Przez perspektywy przeszłości dochodzi do nas głos stuleci; głos mędrców Himalajów i pustelników z lasu; głos, który doszedł do ras semickich; głos przemawiający przez Buddę i innych duchowych gigantów; głos, który pochodzi od tych, którzy żyją w świetle, które towarzyszyło człowiekowi na początku ziemi – światłu, które świeci wszędzie, dokąd człowiek idzie i żyje z nim na zawsze – dociera do nas już teraz. Ten głos jest jak małe strumyki, które pochodzą z gór. W jednej chwili znikają, a w drugiej pojawiają się ponownie silniejsze, aż w końcu łączą się w jedną potężną majestatyczną powódź. Orędzia, które schodzą do nas od proroków i świętych mężczyzn i kobiet ze wszystkich sekt i narodów, łączą swoje siły i przemawiają do nas głosem trąby z przeszłości. A pierwsze przesłanie, jakie nam przynosi, brzmi: Pokój wam i wszystkim religiom. Nie jest to przesłanie antagonizmu, ale jednej zjednoczonej religii.
Przestudiujmy najpierw to przesłanie. Na początku tego stulecia niemalże obawiano się, że religia dobiegła końca. Pod potężnymi uderzeniami badań naukowych stare przesądy rozpadały się jak bryły porcelany. Ci, dla których religia oznaczała tylko zbiór wyznań wiary i bezsensownych ceremonii, byli w rozpaczy; byli u kresu sił. Wszystko wymykało się im między palcami. Przez pewien czas wydawało się nieuniknione, że fala agnostycyzmu i materializmu zmiecie wszystko przed sobą. Byli tacy, którzy nie odważyli się wypowiedzieć tego, co myśleli. Wielu uważało, że sprawa jest beznadziejna, a sprawa religii przegrana raz na zawsze. Ale fala się odwróciła i przyszedł ratunek – jaki? Studium religii porównawczych. Studiując różne religie, odkrywamy, że w istocie są one jednym. Kiedy byłem chłopcem dotarł do mnie ten sceptycyzm i przez pewien czas wydawało mi się, że muszę porzucić wszelką nadzieję religijną. Ale na szczęście dla mnie studiowałem religię chrześcijańską, mahometańską, buddyjską i inne, i co było dla mnie zaskoczeniem, to gdy odkryłem, że te same podstawowe zasady nauczane przez moją religię były również nauczane przez wszystkie religie. Przemówiło to do mnie w ten sposób. Jaka jest prawda? – zapytałam. Czy ten świat jest prawdziwy? Tak. Dlaczego? Bo ja go widzę. Czy piękne dźwięki, które właśnie usłyszeliśmy (muzyka wokalna i instrumentalna) są prawdziwe? Tak. Bo je słyszeliśmy. Wiemy, że człowiek ma ciało, oczy i uszy oraz duchową naturę, której nie możemy zobaczyć. A dzięki swoim duchowym zdolnościom może studiować te różne religie i odkrywać, że niezależnie od tego, czy religia jest nauczana w lasach i dżunglach Indii, czy w kraju chrześcijańskim, w istocie wszystkie religie są jednym. To tylko pokazuje nam, że religia jest zasadniczą koniecznością ludzkiego umysłu. Dowód jednej religii zależy od dowodu całej reszty. Na przykład, jeśli mam sześć palców, a nikt inny nie ma, możesz powiedzieć, że to nienormalne. To samo rozumowanie można zastosować do argumentu, że tylko jedna religia jest prawdziwa, a wszystkie inne fałszywe. Tylko jedna religia, jak jedna para sześciu palców na świecie, byłaby nienaturalna. Widzimy zatem, że jeśli jedna religia jest prawdziwa, wszystkie inne też muszą być prawdziwe. Istnieją różnice w sprawach nieistotnych, ale w sprawach zasadniczych wszystkie są jednością. Jeśli moje pięć palców jest prawdziwych, to dowodzi to, że twoje pięć palców też jest prawdziwych. Gdziekolwiek człowiek jest, musi rozwijać wiarę, musi rozwijać swoją religijną naturę.
