Idea Boga Osobowego pojawiła się w prawie każdej religii, z wyjątkiem bardzo nielicznych. Z wyjątkiem Buddystów i Dżinistów, być może wszystkie religie świata mają ideę osobowego Boga, a wraz z nią pojawia się idea oddania i czczenia. Buddyści i Dżiniści, chociaż nie mają Osobowego Boga, czczą założycieli swoich religii dokładnie w taki sam sposób, w jaki inni czczą Osobowego Boga. Ta idea oddania i uwielbienia jakiejś wyższej istocie, która może odwzajemnić miłość do człowieka, jest uniwersalna. W różnych religiach ta miłość i oddanie objawia się w różnym stopniu, na różnych etapach. Najniższym etapem jest rytualizm, kiedy abstrakcyjne idee są prawie niemożliwe i są ściągane na najniższy poziom i ukonkretniane. W grę wchodzą formy, a wraz z nimi różne symbole. W całej historii świata stwierdzamy, że człowiek próbuje uchwycić abstrakcję za pomocą myślokształtów lub symboli. Wszystkie zewnętrzne przejawy religii – dzwony, muzyka, rytuały, księgi i obrazy – mieszczą się pod tym tytułem. Wszystko, co przemawia do zmysłów, wszystko, co pomaga człowiekowi stworzyć konkretny obraz abstrakcji, jest chwytane i czczone.
Od czasu do czasu w każdej religii pojawiali się reformatorzy, którzy sprzeciwiali się wszelkim symbolom i rytuałom. Ale daremny był ich sprzeciw, tak długo jak człowiek pozostanie taki, jaki jest, zdecydowana większość zawsze będzie chciała czegoś konkretnego się trzymać, czegoś, wokół czego można by umieścić swoje idee, czegoś, co będzie w centrum wszystkich myślokształtów w ich umysłach. Wielkie próby Mahometan i Protestantów były skierowane na ten jeden cel, na zniesienie wszelkich rytuałów, a jednak okazuje się, że nawet wśród nich wkradły się rytuały. Nie można ich powstrzymać; po długiej walce masy po prostu zamieniają jeden symbol na inny. Mahometanin który myśli, że każdy rytuał, każda forma, obraz czy ceremonia, używany przez nie–mahometanina jest grzeszny, nie myśli tak, kiedy przychodzi do swojej własnej świątyni, Kaaba. Każdy religijny Mahometanin, gdziekolwiek się modli, musi wyobrażać sobie, że stoi przed Kaaba. Kiedy odbywa tam pielgrzymkę, musi pocałować czarny kamień w ścianie świątyni. Wszystkie pocałunki, które zostały odciśnięte na tym kamieniu przez miliony pielgrzymów, staną jako świadkowie dla dobra wiernych w ostatnim dniu sądu. Następnie jest studnia Zimzim. Mahometanie wierzą, że ktokolwiek zaczerpnie trochę wody ze studni, otrzyma przebaczenie grzechów i po dniu zmartwychwstania będzie miał świeże ciało i będzie żył wiecznie. W innych stwierdzamy, że symbolika pojawia się w postaci budynków. Protestanci utrzymują, że kościoły są bardziej święte niż inne miejsca. Kościół jako taki jest symbolem. Albo jest Księga. Idea Księgi jest dla nich o wiele bardziej święta niż jakikolwiek inny symbol.
