Moją religią jest nauka. Lepiej czytam moją Biblię w świetle waszej Biblii, a mroczne proroctwa mojej religii stają się jaśniejsze w porównaniu z proroctwami waszych proroków. Prawda zawsze była uniwersalna. Gdybym ja sam miał sześć palców na dłoni, podczas gdy wy wszyscy mielibyście tylko pięć, nie pomyślelibyście, że moja ręka jest prawdziwym zamiarem natury, ale raczej, że jest nienormalna i chora. Tak samo z religią. Gdyby tylko jedno wyznanie było prawdziwe, a wszystkie inne nieprawdziwe, mielibyście prawo powiedzieć, że ta religia jest chora; jeśli jedna religia jest prawdziwa, wszystkie inne muszą być prawdziwe. Tak więc Religia Hinduska jest zarówno twoją, jak i moją własnością. Spośród dwustu dziewięćdziesięciu milionów ludzi zamieszkujących Indie tylko dwa miliony to Chrześcijanie, sześćdziesiąt milionów to Mahometanie, a cała reszta to Hindusi.
Hindusi znaleźli swoje credo w starożytnych Wedach, słowo pochodzi od Wid, „wiedzieć”. Są to serie ksiąg, które naszym zdaniem zawierają istotę wszelkiej religii; ale nie sądzimy, że one same zawierają prawdę. Uczą nas nieśmiertelności duszy. W każdym kraju i w każdej ludzkiej piersi istnieje naturalne pragnienie znalezienia stabilnej równowagi – czegoś, co się nie zmienia. Nie możemy tego znaleźć w naturze, ponieważ cały wszechświat jest niczym innym jak nieskończoną masą zmian. Ale wnioskować z tego, że nie istnieje nic niezmiennego, to popaść w błąd Południowej Szkoły Buddystów i Ćārwāków, którzy wierzą, że wszystko jest materią, a niczym dusza, że wszelka religia jest oszustwem, a moralność i dobroć bezużytecznymi przesądami. Filozofia Wedanty uczy, że człowiek nie jest związany swoimi pięcioma zmysłami. Znają one tylko teraźniejszość, a nie przyszłość ani przeszłość; ale ponieważ teraźniejszość oznacza zarówno przeszłość, jak i przyszłość, a wszystkie trzy są tylko rozgraniczeniem czasu, teraźniejszość również byłaby nieznana, gdyby nie było coś ponad zmysłami, coś niezależnego od czasu, co jednoczy przeszłość i przyszłość w teraźniejszości.
Ale co jest niezależne? Nie nasze ciało, ponieważ zależy od warunków zewnętrznych; ani nasz umysł, ponieważ myśli, z których się składa mają swój powód. To nasza dusza. Wedy mówią, że cały świat jest mieszanką niezależności i zależności, wolności i niewoli, ale przez to wszystko jaśnieje dusza niezależna, nieśmiertelna, czysta, doskonała, święta. Bo jeśli jest niezależna, nie może zginąć, ponieważ śmierć jest tylko zmianą i zależy od warunków; jeśli jest niezależna, musi być doskonała, ponieważ niedoskonałość jest znowu tylko warunkiem, a zatem jest zależna. A ta nieśmiertelna i doskonała dusza musi być taka sama zarówno w najwyższym Bogu, jak i w najpokorniejszym człowieku, różnica między nimi polega tylko na stopniu, w jakim ta dusza się objawia.
Ale dlaczego dusza miałaby przybierać sobie ciało? Z tego samego powodu, dla którego biorę zwierciadło – żeby zobaczyć siebie. W ten sposób dusza odbija się w ciele. Dusza jest Bogiem, a każdy człowiek ma w sobie doskonałą boskość i każdy prędzej czy później musi ją objawić. Jeśli jestem w ciemnym pokoju, żadne protestowanie nie rozjaśni go – muszę zapalić zapałkę. Tak samo żadne marudzenie i narzekanie nie sprawi, że nasze niedoskonałe ciało stanie się doskonalsze. Ale Wedanta uczy – przywołaj swoją duszę, pokaż swoją boskość. Uczcie swoje dzieci, że są boskie, że religia jest czymś pozytywnym, a nie negatywnym nonsensem; że nie jest to poddanie się jękom pod uciskiem, ale ekspansja i manifestacja.
