Konieczność Religii

(Wygłoszone w Londynie)

Ze wszystkich sił, które działały i nadal działają, aby ukształtować przeznaczenie rodzaju ludzkiego, żadna z pewnością nie jest potężniejsza niż ta, której przejawem jest religia. Wszystkie organizacje społeczne mają gdzieś w tle działanie tej szczególnej siły i największy spójny impuls, jaki kiedykolwiek pojawił się wśród jednostek ludzkich, wywodzi się z tej siły. Dla nas wszystkich jest oczywiste, że w bardzo wielu przypadkach więzy religii okazały się silniejsze niż więzy rasy, klimatu, a nawet pochodzenia. Powszechnie wiadomo, że osoby czczące tego samego Boga, wierzące w tę samą religię, stały obok siebie ze znacznie większą siłą i stałością niż ludzie tego samego pochodzenia, a nawet bracia. Podejmowano różne próby prześledzenia początków religii. We wszystkich starożytnych religiach, które przetrwały do naszych czasów, znajdujemy jedno twierdzenie – że wszystkie są nadprzyrodzone, że ich geneza nie jest jak gdyby w ludzkim mózgu, ale że powstały gdzieś poza nim.

Dwie teorie zyskały pewną akceptację wśród współczesnych uczonych. Jedną z nich jest duchowa teoria religii, a drugą ewolucja idei Nieskończoności. Jedna ze stron utrzymuje, że kult przodków jest początkiem idei religijnych; z drugiej, że religia wywodzi się z personifikacji sił natury. Człowiek chce zachować pamięć o swoich zmarłych krewnych i myśli, że żyją nawet wtedy, gdy ciało jest rozpuszczone, i dlatego chce oddać dla nich pokarm i w pewnym sensie oddawać im cześć. Z tego wyłonił się wzrost, który nazywamy religią.

Studiując starożytne religie Egipcjan, Babilończyków, Chińczyków i wielu innych ras w Ameryce i gdzie indziej, znajdujemy bardzo wyraźne ślady tego kultu przodków, który był początkiem religii. U starożytnych Egipcjan pierwszą ideą duszy była idea sobowtóra. Każde ludzkie ciało zawierało w sobie inną istotę bardzo do niego podobną; a kiedy człowiek umierał, ten sobowtór wychodził z ciała i żył dalej. Ale życie sobowtóra trwało tylko tak długo, jak długo martwe ciało pozostawało nienaruszone i dlatego znajdujemy wśród Egipcjan tak wielką troskę o to, aby ciało nie zostało uszkodzone. I dlatego zbudowali te ogromne piramidy, w których przechowywali ciała. Gdyby bowiem jakakolwiek część ciała zewnętrznego została zraniona, sobowtór zostałby odpowiednio zraniony. Jest to wyraźny kult przodków. U starożytnych Babilończyków znajdujemy tę samą ideę sobowtóra, ale z pewną odmianą. Sobowtór stracił wszelkie poczucie miłości; przerażał żyjących, aby dawali mu jedzenie i picie oraz pomagali mu na różne sposoby. Stracił nawet wszelkie przywiązanie do własnych dzieci i własnej żony. Wśród starożytnych Hindusów również znajdujemy ślady tego kultu przodków. Wśród Chińczyków można powiedzieć, że podstawą ich religii jest kult przodków, który nadal przenika wzdłuż i wszerz tego rozległego kraju. W rzeczywistości jedyną religią, o której można powiedzieć, że naprawdę kwitnie w Chinach, jest kult przodków. Wydaje się więc, że z jednej strony bardzo dobre stanowisko zajmują ci, którzy uważają teorię kultu przodków za początek religii.

