15. Przyszłość Indii

To jest starożytna kraina, gdzie mądrość zadomowiła się, zanim dotarła do jakiegokolwiek innego kraju, te same Indie, których napływ duchowości jest niejako reprezentowany na płaszczyźnie materialnej przez falujące rzeki jak oceany, gdzie wieczne Himalaje, wznoszące się coraz wyżej ze swoimi czapami śnieżnymi patrzą jak gdyby w same tajemnice nieba. Oto te same Indie, których ziemię deptały stopy największych mędrców, jacy kiedykolwiek żyli. Tutaj po raz pierwszy pojawiły się dociekania natury człowieka i świata wewnętrznego. Tutaj najpierw powstały doktryny o nieśmiertelności duszy, o istnieniu Boga nadzorującego, Boga immanentnego w przyrodzie i w człowieku, i tutaj najwyższe ideały religii i filozofii osiągnęły swój punkt kulminacyjny. To jest kraina, z której jak fale przypływu, duchowość i filozofia raz po raz wylewały się i zalewały świat i to jest kraina, z której ponownie muszą nadejść takie przypływy, aby wnieść życie i wigor do rozpadających się ras ludzkości. To te same Indie, które przetrwały wstrząsy stuleci, setki obcych najazdów, setki wstrząsów obyczajowych. Jest to ta sama ziemia, która jest mocniejsza niż jakakolwiek skała na świecie, ze swoim niegasnącym wigorem, niezniszczalnym życiem. Ich życie ma taką samą naturę jak dusza, bez początku i bez końca, nieśmiertelne; a my jesteśmy dziećmi takiego kraju.

Dzieci Indii, jestem tutaj, aby mówić do was dzisiaj o kilku praktycznych rzeczach, a moim celem w przypominaniu wam o chwale przeszłości jest po prostu to. Wiele razy mówiono mi, że patrzenie w przeszłość tylko degeneruje i do niczego nie prowadzi i że powinniśmy patrzeć w przyszłość. To prawda. Ale z przeszłości buduje się przyszłość. Spójrz więc wstecz, tak daleko, jak możesz, pij głęboko z wiecznych źródeł, które są za tobą, a potem patrz przed siebie, maszeruj naprzód i uczyń Indie jaśniejszymi, większymi, znacznie wyższymi niż kiedykolwiek. Nasi przodkowie byli wspaniali. Musimy to najpierw przypomnieć. Musimy poznać elementy naszego istnienia, krew, która płynie w naszych żyłach; musimy wierzyć w tę krew i w to, co zrobiła w przeszłości; i z tej wiary i świadomości dawnej wielkości musimy zbudować Indie jeszcze większe niż to, czym były. Były okresy upadku i degradacji. Nie przywiązuję do nich dużej wagi; wszyscy to wiemy. Takie okresy były konieczne. Potężne drzewo wydaje piękne, dojrzałe owoce. Ten owoc spada na ziemię, rozkłada się i gnije, a z tego rozkładu wyrasta korzeń i przyszłe drzewo, być może potężniejsze niż pierwsze. Ten okres rozkładu, przez który przeszliśmy, był tym bardziej potrzebny. Z tego rozkładu wyłonią się Indie przyszłości; już kiełkuje, wyszły już pierwsze listki; i potężne, gigantyczne drzewo, Urdhwamula jest tutaj i już zaczyna się pojawiać; i właśnie o tym będę z wami rozmawiał.

Problemy w Indiach są bardziej skomplikowane, bardziej doniosłe niż problemy w jakimkolwiek innym kraju. Rasa, religia, język, rząd – wszystko to razem tworzy naród. Elementy, z których składają się narody świata, są naprawdę bardzo nieliczne, biorąc pod uwagę rasę po rasie, w porównaniu z tym krajem. Tutaj byli Aryjczycy, Drawidyjczycy, Tatarzy, Turcy, Mogołowie, Europejczycy – wszystkie narody świata, jak gdyby przelewając swoją krew na tej ziemi. Najwspanialszy konglomerat języków jest tutaj; w zwyczajach i obyczajach istnieje większa różnica między dwiema rasami indyjskimi niż między rasami europejską i wschodnią.

