Fizyczna pomoc innym poprzez zaspokojenie ich fizycznych potrzeb jest rzeczywiście wielka, ale pomoc jest wielka im większa jest potrzeba i z kolei im bardziej dalekosiężna jest pomoc. Jeśli pragnienia człowieka mogą zostać zaspokojone na godzinę, to rzeczywiście mu to pomaga; jeśli jego potrzeby mogą zostać usunięte na rok, będzie to dla niego większą pomocą; ale jeśli jego potrzeby mogą zostać usunięte na zawsze, jest to z pewnością największa pomoc, jakiej można mu udzielić. Wiedza duchowa jest jedyną rzeczą, która może na zawsze zniszczyć nasze nieszczęścia; każda inna wiedza zaspokaja pragnienia tylko na jakiś czas. Jedynie dzięki poznaniu ducha zdolność do niedostatku zostaje unicestwiona na zawsze; więc pomaganie człowiekowi duchowo jest najwyższą pomocą, jakiej można mu udzielić. Ten, kto daje człowiekowi wiedzę duchową, jest największym dobroczyńcą ludzkości i w ten sposób zawsze stwierdzamy, że ci byli najpotężniejszymi z ludzi, którzy pomogli człowiekowi w jego potrzebach duchowych, ponieważ duchowość jest prawdziwą podstawą wszystkich naszych działań w życiu. Duchowo silny i zdrowy człowiek będzie silny pod każdym innym względem, jeśli sobie tego życzy. Dopóki nie ma w człowieku siły duchowej, nawet potrzeby fizyczne nie mogą być dobrze zaspokojone. Obok duchowej przychodzi pomoc intelektualna. Dar wiedzy jest o wiele większym darem niż pożywienie i ubranie; jest nawet wyższym darem niż danie życia człowiekowi, ponieważ prawdziwe życie człowieka składa się z wiedzy. Ignorancja to śmierć, wiedza to życie. Życie ma bardzo małą wartość, jeśli jest życiem w ciemności, po omacku w ignorancji i nędzy. Następna w kolejności jest oczywiście pomoc fizyczna człowiekowi. Dlatego rozważając kwestię pomocy innym, musimy zawsze starać się nie popełnić błędu, myśląc, że pomoc fizyczna jest jedyną pomocą, jakiej można udzielić. Jest nie tylko ostatnią, ale i najmniejszą, ponieważ nie może przynieść trwałej satysfakcji. Nieszczęście, które odczuwam gdy jestem głodny, zostaje zaspokojone przez jedzenie, ale głód powraca; moja nędza może ustać tylko wtedy, gdy jestem usatysfakcjonowany ponad wszelkie pragnienie. Wtedy głód nie uczyni mnie nieszczęśliwym; żadne cierpienie, żaden smutek nie będzie w stanie mnie poruszyć. A więc ta pomoc, która nas wzmacnia duchowo jest najwyższa, zaraz po niej jest pomoc intelektualna, a po niej pomoc fizyczna.
Nieszczęść świata nie można uleczyć jedynie pomocą fizyczną. Dopóki natura człowieka się nie zmieni, te fizyczne potrzeby zawsze będą się pojawiać, a nieszczęścia będą zawsze odczuwalne i żadna pomoc fizyczna nie wyleczy ich całkowicie. Jedynym rozwiązaniem tego problemu jest oczyszczenie ludzkości. Ignorancja jest matką wszelkiego zła i całej nędzy, którą widzimy. Niech ludzie mają światło, niech będą czyści, duchowo silni i wykształceni, tylko wtedy nędza na świecie ustanie, nie wcześniej. Możemy przekształcić każdy dom w kraju w azyl charytatywny, możemy zapełnić ziemię szpitalami, ale nędza ludzka będzie nadal istnieć, dopóki charakter człowieka się nie zmieni.
