Jak Musi Obejmować Różne Typy Umysłów i Metod
Gdziekolwiek sięgają nasze zmysły lub cokolwiek sobie wyobraża nasz umysł, znajdujemy tam działanie i reakcję dwóch sił, z których jedna przeciwstawia się drugiej i powoduje ciągłą grę mieszanych zjawisk, które widzimy wokół nas i tych, które odczuwamy w naszych umysłach. W świecie zewnętrznym działanie tych przeciwstawnych sił wyraża się jako przyciąganie i odpychanie lub jako siły dośrodkowe i odśrodkowe; a wewnątrz jako miłość i nienawiść, dobro i zło. Jedne rzeczy odpychamy, inne przyciągamy. Jedne nas przyciągają, inne odpychają. Wiele razy w naszym życiu odkrywamy, że bez jakiegokolwiek powodu jesteśmy jakby przyciągani do pewnych osób; innym razem podobnie jesteśmy odpychani przez innych. Jest to oczywiste dla wszystkich, a im wyższe pole działania, tym potężniejsze, tym bardziej niezwykłe są wpływy tych przeciwstawnych sił. Religia jest najwyższą płaszczyzną ludzkiej myśli i życia i tutaj stwierdzamy, że działanie tych dwóch sił było najbardziej zaznaczone. Najintensywniejsza miłość jaką ludzkość kiedykolwiek znała pochodziła z religii i najbardziej diabelska nienawiść jaką znała ludzkość również pochodziła z religii. Najszlachetniejsze słowa pokoju, jakie świat kiedykolwiek słyszał, pochodziły od ludzi na poziomie religijnym i najbardziej gorzkie potępienie, jakie świat kiedykolwiek znał, zostało wypowiedziane przez ludzi religijnych. Im wyższy cel jakiejkolwiek religii i im lepsza jej organizacja, tym bardziej niezwykła jest jej działalność. Żaden inny ludzki bodziec nie zalał świata krwią tak bardzo jak religia; jednocześnie nic nie powołało do życia tylu szpitali i przytułków dla ubogich; żaden inny wpływ ludzki nie zatroszczył się tak nie tylko o ludzkość ale także o najniższe ze zwierząt jak uczyniła to religia. Nic nie czyni nas tak okrutnymi jak religia i nic nie czyni nas tak czułymi jak religia. Tak było w przeszłości i najprawdopodobniej tak będzie w przyszłości. Jednak pośród tego zgiełku i zamieszania, tych zmagań i walk, tej nienawiści i zazdrości wobec religii i sekt, od czasu do czasu podnosiły się potężne głosy, zagłuszające cały ten hałas – dając się słyszeć od bieguna do bieguna, niejako – głosząc pokój i harmonię. Czy kiedykolwiek nadejdzie?
Czy jest możliwe, aby kiedykolwiek panowała nieprzerwana harmonia na tym planie potężnej walki religijnej? Świat w drugiej połowie tego stulecia jest poruszony kwestią harmonii; w społeczeństwie proponowane są różne plany i podejmowane są próby ich realizacji; ale wiemy, jak trudno to zrobić. Ludzie odkrywają, że prawie niemożliwe jest złagodzenie wściekłości życiowej walki, stonowanie ogromnego napięcia nerwowego, które jest w człowieku. Skoro tak trudno jest zaprowadzić harmonię i pokój na fizycznym planie życia – jego zewnętrznej, zgrubnej i widocznej stronie – to tysiąc razy trudniej jest zaprowadzić pokój i harmonię nad wewnętrzną naturą człowieka. Prosiłbym na chwilę o wyjście z sieci słów. Wszyscy od dzieciństwa słyszeliśmy o takich rzeczach jak miłość, pokój, miłosierdzie, równość i powszechne braterstwo; ale stały się dla nas zwykłymi słowami bez znaczenia, słowami, które powtarzamy jak papugi i stało się to dla nas całkiem naturalne. Nic na to nie poradzimy. Wielkie dusze, które po raz pierwszy poczuły te wielkie idee w swoich sercach, stworzyły te słowa; i w tamtym czasie wielu rozumiało ich znaczenie. Później ignoranci podjęli te słowa, aby się nimi bawić i uczynili z religii zwykłą grę słów, a nie coś, co należy stosować w praktyce. Staje się to „religią mojego ojca”, „religią naszego narodu”, „religią naszego kraju” i tak dalej. Wyznawanie jakiejkolwiek religii staje się tylko fazą patriotyzmu, a patriotyzm jest zawsze stronniczy. Wprowadzanie harmonii do religii zawsze musi być trudne. Jednak rozważymy ten problem harmonii religii.
Widzimy, że w każdej religii są trzy części – mam na myśli każdą wielką i uznaną religię. Po pierwsze, istnieje filozofia, która przedstawia cały zakres tej religii, określając jej podstawowe zasady, cel i środki do jej osiągnięcia. Druga część to mitologia, czyli filozofia ukonkretniona. Składa się z legend odnoszących się do życia ludzi lub istot nadprzyrodzonych i tak dalej. To abstrakcje filozofii skonkretyzowane w mniej lub bardziej wyimaginowanym życiu ludzi i istot nadprzyrodzonych. Trzecia część to rytuał. Jest to jeszcze bardziej konkretne i składa się z form i ceremonii, różnych postaw fizycznych, kwiatów i kadzideł oraz wielu innych rzeczy, które przemawiają do zmysłów. Na tym polega rytuał. Przekonasz się, że wszystkie uznane religie mają te trzy elementy. Niektóre kładą większy nacisk na jeden z tych elementów, inne na inny. Weźmy teraz pod uwagę pierwszą część, filozofię. Czy istnieje jedna uniwersalna filozofia? Jeszcze nie. Każda religia przedstawia swoje własne doktryny i obstaje przy nich jako jedynych prawdziwych. I robi nie tylko to, ale myśli, że kto w nie nie wierzy ten musi iść do jakiegoś strasznego miejsca. Niektórzy nawet wyciągną miecz aby zmusić innych do wierzenia tak jak oni. Nie dzieje się tak z powodu niegodziwości, ale szczególnej choroby ludzkiego mózgu zwanej fanatyzmem. Oni są bardzo szczerzy, ci fanatycy, najszczersi z ludzi; ale są tak samo nieodpowiedzialni jak inni szaleńcy na świecie. Ta choroba fanatyzmu jest jedną z najniebezpieczniejszych ze wszystkich chorób. Wszelka niegodziwość natury ludzkiej jest przez nią pobudzana. Budzi się gniew, nerwy są napięte, a istoty ludzkie stają się jak tygrysy.
