Otwarta Tajemnica

(Wygłoszone w Los Angeles, Kalifornia, 5 stycznia 1900)

Niezależnie od tego w którą stronę skręcimy próbując zrozumieć rzeczy w ich rzeczywistości, jeśli przeanalizujemy wystarczająco głęboko, stwierdzimy, że w końcu dochodzimy do szczególnego stanu rzeczy, pozornie sprzecznego: czegoś, czego nasz rozum nie może pojąć, a jednak jest faktem. Podejmujemy się czegoś – wiemy, że to jest skończone; ale gdy tylko zaczniemy to analizować, wyprowadza nas poza nasz rozum i nigdy nie znajdujemy kresu wszystkim tego właściwościom, możliwościom, mocom, relacjom. Stało się nieskończone. Weźmy nawet pospolity kwiat, który jest wystarczająco skończony; ale któż może powiedzieć, że wie wszystko o kwiecie? Nie ma możliwości, aby ktokolwiek doszedł do końca wiedzy o tym jednym kwiatku. Kwiat stał się nieskończony – kwiat, który od początku był skończony. Weź ziarnko piasku. Przeanalizuj je. Wychodzimy z założenia, że jest skończone, a w końcu stwierdzamy, że tak nie jest, jest nieskończone; mimo wszystko uważaliśmy to za skończone. Kwiat jest podobnie traktowany jako coś skończonego.

Tak też ze wszystkimi naszymi myślami i doświadczeniami, fizycznymi i psychicznymi. Możemy myśleć, że zaczynamy od małej skali i obejmujemy je jako małe rzeczy; ale bardzo szybko wymykają się one naszej wiedzy i pogrążają w otchłani nieskończoności. A największą i pierwszą dostrzeganą rzeczą jesteśmy my sami. Stoimy również przed tym samym dylematem co do istnienia. Istniejemy. Widzimy, że jesteśmy skończonymi istotami. Żyjemy i umieramy. Nasz horyzont jest wąski. Jesteśmy tutaj, ograniczeni, skonfrontowani z otaczającym nas wszechświatem. Natura w jednej chwili może nas zniszczyć. Nasze małe ciała ledwie trzymają się do kupy, gotowe w każdej chwili rozpaść się na kawałki. Wiemy to. W obszarze działania jacy jesteśmy bezsilni! Nasza wola jest udaremniana na każdym kroku. Tak wiele rzeczy chcemy zrobić, a jak mało możemy zrobić! Nie ma granic dla naszej woli. Możemy chcieć wszystkiego, chcieć wszystkiego, możemy pragnąć iść do psiej gwiazdy. Ale jak niewiele z naszych pragnień może się spełnić! Organizm na to nie pozwoli. Cóż, natura sprzeciwia się realizacji naszej woli. Jesteśmy słabi. To, co jest prawdą o kwiatku, o ziarnku piasku, o świecie fizycznym i o każdej myśli, jest stokrotnie bardziej prawdziwe o nas samych. Jesteśmy również w tym samym dylemacie egzystencji, będąc jednocześnie skończonymi i nieskończonymi. Jesteśmy jak fale w oceanie; fala jest oceanem, a jednak nie oceanem. Nie ma takiej części fali, o której nie można powiedzieć: „To ocean”. Nazwa „ocean” odnosi się do fali i w równym stopniu do każdej innej części oceanu, a mimo to jest oddzielona od oceanu. Tak więc w tym nieskończonym oceanie istnienia jesteśmy jak fale. Jednocześnie, kiedy naprawdę chcemy uchwycić siebie, nie możemy – staliśmy się nieskończonością.

Wydaje się, że chodzimy w snach. Sny są w porządku w sennym umyśle; ale gdy tylko chcesz chwycić jeden z nich, znika. Dlaczego? Nie dlatego, że był fałszywy, ale dlatego, że jest poza zasięgiem rozumu, mocy intelektu, aby go pojąć. Wszystko w tym życiu jest tak rozległe, że intelekt jest niczym w porównaniu z tym. Odmawia podlegania prawom intelektu! Śmieje się z niewoli, którą intelekt chce wokół niego rozprzestrzenić. A tysiąckrotnie bardziej dotyczy to duszy ludzkiej. „My sami” – oto największa tajemnica wszechświata.