Na próżno głosić przeciwko używaniu symboli, dlaczego więc mielibyśmy głosić przeciwko nim? Nie ma powodu, dla którego człowiek nie miałby używać symboli. Mają je, aby reprezentować idee, które się za nimi kryją. Ten wszechświat jest symbolem, w którym i przez który próbujemy uchwycić oznaczaną rzecz, która jest ponad i poza. Celem jest duch, a nie materia. Formy, obrazy, dzwony, świece, książki, kościoły, świątynie i wszystkie święte symbole są bardzo dobre, bardzo pomocne dla rosnącej rośliny duchowości, ale tylko dotąd i nie dalej. W testowej większości przypadków stwierdzamy, że roślina nie rośnie. Bardzo dobrze jest urodzić się w kościele, ale bardzo źle jest umrzeć w kościele. Bardzo dobrze jest urodzić się w granicach pewnych form, które pomagają małej roślince duchowości, ale jeśli człowiek umiera w granicach tych form, to znaczy, że nie dorósł, że nie było rozwoju duszy…
Jeśli więc ktoś mówi, że symbole, rytuały i formy mają być zachowane na zawsze, jest w błędzie; ale jeśli mówi, że te symbole i rytuały są pomocą we wzroście duszy, w jej niskim i nierozwiniętym stanie, to ma rację. Ale nie wolno ci mylić tego rozwoju duszy z czymś intelektualnym. Człowiek może mieć gigantyczny intelekt, ale duchowo może być dzieckiem. Możesz to zweryfikować w tej chwili. Wszystkich was nauczono wierzyć we Wszechobecnego Boga. Spróbuj to przemyśleć. Jak niewielu z was ma pojęcie, co oznacza wszechobecność! Jeśli będziesz ciężko walczył, otrzymasz coś w rodzaju idei oceanu, nieba, rozległego obszaru zielonej ziemi lub pustyni. Wszystko to są materialne obrazy i tak długo, jak nie możesz pojąć abstrakcji jako abstrakcji, ideału jako ideału, będziesz musiał uciekać się do tych form, tych materialnych obrazów. Nie ma większego znaczenia, czy te obrazy są wewnątrz, czy na zewnątrz umysłu. Wszyscy urodziliśmy się bałwochwalcami, a bałwochwalstwo jest dobre, ponieważ leży w naturze człowieka. Kto może wyjść poza to? Tylko doskonały człowiek, Bóg–człowiek. Cała reszta to bałwochwalcy. Dopóki widzimy ten wszechświat przed sobą, z jego formami i kształtami, wszyscy jesteśmy bałwochwalcami. To jest gigantyczny symbol, który czcimy. Ten, kto mówi, że jest ciałem, jest urodzonym bałwochwalcą. Jesteśmy duchem, duchem, który nie ma formy ani kształtu, duchem, który jest nieskończonością, a nie materią. Dlatego każdy, kto nie może pojąć abstrakcji, kto nie może myśleć o sobie takim, jakim jest, oprócz myślenia o sobie jako o materialnym ciele, jest bałwochwalcą. A jednak jak ludzie walczą pomiędzy sobą, nazywając się bałwochwalcami! Innymi słowy, każdy mówi, że jego idol ma rację, a inni się mylą.
Dlatego powinniśmy pozbyć się tych dziecinnych wyobrażeń. Powinniśmy wyjść poza paplaninę ludzi, którzy myślą, że religia jest tylko zlepkiem spienionych słów, że jest tylko systemem doktryn; dla których religia jest tylko niewielką intelektualną zgodą lub sprzeciwem; dla których religia to wiara w pewne słowa, które mówią im ich właśni kapłani; dla których religia jest czymś, w co wierzyli ich przodkowie; dla których religia jest pewną formą idei i przesądów, których się trzymają, ponieważ są ich przesądami narodowymi. Powinniśmy wyjść poza to wszystko i spojrzeć na ludzkość jako na jeden ogromny organizm, powoli zbliżający się do światła – cudowną roślinę, powoli rozwijającą się ku tej cudownej prawdzie, którą nazywa się Bogiem – a pierwsze zawirowania, pierwsze ruchy w tym kierunku są zawsze poprzez materię i poprzez rytuał.
W sercu wszystkich tych rytualizmów stoi jedna idea wyróżniająca się spośród wszystkich innych – kult imienia. Ci z was, którzy studiowali starsze formy Chrześcijaństwa, ci z was, którzy studiowali inne religie świata, być może zauważyli, że wśród nich wszystkich istnieje idea kultu imienia. Mówi się, że imię jest bardzo święte. W Biblii czytamy, że święte imię Boga było uważane za święte niezrównanie, święte ponad wszystko. Było to najś\więtsze ze wszystkich imion i uważano, że to właśnie Słowo jest Bogiem. To prawda. Czym jest ten wszechświat, jeśli nie nazwą i formą? Czy potrafisz myśleć bez słów? Słowo i myśl są nierozłączne. Spróbujcie czy ktoś z was może je rozdzielić. Kiedykolwiek myślisz, robisz to za pomocą form słownych. Jedno przynosi drugie; myśl niesie słowo, a słowo niesie myśl. W ten sposób cały wszechświat jest jakby zewnętrznym symbolem Boga, a za tym stoi Jego wielkie imię. Każde konkretne ciało jest formą, a za tym konkretnym ciałem kryje się jego nazwa. Gdy tylko pomyślisz o naszym przyjacielu takim a takim, pojawia się idea jego ciała; To jest w konstytucji człowieka. To znaczy, z psychologicznego punktu widzenia, w umyśle człowieka nie może pojawić się idea imienia bez idei formy, ani idea formy bez idei imienia. Są nierozłączne; są to zewnętrzne i wewnętrzne strony tej samej fali. Jako takie, imiona były wywyższane i czczone na całym świecie – świadomie lub nieświadomie, człowiek odkrył chwałę imion.