Czy istnieje jakieś podobieństwo mitologiczne, czy istnieje mitologiczna harmonia, jakaś uniwersalna mitologia akceptowana przez wszystkie religie? Zdecydowanie nie. Wszystkie religie mają swoją własną mitologię, tylko każda z nich mówi: „Moje historie nie są zwykłymi mitami”. Spróbujmy zrozumieć to pytanie za pomocą ilustracji. Chcę tylko zilustrować, nie mam na celu krytyki jakiejkolwiek religii. Chrześcijanin wierzy, że Bóg przyjął postać gołębicy i zstąpił na ziemię; dla niego jest to historia, a nie mitologia. Hindusi wierzą, że Bóg objawia się w krowie. Chrześcijanie mówią, że wiara w to jest zwykłą mitologią, a nie historią, że jest przesądem. Żydzi uważają, że jeśli obraz zostanie wykonany w formie pudełka lub skrzyni, z aniołem po obu stronach, to można go umieścić w Miejscu Najświętszym; jest święty dla Jehowy; ale jeśli obraz jest wykonany w postaci pięknego mężczyzny lub kobiety, mówią: „To okropny bożek; rozbijcie go!” To jest nasza jedność w mitologii! Jeśli człowiek wstanie i powie: „Mój prorok uczynił taką a taką cudowną rzecz”, inni powiedzą: „To tylko przesąd”, ale jednocześnie powiedzą, że ich własny prorok dokonał jeszcze wspanialszych rzeczy, które oni uważać za historyczne. Z tego, co widziałem, nikt na świecie nie jest w stanie dostrzec subtelnej różnicy między historią a mitologią, tak jak istnieje ona w mózgach tych osób. Wszystkie takie historie, niezależnie od tego do jakiej religii należą, są naprawdę mitologiczne, czasami przemieszane być może z odrobiną historii.
Następnie idą rytuały. Jedna sekta ma jedną szczególną formę rytuału i uważa ją za świętą, podczas gdy rytuały innej sekty są po prostu wymyślonymi przesądami. Jeśli jedna sekta czci szczególny rodzaj symbolu, inna sekta mówi: „Och, to okropne!” Weźmy na przykład ogólną formę symbolu. Symbol fallusa jest z pewnością symbolem seksualnym, ale stopniowo ten jego aspekt został zapomniany i teraz jest symbolem Stwórcy. Te narody, które mają to jako swój symbol, nigdy nie myślą o tym jako o fallusie; to tylko symbol i na tym się kończy. Ale człowiek innej rasy lub wyznania widzi w tym tylko fallusa i zaczyna go potępiać; jednak w tym samym czasie może on robić coś, co tak zwanym wyznawcom fallicznym wydaje się najbardziej okropne. Pozwólcie, że wezmę dwa punkty dla ilustracji, symbol fallusa i sakrament Chrześcijan. Dla Chrześcijan fallus jest okropny, a dla Hindusów chrześcijański sakrament jest okropny. Mówią, że chrześcijański sakrament, zabicie człowieka, zjadanie jego ciała i picie jego krwi aby uzyskać dobre cechy tego człowieka jest kanibalizmem. Tak postępują niektóre dzikie plemiona; jeśli człowiek jest odważny, zabijają go i zjadają jego serce, ponieważ myślą, że da im to cechy odwagi i męstwa posiadane przez tego człowieka. Nawet tak pobożny Chrześcijanin jak Sir John Lubbock przyznaje to i mówi, że pochodzenie tego chrześcijańskiego symbolu tkwi w tym dzikim pomyśle. Chrześcijanie oczywiście nie uznają tego poglądu o jego pochodzeniu; a co to może oznaczać, nigdy nie przychodzi im do głowy. Oznacza rzeczy święte i to wszystko, co chcą wiedzieć. Tak więc nawet w rytuałach nie ma uniwersalnego symbolu, który mógłby wzbudzić powszechne uznanie i akceptację. Gdzie zatem jest jakakolwiek uniwersalność? Jak to możliwe, że istnieje uniwersalna forma religii? Ta jednak już istnieje. I zobaczmy, co to jest.
Wszyscy słyszymy o powszechnym braterstwie i o tym, jak społeczeństwa wstają, aby go głosić. Pamiętam starą historię. W Indiach picie wina jest uważane za bardzo złe. Byli dwaj bracia, którzy chcieli pewnej nocy potajemnie pić wino; a ich wujek, który był bardzo ortodoksyjnym człowiekiem spał w pokoju całkiem blisko ich. Więc zanim zaczęli pić powiedzieli do siebie: „Musimy być bardzo cicho, bo inaczej wujek się obudzi”. Kiedy pili, nadal powtarzali sobie „Cisza! Wujek się obudzi”, każdy z nich próbował przekrzyczeć drugiego. A gdy krzyki się nasiliły, wujek się obudził, wszedł do pokoju i wszystko odkrył. Teraz wszyscy krzyczymy jak ci pijani ludzie: „Uniwersalne braterstwo! Wszyscy jesteśmy równi, dlatego stwórzmy sektę”. Gdy tylko tworzysz sektę, protestujesz przeciwko równości i równości już nie ma. Mahometanie mówią o powszechnym braterstwie ale co z tego wynika w rzeczywistości? Przecież nikt, kto nie jest mahometaninem nie zostanie przyjęty do bractwa; raczej będzie miał poderżnięte gardło. Chrześcijanie mówią o powszechnym braterstwie; ale każdy, kto nie jest Chrześcijaninem musi udać się do tego miejsca, gdzie będzie wiecznie grillowany.
I tak idziemy dalej w tym świecie w poszukiwaniu powszechnego braterstwa i równości. Kiedy słyszycie takie rozmowy na świecie, prosiłbym was abyście byli trochę powściągliwi, uważajcie na siebie, ponieważ za całą tą gadaniną często kryje się najintensywniejszy egoizm. „Czasami w zimie pojawia się chmura burzowa; ryczy i ryczy, ale deszcz nie pada; ale w porze deszczowej chmury nie grzmią, ale zalewają świat wodą”. Tak więc ci, którzy naprawdę są pracownikami i naprawdę czują w sercu powszechne braterstwo ludzi, nie mówią wiele, nie tworzą małych sekt dla powszechnego braterstwa; ale ich czyny, ich ruchy, całe ich życie jasno pokazują, że naprawdę mają poczucie braterstwa dla ludzkości, że mają miłość i współczucie dla wszystkich. Nie mówią, robią i żyją. Ten świat jest zbyt pełen wrzasków. Chcemy trochę bardziej gorliwej pracy i mniej gadania.