Jakie to wszystko cudowne! Spójrz na ludzkie oko. Jak łatwo można je zniszczyć, a jednak największe słońca istnieją tylko dlatego, że widzą je twoje oczy. Świat istnieje, ponieważ twoje oczy potwierdzają, że istnieje. Pomyśl o tej tajemnicy! Te biedne małe oczka! Silne światło lub szpilka mogą je zniszczyć. Jednak najpotężniejsze machiny zniszczenia, najpotężniejsze kataklizmy, najwspanialsze z istnień, miliony słońc, gwiazd, księżyców i ziemi – wszystko zależy od tych dwóch małych rzeczy i musi być przez nie potwierdzone! Mówią: „Naturo, ty istniejesz”, a my wierzymy, że natura istnieje. I tak ze wszystkimi zmysłami.

Co to jest? Gdzie jest słabość? Kto jest silny? Co jest wielkie, a co małe? Co jest wysokie, a co niskie w tej cudownej współzależności istnienia, gdzie najmniejszy atom jest niezbędny do istnienia całości? Kto jest wielki, a kto mały? To już przeszłe rozważania! I dlaczego? Bo nikt nie jest wielki i nikt nie jest mały. Wszystkie rzeczy przenika ten nieskończony ocean; ich rzeczywistością jest to nieskończone; a cokolwiek jest na powierzchni, jest tylko nieskończone. Drzewo jest nieskończone; tak samo jak wszystko, co widzisz lub czujesz – każde ziarnko piasku, każda myśl, każda dusza, wszystko, co istnieje, jest nieskończone. Nieskończoność jest skończona, a skończoność nieskończona. To jest nasze istnienie.

To wszystko może być prawdą, ale całe to uczucie związane z Nieskończonością jest obecnie w większości nieświadome. Nie chodzi o to, że zapomnieliśmy o naszej nieskończonej naturze: nikt nigdy nie może tego zrobić. Kto może pomyśleć, że można go unicestwić? Kto może myśleć, że umrze? Nikt nie może. Cały nasz stosunek do Nieskończoności działa w nas nieświadomie. Dlatego w pewnym sensie zapominamy o naszej prawdziwej istocie i stąd bierze się cała ta nędza.

W praktycznym codziennym życiu małe rzeczy nas ranią; jesteśmy zniewoleni przez małe istoty. Nieszczęście przychodzi, ponieważ myślimy, że jesteśmy skończeni – jesteśmy małymi istotami. A jednak jak trudno jest uwierzyć, że jesteśmy istotami nieskończonymi! Pośród całej tej nędzy i kłopotów, kiedy mała rzecz może wytrącić mnie z równowagi, moim obowiązkiem jest wierzyć, że jestem nieskończony. I faktem jest, że jesteśmy i że świadomie lub nieświadomie wszyscy szukamy tego czegoś, co jest nieskończone; zawsze szukamy czegoś, co jest wolne.

Nigdy nie było rasy ludzkiej, która nie miała religii i nie czciła jakiegoś Boga lub bogów. Czy Bóg czy bogowie istnieli nie jest pytaniem; ale jaka jest analiza tego zjawiska psychologicznego? Dlaczego cały świat próbuje znaleźć lub szuka Boga? Dlaczego? Bo mimo całego tego zniewolenia, wbrew naturze i tej ogromnej energii prawa, które nas miażdży, nigdy nie pozwalając nam odwrócić się w żadną stronę – gdziekolwiek pójdziemy, cokolwiek byśmy chcieli zrobić, zostajemy rozbicie przez to prawo, które jest wszędzie – mimo wszystko dusza ludzka nigdy nie zapomina o swojej wolności i zawsze jej szuka. Poszukiwanie wolności jest poszukiwaniem wszystkich religii; niezależnie od tego, czy o tym wiedzą, czy nie, czy potrafią to dobrze czy źle sformułować, idea istnieje. Nawet najniższy człowiek, największy ignorant, szuka czegoś, co ma władzę nad prawami natury. Chce zobaczyć demona, ducha, boga – kogoś, kto potrafi ujarzmić naturę, dla kogo natura nie jest wszechmocna, dla kogo nie ma prawa. „Och, na kogoś, kto potrafi łamać prawo!” To jest krzyk płynący z ludzkiego serca. Zawsze szukamy kogoś, kto łamie prawo. Rozpędzona lokomotywa pędzi po torach kolejowych; mały robak czołga się z jej drogi. Od razu mówimy: „Silnik jest martwą materią, maszyną, a robak żyje”, ponieważ robak próbował złamać prawo. Silnik, z całą swoją mocą i mocą, nigdy nie może złamać prawa. Został stworzony, aby podążać w dowolnym kierunku, jaki chce człowiek, i nie może działać inaczej; ale robak, choć mały i kruchy, próbował złamać prawo i uniknąć niebezpieczeństwa. Próbował przeciwstawić się prawu, domagać się swojej wolności; i był w nim znak przyszłego Boga.