Z drugiej strony są uczeni, którzy na podstawie starożytnej literatury aryjskiej wykazują, że religia wywodzi się z kultu natury. Chociaż w Indiach wszędzie spotykamy dowody kultu przodków, to jednak w najstarszych przekazach nie ma po nim ani śladu. W Ryg–Weda Samhitā, najstarszym zapisie rasy aryjskiej, nie znajdujemy żadnego śladu tego. Współcześni uczeni myślą, że znajdują tam kult natury. Wydaje się, że ludzki umysł ma trudności z zajrzeniem za kulisy. Świt, wieczór, huragan, zdumiewające i gigantyczne siły natury, jej piękno, to ćwiczyło ludzki umysł, który pragnie wyjść poza nie, aby coś o nich zrozumieć. W walce nadają tym zjawiskom cechy osobowe, nadając im dusze i ciała, czasem piękne, czasem transcendentne. Każda próba kończy się tym, że zjawiska te stają się abstrakcjami, spersonalizowanymi lub nie. Tak też jest u starożytnych Greków; cała ich mitologia jest po prostu abstrakcyjnym kultem natury. Tak samo było ze starożytnymi Germanami, Skandynawami i wszystkimi innymi rasami aryjskimi. Tak więc i z tej strony przedstawiono bardzo mocne argumenty, że religia ma swoje źródło w uosobieniu sił natury.

Te dwa poglądy, choć wydają się sprzeczne, można pogodzić na trzeciej podstawie, która moim zdaniem jest prawdziwym zarodkiem religii i którą proponuję nazwać walką o przekroczenie ograniczeń zmysłów. Albo człowiek idzie szukać duchów swoich przodków, duchów zmarłych, to znaczy chce rzucić okiem na to, co dzieje się po rozpuszczeniu ciała, albo pragnie zrozumieć moc działającą za zdumiewającymi zjawiskami przyrody. Niezależnie od tego, które z tych było początkiem, jedno jest pewne, że próbuje przekroczyć ograniczenia zmysłów. Nie może zadowolić się swoimi zmysłami; chce wyjść poza nie. Wyjaśnienie nie musi być tajemnicze. Wydaje mi się bardzo naturalne, że pierwsze przebłyski religii pojawiają się w snach. Pierwsza idea nieśmiertelności człowieka może równie dobrze pojawić się w snach. Czy to nie jest najwspanialszy stan? I wiemy, że dzieci i niewykształcone umysły dostrzegają bardzo niewielką różnicę między snem a stanem przebudzenia. Co może być bardziej naturalnego niż to, że zgodnie z naturalną logiką odkryli, że nawet podczas stanu snu, kiedy ciało jest pozornie martwe, umysł kontynuuje wszystkie swoje zawiłe działania? Cóż dziwnego, że ludzie od razu dojdą do wniosku, że kiedy to ciało zostanie rozwiązane na zawsze, to samo działanie będzie kontynuowane? Moim zdaniem byłoby to bardziej naturalne wyjaśnienie zjawisk nadprzyrodzonych, a dzięki tej wymarzonej idei umysł ludzki wznosi się do coraz wyższych koncepcji. Oczywiście z czasem ogromna większość ludzkości odkryła, że sny te nie są weryfikowane przez ich stany czuwania i że w stanie snu człowiek nie ma świeżego istnienia, ale po prostu podsumowuje przeżycia stanu jawy.

Ale w tym czasie poszukiwania już się rozpoczęły, a poszukiwania były skierowane do wewnątrz, suchy człowiek kontynuował dociekanie różnych stadiów umysłu i odkrywał wyższe stany niż jawa czy sen. Ten stan rzeczy znajdujemy we wszystkich zorganizowanych religiach świata, zwany jest albo ekstazą, albo inspiracją. We wszystkich zorganizowanych religiach deklaruje się, że ich założyciele, prorocy i posłańcy weszli w stany umysłu, które nie były ani jawą, ani snem, w których stanęli twarzą w twarz z nową serią faktów odnoszących się do tego, co nazywa się duchowym królestwem. Uświadomili sobie tam rzeczy znacznie intensywniej, niż my zdajemy sobie sprawę z faktów wokół nas w stanie czuwania. Weźmy na przykład religie Braminów. Mówi się, że Wedy zostały napisane przez Ryszich. Ryszi byli mędrcami, którzy zdali sobie sprawę z pewnych faktów. Dokładna definicja sanskryckiego słowa Ryszi to Widzący Mantry – myśli zawarte w hymnach wedyjskich. Ci ludzie oświadczyli, że zdali sobie sprawę – przeczuli, jeśli można użyć tego słowa w odniesieniu do tego co nadzmysłowe – pewne fakty i zapisali te fakty. Znajdujemy tę samą prawdę głoszoną zarówno wśród Żydów, jak i wśród Chrześcijan.

