(Wygłoszone w Londynie)
Prawie skończyliśmy metafizyczną część Adwaity. Pozostaje jeden punkt, być może najtrudniejszy do zrozumienia. Widzieliśmy dotychczas, że zgodnie z teorią Adwaity wszystko, co widzimy wokół siebie, a właściwie cały wszechświat, to ewolucja tego jednego Absolutu. Nazywa się to w sanskrycie Brahmanem. Absolut stał się całością natury. Ale tutaj pojawia się trudność. Jak to możliwe, że Absolut się zmienia? Co sprawiło, że Absolut się zmienił? Z samej swojej definicji Absolut jest niezmienny. Zmiana niezmiennego byłaby sprzecznością. Ta sama trudność dotyczy tych, którzy wierzą w Osobowego Boga. Na przykład, jak powstało to stworzenie? Nie mogło powstać z niczego; byłoby to sprzecznością – coś, co powstaje z niczego, nigdy nie może powstać. Skutek jest przyczyną w innej formie. Z nasionka wyrasta wielkie drzewo; drzewo to nasienie plus pobrane powietrze i woda. A gdyby istniała jakakolwiek metoda sprawdzenia ilości powietrza i wody pobranej do wytworzenia ciała drzewa, odkrylibyśmy, że jest to dokładnie to samo, co efekt, drzewo. Współczesna nauka udowodniła ponad wszelką wątpliwość, że tak jest, że przyczyna jest skutkiem w innej postaci. Dostosowanie części przyczyny zmienia się i staje się skutkiem. Musimy więc uniknąć tej trudności związanej z posiadaniem wszechświata bez przyczyny i jesteśmy zobowiązani przyznać, że Bóg stał się wszechświatem.
Ale uniknęliśmy jednej trudności i znaleźliśmy się w innej. W każdej teorii idea Boga pochodzi z idei niezmienności. Prześledziliśmy historycznie, jak jedyną ideą, o której zawsze myślimy w poszukiwaniu Boga, nawet w jej najbardziej prymitywnej formie, jest idea wolności; a idea wolności i niezmienności jest jedna i ta sama. Tylko to, co wolne, nigdy się nie zmienia, i tylko to, co niezmienne, jest wolne; ponieważ zmiana jest wytwarzana przez coś zewnętrznego w stosunku do rzeczy lub wewnątrz siebie, co jest potężniejsze niż otoczenie. Wszystko, co może być zmienione, jest z konieczności związane z pewną przyczyną lub przyczynami, które nie mogą być niezmienne. Przypuśćmy, że Bóg stał się tym wszechświatem, wtedy Bóg jest tutaj i zmienił się. I załóżmy, że Nieskończony stał się tym skończonym wszechświatem, tak wiele Nieskończonego zniknęło, a zatem Bóg jest Nieskończony bez wszechświata. Zmienny Bóg nie byłby Bogiem. Aby uniknąć tej doktryny panteizmu, istnieje bardzo odważna teoria Wedanty. Chodzi o to, że ten wszechświat jaki znamy i o jakim myślimy – nie istnieje, że to, co niezmienne nie uległo zmianie, że cały ten wszechświat jest tylko pozorem, a nie rzeczywistością, że ta idea części, małych istot i zróżnicowań jest tylko pozorna, a nie jest naturą samej rzeczy. Bóg wcale się nie zmienił i wcale nie stał się wszechświatem. Widzimy Boga jako wszechświat, ponieważ musimy patrzeć poprzez czas, przestrzeń i przyczyny. To czas, przestrzeń i przyczynowość sprawiają, że to zróżnicowanie jest pozorne, a nie prawdziwe. To rzeczywiście bardzo odważna teoria. Teraz ta teoria powinna zostać wyjaśniona nieco jaśniej. Nie oznacza ona idealizmu w sensie, w jakim jest powszechnie rozumiany. Nie mówi, że ten wszechświat nie istnieje; istnieje, ale jednocześnie nie jest tym, za co go bierzemy. Aby to zilustrować, dobrze znany jest przykład podany przez filozofię Adwaita. W ciemności nocy jakiś przesądny człowiek bierze pień drzewa za ducha, rabuś bierze go za policjanta, za przyjaciela bierze go ktoś czekający na swego towarzysza. We wszystkich tych przypadkach pień drzewa się nie zmienił, ale są widoczne zmiany i te zmiany były w umysłach tych, którzy go widzieli. Od strony subiektywnej możemy to lepiej zrozumieć poprzez psychologię. Jest coś poza nami, czego prawdziwa natura jest nam nieznana i niepoznawalna; nazwijmy to x. I wewnątrz też jest coś, co jest dla nas nieznane i niepoznawalne; nazwijmy to y. To, co poznawalne, jest kombinacją x plus y, a zatem wszystko, co wiemy, musi składać się z dwóch części, x na zewnątrz i y wewnątrz; i x plus y to rzecz, którą znamy. Tak więc każda forma we wszechświecie jest częściowo naszym dziełem, a częściowo czymś zewnętrznym. Wedanta utrzymuje, że to x i to y są jednym i tym samym.