Ponownie stwierdzamy, że w wielu różnych religiach czczono święte osobistości. Czczą Krysznę, czczą Buddę, czczą Jezusa i tak dalej. Następnie jest kult świętych; setki z nich były czczone na całym świecie, dlaczego nie? Wibracja światła jest wszędzie. Sowa widzi to w ciemności. To pokazuje, że tam jest, chociaż człowiek nie może jej zobaczyć. Dla człowieka ta wibracja jest widoczna tylko w lampie, słońcu, księżycu itp. Bóg jest wszechobecny, objawia się w każdej istocie; ale dla ludzi jest On widoczny, rozpoznawalny tylko w człowieku. Kiedy Jego światło, Jego obecność, Jego duch świeci przez ludzką twarz, wtedy i tylko wtedy człowiek może Go zrozumieć. Tak więc człowiek od zawsze czcił Boga przez ludzi i musi to robić tak długo, jak długo jest człowiekiem. Może przeciw temu krzyczeć, walczyć z tym, ale gdy tylko spróbuje urzeczywistnić Boga, odkryje konstytucyjną konieczność myślenia o Bogu jako o człowieku.
Stwierdzamy więc, że w prawie każdej religii są to trzy podstawowe rzeczy, które mamy w czczeniu Boga – formy lub symbole, imiona, Bóg-ludzie. Wszystkie religie je mają, ale okazuje się, że chcą ze sobą walczyć. Jedna mówi: „Moje imię jest jedynym imieniem; moja forma jest jedyną formą; a moi Bogo–ludzie są jedynymi Bogo–ludźmi na świecie; wasi są po prostu mitami”. W czasach nowożytnych chrześcijańscy duchowni stali się trochę łagodniejsi i przyznają, że w starszych religiach różne formy kultu były zapowiedzią chrześcijaństwa, które oczywiście uważają za jedyną prawdziwą formę. Bóg sprawdzał siebie w dawnych czasach, sprawdzał swoje moce, nadając tym rzeczom kształt, którego kulminacją było Chrześcijaństwo. To przynajmniej duży postęp. Pięćdziesiąt lat temu nie powiedzieliby nawet tego; nic nie było prawdą poza ich własną religią. Ta idea nie ogranicza się do żadnej religii, narodu czy klasy osób; ludzie zawsze myślą, że jedyną słuszną rzeczą do zrobienia przez innych jest to, co oni sami robią. I właśnie tutaj pomaga nam studiowanie różnych religii. Pokazuje nam, że te same myśli, które nazywaliśmy naszymi i tylko naszymi, były obecne setki lat temu u innych, a czasem nawet w lepszej formie niż nasza.
To są zewnętrzne formy pobożności, przez które człowiek musi przejść; ale jeśli jest szczery, jeśli naprawdę chce dotrzeć do prawdy, wznosi się ponad to, na płaszczyznę, gdzie formy są niczym. Świątynie lub kościoły, książki lub formy są po prostu przedszkolem religii aby duchowe dziecko było wystarczająco silne by podjąć wyższe stopnie; i te pierwsze kroki są konieczne, jeśli chce religii. Wraz z pragnieniem, tęsknotą za Bogiem przychodzi prawdziwe oddanie, prawdziwa Bhakti. Kto tęskni? Oto jest pytanie. Religii nie ma w doktrynach, dogmatach ani w intelektualnych argumentach; jest byciem i stawaniem się, jest urzeczywistnieniem. Słyszymy tak wielu mówiących o Bogu i duszy oraz o wszystkich tajemnicach wszechświata, ale jeśli weźmiesz ich po kolei i zapytasz ich: „Czy poznałeś Boga? Czy widziałeś swoją Duszę?” – ilu z nich odpowie twierdząco? A jednak wszyscy ze sobą walczą! Pewnego razu w Indiach przedstawiciele różnych sekt spotkali się i zaczęli spierać. Jeden powiedział, że jedynym Bogiem jest Śiwa; inny powiedział, że jedynym Bogiem był Wisznu i tak dalej; i nie było końca ich dyskusji. Przechodził tamtędy mędrzec, który został zaproszony przez dyskutantów, aby rozstrzygnął sprawę. Najpierw zapytał człowieka, który twierdził, że Śiwa jest największym Bogiem: „Czy widziałeś Śiwę? Czy go znasz? Jeśli nie, skąd wiesz, że jest największym Bogiem?” Następnie zwracając się do czciciela Wisznu, zapytał: „Czy widziałeś Wisznu?” A po zadaniu tego pytania wszystkim z nich, dowiedział się, że żaden z nich nie wiedział nic o Bogu. Dlatego tak często się kłócili, bo gdyby naprawdę wiedzieli, nie kłóciliby się. Kiedy słoik jest napełniany wodą, wydaje dźwięk, ale gdy jest pełny, nie ma dźwięku. Dlatego sam fakt tych sporów i walk między sektami świadczy o tym, że nie mają one pojęcia o religii. Religia jest dla nich zwykłą masą spienionych słów, które mają być zapisane w księgach. Każdy śpieszy się, by napisać wielką książkę, uczynić ją tak masową, jak to tylko możliwe, kradnąc materiały z każdej książki, która wpadnie mu w ręce i nigdy nie przyznając się do swojego długu. Następnie wypuszcza tę książkę na świat, dodając do niepokoju, który już tam istnieje.
