Praktyczna Wedanta: Część IV

(Wygłoszone w Londynie, 18 listopada 1896)

Do tej pory mieliśmy do czynienia raczej z uniwersalizmem. Dziś rano spróbuję przedstawić wam wedantyjskie idee relacji tego, co szczegółowe, do tego, co uniwersalne. Jak widzieliśmy, w dualistycznej formie doktryn wedyjskich we wcześniejszych formach istniała jasno zdefiniowana poszczególna i ograniczona dusza dla każdej istoty. Było bardzo wiele teorii na temat tej szczególnej duszy w każdym człowieku, ale główna dyskusja toczyła się między starożytnymi Wedantystami a starożytnymi Buddystami, ci pierwsi wierzyli, że dusza indywidualna jest kompletna sama w sobie, a drudzy całkowicie zaprzeczali istnieniu takiej indywidualnej duszy. Jak powiedziałem wam któregoś dnia jest to mniej więcej taka sama dyskusja, jaką prowadzicie w Europie jeśli chodzi o treść i jakość, jedna strona utrzymuje że za cechami istnieje coś takiego jak substancja, w której tkwią cechy; a druga zaprzecza istnieniu takiej substancji jako niepotrzebnej, ponieważ cechy mogą istnieć same. Najstarsza teoria duszy opiera się oczywiście na argumencie własnej tożsamości – „Jestem Ja” – że wczorajsze Ja jest dzisiejszym Ja, a dzisiejsze Ja będzie jutrzejszym Ja; że pomimo wszystkich zmian, które zachodzą w ciele, wciąż wierzę, że jestem tym samym ja. Wydaje się, że był to główny spór z tymi, którzy wierzyli w ograniczoną, ale doskonale kompletną indywidualną duszę.

Z drugiej strony starożytni Buddyści zaprzeczali konieczności takiego założenia. Przedstawili argument, że wszystko, co wiemy i wszystko, co możemy wiedzieć, to po prostu te zmiany. Postulowanie niezmienialnej i niezmiennej substancji jest po prostu zbyteczne, a nawet gdyby istniała taka niezmienna rzecz, nigdy nie moglibyśmy jej zrozumieć, ani nigdy nie bylibyśmy jej w stanie poznać w jakimkolwiek znaczeniu słownym. Tą samą dyskusję zobaczycie obecnie toczącą się w Europie między wyznawcami religii i idealistami z jednej strony a nowoczesnymi pozytywistami i agnostykami z drugiej; jedni wierzą, że jest coś, co się nie zmienia (najnowszym przedstawicielem tych jest wasz Herbert Spencer), że dostrzegamy przebłysk czegoś, co jest niezmienne. Drugi jest reprezentowany przez współczesnych Komtystów [naśladowców Auguste Comte czyli inaczej pozytywistów – przyp.tłum.] i współczesnych agnostyków. Ci z Państwa, którzy kilka lat temu interesowali się dyskusjami między Herbertem Spencerem a Frederickiem Harrisonem mogli zauważyć, że to ta sama stara trudność, że jedna strona opowiada się za istotą tego, co zmienne, a druga zaprzecza konieczności takiego założenia. Jedna strona mówi, że nie możemy wyobrazić sobie zmian bez wyobrażenia sobie czegoś, co się nie zmienia; druga strona podnosi argument, że jest to zbędne; możemy wyobrazić sobie tylko coś, co się zmienia, a co do niezmiennego nie możemy tego poznać, poczuć ani wyczuć.

W Indiach to wielkie pytanie nie znalazło rozwiązania w bardzo starożytnych czasach, ponieważ widzieliśmy, że założenie o substancji, która stoi za cechami, a która nie jest cechami, nigdy nie może być uzasadnione; ba, nawet argument z własnej tożsamości, z pamięci – że jestem wczorajszym ja, ponieważ to pamiętam, a zatem byłem czymś ciągłym – nie może zostać uzasadniony. Inny spór, który jest ogólnie podnoszony, to zwykłe złudzenie słów. Na przykład człowiek może wziąć długą serię takich zdań, jak „robię”, „idę”, „śnię”, „śpię”, „ruszam się”, a tutaj znajdziesz stwierdzenie, że działanie, chodzenie, śnienie itp. zmieniało się, ale tym, co pozostało niezmienne, było to „ja”. W związku z tym dochodzą do wniosku, że „ja” jest czymś stałym i indywidualnym samo w sobie, ale wszystkie te zmiany należą do ciała. To, choć pozornie bardzo przekonujące i jasne, opiera się na zwykłej grze słów. „Ja” i robienie, chodzenie i śnienie mogą być oddzielne jak czarne i białe, ale nikt nie może ich rozdzielić w swoim umyśle.

