(Wykład wygłoszony podczas warsztatów w Ameryce)
Pierwszą spośród kwalifikacji wymaganych od aspiranta do Dźnāna, czyli mądrości, są Śama i Dama, które mogą być brane razem. Oznaczają one trzymanie narządów w ich własnych ośrodkach bez pozwalania im na błądzenie. Najpierw wyjaśnię wam, co oznacza słowo „narząd”. Oto oczy; oczy nie są narządami wzroku ale tylko instrumentami. Dopóki nie ma również narządów nie widzę, nawet jeśli mam oczy. Ale mając zarówno narządy jak i instrumenty, dopóki umysł nie przywiąże się do tych dwóch, żadna wizja nie ma miejsca. Tak więc w każdym akcie percepcji potrzebne są trzy rzeczy – najpierw zewnętrzne instrumenty, potem narządy wewnętrzne, a na końcu umysł. Jeśli któryś z nich będzie nieobecny, nie będzie żadnej percepcji. W ten sposób umysł działa poprzez dwa czynniki – jeden zewnętrzny, a drugi wewnętrzny. Kiedy widzę rzeczy, mój umysł wychodzi, staje się uzewnętrzniony; ale załóżmy, że zamykam oczy i zaczynam myśleć, umysł nie gaśnie, jest wewnętrznie aktywny. Ale w obu przypadkach występuje aktywność narządów. Kiedy patrzę na was i mówię do was, zarówno narządy, jak i instrumenty są aktywne. Kiedy zamykam oczy i zaczynam myśleć, organy są aktywne, ale nie instrumenty. Bez aktywności tych organów nie będzie myśli. Przekonacie się, że nikt z was nie potrafi myśleć bez jakiegoś symbolu. W przypadku niewidomego musi on również przemyśleć jakąś figurę. Organy wzroku i słuchu są na ogół bardzo aktywne. Musicie pamiętać, że słowo „narząd” oznacza ośrodek nerwowy w mózgu. Oczy i uszy są tylko instrumentami widzenia i słyszenia, a narządy są w środku. Jeśli narządy zostaną zniszczone w jakikolwiek sposób, nawet jeśli są tam oczy lub uszy, nie zobaczymy ani nie usłyszymy. Tak więc, aby kontrolować umysł, musimy najpierw być w stanie kontrolować te narządy. Powstrzymywanie umysłu od błądzenia na zewnątrz lub do wewnątrz i utrzymywanie organów w odpowiednich ośrodkach, oto co oznaczają słowa Śama i Dama. Śama polega na niedopuszczaniu do uzewnętrzniania się umysłu, a Dama na kontrolowaniu zewnętrznych instrumentów.
Teraz przychodzi Uparati, które polega na niemyśleniu o rzeczach zmysłowych. Większość czasu spędzamy na myśleniu o przedmiotach zmysłowych, rzeczach, które widzieliśmy lub słyszeliśmy, które zobaczymy lub usłyszymy, rzeczach, które jedliśmy, jemy lub będziemy jeść, miejscach, w których się żyje i tak dalej. Myślimy o nich lub rozmawiamy o nich przez większość czasu. Ten, kto chce być Wedantystą, musi porzucić ten nawyk.
