Urzeczywistnienie

(Wygłoszone w Londynie, 29 października 1896)

Przeczytam wam jedną z Upaniszad. Nazywa się ona Katha Upaniszada. Być może niektórzy z was czytali tłumaczenie Sir Edwina Arnolda, zatytułowane Tajemnica śmierci. W naszym ostatnim [tj. poprzednim] wykładzie widzieliśmy, jak dociekania, które rozpoczęły się od powstania świata i stworzenia wszechświata, nie uzyskały zadowalającej odpowiedzi z zewnątrz i jak następnie zwróciły się do wewnątrz. Ta książka psychologicznie podejmuje tę sugestię, kwestionując wewnętrzną naturę człowieka. Najpierw zapytano, kto stworzył świat zewnętrzny i jak powstał. Teraz pytanie brzmi: co to jest w człowieku; co sprawia, że żyje i porusza się, a co się z tym stanie, gdy umrze? Pierwsi filozofowie badali substancję materialną i próbowali przez nią dotrzeć do ostateczności. W najlepszym przypadku znaleźli osobistego zarządcę wszechświata, istotę ludzką ogromnie wywyższoną, ale jednak pod każdym względem istotę ludzką. Ale to nie mogła być cała prawda; w najlepszym przypadku może to być tylko częściowa prawda. Widzimy ten wszechświat jako istoty ludzkie, a nasz Bóg jest naszym ludzkim wyjaśnieniem wszechświata.

Załóżmy, że krowa jest filozofem i wyznaje religię, to miałaby krowi wszechświat i krowie rozwiązanie problemu i nie byłoby możliwe, aby ujrzała naszego Boga. Załóżmy, że koty zostałyby filozofami, ujrzałyby koci wszechświat i miałyby kocie rozwiązanie problemu wszechświata oraz kota nim rządzącego. Widzimy więc z tego, że nasze wyjaśnienie wszechświata nie jest całością rozwiązania. Nasza koncepcja nie obejmuje również całego wszechświata. Byłoby wielkim błędem zaakceptować to niezwykle samolubne stanowisko, które człowiek jest skłonny zająć. Takie rozwiązanie uniwersalnego problemu, jakie możemy uzyskać z zewnątrz, wiąże się z tą trudnością, że przede wszystkim wszechświat, który widzimy, jest naszym własnym szczególnym wszechświatem, naszym własnym poglądem na Rzeczywistość. Tej Rzeczywistości nie możemy zobaczyć zmysłami; nie możemy Jej pojąć. Wszechświat znamy tylko z punktu widzenia istot o pięciu zmysłach. Przypuśćmy, że otrzymamy inny zmysł, cały wszechświat musi się dla nas zmienić. Załóżmy, że mielibyśmy zmysł magnetyczny, całkiem możliwe, że moglibyśmy wtedy znaleźć miliony istniejących sił, których obecnie nie znamy i dla których nie mamy obecnie zmysłu ani czucia. Nasze zmysły są ograniczone, naprawdę bardzo ograniczone; a w ramach tych ograniczeń istnieje to, co nazywamy naszym wszechświatem; zaś nasz Bóg jest rozwiązaniem tego wszechświata, ale to nie może być rozwiązaniem całego problemu. Ale człowiek nie może na tym poprzestać. Jest istotą myślącą i chce znaleźć rozwiązanie, które kompleksowo wyjaśni wszystkie wszechświaty. Chce zobaczyć świat, który jest jednocześnie światem ludzi, bogów i wszystkich możliwych istot i znaleźć rozwiązanie, które wyjaśni wszystkie zjawiska.

Widzimy, musimy najpierw znaleźć wszechświat, który obejmuje wszystkie wszechświaty; musimy znaleźć coś, co samo w sobie musi być materiałem przepływającym przez wszystkie te różne płaszczyzny istnienia, niezależnie od tego, czy pojmujemy to zmysłami, czy nie. Gdybyśmy mogli znaleźć coś, co moglibyśmy poznać jako wspólną własność światów niższych i wyższych, wówczas nasz problem zostałby rozwiązany. Nawet jeśli dzięki samej sile logiki moglibyśmy zrozumieć, że musi istnieć jedna podstawa wszelkiego istnienia, to nasz problem mógłby zbliżyć się do jakiegoś rozwiązania; ale tego rozwiązania z pewnością nie można uzyskać tylko poprzez świat, który widzimy i znamy, ponieważ jest to tylko częściowy pogląd na całość.

Nasza jedyna nadzieja leży wtedy w dotarciu głębiej. Pierwsi myśliciele odkryli, że im dalej byli od centrum, tym wyraźniejsze były zmienności i zróżnicowania i że im bardziej zbliżali się do centrum, tym bliżej byli jedności. Im bliżej jesteśmy środka koła, tym bliżej wspólnej płaszczyzny, na której spotykają się wszystkie promienie; a im dalej jesteśmy od centrum, tym bardziej rozbieżna jest nasza linia promieniowa od innych. Świat zewnętrzny jest daleko od centrum, a więc nie ma w nim wspólnej płaszczyzny, na której spotykają się wszystkie zjawiska istnienia. W najlepszym przypadku świat zewnętrzny jest tylko częścią całości zjawisk. Istnieją inne części, mentalna, moralna i intelektualna – różne płaszczyzny egzystencji – i podjęcie tylko jednej i znalezienie z niej rozwiązania całości jest po prostu niemożliwe. Najpierw więc chcemy znaleźć gdzieś centrum, od którego niejako zaczynają się wszystkie inne płaszczyzny istnienia, i stojąc tam, powinniśmy spróbować znaleźć rozwiązanie. Taka jest propozycja. A gdzie jest to centrum? To jest w nas. Starożytni mędrcy wnikali coraz głębiej, aż odkryli, że w najgłębszym rdzeniu ludzkiej duszy znajduje się centrum całego wszechświata. Wszystkie plany grawitują w kierunku tego jednego punktu. To jest wspólny grunt, a stojąc tam samotnie, możemy znaleźć wspólne rozwiązanie. Tak więc pytanie kto stworzył ten świat nie jest zbyt filozoficzne, ani też jego rozwiązanie nie ma żadnego znaczenia.