Pewne wyjątki można przyjąć w przypadku Buddystów reprezentowanych przez południową sektę. Można zapytać – jeśli Buddyści nie wierzą w żadnego Boga ani duszę, jak ich religia może wywodzić się z nadzmysłowego stanu istnienia? Odpowiedź na to jest taka, że nawet Buddyści znajdują odwieczne prawo moralne, które nie zostało uzasadnione w naszym znaczeniu tego słowa, ale Budda znalazł je, odkrył je w stanie nadzmysłowym. Ci z was, którzy studiowali życie Buddy, choćby tak pokrótce jak podane było w tym pięknym wierszu Światło Azji, mogą pamiętać, że Budda jest przedstawiony jako siedzący pod drzewem Bo, dopóki nie osiągnie tego nadzmysłowego stanu umysłu. Wszystkie jego nauki pochodziły z tego, a nie z intelektualnych przemyśleń.

Tak więc potężne oświadczenie zostaje ogłoszone przez wszystkie religie; że umysł ludzki w pewnych momentach przekracza nie tylko ograniczenia zmysłów, ale także siłę rozumowania. Następnie staje twarzą w twarz z faktami, których nigdy nie mogłaby wyczuć, których nigdy nie byłby w stanie uzasadnić. Te fakty są podstawą wszystkich religii świata. Oczywiście mamy prawo kwestionować te fakty, poddawać je próbie rozsądku. Niemniej jednak wszystkie istniejące religie świata przypisują umysłowi ludzkiemu tę szczególną zdolność przekraczania granic zmysłów i granic rozumu; i tę moc przedstawili jako stwierdzenie faktu.

Oprócz rozważenia kwestii, w jakim stopniu te fakty, o których mówią religie, są prawdziwe, znajdujemy jedną wspólną dla nich wszystkich cechę. Wszystkie one są abstrakcjami, w przeciwieństwie na przykład do konkretnych odkryć fizyki; a we wszystkich wysoce zorganizowanych religiach przybierają one najczystszą formę Jednostki Abstrakcji, albo w formie Abstrakcyjnej Obecności, jako Istoty Wszechobecnej, jako Abstrakcyjnej Osobowości zwanej Bogiem, jako Prawo Moralne, albo w formie Abstrakcyjnej Esencji leżącej u podstaw każdego istnienia. Również w czasach nowożytnych podejmowane próby głoszenia religii bez odwoływania się do stanu nadzmysłowego, gdyby umysł musiał przyjąć stare abstrakcje starożytnych i nadać im różne nazwy, takie jak „Prawo Moralne”, „Idealna Jedność”, i tak dalej, wykazując w ten sposób, że te abstrakcje nie są w zmysłach. Nikt z nas nie widział jeszcze „Idealnej Istoty Ludzkiej”, a mimo to każą nam w nią wierzyć. Nikt z nas nie widział jeszcze człowieka idealnie doskonałego, a jednak bez tego ideału nie możemy się rozwijać. Tak więc ten jeden fakt wyróżnia się spośród wszystkich tych różnych religii, że istnieje Idealna Abstrakcja Jednostki, która jest przed nami, albo w postaci Osoby, albo Istoty Bezosobowej, albo Prawa, albo Obecności, albo Esencji. Zawsze walczymy, aby wznieść się do tego ideału. Każdy człowiek, kimkolwiek i gdziekolwiek by nie był, ma ideał nieskończonej mocy. Każdy człowiek ma ideał nieskończonej przyjemności. Większość dzieł, które znajdujemy wokół nas, działania widoczne wszędzie, wynikają z walki o tę nieskończoną moc lub tę nieskończoną przyjemność. Ale niektórzy szybko odkrywają, że chociaż walczą o nieskończoną moc, nie można jej osiągnąć za pomocą zmysłów. Bardzo szybko dowiadują się, że tej nieskończonej przyjemności nie można uzyskać poprzez zmysły, czyli innymi słowy, że zmysły są zbyt ograniczone i ciało jest zbyt ograniczone aby wyrazić Nieskończoność. Manifestowanie Nieskończoności poprzez skończoność jest niemożliwe i prędzej czy później człowiek uczy się rezygnować z prób wyrażania Nieskończoności poprzez skończoność. Ta rezygnacja, ta rezygnacja z próby jest podstawą etyki. Wyrzeczenie jest samą podstawą, na której opiera się etyka. Nigdy nie było głoszonego kodeksu etycznego, którego podstawą nie byłoby wyrzeczenie.