Innym faktem, który stwierdzam studiując różne religie świata, jest to, że istnieją trzy różne etapy idei dotyczących duszy i Boga. Po pierwsze, wszystkie religie przyznają, że oprócz ciała, które ginie, istnieje pewna część lub coś, co nie zmienia się tak jak ciało, część niezmienna, wieczna, która nigdy nie umiera; ale niektóre późniejsze religie nauczają, że chociaż część nas nigdy nie umiera, miała ona swój początek. Jednak wszystko co ma początek, musi koniecznie mieć koniec. My – zasadnicza część nas – nigdy nie mieliśmy początku i nigdy nie będziemy mieli końca. A ponad nami wszystkimi, ponad tą wieczną naturą, jest inna wieczna Istota bez końca – Bóg. Mówi się o początku świata, początku człowieka. Słowo początek oznacza po prostu początek cyklu. Nigdzie nie oznacza to początku całego Kosmosu. Niemożliwe jest, aby stworzenie mogło mieć początek. Nikt z was nie może sobie wyobrazić czasu początku. To, co ma początek, musi mieć koniec. „Nigdy nie istniałem, ani ty, ani nikt z nas nigdy nie przestanie istnieć”, mówi Bhagawad–gita. Gdziekolwiek jest mowa o początku stworzenia, oznacza to początek cyklu. Twoje ciało spotka się ze śmiercią, ale twoja dusza nigdy.
Wraz z tą ideą duszy znajdujemy inną grupę idei dotyczących jej doskonałości. Dusza sama w sobie jest doskonała. Stary Testament Hebrajczyków uznaje człowieka za doskonałego na początku. Człowiek stał się nieczysty przez swoje własne czyny. Ale ma odzyskać swoją starą naturę, swoją czystą naturę. Niektórzy mówią o tych rzeczach w alegoriach, bajkach i symbolach. Ale kiedy zaczynamy analizować te stwierdzenia, okazuje się, że wszystkie one nauczają, że dusza ludzka jest z natury doskonała i że człowiek ma odzyskać tę pierwotną czystość. Jak? Znając Boga. Tak jak mówi Biblia: „Nikt nie może ujrzeć Boga inaczej, jak tylko przez Syna”. Co to oznacza? Że widzenie Boga jest dążeniem i celem każdego ludzkiego życia. Synostwo musi nadejść, zanim staniemy się jednym z Ojcem. Pamiętajcie, że człowiek utracił swoją czystość przez własne czyny. Kiedy cierpimy, dzieje się tak z powodu naszych własnych czynów; Boga nie należy za to winić.
Ściśle związana z tymi ideami jest doktryna – która była uniwersalna zanim Europejczycy ją okaleczyli – doktryna reinkarnacji. Niektórzy z was mogli o niej słyszeć i zignorować. Ta idea reinkarnacji przebiega równolegle z inną doktryną o wieczności duszy ludzkiej. Nic, co kończy się w jednym punkcie, nie może być bez początku i nic, co zaczyna się w jednym punkcie, nie może być bez końca. Nie możemy uwierzyć w tak potworną niemożliwość, jak początek ludzkiej duszy. Doktryna reinkarnacji zapewnia wolność duszy. Załóżmy, że istnieje absolutny początek. Wtedy cały ciężar tej nieczystości w człowieku spada na Boga. Wszechmiłosierny Ojciec odpowiedzialny za grzechy świata! Jeśli grzech przychodzi w ten sposób, dlaczego jeden miałby cierpieć bardziej niż inny? Skąd taka stronniczość, skoro pochodzi od wszechmiłosiernego Boga? Dlaczego miliony są deptane pod stopami? Dlaczego głodują ludzie, którzy nigdy nie zrobili nic, by to spowodować? Kto jest odpowiedzialny? Gdyby nie mieli w tym udziału, z pewnością Bóg byłby za to odpowiedzialny. Dlatego lepszym wyjaśnieniem jest to, że ktoś jest odpowiedzialny za nieszczęścia, które cierpi. Jeśli wprawię koło w ruch, jestem odpowiedzialny za wynik. A jeśli mogę sprowadzić nieszczęście, mogę też je powstrzymać. Z konieczności wynika, że jesteśmy wolni. Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie. Nie ma nic, co mogłoby nas zmusić. Co zrobiliśmy, możemy cofnąć.
