Jedność w Różnorodności

(Dostarczone w Londynie, 3 listopada 1896)

„Samoistniejący wyrzucił zmysły na zewnątrz i dlatego człowiek patrzy na zewnątrz, a nie do siebie. Pewien mędrzec, pragnący nieśmiertelności, z odwróconymi zmysłami, dostrzegł Jaźń wewnątrz”. Jak już powiedziałem, pierwsze dociekanie, które znajdujemy w Wedach, dotyczyło rzeczy zewnętrznych, a potem pojawiła się nowa idea, że rzeczywistości rzeczy nie można znaleźć w świecie zewnętrznym; nie przez patrzenie na zewnątrz, ale przez zwrócenie oczu, jak to się dosłownie wyraża, do wewnątrz. A słowo użyte w odniesieniu do Duszy jest bardzo znamienne: Ten, który wszedł do wnętrza, do najgłębszej rzeczywistości naszej istoty, centrum serca, rdzenia, z którego niejako wszystko wychodzi; centralne słońce, którego umysł, ciało, narządy zmysłów i wszystko inne, co mamy, są tylko promieniami wychodzącymi na zewnątrz. „Ludzie o dziecięcym intelekcie, ignoranci, gonią za zewnętrznymi pragnieniami i wpadają w pułapkę dalekosiężnej śmierci, ale mądrzy, rozumiejący nieśmiertelność nigdy nie szukają Wieczności w tym życiu ograniczonych rzeczy”. Ta sama idea jest tutaj wyjaśniona, że w tym zewnętrznym świecie, który jest pełen skończonych rzeczy, nie można zobaczyć i znaleźć Nieskończonego. Nieskończoności należy szukać tylko w tym, co jest nieskończone, a jedyną nieskończoną rzeczą o nas jest to, co jest w nas, nasza własna dusza. Ani ciało, ani umysł, ani nawet nasze myśli, ani świat, który widzimy wokół nas, nie są nieskończone. Widzący, Ten, do którego one wszystkie należą, Dusza człowieka, Ten, który jest przebudzony w wewnętrznym człowieku, sam jest nieskończony i aby szukać Nieskończonej Przyczyny całego wszechświata, musimy tam się udać. Tylko w Nieskończonej Duszy możemy ją znaleźć. „To, co jest tutaj, jest też tam, a to, co jest tam, jest również tutaj. Ten, kto widzi różnorodność, przechodzi ze śmierci w śmierć”. Widzieliśmy, jak na początku było pragnienie pójścia do nieba. Kiedy ci starożytni Aryjczycy stali się niezadowoleni z otaczającego ich świata, naturalnie myśleli, że po śmierci trafią do miejsca, gdzie będzie całe szczęście bez żadnej nędzy; rozmnożyli te miejsca i nazwali je Swarga – słowo to można przetłumaczyć jako niebiosa – gdzie zapanowałaby wieczna radość, ciało stałoby się doskonałe, a także umysł i tam zamieszkaliby ze swoimi przodkami. Ale gdy tylko pojawiła się filozofia, ludzie stwierdzili, że jest to niemożliwe i absurdalne. Sama idea nieskończoności w miejscu byłaby sprzecznością samą w sobie, ponieważ miejsce musi zaczynać się i trwać w czasie. Dlatego musieli zrezygnować z tego pomysłu. Odkryli, że bogowie, którzy mieszkali w tych niebiosach, byli kiedyś ludźmi na ziemi, którzy dzięki swoim dobrym uczynkom stali się bogami, a bóstwa, jak je nazywają, były różnymi stanami, różnymi pozycjami; żaden z bogów, o których mowa w Wedach, nie jest trwałą jednostką.