Jedyną wspólną płaszczyzną, jaką mamy, jest nasza święta tradycja, nasza religia. To jest jedyna wspólna płaszczyzna i na niej będziemy musieli budować. W Europie idee polityczne tworzą jedność narodową. W Azji ideały religijne tworzą jedność narodową. Jedność religijna jest zatem absolutnie konieczna jako pierwszy warunek przyszłości Indii. Musi istnieć uznanie jednej religii wzdłuż i wszerz tej ziemi. Co rozumiem przez jedną religię? Nie w sensie jednej religii, jaką wyznają Chrześcijanie, Mahometanie czy Buddyści. Wiemy, że nasza religia ma pewne wspólne podstawy, wspólne dla wszystkich naszych sekt, niezależnie od tego, jak różne mogą być ich wnioski i jak różne mogą być ich twierdzenia. Istnieją więc pewne wspólne podstawy; i w ramach ich ograniczeń ta nasza religia dopuszcza cudowną różnorodność, nieskończoną ilość wolności w myśleniu i przeżywaniu własnego życia. Wszyscy to wiemy, przynajmniej ci z nas, którzy myśleli; a my chcemy wydobyć te życiodajne wspólne zasady naszej religii i pozwolić każdemu mężczyźnie, kobiecie i dziecku w całym kraju zrozumieć je, poznać i spróbować wprowadzić je w swoje życie. To pierwszy krok; i dlatego trzeba go postawić.

Widzimy, jak w Azji, a zwłaszcza w Indiach, trudności rasowe, trudności językowe, trudności społeczne, trudności narodowe topnieją w obliczu tej jednoczącej siły religii. Wiemy, że dla indyjskiego umysłu nie ma nic wyższego niż ideały religijne, że to jest myśl przewodnia indyjskiego życia i możemy działać tylko po linii najmniejszego oporu. Prawdą jest nie tylko, że ideał religii jest najwyższym ideałem; w przypadku Indii jest to jedyny możliwy sposób pracy; praca w jakiejkolwiek innej branży, bez uprzedniego wzmocnienia tej, byłaby katastrofalna. Dlatego pierwszym punktem w tworzeniu przyszłych Indii, pierwszym krokiem, który ma zostać wykuty z tej skały wieków, jest zjednoczenie religii. Nas wszystkich trzeba nauczyć, że my, Hindusi – dualiści, uwarunkowani moniści lub moniści, Śiwaici, Wisznuici czy Pāśupatowie– do jakiejkolwiek denominacji należymy, mamy za sobą pewne wspólne idee i że nadszedł czas, kiedy dla dobra nas samych, dla dobra naszej rasy, musimy porzucić wszystkie nasze małe kłótnie i różnice. Bądźcie pewni, że te kłótnie są całkowicie błędne; są potępione przez nasze pisma, zakazane przez naszych przodków; a ci wielcy ludzie, od których twierdzimy, że pochodzimy, których krew płynie w naszych żyłach, patrzą z pogardą na swoje dzieci kłócące się o drobne różnice.

Wraz z zaprzestaniem kłótni przyjdą wszystkie inne ulepszenia. Kiedy życiodajna krew jest silna i czysta, żaden zarazek choroby nie może żyć w tym ciele. Naszą siłą napędową jest duchowość. Jeśli płynie przejrzyście, jeśli płynie silnie, czysto i energicznie, wszystko jest w porządku; polityczne, społeczne, wszelkie inne wady materialne, nawet ubóstwo ziemi, zostaną wyleczone, jeśli ta krew będzie czysta. Bo jeśli zarodek choroby zostanie wyrzucony nic nie będzie mogło wejść do krwi. Posługując się porównaniem ze współczesną medycyną, wiemy, że muszą istnieć dwie przyczyny wywołujące chorobę: jakiś trujący zarazek na zewnątrz oraz stan organizmu. Dopóki ciało nie jest w stanie przyjąć zarazków, dopóki organizm nie zostanie zdegradowany do niższej witalności, tak aby zarazki mogły wejść, rozwijać się i rozmnażać, żaden zarazek na świecie nie ma mocy wywołania choroby w ciele. W rzeczywistości miliony zarazków nieustannie przechodzą przez ciało każdego człowieka; ale dopóki jest energiczny, nigdy nie jest ich świadomy. Tylko wtedy, gdy ciało jest słabe, te zarazki przejmują nad nim kontrolę i wywołują chorobę. Tak samo z życiem narodowym. To właśnie wtedy, gdy ciało narodowe jest słabe, wszelkiego rodzaju zarazki chorobowe, w politycznym stanie rasy lub w jej stanie społecznym, w jej stanie edukacyjnym lub intelektualnym, gromadzą się w systemie i wywołują chorobę. Aby temu zaradzić, musimy zatem dotrzeć do źródła tej choroby i oczyścić krew z wszelkich nieczystości. Jedyną tendencją będzie wzmacnianie człowieka, oczyszczanie krwi, wzmacnianie ciała, aby mogło ono oprzeć się i odrzucić wszelkie zewnętrzne trucizny.

