaczął odzyskiwać swój normalny nastrój, czuł tylko głowę, a nie resztę ciała.
Był pochłonięty swoją zwykłą medytacją, gdy nagle poczuł, jakby z tyłu głowy paliła mu się lampa. Światło jarzyło się coraz intensywniej aż wreszcie pękło. Narendra został pochłonięty tym światłem i utracił przytomność. Po jakimś czasie, kiedy zaczął odzyskiwać swój normalny nastrój, czuł tylko głowę, a nie resztę ciała.
Wzburzonym głosem powiedział do Gopala, brata ucznia, który medytował w tym samym pokoju: „Gdzie jest moje ciało?”
Gopal odpowiedział: „Czemu Naren, ono jest tutaj. Nie czujesz go?”.
Gopal przestraszył się, że Narendra umiera i pobiegł do pokoju Śri Ramakryszny. Zastał Mistrza w spokojnym, ale poważnym nastroju, najwyraźniej świadomego tego, co wydarzyło się w pokoju na dole. Po wysłuchaniu Gopala Mistrz powiedział: „Pozwól mu pozostać w tym stanie przez chwilę; wystarczająco długo mnie o niego męczył.”
Przez jakiś czas Narendra pozostawał nieprzytomny. Kiedy odzyskał normalny stan umysłu, ogarnął go niewypowiedziany spokój. Kiedy wszedł do pokoju Śri Ramakryszny, ten powiedział: „Teraz Matka pokazała ci wszystko. Ale to urzeczywistnienie, podobne do klejnotu zamkniętego w szkatułce, będzie przed tobą ukryta i będzie przechowywana pod moją opieką. Kluczyk będę miał przy sobie. Dopiero po wypełnieniu swojej misji na tej ziemi skrzynia zostanie otwarta i będziesz wiedział wszystko tak, jak wiedziałeś teraz”.
Doświadczanie tego rodzaju samadhi ma zazwyczaj najbardziej niszczycielski wpływ na ciało; tylko Inkarnacje i specjalni posłańcy Boga mogą przetrwać jego wpływ. Udzielając mu porady Śri Ramakryszna poprosił Narena, aby stosował wielką rozróżnianie wobec tego co je oraz swoich towarzyszy, akceptując tylko to, co najczystsze.
Później mistrz powiedział do innych uczniów: „Narendra z własnej woli porzuci swoje ciało. Kiedy uświadomi sobie swoją prawdziwą naturę, odmówi pozostania na tej ziemi. Już wkrótce wstrząśnie światem swoimi intelektualnymi i duchowymi mocami. Modliłem się do Boskiej Matki, aby oddaliła od niego Wiedzę o Absolucie i zakryła jego oczy zasłoną maji. Jest przed nim dużo pracy. Ale widzę, że zasłona jest tak cienka, że w każdej chwili może zostać rozdarta.”
Śri Ramakryszna, awatar współczesności, był zbyt łagodny i czuły, by sam pracować dla dobra ludzkości. Potrzebował solidnych dusz do kontynuowania swojej pracy.
Narendra był najważniejszy wśród otaczających go osób; dlatego Śri Ramakrishna nie chciał, aby pozostawał pogrążony w nirwikalpa samadhi, zanim jego zadanie na tym świecie nie zostanie zakończone.
Uczniowie ze smutkiem obserwowali powolną degradację fizycznej formy Śri Ramakryszny. Jego ciało stało się zwykłym szkieletem pokrytym skórą; cierpienie było intensywne. Pozostałą mu energię poświęcał jednak na szkolenie uczniów, zwłaszcza Narendry. Został uwolniony od zmartwień o Narendrę; ponieważ uczeń uznał teraz boskość Kali, której wola kontroluje wszystkie rzeczy we wszechświecie. Naren powiedział później: „Od chwili powierzenia mnie Boskiej Matce zachował wigor swego ciała tylko przez sześć miesięcy. Przez resztę czasu — a to były dwa długie lata — cierpiał.”