Jak dotąd widzimy, że trudno znaleźć jakiekolwiek cechy uniwersalne w odniesieniu do religii, a przecież wiemy, że one istnieją. Wszyscy jesteśmy ludźmi, ale czy wszyscy jesteśmy równi? Zdecydowanie nie. Kto mówi, że jesteśmy równi? Tylko szaleniec. Czy wszyscy jesteśmy równi w naszych mózgach, w naszych mocach, w naszych ciałach? Jeden człowiek jest silniejszy od drugiego, jeden człowiek ma więcej mocy mózgowej niż inny. Skoro wszyscy jesteśmy równi, to dlaczego istnieje ta nierówność? Kto ją sprawił? My. Ponieważ mamy mniej lub więcej mocy, mniej lub więcej mózgu, mniej lub więcej siły fizycznej musi to czynić różnicę między nami. Wiemy jednak, że doktryna równości przemawia do naszego serca. Wszyscy jesteśmy istotami ludzkimi; ale niektórzy są mężczyznami, a niektórzy kobietami. Oto czarny człowiek, tam biały człowiek; ale wszyscy są ludźmi, wszyscy należą do jednej ludzkości. Różne są nasze twarze; nie widzę dwóch takich samych ale wszyscy jesteśmy ludźmi. Gdzie jest ta jedna ludzkość? Widzę mężczyznę lub kobietę, ciemnego lub jasnego; a wśród tych wszystkich twarzy wiem, że istnieje abstrakcyjne człowieczeństwo, które jest wspólne wszystkim. Mogę go nie znaleźć kiedy próbuję go uchwycić, odczuć i urzeczywistnić, ale wiem na pewno, że ono tam jest. Jeśli jestem czegoś pewien to tego człowieczeństwa, które jest wspólne dla nas wszystkich. To dzięki tej uogólnionej istocie postrzegam cię jako mężczyznę lub kobietę. Tak samo jest z tą uniwersalną religią, która w postaci Boga przewija się przez wszystkie różne religie świata; musi i istnieje przez całą wieczność. „Jestem nicią, która przechodzi przez wszystkie te perły”, a każda perła jest religią lub nawet jej sektą. Takie są różne perły, a Pan jest nicią, która przechodzi przez nie wszystkie; tylko większość ludzkości jest tego całkowicie nieświadoma.
Jedność w różnorodności jest planem wszechświata. Wszyscy jesteśmy ludźmi, a jednak wszyscy różnimy się od siebie. Jako część ludzkości jestem jednością z wami, a jako Pan Taki-a-taki jestem od was różny. Jako mężczyzna jesteś oddzielony od kobiety; jako człowiek jesteś jednym z kobietą. Jako człowiek jesteś oddzielony od zwierzęcia, ale jako żywe istoty, mężczyzna, kobieta, zwierzę i roślina są jednym; a jako istnienie jesteś jednym z całym wszechświatem. Tym uniwersalnym istnieniem jest Bóg, ostateczna Jedność we wszechświecie. W Nim wszyscy jesteśmy jednością. Jednocześnie, w przejawieniu te różnice muszą zawsze pozostać. W naszej pracy, w naszych energiach, które manifestują się na zewnątrz te różnice muszą zawsze pozostać. Stwierdzamy więc, że jeśli przez ideę uniwersalnej religii rozumie się, że cała ludzkość powinna wierzyć w jeden zestaw doktryn, jest to całkowicie niemożliwe. Nigdy nie może być, nigdy nie może być czasu, kiedy wszystkie twarze będą takie same. Ponownie, jeśli spodziewamy się, że będzie jedna uniwersalna mitologia, to również jest niemożliwe; nie może być. Nie może też istnieć jeden uniwersalny rytuał. Taki stan rzeczy nigdy nie może zaistnieć; gdyby tak się stało, świat zostałby zniszczony, ponieważ różnorodność jest pierwszą zasadą życia. Co czyni nas istotami uformowanymi? Różnicowanie. Idealna równowaga oznaczałaby nasze zniszczenie. Przypuśćmy, że ilość ciepła w tym pomieszczeniu, które ma tendencję do równomiernego i doskonałego rozproszenia, uzyska taką dyfuzję, to ze wszystkich praktycznych względów ciepło to przestanie istnieć. Co umożliwia ruch w tym wszechświecie? Utracona równowaga. Jedność identyczności może nadejść tylko wtedy, gdy ten wszechświat zostanie zniszczony, w przeciwnym razie coś takiego jest niemożliwe. Mało tego, posiadanie go byłoby niebezpieczne. Nie wolno nam życzyć sobie, abyśmy wszyscy myśleli podobnie. Wtedy nie byłoby myśli o myśleniu. Bylibyśmy do siebie podobni jak egipskie mumie w muzeum patrzące na siebie bez myśli o myśleniu. To właśnie ta różnica, to zróżnicowanie, to zachwianie równowagi między nami jest samą duszą naszego postępu, duszą całej naszej myśli. Tak musi zawsze być.