Kiedy jem, myślę o sobie, że jem – utożsamiam się z jedzeniem. Kiedy biegam, ja i biegam nie są dwiema odrębnymi rzeczami. Argument tożsamości osobowej nie wydaje się więc zbyt silny. Drugi argument z pamięci też jest słaby. Jeśli tożsamość mojej istoty jest reprezentowana przez moją pamięć, wiele rzeczy, o których zapomniałem, zostało utraconych z tej tożsamości. A wiemy, że ludzie w pewnych warunkach zapominają o całej swojej przeszłości. W wielu przypadkach szaleństwa człowiek myśli o sobie jako o zrobionym ze szkła lub zwierzęciu. Jeśli istnienie tego człowieka zależy od pamięci, stałby się on szkłem, a ponieważ tak nie jest, nie możemy uzależniać tożsamości Jaźni od tak kruchej substancji jak pamięć. Widzimy zatem, że dusza jako ograniczona, ale kompletna i ciągła tożsamość nie może być ustanowiona jako oddzielona od cech. Nie możemy ustanowić zawężonej, ograniczonej egzystencji, do której przywiązany jest zbiór cech.

Z drugiej strony argument starożytnych buddystów wydaje się mocniejszy – że nie znamy i nie możemy poznać niczego, co jest poza wiązką cech. Według nich dusza składa się z wiązki cech zwanych doznaniami i uczuciami. Taka masa jest tym, co nazywa się duszą, i ta masa nieustannie się zmienia.

Adwaistyczna teoria duszy godzi oba te stanowiska. Stanowisko Adwaity jest takie, że prawdą jest, że nie możemy myśleć o substancji jako o oddzielonej od cech, nie możemy myśleć o zmianie i nie-zmianie w tym samym czasie; byłoby to niemożliwe. Ale właśnie to, co jest substancją, jest jakością; substancja i jakość to nie są dwie rzeczy. To, co niezmienne jawi się jako zmienne. Niezmienna substancja wszechświata nie jest czymś odrębnym od niego. Noumenon nie jest czymś różnym od zjawisk, ale to właśnie noumenon stał się fenomenem. Istnieje dusza, która jest niezmienna, a to, co nazywamy uczuciami i percepcjami, ba, nawet ciałem, jest samą duszą widzianą z innego punktu widzenia. Przyzwyczailiśmy się myśleć, że mamy ciała i dusze i tak dalej, ale tak naprawdę jest tylko jedno.

Kiedy myślę o sobie jako o ciele, jestem tylko ciałem; nie ma sensu mówić, że jestem kimś innym. A kiedy myślę o sobie jako o duszy, ciało znika i postrzeganie ciała nie pozostaje. Nikt nie może uzyskać percepcji Jaźni bez zniknięcia percepcji ciała, nikt nie może uzyskać percepcji substancji bez zniknięcia percepcji cech.

Starożytna ilustracja Adwaity przedstawiająca linę wziętą za węża, może trochę lepiej wyjaśnić tę kwestię. Kiedy człowiek pomyli linę z wężem, lina zniknie, a kiedy weźmie ją za linę, wąż zniknie i pozostanie tylko lina. Idee podwójnego lub potrójnego istnienia pochodzą z rozumowania na podstawie niewystarczających danych i czytamy je w książkach lub słyszymy o nich, aż wpadamy w złudzenie, że naprawdę mamy podwójną percepcję duszy i ciała; ale taka percepcja nigdy tak naprawdę nie istnieje. Percepcja dotyczy albo ciała, albo duszy. Nie wymaga to żadnych argumentów, aby to udowodnić, możesz to zweryfikować we własnym umyśle.

Spróbuj myśleć o sobie jako o duszy, jako o czymś bezcielesnym. Przekonasz się, że jest to prawie niemożliwe, a ci nieliczni, którzy są w stanie to zrobić, odkryją, że w momencie, gdy urzeczywistnią siebie jako duszę, nie mają pojęcia o ciele. Słyszałeś lub być może widziałeś osoby, które w pewnych okolicznościach znajdowały się w osobliwych stanach umysłu, wywołanych głęboką medytacją, autohipnozą, histerią lub narkotykami. Z ich doświadczenia można wywnioskować, że kiedy postrzegali coś wewnętrznego, to co zewnętrzne zniknęło dla nich. Pokazuje to, że cokolwiek istnieje jest jednym. To jedno pojawia się w tych różnych formach, a wszystkie te różne formy powodują związek przyczyny i skutku. Związek przyczyny i skutku jest związkiem ewolucji – jedno staje się drugim i tak dalej. Czasami przyczyna jakby znika, a na jej miejsce pozostaje skutek. Jeśli dusza jest przyczyną ciała, dusza niejako znika na jakiś czas, a ciało pozostaje; a kiedy ciało znika, dusza pozostaje. Teoria ta pasuje do argumentów Buddystów, które były wymierzone przeciwko założeniu dualizmu ciała i duszy poprzez zaprzeczenie tej dualności i pokazanie, że substancja i cechy to jedna i ta sama rzecz występująca w różnych formach.

Widzieliśmy również, że ta idea niezmienności może być przyjęta tylko w odniesieniu do całości, ale nigdy w odniesieniu do części. Sama idea części wywodzi się z idei zmiany lub ruchu. Wszystko co jest ograniczone możemy zrozumieć i poznać ponieważ jest zmienne; a całość musi być niezmienna ponieważ poza nią nie ma innej rzeczy, w stosunku do której możliwa byłaby zmiana. Zmiana dotyczy zawsze czegoś, co się nie zmienia lub zmienia się względnie mniej.