Na przykład Indra i Waruna nie są imionami pewnych osób, ale nazwami pozycji jako zarządców i tak dalej. Indra, który żył wcześniej, nie jest tą samą osobą, co współczesny Indra; odszedł, a jego miejsce zajął inny człowiek z ziemi. Tak też ze wszystkimi innymi bogami. Są to pewne pozycje, które są sukcesywnie wypełniane przez dusze ludzkie, które wzniosły się do stanu bogów, a jednak i one umierają. W starej Rygwedzie znajdujemy słowo „nieśmiertelność” używane w odniesieniu do tych bogów, ale później zostało ono całkowicie porzucone, ponieważ odkryli, że o nieśmiertelności, która jest poza czasem i przestrzenią, nie może mówić w odniesieniu do jakiejkolwiek formy fizycznej, jakkolwiek by ona była subtelna. Jakkolwiek by ona nie była subtelna, musi mieć początek w czasie i przestrzeni, ponieważ niezbędne czynniki, które składają się na formę, znajdują się w przestrzeni. Spróbuj pomyśleć o formie bez przestrzeni: to niemożliwe. Przestrzeń jest niejako jednym z materiałów, z których składa się forma i ta ciągle się zmieniająca się przestrzeń i czas są w Maji, a idea ta jest wyrażona w wersecie – „Co jest całością, to też tam jest”. Jeśli istnieją ci bogowie, muszą podlegać tym samym prawom, które obowiązują tutaj, a wszystkie prawa wiążą się z ciągłym niszczeniem i odnawianiem. Te prawa kształtują materię w różne formy i ponownie ją miażdżą. Wszystko, co się urodziło, musi umrzeć; tak więc, jeśli istnieją niebiosa, muszą tam obowiązywać te same prawa.

Na tym świecie stwierdzamy, że po każdym szczęściu jako jego cień następuje nieszczęście. Życie ma swój cień, śmierć. Muszą iść razem, ponieważ nie są sprzeczne, nie są dwoma odrębnymi bytami, ale różnymi przejawami tej samej jednostki, życia i śmierci, smutku i szczęścia, dobra i zła. Dualistyczna koncepcja, że dobro i zło to dwa odrębne byty i że oba trwają wiecznie, jest na pierwszy rzut oka absurdalna. Są to różnorodne przejawy jednego i tego samego faktu, raz ukazujące się jako złe, a innym razem jako dobre. Różnica nie istnieje w rodzaju, ale tylko w stopniu. Różnią się one między sobą stopniem intensywności. Stwierdzamy jako fakt, że te same układy nerwowe przenoszą zarówno dobre, jak i złe wrażenia, a kiedy nerwy są uszkodzone, żadne z nich nie dociera do nas. Jeśli jakiś nerw jest sparaliżowany, nie doznajemy przyjemnych odczuć, które towarzyszyły tym przewodom, a jednocześnie nie doznajemy też bolesnych odczuć. Nigdy nie ma dwóch, ale jest ten sam. Ponownie ta sama rzecz powoduje przyjemność i ból w różnych okresach życia. To samo zjawisko u jednego wywoła przyjemność, a u innego ból. Spożywanie mięsa sprawia przyjemność człowiekowi, ale cierpienie zwierzęciu, które się je. Nigdy nie było niczego, co sprawiałoby przyjemność wszystkim jednakowo. Jedni są zadowoleni, inni niezadowoleni. I tak to idzie. Dlatego zaprzecza się tej dwoistości istnienia. A co następuje? Powiedziałem wam w moim ostatnim wykładzie, że nigdy nie możemy mieć ostatecznie wszystkiego dobrego na tej ziemi i nic złego. Być może niektórych z was to rozczarowało i przestraszyło, ale nic na to nie poradzę i przyjmę wyrok jeśli wykaże mi się, że jest inaczej; ale dopóki nie zostanie mi to udowodnione i nie przekonam się, że to prawda, nie mogę tego powiedzieć.