Zdecydowana większość ludzi to ateiści. Cieszę się, że w czasach nowożytnych w świecie zachodnim pojawiła się inna klasa ateistów – mam na myśli materialistów. Są szczerymi ateistami. Są lepsi niż religijni ateiści, którzy są nieszczerzy, którzy walczą i rozmawiają o religii, a mimo to jej nie chcą, nigdy nie próbują jej urzeczywistnić, nigdy nie próbują jej zrozumieć. Pamiętajcie słowa Chrystusa: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a otworzą wam”. Te słowa są dosłownie prawdziwe, nie są liczbami ani fikcją. Były wypływem krwi serca jednego z największych synów Bożych, jaki kiedykolwiek przyszedł na ten nasz świat; słowa, które przyszły jako owoc urzeczywistnienia, od człowieka, który sam odczuł i urzeczywistnił Boga; który rozmawiał z Bogiem, żył z Bogiem sto razy intensywniej niż ty lub ja widzimy ten budynek. Kto chce Boga? Oto jest pytanie. Czy myślisz, że cała ta masa ludzi na świecie chce Boga, a nie może Go mieć? Tak nie może być. Cóż to za potrzeba bez przedmiotu na zewnątrz? Człowiek chce oddychać, a jest dla niego powietrze, którym może oddychać. Człowiek chce jeść, a jest co jeść. Co tworzy te pragnienia? Istnienie rzeczy zewnętrznych. To światło stworzyło oczy; to był dźwięk, który tworzył uszy. Tak więc każde pragnienie w istotach ludzkich zostało stworzone przez coś, co już istniało na zewnątrz. Jak może istnieć to pragnienie doskonałości, dążenia do celu i wyjścia poza naturę, jeśli coś go nie stworzyło, nie wwierciło w duszę człowieka i nie sprawiło, że tam żyje? Ten zatem, w kim obudzi się to pragnienie, osiągnie cel. Pragniemy wszystkiego oprócz Boga. To nie jest religia, którą widzisz wokół siebie. Moja pani ma w swoim salonie meble z całego świata, a teraz jest moda na coś japońskiego; więc kupuje wazon i stawia go w swoim pokoju. Taka jest religia ogromnej większości; mają najrozmaitsze rzeczy dla przyjemności i jeśli nie dodadzą odrobiny posmaku religii, życie nie jest w porządku, ponieważ społeczeństwo by ich skrytykowało. Społeczeństwo tego oczekuje; więc muszą mieć jakąś religię. Taki jest obecny stan religii na świecie.
Uczeń poszedł do swojego mistrza i powiedział mu: „Panie, chcę religii”. Mistrz spojrzał na młodzieńca i nie odezwał się, tylko się uśmiechnął. Młody człowiek przychodził codziennie i upierał się, że chce religii. Ale starzec wiedział lepiej niż młody człowiek. Pewnego dnia, gdy było bardzo gorąco, poprosił młodzieńca, aby poszedł z nim nad rzekę i zanurzył się w wodzie. Młody człowiek zanurzył się, a starzec poszedł za nim i siłą przytrzymał młodego mężczyznę pod wodą. Po tym, jak młody człowiek walczył przez chwilę, puścił go i zapytał, czego najbardziej pragnie, gdy był pod wodą. „Tchnienie powietrza” – odpowiedział uczeń. „Czy chcesz Boga w ten sposób? Jeśli tak, dostaniesz Go w jednej chwili” – powiedział mistrz. Dopóki nie masz tego łaknienia, tego pragnienia, nie możesz mieć religii, jakkolwiek możesz walczyć ze swoim intelektem, książkami lub formami. Dopóki nie obudzi się w tobie to pragnienie, nie będziesz lepszy od ateisty; tylko ateista jest szczery, a ty nie.