Widzieliśmy, że nasz wigor, nasza siła, ba, nasze życie narodowe jest w naszej religii. Nie będę teraz dyskutował, czy jest to słuszne, czy nie, czy jest to słuszne, czy nie, czy na dłuższą metę korzystne jest, czy nie, mieć tę żywotność w religii, ale na dobre i na złe ona tam jest; nie możesz się z tego wydostać, masz to teraz i na zawsze i musisz się tego trzymać, nawet jeśli nie masz tej samej wiary, którą ja mam o naszej religii. Jesteś nią związany, a jeśli z niej zrezygnujesz, zostaniesz roztrzaskany na kawałki. Takie jest życie naszej rasy i to musi być wzmocnione. Wytrzymaliście wstrząsy wieków po prostu dlatego, że bardzo się o to troszczyliście, poświęciliście dla niej wszystko inne. Wasi przodkowie znosili wszystko odważnie, nawet śmierć, ale zachowali swoją religię. Świątynia po świątyni została zburzona przez obcego zdobywcę, ale gdy tylko fala minęła, iglica świątyni ponownie się podniosła. Niektóre z tych starych świątyń południowych Indii i takie jak Somnāth w Gudżaracie nauczą cię tomów mądrości, dadzą ci lepszy wgląd w historię rasy niż jakakolwiek ilość książek. Zauważcie, jak te świątynie noszą ślady setek ataków i setek regeneracji, nieustannie niszczone i nieustannie powstające z ruin, odmłodzone i silne jak zawsze! To jest umysł narodowy, to jest narodowy nurt życia. Podążaj za nią, a prowadzi ona do chwały. Poddaj się, a umrzesz; śmierć będzie jedynym rezultatem, unicestwienie jedynym skutkiem, w momencie, gdy wyjdziesz poza ten nurt życia. Nie chcę przez to powiedzieć, że inne rzeczy nie są konieczne. Nie chcę przez to powiedzieć, że ulepszenia polityczne lub społeczne nie są konieczne, ale chodzi mi o to i chcę żebyście o tym pamiętali, że są one tutaj drugorzędne, a religia jest najważniejsza. Indyjski umysł jest najpierw religijny, potem cokolwiek innego. Czyli to ma być wzmocnione, a jak to zrobić? Przedstawię wam moje pomysły. Chodziły mi po głowie od dawna, jeszcze lata zanim opuściłem wybrzeża Madrasu do Ameryki, a to, że pojechałem do Ameryki i Anglii, było po prostu po to, żeby propagować te idee. W ogóle nie dbałem o Parlament Religii ani o nic innego; to była po prostu okazja; bo to właśnie te moje idee powiodły mnie przez cały świat.