Etyka zawsze mówi: „Nie ja, ale ty”. Jej motto brzmi: „Nie ja, ale nie-ja”. Próżne idee indywidualizmu, których czepia się człowiek, gdy próbuje znaleźć tę Nieskończoną Moc lub Nieskończoną Przyjemność poprzez zmysły, muszą zostać porzucone – mówią prawa etyki. Musisz stawiać siebie na ostatnim miejscu, a innych przed sobą. Zmysły mówią: „Najpierw ja”. Etyka mówi: „Muszę być ostatnim”. Tak więc wszystkie kodeksy etyczne opierają się na tym wyrzeczeniu; zniszczenie, a nie budowanie jednostki na płaszczyźnie materialnej. Ta Nieskończoność nigdy nie znajdzie wyrazu na planie materialnym, nie jest to możliwe ani nie jest do pomyślenia.

Człowiek musi więc porzucić płaszczyznę materii i wznieść się do innych sfer aby szukać głębszego wyrazu tej Nieskończoności. W ten sposób kształtowane są różne prawa etyczne, ale wszystkie mają tę jedną centralną ideę, wieczne wyrzeczenie się samego siebie. Idealne samounicestwienie jest ideałem etyki. Ludzie są zaskoczeni, gdy prosi się ich, aby nie myśleli o swoich indywidualnościach. Wydaje się, że bardzo boją się utraty tego, co nazywają swoją indywidualnością. Jednocześnie ci sami ludzie uznaliby najwyższe ideały etyki za słuszne, ani przez chwilę nie myśląc, że zakresem, celem, ideą wszelkiej etyki jest zniszczenie, a nie budowanie jednostki.

Standardy utylitarne nie mogą wyjaśnić relacji etycznych między ludźmi, ponieważ przede wszystkim nie możemy wyprowadzać żadnych praw etycznych ze względów użyteczności. Bez nadprzyrodzonej sankcji, jak to się nazywa, lub postrzegania nadświadomości jak ja wolę to nazywać, nie może być żadnej etyki. Bez walki ku Nieskończoności nie może być ideału. Żaden system, który chce przywiązać ludzi do granic ich własnych społeczeństw, nie jest w stanie znaleźć wyjaśnienia dla praw etycznych ludzkości. Utylitarysta chce abyśmy zrezygnowali z walki o Nieskończoność, sięgania po Nadzmysłowość, jako niepraktycznych i absurdalnych i jednym tchem wzywa nas do zajęcia się etyką i czynieniem dobra społeczeństwu. Dlaczego powinniśmy czynić dobro? Czynienie dobra jest sprawą drugorzędną. Musimy mieć ideał. Etyka sama w sobie nie jest celem, ale środkiem do celu. Jeśli końca nie ma, dlaczego mielibyśmy postępować etycznie? Dlaczego miałbym czynić dobro innym ludziom a nie szkodzić im? Jeśli szczęście jest celem ludzkości, dlaczego nie miałbym uszczęśliwiać siebie, a innych unieszczęśliwiać? Co mi przeszkadza? Po drugie, podstawa użyteczności jest zbyt wąska. Wszystkie obecne formy i metody społeczne wywodzą się z istniejącego społeczeństwa, ale jakim prawem utylitaryści zakładają, że społeczeństwo jest wieczne? Społeczeństwo nie istniało wieki temu i prawdopodobnie nie będzie istniało wieki później. Najprawdopodobniej jest to jeden z przejściowych etapów, przez które przechodzimy w kierunku wyższej ewolucji, a żadne prawo, które wywodzi się wyłącznie ze społeczeństwa, nie może być wieczne, nie może obejmować całego podłoża natury człowieka. Dlatego w najlepszym przypadku teorie utylitarystyczne mogą działać tylko w obecnych warunkach społecznych. Poza tym nie mają żadnej wartości. Ale moralność, kodeks etyczny, wywodzący się z religii i duchowości, obejmuje swoim zasięgiem całość nieskończonego człowieka. Zajmuje się jednostką, ale odnosi się do Nieskończoności, obejmuje także społeczeństwo – ponieważ społeczeństwo to nic innego jak liczba tych jednostek zgrupowanych razem; a ponieważ odnosi się to do jednostki i jej wiecznych relacji, musi koniecznie odnosić się do całego społeczeństwa, niezależnie od jego stanu w danym momencie. Widzimy więc, że dla ludzkości zawsze istnieje potrzeba duchowej religii. Człowiek nie może zawsze myśleć o materii, jakkolwiek by to nie było przyjemne.