Dlatego według Adwaity idea duszy jako uniwersalnej, niezmiennej i nieśmiertelnej może zostać dowiedziona tak dalece, jak to możliwe. Trudność byłaby w odniesieniu do indywidualnej. Co mamy zrobić ze starymi dualistycznymi teoriami, które mają na nas taki wpływ i przez które wszyscy musimy przejść – tymi wierzeniami w ograniczone, małe, indywidualne dusze?

Zobaczyliśmy że jesteśmy nieśmiertelni w odniesieniu do całości; ale trudność polega na tym, że tak bardzo pragniemy być nieśmiertelnymi jako części całości. Widzieliśmy, że jesteśmy Nieskończeni i że to jest nasza prawdziwa indywidualność. Ale tak bardzo chcemy, aby te małe dusze były indywidualne. Co się z nimi stanie, gdy stwierdzimy w naszym codziennym doświadczeniu, że te małe dusze są jednostkami, z tym tylko zastrzeżeniem, że są to stale rosnące jednostki? Są takie same, a jednak nie takie same. Ja wczorajsze jest ja dzisiejszym, a jednak nie jest, jest nieco zmienione. Teraz, pozbywając się dualistycznej koncepcji, że pośród wszystkich tych zmian jest coś, co się nie zmienia, i przyjmując najnowocześniejszą z koncepcji, koncepcję ewolucji, odkrywamy, że „ja” jest ciągle zmieniającym się, rozszerzający się bytem.

Jeśli prawdą jest, że człowiek jest ewolucją mięczaka, osobnik mięczaka jest taki sam jak człowiek, tylko że musi się znacznie rozszerzyć. Od mięczaka do człowieka była to ciągła ekspansja ku nieskończoności. Dlatego ograniczoną duszę można nazwać jednostką, która nieustannie rozszerza się w kierunku Nieskończonej Indywidualności. Doskonała indywidualność zostanie osiągnięta tylko wtedy, gdy dosięgnie Nieskończoności, ale po tej stronie Nieskończoności jest to ciągle zmieniająca się, rosnąca osobowość. Jedną z niezwykłych cech adwaistycznego systemu Wedanty jest zharmonizowanie poprzednich systemów. W wielu przypadkach bardzo pomogło to filozofii; w niektórych przypadkach jej zaszkodziło. Nasi starożytni filozofowie znali to, co wy nazywacie teorią ewolucji; że wzrost jest stopniowy, krok po kroku, a rozpoznanie tego doprowadziło ich do zharmonizowania wszystkich poprzednich systemów. Tak więc żadna z tych poprzednich idei nie została odrzucona. Wadą wiary buddyjskiej było to, że nie miała ani zdolności, ani percepcji tego ciągłego, ekspansywnego wzrostu i z tego powodu nigdy nawet nie próbowała zharmonizować się z wcześniej istniejącymi krokami w kierunku ideału. Zostały one odrzucone jako bezużyteczne i szkodliwe.

Ta tendencja w religii jest najbardziej szkodliwa. Człowiek wpada na nowy, lepszy pomysł a potem spogląda wstecz na te z których zrezygnował i od razu stwierdza, że były złośliwe i niepotrzebne. Nigdy nie myśli, że jakkolwiek prymitywne mogą się wydawać z jego obecnego punktu widzenia, były mu bardzo przydatne, że były mu potrzebne do osiągnięcia obecnego stanu i że każdy z nas musi wzrastać w podobny sposób, żyjąc najpierw na prymitywnych pomysłach, korzystając z nich, a następnie osiągając wyższy standard. Teoria Adwaity jest więc przyjazna dla starszych teorii. Dualizm i wszystkie poprzedzające go systemy są przyjmowane przez Adwaitę nie protekcjonalnie, ale z przekonaniem, że są one prawdziwymi przejawami tej samej prawdy i że wszystkie prowadzą do tych samych wniosków, do których doszła Adwaita.

Z błogosławieństwem a nie przekleństwem należy zachować wszystkie te różne etapy, przez które ludzkość musi przejść. Dlatego wszystkie te dualistyczne systemy nigdy nie zostały odrzucone ani wyrzucone ale zostały zachowane w Wedancie w stanie nienaruszonym; tak więc dualistyczna koncepcja duszy indywidualnej, ograniczona ale kompletnej samej w sobie, znajduje swoje miejsce w Wedanta.

Zgodnie z dualizmem człowiek umiera i udaje się do innych światów i tak dalej; i te idee są w całości zachowane w Wedancie. Ponieważ wraz z uznaniem rozwoju systemu Adwaitystów teorie te otrzymują właściwe miejsce poprzez przyznanie, że reprezentują one jedynie częściowy pogląd na Prawdę.