Moją ideą jest przede wszystkim wydobycie klejnotów duchowości, zgromadzonych w naszych księgach i będących w posiadaniu nielicznych, ukrytych niejako w klasztorach i lasach – wydobyć je; wydobyć z nich wiedzę, nie tylko z rąk, w których jest ukryta, ale z jeszcze bardziej niedostępnej skrzyni, języka, w którym jest przechowywana, inkrustacji stuleci sanskryckich słów. Jednym słowem chcę sprawić, by stały się popularne. Chcę wydobyć te idee i pozwolić im stać się wspólną własnością wszystkich, każdego człowieka w Indiach, bez względu na to, czy zna sanskryt, czy nie. Wielką trudnością na drodze jest język sanskrycki – nasz chwalebny język; i tej trudności nie można usunąć, dopóki – jeśli to możliwe – cały nasz naród nie będzie dobrymi znawcami sanskrytu. Zrozumiesz trudność, gdy ci powiem, że przez całe życie uczyłem się tego języka, a jednak każda nowa książka jest dla mnie nowa. O ileż trudniej byłoby wtedy ludziom, którzy nigdy nie mieli czasu na gruntowną naukę języka! Dlatego idee muszą być nauczane w języku ludu; w tym samym czasie edukacja sanskrycka musi iść razem z nią, ponieważ samo brzmienie sanskryckich słów nadaje rasie prestiż, moc i siłę. Podejmowane przez wielkiego Ramanudźę, Ćaitanję i Kabira próby podniesienia niższych klas Indii pokazują, że za życia tych wielkich proroków osiągnięto wspaniałe rezultaty; jednak późniejsze niepowodzenia muszą zostać wyjaśnione o obnażona przyczyna, dla której efekt ich nauk ustał prawie w ciągu stulecia od odejścia tych wielkich Mistrzów. Sekret jest tutaj. Podnieśli niższe klasy; bardzo pragnęli, aby się one podniosły, ale nie poświęcili swojej energii na szerzenie sanskrytu wśród mas. Nawet wielki Budda zrobił jeden fałszywy krok, gdy uniemożliwił masom naukę sanskrytu. Chciał szybkich i natychmiastowych rezultatów, tłumaczył i nauczał w ówczesnym języku pālijskim. To było wspaniałe; mówił językiem ludu, a lud go rozumiał. To było świetne; szybko rozpowszechnił idee i sprawił, że dotarły daleko. Ale wraz z tym powinien był się rozprzestrzenić sanskryt. Przyszła wiedza, ale nie było prestiżu, nie było kultury. To kultura wytrzymuje wstrząsy, a nie zwykła masa wiedzy. Możesz wrzucić w świat masę wiedzy, ale to niewiele da. Kultura musi wejść w krew. Wszyscy znamy w czasach nowożytnych narody, które dysponują masą wiedzy, ale co z nimi? Są jak tygrysy, są jak dzikusy, ponieważ nie ma tam kultury. Wiedza jest powierzchowna, podobnie jak cywilizacja, a małe zadrapanie wydobywa starego dzikusa. Takie rzeczy się zdarzają; to jest niebezpieczeństwo. Uczcie masy w językach narodowych, dajcie im idee; dostaną informacje, ale potrzeba czegoś więcej; dajcie im kulturę. Dopóki im tego nie dacie, nie może być trwałości w podniesionym stanie mas. Powstanie kolejna kasta, mająca przewagę języka sanskryckiego, która szybko przebije resztę i będzie rządzić wszystkimi tak samo. Jedynym zabezpieczeniem, mówię wam, ludzie, którzy należycie do niższych kast, jedynym sposobem na poprawę waszego stanu jest studiowanie sanskrytu, a ta walka i pisanie i bicie piany przeciwko wyższym kastom jest daremne, nie przynosi pożytku i stwarza walki i kłótnie, a ta rasa, niestety już podzielona, będzie się dzielić coraz bardziej. Jedynym sposobem na zrównanie kast jest przywłaszczenie sobie kultury, edukacji, która jest siłą wyższych kast. Uczyniwszy tak macie to, czego chcecie.

W związku z tym chcę omówić jedną kwestię, która ma szczególne znaczenie w odniesieniu do Madrasu. Istnieje teoria, że w południowych Indiach istniała rasa ludzka zwana Drawidami, całkowicie różniąca się od innej rasy w północnych Indiach, zwanej Aryjczykami, i że Bramini z południowych Indii są jedynymi Aryjczykami, którzy przybyli z północy, inni ludzie z południowych Indii Indie należą do zupełnie innej kasty i rasy niż Bramini z południowych Indii. A teraz przepraszam, panie Filologu, to jest zupełnie bezpodstawne. Jedynym tego dowodem jest różnica językowa między Północą a Południem. Innej różnicy nie widzę. Jest tu tak wielu ludzi z Północy i proszę moich europejskich przyjaciół, aby wybrali z tego zgromadzenia ludzi z Północy i Południa. Gdzie jest różnica? Mała różnica w języku. Ale Bramini to rasa, która przybyła tutaj, mówiąc językiem sanskryckim! No cóż, przyjęli język drawidyjski i zapomnieli swojego sanskrytu. Dlaczego inne kasty nie miałyby zrobić tego samego? Dlaczego wszystkie inne kasty nie miałyby przyjść jedna po drugiej z północnych Indii, przyjąć język drawidyjski i w ten sposób zapomnieć o swoim własnym? To jest argument działający w obie strony. Nie wierz w takie głupie rzeczy. Być może jakiś lud drawidyjski zniknął stąd, a nieliczni, którzy pozostali, mieszkali w lasach i innych miejscach. Jest całkiem możliwe, że język mógł zostać przyjęty, ale wszyscy ci są Aryjczykami, którzy przybyli z północy. Całe Indie są aryjskie, nic więcej.