Ta Katha Upaniszada mówi bardzo obrazowym językiem. W starożytności żył bardzo bogaty człowiek, który złożył pewną ofiarę, która wymagała od niego rozdania wszystkiego, co posiadał. Ten człowiek nie był szczery. Chciał zdobyć sławę i chwałę po złożeniu ofiary, ale dawał tylko rzeczy, które nie były mu już potrzebne – stare krowy, jałowe, ślepe i chrome. Miał chłopca o imieniu Naćiketas. Ten chłopiec widział, że jego ojciec nie postępował właściwie, że łamał przysięgę; ale nie wiedział, co mu powiedzieć. W Indiach ojciec i matka są żywymi bogami dla swoich dzieci. I tak chłopiec podszedł do ojca z największym szacunkiem i pokornie go zapytał: „Ojcze, komu chcesz mnie dać? Bo twoja ofiara wymaga oddania wszystkiego”. Ojciec był bardzo zirytowany tym pytaniem i odpowiedział: „Co masz na myśli, chłopcze? Ojciec oddający własnego syna?” Chłopiec zadał to pytanie po raz drugi i trzeci, po czym rozgniewany ojciec odpowiedział: „Ciebie oddaję śmierci (Jama)”. A historia mówi dalej, że chłopiec udał się do Jamy, boga śmierci. Jama był pierwszym człowiekiem, który umarł. Poszedł do nieba i został zarządcą wszystkich Pitrys; wszyscy dobrzy ludzie, którzy umierają, odchodzą i żyją z nim przez długi czas. Jest on bardzo czystą i świętą osobą, cnotliwą i dobrą, jak sugeruje jego imię (Jama).

Więc chłopiec udał się do świata Jamy. Ale nawet bogów czasem nie ma w domu, a ten chłopiec musiał tam czekać trzy dni. Po trzecim dniu Jama wrócił. „O uczony”, powiedział Jama, „czekasz tu od trzech dni bez jedzenia a jesteś gościem godnym szacunku. Pozdrowienia dla ciebie, o Braminie, i pomyślności dla mnie! Bardzo mi przykro, że nie byłem na domu. Ale za to zadośćuczynię. Proś o trzy łaski, po jednej na każdy dzień. A chłopiec zapytał: „Moim pierwszym dobrodziejstwem jest, aby gniew mojego ojca na mnie przeminął; aby był dla mnie dobry i rozpoznał mnie, kiedy pozwolisz mi odejść”. Jama w pełni to zaakceptował. Kolejnym dobrodziejstwem było to, że chciał wiedzieć o pewnej ofierze, która zabrała ludzi do nieba. Widzieliśmy teraz, że najstarsza idea, jaką otrzymaliśmy w części Samhitā w Wedach dotyczyła tylko nieba, w którym mieli jasne ciała i żyli z ojcami. Stopniowo pojawiały się inne pomysły, ale nie były one satysfakcjonujące; wciąż potrzebne było coś wyższego. Życie w niebie nie różniłoby się zbytnio od życia na tym świecie. W najlepszym wypadku byłoby to bardzo zdrowe życie bogatego człowieka, z mnóstwem przyjemności zmysłowych i zdrowym ciałem, które nie zna chorób. Byłby to świat materialny, tylko trochę bardziej wyrafinowany; a widzieliśmy trudność polegającą na tym, że zewnętrzny świat materialny nigdy nie może rozwiązać problemu. Więc żadne niebo nie może rozwiązać problemu. Jeśli ten świat nie może rozwiązać problemu, żadne mnożenie tego świata nie może tego zrobić, ponieważ zawsze musimy pamiętać, że materia jest tylko nieskończenie małą częścią zjawisk przyrody. Ogromna część zjawisk, które faktycznie widzimy, nie jest materią. Na przykład jak w każdej chwili naszego życia wielką rolę odgrywają myśli i uczucia w porównaniu z zewnętrznymi zjawiskami materialnymi! Jak rozległy jest ten świat wewnętrzny z jego ogromną aktywnością! W porównaniu z nim zjawiska zmysłowe są bardzo małe. Niebiańskie rozwiązanie popełnia ten błąd; upiera się, że całość zjawisk jest tylko dotykiem, smakiem, wzrokiem itp. Tak więc ta idea nieba nie wszystkim w pełni odpowiadała. Jednak Naćiketas prosi, jako drugie dobrodziejstwo, o jakąś ofiarę, dzięki której ludzie mogliby osiągnąć to niebo. W Wedach istniała idea, że te ofiary zadowalają bogów i zabierają ludzi do nieba.

Studiując wszystkie religie, zauważysz fakt, że to, co stare, staje się święte. Na przykład nasi przodkowie w Indiach pisali na korze brzozowej, ale z czasem nauczyli się robić papier. Jednak kora brzozy nadal jest uważana za bardzo świętą. Kiedy ulepszono naczynia, w których gotowano w starożytności, stare stały się święte; i nigdzie ta idea nie jest bardziej podtrzymywana niż w Indiach. Nadal stosuje się stare metody, które muszą mieć dziewięć lub dziesięć tysięcy lat, takie jak pocieranie o siebie dwóch patyków w celu rozpalenia ognia. W czasie poświęcenia żadna inna metoda nie będzie dobra. Tak samo z drugą gałęzią azjatyckich Aryjczyków. Ich współcześni potomkowie nadal lubią uzyskiwać ogień z piorunów, pokazując, że kiedyś w ten sposób rozpalali ogień. Nawet gdy nauczyli się innych zwyczajów, zachowywali stare, które potem stały się święte. Tak też z Hebrajczykami. Kiedyś pisali na pergaminie. Teraz piszą na papierze, ale pergamin jest bardzo święty. Jest tak ze wszystkimi narodami. Każdy obrządek, który teraz uważacie za święty, był po prostu starym zwyczajem i ofiary wedyjskie miały taką naturę. Z biegiem czasu, gdy znaleźli lepsze metody życia, ich idee znacznie się poprawiły; jednak te stare formy pozostały i od czasu do czasu były praktykowane i nabierały świętego znaczenia.