Na jeden argument związany z tą doktryną poproszę waszą cierpliwą uwagę, ponieważ jest on trochę zawiły. Całą naszą wiedzę zdobywamy poprzez doświadczenie; to jedyny sposób. To, co nazywamy doświadczeniami, znajduje się na płaszczyźnie świadomości. Dla ilustracji: mężczyzna gra melodię na pianinie, świadomie kładzie każdy palec na każdym klawiszu. Powtarza ten proces, aż ruch palców stanie się nawykiem. Następnie gra melodię bez konieczności zwracania szczególnej uwagi na każdy konkretny klawisz. Podobnie stwierdzamy w odniesieniu do nas samych, że nasze tendencje są wynikiem przeszłych świadomych działań. Dziecko rodzi się z pewnymi tendencjami. Skąd pochodzą? Żadne dziecko nie rodzi się z tabula rasa – z czystą, pustą kartką – umysłu. Strona została wcześniej zapisana. Dawni filozofowie greccy i egipscy nauczali, że żadne dziecko nie przychodzi z pustym umysłem. Każde dziecko ma sto tendencji generowanych przez przeszłe świadome działania. Nie nabyło ich w tym życiu, a więc musimy przyznać, że musiało je mieć w poprzednich żywotach. Najwybitniejszy materialista musi przyznać, że te tendencje są skutkiem przeszłych czynów, dodaje jedynie, że te tendencje są dziedziczne. Nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie schodzą do nas dzięki temu prawu dziedziczności. Otóż, jeśli sama dziedziczność to wyjaśnia, nie ma potrzeby w ogóle wierzyć w duszę, ponieważ ciało wyjaśnia wszystko. Nie musimy wdawać się w różne argumenty i dyskusje na temat materializmu i spirytyzmu. Jak dotąd droga jest jasna dla tych, którzy wierzą w indywidualną duszę. Widzimy, że aby dojść do rozsądnego wniosku, musimy przyznać, że mieliśmy przeszłe życia. Takie jest przekonanie wielkich filozofów i mędrców z przeszłości i czasów współczesnych. Taka doktryna była wyznawana wśród Żydów. Jezus Chrystus w to wierzył. W Biblii mówi: „Zanim Abraham był, ja jestem”. A w innym miejscu jest powiedziane: „To jest Eliasz, o którym mówi się, że przyszedł”.
Wszystkie różne religie, które wyrosły wśród różnych narodów w różnych okolicznościach i warunkach, miały swój początek w Azji i Azjaci dobrze je rozumieją. Kiedy wyszły z ojczyzny, pomieszały się z błędami. Najgłębsze i najszlachetniejsze idee chrześcijaństwa nigdy nie zostały zrozumiane w Europie, ponieważ idee i obrazy używane przez pisarzy Biblii były jej obce. Weźmy dla ilustracji obrazy Madonny. Każdy artysta maluje swoją Madonnę według własnych, z góry przyjętych pomysłów. Widziałem setki zdjęć Ostatniej Wieczerzy Jezusa Chrystusa, a on jest zmuszony usiąść przy stole. Chrystus nigdy nie siedział przy stole; kucał z innymi, a oni mieli miskę, w której maczali chleb – nie taki, jaki je się dzisiaj. Każdemu narodowi trudno jest zrozumieć nieznane zwyczaje innych ludzi. O ileż trudniej było Europejczykom zrozumieć zwyczaje żydowskie po stuleciach zmian i naleciałości z greckich, rzymskich i innych źródeł! Nic dziwnego, że wśród wszystkich mitów i mitologii, którymi jest otoczona, ludzie otrzymują bardzo mało pięknej religii Jezusa i nic dziwnego, że uczynili z niej nowoczesną religię sklepikarzy.