Z dualistycznego punktu widzenia ten wszechświat może być postrzegany jedynie jako stworzenie materii lub siły, może być postrzegany jedynie jako gra pewnej woli, a ta wola ponownie może być postrzegana jedynie jako odrębna od wszechświata. Zatem człowiek z takiego punktu widzenia musi postrzegać siebie jako złożonego z dwoistej natury, ciała i duszy, a ta dusza, choć ograniczona, jest sama w sobie kompletna. Idee takiego człowieka dotyczące nieśmiertelności i przyszłego życia musiałyby z konieczności zgadzać się z jego ideą duszy. Fazy te zostały zachowane w Wedancie i dlatego konieczne jest, abym przedstawił wam kilka popularnych idei dualizmu. Zgodnie z tą teorią mamy oczywiście ciało, a za ciałem znajduje się coś, co nazywają subtelnym ciałem. To subtelne ciało również jest zrobione z materii, tyle że bardzo subtelnej. Jest zbiornikiem całej naszej karmy, wszystkich naszych działań i wrażeń, które są gotowe, by przybrać widoczne formy. Każda myśl, którą myślimy, każdy czyn, który robimy, po pewnym czasie staje się subtelny, przybiera formę nasienia, jeśli można tak powiedzieć i żyje w ciele subtelnym w postaci potencjalnej, a po pewnym czasie pojawia się ponownie i przynosi skutki. Te skutki warunkują życie człowieka. W ten sposób kształtuje swoje własne życie. Człowiek nie jest związany żadnymi innymi prawami poza tymi, które sam sobie ustanawia. Nasze myśli, nasze słowa i czyny są nitkami sieci, którą zarzucamy na siebie, na dobre lub na złe. Kiedy już uruchomimy pewną moc, musimy ponieść pełne tego konsekwencje. To jest prawo karmy. Za subtelnym ciałem żyje Dźiwa czyli indywidualna dusza człowieka. Istnieją różne dyskusje na temat formy i wielkości tej indywidualnej duszy. Według niektórych jest bardzo mały jak atom; według innych wcale nie jest taki mały; według innych jest bardzo duży i tak dalej. Ta Dźiwa jest częścią tej uniwersalnej substancji i jest również wieczna; bez początku istnieje i bez końca będzie istnieć. Przechodzi przez wszystkie te formy, aby zamanifestować swoją prawdziwą naturę, którą jest czystość. Każde działanie, które opóźnia tę manifestację, nazywane jest złym działaniem; tak też z myślami. I każde działanie i każda myśl, które pomagają Dźiwie się rozwijać, manifestować jej prawdziwą naturę są dobre. Jedna z teorii, którą podzielają w Indiach zarówno najbardziej prymitywni dualiści jak i najbardziej zaawansowani niedualiści głosi, że wszystkie możliwości i moce duszy są w niej i nie pochodzą z żadnego zewnętrznego źródła. Znajdują się one w duszy w formie potencjalnej, a całe dzieło życia jest po prostu ukierunkowane na manifestację tych możliwości.

Mają także teorię reinkarnacji, która mówi, że po rozpadzie tego ciała Dźiwa będzie miała inne, a po tym, jak to zostanie rozwiązane, znowu będzie miała inne i tak dalej, czy to tutaj, czy w innych światach; ale ten świat ma pierwszeństwo, ponieważ jest uważany za najlepszy ze wszystkich światów dla naszych celów. Inne światy są postrzegane jako światy, w których jest bardzo mało nieszczęścia ale właśnie z tego powodu, argumentują, jest tam mniejsza szansa na myślenie o wyższych rzeczach. Ponieważ ten świat zawiera trochę szczęścia i sporo nieszczęścia, Dźiwa od czasu do czasu zostaje niejako przebudzona i myśli o wyzwoleniu się. Ale tak jak bardzo bogaci ludzie na tym świecie mają najmniejszą szansę na myślenie o rzeczach wyższych, tak Dźiwa w niebie ma niewielkie szanse na postęp, ponieważ jej stan jest taki sam jak stan bogatego człowieka, tylko bardziej zintensyfikowany; ma bardzo piękne ciało, które nie zna chorób i nie musi jeść ani pić, a wszystkie jego pragnienia są spełnione. Dźiwa żyje tam, ciesząc się radością za radością i w ten sposób zapomina o swojej prawdziwej naturze. Wciąż jednak istnieją światy wyższe, w których mimo wszelkich uciech możliwa jest jego dalsza ewolucja. Niektórzy dualiści wyobrażają sobie cel jako najwyższe niebo, w którym dusze będą żyć wiecznie z Bogiem. Będą mieli subtelne ciała i nie zaznają ani choroby, ani śmierci, ani żadnego innego zła, a wszystkie ich pragnienia zostaną spełnione. Od czasu do czasu niektórzy z nich powrócą na tę ziemię i przyjmą inne ciało, aby uczyć ludzi drogi do Boga; i tacy byli wielcy nauczyciele świata. Byli już wolni i żyli z Bogiem w najwyższej sferze; ale ich miłość i współczucie dla cierpiącej ludzkości były tak wielkie, że przybyli i ponownie wcielili się, aby nauczyć ludzkość drogi do nieba.

Oczywiście wiemy, że Adwaita utrzymuje, iż nie może to być celem ani ideałem; bezcielesność musi być ideałem. Ideał nie może być skończony. Wszystko, co nie jest nieskończone nie może być ideałem a nie może istnieć nieskończone ciało. To byłoby niemożliwe, ponieważ ciało pochodzi z ograniczenia. Nie może istnieć nieskończona myśl, ponieważ myśl pochodzi z ograniczeń. Musimy wyjść poza ciało, a także poza myśl, mówi Adwaita. Widzieliśmy również, że według Adwaity ta wolność nie jest do osiągnięcia, ona już jest nasza. Tylko o niej zapominamy i jej zaprzeczamy. Doskonałości nie można osiągnąć, ona już jest w nas. Nieśmiertelności i błogości nie można zdobyć, już je posiadamy; były nasze przez cały czas.