Co zatem rozumiem przez ideał uniwersalnej religii? Nie mam na myśli żadnej uniwersalnej filozofii, jednej uniwersalnej mitologii, ani jednego uniwersalnego rytuału, który wszyscy jednakowo wyznają; bo wiem, że ten świat musi nadal działać, koło w kole, ta skomplikowana masa maszynerii, najbardziej złożonej, najwspanialszej. Co więc możemy zrobić? Możemy sprawić, by działał płynnie, możemy zmniejszyć tarcie, możemy niejako nasmarować koła. Jak? Uznając naturalną konieczność zmienności. Tak jak rozpoznaliśmy jedność poprzez samą naszą naturę, tak też musimy rozpoznać zmienność. Musimy się nauczyć, że prawdę można wyrazić na sto tysięcy sposobów i że każdy z tych sposobów jest prawdziwy w miarę swoich możliwości. Musimy nauczyć się, że na tę samą rzecz można spojrzeć z setek różnych punktów widzenia, a jednak wciąż będzie tą samą rzeczą. Weźmy na przykład słońce. Załóżmy, że człowiek stojący na ziemi patrzy na wschodzące rano słońce; widzi dużą piłkę. Załóżmy, że wyrusza w podróż ku słońcu i zabiera ze sobą aparat fotograficzny, fotografując je na każdym etapie swojej podróży aż dotrze do słońca. Fotografie z każdego etapu będą różniły się od zdjęć z pozostałych etapów; w rzeczywistości, kiedy wraca, przynosi ze sobą mnóstwo fotografii tak wielu różnych słońc, jak mogłoby się wydawać; a jednak wiemy, że to samo słońce zostało sfotografowane przez człowieka na różnych etapach jego podróży. Tak też jest z Panem. Poprzez wzniosłą lub niską filozofię, poprzez najbardziej wzniosłą lub najprzyziemniejszą mitologię, poprzez najbardziej wyrafinowany rytualizm lub wymyślny fetyszyzm, każda sekta, każda dusza, każdy naród, każda religia, świadomie lub nieświadomie, zmierza w górę, ku Bogu; każda wizja prawdy, jaką ma człowiek jest wizją Boga i nikogo innego. Załóżmy, że wszyscy idziemy z naczyniami w dłoniach po wodę z jeziora. Jeden ma kubek, inny słój, inny wiadro i tak dalej i wszyscy napełniamy nasze naczynia. Woda w każdym przypadku naturalnie przybiera formę naczynia noszonego przez każdego z nas. Ten, który przyniósł kielich, ma wodę w postaci kielicha; ten, który przyniósł słoik – jego woda ma kształt słoika i tak dalej; ale w każdym przypadku w naczyniu jest woda i tylko woda. Tak jest w przypadku religii; nasze umysły są jak te naczynia i każdy z nas próbuje dojść do urzeczywistnienia Boga. Bóg jest jak ta woda wypełniająca te różne naczynia, a w każdym naczyniu wizja Boga pojawia się w formie naczynia. Jednak On jest Jeden. On jest Bogiem w każdym przypadku. Jest to jedyne uznanie uniwersalności jakie możemy uzyskać.
Jak na razie teoretycznie wszystko jest w porządku. Ale czy istnieje jakiś praktyczny sposób wypracowania tej harmonii w religiach? Stwierdzamy, że uznanie, że wszystkie różne poglądy na religię są prawdziwe, było bardzo, bardzo stare. Podjęto setki prób w Indiach, Aleksandrii, Europie, Chinach, Japonii, Tybecie i wreszcie w Ameryce aby sformułować harmonijne wyznanie religijne, aby wszystkie religie zjednoczyły się w miłości. Wszystkie próby zawiodły ponieważ nie przyjęły żadnego praktycznego planu. Wielu przyznało, że wszystkie religie świata mają rację, ale nie pokazują żadnego praktycznego sposobu ich połączenia, aby umożliwić każdej z nich zachowanie własnej indywidualności w takim połączeniu. Tylko ten plan jest praktyczny, który nie niszczy indywidualności żadnego człowieka w religii, a jednocześnie pokazuje mu punkt zjednoczenia ze wszystkimi innymi. Ale jak dotąd wszystkie plany harmonii religijnej, które wypróbowano, proponując uwzględnienie wszystkich różnych poglądów religijnych, w praktyce próbowały związać je wszystkie z kilkoma doktrynami i w ten sposób stworzyły więcej nowych sekt walczących, zmagających się i przepychających się nawzajem.
Ja też mam swój mały plan. Nie wiem czy on zadziała czy nie i chcę ci go przedstawić do dyskusji. Jaki jest mój plan? Przede wszystkim prosiłbym ludzkość o uznanie tej maksymy: „Nie niszcz”. Obrazoburczy reformatorzy nie przynoszą światu nic dobrego. Nie burzyć, niczego nie rozbierać ale budować. Pomóż, jeśli możesz; jeśli nie możesz, złóż ręce i stań z boku i obserwuj, jak sprawy się toczą. Nie krzywdź, jeśli nie możesz udzielić pomocy. Nie mów ani słowa przeciwko czyimś przekonaniom o ile są one szczere. Po drugie, weź człowieka tam gdzie stoi i stamtąd go podnieś. Jeśli prawdą jest, że Bóg jest centrum wszystkich religii i że każdy z nas zmierza do Niego wzdłuż jednego z tych promieni, to jest pewne, że wszyscy musimy dotrzeć do tego centrum. A w środku, gdzie spotykają się wszystkie promienie, ustaną wszystkie nasze różnice; ale zanim tam dotrzemy różnice muszą istnieć. Wszystkie te promienie zbiegają się w tym samym centrum. Jeden, zgodnie ze swoją naturą podróżuje po jednej z tych linii, a drugi po innej; a jeśli wszyscy pójdziemy naprzód wzdłuż własnych linii z pewnością dojdziemy do centrum, ponieważ „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”. Każdy z nas naturalnie wzrasta i rozwija się zgodnie ze swoją naturą; każdy z czasem pozna najwyższą prawdę, bo ostatecznie ludzie muszą uczyć się sami. Co ty i ja możemy zrobić? Myślisz, że możesz uczyć choćby dziecko? Nie możesz. Dziecko uczy się samo. Twoim obowiązkiem jest stwarzanie możliwości i usuwanie przeszkód. Rośnie roślina. Czy sprawiasz, że roślina rośnie? Twoim obowiązkiem jest otoczyć ją żywopłotem i dopilnować, aby żadne zwierzę nie zjadło rośliny i na tym kończy się twój obowiązek. Roślina rośnie sama. Tak jest w odniesieniu do duchowego wzrostu każdego człowieka. Nikt nie może cię nauczyć; nikt nie może zrobić z ciebie duchowego człowieka. Musisz się uczyć; twój wzrost musi pochodzić z wewnątrz.