Kontynuując nasze rozważania. Stwierdzamy, że wszystkie religie nauczają o wieczności duszy, jak również o tym, że jej blask został przyćmiony, a jej pierwotna czystość ma zostać odzyskana przez poznanie Boga. Jaka jest idea Boga w tych różnych religiach? Pierwotna idea Boga była bardzo niejasna. Najstarsze narody miały różne Bóstwa – słońce, ziemię, ogień, wodę. Wśród starożytnych Żydów znajdujemy kilku tych bogów zaciekle walczących ze sobą. Następnie znajdujemy Elohim, którego czcili Żydzi i Babilończycy. Następnie znajdujemy jednego, najwyższego Boga. Ale pomysł różnił się w zależności od różnych plemion. Każde z nich twierdziło, że ich Bóg jest największy. I próbowali to udowodnić walcząc. Ten, który potrafił walczyć najlepiej, udowodnił tym samym, że jego Bóg jest największy. Te rasy były mniej lub bardziej dzikie. Ale stopniowo coraz lepsze idee zastępowały stare. Wszystkie te stare pomysły odeszły lub odchodzą do szopy. Wszystkie te religie były następstwem stuleci; ani jedna nie spadła z nieba. Każdą trzeba było dopracować kawałek po kawałku. Następnie przychodzą idee monoteistyczne: wiara w jednego Boga, który jest wszechmocny i wszechwiedzący, jedynego Boga wszechświata. Ten jeden Bóg jest pozakosmiczny; znajduje się w niebiosach. Obdarzony jest zgrubnymi koncepcjami Swoich twórców. Ma On prawą i lewą stronę, i ptaka w Swojej dłoni, i tak dalej, i tak dalej. Ale odkrywamy jedną rzecz, że bogowie plemienni zniknęli na zawsze, a jeden Bóg wszechświata zajął ich miejsce: Bóg bogów. Nadal jest On tylko pozakosmicznym Bogiem. Jest On niedostępny; nic nie może się do Niego zbliżyć. Ale powoli i ta idea uległa zmianie i w następnym etapie znajdujemy Boga immanentnego w naturze.
W Nowym Testamencie jest nauczane: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie” – Bóg żyjący w niebiosach oddzielony od ludzi. My żyjemy na ziemi, a On żyje w niebie. Dalej znajdujemy nauczanie, że jest Bogiem immanentnym w naturze; Jest Bogiem nie tylko w niebie, ale także na ziemi. On jest Bogiem w nas. W filozofii hinduskiej znajdujemy etap tej samej bliskości Boga do nas. Ale nie poprzestajemy na tym. Istnieje etap niedualistyczny, w którym człowiek zdaje sobie sprawę, że Bóg, którego czci, jest nie tylko Ojcem w niebie i na ziemi, ale że „ja i mój Ojciec jesteśmy jednym”. Uświadamia sobie w duszy, że jest samym Bogiem, tylko Jego niższym wyrazem. Wszystko, co jest we mnie prawdziwe, to On; wszystko, co jest w Nim rzeczywiste, to ja. Przepaść między Bogiem a człowiekiem zostaje w ten sposób wypełniona. W ten sposób dowiadujemy się w jaki sposób, znając Boga, znajdujemy w sobie królestwo niebieskie.
Na pierwszym lub dualistycznym etapie człowiek wie, że jest małą osobową duszą, Janem, Jakubem lub Tomkiem; i mówi: „Będę Janem, Jakubem lub Tomkiem przez całą wieczność i nigdy niczym innym”. Równie dobrze mógłby przyjść morderca i powiedzieć: „Pozostanę mordercą na zawsze”. Ale w miarę upływu czasu Tom znika i wraca do pierwotnego czystego Adama.