Wszędzie widzimy tę afirmację wolności, tę wolność duszy. Znajduje to odzwierciedlenie w każdej religii w postaci Boga lub bogów; ale to wszystko jest jeszcze zewnętrzne – dla tych, którzy widzą tylko bogów na zewnątrz. Człowiek zdecydował, że jest niczym. Bał się, że nigdy nie będzie wolny; więc poszedł szukać kogoś poza naturą, kto byłby wolny. Potem pomyślał, że takich wolnych istot jest bardzo dużo i stopniowo połączył je wszystkie w jednego Boga bogów i Pana panów. Nawet to go nie zadowalało. Zbliżył się trochę do prawdy, trochę bliżej; a potem stopniowo odkrył, że czymkolwiek był, był w jakiś sposób związany z Bogiem bogów i Panem panów; że on, chociaż uważał się za skrępowanego, niskiego i słabego, był w jakiś sposób związany z tym bogiem bogów. Wtedy przyszły mu wizje; pojawiła się myśl i rozwinęła się wiedza. I zaczął zbliżać się coraz bardziej do tego Boga, aż w końcu przekonał się, że Bóg i wszyscy bogowie, cały ten psychologiczny fenomen związany z poszukiwaniem wszechmocnej wolnej duszy, był tylko odbiciem jego własnego wyobrażenia o sobie. A potem w końcu odkrył, że nie tylko prawdą jest, że „Bóg stworzył człowieka na swój obraz”, ale prawdą jest również, że człowiek stworzył Boga na swój obraz. To przyniosło ideę boskiej wolności. Boska Istota była zawsze w środku, najbliższa z bliskich. Jego zawsze szukaliśmy na zewnątrz i w końcu odkryliśmy, że jest On w sercu naszych serc. Być może znasz historię człowieka, który wziął bicie własnego serca za kogoś pukającego do drzwi, podszedł do drzwi i otworzył je, ale nikogo tam nie znalazł, więc wrócił. Znów wydawało mu się, że słyszy pukanie do drzwi, ale nikogo tam nie było. Potem zrozumiał, że było to bicie jego własnego serca i błędnie zinterpretował je jako pukanie do drzwi. Podobnie człowiek po swoich poszukiwaniach odkrywa, że ta nieskończona wolność, którą cały czas umieszczał w wyobraźni w przyrodzie na zewnątrz, jest podmiotem wewnętrznym, wieczną Duszą dusz; tą Rzeczywistością on sam.

W ten sposób dochodzi wreszcie do rozpoznania tej cudownej dwoistości istnienia: podmiot, nieskończony i skończony w jednym – Byt Nieskończony jest także tą samą skończoną duszą. Nieskończoność jest jakby złapana w siatkę intelektu i pozornie manifestuje się jako byty skończone, ale rzeczywistość pozostaje niezmieniona.

To jest zatem prawdziwa wiedza: Dusza naszych dusz, Rzeczywistość, która jest w nas, jest Tym, co jest niezmienne, wieczne, zawsze błogosławione, zawsze wolne. To jedyny solidny grunt, na którym możemy stanąć.