Potem przychodzi następne przygotowanie (być filozofem to trudne zadanie!), Titikszā, najtrudniejsze ze wszystkich. To nic innego jak idealna wyrozumiałość – „Nie opierajcie się złu”. To wymaga małego wyjaśnienia. Możemy nie opierać się złu, ale jednocześnie możemy czuć się bardzo nieszczęśliwi. Mężczyzna może powiedzieć mi bardzo ostre rzeczy i mogę go za to nie nienawidzić na zewnątrz, mogę mu nie odpowiedzieć i mogę powstrzymać się od pozornego gniewu, ale gniew i nienawiść mogą być w moim umyśle i mogę czuć się bardzo źle w stosunku do tego człowieka. To nie jest brak oporu; powinienem być bez uczucia nienawiści lub gniewu, bez myśli o oporze; mój umysł musi być wtedy tak spokojny, jakby nic się nie stało. I tylko wtedy, gdy osiągnę ten stan, osiągnąłem brak oporu, a nie wcześniej. Znoszenie wszelkiego nieszczęścia, nawet bez myśli o sprzeciwianiu się lub wypędzaniu go, bez jakiegokolwiek bolesnego uczucia w umyśle, bez wyrzutów sumienia – to jest Titiksza. Przypuśćmy, że nie będę się opierał, a przez to przyjdzie jakieś wielkie zło; jeśli mam Titikszę, nie powinienem odczuwać wyrzutów sumienia, że nie stawiałem oporu. Kiedy umysł osiągnął ten stan, ugruntował się w Titikszy. Ludzie w Indiach robią niezwykłe rzeczy, aby praktykować tę Titikszę. Beztrosko znoszą ogromne upały i zimno, nie dbają nawet o śnieg, ponieważ nie troszczą się o ciało; jest pozostawione samo sobie, jak gdyby było czymś obcym.
Następną wymaganą kwalifikacją jest Śraddhā, wiara. Trzeba mieć ogromną wiarę w religię i Boga. Dopóki tego nie ma, nie można aspirować do bycia Dźńānim. Pewien wielki mędrzec powiedział mi kiedyś, że ani jeden człowiek na dwadzieścia milionów na tym świecie nie wierzy w Boga. Zapytałem go dlaczego, a on odpowiedział: „Załóżmy, że w tym pokoju jest złodziej i dowiaduje się, że w sąsiednim pokoju jest masa złota, a między dwoma pokojami jest tylko bardzo cienka przegroda; jaki będzie stan tego złodzieja?” Odpowiedziałem: „On w ogóle nie będzie mógł spać; jego mózg będzie intensywnie myślał o sposobie jak zdobyć złoto i nie będzie myślał o niczym innym. Wtedy on odpowiedział: „Czy wierzysz, że człowiek może wierzyć w Boga i nie oszaleć, żeby go zdobyć? Jeśli człowiek szczerze wierzy, że istnieje ta niezmierna, nieskończona kopalnia Błogości i że można ją osiągnąć, czyż nie oszalałby w walce o jej osiągnięcie? Silna wiara w Boga i wynikająca z niej chęć dotarcia do Niego stanowią Śraddhę.
Potem przychodzi Samādhāna, czyli ciągła praktyka, aby utrzymać umysł w Bogu. Nic nie jest zrobione w jeden dzień. Religii nie da się przełknąć w postaci pigułki. Wymaga ciężkiej i nieustannej praktyki. Umysł można pokonać jedynie poprzez powolną i stałą praktykę.
Następna jest Mumukszutwa, intensywne pragnienie bycia wolnym. Ci z was, którzy czytali Światło Azji Edwina Arnolda, pamiętają jego tłumaczenie pierwszego kazania Buddy, w którym Budda mówi:
Wy cierpicie z powodu siebie.
Nikt inny nie zniewala. Nikt inny nie trzyma was, abyście żyli i umierali,
I kręcili się w kole, i przytulali i całowali
Jego szprychy agonii,
Jego oponę łez, jego nawę nicości.
Całe nieszczęście, jakie mamy, jest naszym własnym wyborem; taka jest nasza natura. Stary Chińczyk, przetrzymywany w więzieniu od sześćdziesięciu lat, został uwolniony z powodu koronacji nowego cesarza, kiedy wyszedł, wykrzyknął, że nie może żyć; musi wrócić do swojego okropnego lochu wśród szczurów i myszy; nie mógł znieść światła. Poprosił więc, aby go zabili lub odesłali z powrotem do więzienia, i został odesłany. Dokładnie podobny jest stan wszystkich ludzi. Gonimy za wszelkiego rodzaju nieszczęściami i nie chcemy się od nich uwolnić. Codziennie gonimy za przyjemnością i zanim ją osiągniemy, okazuje się, że zniknęła, przeleciała nam przez palce. Wciąż nie ustajemy w naszej szalonej pogoni, ale idziemy dalej i dalej, zaślepieni głupcy, którymi jesteśmy.