Następnie grupa ludzi postanowiła złożyć te ofiary. Byli to kapłani, którzy spekulowali na temat ofiar, a ofiary stały się dla nich wszystkim. Bogowie przybyli, aby rozkoszować się zapachem ofiar i uważano, że wszystko na tym świecie można zdobyć mocą ofiar. Gdyby złożono pewne ofiary, zaśpiewano pewne hymny, zbudowano pewne osobliwe formy ołtarzy, bogowie udzieliliby wszystkiego. Naćiketas pyta więc, przez jaką ofiarę człowiek może dostać się do nieba. Drugie dobrodziejstwo zostało również chętnie udzielone przez Jamę, który obiecał, że odtąd ta ofiara będzie nosiła imię Naćiketasa.

Potem nadchodzi trzecie dobrodziejstwo i wraz z nim zaczyna się właściwa Upaniszada. Chłopiec powiedział: „Jest taka trudność: kiedy człowiek umiera, jedni mówią, że jest, inni, że nie. Poinstruowany przez ciebie, pragnę to zrozumieć”. Ale Jama był przerażony. Był bardzo zadowolony, mogąc udzielić pozostałych dwóch dobrodziejstw. Teraz powiedział: „Bogowie starożytności byli w tej kwestii zakłopotani. To subtelne prawo nie jest łatwe do zrozumienia. Wybierz inne dobrodziejstwo, O Naćiketas, nie naciskaj mnie w tej sprawie, uwolnij mnie”.

Chłopiec był zdeterminowany i powiedział: „To, co powiedziałaś, to prawda, o Śmierci, że nawet bogowie mieli wątpliwości w tej kwestii i nie jest to łatwa sprawa do zrozumienia. Ale nie mogę uzyskać innego wykładowcy takiego jak ty i nie ma innego daru który by się mógł równać temu”.

Śmierć powiedział: „Proś o synów i wnuków, którzy będą żyli sto lat, dużo bydła, słoni, złota i koni. Proś o imperium na tej ziemi i żyj tyle lat ile chcesz. Lub wybierz inne dobro, które uważasz za równe tym – bogactwo i długie życie. Lub bądź królem, o Naćiketas, na szerokiej ziemi. Uczynię cię rozkoszującym się wszystkimi pragnieniami. Proś o wszystkie pragnienia, które są trudne do spełnienia na świecie. Te niebiańskie dziewice z rydwanami i muzyką, których człowiek nie może zdobyć, są twoje. Niech ci służą. O Naćiketa, ale nie pytaj mnie, co przychodzi po śmierci.”

Naćiketas powiedział: „To są tylko sprawy dnia, o Śmierci, wyczerpują one energię wszystkich narządów zmysłów. Nawet najdłuższe życie jest bardzo krótkie. Te konie i rydwany, tańce i pieśni mogą pozostać z Tobą. Człowiek nie może zaspokoić się bogactwem. Czy możemy zachować bogactwo, gdy Cię ujrzymy? Będziemy żyć tak długo, jak Ty zechcesz. Wybieram tylko ten dar, o który poprosiłem”.

Jama był zadowolony z tej odpowiedzi i powiedział: „Doskonałość to jedno, a przyjemność to drugie; te dwa mają różne cele, angażują ludzi w inny sposób. Ten, kto wybiera doskonałość, staje się czysty. Ten, kto wybiera przyjemność, traci swój prawdziwy cel. Zarówno doskonałość, jak i przyjemność przedstawiają się człowiekowi; mądry człowiek, po zbadaniu obu, odróżnia jedno od drugiego. Wybiera doskonałość jako wyższą od przyjemności, ale głupiec wybiera przyjemność dla przyjemności swojego ciała. O Naćiketas, myśląc o rzeczach, które są tylko pozornie pożądane, mądrze je odrzuciłeś”. Śmierć następnie przystąpił do nauczania Naćiketas.

Mamy teraz bardzo rozwiniętą ideę wyrzeczenia i moralności wedyjskiej, że dopóki ktoś nie pokona pragnień przyjemności, prawda w nim nie zabłyśnie. Dopóki te próżne pragnienia naszych zmysłów wrzeszczą i niejako ciągną nas w każdej chwili na zewnątrz, czyniąc nas niewolnikami wszystkiego na zewnątrz – odrobiny koloru, odrobiny smaku, odrobiny dotyku – pomimo wszystkich naszych pretensji, jakże prawda może wyrazić się w naszych sercach?