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. Czy możemy zobaczyć Boga? Oczywiście nie. Czy możemy poznać Boga? Oczywiście nie. Jeśli Bóg może być poznany, nie będzie już Bogiem. Wiedza to ograniczenie. Ale ja i mój Ojciec jesteśmy jedno: rzeczywistość odnajduję w mojej duszy. Idee te są wyrażane w niektórych religiach, a w innych tylko sugerowane. W niektórych zostały przyjęte. Nauki Chrystusa są obecnie bardzo słabo rozumiane w tym kraju. Jeśli mi wybaczycie, powiem, że nigdy nie były one dobrze rozumiane.
Różne etapy wzrostu są absolutnie konieczne do osiągnięcia czystości i doskonałości. Różne systemy religijne opierają się w gruncie rzeczy na tych samych ideach. Jezus mówi, że królestwo niebieskie jest w was. Ponownie mówi: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Jak pogodzić te dwa powiedzenia? W ten sposób: Mówiąc to drugie, przemawiał do niewykształconych mas, do mas niewykształconych w religii. Trzeba było mówić do nich w ich własnym języku. Masy chcą konkretnych idei, czegoś, co mogą uchwycić zmysły. Człowiek może być największym filozofem na świecie, ale dzieckiem w religii. Kiedy człowiek rozwinął wysoki stan duchowości, może zrozumieć, że królestwo niebieskie jest w nim. To jest prawdziwe królestwo umysłu. Widzimy więc, że pozorne sprzeczności i zawiłości w każdej religii oznaczają tylko różne etapy rozwoju. I jako tacy nie mamy prawa obwiniać nikogo za jego religię. Istnieją etapy rozwoju, w których formy i symbole są niezbędne; są językiem, który dusze na tym etapie mogą zrozumieć.
Następną ideą, którą chcę wam przedstawić, jest to, że religia nie składa się z doktryn ani dogmatów. Ważne jest nie to, co czytasz, ani w jakie dogmaty wierzysz ale to, co sobie uświadamiasz. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”, tak, w tym życiu. I to jest zbawienie. Są tacy, którzy nauczają, że można to osiągnąć przez bełkotanie słów. Ale żaden wielki Mistrz nigdy nie nauczał, że zewnętrzne formy są konieczne do zbawienia. Siła jego osiągnięcia jest w nas samych. Żyjemy i poruszamy się w Bogu. Wyznania wiary i sekty mają swoje role do odegrania, ale są dla dzieci, trwają tylko tymczasowo. Księgi nigdy nie tworzą religii, ale religie tworzą księgi. Nie wolno nam o tym zapominać. Żadna książka nigdy nie stworzyła Boga, ale Bóg zainspirował wszystkie wielkie księgi. I żadna książka nigdy nie stworzyła duszy. Nigdy nie wolno nam o tym zapomnieć. Celem wszystkich religii jest urzeczywistnienie Boga w duszy. To jest jedyna uniwersalna religia. Jeśli we wszystkich religiach istnieje jedna uniwersalna prawda, umieszczam ją tutaj – w urzeczywistnieniu Boga. Ideały i metody mogą się różnić, ale to jest główny punkt. Mogą istnieć tysiące różnych promieni, ale wszystkie zbiegają się w jednym centrum, którym jest urzeczywistnienie Boga: coś poza tym światem zmysłów, tym światem wiecznego jedzenia, picia i gadania nonsensów, tym światem fałszywych cieni i egoizmu. Jest to poza wszystkimi książkami, poza wszystkimi wyznaniami, poza marnościami tego świata i jest to urzeczywistnienie Boga w sobie. Człowiek może wierzyć we wszystkie kościoły na świecie, może nosić w głowie wszystkie święte księgi, jakie kiedykolwiek napisano, może chrzcić się we wszystkich rzekach ziemi, ale jeśli nie ma percepcji Boga, zaliczyłbym go do jeden kategorii z największym ateistą. A człowiek, który może nigdy nie wszedł do kościoła lub meczetu, ani nie odprawił żadnej ceremonii, ale jeśli czuje w sobie Boga i przez to wznosi się ponad