Co może zrobić nauczyciel zewnętrzny? Może trochę usunąć przeszkody i na tym kończy się jego obowiązek. Dlatego pomóż, jeśli możesz; ale nie niszcz. Porzućcie wszelkie idee, dzięki którym możecie uczynić ludzi duchowymi. To jest niemożliwe. Nie ma dla ciebie innego nauczyciela niż twoja własna dusza. Rozpoznaj to. Co z tego wynika? W społeczeństwie widzimy tak wiele różnych natur. Istnieją tysiące różnych umysłów i skłonności. Dokładne ich uogólnienie jest niemożliwe, ale dla naszych praktycznych celów wystarczy scharakteryzować je na cztery klasy. Po pierwsze jest aktywny człowiek, robotnik; chce pracować, a w jego mięśniach i nerwach jest ogromna energia. Jego celem jest praca – budowanie szpitali, działalność charytatywna, budowanie ulic, planowanie i organizowanie. Jest też człowiek emocjonalny, który w nadmiernym stopniu kocha wzniosłość i piękno. Uwielbia myśleć o pięknie, cieszyć się estetyczną stroną natury i uwielbiać Miłość i Boga Miłości. Kocha całym sercem wielkie dusze wszystkich czasów, proroków religii i Wcielenia Boga na ziemi; nie dba o to, czy rozum może, czy nie może udowodnić, że istniał Chrystus lub Budda; nie obchodzi go dokładna data wygłoszenia Kazania na Górze ani dokładny moment narodzin Kryszny; troszczy się o ich osobowości, ich sympatyczne postacie. Taki jest jego ideał. Taka jest natura kochanka, człowieka emocjonalnego. Następnie jest mistyk, którego umysł chce przeanalizować siebie, zrozumieć działanie ludzkiego umysłu, jakie siły działają w środku i jak je poznać, manipulować i uzyskać nad nimi kontrolę. To jest mistyczny umysł. Następnie jest filozof, który chce wszystko zważyć i użyć swojego intelektu nawet poza możliwościami całej ludzkiej filozofii.
Otóż religia, aby zadowolić największą część ludzkości, musi być w stanie zapewnić pożywienie wszystkim tym różnym typom umysłów; a tam, gdzie brakuje tej zdolności, wszystkie istniejące sekty stają się jednostronne. Załóżmy, że idziesz do sekty, która głosi miłość i emocje. Śpiewają i płaczą, i głoszą miłość. Ale gdy tylko powiesz: „Przyjacielu, wszystko w porządku, ale chcę czegoś mocniejszego – trochę rozumu i filozofii; chcę zrozumieć wszystko krok po kroku i bardziej racjonalnie”, mówią: „Wynoś się”; i nie tylko proszą cię o wyjście, ale gdyby mogli, odesłaliby cię w inne miejsce. W rezultacie ta sekta może pomóc tylko ludziom o emocjonalnym nastawieniu umysłu. Nie tylko nie pomagają innym, ale próbują ich zniszczyć; a najbardziej nikczemną częścią całej sprawy jest to, że nie tylko nie chcą pomagać innym, ale nie wierzą w ich szczerość. Ponownie, są filozofowie, którzy mówią o mądrości Indii i Wschodu i używają wielkich terminów psychologicznych długich na pięćdziesiąt sylab, ale jeśli zwykły człowiek taki jak ja podejdzie do nich i powie: „Czy możesz mi powiedzieć coś, co uczyni mnie duchowym?”, pierwszą rzeczą, jaką by zrobili, byłoby uśmiechnięcie się i powiedzenie: „Och, jesteś zbyt daleko od nas w swoim rozumowaniu. Co możesz zrozumieć na temat duchowości?” To są filozofowie wysokiego szczebla. Po prostu pokazują ci drzwi. Są też mistyczne sekty, które mówią różne rzeczy o różnych płaszczyznach egzystencji, różnych stanach umysłu, o tym, co może zdziałać siła umysłu i tak dalej; a jeśli jesteś zwykłym człowiekiem i powiesz: „Pokażcie mi coś dobrego, co mogę zrobić, nie jestem zbyt skłonny do spekulacji; czy możecie dać mi coś, co będzie mi odpowiadać?”, uśmiechną się i powiedzą: „Posłuchaj tego głupca; on nic nie wie, jego istnienie jest na nic”. I to się dzieje wszędzie na świecie. Chciałbym zebrać ekstremalnych przedstawicieli wszystkich tych różnych sekt, zamknąć ich w pokoju i sfotografować ich piękne szydercze uśmiechy!
Taki jest istniejący stan religii, istniejący stan rzeczy. To, co chcę propagować, to religia, która będzie równie akceptowalna dla wszystkich umysłów; musi być równie filozoficzny, równie emocjonalny, równie mistyczny i równie sprzyjający działaniu. Jeśli przyjdą profesorowie z wyższych uczelni, naukowcy i fizycy, będą zabiegać o rozsądek. Niech mają tyle, ile chcą. Nadejdzie punkt, poza który będą myśleli, że nie mogą wyjść bez zerwania z rozsądkiem. Powiedzą: „Te idee Boga i zbawienia są przesądne, przebierz je jakoś!” Odpowiadam: „Panie Filozofie, to twoje ciało jest większym przesądem. Porzuć je, nie idź do domu na obiad lub na swoje filozoficzne krzesło. Porzuć ciało, a jeśli nie możesz, wypłacz się i usiądź”. Religia bowiem musi umieć pokazać, jak realizować filozofię, która uczy nas, że ten świat jest jeden, że we wszechświecie istnieje tylko jedno Istnienie. Podobnie, jeśli mistyk przyjdzie, musimy go powitać, być gotowi przekazać mu naukę analizy umysłowej i praktycznie zademonstrować ją przed nim. A jeśli przychodzą emocjonalni ludzie, musimy usiąść, śmiać się i płakać razem z nimi w imię Pana; musimy „wypić kielich miłości i oszaleć”. Jeśli pojawi się energiczny pracownik, musimy z nim pracować z całą energią, jaką mamy. I ta kombinacja będzie ideałem najbliższego podejścia do uniwersalnej religii. Boże, żeby wszyscy ludzie byli tak skonstruowani, aby w ich umysłach wszystkie te elementy filozofii, mistycyzmu, emocji i pracy były jednakowo obecne w pełni! To jest ideał, mój ideał idealnego człowieka. Każdego, kto ma tylko jeden lub dwa z tych elementów charakteru, uważam za „jednostronnego”; a ten świat jest prawie pełen takich „jednostronnych” ludzi znających tylko tę jedną drogę, po której się poruszają; a wszystko inne jest dla nich niebezpieczne i okropne. Harmonijne zrównoważenie we wszystkich tych czterech kierunkach jest moim ideałem religii. Religię tę osiąga się przez to, co my w Indiach nazywamy Jogą – zjednoczeniem. Dla pracownika jest to jedność między ludźmi a całą ludzkością; dla mistyka, pomiędzy jego niższą a Wyższą Jaźnią; dla kochającego zjednoczenie między nim a Bogiem Miłości; a dla filozofa jest zjednoczeniem wszelkiego istnienia. To właśnie oznacza Joga. Jest to termin sanskrycki, a te cztery działy Jogi mają w sanskrycie różne nazwy. Człowiek, który szuka tego rodzaju zjednoczenia nazywany jest Joginem. Pracownik nazywa się Karma-Joginem. Ten, kto szuka zjednoczenia poprzez miłość, nazywany jest Bhakti-Joginem. Ten, kto szuka jej poprzez mistycyzm, nazywany jest Radźa-Joginem. A ten, kto szuka tego poprzez filozofię, jest nazywany Dźńana-Joginem. Więc to słowo Jogin obejmuje ich wszystkich.