Jama powiedział: „To, co jest poza, nigdy nie pojawia się w umyśle bezmyślnego dziecka zwiedzionego szaleństwem bogactwa. „Ten świat istnieje, tamten nie”, myśląc tak raz po raz poddają się mojej mocy. Zrozumienie tej prawdy jest bardzo trudne. Wielu, nawet słuchając tego bezustannie, nie rozumie tego, ponieważ tak jak mówca musi być wspaniały, taki też musi być słuchacz. Nauczyciel musi być wspaniały, taki też musi być nauczany. Ani też umysł nie może być zakłócony przez próżne argumenty, ponieważ nie jest to już kwestia argumentów, jest to kwestia faktów”. Zawsze słyszeliśmy, że każda religia wymaga od nas wiary. Nauczono nas ślepo wierzyć. Cóż, ta idea ślepej wiary jest bez wątpienia nie do przyjęcia, ale analizując ją, odkrywamy, że kryje się za nią bardzo wielka prawda. To co tak naprawdę oznacza jest tym, co teraz czytamy. Umysł nie powinien być wzburzony próżnymi argumentami, ponieważ argumenty nie pomogą nam poznać Boga. To kwestia faktów, a nie argumentów. Wszystkie argumenty i rozumowanie muszą opierać się na pewnych spostrzeżeniach. Bez nich nie może być żadnego argumentu. Rozumowanie jest metodą porównywania pewnych faktów, które już spostrzegliśmy. Jeśli te postrzegane fakty już tam nie istnieją, nie może być żadnego rozumowania. Jeśli tak jest w przypadku zjawisk zewnętrznych, dlaczego miałoby tak nie być w przypadku zjawisk wewnętrznych? Chemik bierze pewne chemikalia i uzyskuje określone wyniki. To jest fakt; widzisz to, czujesz to i czynisz z tego podstawę, na której budujesz wszystkie swoje chemiczne argumenty. Tak samo jest z fizykami, tak samo ze wszystkimi innymi naukami. Cała wiedza musi opierać się na postrzeganiu pewnych faktów i na tym musimy budować nasze rozumowanie. Ale co ciekawe, zdecydowana większość ludzkości uważa, zwłaszcza w obecnych czasach, że takie postrzeganie nie jest możliwe w religii, że religię można zrozumieć jedynie za pomocą próżnych argumentów. Dlatego powiedziano nam, abyśmy nie przeszkadzali umysłowi próżnymi argumentami. Religia to kwestia faktów, a nie gadania. Musimy przeanalizować nasze własne dusze i znaleźć to, co tam jest. Musimy to zrozumieć i zdać sobie sprawę z tego, co jest rozumiane. To jest religia. Żadna ilość gadaniny nie stworzy religii. Tak więc pytanie, czy Bóg istnieje, czy nie, nigdy nie może zostać udowodnione argumentami, ponieważ argumenty są tak samo po jednej stronie, jak i po drugiej. Ale jeśli Bóg istnieje, jest On w naszych sercach. Czy kiedykolwiek Go widziałeś? Pytanie, czy ten świat istnieje, czy nie, nie zostało jeszcze rozstrzygnięte, a debata między idealistami a realistami nie ma końca. A jednak wiemy, że świat istnieje, że trwa. Zmieniamy tylko znaczenie słów. Tak więc, we wszystkich kwestiach życiowych, musimy dojść do faktów. Istnieją pewne fakty religijne, które podobnie jak w nauce zewnętrznej należy dostrzec i na nich zbudowana zostanie religia. Oczywiście skrajne twierdzenie, że trzeba wierzyć w każdy dogmat religii jest poniżające dla ludzkiego umysłu. Człowiek, który każe ci wierzyć we wszystko – poniża samego siebie, a jeśli ty wierzysz – poniża także ciebie. Mędrcy tego świata mają tylko prawo powiedzieć nam, że przeanalizowali swoje umysły i odkryli te fakty, a jeśli my zrobimy to samo, to również uwierzymy, a nie wcześniej. To wszystko, co jest w religii. Ale musicie zawsze pamiętać o tym, że w rzeczywistości 99,9 procent tych, którzy atakują religię, nigdy nie analizowało swoich umysłów, nigdy nie walczyło o dotarcie do faktów. Tak więc ich argumenty nie mają żadnej wagi przeciwko religii, podobnie jak słowa ślepca, który woła: „Wszyscy jesteście głupcami, którzy wierzycie w słońce”, nie miałyby na nas wpływu.

To jest świetny pomysł, którego należy się nauczyć i trzymać się go, ten pomysł urzeczywistnienia. To zamieszanie, walka i różnice w religiach ustaną tylko wtedy, gdy zrozumiemy, że religii nie ma w księgach i świątyniach. To rzeczywiste postrzeganie. Tylko człowiek, który rzeczywiście dostrzegł Boga i duszę, ma religię. Nie ma rzeczywistej różnicy między najwyższym kościelnym gigantem, który potrafi mówić głośno, a najniższym, najbardziej ignoranckim materialistą. Wszyscy jesteśmy ateistami; przyznajmy się. Samo intelektualne przyzwolenie nie czyni nas religijnymi. Weźmy Chrześcijanina, Muzułmanina lub wyznawcę jakiejkolwiek innej religii na świecie. Każdy człowiek, który naprawdę uświadomił sobie prawdę Kazania na Górze, byłby doskonały i natychmiast stałby się bogiem. A jednak mówi się, że na świecie jest wiele milionów Chrześcijan. Chodzi o to, że ludzkość może kiedyś spróbować zrozumieć to Kazanie. Ani jeden na dwadzieścia milionów nie jest prawdziwym Chrześcijaninem.

Tak więc w Indiach mówi się, że jest trzysta milionów Wedantystów. Ale gdyby był jeden na tysiąc, który rzeczywiście urzeczywistnił religię, ten świat wkrótce uległby wielkiej zmianie. Wszyscy jesteśmy ateistami, a mimo to próbujemy walczyć z człowiekiem, który się do tego przyznaje. Wszyscy jesteśmy w ciemności; religia jest dla nas zwykłym intelektualnym przyzwoleniem, zwykłą rozmową, zwykłym niczym. Często uważamy za religijnego człowieka, który potrafi dobrze mówić. Ale to nie jest religia. „Cudowne metody łączenia słów, moce retoryczne i wyjaśnianie tekstów ksiąg na różne sposoby – te są tylko dla przyjemności uczonych, a nie dla religii”. Religia pojawia się, gdy zaczyna się ta rzeczywista realizacja w naszych własnych duszach. To będzie świt religii; i wtedy tylko będziemy moralni. Teraz jesteśmy niewiele bardziej moralni niż zwierzęta. Trzymają nas tylko bicze społeczeństwa. Gdyby społeczeństwo powiedziało dzisiaj: „Nie ukarzę cię, jeśli ukradniesz”, po prostu pobiegniemy by zdobyć cudzą własność. To policjant czyni nas moralnymi. To opinia społeczna czyni nas moralnymi, a tak naprawdę jesteśmy niewiele lepsi od zwierząt. Rozumiemy, jak bardzo jest to ukryte w tajemnicy naszych serc. Nie bądźmy więc hipokrytami. Wyznajmy, że nie jesteśmy religijni i nie mamy prawa patrzeć z góry na innych. Wszyscy jesteśmy braćmi i będziemy prawdziwie moralni, kiedy urzeczywistnimy religię.