Każda religia głosi, że teraźniejszość i przyszłość człowieka są modyfikowane przez przeszłość, a teraźniejszość jest jedynie skutkiem przeszłości. Jak to się zatem dzieje, że każde dziecko rodzi się z doświadczeniem, którego nie można wytłumaczyć dziedziczeniem? Jak to się dzieje, że jeden rodzi się z dobrych rodziców, otrzymuje dobre wykształcenie i staje się dobrym człowiekiem, podczas gdy inny pochodzi od zadufanych w sobie rodziców i kończy na szubienicy? Jak wyjaśnisz tę nierówność bez oskarżania Boga? Dlaczego miłosierny Ojciec miałby stawiać swoje dziecko w takich warunkach, które muszą rodzić nieszczęścia? Powiedzenie, że Bóg dokona zadośćuczynienia później, nie jest żadnym wyjaśnieniem – Bóg nie wypłaca rekompensaty. Poza tym, co będzie z moją wolnością, jeśli to będą moje pierwsze narodziny? Przychodząc na ten świat bez doświadczenia z poprzedniego życia moja niezależność byłaby stracona, bo moja droga zostałaby wyznaczona przez doświadczenie innych. Jeśli nie mogę być twórcą własnej fortuny, to nie jestem wolny. Biorę na siebie winę za nędzę tej egzystencji i oświadczam, że naprawię zło, które wyrządziłem w innej egzystencji. Taka jest zatem nasza filozofia wędrówki duszy. Przychodzimy do tego życia z doświadczeniem innego, a szczęście lub nieszczęście tej egzystencji jest wynikiem naszych działań w poprzedniej egzystencji, zawsze stając się lepszymi, aż w końcu osiągnie doskonałość.
Wierzymy w Boga, Ojca wszechświata, nieskończonego i wszechmocnego. Ale jeśli nasza dusza w końcu stanie się doskonała, musi również stać się nieskończona. Ale nie ma miejsca na dwie nieskończone, bezwarunkowe istoty, dlatego wierzymy w Osobowego Boga, a my sami Nim jesteśmy. Oto trzy etapy, które przeszła każda religia. Najpierw widzimy Boga daleko poza nami, potem zbliżamy się do Niego i dajemy Mu wszechobecność, abyśmy w Nim żyli i w końcu rozpoznajemy, że to my jesteśmy Nim. Idea Boga Obiektywnego nie jest nieprawdziwa – właściwie każda idea Boga, a co za tym idzie każda religia, jest prawdziwa, ponieważ każda jest tylko innym etapem podróży, której celem jest doskonałe zrozumienie Wed. Stąd też nie tylko tolerujemy, ale my, Hindusi, akceptujemy każdą religię, modląc się w meczecie Mahometan, oddając cześć przed ogniem Zaratusztrian i klęcząc przed krzyżem Chrześcijan, wiedząc, że wszystkie religie, od najniższego fetyszyzmu do najwyższego absolutyzmu oznaczają tyle prób duszy ludzkiej uchwycenia i urzeczywistnienia nieskończoności, z których każda jest zdeterminowana warunkami jej narodzin i związku i każda z nich oznacza etap postępu. Zbieramy wszystkie te kwiaty i wiążemy je sznurkiem miłości, tworząc wspaniały bukiet uwielbienia.
Jeśli jestem Bogiem, to moja dusza jest świątynią Najwyższego, a każdy mój ruch powinien być uwielbieniem – miłość dla miłości, obowiązek dla obowiązku, bez nadziei na nagrodę lub strachu przed karą. Tak więc moja religia oznacza ekspansję, a ekspansja oznacza urzeczywistnienie i postrzeganie w najwyższym sensie – bez mamrotania i przyklękania. Człowiek ma stawać się boski, z dnia na dzień coraz bardziej urzeczywistniając boskość w nieskończonym postępie.
(Podsumowanie wykładu wygłoszonego przed Ethical Society na Brooklynie w Pouch Gallery na Clinton Avenue, 30 grudnia 1894 r. Reprodukcja z Brooklyn Standard Union.)