Teraz przede wszystkim pozwólcie mi zająć się Radźa-Jogą. Czym jest ta Radźa-Joga, ta kontrola umysłu? Obawiam się, że w tym kraju ze słowem Joga kojarzysz wszelkiego rodzaju chochliki. Dlatego muszę zacząć od tego, że nie ma to nic wspólnego z takimi rzeczami. Żadna z tych Jog nie odrzuca rozsądku, żadna z nich nie prosi cię, abyś dał się oszukać lub oddał swój rozum w ręce jakiegokolwiek kapłana. Żaden z nich nie prosi cię o wierność jakiemukolwiek nadludzkiemu posłańcowi. Każda z nich mówi ci, abyś trzymał się swojego rozumu, aby mocno się go trzymać. We wszystkich istotach znajdujemy trzy rodzaje narzędzi poznania. Pierwszym z nich jest instynkt, który najbardziej rozwinięty jest u zwierząt; jest to najniższy instrument wiedzy. Jaki jest drugi instrument wiedzy? Rozumowanie. Znajdujesz je najbardziej rozwinięte u człowieka. Po pierwsze, instynkt jest niewystarczającym narzędziem; u zwierząt sfera działania jest bardzo ograniczona i w jej granicach działają instynkty. Kiedy przychodzisz do człowieka, widzisz, że u niego w dużej mierze rozwinięty jest rozum. Sfera działania również tutaj uległa powiększeniu. Jednak nawet rozum jest wciąż bardzo niewystarczający. Rozum może przejść tylko niewielką drogę, a potem zatrzymuje się, nie może iść dalej; a jeśli spróbujesz go zmusić, rezultatem jest bezradny zamęt, sam rozum staje się nierozsądny. Logika staje się argumentem kołowym. Weźmy na przykład samą podstawę naszej percepcji, materię i siłę. Czym jest materia? To, na co działa się siłą. A siła? To, co oddziałuje na materię. Widzisz komplikację, coś, co logicy nazywają huśtawką, jedna idea zależy od drugiej, a ta znowu zależy od pierwszej. Znajdujesz przed rozumem potężną barierę, poza którą rozumowanie nie może przejść; jednak zawsze czuje się niecierpliwy, aby dostać się do regionu Nieskończoności poza nim. Ten świat, ten wszechświat, który odczuwają nasze zmysły lub myśli nasz umysł, jest tylko jednym atomem Nieskończoności, rzutowanym na płaszczyznę świadomości; i w tej wąskiej granicy, określonej przez sieć świadomości, działa nasz rozum, a nie poza nią. Dlatego musi istnieć jakiś inny instrument, który poprowadzi nas dalej, i ten instrument nazywa się inspiracją. Tak więc instynkt, rozum i natchnienie są trzema narzędziami poznania. Instynkt należy do zwierząt, rozum do człowieka, a natchnienie do boskich ludzi. Ale we wszystkich istotach ludzkich można znaleźć, w mniej lub bardziej rozwiniętym stanie, zarodki wszystkich tych trzech narzędzi poznania. Aby te instrumenty mentalne wyewoluowały, muszą tam być zarodki. Trzeba też pamiętać, że jeden instrument jest rozwinięciem drugiego, a zatem nie jest z nim sprzeczny. To rozum rozwija się w natchnienie, a zatem natchnienie nie sprzeciwia się rozumowi, ale go dopełnia. Rzeczy, do których rozum nie może dotrzeć, zostają wydobyte na światło dzienne dzięki natchnieniu; i nie sprzeciwiają się rozumowi. Starzec nie sprzeciwia się dziecku, ale je dopełnia. Dlatego zawsze musicie pamiętać, że wielkie niebezpieczeństwo polega na myleniu niższej formy instrumentu z wyższą. Wiele razy instynkt jest przedstawiany światu jako inspiracja, a potem pojawiają się wszystkie fałszywe twierdzenia o darze proroctwa. Głupiec lub na wpół szaleniec myśli, że zamieszanie w jego mózgu jest natchnieniem i chce, żeby ludzie za nim podążali. Najbardziej sprzeczny irracjonalny nonsens jaki głoszono na świecie to po prostu instynktowny żargon zdezorientowanych umysłów szaleńców próbujący uchodzić za język inspiracji.
Pierwszym sprawdzianem prawdziwej nauki musi być to, aby nauka nie była sprzeczna z rozumem. I możesz zobaczyć, że taka jest podstawa wszystkich tych Jog. Bierzemy Radża-Jogę, psychologiczną Jogę, psychologiczną drogę do zjednoczenia. Jest to rozległy temat i mogę ci teraz jedynie wskazać centralną ideę tej Jogi. Mamy tylko jeden sposób zdobywania wiedzy. Wszyscy, od najniższego człowieka do najwyższego Jogina, muszą stosować tę samą metodę; i ta metoda nazywana jest koncentracją. Chemik, który pracuje w swoim laboratorium, skupia wszystkie siły swojego umysłu, skupia je w jednym punkcie i rzuca je na żywioły; a elementy są analizowane i tak przychodzi jego wiedza. Astronom również skoncentrował siły swojego umysłu i skupił je na jednym punkcie; i rzuca je na przedmioty przez swój teleskop, a gwiazdy i systemy toczą się naprzód i oddają mu swoje sekrety. Tak jest w każdym przypadku – z profesorem na krześle, studentem ze swoją książką – z każdym pracującym człowiekiem, aby wiedzieć. Słyszysz mnie i jeśli moje słowa cię zainteresują, twój umysł skupi się na nich; a potem załóżmy, że zegar bije, nie usłyszysz go z powodu tej koncentracji; a im bardziej będziesz w stanie skoncentrować swój umysł, tym lepiej mnie zrozumiesz; a im bardziej skoncentruję swoją miłość i siły, tym lepiej będę mógł wyrazić to, co chcę ci przekazać. Im większa jest ta siła koncentracji, tym więcej zdobywa się wiedzy, bo to jedyna metoda zdobywania wiedzy. Nawet najsłabszy pucybut, jeśli bardziej się skupi, lepiej wypastuje buty; skupiony kucharz ugotuje o wiele lepszy posiłek. W zarabianiu pieniędzy, wielbieniu Boga lub robieniu czegokolwiek, im silniejsza jest siła koncentracji, tym lepiej będzie to zrobione. To jest jedno wezwanie, jedno pukanie, które otwiera bramy natury i wypuszcza strumienie światła. To właśnie siła koncentracji jest jedynym kluczem do skarbca wiedzy. System Radźa-Jogi zajmuje się prawie wyłącznie tym. W obecnym stanie naszego ciała jesteśmy tak bardzo rozkojarzeni, a umysł trwoni swoją energię na setki rodzajów rzeczy. Gdy tylko próbuję uspokoić myśli i skoncentrować umysł na jakimkolwiek przedmiocie wiedzy, tysiące niepożądanych impulsów wdzierają się do mózgu, tysiące myśli wdzierają się do umysłu i zakłócają go. Jak to powstrzymać i zapanować nad umysłem to cały przedmiot studiów w Radża-Jodze.