Generalnym argumentem przeciwko mojemu stwierdzeniu i najwyraźniej bardzo przekonującym jest to, że w toku ewolucji wszystko co złe w tym co widzimy wokół siebie jest stopniowo eliminowane, zaś rezultatem jest to, że jeśli to eliminowanie będzie trwać przez miliony lat, nadejdzie czas, kiedy całe zło zostanie wytępione, a pozostanie tylko dobro. To wbrew pozorom bardzo rozsądny argument. Oby to była prawda! Ale jest w nim błąd a jest nim to, że przyjmuje się za pewnik, że zarówno dobro, jak i zło są rzeczami, które są wiecznie ustalone. Przyjmuje się za pewnik, że istnieje określona masa zła, która może być reprezentowana przez sto, podobnie jak dobro i że ta masa zła zmniejsza się każdego dnia, pozostawiając tylko dobro. Ale czy tak jest? Historia świata pokazuje, że zło, podobnie jak dobro, jest stale rosnącą wielkością. Weź najniższego człowieka; mieszka on w lesie. Jego poczucie przyjemności jest bardzo małe, podobnie jak jego moc cierpienia. Jego nieszczęście jest całkowicie na płaszczyźnie zmysłów. Jeśli nie dostaje pod dostatkiem pożywienia, jest nieszczęśliwy; ale daj mu dużo jedzenia i swobodę wędrowania i polowania, a będzie całkowicie szczęśliwy. Jego szczęście polega tylko na zmysłach, podobnie jak jego nędza. Ale jeśli ten człowiek zdobędzie wiedzę, jego szczęście wzrośnie, intelekt otworzy się przed nim, a jego przyjemność zmysłowa przekształci się w przyjemność intelektualną. Z przyjemnością przeczyta piękny wiersz i będzie go interesował problem matematyczny. Ale wraz z nimi wewnętrzne nerwy stają się coraz bardziej podatne na nieszczęścia psychicznego bólu, o którym dzikus nie myśli. Weźmy bardzo prosty przykład. W Tybecie nie ma małżeństwa i nie ma zazdrości, ale wiemy, że małżeństwo jest stanem znacznie wyższym. Tybetańczycy nie zaznali cudownej przyjemności, błogosławieństwa czystości, szczęścia posiadania czystej, cnotliwej żony lub czystego, cnotliwego męża. Ci ludzie nie mogą tego poczuć. I podobnie, nie odczuwają silnej zazdrości czystej żony lub męża, ani nieszczęścia spowodowanego niewiernością po obu stronach, z całym bólem serca i smutkiem, jakiego doświadczają wierzący w czystość. Z jednej strony ci drudzy doznają szczęścia, z drugiej jednak cierpią też niedolę.

Weź swój kraj, który jest najbogatszy na świecie i który jest bardziej luksusowy niż jakikolwiek inny, i zobacz, jak wielka jest nędza, o ilu więcej masz wariatów w porównaniu z innymi rasami, tylko dlatego, że pragnienia są tak żywe. Człowiek musi utrzymywać wysoki standard życia, a suma pieniędzy, którą wydaje w ciągu roku byłaby fortuną dla człowieka w Indiach. Nie możesz mu mówić o prostym życiu, ponieważ społeczeństwo wymaga od niego tak wiele. Koło społeczeństwa toczy się; nie zatrzymuje się na łzach wdowy ani na lamentach sierot. Taki jest stan rzeczy wszędzie. Twoje poczucie przyjemności jest rozwinięte, twoje społeczeństwo jest o wiele piękniejsze niż niektóre inne. Masz o wiele więcej rzeczy, którymi możesz się cieszyć. Ale ci, którzy mają mniej, mają znacznie mniej nędzy. Możesz argumentować w ten sposób przez cały czas, im wyższy masz ideał w mózgu, tym większa jest twoja radość i tym głębsza jest twoja nędza. Jeden jest jak cień drugiego. To, że zło jest eliminowane, może być prawdą, ale jeśli tak, dobro również musi wymierać. Ale czy zło nie mnoży się szybko, a dobro nie maleje, jeśli mogę tak to ująć? Jeśli dobro wzrasta w postępie arytmetycznym, zło rośnie w postępie geometrycznym. I to jest Maja. To nie jest