Jeśli odważysz się zadeklarować, że jesteś wolny, jesteś wolny w tej chwili. Jeśli powiesz, że jesteś związany, związany pozostaniesz. Oto, co odważnie deklaruje Adwaita. Opowiedziałem wam o idach dualistów. Możesz przyjąć cokolwiek chcesz.

Najwyższy ideał Wedanty jest bardzo trudny do zrozumienia i ludzie zawsze się o niego kłócą, a największą trudnością jest to, że kiedy uchwycą się pewnych idei, zaprzeczają innym i zwalczają je. Weź to, co ci odpowiada i pozwól innym wziąć to czego potrzebują. Jeśli pragniesz przylgnąć do tej małej indywidualności, do tego ograniczonego człowieczeństwa, pozostań w niej, miej wszystkie te pragnienia i bądź z nich usatysfakcjonowany i zadowolony. Jeśli twoje doświadczenie człowieczeństwa było bardzo dobre i miłe, zatrzymaj je tak długo, jak chcesz; i możecie tak zrobić, bo jesteście kowalami własnego losu; nikt nie może was zmusić do rezygnacji z człowieczeństwa. Będziecie ludźmi tak długo, jak zechcecie; nikt nie może wam przeszkodzić. Jeśli chcecie być aniołami, będziecie aniołami, takie jest prawo. Ale mogą być inni, którzy nie chcą być nawet aniołami. Jakie masz prawo sądzić, że ich pomysł jest okropny? Możesz bać się stracić sto funtów, ale mogą być inni, którzy nawet nie mrugną, jeśli stracą wszystkie pieniądze, jakie mają na świecie. Byli tacy ludzie i nadal są. Dlaczego ośmielasz się osądzać ich według twoich standardów? Trzymasz się swoich ograniczeń, a te małe światowe pomysły mogą być twoim najwyższym ideałem. Możesz je mieć. Będzie z tobą tak, jak sobie życzysz. Ale są inni, którzy ujrzeli prawdę i nie mogą spocząć w tych ograniczeniach, którzy skończyli z tymi rzeczami i chcą wyjść poza nie. Świat ze wszystkimi jego przyjemnościami jest dla nich zwykłą kałużą błota. Dlaczego chcesz przykuć ich do swoich pomysłów? Musisz raz na zawsze pozbyć się tej tendencji. Każdemu daj miejsce.

Czytałem kiedyś historię o kilku statkach, które zostały złapane przez cyklon na Wyspach Morza Południowego i było zdjęcie tego w The Illustrated London News. Wszystkie zostały rozbite, z wyjątkiem jednego statku angielskiego, który przetrwał burzę. Zdjęcie przedstawiało ludzi, którzy mieli utonąć, stojących na pokładach i wiwatujących ludzi, którzy płynęli przez sztorm. [HMS Calliope i amerykańscy żołnierze na Samoa – przyp. wydawca] Bądź tak odważny i hojny. Nie ściągaj innych do miejsca, w którym jesteś. Innym niemądrym poglądem jest to, że jeśli stracimy naszą małą indywidualność, nie będzie moralności ani nadziei dla ludzkości. Jakby wszyscy przez cały czas umierali za ludzkość! Niech cię Bóg błogosławi! Gdyby w każdym kraju było dwustu mężczyzn i kobiet, którzy by naprawdę chcieli czynić dobro ludzkości, tysiąclecie szczęścia nadejdzie za pięć dni. Wiemy, jak wszyscy umieramy za ludzkość! To wszystko są tylko nadmuchane gadki i nic poza tym. Historia świata pokazuje, że ci, którzy nigdy nie myśleli o swojej małej indywidualności byli największymi dobroczyńcami rodzaju ludzkiego i że im więcej mężczyźni i kobiety myślą o sobie, tym mniej mogą zrobić dla innych. Jednym jest bezinteresowność, a drugim egoizm. Trzymanie się drobnych przyjemności i pragnienie kontynuacji i powtarzania tego stanu rzeczy jest zupełnym egoizmem. Nie wynika z pragnienia prawdy, jej geneza nie wynika z życzliwości dla innych istot, ale z całkowitego egoizmu ludzkiego serca, z idei: „Będę miał wszystko i nie będę troszczył się o nikogo innego”. To jest tak, jak mi się wydaje. Chciałbym widzieć na świecie więcej moralnych ludzi, takich jak ci wielcy, starzy prorocy i mędrcy starożytności, którzy oddaliby setki swoich żyć gdyby mogli w ten sposób pomóc jednemu małemu zwierzęciu! Gadanie o moralności i czynieniu dobra innym! Głupie gadanie czasu teraźniejszego!