Do bardzo podobnego wniosku doszli niektórzy zachodni filozofowie, zwłaszcza Herbert Spencer, i kilku innych współczesnych filozofów. Kiedy mówi się, że ta sama moc, która objawia się w kwiecie, wzbiera w mojej własnej świadomości, to jest to ta sama idea, którą Wedantyści chcą głosić, że rzeczywistość świata zewnętrznego i rzeczywistość świata wewnętrznego są jednym i tym samym. Nawet idee tego, co wewnętrzne i zewnętrzne, istnieją przez zróżnicowanie i nie istnieją w samych rzeczach. Na przykład, jeśli rozwiniemy inny zmysł, cały świat zmieni się dla nas, pokazując, że to podmiot zmieni przedmiot. Jeśli ja się zmienię, świat zewnętrzny się zmieni. Teoria Wedanty sprowadza się zatem do tego, że ty, ja i wszystko we wszechświecie jesteśmy tym Absolutem, nie częściami lecz całością. Ty jesteś całością tego Absolutu, podobnie jak wszyscy inni, ponieważ idea części nie może do niego wejść. Te podziały, te ograniczenia są tylko pozorne, a nie w samej rzeczy. Jestem kompletny i doskonały i nigdy nie byłem związany – odważnie głosi Wedanta. Jeśli myślisz, że jesteś związany, związany pozostaniesz; jeśli wiesz, że jesteś wolny, jesteś wolny. Tak więc końcem i celem tej filozofii jest uświadomienie nam, że zawsze byliśmy wolni i pozostaniemy wolni na zawsze. Nigdy się nie zmieniamy, nigdy nie umieramy i nigdy się nie rodzimy. Czym w takim razie są te wszystkie zmiany? Co stanie się z tym fenomenalnym światem? Ten świat jest uznawany za świat pozorny, ograniczony czasem, przestrzenią i przyczyną i dochodzi do tego, co w sanskrycie nazywa się Wiwarta-wāda, ewolucji natury i manifestacji Absolutu. Absolut nie zmienia się ani nie ewoluuje ponownie. W małej amebie jest ukryta ta nieskończona doskonałość. Ameba nazywa się tak poprzez jej amebie okrycie, a od ameby do doskonałego człowieka zmiana nie zachodzi w tym, co jest w środku – to pozostaje to samo, niezmienne – ale zmiana zachodzi w okryciu.