Pewnego dnia Mistrz, nie mogąc mówić nawet szeptem, napisał na kartce papieru: „Narendra będzie uczył innych”. Uczeń sprzeciwił się. Sri Ramakrishna odpowiedział: „Ale musisz. Twoje kości to zrobią.” Powiedział dalej, że wszystkie nadprzyrodzone moce, które nabył, będą działać przez jego umiłowanego ucznia.
Na krótko przed opadnięciem kurtyny na ziemskie życie Śri Ramakryszny, pewnego dnia Mistrz wezwał Narena do swojego łóżka. Wpatrując się w niego uważnie, pogrążył się w głębokiej medytacji. Naren poczuł, że w jego ciało wchodzi subtelna siła, przypominająca prąd elektryczny. Stopniowo tracił zewnętrzną świadomość. Po pewnym czasie odzyskał wiedzę o świecie fizycznym i zastał Mistrza płaczącego. Śri Ramakryszna powiedział do niego: „O Narenie, dzisiaj dałem ci wszystko, co posiadam – teraz jestem tylko fakirem, żebrakiem bez grosza przy duszy. Dzięki mocy, którą ci przekazałem, dokonasz wielkich rzeczy na świecie i dopiero wtedy powrócisz do źródła, z którego przyszedłeś.”
Narendra od tego dnia został kanałem mocy Śri Ramakryszny i rzecznikiem jego przesłania.
Dwa dni przed odejściem Mistrza Narendra stał przy jego łóżku, kiedy dziwna myśl pojawiła się w jego umyśle: Czy Mistrz naprawdę był inkarnacją Boga? Powiedział sobie, że zaakceptuje boskość Śri Ramakryszny, jeśli Mistrz na progu śmierci ogłosi się inkarnacją. Ale to była tylko przelotna myśl. Stał, wpatrując się uważnie w twarz Mistrza. Powoli usta Śri Ramakryszny rozchyliły się i powiedział czystym głosem: „O mój Narenie, czy nadal nie jesteś przekonany? Ten, który w przeszłości narodził się jako Rama i Kryszna, teraz żyje w tym ciele jako Ramakryszna – ale nie perspektywy twojej Wedanty”. Tak więc Śri Ramakryszna, w odpowiedzi na mentalne zapytanie Narendry, umieścił się w kategorii Ramy i Kryszny, którzy są uznawani przez ortodoksyjnych Hindusów za dwóch Awatarów, czyli Inkarnacje Boga.
Można tu powiedzieć kilka słów o znaczeniu Inkarnacji w hinduskiej tradycji religijnej. Jedną z głównych doktryn Wedanty jest boskość duszy: w rzeczywistości każda dusza jest brahmanem. Można więc domniemywać, że nie ma różnicy między Inkarnacją, a zwykłym człowiekiem. Oczywiście, z punktu widzenia Absolutu, czyli Brahmana, taka różnica nie istnieje. Ale ze względnego punktu widzenia, gdzie dostrzega się wielość, trzeba przyznać, że różnica jest. Wcielone istoty ludzkie odzwierciedlają pobożność w różnym stopniu. We Wcieleniu ta pobożność objawia się w pełni. Dlatego Inkarnacja jest niepodobne do zwykłego śmiertelnika, a nawet oświeconego świętego. Aby to zilustrować: Z punktu widzenia gliny nie ma różnicy między glinianym lwem a glinianą myszą. Oba stają się tą samą substancją kiedy rozpuszczą się w glinie. Ale różnica między lwem a myszą, z punktu widzenia formy, jest wyraźnie widoczna. Podobnie, jako Brahman zwykły człowiek jest tożsamy z Inkarnacją. Oboje stają się tym samym Brahmanem gdy osiągną ostateczne oświecenie. Ale we względnym stanie imienia i formy, które dopuszcza Wedanta, akceptowana jest różnica między nimi. Według Bhagawadgity (IV. 6–8), Brahman w czasach duchowego kryzysu przybiera ludzkie ciało dzięki własnej niezbadanej mocy, zwanej mają. Choć nienarodzony, niezmienny i Pan wszystkich istot, w każdym wieku Brahman wydaje się wcielać w ludzkie ciało w celu ochrony dobrych i zniszczenia złych.