Chciałbym zobaczyć moralnych ludzi, takich jak Budda Gautama, który nie wierzył w Osobowego Boga ani osobową duszę, nigdy nie pytał o nich ale był doskonałym agnostykiem, a mimo to był gotów oddać życie za każdego i pracował swoje życie dla dobra wszystkich i myślał tylko o dobru wszystkich. Dobrze zostało powiedziane przez jego biografa, opisując jego narodziny, że urodził się dla dobra wielu, jako błogosławieństwo dla wielu. Nie poszedł do lasu aby rozmyślać o własnym zbawieniu; czuł, że świat płonie i że musi znaleźć wyjście. „Dlaczego na świecie jest tyle nieszczęścia?” – to jedno pytanie zdominowało całe jego życie. Czy myślisz, że jesteśmy tak moralni jak Budda?

Im bardziej człowiek jest samolubny, tym bardziej jest niemoralny. I tak też jest z rasą. Ta rasa, która jest zamknięta w sobie, była najbardziej okrutna i najbardziej niegodziwa na całym świecie. Nie było religii, która trzymałaby się tego dualizmu bardziej niż ta założona przez Proroka Arabii i nie było religii, która przelała tyle krwi i była tak okrutna dla innych ludzi. W Koranie jest doktryna, że człowiek, który nie wierzy w te nauki powinien zostać zabity; miłosierdziem jest go zabić! I najpewniejszym sposobem dostania się do nieba, gdzie są piękne hurysy i wszelkiego rodzaju rozkosze zmysłowe, jest zabicie tych niewierzących. Pomyśl o rozlewie krwi jaki nastąpił w wyniku takich wierzeń!

W religii Chrystusowej było mało prymitywizmu; istnieje bardzo mała różnica między czystą religią Chrystusa a Wedantą. Znajdujesz tam ideę jedności; ale Chrystus głosił także dualistyczne idee ludziom aby dać im coś namacalnego, czego mogliby się uchwycić aby doprowadzić ich do najwyższego ideału. Ten sam Prorok, który głosił: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”, głosił również: „Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy” i ten sam Prorok wiedział, że przez „Ojca w niebie” wiedzie droga do „Ja i mój Ojciec jednym jesteśmy”. W religii Chrystusa było tylko błogosławieństwo i miłość; ale gdy tylko wkradła się prymitywność, religia została zdegradowana do czegoś niewiele lepszego niż religia Proroka Arabii. To była właśnie brutalność – ta walka o małe ja, to trzymanie się „ja”, nie tylko w tym życiu, ale także w pragnieniu jego kontynuacji nawet po śmierci. Twierdzą, że jest to bezinteresowność, że to podstawa moralności! Panie, dopomóż nam, jeśli to ma być podstawą moralności! I co dziwne, mężczyźni i kobiety, którzy powinni wiedzieć lepiej myślą, że cała moralność zostanie zniszczona jeśli te małe ja odejdą i są przerażeni myślą, że moralność może się opierać tylko na ich zniszczeniu. Hasłem wszelkiej pomyślności, wszelkiego dobra moralnego nie jest „ja”, lecz „ty”. Kogo obchodzi, czy istnieje niebo czy piekło, kogo obchodzi, czy istnieje dusza czy nie, kogo obchodzi, czy istnieje coś niezmiennego czy nie? Oto świat i jest pełen nieszczęścia. Wejdź w niego tak jak zrobił to Budda i walcz o zmniejszenie nieszczęścia lub zgiń podczas próby. Zapomnijcie o sobie; jest to pierwsza lekcja, której należy się nauczyć, niezależnie od tego, czy jesteś teistą, czy ateistą, czy jesteś agnostykiem, czy Wedantystą, Chrześcijaninem czy Mahometaninem. Jedyną oczywistą dla wszystkich lekcją jest zniszczenie małego ja i budowanie Prawdziwego Ja.

Dwie siły działają obok siebie w równoległych liniach. Jedna mówi „ja”, druga „nie ja”. Ich manifestacja występuje nie tylko u ludzi, ale także u zwierząt, nie tylko u zwierząt, ale także u najmniejszych robaków. Tygrysica, która zanurza kły w ciepłej krwi człowieka oddałaby własne życie, by chronić swoje młode. Najbardziej zdeprawowany człowiek, który nie zawahałby się odebrać życia swoim braciom być może poświęci się bez wahania, by ocalić swoją głodującą żonę i dzieci. Tak więc w całym stworzeniu te dwie siły działają obok siebie; gdzie znajdziesz jedno, znajdziesz też drugie. Jedno to egoizm, drugie to bezinteresowność. Jedno to zdobywanie, drugie to wyrzeczenie. Jedno bierze, drugie daje. Od najniższego do najwyższego, cały wszechświat jest placem zabaw tych dwóch sił. To nie wymaga żadnej demonstracji; to jest oczywiste dla wszystkich.

Jakim prawem jakakolwiek część społeczności opiera całe dzieło i ewolucję wszechświata na jednym tylko z tych dwóch czynników, na współzawodnictwie i walce? Jakie ma prawo opierać całe działanie wszechświata na pasji i walce, na współzawodnictwie i walce? Nie zaprzeczamy, że istnieją; ale jakie ma prawo zaprzeczać działaniu innej siły? Czy ktokolwiek może zaprzeczyć, że miłość, to „nie ja”, to wyrzeczenie, jest jedyną pozytywną siłą we wszechświecie? To drugie jest tylko błędnym wykorzystaniem mocy miłości; siła miłości przynosi rywalizację, prawdziwa geneza rywalizacji tkwi w miłości. Prawdziwa geneza zła tkwi w bezinteresowności. Twórcą zła jest dobro, a koniec też jest dobry. Jest to tylko błędne ukierunkowanie mocy dobra. Człowiekiem który morduje drugiego człowieka być może kieruje do tego miłość do własnego dziecka. Jego miłość ograniczyła się do tego jednego małego dziecka, wykluczając miliony innych istot ludzkich we wszechświecie. Jednak, ograniczona czy nieograniczona, jest to ta sama miłość.