To jest zatem koniec wszelkiej śmierci, nadejście wszelkiej nieśmiertelności, koniec wszelkiej nędzy. A ten, kto widzi tego Jednego spośród wielu, tego, który jest niezmienny we wszechświecie zmian, kto widzi Jego jako Duszę swojej duszy, do niego należy wieczny pokój – do nikogo innego.

I pośród otchłani nędzy i degradacji Dusza wysyła promień światła, a człowiek budzi się i odkrywa, że tego, co jest naprawdę jego, nie może on nigdy stracić. Nie, nigdy nie możemy stracić tego, co naprawdę jest nasze. Kto może utracić swoją istotę? Kto może utracić swoje istnienie? Jeśli jestem dobry, najpierw jest to istnienie, a potem zostaje to zabarwione jakością dobroci. Jeśli jestem zły, to przede wszystkim jest to istnienie, które zostaje zabarwione cechami zła. To istnienie jest pierwsze, ostatnie i zawsze; nigdy nie jest stracone, ale zawsze obecne.

Dlatego jest nadzieja dla wszystkich. Nikt nie może umrzeć; nikt nie może być zdegradowany na zawsze. Życie to tylko plac zabaw, jakkolwiek obrzydliwa może być ta zabawa. Jakkolwiek możemy otrzymywać ciosy i jakkolwiek jesteśmy poniewierani, Dusza jest tam i nigdy nie jest ranna. Jesteśmy tą Nieskończonością.

Tak śpiewał Wedantysta: „Nigdy nie miałem strachu ani wątpliwości. Śmierć nigdy do mnie nie przyszła. Nigdy nie miałem ojca ani matki, bo nigdy się nie urodziłem. Gdzie są moi wrogowie? – bo ja jestem Wszystkim. Jestem Istnieniem i Wiedzą i Absolutną Błogością. Jestem Tym. Jestem Tym. Gniew, pożądanie i zazdrość, złe myśli i wszystkie te rzeczy nigdy do mnie nie przyszły, ponieważ jestem Istnieniem, Wiedzą, Błogością Absolutną. Jestem Tym. Jestem Tym.”

To jest lekarstwo na wszystkie choroby, nektar, który leczy śmierć. Oto jesteśmy na tym świecie, a nasza natura buntuje się przeciwko niemu. Ale powtórzmy: „Jestem Tym; Jestem Tym. Nie mam strachu, ani wątpliwości, ani śmierci. Nie mam płci, wyznania ani koloru skóry. Jakie wyznanie mogę mieć? Do jakiej sekty miałbym należeć? Jaka sekta może mnie trzymać? Jestem w każdej sekcie!

Bez względu na to, jak bardzo ciało się buntuje, jakkolwiek umysł się buntuje, pośród najgłębszej ciemności, pośród bolesnych tortur, w najgłębszej rozpaczy, powtarzaj to raz, dwa, trzy, jeszcze więcej. Światło przychodzi łagodnie, powoli, ale na pewno przychodzi.