marności świata, to taki człowiek jest świętym człowiekiem, świętym, nazwijcie go jak chcecie. Gdy tylko człowiek wstanie i powie, że ma rację lub jego kościół ma rację, a wszyscy inni się mylą, on sam jest w błędzie. Nie wie, że od dowodu wszystkich innych zależy jego własny dowód. Miłość i miłosierdzie dla całego rodzaju ludzkiego, oto sprawdzian prawdziwej religijności. Nie mam na myśli sentymentalnego stwierdzenia, że wszyscy ludzie są braćmi, ale że trzeba odczuwać jedność ludzkiego życia. O ile nie są one ekskluzywne, widzę, że wszystkie sekty i wyznania są moje; wszystkie są wielkie. Wszystkie one pomagają ludziom w drodze do prawdziwej religii. Dodam, że dobrze jest urodzić się w kościele, ale źle tam umrzeć. Dobrze jest urodzić się dzieckiem, ale źle pozostać dzieckiem. Kościoły, ceremonie i symbole są dobre dla dzieci, ale kiedy dziecko dorośnie, musi rozwalić kościół lub siebie. Nie wolno nam pozostać dziećmi na zawsze. To tak, jakby próbować dopasować jeden płaszcz do wszystkich rozmiarów i wzrostu. Nie potępiam istnienia sekt na świecie. Gdyby dzięki Bogu było ich jeszcze dwadzieścia milionów ponad te, które istnieją, bo im więcej, tym większe pole wyboru. To, czemu sprzeciwiam się, to próba dopasowania jednej religii do każdego przypadku. Chociaż wszystkie religie są zasadniczo takie same, muszą mieć różne formy, powstałe w wyniku odmiennych okoliczności u różnych narodów. Każdy z nas musi mieć własną, indywidualną religię, indywidualną, jeśli chodzi o jej zewnętrzne elementy.
Wiele lat temu odwiedziłem wielkiego mędrca z naszego kraju, bardzo świętego człowieka. Rozmawialiśmy o naszej objawionej księdze, Wedach, o waszej Biblii, o Koranie i ogólnie o księgach objawionych. Pod koniec naszej rozmowy ten dobry człowiek poprosił mnie, abym podszedł do stołu i wziął książkę; była to księga, która zawierała między innymi prognozę opadów w ciągu roku. Mędrzec powiedział: „Przeczytaj to”. I odczytałam ilość deszczu, który miał spaść. Powiedział: „Teraz weź tę książkę i ściśnij ją”. Zrobiłem tak, a on powiedział: „Cóż, mój chłopcze, nie wypłynęła ani kropla wody. Dopóki woda nie wypłynie, wszystko jest książką, książką. Więc dopóki twoja religia nie sprawi, że urzeczywistnisz Boga, jest bezużyteczna. Ten, kto studiuje księgi tylko dla religii, przypomina bajkę o ośle, który dźwigał na grzbiecie ciężki ładunek cukru, ale nie znał jego słodyczy”.
Czy mamy doradzać ludziom, aby uklękli i zawołali: „Och jakimi jesteśmy nędznymi grzesznikami!” Nie, raczej przypomnijmy im o ich boskiej naturze. Opowiem wam historię. Lwica w poszukiwaniu zdobyczy natknęła się na stado owiec, a gdy skoczyła na jedną z nich, urodziła młode i zdechła na miejscu. Młody lew był wychowywany w stadzie, jadł trawę i beczał jak owca, i nigdy nie wiedział, że był lwem. Pewnego dnia inny lew natknął się na stado i był zdumiony, widząc w nim ogromnego lwa jedzącego trawę i beczącego jak owca. Na jego widok stado uciekło, a wraz z nim lew-owca. Ale lew czekał na swoją okazję i pewnego dnia znalazł śpiącego lwa–owcę. Obudził go i powiedział: „Jesteś lwem”. Drugi powiedział: „Nie” i zaczął beczeć jak owca. Ale obcy lew zabrał go nad jezioro i poprosił, aby spojrzał w wodzie na swój własny wizerunek i zobaczył, czy nie jest on podobny do niego, obcego lwa. Spojrzał on i przyznał, że tak jest. Wtedy obcy lew zaczął ryczeć i poprosił go, aby zrobił to samo. Lew–owca wypróbował swój głos i wkrótce zaczął ryczeć równie dostojnie jak tamten. I nie był więcej owcą.