Teraz weźmy Karma-Jogę, osiągnięcie Boga poprzez pracę. Jest rzeczą oczywistą, że w społeczeństwie jest wiele osób, które wydają się być urodzone do tego czy innego zajęcia, których umysły nie mogą być skoncentrowane na samej płaszczyźnie myśli i które mają tylko jedną ideę, skonkretyzowaną w pracy, widzialną i namacalną. Dla takiego życia też musi istnieć nauka. Każdy z nas jest zajęty jakąś pracą, ale większość z nas trwoni większą część swojej energii, ponieważ nie zna tajemnicy pracy. Karma-Joga wyjaśnia tę tajemnicę i uczy gdzie i jak pracować, jak najlepiej wykorzystać największą część naszej energii w pracy, która jest przed nami. Ale przy tej tajemnicy musimy wziąć pod uwagę wielki zarzut wobec pracy, a mianowicie, że sprawia ból. Wszystkie nieszczęścia i ból pochodzą z przywiązania. Chcę pracować, chcę czynić dobro człowiekowi; i bardzo duża szansa, że ten człowiek, któremu pomogłem okaże się niewdzięczny i wystąpi przeciwko mnie; a rezultatem jest dla mnie ból. Takie rzeczy odstraszają ludzkość od pracy; i ten strach przed bólem i nieszczęściem psuje znaczną część pracy i energii ludzkości. Karma-Joga uczy nas jak pracować dla samej pracy, bez przywiązania, nie dbając o to komu i po co się pomaga. Karma-Jogin działa ponieważ taka jest jego natura, ponieważ czuje, że robienie tego jest dla niego dobre i nie ma dla niego żadnego innego celu. Jego pozycja w tym świecie jest taka, że jest dawcą i nigdy nie troszczy się o to, by cokolwiek otrzymać. Wie, że daje i nie prosi o nic w zamian, dlatego wymyka się uściskowi nieszczęścia. Uścisk bólu, kiedy tylko się pojawia, jest wynikiem reakcji „przywiązania”.
Jest też Bhakti-Joga dla człowieka o emocjonalnej naturze, kochanka. Chce kochać Boga, polega na i używa wszelkiego rodzaju rytuałów, kwiatów, kadzideł, pięknych budowli, form i tym podobnych rzeczy. Chcesz powiedzieć, że się mylą? Muszę wam powiedzieć jeden fakt. Dobrze jest dla was pamiętać, zwłaszcza w tym kraju, że wszyscy wielcy duchowi giganci świata zostali stworzeni tylko przez te sekty religijne, które były w posiadaniu bardzo bogatej mitologii i rytuałów. Wszystkie sekty które próbowały czcić Boga bez jakiejkolwiek formy i ceremonii bezlitośnie miażdżyły wszystko, co w religii piękne i wzniosłe. Ich religia jest co najwyżej fanatyzmem, czymś suchym. Historia świata jest tego stałym świadkiem. Dlatego nie potępiajcie tych rytuałów i mitologii. Niech ludzie je mają; niech mają je ci, którzy tego pragną. Nie okazujcie tego niegodnego szyderczego uśmiechu i nie mówcie: „Oni są głupcami, niech to mają”. Bynajmniej; najwspanialsi ludzie, jakich widziałem w życiu, najcudowniej rozwinięci duchowo, wszyscy przeszli przez dyscyplinę tych rytuałów. Nie uważam się za godnego siedzieć u ich stóp i krytykować ich! Skąd mam wiedzieć, jak te idee działają na ludzkie umysły, które z nich mam zaakceptować, a które odrzucić? Mamy skłonność do krytykowania wszystkiego na świecie bez wystarczającego uzasadnienia. Niech ludzie mają tyle mitologii, ile chcą, z jej pięknymi inspiracjami; musicie bowiem zawsze pamiętać, że emocjonalne natury nie dbają o abstrakcyjne definicje prawdy. Bóg jest dla nich czymś namacalnym, jedyną prawdziwą rzeczą; czują, słyszą, widzą i kochają Go. Niech mają swojego Boga. Wasz racjonalista wygląda dla nich jak głupiec, który widząc piękny posąg chciał go rozbić, aby dowiedzieć się, z jakiego materiału jest wykonany. Bhakti-Joga uczy ich jak kochać bez żadnych ukrytych motywów, kochać Boga i kochać dobro, ponieważ czynienie tego jest dobre, nie dla pójścia do nieba, posiadania dzieci, bogactwa czy czegokolwiek innego. Uczy ich, że sama miłość jest najwyższą nagrodą za miłość – że sam Bóg jest miłością. Uczy ich składania wszelkiego rodzaju hołdów Bogu jako Stwórcy, Wszechobecnemu, Wszechwiedzącemu, Wszechmogącemu Władcy, Ojcu i Matce. Najwyższym zwrotem, który może Go wyrazić, najwyższą ideą, jaką ludzki umysł może o Nim pojąć, jest to, że jest Bogiem Miłości. Gdziekolwiek jest miłość to jest On. „Gdziekolwiek jest jakakolwiek miłość, to jest On, Pan jest tam obecny”. Tam, gdzie mąż całuje żonę, tam jest On w pocałunku; tam, gdzie matka całuje dziecko, tam jest On w pocałunku; tam, gdzie przyjaciele trzymają się za ręce, On, Pan jest obecny jako Bóg Miłości. Kiedy wielki człowiek kocha ludzkość i pragnie jej pomóc, tam jest On, dając hojnie swój dar z miłości do ludzkości. Gdziekolwiek serce się rozszerza, On się tam manifestuje. Tego właśnie uczy Bhakti-Joga.