ani optymizm, ani pesymizm. Wedanta nie stoi na stanowisku, że ten świat jest tylko nieszczęśliwy. To byłoby nieprawdą. Jednocześnie błędem jest twierdzenie, że ten świat jest pełen szczęścia i błogosławieństw. Nie ma więc sensu mówić dzieciom, że cały ten świat jest dobry, wszystko jest kwiatami, wszystko jest mlekiem i miodem. To jest to, o czym wszyscy marzyliśmy. Jednocześnie błędne jest myślenie, że skoro jeden człowiek wycierpiał więcej niż inny, to wszystko jest złe. To właśnie ta dwoistość, ta gra dobra i zła tworzy nasz świat doświadczeń. Jednocześnie Wedanta mówi: „Nie myśl, że dobro i zło to dwie odrębne istoty, ponieważ są one jedną i tą samą rzeczą, pojawiającą się w różnych stopniach i pod różnymi postaciami oraz wywołującą różnice w uczuciach w tym samym umyśle.” Tak więc pierwszą myślą Wedanty jest odnalezienie jedności na zewnątrz; manifestującego się Jedynego Istnienia, jakkolwiek różne może się objawiać. Pomyśl o starej prymitywnej teorii Persów – dwóch bogów stworzyło ten świat, dobry bóg czyni wszystko, co dobre, i zły, wszystko co złe. Na pierwszy rzut oka widzicie absurd, bo jeśli tak by było każde prawo natury musi mieć dwie części, z których jedna jest manipulowana przez jednego boga, a potem on odchodzi, a drugi bóg manipuluje drugą częścią. Trudność polega na tym, że obaj pracują w tym samym świecie i ci dwaj bogowie utrzymują się w harmonii, raniąc jedną część i czyniąc dobro innej. Jest to oczywiście prymitywny przypadek, najbardziej prymitywny sposób wyrażenia dwoistości istnienia. Ale weźmy bardziej zaawansowaną, bardziej abstrakcyjną teorię, że ten świat jest częściowo dobry, a częściowo zły. Jest ona również absurdalna, argumentując z tego samego punktu widzenia. To prawo jedności daje nam pożywienie i to samo prawo zabija wielu w wyniku wypadków lub nieszczęść.

Stwierdzamy więc, że ten świat nie jest ani optymistyczny, ani pesymistyczny; jest to mieszanka obu, a w miarę upływu czasu przekonamy się, że cała wina została zdjęta z natury i zrzucona na nasze własne barki. Jednocześnie Wedanta wskazuje drogę wyjścia, ale nie przez zaprzeczanie złu, ponieważ odważnie analizuje fakt taki, jaki jest i nie stara się niczego ukrywać. Nie jest beznadziejna; nie jest agnostycka. Odnajduje lekarstwo, ale chce to lekarstwo postawić na niewzruszonych podstawach: nie zamykając dziecku buzi i zaślepiając mu oczy czymś, co jest nieprawdą, o czym dziecko przekona się za kilka dni. Pamiętam, że gdy byłem młody, ojciec młodego mężczyzny zmarł i pozostawił go w trudnej sytuacji, z dużą rodziną na utrzymaniu, a on odkrył, że przyjaciele jego ojca nie chcą mu pomóc. Odbył rozmowę z duchownym, który zaoferował tę pociechę: „Och, wszystko jest dobre, wszystko jest posłane dla naszego dobra”. To stara metoda, polegająca na przyłożeniu płatka złota do starej rany. To wyznanie słabości, absurdalności. Młodzieniec odszedł, a sześć miesięcy później kapłanowi urodził się syn i wydał na jego cześć przyjęcie dziękczynne, na które zaproszono młodzieńca. Duchowny modlił się: „Dziękuję Bogu za Jego miłosierdzie”. Młody człowiek wstał i powiedział: „Przestań, to wszystko jest nieszczęście”. Duchowny zapytał: „Dlaczego?” „Ponieważ kiedy umarł mój ojciec, powiedziałeś, że to było dobre, choć pozornie złe, więc teraz to jest pozornie dobre, ale naprawdę złe”. Czy to jest sposób na uzdrowienie nieszczęścia świata? Bądź dobry i zmiłuj się nad cierpiącymi. Nie próbuj tego łatać, nic nie uleczy tego świata; wyjdź poza niego.