W niektórych olejarniach w Indiach używa się byków, które kręcą się w kółko by mielić nasiona roślin oleistych. Na szyi wołu znajduje się jarzmo. Mają kawałek drewna wystający z jarzma, do którego przymocowany jest kosmyk słomy. Byk ma zawiązane oczy w taki sposób, że może patrzeć tylko do przodu, więc wyciąga szyję, aby dostać się do słomy; czyniąc to, wypycha kawałek drewna nieco dalej; i podejmuje kolejną próbę z tym samym rezultatem, i jeszcze jedną, i tak dalej. Nigdy nie łapie słomy, ale krąży w kółko w nadziei, że ją zdobędzie, i robiąc to, mieli rośliny olej. W ten sam sposób ty i ja, urodzeni niewolnicy natury, pieniędzy i bogactwa, żony i dzieci, zawsze gonimy za źdźbłem słomy, zwykłą chimerą i przechodzimy przez niezliczone kręgi życia, nie osiągając tego, czego szukamy. Wielkim snem jest miłość; wszyscy będziemy kochać i być kochani, wszyscy będziemy szczęśliwi i nigdy nie spotka nas nieszczęście, ale im bardziej dążymy do szczęścia, tym bardziej ono od nas odchodzi. Tak toczy się świat, trwa społeczeństwo, a my, zaślepieni niewolnicy, musimy za to płacić nieświadomie. Studiujcie własne życie i przekonajcie się, jak mało jest w nim szczęścia i jak niewiele tak naprawdę zyskaliście w trakcie tej szaleńczej pogoni za światem.
Pamiętasz historię Solona i Krezusa? Król powiedział wielkiemu mędrcowi, że Azja Mniejsza jest bardzo szczęśliwym miejscem. A mędrzec zapytał go: „Kto jest najszczęśliwszym człowiekiem? Nie widziałem nikogo bardzo szczęśliwego”. „Bzdura”, powiedział Krezus, „jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie”. „Poczekaj, panie, do końca życia; nie spiesz się – odpowiedział mędrzec i odszedł. Z biegiem czasu króla tego podbili Persowie i kazali go spalić żywcem. Stos pogrzebowy był już przygotowany, a kiedy biedny Krezus go zobaczył, zawołał głośno: „Solon! Solona! Zapytany, do kogo się odnosi, opowiedział swoją historię, a cesarz perski był wzruszony i uratował mu życie.
Taka jest historia życia każdego z nas; taka jest ogromna władza natury nad nami. Wielokrotnie wyrzuca nas z siebie, ale wciąż gonimy za nią z gorączkowym podnieceniem. Zawsze mamy nadzieję wbrew nadziei; ta nadzieja, ta chimera doprowadza nas do szału; zawsze mamy nadzieję na szczęście.
Pewnego razu w starożytnych Indiach żył wielki król, któremu zadano cztery pytania, z których jedno brzmiało: „Co jest najwspanialszą rzeczą na świecie?” „Nadzieja” – brzmiała odpowiedź. To jest najwspanialsza rzecz. Dniami i nocami widzimy, jak wokół nas umierają ludzie, a jednak myślimy, że nie umrzemy; nigdy nie myślimy, że umrzemy lub że będziemy cierpieć. Każdy człowiek myśli, że sukces będzie jego, mając nadzieję wbrew nadziei, wbrew wszelkim przeciwnościom, wbrew wszelkim matematycznym rozumowaniom. Tu nikt nigdy nie jest naprawdę szczęśliwy. Jeśli człowiek jest bogaty i ma dużo jedzenia, jego trawienie jest zepsute i nie może jeść. Jeśli człowiek ma dobre trawienie i ma moc trawienia kormorana, nie ma co włożyć do ust. Jeśli jest bogaty, nie ma dzieci. Jeśli jest głodny i biedny, ma cały pułk dzieci i nie wie, co z nimi zrobić. Dlaczego tak jest? Ponieważ szczęście i nieszczęście są awersem i rewersem tej samej monety; kto bierze szczęście, musi też brać nieszczęście. Wszyscy mamy ten głupi pomysł, że możemy mieć szczęście bez nieszczęścia, i zawładnął on nami tak bardzo, że nie mamy kontroli nad zmysłami.