Jest tu ekran, a na zewnątrz piękna sceneria. W ekranie znajduje się mała dziurka, przez którą możemy ją tylko dostrzec. Załóżmy, że ta dziura zaczyna się powiększać; w miarę jak staje się coraz większa, pojawia się coraz więcej scenerii, a kiedy ekran znika, stajemy twarzą w twarz z całą scenerią. Tą sceną na zewnątrz jest dusza, a ekranem między nami a scenerią jest Mājā – czas, przestrzeń i związek przyczynowy. Gdzieś jest mała dziurka, przez którą mogę uchwycić tylko przebłysk duszy. Kiedy dziura jest większa, widzę coraz więcej, a kiedy ekran znika, wiem, że jestem duszą. Tak więc zmiany we wszechświecie nie zachodzą w Absolucie; są w naturze. Natura rozwija się coraz bardziej, aż objawia się Absolut. Istnieje On w każdym; w niektórych objawia się bardziej niż w innych. Cały wszechświat jest tak naprawdę jednym. Mówiąc o duszy, mówić, że jedna jest lepsza od drugiej, nie ma sensu. Mówiąc o duszy, powiedzieć, że człowiek przewyższa zwierzę lub roślinę, nie ma sensu; cały wszechświat jest jednym. U roślin przeszkoda dla manifestacji duszy jest bardzo wielka; u zwierząt trochę mniej; a w człowieku jeszcze mniej; u kulturalnych, uduchowionych ludzi jeszcze mniej; a u doskonałych ludzi całkowicie zniknęła. Wszystkie nasze zmagania, ćwiczenia, bóle, przyjemności, łzy i uśmiechy, wszystko, co robimy i myślimy, zmierzają do tego celu, do rozdarcia ekranu, powiększenia dziury, przerzedzenia warstw, które pozostają między manifestacją a rzeczywistością za nią . Dlatego naszym zadaniem nie jest uwolnienie duszy, ale pozbycie się więzów. Słońce jest zasłonięte warstwami chmur, ale nie mają one na nie wpływu. Zadaniem wiatru jest odpędzanie chmur, a im bardziej chmury znikają, tym bardziej pojawia się światło słoneczne. W duszy nie ma żadnej zmiany – Nieskończoność, Absolut, Wieczność, Wiedza, Błogość i Istnienie. Ani dusza nie może narodzić się ani umrzeć. Umieranie i narodziny, reinkarnacja i pójście do nieba nie mogą być dla duszy. To są różne pozory, różne miraże, różne sny. Jeśli człowiek, który śni o tym świecie, śni teraz o niegodziwych myślach i niegodziwych czynach, to po pewnym czasie myślenie o tym śnie zrodzi następny sen. Będzie śnił, że jest w okropnym miejscu i jest torturowany. Człowiek, któremu śnią się dobre myśli i dobre uczynki, po zakończeniu tego okresu snu będzie śnił, że jest w lepszym miejscu; i tak od snu do snu. Ale nadejdzie czas, kiedy cały ten sen zniknie. Dla każdego z nas musi nadejść czas, kiedy okaże się, że cały wszechświat był tylko snem, kiedy odkryjemy, że dusza jest nieskończenie lepsza niż jej otoczenie. W tej walce przez to, co nazywamy naszymi środowiskami, nadejdzie czas, kiedy odkryjemy, że te środowiska były prawie zerowe w porównaniu z mocą duszy. To tylko kwestia czasu, a czas jest niczym w Nieskończoności. To kropla w morzu. Możemy sobie pozwolić na czekanie i spokój.
Świadomie lub nieświadomie cały wszechświat zmierza więc do tego celu. Księżyc walczy o wydostanie się ze sfery przyciągania innych ciał i wyjdzie z niej na dłuższą metę. Ale ci, którzy świadomie dążą do uwolnienia się, przyspieszają czas. Jedną z korzyści z tej teorii, którą praktycznie widzimy, jest to, że idea prawdziwej uniwersalnej miłości jest możliwa tylko z tego punktu widzenia. Wszyscy są naszymi współpasażerami, naszymi towarzyszami podróży – całe życie, rośliny, zwierzęta; nie tylko mój brat człowiek, ale mój brat brutalny, mój brat roślina; nie tylko mój brat dobry, ale mój brat zły, mój brat duchowy i mój brat niegodziwy. Wszyscy zmierzają do tego samego celu. Wszyscy są w tym samym strumieniu, każdy śpieszy ku tej nieskończonej wolności. Nie możemy utrzymać kursu, nikt nie może go zatrzymać, nikt nie może zawrócić, jakkolwiek by nie próbował; zostanie popchnięty do przodu i w końcu osiągnie wolność. Stworzenie oznacza walkę o powrót do wolności, centrum naszego istnienia, z którego zostaliśmy niejako wyrzuceni. Już sam fakt, że tu jesteśmy świadczy o tym, że zmierzamy w stronę centrum, a przejawem tego przyciągania do centrum jest to, co nazywamy miłością.