Pewien wielki mędrzec zwykł mawiać: „Załóżmy, że w jednym pokoju jest złodziej, który w jakiś sposób dowiaduje się, że w sąsiednim pokoju znajduje się ogromna ilość złota, a pomiędzy dwoma pokojami jest tylko cienka przegroda. w jakim stanie byłby ten złodziej? Byłby bezsenny, nie byłby w stanie nic jeść ani nic robić. Jego umysł skupiłby się na zdobyciu tego złota. Chcesz powiedzieć, że gdyby wszyscy ci ludzie naprawdę wierzyli, że Kopalnia Szczęścia, Błogosławieństwa, Chwały były tutaj, czy zachowywałyby się tak, jak robią to na świecie, nie próbując zdobyć Boga?” Gdy tylko człowiek zaczyna wierzyć, że Bóg istnieje, ogarnia go szaleństwo z pragnienia dostania się do Niego. Inni mogą iść swoją drogą, ale gdy tylko człowiek upewni się, że istnieje o wiele wyższe życie niż to, które tutaj prowadzi, gdy tylko poczuje pewność, że zmysły nie są wszystkim, że to ograniczone, materialne ciało jest niczym w porównaniu z nieśmiertelną, wieczną, niegasnącą błogością Jaźni, popada w szaleństwo dopóki sam nie odkryje tej błogości. I to szaleństwo, to pragnienie, ta mania, to jest to, co nazywa się „przebudzeniem” do religii, a kiedy to przychodzi, człowiek zaczyna być religijny. Ale to zajmuje dużo czasu. Wszystkie te formy i ceremonie, te modlitwy i pielgrzymki, te księgi, dzwonki, świece i księża to przygotowania; usuwają nieczystości z duszy. A kiedy dusza się oczyści, w naturalny sposób chce dostać się do kopalni wszelkiej czystości, do samego Boga. Tak jak kawałek żelaza, który przez wieki był pokryty kurzem, może cały czas leżeć w pobliżu magnesu, a mimo to nie jest przez niego przyciągany, ale gdy tylko pył zostanie usunięty, żelazo jest przyciągane przez magnes; tak więc, kiedy dusza ludzka, pokryta kurzem wieków, nieczystościami, niegodziwościami i grzechami, po wielu narodzinach, zostaje wystarczająco oczyszczona przez te formy i ceremonie, czynienie dobra innym, przez do innych istot, przychodzi jej naturalny pociąg duchowy, budzi się i walczy w kierunku Boga.
Jednak wszystkie te formy i symbole są jedynie początkiem, a nie prawdziwą miłością Boga. Miłość, o której słyszymy wszędzie. Wszyscy mówią: „Kochaj Boga”. Ludzie nie wiedzą, co to znaczy kochać; gdyby tak było, nie mówiliby o tym tak gładko. Każdy człowiek mówi, że potrafi kochać, a potem w mgnieniu oka przekonuje się, że w jego naturze nie ma miłości. Każda kobieta mówi, że potrafi kochać, a wkrótce okazuje się, że nie. Świat jest pełen rozmów o miłości, ale trudno jest kochać. Gdzie jest miłość? Skąd wiesz, że istnieje miłość? Pierwszym sprawdzianem miłości jest to, że nie zna targowania się. Dopóki widzisz człowieka kochającego drugiego tylko po to, żeby coś od niego dostać, wiesz, że to nie jest miłość; to jest robienie zakupów. Gdziekolwiek pojawia się kwestia kupna i sprzedaży, nie jest to miłość. Więc kiedy człowiek modli się do Boga: „Daj mi to, daj mi tamto”, to nie jest miłość. Jak to możliwe? Ofiarowuję ci modlitwę, a ty dajesz mi coś w zamian; tym właśnie to jest, zwykłymi zakupami.
Pewien wielki król udał się na polowanie do lasu i spotkał tam mędrca. Odbył z nim krótką rozmowę i był z niego tak zadowolony, że poprosił go, aby przyjął od niego prezent. „Nie”, powiedział mędrzec, „jestem całkowicie zadowolony ze swojego stanu; te drzewa dają mi dość owoców do jedzenia; te piękne, czyste strumienie dostarczają mi tyle wody, ile chcę; sypiam w tych jaskiniach. Na co mi twoje prezenty, mimo, że jesteś cesarzem?” Cesarz powiedział: „Aby mnie oczyścić, zadowolić, chodź ze mną do miasta i weź jakiś prezent”. W końcu mędrzec zgodził się pójść z cesarzem i zabrano go do pałacu cesarskiego, gdzie było złoto, klejnoty, marmur i najwspanialsze rzeczy. Bogactwo i władza przejawiały się wszędzie. Cesarz poprosił mędrca, aby poczekał minutę, podczas gdy on sam powtarzał swoją modlitwę, po czym udał się do kąta i zaczął się modlić: „Panie, daj mi więcej bogactwa, więcej dzieci, więcej terytorium”. W międzyczasie mędrzec wstał i zaczął odchodzić. Cesarz zobaczył go idącego i poszedł za nim. „Zostań, Panie, nie wziąłeś mojego prezentu i odchodzisz. Mędrzec zwrócił się do niego i powiedział: „Żebraku, nie żebrzę od żebraków. Co możesz dać? Cały czas błagałeś samego siebie”. To nie jest język miłości. Jaka jest różnica między miłością a robieniem zakupów, jeśli prosisz Boga, aby dał ci to lub dał ci tamto? Pierwszym sprawdzianem miłości jest to, że nie zna targowania się. Miłość jest zawsze dawcą, nigdy biorcą. Mówi dziecko Boże: „Jeśli Bóg chce, oddaję Mu wszystko, ale niczego od Niego nie chcę. Nie chcę niczego na tym świecie. Kocham Go, ponieważ chcę Go kochać i nie proszę o łaskę w zamian. Kogo to obchodzi, czy Bóg jest wszechmocny, czy nie? Nie chcę od Niego żadnej mocy ani manifestacji Jego mocy. Wystarczy mi, że jest Bogiem miłości. Nie zadaję więcej pytań”.