Jest jeszcze inny pomysł, że kasta Śudra to z pewnością aborygeni. Czym oni są? Są niewolnikami. Mówią, że historia lubi się powtarzać. Amerykanie, Anglicy, Holendrzy i Portugalczycy schwytali biednych Afrykanów i zmusili ich do ciężkiej pracy za życia, a ich dzieci mieszanego pochodzenia rodziły się w niewoli i były trzymane w takich warunkach przez długi czas. Od tego cudownego przykładu umysł cofa się o kilka tysięcy lat i wyobraża sobie, że tutaj stało się to samo, a nasz archeolog śni o Indiach pełnych ciemnookich tubylców, a jasny Aryjczyk pochodził – Bóg wie skąd. Według jednych przybyli ze Środkowego Tybetu, inni będą twierdzić, że przybyli z Azji Środkowej. Są Anglicy–patriotycy, którzy uważają, że wszyscy Aryjczycy byli rudowłosi. Inni, zgodnie ze swoim wyobrażeniem, myślą, że wszyscy byli czarnowłosi. Jeśli pisarz jest czarnowłosym mężczyzną, wszyscy Aryjczycy byli czarnowłosi. Ostatnio podjęto próbę udowodnienia, że Aryjczycy zamieszkiwali szwajcarskie jeziora. Nie byłoby mi przykro, gdyby wszyscy tam utonęli, łącznie z teorią. Niektórzy mówią teraz, że mieszkali na biegunie północnym. Panie błogosław Aryjczykom i ich siedliskom! Jeśli chodzi o prawdziwość tych teorii, to w naszych pismach nie ma ani jednego słowa, ani jednego, które dowodziłoby, że Aryjczycy kiedykolwiek pochodzili spoza Indii, a do starożytnych Indii zaliczany był Afganistan. Tam to się kończy. A teoria, że wszyscy z kasty Śudra byli nie–Aryjczykami i stanowili tłum, jest równie nielogiczna i równie irracjonalna. W tamtych czasach nie było możliwe, aby kilku Aryjczyków osiedliło się i mieszkało tam ze stoma tysiącami niewolników czekającymi na ich rozkaz. Ci niewolnicy zjedliby ich, zrobili z nich „marmoladę” w pięć minut. Jedyne wytłumaczenie można znaleźć w Mahabharacie, która mówi, że na początku Satja Jugi była jedna kasta, Bramini, a potem z powodu różnicy zawodów podzielili się na różne kasty, i to jest jedyne prawdziwe i racjonalne wyjaśnienie, które zostało podane. A w nadchodzącej Satja Judze wszystkie inne kasty będą musiały wrócić do tego samego stanu.

Rozwiązanie problemu kastowego w Indiach przybiera zatem taką formę, aby nie degradować wyższych kast, nie miażdżyć Braminów. Braminizm jest ideałem człowieczeństwa w Indiach, jak wspaniale przedstawił go Śankaraćarja na początku swojego komentarza do Gity, gdzie mówi o przyczynie przyjścia Kryszny jako nauczającego dla zachowania bramińskiego charakteru, Braminizmu. To był wielki koniec. Ten Bramin, człowiek Boży, ten, który poznał Brahmana, człowieka idealnego, człowieka doskonałego, musi pozostać; nie wolno mu odejść. A przy wszystkich wadach kasty wiemy teraz, że wszyscy musimy być gotowi przyznać Braminom to uznanie, że z nich wyszło więcej ludzi z prawdziwym Braminem w sobie niż ze wszystkich innych kast. To prawda. To jest zasługa należna im od wszystkich innych kast. Musimy być na tyle śmiali, musimy być na tyle odważni by mówić o ich wadach, ale jednocześnie musimy przyznać im należne uznanie. Pamiętaj stare angielskie przysłowie: „Daj każdemu, co mu się należy”. Dlatego, moi przyjaciele, nie ma sensu walczyć między kastami. Co to dobrego przyniesie? To nas jeszcze bardziej podzieli, jeszcze bardziej osłabi, jeszcze bardziej poniży. Czasy wyłącznych przywilejów i wyłącznych roszczeń odeszły na zawsze z indyjskiej ziemi i jest to jedno z największych błogosławieństw panowania brytyjskiego w Indiach. Nawet rządom mahometańskim zawdzięczamy to wielkie błogosławieństwo, zniszczenie wyłącznego przywileju. W końcu ta reguła nie była całkowicie zła, nic nie jest całkowicie złe i nic nie jest całkowicie dobre. Podbój Indii przez Muzułmanów był ratunkiem dla uciśnionych, dla biednych. Dlatego jedna piąta naszego narodu została Muzułmanami. To nie miecz dokonał tego wszystkiego. Szczytem szaleństwa byłoby sądzić, że wszystko to było dziełem miecza i ognia. A jedna piąta – połowa – waszego ludu z Madrasu stanie się Chrześcijanami, jeśli nie będziecie się o to troszczyć. Czy była kiedykolwiek na świecie głupsza rzecz niż to, co widziałem w krainie Malabar? Biedny Parias nie może przechodzić przez tę samą ulicę, co człowiek z wysokiej kasty, ale jeśli zmieni nazwisko na angielskie nazwisko, to jest w porządku; lub na mahometańskie nazwisko, to jest w porządku. Jaki wniosek mógłbyś wyciągnąć poza tym, że wszyscy ci Malabarczycy to szaleńcy, mają tyle domów dla obłąkanych, i że każda rasa w Indiach ma ich traktować z szyderstwem, dopóki nie poprawią swoich manier i nie postąpią lepiej. Wstydźcie się, że dopuszcza się takie nikczemne i diaboliczne zwyczaje; ich własne dzieci mogą umrzeć z głodu, ale gdy tylko przyjmą inną religię, są dobrze odżywione. Nie powinno być więcej walk między kastami.