To świat dobra i zła. Wszędzie tam, gdzie jest dobro, podąża zło, ale poza tymi wszystkimi manifestacjami, wszystkimi tymi sprzecznościami, Wedanta odkrywa tę Jedność. Mówi: „Porzućcie to, co złe, i porzućcie to, co dobre”. Co wtedy pozostaje? Za dobrem i złem stoi coś, co jest twoje, prawdziwy ty, poza wszelkim złem i poza wszelkim dobrem i to jest to, co manifestuje się jako dobro i zło. Wiedz to najpierw i wtedy dopiero będziesz prawdziwym optymistą, a nie wcześniej; bo wtedy będziesz mógł wszystko kontrolować. Kontroluj te przejawy, a będziesz mógł manifestować prawdziwe „ja”. Najpierw bądź panem samego siebie, powstań i bądź wolny, wyjdź poza nawias tych praw, bo te prawa nie rządzą tobą bezwzględnie, są tylko częścią twojego jestestwa. Najpierw przekonaj się, że nie jesteś niewolnikiem natury, nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz; że ta natura, nieskończona jak myślisz, jest tylko skończoną kroplą w oceanie, a twoja Dusza jest oceanem; jesteś ponad gwiazdami, słońcem i księżycem. Są one jak zwykłe bąbelki w porównaniu z twoją nieskończoną istotą. Wiedz o tym, a będziesz panował zarówno nad dobrem, jak i złem. Tylko wtedy zmieni się cała wizja, a ty wstaniesz i powiesz: „Jakie piękne jest dobro i jak cudowne jest zło!”

Tego właśnie uczy Wedanta. Nie proponuje żadnego niedbałego lekarstwa polegającego na zakrywaniu ran złotymi płatkami, a im bardziej rana się ropieje, tym więcej jest nakładanych płatków złota. To życie jest twardym faktem; przebij się przez to odważnie, chociaż może to być diament; nieważne, dusza jest silniejsza. Nie nakłada żadnej odpowiedzialności na małych bogów; bo sami jesteście twórcami własnego losu. Zadajecie sobie cierpienie, czynicie dobro i zło, i to wy zakrywacie oczy rękami i mówicie, że jest ciemno. Zabierz ręce i zobacz światło; jesteś świetlista, jesteś doskonała już od samego początku. Teraz rozumiemy werset: „Ten idzie od śmierci do śmierci, kto widzi tutaj wielu”. Zobacz tego Jednego i bądź wolny.

Jak mamy to zobaczyć? Ten umysł, tak zwiedziony, tak słaby, tak łatwo prowadzony, nawet ten umysł może być silny i może uchwycić przebłysk tej wiedzy, tej Jedności, która ratuje nas od śmierci wciąż na nowo. Tak jak deszcz padający na górę spływa różnymi strumieniami po zboczach góry, tak wszystkie energie, które tu widzicie, pochodzą z tej jednej Jednostki. Stała się wieloraka spadając na Maję. Nie biegaj za wielością; idź w stronę Jedynego. „Jest we wszystkim, co się rusza; jest we wszystkim, co czyste; On wypełnia wszechświat; On jest w ofierze; On jest gościem w domu; On jest w człowieku, w wodzie, w zwierzętach, w prawdzie; On jest Wielki. Tak jak ogień przychodzący na ten świat przejawia się w różnych formach, tak też jedna Dusza wszechświata objawia się we wszystkich tych różnych formach. Tak jak powietrze przychodzące do tego wszechświata manifestuje się w różnych formach, tak Jedna Dusza wszystkich dusz, wszystkich istot, objawia się we wszystkich formach”. To jest prawdziwe dla was, kiedy zrozumieliście tę Jedność, a nie wcześniej. Wtedy jest cały optymizm, ponieważ On jest widziany wszędzie. Pytanie brzmi: jeśli to wszystko jest prawdą, że ten Czysty – Jaźń, Nieskończony – wszedł w to wszystko, jak to jest, że On cierpi, jak to jest, że staje się nieszczęśliwy, nieczysty? Nie jest, mówią Upaniszady. „Jak słońce jest przyczyną wzroku każdej istoty, a mimo to nie jest wadliwe z powodu wady jakiegokolwiek oka, tak samo Jaźń wszystkich nie jest dotknięta