Drugim testem jest to, że miłość nie zna strachu. Dopóki człowiek myśli o Bogu jako o Istocie siedzącej ponad chmurami, z nagrodami w jednej ręce i karami w drugiej, nie może być miłości. Czy można przestraszyć kogoś do miłości? Czy baranek kocha lwa? Mysz kota? Niewolnik pana? Niewolnicy czasami symulują miłość, ale czy to jest miłość? Gdzie kiedykolwiek widzisz miłość w strachu? Zawsze jest to fikcja. Z miłością nigdy nie pojawia się idea strachu. Pomyśl o młodej matce na ulicy: jeśli szczeka na nią pies, ucieka do najbliższego domu. Następnego dnia jest na ulicy ze swoim dzieckiem i przypuśćmy, że lew rzuci się na dziecko, gdzie będzie się ona znajdować? Tuż przy paszczy lwa chroniąc swoje dziecko. Miłość pokonała cały jej strach. Tak też w miłości Boga. Kogo obchodzi, czy Bóg nagradza, czy karze? To nie jest myśl osoby kochającej. Pomyśl o sędzim, kiedy wraca do domu, co widzi w nim jego żona? Nie sędziego, nagradzającego lub karzącego, ale jej męża, jej miłość. Co widzą w nim jego dzieci? Ich kochającego ojca, nie karzącego lub nagradzającego. Tak więc dzieci Boże nigdy nie widzą w Nim ani karzącego, ani nagradzającego. Boją się i drżą tylko ludzie, którzy nigdy nie zaznali miłości. Odrzućcie wszelki strach – chociaż te okropne idee Boga jako karzącego lub nagradzającego mogą mieć zastosowanie w dzikich umysłach. Niektórzy ludzie, nawet najbardziej intelektualni, są duchowymi dzikusami i te idee mogą im pomóc. Ale dla ludzi duchowych, ludzi, którzy zbliżają się do religii, w których obudził się duchowy wgląd, takie idee są po prostu dziecinne, po prostu głupie. Tacy ludzie odrzucają wszelkie idee strachu.
Trzeci jest jeszcze wyższym testem. Miłość jest zawsze najwyższym ideałem. Kiedy ktoś przeszedł przez pierwsze dwa etapy, kiedy odrzucił wszelkie zakupy i odrzucił wszelki strach, zaczyna zdawać sobie sprawę, że miłość jest zawsze najwyższym ideałem. Ile razy na tym świecie widzimy piękną kobietę kochającą brzydkiego mężczyznę? Ile razy widzimy przystojnego mężczyznę kochającego brzydką kobietę! Jaka jest atrakcja? Obserwatorzy widzą tylko brzydkiego mężczyznę lub brzydką kobietę, ale nie kochanek; dla kochanka ukochana jest najpiękniejszą istotą, jaka kiedykolwiek istniała. Jak to jest? Kobieta, która kocha brzydkiego mężczyznę, przyjmuje niejako ideał piękna, który ma w swoim umyśle i projektuje go na tego brzydkiego mężczyznę; a to, co czci i kocha, to nie brzydki mężczyzna, ale jej własny ideał. Ten człowiek jest jakby tylko sugestią, a ona pod wpływem tej sugestii rzuca swój własny ideał i zakrywa go; i staje się on jej przedmiotem kultu. Dotyczy to każdego przypadku w którym kochamy. Wielu z nas ma bardzo zwyczajnie wyglądających braci lub siostry; jednak sama idea bycia braćmi lub siostrami czyni ich pięknymi dla nas.