Wielokrotnie czytamy w Bhagawad–Gicie, że wszyscy musimy pracować bez przerwy. Każda praca z natury składa się z dobra i zła. Nie możemy wykonywać żadnej pracy, która gdzieś nie przyniesie czegoś dobrego; nie może być takiej pracy, która nie spowoduje gdzieś szkody. Każde dzieło musi koniecznie być mieszanką dobra i zła; a jednak nakazano nam nieprzerwanie pracować. Zarówno dobro, jak i zło będzie miało swoje skutki, wytworzy swoją karmę. Dobre działanie pociągnie za sobą dobry skutek; złe działanie – zły. Ale zarówno dobro, jak i zło są więzami duszy. Rozwiązanie osiągnięte w Gicie w odniesieniu do tej zniewolonej natury pracy polega na tym, że jeśli nie przywiązujemy się do pracy, którą wykonujemy, nie będzie ona miała żadnego wiążącego wpływu na naszą duszę. Spróbujemy zrozumieć, co oznacza owo „nieprzywiązanie” do pracy.
To jest główna myśl Gity: pracuj bez przerwy, ale nie przywiązuj się do pracy. Samskāra można w przybliżeniu przetłumaczyć jako „wrodzona tendencja”. Używając porównania jeziora dla umysłu, każda zmarszczka, każda fala, która wznosi się w umyśle, kiedy opada, nie umiera całkowicie, ale pozostawia ślad i możliwość ponownego pojawienia się tej fali w przyszłości. Ten znak, z możliwością ponownego pojawienia się fali, nazywa się Samskāra. Każda praca, którą wykonujemy, każdy ruch ciała, każda myśl, którą myślimy, pozostawia takie wrażenie na materiale umysłu, a nawet jeśli takie wrażenia nie są oczywiste na powierzchni, są wystarczająco silne, aby zadziałać pod powierzchnią, podświadomie. To kim jesteśmy w każdej chwili zależy od sumy tych wrażeń w umyśle. To kim jestem w tej chwili jest efektem sumy wszystkich wrażeń z mojego poprzedniego życia. To właśnie oznacza charakter; charakter każdego człowieka jest określony przez sumę tych wrażeń. Jeśli przeważają dobre wrażenia, charakter staje się dobry; jeśli są to wrażenia złe, staje się zły. Jeśli człowiek stale słyszy złe słowa, ma złe myśli, popełnia złe czyny, jego umysł będzie pełen złych wrażeń; i wpłyną na jego myśl i pracę bez świadomości tego faktu. W rzeczywistości te złe wrażenia zawsze działają, a ich wynik musi być zły, a człowiek ten będzie złym człowiekiem; nie może nic na to poradzić. Suma tych wrażeń stworzy w nim mocną siłę napędową do popełniania złych czynów. Będzie jak maszyna w rękach swoich wrażeń, które zmuszą go do czynienia zła. Podobnie, jeśli człowiek ma dobre myśli i robi dobre uczynki, suma tych wrażeń będzie dobra; a one w podobny sposób zmuszą go do czynienia dobra nawet wbrew sobie. Kiedy człowiek wykonał tyle dobrych działań i miał tyle dobrych myśli, że jest w nim nieodparta skłonność do czynienia dobra nawet wbrew sobie, to nawet jeśli chce czynić zło, to jego umysł, jako suma jego skłonności, nie pozwoli mu na to; tendencje go zawrócą; jest całkowicie pod wpływem dobrych skłonności. W takim przypadku mówi się, że dobry charakter człowieka jest ugruntowany.