Kiedy byłem w Bostonie, podszedł do mnie młody człowiek i wręczył mi skrawek papieru, na którym napisał nazwisko i adres, a następnie następujące słowa: „Całe bogactwo i całe szczęście świata są twoje, jeśli tylko wiesz, jak je zdobyć. Jeśli przyjdziesz do mnie, nauczę cię, jak je zdobyć. Opłata 5 USD. Dał mi to i powiedział: „Co o tym myślisz?” Powiedziałem: „Młody człowieku, dlaczego nie zdobędziesz pieniędzy na wydrukowanie tego? Nie masz nawet dość pieniędzy, żeby to wydrukować! Nie rozumiał tego. Był zauroczony ideą, że może osiągnąć ogromne bogactwo i szczęście bez żadnych problemów. Istnieją dwie skrajności, w które ludzie wpadają; jedna to skrajny optymizm, kiedy wszystko jest różowe, ładne i dobre; druga, skrajny pesymizm, kiedy wszystko wydaje się być przeciwko nim. Większość ludzi ma mniej lub bardziej niedorozwinięty mózg. Jednego na milion widzimy z dobrze rozwiniętym mózgiem; reszta albo ma osobliwe dziwactwa, albo jest monomaniakami.
Naturalnie popadamy w skrajności. Kiedy jesteśmy zdrowi i młodzi, myślimy, że całe bogactwo świata będzie nasze, a kiedy później społeczeństwo będzie nas kopać jak piłką nożną i zestarzejemy się, siedzimy w kącie i rechoczemy i oblewamy zimną wodą entuzjazm innych. Niewielu ludzi wie, że z przyjemnością jest ból, a z bólem przyjemność; a kiedy ból jest obrzydliwy, taka jest przyjemność, ponieważ jest bratem bliźniakiem bólu. Gonienie za bólem jest uwłaczające dla chwały człowieka i równie uwłaczające jest dążenie do przyjemności. Oboje powinny zostać odrzucone przez ludzi, których rozum jest zrównoważony. Dlaczego ludzie nie szukają wolności od bycia rozgrywanymi? W tej chwili jesteśmy biczowani, a kiedy zaczynamy płakać, natura daje nam dolara; znowu nas biczuje, a kiedy płaczemy, natura daje nam kawałek piernika i znowu zaczynamy się śmiać.
Mędrzec chce wolności; odkrywa, że wszystkie przedmioty zmysłowe są próżne i że nie ma końca przyjemnościom i bólom. Ilu bogatych ludzi na świecie chce znaleźć świeże przyjemności! Wszystkie przyjemności są stare, a oni chcą nowych. Czy nie widzicie, ile głupstw wymyślają oni każdego dnia, żeby tylko na chwilę podniecić nerwy i jaka po tym następuje reakcja? Większość ludzi jest jak stado owiec. Jeśli prowadząca owca wpadnie do rowu, cała reszta pójdzie za nią i skręci sobie kark. W ten sam sposób to, co robi jeden czołowy członek społeczeństwa, robią wszyscy inni, nie zastanawiając się co robią. Kiedy człowiek zacznie dostrzegać marność ziemskich rzeczy, poczuje, że natura nie powinna go w ten sposób bawić ani unosić. To jest niewolnictwo. Jeśli człowiekowi powiedziano kilka miłych słów, zaczyna się uśmiechać, a kiedy słyszy kilka ostrych słów, zaczyna płakać. Jest niewolnikiem kawałka chleba, powiewu powietrza; niewolnikiem ubioru, niewolnikiem patriotyzmu, kraju, imienia i sławy. Jest więc w środku niewoli, a prawdziwy człowiek został w nim pogrzebany przez swoją niewolę. To, co nazywasz człowiekiem, jest niewolnikiem. Kiedy człowiek uświadamia sobie całe to niewolnictwo, przychodzi pragnienie bycia wolnym; przychodzi intensywne pragnienie. Jeśli kawałek płonącego węgla zostanie położony na głowie człowieka, zobacz, jak walczy, aby go zrzucić. Podobne będą zmagania o wolność człowieka, który naprawdę rozumie, że jest niewolnikiem natury.