Rozwiązaniem nie jest obniżanie wyższego, ale podnoszenie niższego do poziomu wyższego. I to jest linia pracy, którą można znaleźć we wszystkich naszych książkach, pomimo tego, co można usłyszeć od niektórych ludzi, których znajomość ich własnych pism świętych i których zdolność zrozumienia potężnych planów starożytnych wynosi zaledwie zero. Oni nie rozumieją, ale rozumieją ci, którzy mają mózgi, którzy mają intelekt, aby pojąć cały zakres dzieła. Stoją z boku i śledzą wspaniały pochód narodowego życia na przestrzeni wieków. Mogą prześledzić je krok po kroku przez wszystkie księgi, starożytne i współczesne. Jaki jest plan? Ideałem na jednym końcu jest Bramin, a ideałem na drugim końcu jest Ćandāla, a cała praca polega na podniesieniu Ćandali do Bramina. Powoli i powoli widzisz coraz więcej przyznanych im przywilejów. Są książki, w których można przeczytać tak gwałtowne słowa, jak te: „Jeśli Śudra usłyszy Wedy, napełnij jego uszy roztopionym ołowiem, a jeśli zapamięta wers, odetnij mu język. Jeśli powie do bramina: „Ty braminie”, wytnij mu język”. Bez wątpienia jest to diaboliczne stare barbarzyństwo; to rzecz zupełnie zrozumiała; ale nie obwiniajcie prawodawców, którzy po prostu zapisują zwyczaje jakiejś części społeczności. Takie diabły pojawiały się czasami wśród starożytnych. We wszystkich wiekach diabły były wszędzie, mniej więcej. W związku z tym przekonasz się, że później ton ten zostanie nieco zmodyfikowany, na przykład: „Nie przeszkadzaj Śudrom, ale nie ucz ich wyższych rzeczy”. Potem stopniowo stwierdzamy, że u innych Smryti, zwłaszcza tych, które mają teraz pełną władzę, że jeśli Śudrowie naśladują maniery i zwyczaje Braminów, to znaczy, że dobrze im idzie, że należy ich zachęcać. Tak to się dzieje. Nie mam czasu, aby przedstawić wam wszystkie te działania ani sposób, w jaki można je szczegółowo prześledzić; ale przechodząc do jasnych faktów, stwierdzamy, że wszystkie kasty mają powstawać powoli i powoli. Istnieją tysiące kast, a niektóre uzyskują nawet dostęp do Braminów, bo cóż stoi na przeszkodzie, by jakakolwiek kasta ogłosiła się Braminami? W ten sposób powstała kasta z całym jej rygorem. Załóżmy, że istnieją tu kasty, w których każda liczy dziesięć tysięcy ludzi. Jeśli oni zbiorą głowy i powiedzą, że będziemy nazywać się Braminami, nic ich nie powstrzyma; widziałem to we własnym życiu. Niektóre kasty stają się silne, a gdy tylko wszyscy się zgodzą, kto ma powiedzieć nie? Ponieważ cokolwiek to było, każda kasta wykluczała drugą. Nie wtrącała się w sprawy innych; nawet kilka grup jednej kasty nie mieszało się z innymi grupami, a ci potężni epokowi twórcy, Śankaraćarja i inni, byli wielkimi twórcami kast. Nie mogę wam opowiedzieć o wszystkich cudownych rzeczach, które sfabrykowali, a niektórzy z was mogą poczuć się urażeni tym, co mam do powiedzenia. Ale w moich podróżach i doświadczeniach wyśledziłem je i doszedłem do najwspanialszych rezultatów. Czasami brali hordy Beludżów i od razu robili z nich Kszatrijów, a także brali hordy rybaków i natychmiast czynili z nich Braminów. Wszyscy oni byli Ryszi i mędrcami i musimy złożyć pokłon ich pamięci. Bądźcie więc wszyscy Ryszi i mędrcami; to jest tajemnica. Mniej więcej wszyscy będziemy Ryszi. Co oznacza Ryshi? Ten czysty. Najpierw bądź czysty, a będziesz miał moc. Samo powiedzenie: „Jestem Ryszi” nie wystarczy; ale kiedy jesteś Ryszi, przekonasz się, że inni są ci posłuszni instynktownie. Emanuje z Ciebie coś tajemniczego, co sprawia, że za Tobą podążają, że Cię słuchają, że nieświadomie, nawet wbrew swojej woli, realizują Twoje plany. To jest stan Ryszi.