Tak jak żółw wkłada stopy i głowę do skorupy, możesz go zabić i połamać na kawałki, a mimo to nie wyjdzie, tak też charakter człowieka, który ma kontrolę nad swoimi motywami i narządami jest niezmiennie ustalony. Panuje on nad swoimi wewnętrznymi siłami i nic nie może ich wydobyć wbrew jego woli. Dzięki temu ciągłemu odruchowi dobrych myśli, dobrych wrażeń poruszających się po powierzchni umysłu, tendencja do czynienia dobra staje się silna i w rezultacie czujemy, że jesteśmy w stanie kontrolować Indrija (narządy zmysłów, ośrodki nerwowe). Tylko w ten sposób zostanie ugruntowany charakter, tylko wtedy człowiek dojdzie do prawdy. Taki człowiek jest bezpieczny na zawsze; nie może czynić zła. Możesz umieścić go w dowolnym towarzystwie, nie będzie dla niego żadnego niebezpieczeństwa. Istnieje jeszcze wyższy stan niż posiadanie tej dobrej tendencji, a jest nim pragnienie wyzwolenia. Musisz pamiętać, że wolność duszy jest celem wszystkich Jog i każda z nich jednakowo prowadzi do tego samego rezultatu. Przez samą pracę ludzie mogą dojść tam, gdzie Budda doszedł głównie dzięki medytacji, a Chrystus dzięki modlitwie. Budda był pracującym Dźńānim, Chrystus był Bhaktą, ale obaj osiągnęli ten sam cel. Trudność pojawia się tutaj. Wyzwolenie oznacza całkowitą wolność – wolność zarówno z niewoli dobra, jak i z niewoli zła. Złoty łańcuch jest tak samo łańcuchem jak żelazny. Mam cierń w palcu i używam drugiego, żeby wyjąć pierwszy; a kiedy go wyjmę, odrzucam oba na bok; drugiego ciernia nie muszę trzymać, bo przecież oba są cierniami. Tak więc złym tendencjom należy przeciwdziałać przez dobre, a złe wrażenie na umyśle powinno być usuwane przez nowe fale dobrych, aż wszystko, co złe, prawie zniknie lub zostanie ujarzmione i utrzymane pod kontrolą w kącie umysłu; ale potem dobre tendencje również muszą zostać pokonane. W ten sposób „przywiązany” staje się „nieprzywiązany”. Pracuj, ale nie pozwól, aby działanie lub myśl wywarły głęboki wpływ na umysł. Niech fale pojawiają się i znikają, niech wielkie działania wychodzą z mięśni i mózgu, ale niech nie zostawiają głębokiego wrażenia na duszy.
Jak to zrobić? Widzimy, że pozostaje wrażenie jakiegokolwiek działania, do którego się przywiązujemy. Mogę spotykać setki osób w ciągu dnia, a wśród nich spotykam też tę, którą kocham; a kiedy wieczorem kładę się spać, mogę próbować przypomnieć sobie wszystkie twarze, które widziałem, ale tylko ta twarz pojawia się przed moim umysłem – twarz, którą spotkałem może tylko na jedną minutę a którą kochałem; wszystkie inne zniknęły. Moje przywiązanie do tej konkretnej osoby wywarło na mnie głębsze wrażenie niż wszystkie inne twarze. Fizjologicznie wszystkie wrażenia były takie same; każda z twarzy, które widziałem, przedstawiała się na siatkówce, a mózg rejestrował obrazy, a jednak nie było podobieństwa wpływu na umysł. Być może większość twarzy była zupełnie nowymi twarzami, o których nigdy wcześniej nie myślałem, ale ta jedna twarz, którą widziałem tylko przelotnie, znalazła w środku skojarzenia. Być może wyobrażałem sobie tą osobę przez lata, wiedziałem o niej setki rzeczy, a ta jedna jej nowa wizja obudziła w moim umyśle setki uśpionych wspomnień i to jedno wrażenie, powtórzone być może sto razy częściej niż wrażenia różnych twarzy razem wziętych, wywrze wielki wpływ na umysł.
Dlatego bądźcie „nieprzywiązani”; niech wszystko działa; niech działają ośrodki mózgowe; pracujcie nieustannie, ale niech żadna fala nie zawładnie umysłem. Pracujcie tak, jakbyście byli obcym na tej ziemi, przybyszem; pracujcie bez ustanku, ale nie przywiązujcie się; niewola jest straszna. Ten świat nie jest naszym mieszkaniem, to tylko jeden z wielu etapów, przez które przechodzimy. Pamiętajcie o tym wielkim powiedzeniu Sānkhji: „Cała natura jest dla duszy, a nie dusza dla natury”. Prawdziwym powodem istnienia natury jest wychowanie duszy; nie ma innego znaczenia; jest tam, ponieważ dusza musi mieć wiedzę, a przez wiedzę się wyzwolić. Jeśli będziemy o tym zawsze pamiętać, nigdy nie będziemy przywiązani do natury; będziemy wiedzieć, że natura jest księgą, w której mamy czytać, i że kiedy zdobyliśmy wymaganą wiedzę, księga nie ma już dla nas żadnej wartości. Zamiast tego jednak utożsamiamy się z naturą; myślimy, że dusza jest dla natury, a duch dla ciała i jak to się mówi, myślimy że człowiek „żyje, żeby jeść”, a nie „je, żeby żyć”. Ciągle popełniamy ten błąd; traktujemy naturę jak siebie samych i przywiązujemy się do niej; a skoro tylko przychodzi to przywiązanie, w duszy powstaje głębokie wrażenie, które nas wiąże i każe pracować nie z wolności, ale jako niewolnicy.