Jeśli widziałeś jakiś kraj i człowiek zmusza cię do powiedzenia, że go nie widziałeś, nadal w głębi serca wiesz, że go widziałeś. Kiedy więc spojrzysz na religię i Boga w bardziej intensywny sposób niż widzisz ten świat zewnętrzny, nic nie będzie w stanie zachwiać twoją wiarą. Wtedy masz prawdziwą wiarę. To właśnie oznaczają słowa waszej Ewangelii: „Kto ma wiarę jak ziarnko gorczycy”. Wtedy poznacie Prawdę, ponieważ staliście się Prawdą.

To jest hasło Wedanty – urzeczywistniajcie religię, żadne mówienie nie wystarczy. Ale odbywa się to z wielkim trudem. On ukrył się wewnątrz atomu, ten Przedwieczny, który przebywa w najgłębszych zakamarkach każdego ludzkiego serca. Mędrcy urzeczywistnili Go mocą introspekcji i wyszli poza radość i nieszczęście, poza to, co nazywamy cnotą i występkiem, poza dobre i złe uczynki, poza bycie i niebyt; ten, kto Go ujrzał, ujrzał Rzeczywistość. Ale co wtedy z niebem? Była to idea szczęścia minus nieszczęścia. To znaczy, chcemy radości tego życia bez jego smutków. To bez wątpienia bardzo dobry pomysł; przychodzi on naturalnie; ale jest on całkowicie błędny, ponieważ nie istnieje coś takiego jak absolutne dobro ani coś takiego jak absolutne zło.

Wszyscy słyszeliście o tym bogatym człowieku w Rzymie, który pewnego dnia dowiedział się, że zostało mu tylko około miliona funtów ze swojej własności; powiedział: „Co mam robić jutro?” i niezwłocznie popełnił samobójstwo. Milion funtów był dla niego biedą. Czym jest radość, a czym smutek? Jest to zanikająca ilość, nieustannie zanikająca. Kiedy byłem dzieckiem, myślałem, że gdybym mógł być taksówkarzem, to byłby to szczyt szczęścia dla mnie, gdybym mógł jeździć po okolicy. Teraz tak nie myślę. Jakiej radości będziesz się czepiać? Jest to jedyny punkt, który wszyscy musimy spróbować zrozumieć i jest to jeden z ostatnich przesądów, które nas opuszczają. Pojęcie przyjemności dla każdego jest inne. Widziałem człowieka, który nie jest szczęśliwy, jeśli nie połknie codziennie kawałka opium. Może marzyć o niebie, gdzie ziemia jest zrobiona z opium. To byłoby dla mnie bardzo złe niebo. W poezji arabskiej raz po raz czytamy o niebie z pięknymi ogrodami, przez które płyną rzeki. Większość życia spędziłem w kraju, w którym jest za dużo wody; wiele wiosek jest zalanych, a każdego roku giną tysiące ludzi. Tak więc moje niebo nie miałoby ogrodów, przez które płyną rzeki; Miałbym ziemię, na której pada bardzo mało deszczu. Nasze przyjemności zawsze się zmieniają. Jeśli młody człowiek marzy o niebie, to marzy o niebie, w którym będzie miał piękną żonę. Kiedy ten sam człowiek się zestarzeje to nie chce żony. To nasze potrzeby tworzą nasze niebo, a niebo zmienia się wraz ze zmianą naszych potrzeb. Gdybyśmy mieli niebo podobne do tego, którego pragną ci, dla których przyjemności zmysłowe są celem egzystencji to byśmy się nie rozwijali. Byłoby to najstraszniejsze przekleństwo, jakie moglibyśmy rzucić na duszę. Czy to wszystko do czego możemy dojść? Trochę płaczu i tańca, a potem umrzeć jak pies! Jakie przekleństwo rzucacie na głowę ludzkości kiedy tęsknicie za tymi rzeczami! To właśnie czynicie gdy płaczecie za radościami tego świata, bo nie wiecie czym jest prawdziwa radość. Filozofia nalega, aby nie rezygnować z radości, ale wiedzieć, czym naprawdę jest radość. Norweskie niebo to ogromne miejsce walki, gdzie wszyscy siedzą przed Odynem; urządzają polowanie na dzika, a potem idą na wojnę i tną się nawzajem na kawałki. Ale w jakiś sposób, po kilku godzinach takiej walki, wszystkie rany się goją, idą do sali w której upieczono dzika i urządzają hulankę. A potem dzik znów przybiera postać gotowy do polowania następnego dnia. To prawie to samo co nasze niebo, ani trochę gorsze, tylko nasze idee mogą być trochę bardziej wyrafinowane. Chcemy upolować dzika i dotrzeć do miejsca, w którym wszystkie przyjemności będą trwały, tak jak Norweg wyobraża sobie, że dzik jest codziennie upolowany i zjadany a następnego dnia dochodzi do siebie.

Filozofia twierdzi, że istnieje radość absolutna, która nigdy się nie zmienia. Ta radość nie może być radością i przyjemnością, jaką mamy w tym życiu, a mimo to Wedanta pokazuje, że wszystko, co radosne w tym życiu, jest tylko cząstką tej prawdziwej radości, ponieważ jest to jedyna radość, jaka istnieje. W każdej chwili naprawdę cieszymy się absolutną błogością, choć ukrytą, niezrozumianą i karykaturalną. Wszędzie tam, gdzie jest jakieś błogosławieństwo, błogość lub radość, nawet radość złodzieja z kradzieży, pojawia się ta absolutna błogość, tyle że została zaciemniona, pomieszana jak gdyby z wszelkiego rodzaju zewnętrznymi warunkami i źle zrozumiana. Ale żeby to zrozumieć, musimy przejść przez negację, a wtedy zacznie się pozytywna strona. Musimy porzucić ignorancję i wszystko, co fałszywe, a wtedy prawda zacznie się przed nami objawiać. Kiedy pojmiemy prawdę, rzeczy, z których początkowo zrezygnowaliśmy, przybiorą nowy kształt i formę, ukażą się nam w nowym świetle i zostaną przebóstwione. Ulegną sublimacji i wtedy zrozumiemy je w ich prawdziwym świetle. Ale aby je zrozumieć, musimy najpierw rzucić okiem na prawdę; musimy najpierw z nich zrezygnować, a potem odzyskać je ponownie, przebóstwione. Musimy porzucić wszystkie nasze nieszczęścia i smutki, wszystkie nasze małe radości.