Zobaczyliśmy teraz czym jest Mumukszutwa, czyli pragnienie bycia wolnymi. Kolejny trening też jest bardzo trudny. Nitjānitja-Wiweka – rozróżnianie między tym, co prawdziwe, a tym, co nieprawdziwe, między tym, co wieczne, a tym, co przemijające. Tylko Bóg jest wieczny, wszystko inne jest przemijające. Wszystko umiera; umierają aniołowie, umierają ludzie, umierają zwierzęta, umierają ziemie, słońce, księżyc i gwiazdy, wszyscy umierają; wszystko podlega ciągłym zmianom. Dzisiejsze góry były oceanami wczoraj i jutro będą oceanami. Wszystko jest w ciągłym ruchu. Cały wszechświat jest masą zmian. Ale jest Ktoś, kto nigdy się nie zmienia, a jest nim Bóg; a im bardziej zbliżymy się do Niego, tym mniejsza będzie dla nas zmiana, tym mniej natura będzie mogła na nas oddziaływać; a kiedy do Niego dotrzemy i staniemy z Nim, pokonamy naturę, będziemy panami zjawisk natury i nie będą one miały na nas wpływu.
Widzicie, jeśli naprawdę przeszliśmy powyższą dyscyplinę, naprawdę nie potrzebujemy niczego innego na tym świecie. Cała wiedza jest w nas. Wszelka doskonałość jest już w duszy. Ale ta doskonałość została zakryta przez naturę; warstwa po warstwie natury pokrywa tę czystość duszy. Co mamy do zrobienia? Naprawdę w ogóle nie rozwijamy naszych dusz. Co może rozwinąć ideał? Po prostu usuwamy zło; a dusza objawia się w swojej nieskazitelnej czystości, w swojej naturalnej, wrodzonej wolności.
Teraz zaczyna się pytanie: Dlaczego ta dyscyplina jest tak konieczna? Ponieważ religii nie osiąga się przez uszy, ani przez oczy, ani jeszcze przez mózg. Żadne Pismo Święte nie może uczynić nas religijnymi. Możemy studiować wszystkie księgi świata, ale możemy nie rozumieć ani jednego słowa religii lub Boga. Możemy mówić przez całe życie, a mimo to może nam się nie udać; możemy być najbardziej intelektualnymi ludźmi, jakich kiedykolwiek widział świat, a jednak w ogóle nie przychodzimy do Boga. Z drugiej strony, czy nie widzieliście ilu niereligijnych ludzi powstało z najbardziej intelektualnego treningu? Jednym ze złych aspektów waszej zachodniej cywilizacji jest to, że zależy wam wyłącznie na edukacji intelektualnej i nie dbacie o serce. To tylko czyni ludzi dziesięć razy bardziej samolubnymi, a to będzie waszą zagładą. Kiedy jest konflikt między sercem a mózgiem, niech idzie za sercem, bo intelekt ma tylko jeden stan, rozum i w nim intelekt działa i nie może wyjść poza niego. To serce prowadzi do najwyższego poziomu, którego intelekt nigdy nie może osiągnąć; wykracza poza intelekt i sięga do tego, co nazywamy natchnieniem. Intelekt nigdy nie może stać się natchniony; tylko serce, gdy jest oświecone, staje się natchnione. Intelektualny człowiek bez serca nigdy nie staje się człowiekiem natchnionym. W człowieku miłości zawsze przemawia serce; odkrywa większe narzędzie niż intelekt może ci dać, narzędzie inspiracji. Tak jak intelekt jest narzędziem wiedzy, tak serce jest narzędziem inspiracji. W stanie niższym jest o wiele słabszym narzędziem niż intelekt. Ignorant nic nie wie, ale z natury jest trochę emocjonalny. Porównaj go z wielkim profesorem – jaką cudowną moc posiada ten ostatni! Ale profesora wiąże intelekt, a jednocześnie może być diabłem i człowiekiem intelektualistą; ale człowiek serca nigdy nie może być diabłem; żaden człowiek z emocjami nigdy nie był diabłem. Właściwie kultywowane serce może się zmienić i wzniesie się ponad intelekt; zmieni się w inspirację. Człowiek będzie musiał w końcu wyjść poza intelekt. Wiedza o człowieku, jego zdolności postrzegania, rozumowania, intelektu i serca, wszystko to jest zajęte ubijaniem tego mleka świata. Z długiego ubijania powstaje masło, a tym masłem jest Bóg. Ludzie serca dostają „masło”, a „maślankę” pozostawia się intelektualistom.