Cała istota tej nauki polega na tym, że powinieneś pracować jak pan, a nie jak niewolnik; pracujcie nieustannie, ale nie wykonujcie pracy niewolniczej. Nie widzisz, jak wszyscy pracują? Nikt nie może być całkowicie w spoczynku; dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzkości pracuje jak niewolnicy, a rezultatem jest nędza; to wszystko jest samolubną pracą. Działaj poprzez wolność! Pracuj przez miłość! Słowo „miłość” jest bardzo trudne do zrozumienia; miłość nigdy nie nadchodzi, dopóki nie ma wolności. W niewolniku nie ma prawdziwej miłości. Jeśli kupisz niewolnika, zakujesz go w kajdany i zmusisz do pracy dla siebie, będzie pracował jak wół roboczy, ale nie będzie w nim miłości. Kiedy więc sami pracujemy dla rzeczy tego świata jako niewolnicy, nie może być w nas miłości, a nasza praca nie jest prawdziwą pracą. Dotyczy to zarówno pracy wykonywanej dla krewnych i przyjaciół, jak i pracy wykonywanej dla nas samych. Praca samolubna jest pracą niewolnika; a tu jest test. Każdy akt miłości przynosi szczęście; nie ma aktu miłości, którego reakcją nie byłby pokój i błogosławieństwo. Prawdziwe istnienie, prawdziwa wiedza i prawdziwa miłość są ze sobą wiecznie połączone, trzy w jednym: gdzie jest jedno z nich, tam muszą być i pozostałe; są trzema aspektami Jednego bez drugiego – Istnieniem – Wiedzą – Błogością. Kiedy ta egzystencja staje się względna, postrzegamy ją jako świat; ta wiedza z kolei przekształca się w wiedzę o rzeczach tego świata; i ta błogość stanowi podstawę wszelkiej prawdziwej miłości znanej sercu człowieka. Dlatego prawdziwa miłość nigdy nie może zareagować tak, aby sprawić ból osobie kochającej lub kochanej. Załóżmy, że mężczyzna kocha kobietę; pragnie mieć ją całą dla siebie i jest niezwykle zazdrosny o każdy jej ruch; chce, żeby siedziała blisko niego, stała obok niego, jadła i poruszała się na jego rozkaz. Jest jej niewolnikiem i pragnie mieć ją jako swoją niewolnicę. To nie jest miłość; jest to rodzaj chorobliwego uczucia niewolnika, podszywającego się pod miłość. To nie może być miłość, ponieważ jest bolesna; jeśli ona nie robi tego, czego on chce, sprawia mu to ból. Z miłością nie ma bolesnych reakcji; miłość przynosi jedynie reakcję błogości; jeśli nie, to nie jest miłość; jest myleniem czegoś innego z miłością. Kiedy udało ci się pokochać swojego męża, żonę, dzieci, cały świat, wszechświat w taki sposób, że nie ma reakcji bólu ani zazdrości, żadnych egoistycznych uczuć, wtedy jesteś w stanie uwolnić się od przywiązań.
Kryszna mówi: „Spójrz na mnie, Ardźuno! Jeśli na chwilę przestanę pracować, cały wszechświat umrze. Nie mam nic do uzyskania z pracy; jestem jedynym Panem, ale po cóż pracuję? Ponieważ kocham świat”. Bóg jest wolny od przywiązań, ponieważ kocha; ta prawdziwa miłość sprawia, że nie jesteśmy przywiązani. Gdziekolwiek jest przywiązanie, lgnięcie do rzeczy tego świata, musisz wiedzieć, że jest to fizyczne przyciąganie między zestawami cząstek materii – coś, co przez cały czas przyciąga dwa ciała coraz bliżej i bliżej, a jeśli nie mogą się wystarczająco zbliżyć, powoduje ból; ale tam, gdzie jest prawdziwa miłość, w ogóle nie opiera się ona na fizycznym przywiązaniu. Tacy kochankowie mogą być oddaleni od siebie o tysiące mil, ale ich miłość będzie taka sama; nie umiera i nigdy nie wywoła żadnej bolesnej reakcji.