Tak więc siła napędowa całego wszechświata, w jakikolwiek sposób się przejawia, jest tą jedną cudowną rzeczą, bezinteresownością, wyrzeczeniem, miłością, prawdziwą, jedyną żywą siłą w istnieniu. Dlatego Wedantyści obstają przy tej jedności. Nalegamy na to wyjaśnienie, ponieważ nie możemy przyjąć dwóch przyczyn wszechświata. Jeśli po prostu przyjmiemy, że przez ograniczenia ta sama piękna, cudowna miłość wydaje się zła lub nikczemna, to cały wszechświat można wytłumaczyć jedną siłą miłości. Jeśli nie, dwie przyczyny wszechświata muszą być uznane za oczywiste, jedna dobra, a druga zła, jedna miłość, a druga nienawiść. Co jest bardziej logiczne? Z pewnością teoria jednej siły.

Przejdźmy teraz do rzeczy, które prawdopodobnie nie należą do dualizmu. Obawiam się, że nie mogę zostać dłużej z dualistami. Moją ideą jest pokazanie, że najwyższy ideał moralności i bezinteresowności idzie w parze z najwyższą koncepcją metafizyczną i że nie trzeba obniżać swojej koncepcji aby uzyskać etykę i moralność, ale z drugiej strony aby dotrzeć do rzeczywistej podstawy moralności i etyki musicie mieć najwyższe koncepcje filozoficzne i naukowe. Ludzka wiedza nie stoi w sprzeczności z dobrostanem człowieka. Wręcz przeciwnie, tylko wiedza uratuje nas w każdej dziedzinie życia – w wiedzy jest uwielbienie. Im więcej wiemy, tym lepiej dla nas. Wedantysta mówi, że przyczyną wszystkiego, co jest pozornie złe, jest ograniczenie nieograniczonego. Miłość, która ogranicza się do małych kanałów i wydaje się zła w końcu wychodzi na drugim końcu i objawia się jako Bóg. Wedanta mówi również, że przyczyna całego tego pozornego zła jest w nas samych. Nie obwiniajcie żadnej istoty nadprzyrodzonej, nie bądźcie pozbawieni nadziei i przygnębieni, ani nie myślcie, że jesteśmy w miejscu, z którego nigdy nie będziemy mogli uciec, chyba że ktoś przyjdzie i wyciągnie do nas pomocną dłoń. Tak nie może być, mówi Wedanta. Jesteśmy jak jedwabniki; robimy nić z naszej własnej substancji i przędziemy kokon, a z biegiem czasu zostajemy w nim uwięzieni. Ale to nie jest na zawsze. W tym kokonie rozwiniemy duchowe urzeczywistnienie i jak motyl wyjdziemy wolni. Tę sieć karmy utkaliśmy wokół siebie; a w naszej ignorancji czujemy się, jakbyśmy byli związani, płaczemy i błagamy o pomoc. Ale pomoc nie przychodzi z zewnątrz; pochodzi z naszego wnętrza. Wołaj do wszystkich bogów we wszechświecie. Płakałem przez lata i w końcu znalazłem pomoc. Ale pomoc nadeszła z wewnątrz. I musiałem cofnąć to, co zrobiłem przez pomyłkę. To jedyny sposób. Musiałem przeciąć sieć, którą na siebie zarzuciłem, a moc, by to zrobić, jest w środku. Co do tego jestem pewien, że ani jedno dążenie, dobrze czy źle kierowane w moim życiu, nie poszło na marne, ale że jestem wypadkową całej mojej przeszłości, zarówno dobrej jak i złej. Popełniłem w życiu wiele błędów; ale zauważcie, jestem tego pewien, że bez każdego z tych błędów nie byłbym tym kim jestem dzisiaj i dlatego jestem całkiem zadowolony, że je popełniłem. Nie chodzi mi o to, że masz iść do domu i świadomie popełniać błędy; nie zrozum mnie źle w ten sposób. Ale nie smućcie się z powodu błędów, które popełniliście, ale wiedzcie, że w końcu wszystko się wyprostuje. Nie może być inaczej, ponieważ dobroć jest naszą naturą, czystość jest naszą naturą i ta natura nigdy nie może zostać zniszczona. Nasza podstawowa natura zawsze pozostaje taka sama.