Moi przyjaciele, chciałbym wam wszystkim powiedzieć, że jesteście potężni jak lwy.
Jeśli w pokoju jest ciemno, czy bijesz się w pierś i krzyczysz: „Jest ciemno, ciemno, ciemno!” Nie, jedynym sposobem na uzyskanie światła jest zapalenie światła, a wtedy ciemność znika. Jedynym sposobem na urzeczywistnienie światła nad tobą jest rozpalenie w tobie duchowego światła, a ciemność grzechu i nieczystości ucieknie. Myśl o swoim wyższym ja, a nie o niższym.
* * *
Pojawiło się kilka pytań i odpowiedzi.
Pytanie: Mężczyzna na widowni powiedział: „Jeśli kaznodzieje przestaną nauczać o ogniu piekielnym, nie będą mieli kontroli nad swoim ludem”.
Odpowiedź: W takim razie lepiej, żeby to stracili. Człowiek, który boi się religii, w ogóle nie wyznaje żadnej religii. Lepiej poucz go o jego boskiej naturze niż o jego zwierzęcej naturze.
P. Co Pan miał na myśli, kiedy powiedział: „Królestwo niebieskie nie jest z tego świata?”
O. Że królestwo niebieskie jest w nas. Żydowska idea była królestwem nieba na tej ziemi. To nie był pomysł Jezusa.
P. Czy wierzysz, że pochodzimy od zwierząt?
O. Wierzę, że zgodnie z prawem ewolucji wyższe istoty wyłoniły się z niższych królestw.
P. Czy znasz kogoś, kto pamięta swoje poprzednie życie?
O. Spotkałem kilku, którzy powiedzieli mi, że pamiętają swoje poprzednie życie. Dotarli do punktu, w którym mogli sobie przypomnieć swoje poprzednie wcielenia.
P. Czy wierzysz w ukrzyżowanie Chrystusa?
O. Chrystus był Bogiem wcielonym; nie mogli go zabić. To, co zostało ukrzyżowane, było tylko pozorem, mirażem.
P. Gdyby mógł stworzyć taki pozór, czy nie byłby to największy cud ze wszystkich?
O. Postrzegam cuda jako największe przeszkody na drodze do prawdy. Kiedy uczniowie Buddy opowiedzieli mu o człowieku, który dokonał tak zwanego cudu – podniósł miskę z dużej wysokości, nie dotykając jej – i pokazali mu miskę, wziął ją i zmiażdżył stopami, mówiąc im, żeby nigdy nie budowali swojej wiary na cudach, ale szukali prawdy w wiecznych zasadach. Nauczył ich prawdziwego wewnętrznego światła – światła ducha, które jest jedynym bezpiecznym światłem, przy którym można przejść. Cuda są tylko przeszkodami. Odsuńmy je na bok.
P. Czy wierzysz, że Jezus wygłosił Kazanie na Górze?
O. Wierzę, że tak. Ale w tej sprawie muszę kierować się księgami, tak jak inni i jestem świadomy, że zwykłe świadectwo książkowe to dość grząski grunt. Ale wszyscy jesteśmy bezpieczni biorąc za przewodnika nauki z Kazania na Górze. Musimy wziąć to, co przemawia do naszego wewnętrznego ducha. Budda nauczał pięćset lat przed Chrystusem, a jego słowa były pełne błogosławieństw: nigdy nie padło przekleństwo z jego ust ani z jego życia; ani żadne od Zoroastra, ani od Konfucjusza.