Filozofia w tle polega na tym, że każdy projektuje swój własny ideał i go czci. Ten świat zewnętrzny jest tylko światem sugestii. Wszystko, co widzimy, projektujemy z naszych własnych umysłów. Ziarnko piasku dostaje się do skorupy ostrygi i podrażnia ją. Podrażnienie powoduje wydzielinę w ostrydze, która pokrywa ziarnko piasku, w wyniku czego powstaje piękna perła. Podobnie rzeczy zewnętrzne dostarczają nam sugestii, na podstawie których projektujemy nasze własne ideały i tworzymy nasze przedmioty. Źli postrzegają ten świat jako doskonałe piekło, a dobrzy jako doskonałe niebo. Kochankowie postrzegają ten świat jako pełen miłości, a nienawidzący jako pełen nienawiści; wojownicy widzą tylko walkę, a pokojowi tylko pokój. Doskonały człowiek nie widzi nic poza Bogiem. Dlatego zawsze czcimy nasz najwyższy ideał, a kiedy osiągnęliśmy punkt, w którym kochamy ideał jako ideał, wszelkie spory i wątpliwości znikają na zawsze. Kogo obchodzi, czy Boga można zademonstrować czy nie? Ideał nigdy nie może odejść, ponieważ jest częścią mojej własnej natury. Będę kwestionował ideał tylko wtedy, gdy kwestionuję własne istnienie, a ponieważ nie mogę kwestionować jednego, nie mogę kwestionować drugiego. Kogo obchodzi, czy Bóg może być jednocześnie wszechmocny i wszechmiłosierny, czy nie? Kogo obchodzi, czy On nagradza ludzkość, czy patrzy na nas oczami tyrana, czy dobroczynnego monarchy?
Kochanek przeszedł poza te wszystkie rzeczy, poza nagrody i kary, poza lęki i wątpliwości, poza naukowe lub jakiekolwiek inne dowody. Wystarczy mu ideał miłości i czy nie jest oczywiste, że ten wszechświat jest tylko przejawem tej miłości? Co łączy atomy z atomami, cząsteczki z cząsteczkami i powoduje, że planety zbliżają się do siebie? Co przyciąga ludzi do ludzi, mężczyzn do kobiet, kobiety do mężczyzn, a zwierzęta do zwierząt, ciągnąc niejako cały wszechświat do jednego centrum? To właśnie nazywa się miłością. Jej manifestacja rozciąga się od najniższego atomu do najwyższej istoty: wszechmocna, wszechprzenikająca jest ta miłość. Tym, co przejawia się jako przyciąganie w czujących i nieczujących, w tym, co szczególne i w tym, co uniwersalne, jest miłość Boga. Jest to jedyna siła napędowa, która istnieje we wszechświecie. Pod wpływem tej miłości Chrystus oddaje swoje życie za ludzkość, Budda nawet za zwierzę, matka za dziecko, mąż za żonę. Pod wpływem tej samej miłości ludzie są gotowi oddać życie za ojczyznę i choć dziwnie to zabrzmi, że pod wpływem tej samej miłości złodziej kradnie, morderca popełnia morderstwa. Nawet w tych przypadkach duch jest ten sam, ale manifestacja jest inna. Jest to jedyna siła napędowa we wszechświecie. Złodziej kocha złoto; miłość istnieje, ale jest źle skierowana. Dlatego we wszystkich zbrodniach, jak również we wszystkich cnotliwych czynach, stoi ta wieczna miłość. Załóżmy, że mężczyzna wypisuje czek na tysiąc dolarów dla ubogich w Nowym Jorku i w tym samym czasie w tym samym pokoju inny mężczyzna podrabia nazwisko przyjaciela. Światło, przy którym obaj piszą, jest takie samo, ale każdy będzie odpowiedzialny za użytek, jaki z niego zrobi. To nie światło należy chwalić lub ganić. Nieprzywiązana, ale jaśniejąca we wszystkim jest miłość, siła napędowa wszechświata, bez której wszechświat w jednej chwili by się rozpadł, a tą miłością jest Bóg.
„Nikt, o umiłowana, nigdy nie kocha męża ze względu na męża, ale dla Jaźni, która jest w mężu; nikt, o umiłowana, nigdy nie kocha żony ze względu na żonę, ale dla Jaźni, która jest w żonie. Nikt nigdy nie kocha niczego poza Jaźnią”. Nawet ten egoizm, który jest tak bardzo potępiany, jest tylko przejawem tej samej miłości. Odstąpcie od tej sztuki, nie mieszajcie się w nią, ale zobaczcie tę cudowną panoramę, ten wielki dramat rozgrywający się scena po scenie i usłyszcie tę cudowną harmonię; wszyscy są przejawem tej samej miłości. Nawet w egoizmie ta jaźń będzie się rozmnażać, rosnąć i rosnąć. Ta jedna jaźń, jeden mężczyzna, stanie się dwiema jaźniami, kiedy się ożeni; kilkoma, gdy ma dzieci; i w ten oto sposób rośnie, aż poczuje cały świat jako swoją Jaźń, cały wszechświat jako swoją Jaźń. Rozszerza się w jedną masę uniwersalnej miłości, nieskończonej miłości – miłości, która jest Bogiem.