A co do szczegółów, to oczywiście muszą być wypracowane przez pokolenia. Ale to tylko sugestia, aby pokazać wam, że te kłótnie powinny ustać. Szczególnie żałuję, że w czasach muzułmańskich doszło do tak wielu konfliktów między kastami. To musi się skończyć. Jest to bezużyteczne dla obu stron, zwłaszcza dla wyższej kasty, Braminów, ponieważ dzień tych przywilejów i wyłącznych roszczeń minął. Obowiązkiem każdej arystokracji jest wykopanie własnego grobu, a im szybciej to zrobi, tym lepiej. Im bardziej będzie zwlekać, tym bardziej będzie się jątrzyć i tym gorszą śmiercią umrze. Dlatego obowiązkiem Bramina jest praca na rzecz zbawienia reszty ludzkości w Indiach. Jeśli to robi i tak długo, jak to robi, jest Braminem, ale nie jest Braminem, kiedy zajmuje się zarabianiem pieniędzy. Ty natomiast powinieneś udzielać pomocy tylko prawdziwemu Braminowi, który na nią zasługuje; która prowadzi do nieba. Ale czasami dar dla innej osoby, która na to nie zasługuje, prowadzi do innego miejsca, mówi nasze Pismo Święte. Musisz mieć się na baczności przed tym. Tylko ten jest Braminem, który nie ma świeckiego zajęcia. Praca świecka nie jest dla Braminów, ale dla innych kast. Apeluję do Braminów, aby ciężko pracowali nad wychowaniem Hindusów, ucząc ich tego, co wiedzą, przekazując kulturę, którą gromadzili przez wieki. Jest oczywistym obowiązkiem Braminów w Indiach pamiętać, czym jest prawdziwy Bramin. Jak mówi Manu, wszystkie te przywileje i zaszczyty są dane Braminowi, ponieważ „u niego jest skarbnica cnót”. Musi otworzyć ten skarbiec i rozdać światu jego kosztowności. Prawdą jest, że był najwcześniejszym kaznodzieją ras indyjskich, był pierwszym, który wyrzekł się wszystkiego, aby osiągnąć wyższą realizację życia, zanim inni dojdą do tej idei. To nie jego wina, że maszerował przed innymi kastami. Dlaczego inne kasty nie rozumiały i nie postępowały tak jak on? Dlaczego usiedli i byli leniwi, i pozwolili Braminom wygrać wyścig?

Ale czym innym jest zyskać przewagę, a czym innym zachować ją na zły użytek. Ilekroć władza jest używana do zła, staje się diaboliczna; należy jej używać tylko dla dobra. Tak więc tę nagromadzoną przez wieki kulturę, której Bramin był powiernikiem, musi teraz przekazać całemu ludowi, a to dlatego, że nie dał jej ludowi, inwazja Muzułmanów była możliwa. To dlatego, że nie otworzył tego skarbca dla ludzi od początku, przez tysiąc lat byliśmy deptani piętami każdego, kto zdecydował się przybyć do Indii. To przez to zostaliśmy zdegradowani, a pierwszym zadaniem musi być rozbicie schowków, które ukrywają wspaniałe skarby zgromadzone przez naszych wspólnych przodków; wydobycie ich i rozdanie wszystkim, a Bramin musi być pierwszym, który to zrobi. W Bengalu istnieje stary przesąd, że jeśli kobra, która kąsa, wysysa z pacjenta własną truciznę, człowiek musi przeżyć. No cóż, Bramin musi wyssać własną truciznę. Kaście niebraminów mówię: poczekajcie, nie spieszcie się. Nie wykorzystujcie każdej okazji do walki z Braminem, ponieważ, jak pokazałem, cierpicie z własnej winy. Kto wam powiedział, żeby zaniedbywać duchowość i naukę sanskrytu? Co robiłeś przez cały ten czas? Dlaczego byłeś obojętny? Dlaczego teraz martwisz się i wściekasz, ponieważ ktoś inny miał więcej rozumu, więcej energii, więcej odwagi i chęci, niż ty? Zamiast marnować siły na próżne dyskusje i kłótnie w gazetach, zamiast walczyć i kłócić się we własnych domach – co jest grzechem – zużyjcie wszystkie swoje siły na zdobycie kultury, którą posiada Bramin i sprawa załatwiona. Dlaczego nie zostaniecie znawcami Sanskrytu? Dlaczego nie wydajecie milionów na nauczanie Sanskrytu we wszystkich kastach Indii? Oto jest pytanie. W chwili, gdy robisz te rzeczy, jesteś równy Braminowi. To jest tajemnica władzy w Indiach.