Zadaje się pytanie: skąd pochodzi ten wszechświat, w czym pozostaje, do czego powraca? A odpowiedź brzmi: z miłości pochodzi, w miłości pozostaje, z powrotem wraca do miłości. Dzięki temu jesteśmy w stanie zrozumieć, że czy się to komuś podoba, czy nie, dla nikogo nie ma odwrotu. Każdy musi dostać się do centrum, ale może mieć problem z powrotem. Jednak jeśli walczymy świadomie, umiejętnie, złagodzi to przejście, zmniejszy wstrząs i przyspieszy czas. Innym wnioskiem do którego naturalnie dochodzimy od tego, jest to, że cała wiedza i wszelka moc są wewnątrz, a nie na zewnątrz. To, co nazywamy naturą, jest zwierciadłem lustrzanym – to jest całe wykorzystanie natury – a cała wiedza jest odbiciem wnętrza w tym szkle natury. To, co nazywamy mocami, tajemnicami natury i siłą, znajduje się wewnątrz. W świecie zewnętrznym następuje tylko szereg zmian. W naturze nie ma wiedzy; cała wiedza pochodzi z ludzkiej duszy. Człowiek manifestuje wiedzę, odkrywa ją w sobie, ona istnieje odwiecznie. Każdy jest ucieleśnieniem Wiedzy, każdy jest ucieleśnieniem wiecznej Błogości i wiecznego Istnienia. Efekt etyczny jest dokładnie taki sam, jak widzieliśmy gdzie indziej, w odniesieniu do równości.
Ale idea przywilejów jest zmorą ludzkiego życia. Jak gdyby dwie siły działają nieustannie, jedna tworzy kasty, a druga niszczy kasty; innymi słowy, jedna zabiega o przywilej, druga niszczy przywilej. A kiedy przywilej zostaje zniszczony, coraz więcej światła i postępu dociera do rasy. Tę walkę widzimy wokół nas. Oczywiście najpierw pojawia się brutalna idea uprzywilejowania silnego nad słabym. Istnieje przywilej bogactwa. Jeśli ktoś ma więcej pieniędzy niż inny, chce trochę przywileju nad tymi, którzy mają mniej. Istnieje jeszcze subtelniejszy i potężniejszy przywilej intelektu; ponieważ jeden człowiek wie więcej niż inni, domaga się większego przywileju. A ostatnim ze wszystkich i najgorszym, bo najbardziej tyrańskim, jest przywilej duchowości. Jeśli niektórym wydaje się, że wiedzą więcej o duchowości, o Bogu, roszczą sobie prawo do wyższego przywileju niż wszyscy inni. Mówią: „Zstąpcie i oddajcie nam pokłon, wy pospolite stada; jesteśmy posłańcami Boga i macie nas czcić”. Nikt nie może być Wedantystą i jednocześnie przyznawać komukolwiek przywilejów, czy to umysłowych, fizycznych czy duchowych; absolutnie żaden przywilej dla nikogo. Ta sama moc jest w każdym człowieku, jeden przejawia więcej, drugi mniej; ta sama potencjalność jest w każdym. Skąd roszczenie do przywileju? Wszelka wiedza jest w każdej duszy, nawet w najbardziej nieświadomych; nie zamanifestowała tego, ale być może nie miała okazji, być może środowiska jej nie odpowiadały. Kiedy będzie miała okazję, zamanifestuje to. Pomysł, że jeden człowiek rodzi się lepszy od drugiego, nie ma żadnego znaczenia w Wedancie; że między dwoma narodami jeden jest lepszy, a drugi gorszy, nie ma żadnego znaczenia. Umieść je w tych samych okolicznościach i zobacz, czy wyjdzie ta sama inteligencja, czy nie. Wcześniej nie macie prawa mówić, że jeden naród jest lepszy od drugiego. A jeśli chodzi o duchowość, nie należy rościć sobie tam żadnych przywilejów. Służba ludzkości jest przywilejem, ponieważ jest to oddawanie czci Bogu. Bóg jest tutaj, we wszystkich tych ludzkich duszach. On jest duszą człowieka. O jaki przywilej mogą prosić ludzie? Nie ma specjalnych posłańców Boga, nigdy nie było i nigdy nie będzie. Wszystkie istoty, wielkie czy małe, są w równym stopniu przejawami Boga; różnica jest tylko w manifestacji. To samo wieczne przesłanie, które zostało dane na wieki, dociera do nich stopniowo. Odwieczne przesłanie zostało zapisane w sercu każdej istoty; już tam jest i wszyscy usiłują je wyrazić. Niektórzy, w odpowiednich okolicznościach, wyrażają je trochę lepiej niż inni, ale jako nosiciele przesłania wszyscy są jednością. Jakie jest roszczenie do wyższości? Najbardziej nieświadomy człowiek, najbardziej nieświadome dziecko, jest tak wielkim posłańcem Boga, jak wszyscy, którzy kiedykolwiek istnieli, i tak wielkim, jak ci, którzy dopiero nadejdą. Bo nieskończone przesłanie jest wyryte raz na zawsze w sercu każdej istoty. Gdziekolwiek jest istota, ta istota zawiera nieskończone przesłanie Najwyższego. Jest tam. Zadaniem Adwaity jest zatem zniesienie wszystkich tych przywilejów. Jest to najcięższa praca ze wszystkich i, co ciekawe, była mniej aktywna niż gdziekolwiek indziej w kraju, w którym się urodziła. Jeśli istnieje jakakolwiek ziemia uprzywilejowana, to jest to ziemia, która zrodziła tę filozofię – przywilej zarówno dla człowieka duchowego, jak i dla człowieka z urodzenia. Tam mają nie tyle przywilejów finansowych (to jest jedna z korzyści, jak sądzę), ale przywilej urodzenia i duchowości jest wszędzie.