Osiągnięcie tego braku przywiązania jest niemalże pracą całego życia, ale skoro tylko osiągnęliśmy ten punkt, osiągnęliśmy cel miłości i staliśmy się wolni; spada z nas niewola natury i widzimy naturę taką, jaka jest; nie wykuwa już dla nas łańcuchów; jesteśmy całkowicie wolni i nie bierzemy pod uwagę wyników pracy; kogo wtedy obchodzi, jakie mogą być wyniki?
Czy żądacie czegoś od swoich dzieci w zamian za to, co im daliście? Twoim obowiązkiem jest pracować dla nich i na tym sprawa się kończy. Cokolwiek robisz dla konkretnej osoby, miasta czy państwa, przyjmij taką samą postawę, jaką masz wobec swoich dzieci – nie oczekuj niczego w zamian. Jeśli potrafisz niezmiennie przyjąć pozycję dawcy, w której wszystko, co dajesz, jest darmową ofiarą dla świata bez żadnej myśli o zwrocie, to twoja praca nie przyniesie ci żadnego przywiązania. Przywiązanie przychodzi tylko tam, gdzie oczekujemy zwrotu.
Jeśli praca jako niewolnicy skutkuje egoizmem i przywiązaniem, praca jako pan własnego umysłu prowadzi do błogości braku przywiązania. Często mówimy o prawie i sprawiedliwości, ale okazuje się, że na świecie prawo i sprawiedliwość to tylko dziecinna gadka. Są dwie rzeczy, które kierują postępowaniem ludzi: siła i miłosierdzie. Ćwiczenie siły jest niezmiennie ćwiczeniem egoizmu. Wszyscy mężczyźni i kobiety starają się jak najlepiej wykorzystać posiadaną władzę lub przewagę. Miłosierdzie samo w sobie jest niebem; aby być dobrymi, wszyscy musimy być miłosierni. Nawet sprawiedliwość i prawo powinny opierać się na miłosierdziu. Wszelka myśl o uzyskaniu wynagrodzenia za pracę, którą wykonujemy hamuje nasz duchowy postęp; nie, w końcu przynosi nieszczęście. Jest jeszcze inny sposób w jaki można urzeczywistnić tę ideę miłosierdzia i bezinteresownej miłości; to znaczy, patrząc na pracę jako na „oddawanie czci” w przypadku, gdy wierzymy w Osobowego Boga. Tutaj oddajemy Bogu wszystkie owoce naszej pracy i czcząc Go w ten sposób, nie mamy prawa oczekiwać niczego od człowieka za pracę, którą wykonujemy. Sam Bóg działa nieustannie i jest zawsze wolny od przywiązania. Tak jak woda nie może zmoczyć liścia lotosu, tak praca nie może zniewolić bezinteresownego człowieka powodując przywiązanie do rezultatów. Bezinteresowny i wolny od przywiązań człowiek może mieszkać w samym sercu zatłoczonego i grzesznego miasta; nie dotknie go grzech.