nieszczęściami ciała ani żadnymi nieszczęściami, które cię otaczają.” Mogę mieć jakąś chorobę i widzieć wszystko na żółto, ale słońce nie jest przez to dotknięte. „On jest Jedynym, Stwórcą wszystkiego, Władcą wszystkiego, Wewnętrzną Duszą każdej istoty – On, który czyni swoją Jedność wieloraką. Tak więc mędrcy, którzy urzeczywistniają Go jako Duszę swoich dusz – do nich należy wieczny pokój; do nikogo innego, do nikogo innego. Ten, kto w tym świecie przemijania odnajduje Tego, który nigdy się nie zmienia, ten, kto w tym wszechświecie śmierci znajduje to Jedno Życie, ten, kto w tej wielości odnajduje tę Jedność, i wszyscy ci, którzy urzeczywistniają Go jako Duszę ich dusz, do nich należy wieczny pokój, do nikogo innego, do nikogo innego. Gdzie Go znaleźć w świecie zewnętrznym, gdzie Go znaleźć w słońcach, księżycach i gwiazdach? Tam słońce nie może oświecić ani księżyc, ani gwiazdy, błyskawica nie może oświetlić tego miejsca, co dopiero mówić o tym śmiertelnym ogniu? On świeci, wszystko inne świeci. To Jego światło pożyczyli i On świeci przez nich”. Oto kolejne piękne porównanie. Ci z was, którzy byli w Indiach i widzieli, jak figowiec wyrasta z jednego korzenia i rozrasta się dookoła, zrozumieją to. On jest tym figowcem; On jest korzeniem wszystkiego i rozgałęział się, aż stał się tym wszechświatem, i jakkolwiek daleko się rozciąga, każdy z tych pni i gałęzi jest połączony.

W bramińskich częściach Wed mowa jest o różnych niebiosach, ale filozoficzne nauki Upaniszad porzucają ideę pójścia do nieba. Szczęście nie jest w tym niebie ani w tamtym niebie, jest w duszy; miejsca nic nie znaczą. Oto inny fragment, który pokazuje różne stany urzeczywistnienia „W niebie przodków, tak jak człowiek widzi rzeczy we śnie, tak widzi Prawdziwą Prawdę”. Tak jak we śnie widzimy rzeczy niewyraźne i niewyraźne, tak też widzimy tam Rzeczywistość. Jest inne niebo zwane Gandharwa, w którym jest jeszcze mniej jasne; tak jak człowiek widzi swoje odbicie w wodzie, tak widzi tam Rzeczywistość. Najwyższe niebo, jakie wyobrażają sobie Hindusi, nazywa się Brahmaloka; i w tym Prawda jest widziana znacznie wyraźniej, jak światło i cień, ale jeszcze nie całkiem wyraźnie. Ale tak jak człowiek widzi swoją własną twarz w lustrze, doskonałą, wyraźną i jasną, tak prawda jaśnieje w duszy człowieka. Najwyższe niebo jest więc w naszych duszach; największą świątynią kultu jest dusza ludzka, większa niż wszystkie niebiosa, mówi Wedanta; bo nigdzie w niebie nie możemy pojąć rzeczywistości tak wyraźnie i jasno, jak w tym życiu, we własnej duszy. Zmiana miejsca niewiele pomaga. Kiedy byłem w Indiach, myślałem, że jaskinia da mi wyraźniejszy obraz. Stwierdziłem, że tak nie jest. Wtedy pomyślałem, że zrobi to las w Waranasi. Ale ta sama trudność istniała wszędzie, ponieważ tworzymy własne światy. Jeśli ja jestem zły, cały świat jest dla mnie zły. Tak mówi Upaniszada. I to samo dotyczy wszystkich światów. Jeśli umrę i pójdę do nieba, powinienem znaleźć to samo, ponieważ dopóki nie będę czysty, nie ma sensu chodzić do jaskiń ani do lasów, ani do Waranasi, ani do nieba, a jeśli wypolerowałem swoje lustro, nie ma to znaczenia tam, gdzie mieszkam, otrzymuję Rzeczywistość taką, jaka jest. Nie ma więc sensu biegać tu i tam i na próżno tracić energię, którą należy spożytkować tylko na polerowanie lustra. Ta sama idea jest ponownie wyrażona: „Nikt Go nie widzi, nikt nie widzi Jego postaci oczami. To w umyśle, w czystym umyśle, można Go zobaczyć i uzyskuje się tę nieśmiertelność”.