Mówi się, że zbytnie skupianie się na rzeczach duchowych zakłóca nasze praktyczne relacje na tym świecie. Już za czasów chińskiego mędrca Konfucjusza powiedziano: „Zajmijmy się tym światem, a kiedy skończymy z tym światem, zajmijmy się innym światem”. To bardzo dobrze, że powinniśmy dbać o ten świat. Ale jeśli zbyt wiele uwagi poświęconej duchowości może trochę wpłynąć na nasze praktyczne relacje, zbyt wiele uwagi poświęconej temu tak zwanemu praktycznemu szkodzi nam teraz i w przyszłości. To czyni nas materialistami. Człowiek bowiem nie naturę ma uważać za swój cel, ale coś wyższego.

Człowiek jest człowiekiem tak długo jak długo walczy o wzniesienie się ponad naturę, a ta natura jest zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna. Zawiera nie tylko prawa rządzące cząstkami materii na zewnątrz nas i w naszych ciałach, ale także bardziej subtelnej natury wewnątrz, która jest w rzeczywistości siłą napędową rządzącą światem zewnętrznym. Dobrą i wielką rzeczą jest podbić zewnętrzną naturę ale jeszcze wspanialszą jest podbić naszą wewnętrzną naturę. Wspaniale i dobrze jest znać prawa rządzące gwiazdami i planetami; nieskończenie wspanialsze i lepsze jest poznanie praw rządzących namiętnościami, uczuciami, wolą ludzkości. To podbicie wewnętrznego człowieka, zrozumienie tajemnic subtelnych działań, które są w ludzkim umyśle i poznanie jego cudownych tajemnic, należy całkowicie do religii. Ludzka natura – mam na myśli zwykłą ludzką naturę – chce widzieć wielkie materialne fakty. Zwykły człowiek nie jest w stanie zrozumieć niczego, co jest subtelne. Słusznie powiedziano, że masy podziwiają lwa, który zabija tysiąc jagniąt, ani przez chwilę nie myśląc, że to śmierć dla jagniąt, chociaż chwilowy triumf lwa; ponieważ znajdują przyjemność tylko w przejawach siły fizycznej. Tak jest ze zwykłym biegiem ludzkości. Rozumieją i znajdują przyjemność we wszystkim co zewnętrzne. Ale w każdym społeczeństwie istnieje część, której przyjemności nie znajdują się w zmysłach, ale poza nimi i która od czasu do czasu dostrzega coś wyższego niż materia i walczy, by to osiągnąć. A jeśli przeczytamy historię narodów między wierszami, zawsze stwierdzimy, że powstanie narodu następuje wraz ze wzrostem liczby takich ludzi; a upadek zaczyna się, gdy ustanie ta pogoń za Nieskończonością, jakkolwiek próżni utylitaryści by ją nazywali. To znaczy, główna sprężyna siły każdej rasy leży w jej duchowości, a śmierć tej rasy zaczyna się w dniu, w którym duchowość zanika, a materializm zyskuje na znaczeniu.