Jak wspomniano powyżej, Inkarnacja różni się znacznie od zwykłego człowieka, a nawet od świętego. Wśród wielu istotnych różnic można wymienić fakt, że narodzinami zwykłego śmiertelnika rządzi prawo karmy, natomiast narodziny Inkarnacji są aktem dobrowolnym podjętym dla duchowego odkupienia świata. Co więcej, chociaż maja jest przyczyną ucieleśnienia zarówno zwykłego śmiertelnika, jak i Inkarnacji, to jednak ten pierwszy jest w pełni kontrolowana przez maję, podczas gdy ta druga zawsze pozostaje jej panem. Człowiek, choć potencjalnie jest Brahmanem, nie jest świadomy swojej boskości; ale Inkarnacja jest w pełni świadoma prawdziwej natury swoich narodzin i misji. Duchowe dyscypliny praktykowane przez Inkarnację nie są dla Jej własnego wyzwolenia, ale dla dobra ludzkości; jeśli chodzi o Nią, takie terminy jak niewola i wyzwolenie nie mają żadnego znaczenia, ponieważ Ona jest zawsze wolna, zawsze czysta i zawsze oświecona. Wreszcie, Inkarnacja może obdarzyć innych dobrodziejstwem wyzwolenia, podczas gdy nawet oświecony święty jest pozbawiony takiej mocy.
W ten sposób Mistrz na łożu śmierci poprzez własne słowa ogłosił się Inkarnacją lub Bogiem–człowiekiem współczesnych czasów.
15 sierpnia 1886 r. cierpienie Mistrza stało się prawie nie do zniesienia. Po północy przez kilka minut czuł się lepiej. Wezwał Narena do siebie i prawie szeptem przekazał mu ostatnie instrukcje. Uczniowie stali wokół niego. Dwie minuty po pierwszej, wczesnym rankiem 16 sierpnia Śri Ramakryszna trzykrotnie wypowiedział dźwięcznym głosem imię swojej ukochanej Kali i wszedł w ostatnie samadhi, z którego jego umysł już nigdy nie powrócił do świata fizycznego.
Ciało zostało spalone na pobliskim polu kremacyjnym nad brzegiem Gangesu. Ale do Świętej Matki, gdy zakładała znaki hinduskiej wdowy, przyszły te słowa wiary i otuchy: „Nie umarłem. Właśnie przeszedłem z jednego pokoju do drugiego.”
Kiedy uczniowie wracali z miejsca kremacji do domku w ogrodzie, poczuli wielkie przygnębienie. Śri Ramakryszna był kimś więcej niż ich ziemskim ojcem. Jego nauki i towarzystwo wciąż ich inspirowały. Czuli jego obecność w jego pokoju. Jego słowa dzwoniły im w uszach. Ale nie mogli już widzieć jego fizycznego ciała ani cieszyć się jego seraficznym uśmiechem. Wszyscy tęsknili za obcowaniem z nim. W tydzień po odejściu Mistrza, pewnej nocy Narendra przechadzał się po ogrodzie z bratem uczniem, kiedy ujrzał przed sobą świetlistą postać. Nie było wątpliwości: był to sam Śri Ramakryszna. Narendra milczał, uznając to zjawisko za iluzję. Ale jego brat uczeń zawołał zdumiony: „Patrz, Naren! Patrz!” Nie było miejsca na dalsze wątpliwości. Narendra był przekonany, że to Śri Ramakryszna pojawił się w świetlistym ciele. Gdy zawołał innych braci uczniów, aby zobaczyli Mistrza, postać zniknęła.