Wszystko to są przygotowania dla serca, dla tej miłości, dla tego intensywnego współczucia, które należy do serca. Aby dostać się do Boga, wcale nie trzeba być wykształconym ani uczonym. Pewien mędrzec powiedział mi kiedyś: „Aby zabić innych, trzeba mieć miecze i tarcze, ale do popełnienia samobójstwa wystarczy igła; więc aby uczyć innych, potrzeba dużo intelektu i wiedzy, ale nie dla własnego oświecenia”. Czy jesteś czysty? Jeśli jesteś czysty, osiągniesz Boga. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. Jeśli nie jesteś czysty i znasz wszystkie nauki świata, to wcale ci nie pomoże; możesz być pochowany we wszystkich książkach, które czytasz, ale to ci nie przyniesie większego pożytku. To serce osiąga cel. Podążaj za sercem. Czyste serce widzi poza intelektem; ono jest inspirowane; ono wie rzeczy, których rozum nigdy nie może wiedzieć, a kiedy istnieje konflikt między czystym sercem a intelektem, zawsze stawaj po stronie czystego serca, nawet jeśli myślisz, że to, co robi twoje serce, jest nierozsądne. Kiedy chce czynić dobro innym, twój mózg może ci powiedzieć, że nie jest to poprawne politycznie, ale idź za głosem serca, a przekonasz się, że popełniasz mniej błędów niż kierując się intelektem. Czyste serce jest najlepszym zwierciadłem dla odbicia prawdy, więc wszystkie te dyscypliny służą oczyszczeniu serca. A gdy tylko stanie się czyste, w jednej chwili rozbłysną w nim wszystkie prawdy; cała prawda we wszechświecie przejawi się w twoim sercu, jeśli będziesz wystarczająco czysty.
Wielkie prawdy o atomach, subtelniejszych pierwiastkach i subtelnej ludzkiej percepcji zostały odkryte wieki temu przez ludzi, którzy nigdy nie widzieli teleskopu, mikroskopu ani laboratorium. Skąd oni to wszystko wiedzieli? Wiedzieli to przez serce; oczyścili serce. Możemy zrobić to samo dzisiaj; tak naprawdę to kultura serca, a nie intelektu, zmniejszy nędzę świata.
Intelekt został wyhodowany, w wyniku czego odkryto setki nauk, a ich skutkiem było to, że nieliczni uczynili niewolnikami wielu – to całe dobro, które zostało uczynione. Stworzono sztuczne pragnienia; i każdy biedak bez względu na to, czy ma pieniądze czy nie, pragnie zaspokojenia tych potrzeb, a kiedy nie może, walczy i umiera w walce. Oto jest wynik. Nie rozumem można rozwiązać problem nędzy, ale sercem. Gdyby cały ten ogromny wysiłek włożono w uczynienie ludzi czystszymi, łagodniejszymi, bardziej wyrozumiałymi, ten świat miałby tysiąckrotnie więcej szczęścia niż obecnie. Zawsze pielęgnujcie serce; przez serce przemawia Bóg, a rozumem ty sam przemawiasz.