Kiedyś podjęto gigantyczną próbę głoszenia etyki Wedanty, co w pewnym stopniu udawało się przez kilkaset lat, a wiemy z historii, że były to najlepsze czasy tego narodu. Mam na myśli buddyjską próbę obalenia przywilejów. Niektóre z najpiękniejszych epitetów skierowanych do Buddy, które pamiętam, to: „Wy niszczyciele kast, burzyciele przywilejów, głosiciele równości dla wszystkich istot”. Głosił więc tę jedną ideę równości. Jego moc została do pewnego stopnia źle zrozumiana w bractwie Śramańa, gdzie podjęto setki prób przekształcenia ich w kościół, z przełożonymi i podwładnymi. Nie możesz zrobić kościoła, kiedy mówisz ludziom, że wszyscy są bogami. Jednym z dobrych skutków Wedanty była wolność myśli religijnej, którą cieszyły się Indie przez wszystkie okresy swojej historii. Jest się czym chlubić, że jest to kraj, w którym nigdy nie było prześladowań religijnych, gdzie ludzie mają całkowitą wolność wyznania.
Ta praktyczna strona moralności Wedanty jest dziś tak samo potrzebna, jak zawsze, być może bardziej potrzebna niż kiedykolwiek, ponieważ całe te roszczenia do przywilejów ogromnie się nasiliły wraz z rozszerzeniem wiedzy. Idea Boga i diabła, albo Ahura Mazda i Ahryman, ma w sobie sporo poezji. Różnica między Bogiem a diabłem polega na niczym innym, jak tylko na bezinteresowności i samolubstwie. Diabeł wie tyle, co Bóg, jest równie potężny jak Bóg; tylko on nie ma świętości – to czyni go diabłem. Zastosuj tę samą ideę do współczesnego świata: nadmiar wiedzy i władzy, bez świętości, czyni ludzi diabłami. Ogromna władza jest zdobywana przez produkcję maszyn i innych urządzeń, a dziś żąda się przywilejów, jakich nigdy nie domagano się w historii świata. Dlatego Wedanta chce przeciwko temu głosić, aby przełamać tę tyranię nad duszami ludzkimi.
Ci z was, którzy studiowali Gitę, pamiętają znane fragmenty: „Ten, kto patrzy tym samym okiem na uczonego bramina, krowę, słonia, psa lub wyrzutka, zaprawdę jest mędrcem i mądrym człowiekiem”; „Nawet w tym życiu pokonał względną egzystencję ten, którego umysł jest mocno skupiony na tej identyczności, gdyż Pan jest jeden i ten sam dla wszystkich i Pan jest czysty; dlatego mówi się, że ci, którzy mają to samo dla wszystkich i są czyści, żyją w Bogu”. To jest sedno moralności Wedanty – ta identyczność dla wszystkich. Widzieliśmy, że obiektywny świat rządzi światem subiektywnym. Zmień podmiot, a przedmiot na pewno się zmieni; oczyść się, a świat na pewno zostanie oczyszczony. Ta jedna rzecz wymaga nauczania teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Coraz bardziej zajęci jesteśmy naszymi sąsiadami, a coraz mniej sobą. Świat się zmieni, jeśli my się zmienimy; jeśli będziemy czyści, świat stanie się czysty. Pytanie brzmi, dlaczego powinienem widzieć zło w innych. Nie mogę widzieć zła, jeśli nie jestem zły. Nie mogę być nieszczęśliwy, jeśli nie jestem słaby. Rzeczy, które sprawiały, że byłem nieszczęśliwy, kiedy byłem dzieckiem, nie robią tego teraz. Podmiot się zmienił, więc i przedmiot musiał się zmienić; tak mówi Wedanta. Ze wszystkich tych rzeczy, które nazywamy przyczynami nieszczęścia i zła będziemy się śmiać, gdy dojdziemy do tego cudownego stanu równości, tej identyczności. To właśnie nazywa się w Wedancie osiągnięciem wolności. Znakiem zbliżania się do tej wolności jest coraz więcej tej identyczności i równości. W nieszczęściu i szczęściu to samo, w sukcesie i porażce to samo – taki umysł zbliża się do stanu wolności.