Tych, którzy byli na letnich wykładach Rādźa–Jogi z pewnością zainteresuje fakt, że nauczano wtedy innego rodzaju Jogi. Joga, którą teraz rozważamy, polega głównie na kontrolowaniu zmysłów. Kiedy dusza ludzka trzyma zmysły jako niewolników, kiedy nie mogą już przeszkadzać umysłowi, Jogin osiągnął cel. „Kiedy wszystkie próżne pragnienia serca zostaną porzucone, wtedy ten śmiertelnik staje się nieśmiertelny, wtedy staje się jednym z Bogiem nawet tutaj. Kiedy wszystkie węzły serca zostaną rozerwane, wtedy śmiertelnik staje się nieśmiertelny i cieszy się Brahmanem Tutaj.” Tu, na tej ziemi, nigdzie indziej.

W tym miejscu należy powiedzieć kilka słów. Na ogół usłyszycie, że ta Wedanta, ta filozofia i inne wschodnie systemy patrzą tylko na coś poza życiem, porzucając przyjemności i zmagania tego życia. Ten pomysł jest całkowicie błędny. Tak mówią tylko ignoranci, którzy nic nie wiedzą o myśli Wschodu i nigdy nie mieli dość rozumu, by zrozumieć cokolwiek z jej prawdziwej nauki. Wręcz przeciwnie, czytamy w naszych pismach świętych, że nasi filozofowie nie chcą podróżować do innych światów, ale deprecjonują je jako miejsca, w których ludzie płaczą i śmieją się tylko przez chwilę, a potem umierają. Dopóki jesteśmy słabi, będziemy musieli przechodzić przez te doświadczenia; ale cokolwiek jest prawdą, jest tutaj, a to jest dusza ludzka. Podkreśla się również to, że popełniając samobójstwo, nie możemy uciec przed nieuniknionym; nie możemy tego uniknąć. Ale właściwą drogę trudno znaleźć. Hindusi są tak samo praktyczni jak zachodni, tylko różnimy się poglądami na życie. Jeden mówi: zbuduj dobry dom, miejmy dobre ubrania i jedzenie, kulturę intelektualną i tak dalej, bo na tym polega całe życie; i pod tym względem jest niezwykle praktyczny. Ale Hindus mówi, że prawdziwa wiedza o świecie oznacza wiedzę o duszy, metafizykę; i chce się cieszyć tym życiem. W Ameryce żył wielki agnostyk, bardzo szlachetny człowiek, bardzo dobry człowiek i bardzo dobry mówca. Wykładał religię, co jak powiedział, było bezużyteczne; po co zawracać sobie głowę innymi światami? Zastosował to porównanie; mamy tutaj pomarańczę i chcemy wycisnąć z niej cały sok. Spotkałem go kiedyś i powiedziałem: „Całkowicie się z tobą zgadzam. Mam trochę owoców i też chcę wycisnąć sok. Nasza różnica polega na wyborze owocu. Ty chcesz pomarańczę, a ja wolę mango. Myślisz, że wystarczy tu mieszkać, jeść, pić i mieć trochę wiedzy naukowej, ale nie masz prawa twierdzić, że to każdemu smakuje. Taka koncepcja jest dla mnie niczym. Gdybym tylko miał się nauczyć, jak jabłko upadnie na ziemię lub jak prąd elektryczny wstrząsa moimi nerwami, popełniłbym samobójstwo. Chcę zrozumieć sedno rzeczy, samo jądro. Twoim studium są przejawy życia, moim jest samo życiem. Moja filozofia mówi, że musisz je poznać i wyrzucić ze swego umysłu wszelkie myśli o niebie i piekle i wszelkie inne przesądy, choćby istniały w tym samym sensie, w jakim istnieje ten świat. Muszę poznać sedno tego życia, samą jego istotę, czym jest, nie tylko jak to działa i jakie są tego przejawy. Chcę wiedzieć ‘dlaczego’ wszystkiego, a dzieciom zostawiam ‘jak’. Jak powiedział jeden z waszych rodaków: „Kiedy palę papierosa, gdybym miał napisać książkę, byłaby to nauka o papierosach”. Dobrze i wspaniale jest być naukowcem, niech Bóg im błogosławi w ich poszukiwaniach; ale kiedy człowiek mówi, że to jest wszystko, mówi głupstwa, nie dbając o poznanie racji bytu życia, nigdy nie badając samego istnienia. Mogę argumentować, że cała twoja wiedza to nonsens, bez podstaw. Studiujecie przejawy życia, a kiedy pytam was, czym jest życie, odpowiadacie, że nie wiecie. Studiuj sobie swoje studia, ale zostaw mnie moim”.