„To, co głoszą wszystkie Wedy, co jest głoszone przez wszystkie pokuty, poszukując czego ludzie prowadzą wstrzemięźliwe życie, powiem wam jednym słowem – jest to„ Om ”. Słowo „Om” jest bardzo wychwalane w Wedach i jest uważane za bardzo święte.

Teraz Jama odpowiada na pytanie: „Co się dzieje z człowiekiem, kiedy umiera jego ciało?” „Ten Mędrzec nigdy nie umiera, nigdy się nie rodzi, powstaje z niczego i nic z Niego nie powstaje. Nienarodzony, Wieczny, Wiecznotrwały, ten Przedwieczny nigdy nie może zostać zniszczony wraz ze zniszczeniem ciała. Jeśli zabójca myśli, że może zabić, lub jeśli zabity myśli, że został zabity, obaj nie znają prawdy, ponieważ Jaźń ani nie zabija, ani nie jest zabijana”. Najwspanialsza pozycja. Chciałbym zwrócić waszą uwagę na przymiotnik w pierwszym wersie, którym jest „mądry”. Idąc dalej, przekonamy się, że ideałem Wedanty jest to, że wszelka mądrość i wszelka czystość są już w duszy, wyrażone niejasno lub lepiej wyrażone – na tym polega cała różnica. Różnica między człowiekiem a człowiekiem i wszystkimi rzeczami w całym stworzeniu nie polega na rodzaju, ale tylko na stopniu. Tłem, rzeczywistością każdego jest ten sam Wieczny, Zawsze Błogosławiony, Zawsze Czysty i Zawsze Doskonały. Jest Atmanem, Duszą, w świętych i grzesznikach, w szczęśliwych i nieszczęśliwych, w pięknych i brzydkich, w ludziach i zwierzętach; jest taki sam wszędzie. To jest ten, który świeci. Różnica wynika z siły wyrazu. W niektórych wyraża się to bardziej, w innych mniej, ale ta różnica w wyrażaniu nie ma wpływu na Atmana. Jeśli w ich ubiorze jeden mężczyzna pokazuje więcej swojego ciała niż inny, nie robi to żadnej różnicy w ich ciałach; różnica tkwi w ich ubiorze. Lepiej pamiętajmy tutaj, że w całej filozofii Wedanty nie ma czegoś takiego jak dobro i zło, nie są to dwie różne rzeczy; ta sama rzecz jest dobra lub zła, a różnica polega tylko na stopniu. To, co dzisiaj nazywam przyjemnością, jutro w lepszych okolicznościach mogę nazwać bólem. Ogień, który nas ogrzewa, może nas również pochłonąć; to nie wina ognia. Tak więc Dusza jest czysta i doskonała, człowiek czyniący zło zadaje sobie kłamstwo, nie zna swojej natury. Nawet w mordercy jest czysta Dusza; nie umiera Ona. To był jego błąd; nie mógł Tego zamanifestować; zakrył To. Ani w człowieku, który myśli, że został zabity, dusza nie jest zabita; jest Ona wieczna. Nigdy nie można jej zabić, nigdy zniszczyć. „Nieskończenie mniejszy od najmniejszego, nieskończenie większy od największego, ten Pan wszystkiego jest obecny w głębi każdego ludzkiego serca. Bezgrzeszni, wolni od wszelkiej nędzy, oglądają Go dzięki miłosierdziu Pana; Bezcielesny, ale mieszkający w ciele; Bezprzestrzenny, choć wydaje się zajmować przestrzeń; Nieskończony, Wszechobecny: wiedząc, że taka jest Dusza, mędrcy nigdy nie są nieszczęśliwi”.

„Tego Atmana nie można urzeczywistnić mocą mowy, ani rozległym intelektem, ani studiowaniem ich Wed”. To bardzo odważna wypowiedź. Jak powiedziałem wam wcześniej, mędrcy byli bardzo odważnymi myślicielami i nigdy przed niczym nie poprzestali. Pamiętacie, że w Indiach Wedy są postrzegane w znacznie wyższym świetle niż nawet Chrześcijanie postrzegają swoją Biblię. Wasza koncepcja objawienia polega na tym, że człowiek został natchniony przez Boga; ale w Indiach uważa się, że rzeczy istnieją, ponieważ znajdują się w Wedach. W Wedach i poprzez Wedy powstało całe stworzenie. Wszystko, co nazywa się wiedzą, znajduje się w Wedach. Każde słowo jest święte i wieczne, wieczne jak dusza, bez początku i bez końca. Cały umysł Stwórcy jest jakby w tej księdze. To jest światło, w którym trzymane są Wedy. Dlaczego ta rzecz jest moralna? Ponieważ Wedy tak mówią. Dlaczego to jest niemoralne? Ponieważ Wedy tak mówią. Mimo to spójrz na śmiałość tych mędrców, którzy głosili, że prawdy nie można znaleźć przez długie studiowanie Wed. „Komu podoba się Pan, temu się objawia”. Ale wtedy można wysunąć zarzut, że jest to coś w rodzaju stronniczości. Ale Jama wyjaśnia: „Ci, którzy czynią zło, których umysły nie są spokojne, nigdy nie mogą ujrzeć Światła. To Jaźń objawia się tym, którzy są szczerego serca, czyści w czynach i których zmysły są kontrolowane.”