W ten sposób dochodzimy do tego, co nazywa się najwyższą Bhakti, najwyższym oddaniem, w którym zanikają formy i symbole. Ten, kto to osiągnął, nie może należeć do żadnej sekty, ponieważ wszystkie sekty są w nim. Do czego będzie należeć? Bo wszystkie kościoły i świątynie są w nim. Gdzie jest wystarczająco duży kościół dla niego? Taki człowiek nie może przywiązać się do pewnych ograniczonych form. Gdzie jest granica nieograniczonej miłości, z którą się zjednoczył? We wszystkich religiach, które przyjmują ten ideał miłości, znajdujemy walkę o jej wyrażenie. Chociaż rozumiemy, co ta miłość oznacza i widzimy, że wszystko na tym świecie uczuć i pociągów jest przejawem tej Nieskończonej Miłości, którą wyrazić próbowali mędrcy i święci różnych narodów, to jednak znajdujemy ich wykorzystujących wszystkie moce języka, przemieniających nawet najbardziej cielesną ekspresję w boską.
Tak śpiewał królewski mędrzec hebrajski, tak śpiewali o Indiach. „O umiłowany, jeden pocałunek Twych ust! Kto pocałowany przez Ciebie, jego pragnienie Ciebie wzmaga się na zawsze! Ustają wszelkie smutki, zapomina się o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości i myśli tylko o Tobie”. To jest szaleństwo kochanka, kiedy wszystkie pragnienia zniknęły. „Kogo obchodzi zbawienie? Kto troszczy się o ocalenie? Kto troszczy się nawet o bycie doskonałym? Kto troszczy się o wolność?” – mówi kochanek. „Nie chcę bogactwa, ani nawet zdrowia; nie chcę piękna, nie chcę rozumu: pozwól mi rodzić się wciąż na nowo, pośród całego zła, które jest na świecie; nie będę narzekać, ale pozwól mi kochać Ciebie i tylko ze względu na miłość.”
To jest szaleństwo miłości, które znajduje wyraz w tych pieśniach. Najwyższą, najbardziej wyrazistą, najsilniejszą i najbardziej atrakcyjną ludzką miłością jest ta między mężczyzną a kobietą, dlatego też ten język był używany do wyrażania najgłębszego oddania. Szaleństwo tej ludzkiej miłości było najsłabszym echem szalonej miłości świętych. Prawdziwi miłośnicy Boga chcą oszaleć, upoić się miłością do Boga, stać się „ludźmi odurzonymi Bogiem”. Chcą pić z kielicha miłości, który został przygotowany przez świętych i mędrców wszystkich religii, którzy wlali do niego krew swojego serca i w którym skoncentrowały się wszystkie nadzieje tych, którzy kochali Boga bez szukania nagrody, którzy pragnęli miłości tylko dla niej samej. Nagrodą za miłość jest miłość, a cóż to jest za nagroda! Jest to jedyna rzecz, która usuwa wszelkie smutki, jedyny kielich, przy którego piciu znika ta choroba świata. Człowiek popada w boskie szaleństwo i zapomina, że jest człowiekiem. W końcu odkrywamy, że wszystkie te różne systemy ostatecznie zbiegają się w tym jednym punkcie, w tym doskonałym zjednoczeniu. Zawsze zaczynamy jako dualiści. Bóg jest oddzielną Istotą i ja jestem oddzielną Istotą. Miłość przychodzi pomiędzy i człowiek zaczyna zbliżać się do Boga, a Bóg jakby zaczyna zbliżać się do człowieka. Człowiek podejmuje wszystkie różne relacje życiowe, jako ojciec, matka, przyjaciel lub kochanek; a ostatni punkt zostaje osiągnięty, gdy staje się jednym z obiektem kultu. „Ja jestem tobą, a ty jesteś mną; a czcząc ciebie, czczę siebie, a czcząc siebie, wielbię ciebie”. Tam znajdujemy najwyższą kulminację tego, od czego człowiek zaczyna. Na początku była to miłość do samego siebie, ale roszczenia małego ja sprawiły, że miłość stała się samolubna; w końcu nadszedł pełny blask światła, kiedy ta jaźń stała się Nieskończonością. Ten Bóg, który z początku był gdzieś Istotą, stał się niejako rozwiązany w Nieskończonej Miłości. Sam człowiek również został przemieniony. Zbliżał się do Boga, odrzucał wszelkie próżne pragnienia, których był przedtem pełen. Wraz z pragnieniami zniknął egoizm, a u szczytu odkrył, że Miłość, Kochanek i Ukochany są Jednym.