Tak więc, niezależnie od solidnych faktów i prawd, których możemy się nauczyć z religii, niezależnie od pociech, jakie możemy z niej czerpać, religia jako nauka, jako studium, jest najwspanialszym i najzdrowszym ćwiczeniem, jakie może mieć ludzki umysł. Ta pogoń za Nieskończonym, ta walka o uchwycenie Nieskończonego, ten wysiłek, by wyjść poza ograniczenia zmysłów – jakby poza materią – i by rozwinąć człowieka duchowego – to dążenie dniem i nocą, aby Nieskończony stał się jednym z naszą istotą – sama ta walka jest największą i najwspanialszą jaką człowiek może stoczyć. Niektórzy ludzie znajdują największą przyjemność w jedzeniu. Nie mamy prawa mówić, że nie powinni. Inni czerpią największą przyjemność z posiadania pewnych rzeczy. Nie mamy prawa mówić, że nie powinni. Ale nie mają też prawa powiedzieć „nie” człowiekowi, który znajduje najwyższą przyjemność w myśleniu duchowym. Im niższa organizacja, tym większa przyjemność zmysłów. Bardzo niewielu ludzi potrafi zjeść posiłek z takim samym zapałem jak pies czy wilk. Ale wszystkie przyjemności psa lub wilka odeszły niejako w zmysły. Niższe rodzaje ludzkości we wszystkich narodach znajdują przyjemność w zmysłach, podczas gdy kulturalni i wykształceni znajdują ją w myśli, w filozofii, sztuce i nauce. Duchowość jest jeszcze wyższym poziomem. Ponieważ podmiot jest nieskończony, płaszczyzna ta jest najwyższa, a przyjemność jest najwyższa dla tych, którzy potrafią ją docenić. Tak więc, nawet na utylitarnym gruncie, że człowiek ma szukać przyjemności, powinien kultywować myśl religijną, ponieważ jest to najwyższa przyjemność, jaka istnieje. Tak więc religia jako nauka wydaje mi się absolutnie konieczna.

Widzimy to w jej efektach. Jest to największa siła napędowa, która porusza ludzki umysł. Żaden inny ideał nie może włożyć w nas takiej masy energii jak ideał duchowy. Jeśli chodzi o historię ludzkości, dla nas wszystkich jest oczywiste, że tak było i że jej moc nie umarła. Nie przeczę, że ludzie z czysto utylitarnych powodów mogą być bardzo dobrzy i moralni. Na tym świecie było wielu wielkich ludzi doskonale zdrowych, moralnych i dobrych, po prostu z utylitarnych powodów. Ale ci, którzy poruszają świat, ludzie, którzy przynoszą światu niejako masę magnetyzmu, których duch działa w setkach i tysiącach, których życie rozpala innych duchowym ogniem – odlrywamy, że tacy ludzie mają zawsze tą duchową przeszłość. Ich siła napędowa pochodziła z religii. Religia jest największą siłą napędową realizacji tej nieskończonej energii, która jest przyrodzonym prawem i naturą każdego człowieka. W budowaniu charakteru w czynieniu wszystkiego, co dobre i wielkie, w niesieniu pokoju innym i samemu sobie, religia jest najwyższą siłą napędową i dlatego powinna być studiowana z tego punktu widzenia. Religię należy studiować na szerszych podstawach niż dawniej. Wszystkie wąskie, ograniczone, walczące idee religii muszą odejść. Należy porzucić wszystkie idee sekt oraz plemienne lub narodowe idee religii. To, że każde plemię lub naród powinno mieć swojego własnego Boga i uważać, że każdy inny się myli, jest przesądem, który powinien należeć do przeszłości. Wszystkie takie idee należy porzucić.

Gdy ludzki umysł się poszerza, poszerzają się również jego duchowe stopnie. Nadszedł już czas, kiedy człowiek nie może zapisać myśli, by nie dotarła ona do wszystkich zakątków ziemi; czysto fizycznymi sposobami zetknęliśmy się z całym światem; więc przyszłe religie świata muszą stać się tak uniwersalne, tak szerokie.