W końcu dochodzimy do Dźńana-Jogina, filozofa, myśliciela, tego, który chce wyjść poza to, co widzialne. To człowiek, który nie zadowala się małymi rzeczami tego świata. Jego ideą jest wyjście poza codzienną rutynę jedzenia, picia i tak dalej; nie zadowoli go nawet nauczanie z tysięcy ksiąg. Nawet wszystkie nauki go nie zadowolą; w najlepszym razie dadzą mu tylko ten mały świat. Co jeszcze sprawi mu satysfakcję? Nawet miriady systemów światów go nie zadowolą; są dla niego tylko kroplą w oceanie istnienia. Jego dusza chce wyjść poza to wszystko, do samego serca istnienia, widząc Rzeczywistość taką, jaka jest; urzeczywistniając To, będąc Tym, stając się jednym z tą Uniwersalną Istotą. To jest filozof. Powiedzieć, że Bóg jest Ojcem lub Matką, Stworzycielem tego wszechświata, jego Obrońcą i Przewodnikiem, jest dla Niego zupełnie nieadekwatne, aby Go wyrazić. Dla niego Bóg jest życiem jego życia, duszą jego duszy. Bóg jest jego własnym Ja. Nie pozostaje nic innego co jest czymś różnym od Boga. Wszystkie jego śmiertelne części zostają zmiażdżone potężnymi uderzeniami filozofii i zostają zmiecione. Tym, co ostatecznie naprawdę pozostaje jest Sam Bóg.
Na tym samym drzewie są dwa ptaki, jeden na górze, drugi na dole. Ten na szczycie jest spokojny, cichy i majestatyczny, pogrążony we własnej chwale; ten na niższych gałęziach, jedzący na przemian słodkie i gorzkie owoce, skacząc z gałęzi na gałąź, staje się na przemian szczęśliwy i nieszczęśliwy. Po pewnym czasie niższy ptak zjada wyjątkowo gorzki owoc i staje się obrzydzony, podnosi wzrok i widzi drugiego ptaka, tego cudownego o złotym upierzeniu, który nie je ani słodkich, ani gorzkich owoców, który nie jest ani szczęśliwy ani nieszczęśliwy, ale spokojny, skupiony na Jaźni i nie widzi niczego poza swoją Jaźnią. Niższy ptak tęskni za tym stanem, ale wkrótce o tym zapomina i znów zaczyna jeść owoce. Za chwilę zjada kolejny wyjątkowo gorzki owoc, co sprawia, że czuje się nieszczęśliwy i ponownie podnosi wzrok, próbując zbliżyć się do górnego ptaka. Znów zapomina i po pewnym czasie podnosi wzrok, i tak dalej, i tak dalej, aż podchodzi bardzo blisko do pięknego ptaka i widzi odbicie światła z jego upierzenia igrającego wokół jego własnego ciała, i czuje zmianę i zdaje się topić; zbliża się coraz bardziej i wszystko wokół niego rozpływa się, aż w końcu rozumie tę cudowną zmianę. Niższy ptak był jak gdyby cieniem, odbiciem wyższego ptaka; on sam był w istocie wyższym ptakiem przez cały czas. To jedzenie owoców, słodkich i gorzkich, ten niższy, mały ptaszek, płaczący i szczęśliwy na przemian był próżną chimerą, snem: przez cały czas prawdziwy ptak był tam w górze, spokojny i cichy, chwalebny i majestatyczny, poza żalem, poza smutkiem. Najwyższym ptakiem jest Bóg, Pan tego wszechświata; a niższym ptakiem jest dusza ludzka, jedząca słodkie i gorzkie owoce tego świata. Od czasu do czasu przychodzi ciężki cios dla duszy. Na jakiś czas przestaje jeść i idzie w stronę nieznanego Boga i nadchodzi powódź światła. Uważa, że ten świat to próżny spektakl. Znów zmysły ściągają go w dół i zaczyna jak poprzednio jeść słodkie i gorzkie owoce świata. Znów nadchodzi wyjątkowo silny cios. Jego serce ponownie otwiera się na boskie światło; w ten sposób stopniowo zbliża się do Boga, a kiedy zbliża się coraz bardziej, odkrywa, że jego stare ja topnieje. Kiedy zbliży się wystarczająco blisko, widzi, że nie jest niczym innym jak Bogiem i woła: „Ten, którego opisałem wam jako Życie tego wszechświata, obecny w atomie, w słońcach i księżycach – On jest podstawa naszego własnego życia, Duszą naszej duszy. Nie, ty jesteś Tym”. Tego właśnie uczy ta Dźńana-Joga. Mówi człowiekowi, że jest zasadniczo boski. Pokazuje ludzkości prawdziwą jedność bytu i że każdy z nas jest Samym Panem Bogiem objawiającym się na ziemi. Wszyscy, od najniższego robaka, który pełza pod naszymi stopami, po najwyższe istoty, na które patrzymy ze zdumieniem i podziwem – wszyscy jesteśmy przejawami tego samego Pana. Wreszcie, konieczne jest, aby wszystkie te różne Jogi były wykonywane w praktyce; same teorie na ich temat nie dadzą nic dobrego. Najpierw musimy o nich usłyszeć, potem musimy o nich pomyśleć. Musimy przemyśleć myśli, odcisnąć je w naszych umysłach, musimy nad nimi medytować, urzeczywistniać je, aż w końcu staną się całym naszym życiem. Religia nie pozostanie już zbiorem idei lub teorii ani intelektualną akceptacją; ona wejdzie w nas samych. Poprzez intelektualne przyzwolenie możemy dziś podpisać się pod wieloma głupstwami, a jutro całkowicie zmienić zdanie. Ale prawdziwa religia nigdy się nie zmienia. Religia jest urzeczywistnieniem; nie mowę, nie doktryną, nie teorią, jakkolwiek piękne by one nie były. Jest byciem i stawaniem się, a nie słuchaniem czy uznawaniem; to cała dusza zmienia się w to, w co wierzy. To jest religia.