Musimy zrozumieć, że to, co nazywamy błędami lub złem popełniamy, ponieważ jesteśmy słabi, a jesteśmy słabi, ponieważ jesteśmy ignorantami. Wolę nazywać to błędami. Słowo grzech, chociaż pierwotnie było bardzo dobrym słowem ma w sobie pewien posmak, który mnie przeraża. Kto czyni nas ignorantami? My sami. Zasłaniamy oczy dłońmi i płaczemy, że jest ciemno. Odsuń ręce, a pojawi się światło; światło istnieje zawsze dla nas, sama promienna natura ludzkiej duszy. Czy nie słyszycie, co mówią wasi współcześni uczeni? Jaka jest przyczyna ewolucji? Pragnienie. Zwierzę chce coś zrobić, ale środowisko mu nie sprzyja, dlatego rozwija nowe ciało. Kto to rozwija? Samo zwierzę, jego wola. Rozwinąłeś się z najniższej ameby. Kontynuuj ćwiczenie swojej woli, a zaprowadzi cię to jeszcze wyżej. Wola jest wszechmocna. Jeśli jest wszechmocna, możesz powiedzieć, dlaczego nie mogę zrobić wszystkiego? Ale ty myślisz tylko o swoim małym ja. Spójrzcie wstecz od stanu ameby do istoty ludzkiej; kto to wszystko zrobił? Twoja własna wola. Czy możesz zaprzeczyć, że jest wszechmocny? To, co sprawiło, że wzniosłeś się tak wysoko, może sprawić, że pójdziesz jeszcze wyżej. To, czego pragniesz to charakter, wzmocnienie woli. Jeśli więc nauczę was, że wasza natura jest zła, że powinniście iść do domu i siedzieć w worach i popiele i opłakiwać swoje życie ponieważ podjęliście pewne fałszywe kroki, to wam to nie pomoże, ale osłabi was jeszcze bardziej i wskażę wam drogę do więcej zła niż dobra. Jeśli ten pokój będzie wypełniony ciemnością przez tysiące lat a ty wejdziesz i zaczniesz płakać i zawodzić, „Och, ciemność”, czy ciemność zniknie? Zapal zapałkę a światło pojawi się natychmiast. Co dobrego przyniesie wam myślenie przez całe życie: „Och, popełniłem zło, popełniłem wiele błędów”? Nie potrzeba ducha, żeby nam to powiedział. Wprowadź światło, a zło zniknie w jednej chwili. Zbuduj swój charakter i zamanifestuj swoją prawdziwą naturę, Promienną, Olśniewającą, Zawsze Czystą i wzywaj Ją w każdym, kogo zobaczysz. Chciałbym, aby każdy z nas doszedł do takiego stanu, że nawet w najnikczemniejszym z ludzi moglibyśmy zobaczyć Prawdziwą Jaźń w środku i zamiast ich potępiać, powiedzieć: „Powstań świetlisty, powstań, który jesteś zawsze czysty, powstań ty nienarodzony i nieśmiertelny, powstań wszechmocny i ukaż swoją prawdziwą naturę. Te małe przejawy nie przystoją ci”. Jest to najwyższa modlitwa, której uczy Adwaita. To jest jedyna modlitwa, aby pamiętać o naszej prawdziwej naturze, o Bogu, który zawsze jest w nas, myśląc o niej zawsze jako o nieskończonej, wszechmocnej, zawsze dobrej, zawsze dobroczynnej, bezinteresownej, pozbawionej wszelkich ograniczeń. A ponieważ ta natura jest bezinteresowna, jest silna i nieustraszona; bo tylko do samolubstwa przychodzi strach. Ten, kto nie ma dla siebie niczego, czego mógłby pragnąć, kogo się boi i co może go przestraszyć? Jaki strach ma dla niego śmierć? Jaki strach ma dla niego zło? Więc jeśli jesteśmy Adwaistami, musimy od tej chwili myśleć, że nasze stare ja jest martwe i odeszło. Starzy panowie i panny takie a tacy a tacy odeszli, byli tylko przesądami, a to, co pozostaje, to wiecznie czysty, wiecznie silny, wszechmocny, wszechwiedzący – samo to pozostaje dla nas, a wtedy znika z nas wszelki strach. Kto może nas skrzywdzić, wszechobecnych? Wszelka słabość zniknęła z nas, a naszym jedynym zadaniem jest wzbudzenie tej wiedzy w naszych bliźnich. Widzimy, że oni także są tym samym czystym ja, tyle że oni o tym nie wiedzą; musimy ich uczyć, musimy im pomóc obudzić ich nieskończoną naturę. Uważam, że jest to absolutnie konieczne na całym świecie. Te doktryny są stare, prawdopodobnie starsze niż wiele gór. Cała prawda jest wieczna. Prawda nie jest niczyją własnością; żadna rasa, żadna jednostka nie może rościć sobie do niej wyłącznych praw. Prawda jest naturą wszystkich dusz. Kto może mieć do niej specjalne pretensje? Ale trzeba ją uczynić praktyczną, uprościć (gdyż najwyższe prawdy są zawsze proste), aby mogła przeniknąć każdy zakamarek ludzkiego społeczeństwa i stać się własnością najwyższych intelektów i najzwyklejszych umysłów, mężczyzny, kobiety i dziecka w tym samym czasie. Wszystkie te rozumowania logiczne, wszystkie te wiązki metafizyki, wszystkie te teologie i ceremonie mogły być dobre w swoim czasie, ale spróbujmy uprościć sprawę i doprowadzić do złotych dni, kiedy każdy człowiek będzie czcicielem, a Rzeczywistość w każdym człowieku będzie przedmiotem kultu.