Oto piękna postać. Wyobraź sobie Jaźń jako jeźdźca, a to ciało jako rydwan, intelekt jako woźnicę, umysł jako wodze, a zmysły jako konie. Ten, którego konie są dobrze wytresowane, a lejce mocne i dobrze trzymane w rękach woźnicy (intelektu), osiąga cel, którym jest stan Jego, Wszechobecnego. Ale człowiek, którego konie (zmysły) nie są kontrolowane, a cugle (umysł) dobrze zarządzane, idzie na zatracenie. Ten Atman we wszystkich istotach nie objawia się oczom ani zmysłom, ale urzeczywistniają Go ci, których umysły zostały oczyszczone i udoskonalone. Poza wszelkim dźwiękiem, wszelkim wzrokiem, poza formą, absolutny, poza wszelkim smakiem i dotykiem, nieskończony, bez początku i bez końca, nawet poza naturą, Niezmienny; ten, kto Go urzeczywistnia, uwalnia się ze szczęk śmierci. Ale to jest bardzo trudne. To jakby chodzenie po ostrzu brzytwy; droga jest długa i niebezpieczna, ale walcz dalej, nie rozpaczaj. Obudź się, powstań i nie ustawaj, dopóki cel nie zostanie osiągnięty.

Główną ideą we wszystkich Upaniszadach jest idea urzeczywistnienia. Od czasu do czasu pojawi się wiele pytań, zwłaszcza dla współczesnego człowieka. Będzie kwestia użyteczności, będą różne inne kwestie, ale we wszystkich przekonamy się, że kierujemy się naszymi przeszłymi skojarzeniami. To kojarzenie idei ma tak ogromną władzę nad naszymi umysłami. Tym, którzy od dzieciństwa zawsze słyszeli o Osobowym Bogu i osobowości umysłu, te idee będą oczywiście wydawać się bardzo srogie i surowe, ale jeśli ich posłuchają i zastanowią się nad nimi, staną się częścią ich życia i już ich więcej nie będą straszyć. Wielkim pytaniem, które na ogół się nasuwa, jest użyteczność filozofii. Na to może być tylko jedna odpowiedź: jeśli z utylitarnego punktu widzenia dobrze jest, gdy ludzie szukają przyjemności, dlaczego nie mieliby jej szukać ci, których przyjemność stanowi spekulacja religijna? Ponieważ przyjemności zmysłowe zadowalają wielu, szukają ich, ale mogą być też inni, którym się one nie podobają i którzy pragną wyższych przyjemności. Przyjemność psa polega tylko na jedzeniu i piciu. Pies nie może zrozumieć przyjemności naukowca, który rezygnuje ze wszystkiego i być może mieszka na szczycie góry, aby obserwować pozycję niektórych gwiazd. Psy mogą się do niego uśmiechać i myśleć, że jest szaleńcem. Być może ten biedny naukowiec nigdy nie miał dość pieniędzy, by się nawet ożenić i żyje bardzo prosto. Może pies się z niego śmieje. Ale naukowiec mówi: „Mój drogi psie, przyjemność czerpiesz tylko ze zmysłów, którymi się cieszysz, i nie wiesz nic poza tym; ale dla mnie jest to najprzyjemniejsze życie i jeśli masz prawo szukać przyjemności we własnym sposobie, ja też mam w swoim”. Błąd polega na tym, że chcemy związać cały świat z naszym własnym planem myślenia i uczynić nasz umysł miarą całego wszechświata. Dla ciebie stare rzeczy zmysłowe są być może największą przyjemnością, ale nie jest konieczne, aby moja przyjemność była taka sama, a kiedy upierasz się przy tym, ja różnię się od ciebie. Taka jest różnica między świeckim utylitarystą a człowiekiem religijnym. Pierwszy mężczyzna mówi: „Zobacz, jaki jestem szczęśliwy. Dostaję pieniądze, ale nie zawracam sobie głowy religią. Jest zbyt niezbadana i jestem szczęśliwy bez niej”. Jak na razie dobrze; dobrze dla wszystkich utylitarystów. Ale ten świat jest straszny. Jeśli człowiek osiąga szczęście w jakikolwiek sposób, z wyjątkiem krzywdzenia swoich bliźnich, niech mu Bóg błogosławi; ale kiedy ten człowiek przychodzi do mnie i mówi: „Ty też musisz robić te rzeczy, będziesz głupcem, jeśli tego nie zrobisz”, mówię: „Mylisz się, ponieważ te same rzeczy, które sprawiają ci przyjemność, nie są w najmniejszym stopniu atrakcyjne dla mnie. Gdybym miał iść po kilka garści złota, moje życie nie byłoby warte przeżycia! Powinienem umrzeć. To jest odpowiedź, jakiej udzieliłby religijny człowiek. Faktem jest, że religia jest możliwa tylko dla tych, którzy skończyli z tymi niższymi rzeczami. Musimy mieć własne doświadczenia, musimy mieć pełny bieg. Dopiero gdy zakończymy ten bieg, otwiera się inny świat.