Umysłu nie da się łatwo podbić. Umysły, które wznoszą się w fale, gdy zbliża się każda drobnostka przy najmniejszej prowokacji lub niebezpieczeństwie, w jakim muszą być stanie! Co tu mówić o wielkości lub duchowości, kiedy te zmiany pojawiają się w umyśle? Ten niestabilny stan umysłu musi zostać zmieniony. Musimy zadać sobie pytanie, jak dalece świat zewnętrzny może na nas oddziaływać i jak dalece możemy stanąć na własnych nogach, pomimo wszystkich sił zewnętrznych. Kiedy udało nam się powstrzymać wszystkie siły świata przed wytrąceniem nas z równowagi dopiero wtedy osiągnęliśmy wolność i nie wcześniej. To jest zbawienie. Jest tutaj i nigdzie indziej; to jest ta chwila. Z tej idei, z tego źródła, wypłynęły na świat wszystkie piękne strumienie myśli, na ogół niezrozumiałe w swoim wyrazie, pozornie sobie przeczące. W każdym narodzie znajdujemy zastępy odważnych i cudownie uduchowionych dusz, udających się do jaskiń lub lasów na medytację, zrywających połączenie ze światem zewnętrznym. To jest jedna idea. Z drugiej strony widzimy bystre, wybitne istoty, które wchodzą do społeczeństwa, próbując wychować swoich bliźnich, biednych, nieszczęśliwych. Pozornie te dwie metody są sprzeczne. Człowiek, który mieszka w jaskini, z dala od swoich bliźnich, uśmiecha się pogardliwie do tych, którzy pracują nad odrodzeniem swoich bliźnich. „Jakie to głupie!” mówi on; „jaka to praca? Świat Maji zawsze pozostanie światem Maji; nie można tego zmienić”. Jeśli zapytam jednego z naszych kapłanów w Indiach: „Czy wierzysz w Wedantę?” – mówi: „To jest moja religia; z pewnością tak; to jest moje życie.” „Dobrze, czy uznajesz równość wszelkiego życia, identyczność wszystkiego?” „Oczywiście, że tak”. W następnej chwili, gdy do tego księdza podchodzi człowiek z niższej kasty, ten odskakuje na bok ulicy, żeby go ominąć. „Dlaczego skaczesz?” – Bo sam jego dotyk by mnie splugawił. „Ale właśnie mówiłeś, że wszyscy jesteśmy tacy sami i przyznajesz, że nie ma różnicy między duszami”. Mówi: „Och, tak w teorii jest tylko dla żyjących w rodzinie; kiedy pójdę do lasu, wtedy będę patrzył na wszystkich jednakowo”. Zapytacie jednego z waszych wielkich mężów w Anglii, wielkiego urodzenia i bogactwa, czy jako chrześcijanin wierzy w braterstwo ludzkości, skoro wszystko pochodzi od Boga. Odpowiada twierdząco, ale za pięć minut wykrzykuje coś niepochlebnego o pospolitym stadzie. Tak więc jest to tylko teoria od kilku tysięcy lat i nigdy nie weszła w życie. Wszyscy to rozumieją, ogłaszają to jako prawdę, ale kiedy prosisz ich, aby to praktykowali, mówią, że zajmie to miliony lat.