Tę ideę całkowitego poświęcenia ilustruje następująca historia: Po bitwie pod Kurukszetrą pięciu braci Pandāwów spełniło wielką ofiarę i przekazało biednym bardzo duże dary. Wszyscy wyrażali zdumienie wielkością i bogactwem ofiary i mówili, że takiej ofiary świat jeszcze nie widział. Ale po ceremonii pojawiła się mała mangusta, której połowa ciała była złota, a druga połowa brązowa; i zaczęła tarzać się po podłodze sali ofiarnej. Powiedziała do otaczających ją ludzi: „Wszyscy jesteście kłamcami; to nie jest ofiara”. „Co!” wykrzyknęli: „Mówisz, że to nie jest ofiara; czy nie wiesz, jak pieniądze i klejnoty rozdawano biednym i każdy stał się bogaty i szczęśliwy? To była najwspanialsza ofiara, jaką kiedykolwiek złożył człowiek”. Ale mangusta powiedziała: „Była sobie kiedyś mała wioska, w której mieszkał biedny Bramin ze swoją żoną, synem i żoną swojego syna. Byli bardzo biedni i żyli z drobnych darów otrzymywanych za wygłaszanie kazań i nauczanie. W tej krainie nastał trzyletni głód i biedny Bramin cierpiał bardziej niż kiedykolwiek. W końcu, gdy rodzina głodowała od wielu dni, ojciec przyniósł pewnego ranka do domu trochę mąki jęczmiennej, którą miał szczęście zdobyć i podzielił ją na cztery części, po jednej dla każdego członka rodziny. Przygotowali ją na posiłek, a gdy już mieli jeść, rozległo się pukanie do drzwi. Ojciec otworzył a w nich stał gość. Otóż w Indiach gość jest osobą świętą; chwilowo jest jak bóg i jako taki musi być traktowany. Więc biedny Bramin powiedział: „Wejdź panie, zapraszamy” i postawił przed gościem swoją porcję jedzenia, którą gość szybko zjadł i powiedział: „Och, panie, zabiłeś mnie, głoduję od dziesięciu dni, a ten mały kawałek tylko zwiększył mój głód”. Wtedy żona powiedziała do męża: „Daj mu moją część”, ale mąż powiedział: „Nie”. Żona jednak nalegała, mówiąc: „Oto biedny człowiek i naszym obowiązkiem jako gospodarzy jest dopilnowanie, aby był nakarmiony, a moim obowiązkiem jako żony jest oddanie mu mojej części, kiedy widzę, że nie masz mu więcej do zaoferowania.” Następnie dała gościowi swoją część, którą zjadł i powiedział, że wciąż płonie z głodu. Więc syn powiedział: „Weź też moją porcję, obowiązkiem syna jest pomagać ojcu w wypełnianiu jego obowiązków”. Gość zjadł to, ale nadal nie był zadowolony, więc żona syna oddała mu też swoją porcję. To wystarczyło i gość odszedł, błogosławiąc ich. Tej nocy te cztery osoby zmarły z głodu. Kilka granulek tej mąki spadło na podłogę, a kiedy przetoczyłam się po nich, połowa mojego ciała stała się złota, jak widzicie. Od tego czasu podróżuję po całym świecie, mając nadzieję, że znajdę kolejną taką ofiarę, ale nigdzie takiej nie znalazłam; nigdzie indziej druga połowa mojego ciała nie została zamieniona w złoto. Dlatego mówię, że to nie jest ofiara.”
Ta idea miłosierdzia wychodzi z Indii; wielkich ludzi jest coraz mniej. Kiedy po raz pierwszy uczyłem się angielskiego, przeczytałem angielską książeczkę z opowiadaniami, w której była opowieść o posłusznym chłopcu, który poszedł do pracy i oddał część swoich pieniędzy swojej starej matce i to było chwalone na trzech lub czterech stronach. Co to było? Żaden hinduski chłopiec nigdy nie zrozumie morału tej historii. Teraz rozumiem, kiedy słyszę o idei Zachodu – każdy dla siebie. A niektórzy mężczyźni biorą wszystko dla siebie, a ojcowie i matki, żony i dzieci idą pod mur. To nigdy i nigdzie nie powinno być ideałem głowy rodziny.
Teraz widzicie, co oznacza Karma–Joga; aby pomagać komukolwiek, nawet w chwili śmierci, bez zadawania pytań. Daj się oszukać miliony razy i nigdy nie zadawaj pytań i nigdy nie myśl o tym, co robisz. Nigdy nie przechwalajcie się swoimi darami dla ubogich ani nie oczekujcie od nich wdzięczności, ale raczej bądźcie im wdzięczni za to, że dają wam okazję do okazywania im miłości. Jest więc jasne, że bycie idealną głową rodziny jest o wiele trudniejszym zadaniem niż bycie idealnym Sannjāsinem; prawdziwe życie w pracy jest rzeczywiście równie ciężkie, jeśli nie trudniejsze niż równie prawdziwe życie w wyrzeczeniu.