Wiele razy byłem w szponach śmierci, głodny, obolały i zmęczony; od wielu dni nie jadłem i często nie mogłem iść dalej; opadałem pod drzewem, a życie wydawało się odpływać. Nie mogłem mówić, ledwie mogłem myśleć, ale w końcu umysł powrócił do idei: „Nie mam strachu ani śmierci; nigdy nie jestem głodny ani spragniony. Jestem Tym! Jestem Tym! Cała natura nie może mnie zmiażdżyć; to mój sługa. Potwierdź swoją siłę, Panie panów i Boże bogów! Odzyskaj swoje utracone imperium! Powstań i idź i nie zatrzymuj się!” I powstawałem, ożywiony, i oto jestem, żywy, dzisiaj. Tak więc, ilekroć nadejdzie ciemność, potwierdź rzeczywistość a wszystko, co jest przeciwnością musi zniknąć. Bo w końcu to tylko sen. Choć trudności wydają się wysokie jak góry, choć wszystko wydaje się straszne i ponure, to tylko Mājā. Nie bój się – jest wygnana. Zmiażdż ją, a zniknie. Podeptaj ją, a umrze. Nie bój się. Nie myśl o tym ile razy ci się nie udaje. Nieważne. Czas jest nieskończony. Idź naprzód: umacniaj się raz po raz, a światło musi nadejść. Możesz modlić się do wszystkich, którzy kiedykolwiek się narodzili, ale kto przyjdzie ci z pomocą? A co z drogą śmierci, z której nikt nie zna ucieczki? Pomóż sobie sam. Nikt inny nie może ci pomóc, przyjacielu. Bo tylko ty jesteś swoim największym wrogiem, tylko ty jesteś swoim największym przyjacielem. Uchwyć się zatem Jaźni. Powstań. Nie bój się. Pośród wszystkich nieszczęść i wszelkiej słabości niech Jaźń się ujawni, choćby na początku słaba i niedostrzegalna. Zdobędziesz odwagę i w końcu jak lew rykniesz: „Jestem Tym! Jestem Tym!” „Nie jestem ani mężczyzną, ani kobietą, ani bogiem, ani demonem; nie, ani żadnym ze zwierząt, roślin ani drzew. Nie jestem ani biedny, ani bogaty, ani uczonym, ani ignorantem. Wszystkie te rzeczy są bardzo małe w porównaniu z tym, czym jestem: bo jestem Tym! Jestem Tym! Spójrz na słońce, księżyc i gwiazdy: Jestem światłem, które w nich świeci! Jestem pięknem ognia! Jestem mocą we wszechświecie Bo jestem Tym! Jestem Tym!

„Ten, kto myśli, że jestem mały, popełnia błąd, ponieważ Jaźń jest wszystkim, co istnieje. Słońce istnieje, ponieważ ja oświadczam, że tak jest, świat istnieje, ponieważ ja oświadczam, że tak jest. Beze mnie nie mogą trwać gdyż ja jestem Istnieniem, Wiedzą i Błogością Absolutną – zawsze szczęśliwą, zawsze czystą, zawsze piękną. Oto słońce jest przyczyną naszego widzenia, ale samo nigdy nie jest dotknięte żadną wadą w czyichś oczach, tak jak ja. Działam przez wszystkie narządy, pracuję przez wszystko, ale nigdy dobro ani zło pracy nie przylegają do mnie. Dla mnie nie ma prawa ani Karmy. Ja posiadam prawa Karmy. Zawsze byłem i zawsze jestem.”

„Moją prawdziwą przyjemnością nigdy nie były ziemskie rzeczy – mąż, żona, dzieci i inne rzeczy. Bo jestem jak nieskończone błękitne niebo: wielobarwne chmury przepływają nad nim i bawią się przez sekundę; odpływają i jest ten sam niezmienny błękit. Szczęście i nieszczęście, dobro i zło, mogą mnie ogarnąć na chwilę, zasłaniając Jaźń, ale wciąż tam jestem. Przemijają, bo są zmienne. Świecę, bo jestem niezmienny. Jeśli przyjdzie nieszczęście, wiem, że jest ono skończone, dlatego musi umrzeć. Jeśli przyjdzie zło, wiem, że jest skończone, musi odejść. Tylko ja jestem nieskończony i niczym nie dotknięty. Bo jestem Nieskończonym, Wiecznym, Niezmiennym Ja”. – tak śpiewa jeden z naszych poetów.

Pijmy z tego kielicha, z tego kielicha, który prowadzi do wszystkiego, co nieśmiertelne, do wszystkiego, co niezmienne. Nie bój się. Nie wierzcie, że jesteśmy źli, że jesteśmy ograniczeni, że kiedykolwiek możemy umrzeć. To nie prawda. „Trzeba o tym słuchać, potem o tym myśleć, a potem o tym rozmyślać”. Kiedy ręce pracują, umysł powinien powtarzać: „Jestem Tym. Jestem Tym”. Myśl o tym, śnij o tym, aż stanie się kością z twoich kości i ciałem z waszego ciała, aż wszystkie ohydne sny o małości, słabości, nędzy i złu całkowicie znikną i już ani na chwilę nie będzie można ukryć przed wami Prawdy.