Był pewien król, który miał ogromną liczbę dworzan, a każdy z tych dworzan deklarował, że jest gotów poświęcić swoje życie dla swojego pana i że jest najszczerszą istotą, jaka kiedykolwiek się urodziła. Z biegiem czasu do króla przybył Sannjāsin. Król powiedział mu, że nigdy nie było króla, który miałby tak wielu szczerych dworzan jak on. Sannjasin uśmiechnął się i powiedział, że w to nie wierzy. Król powiedział, że Sannjasin może to przetestować, jeśli zechce. Tak więc Sannjasin oświadczył, że złoży wielką ofiarę, dzięki której panowanie króla zostanie przedłużone bardzo długo, pod warunkiem, że zostanie zbudowany mały zbiornik, do którego każdy z jego dworzan będzie wlewał w ciemności dzban mleka nocy. Król uśmiechnął się i powiedział: „Czy to jest test?” I poprosił swoich dworzan, aby przyszli do niego, i powiedział im, co należy zrobić. Wszyscy wyrazili radosną zgodę na tę propozycję i wrócili. W środku nocy przyszli i opróżnili dzbany do zbiornika. Ale rano okazało się, że jest pełna tylko wody. Dworzanie zostali zebrani i przesłuchani w tej sprawie. Każdy z nich myślał, że będzie tyle dzbanów mleka, że jego woda nie zostanie wykryta. Niestety większość z nas ma ten sam pomysł i wykonujemy swoją część pracy, tak jak dworzanie z tej historii.
Jest tyle idei równości, mówi ksiądz, że mój mały przywilej nie zostanie wykryty. Tak mówią nasi bogacze, tak mówią tyrani każdego kraju. Dla tyranizowanych jest więcej nadziei niż dla tyranów. Dojście do wolności tyranom zajmie bardzo dużo czasu, innym mniej. Okrucieństwo lisa jest o wiele straszniejsze niż okrucieństwo lwa. Lew zadaje cios i milczy przez jakiś czas, ale lis, który uparcie próbuje podążać za swoją ofiarą, nigdy nie traci okazji. Kapłaństwo jest z natury okrutne i bezduszne. Dlatego religia upada tam, gdzie powstaje kapłaństwo. Wedanta mówi, że musimy porzucić ideę przywilejów, wtedy nadejdzie religia. Wcześniej w ogóle nie ma religii. Czy wierzysz w słowa Chrystusa: „Sprzedaj wszystko, co posiadasz, i rozdaj ubogim?” Tam jest praktyczna równość; bez prób torturowania tekstów, ale przyjmując prawdę taką, jaka jest. Nie próbuj torturować tekstów. Słyszałem, jak mówiono, że było to głoszone tylko garstce Żydów, którzy słuchali Jezusa. Ten sam argument będzie miał zastosowanie również do innych rzeczy. Nie torturuj tekstów; odważ się stawić czoła prawdzie taką, jaka jest. Nawet jeśli nie możemy do niego dotrzeć, przyznajmy się do słabości, ale nie niszczmy ideału. Miejmy nadzieję, że kiedyś do niego dojdziemy i do tego dążmy. Oto ono: „Sprzedaj wszystko, co posiadasz, rozdaj ubogim i pójdź za mną”. Depcząc więc wszelkie przywileje i wszystko, co w nas służy uprzywilejowaniu, pracujmy dla tej wiedzy, która przyniesie poczucie identyczności całej ludzkości. Myślisz, że ponieważ mówisz trochę bardziej dopracowanym językiem, jesteś lepszy od przeciętnego człowieka. Pamiętaj, że kiedy o tym myślisz, nie idziesz w kierunku wolności, ale wykuwasz nowy łańcuch dla swoich stóp. A przede wszystkim, jeśli wstąpi w was pycha duchowości, biada wam. To najokropniejsza niewola, jaka kiedykolwiek istniała. Ani bogactwo, ani żadna inna niewola ludzkiego serca nie może tak bardzo związać duszy. „Jestem czystszy niż inni” to najokropniejsza myśl, jaka może wejść do ludzkiego serca. W jakim sensie jesteś czysty? Bóg w tobie jest Bogiem we wszystkim. Jeśli tego nie wiedziałeś, nie wiedziałeś nic. Jak może istnieć różnica? To wszystko jest jednym. Każda istota jest świątynią Najwyższego; jeśli to widzisz, to dobrze, jeśli nie, duchowość jeszcze do ciebie nie przyszła.