Religijne ideały przyszłości muszą obejmować wszystko, co istnieje na świecie, co jest dobre i wielkie, a jednocześnie mieć nieskończone możliwości przyszłego rozwoju. Wszystko, co było dobre w przeszłości, musi zostać zachowane; a drzwi muszą być otwarte dla przyszłych dodatków do już istniejącego sklepu. Religie muszą również być inkluzywne i nie patrzeć na siebie z pogardą, ponieważ ich poszczególne ideały Boga są różne. W swoim życiu widziałem bardzo wielu duchowych ludzi, bardzo wielu rozsądnych ludzi, którzy w ogóle nie wierzyli w Boga, to znaczy nie w naszym znaczeniu tego słowa. Być może rozumieli Boga lepiej niż my kiedykolwiek. Osobista idea Boga lub Bezosobowego, Nieskończoności, Prawa Moralnego lub Idealnego Człowieka – wszystko to musi mieścić się w definicji religii. A kiedy religie zostały w ten sposób rozszerzone, ich moc czynienia dobra wzrośnie stokrotnie. Religie, mające w sobie ogromną moc, często wyrządziły światu więcej szkody niż pożytku, po prostu z powodu swojej ciasnoty i ograniczeń.

Nawet obecnie znajdujemy wiele sekt i stowarzyszeń o prawie tych samych ideach, walczących ze sobą, ponieważ nie chce się przedstawiać tych idei w dokładnie taki sam sposób jak inni. Dlatego religie będą musiały się poszerzyć. Idee religijne będą musiały stać się uniwersalne, rozległe i nieskończone; i tylko wtedy będziemy mieli najpełniejszą grę religii, ponieważ moc religii dopiero zaczęła się manifestować na świecie. Mówi się czasem, że religie wymierają, że idee duchowe wymierają ze świata. Wydaje mi się, że właśnie zaczęły rosnąć. Moc religii, poszerzona i oczyszczona, przeniknie każdą część ludzkiego życia. Dopóki religia znajdowała się w rękach nielicznych wybranych lub kapłaństwa, znajdowała się w świątyniach, kościołach, księgach, dogmatach, ceremoniach, formach i rytuałach. Ale kiedy dojdziemy do rzeczywistej, duchowej, uniwersalnej koncepcji, wtedy i tylko wtedy religia stanie się rzeczywista i żywa; wejdzie w samą naszą naturę, będzie żyła w każdym naszym ruchu, przeniknie każdą porcję naszego społeczeństwa i będzie nieskończenie większą siłą dla dobra niż kiedykolwiek wcześniej.

Potrzebne jest poczucie braterstwa między różnymi typami religii, dostrzeganie, że wszystkie razem stoją lub upadają, poczucie wspólnoty, które wynika z wzajemnego poważania i wzajemnego szacunku, a nie z protekcjonalnego, patrzącego z góry, wyrachowanego wyrażania dobrej woli, będącego niestety w modzie w chwili u wielu. A przede wszystkim jest to potrzebne między typami ekspresji religijnej wywodzącymi się z badań nad zjawiskami psychicznymi – niestety, nawet teraz roszczącymi sobie wyłączne prawo do miana religii – a tymi formami ekspresji religijnej, których głowy jakby bardziej wnikają w tajemnice nieba, choć ich stopy stąpają po ziemi, mam na myśli tak zwane nauki materialistyczne. Aby doprowadzić do tej harmonii, oba  będą musiały pójść na ustępstwa, czasem bardzo duże, a czasem większe, czasem bolesne, ale każde znajdzie siebie lepszym w poświęceniu ofiarę i bardziej zaawansowanym w prawdzie. I w końcu wiedza, która jest zamknięta w domenie czasu i przestrzeni, spotka się i zjednoczy z tym, co jest poza nimi dwoma, gdzie umysł i zmysły nie mogą dotrzeć – z Absolutem, Nieskończonością, Jednym bez drugiego.