Rozkosze zmysłów przybierają czasem inną fazę, niebezpieczną i kuszącą. Zawsze będziecie słyszeć ideę – w bardzo dawnych czasach, w każdej religii – że nadejdzie czas, kiedy wszystkie nieszczęścia życia ustaną i pozostaną tylko jego radości i przyjemności, a ziemia stanie się niebem. W to nie wierzę. Ta ziemia zawsze pozostanie tym samym światem. Mówienie tego jest okropne, ale nie widzę innego wyjścia. Nędza na świecie jest jak chroniczny reumatyzm ciała; przegoń go z jednej części, a pójdzie do drugiej, przegoń go stamtąd, a poczujesz go gdzie indziej. Cokolwiek robisz, on wciąż tam jest. W dawnych czasach ludzie mieszkali w lasach i zjadali się nawzajem; w dzisiejszych czasach nie zjadają się wzajemnie, ale nawzajem się oszukują. Całe kraje i miasta są zrujnowane przez oszustwa. Nie świadczy to o dużym postępie. Nie widzę, by to, co nazywacie postępem na świecie, było czymś innym niż mnożeniem pragnień. Jeśli jedna rzecz jest dla mnie oczywista, to jest to pragnienie, które sprowadza całe nieszczęście; jest to stan żebraka, który zawsze o coś prosi i nie może nic zobaczyć bez chęci posiadania tego, zawsze tęskni, tęskni za więcej. Jeśli moc zaspokajania naszych pragnień wzrasta w postępie arytmetycznym, to siła pragnienia rośnie w postępie geometrycznym. Suma szczęścia i nieszczęścia na tym świecie jest co najmniej taka sama przez cały czas. Jeśli fala wznosi się w oceanie, tworzy gdzieś zagłębienie. Jeśli szczęście przychodzi do jednego człowieka, nieszczęście przychodzi do innego, a może do jakiegoś zwierzęcia. Liczba ludzi wzrasta, a niektórych zwierząt maleje; zabijamy je i zabieramy ich ziemię; odbieramy im wszelkie środki utrzymania. Jak więc możemy powiedzieć, że szczęście wzrasta? Silna rasa zjada słabszą, ale czy myślisz, że silna rasa będzie bardzo szczęśliwa? Nie; zaczną się zabijać nawzajem. Nie widzę z praktycznego punktu widzenia, jak ten świat może stać się niebem. Fakty są temu przeciwne. Również z teoretycznego punktu widzenia uważam, że tak być nie może.

Doskonałość jest zawsze nieskończona. Jesteśmy już tą nieskończonością i próbujemy zamanifestować tę nieskończoność. Ty i ja i wszystkie istoty próbujemy to zamanifestować. Jak na razie jest wszystko w porządku. Ale z tego faktu niektórzy filozofowie niemieccy wysnuli osobliwą teorię – że ta manifestacja będzie coraz wyższa, aż osiągniemy doskonałą manifestację, aż staniemy się doskonałymi istotami. Co oznacza doskonała manifestacja? Doskonałość oznacza nieskończoność, a manifestacja oznacza granicę, a więc oznacza to, że staniemy się nieograniczonymi ograniczeniami, co jest wewnętrznie sprzeczne. Taka teoria może podobać się dzieciom; ale to zatruwa ich umysły kłamstwami i jest bardzo złe dla religii. Ale wiemy, że ten świat jest degradacją, że człowiek jest degradacją Boga i że Adam upadł. Nie ma dziś religii, która nie nauczałaby, że człowiek jest degradacją. Zostaliśmy zdegradowani do poziomu zwierzęcia i teraz idziemy w górę, aby wydostać się z tej niewoli. Ale nigdy nie będziemy w stanie całkowicie zamanifestować tutaj Nieskończoności. Będziemy walczyć twardo, ale nadejdzie czas, kiedy przekonamy się, że nie można być doskonałym tutaj, kiedy jesteśmy skrępowani zmysłami. A potem zabrzmi marsz powrotny do naszego pierwotnego stanu Nieskończoności.

To jest wyrzeczenie. Będziemy musieli wydostać się z trudności, odwracając proces, w którym się znaleźliśmy, a wtedy zaczną się moralność i miłosierdzie. Jakie jest hasło przewodnie wszystkich kodeksów etycznych? „Nie ja, ale ty”, a to „ja” jest wynikiem działania Nieskończonego z tyłu, próbującego zamanifestować się w świecie zewnętrznym. To małe „ja” jest rezultatem i będzie musiało wrócić i dołączyć do Nieskończoności, do swojej własnej natury. Za każdym razem, gdy mówisz: „Nie ja, mój bracie, ale ty”, próbujesz się cofnąć i za każdym razem, gdy mówisz „ja, a nie ty”, robisz fałszywy krok, próbując zamanifestować Nieskończoność poprzez świat zmysłowy. To sprowadza na świat zmagania i zło, ale po pewnym czasie musi nadejść wyrzeczenie, wieczne wyrzeczenie. Małe „ja” jest martwe i odeszło. Po co tak bardzo troszczyć się o to małe życie? Wszystkie te próżne pragnienia życia i cieszenia się tym życiem, tutaj lub gdzie indziej, przynoszą śmierć. Jeśli rozwinęliśmy się ze zwierząt, zwierzęta mogą być również zdegradowanymi ludźmi. Skąd wiesz, że tak nie jest? Widzieliście, że dowód ewolucji jest po prostu następujący: znajdujecie szereg ciał, od najniższego do najwyższego, wznoszących się stopniowo w rosnącej skali. Ale jak możesz na tej podstawie upierać się, że zawsze odbywa się to od dołu w górę, a nigdy od góry w dół? Argument ma zastosowanie w obie strony, a jeśli cokolwiek jest prawdą, to uważam, że seria powtarza się w górę i w dół. Jak można mieć ewolucję bez inwolucji? Nasza walka o wyższe życie pokazuje, że zostaliśmy zdegradowani z wysokiego stanu. Tak musi być, tylko może się różnić w szczegółach. Zawsze trzymam się idei wyrażonej jednym głosem przez Chrystusa, Buddę i Wedantę, że wszyscy musimy dojść do doskonałości w czasie, ale tylko poprzez porzucenie tej niedoskonałości. Ten świat jest niczym. W najlepszym razie jest to tylko ohydna karykatura, cień Rzeczywistości. Musimy iść do Rzeczywistości. Wyrzeczenie zaprowadzi nas do Tego. Wyrzeczenie jest podstawą naszego prawdziwego życia; każda chwila dobroci i prawdziwego życia, którą się cieszymy, jest wtedy, gdy nie myślimy o sobie. To małe oddzielne ja musi umrzeć. Wtedy odkryjemy, że jesteśmy w Rzeczywistym, a ta Rzeczywistość jest Bogiem i On jest naszą prawdziwą naturą i zawsze jest w nas i z nami. Żyjmy w Nim i trwajmy w Nim. To jedyny radosny stan istnienia. Życie na płaszczyźnie Ducha jest jedynym życiem i wszyscy starajmy się osiągnąć to urzeczywistnienie.