Pamiętacie, jak w Starym Testamencie powiedziano Mojżeszowi: „Zdejmij buty z nóg, bo miejsce, na którym stoisz jest ziemią świętą”. Do studiowania religii musimy zawsze podchodzić z taką pełną szacunku postawą. Ten, kto przychodzi z czystym sercem i pełną szacunku postawą, tego serce zostanie otwarte; otworzą się przed nim drzwi i ujrzy prawdę.
Jeśli przychodzisz tylko z intelektem, możesz mieć trochę intelektualnej gimnastyki, intelektualne teorie, ale nie prawdę. Prawda ma takie oblicze, że każdy, kto ją widzi, zostaje przekonany. Słońce nie potrzebuje żadnej pochodni, aby się pokazać; słońce jest samoświetlne. Jeśli prawda wymaga dowodów, co potwierdzi te dowody? Jeśli coś jest konieczne jako świadectwo prawdy, gdzie jest świadectwo tego świadectwa? Musimy podchodzić do religii z czcią i miłością, a nasze serce powstanie i powie: to jest prawda, a to jest nieprawda.
Dziedzina religii jest poza naszymi zmysłami, poza naszą świadomością. Nie możemy wyczuć Boga. Nikt nie widział Boga na własne oczy i nigdy nie zobaczy; nikt nie ma Boga w swojej świadomości. Nie jestem świadomy Boga, ani ciebie, ani nikogo innego. Gdzie jest Bóg? Gdzie jest pole religii? Jest poza zmysłami, poza świadomością. Świadomość to tylko jedna z wielu płaszczyzn, na których pracujemy; będziesz musiał wyjść poza pole świadomości, wyjść poza zmysły, coraz bardziej zbliżać się do własnego centrum, a kiedy to zrobisz, będziesz coraz bardziej zbliżał się do Boga. Jaki jest dowód Boga? Percepcja bezpośrednia, Pratjaksza. Dowodem tej ściany jest to, że ja ją dostrzegam. Bóg był postrzegany w ten sposób przez tysiące ludzi i będzie postrzegany przez wszystkich, którzy chcą Go postrzegać. Ale ta percepcja nie jest w ogóle percepcją zmysłową; jest nadzmysłowa, nadświadoma i cały ten trening jest potrzebny, aby wynieść nas poza zmysły. Za pomocą wszelkiego rodzaju przeszłej pracy i niewoli jesteśmy ciągnięci w dół; te przygotowania uczynią nas czystymi i lekkimi. Więzy same odpadną, a my zostaniemy wyniesieni poza ten poziom zmysłów – percepcji, do którego jesteśmy przywiązani i wtedy zobaczymy, usłyszymy i poczujemy rzeczy, które ludzie w trzech zwykłych stanach (mianowicie jawa, śnienie i spanie) ani nie czują, ani nie widzą, ani nie słyszą. Wtedy będziemy mówić jakby obcym językiem, a świat nas nie zrozumie, bo nie zna niczego poza zmysłami. Prawdziwa religia jest całkowicie transcendentalna. Każda istota, która jest we wszechświecie ma możliwość przekroczenia zmysłów; nawet mały robak pewnego dnia przekroczy granice zmysłów i dosięgnie Boga. Żadne życie nie będzie porażką; we wszechświecie nie ma czegoś takiego jak porażka. Sto razy człowiek zrobi sobie krzywdę, tysiąc razy się przewróci, ale w końcu zrozumie, że jest Bogiem. Wiemy, że nie ma postępu w linii prostej. Każda dusza porusza się niejako w kółko i będzie musiała je dokończyć i żadna dusza nie może upaść tak nisko, ale przyjdzie czas, kiedy będzie musiała iść w górę. Nikt nie będzie stracony. Wszyscy jesteśmy projektowani z jednego wspólnego centrum, którym jest Bóg. Zarówno najwyższe, jak i najniższe życie, jakie Bóg kiedykolwiek zaplanował, powróci do Ojca wszelkiego życia. „Z którego pochodzą wszystkie istoty, w którym wszystkie żyją i do którego wszystkie powracają; to jest Bóg”.