Jestem praktyczny, bardzo praktyczny, na swój sposób. Więc twój pomysł, że tylko Zachód jest praktyczny, jest nonsensem. Ty jesteś praktyczny w jeden sposób, a ja w inny. Istnieją różne typy ludzi i umysłów. Jeśli człowiekowi na Wschodzie mówi się, że dowie się prawdy, stojąc na jednej nodze przez całe życie, będzie podążał tą metodą. Jeśli ludzie na Zachodzie usłyszą, że gdzieś w niecywilizowanym kraju znajduje się kopalnia złota, tysiące ludzi zmierzy się z niebezpieczeństwami w nadziei zdobycia złota; i być może tylko jednemu się to udaje. Ci sami ludzie słyszeli, że mają dusze, ale zadowalają się pozostawieniem opieki nad nimi kościołowi. Pierwszy człowiek nie zbliży się do dzikusów, mówi, że to może być niebezpieczne. Ale jeśli powiemy mu, że na szczycie wysokiej góry mieszka wspaniały mędrzec, który może dać mu wiedzę o duszy, spróbuje wspiąć się na nią nawet jeśli zginie podczas próby. Oba typy ludzi są praktyczne, ale błąd polega na postrzeganiu tego świata jako całości życia. Twój jest zanikającym punktem rozkoszy zmysłów – nie ma w nim nic trwałego, przynosi tylko coraz więcej nieszczęścia – podczas gdy mój przynosi wieczny spokój. Nie twierdzę, że Twój pogląd jest zły, proszę bardzo. Wychodzi z niego wielkie dobro i błogosławieństwo, ale nie potępiaj zatem mojego poglądu. Mój też jest praktyczny na swój sposób. Pracujmy wszyscy nad własnymi planami. Obyśmy wszyscy byli równie praktyczni po obu stronach. Widziałem kilku naukowców, którzy byli równie praktyczni, zarówno jako naukowcy, jak i ludzie duchowi i mam wielką nadzieję, że z biegiem czasu cała ludzkość będzie sprawna w ten sam sposób. Kiedy woda w czajniku się gotuje, jeśli obserwujesz to zjawisko, widzisz najpierw unoszący się jeden bąbel, potem drugi i tak dalej, aż w końcu wszystkie się połączą i nastąpi ogromne zamieszanie. Ten świat jest bardzo podobny. Każda jednostka jest jak bańka, a narody przypominają wiele baniek. Stopniowo narody te łączą się i jestem pewien, że nadejdzie dzień, w którym separacja zniknie i objawi się Jedność, do której wszyscy zmierzamy. Musi nadejść czas, kiedy każdy człowiek będzie równie intensywnie praktyczny w świecie naukowym, jak i duchowym, a wtedy ta Jedność, harmonia Jedności, przeniknie cały świat. Cała ludzkość stanie się Dźiwanmuktami – wolnymi za życia. Wszyscy walczymy ku temu celowi poprzez naszą zazdrość i nienawiść, poprzez naszą miłość i współpracę. Ogromny strumień płynie w stronę oceanu, niosąc nas wszystkich; i chociaż jak słomki i skrawki papieru możemy czasami unosić się bez celu, na dłuższą metę z pewnością dołączymy do Oceanu Życia i Błogości.