W Indiach Sanskryt i prestiż idą w parze. Gdy tylko to zdobędziesz, nikt nie odważy się powiedzieć nic przeciwko tobie. To jest jedyny sekret; podejmij go. Cały wszechświat, używając porównania starożytnych Adwaitystów, znajduje się w stanie autohipnozy. To wola jest siłą. To człowiek o silnej woli rzuca wokół siebie niejako aureolę i wprowadza wszystkich innych ludzi w ten sam stan wibracji, jaki ma on we własnym umyśle. Pojawiają się tacy gigantyczni ludzie. A jaki jest pomysł? Kiedy pojawia się potężna osoba, jej osobowość natchnie nas swoimi myślami, a wielu z nas zaczyna mieć te same myśli i w ten sposób stajemy się potężni. Dlaczego organizacje są tak potężne? Nie mówcie, że organizacja jest materialna. Dlaczego, by wypunktować sprawę, czterdzieści milionów Anglików rządzi tutaj trzystoma milionami ludzi? Jakie jest psychologiczne wyjaśnienie tego? Te czterdzieści milionów łączy swoją wolę, a to oznacza nieskończoną moc, a wy, trzysta milionów, macie oddzielną wolę. Dlatego też aby Indie miały wielką przyszłość, cała tajemnica tkwi w organizacji, akumulacji władzy, koordynacji woli.

Już przed moimi myślami pojawia się jeden z cudownych wersetów Rygweda Samhity, który mówi: „Miejscie wszyscy jeden umysł, bądźcie wszyscy jednomyślni, gdyż w dawnych czasach bogowie będąc jednomyślni byli zdolni do przyjmowania oblacji”. To, że bogowie mogą być czczeni przez ludzi, wynika z tego, że są jednomyślni. Jednomyślność jest tajemnicą społeczeństwa. I im bardziej walczysz i kłócisz się o wszystkie błahostki, takie jak „drawidyjskie” i „aryjskie”, oraz o kwestię Braminów i nie–braminów i tak dalej, tym bardziej oddalasz się od nagromadzenia energii i mocy, która będzie tworzyć przyszłe Indie. Zauważcie, że przyszłość Indii zależy całkowicie od tego. To jest sekret – nagromadzenie siły woli, koordynacji, skupienie ich wszystkich, tak jak tutaj, w jednym punkcie. Każdy Chińczyk myśli na swój własny sposób, a garstka Japończyków myśli w ten sam sposób i znasz wynik. Tak jest w całej historii świata. W każdym przypadku małe, zwarte narody zawsze zarządzą i rządzą wielkimi, nieporęcznymi narodami i jest to naturalne, ponieważ małym, zwartym narodom łatwiej jest skupić swoje idee w jednym punkcie i w ten sposób stają się one rozwinięte. A im większy naród, tym bardziej nieporęczny. Urodzeni jak gdyby jako zdezorganizowany motłoch, nie mogą się łączyć. Wszystkie te spory muszą się skończyć.

Jest w nas jeszcze jedna wada. Drogie panie, przepraszam, ale przez wieki niewoli staliśmy się narodem kobiet. W tym kraju, czy w jakimkolwiek innym, czasem można zebrać razem trzy kobiety na pięć minut, ale one się kłócą. Kobiety tworzą wielkie społeczeństwa w krajach europejskich i składają ogromne deklaracje o sile kobiet i tak dalej; potem się kłócą i przychodzi jakiś człowiek i rządzi nimi wszystkimi. Na całym świecie wciąż potrzebują mężczyzny, który by nimi rządził. Jesteśmy tacy jak oni. Jesteśmy kobietami. Jeśli kobieta przychodzi, by przewodzić kobietom, wszystkie natychmiast zaczynają ją krytykować, rozdzierać na strzępy i każą usiąść. Jeśli przychodzi mężczyzna i traktuje je trochę surowo, karci je od czasu do czasu, to w porządku, przyzwyczaiły się do tego rodzaju mesmeryzmu. Cały świat jest pełen takich mesmerystów i hipnotyzerów. W ten sam sposób, jeśli jeden z naszych rodaków wstaje i próbuje stać się wielki, wszyscy próbujemy go powstrzymać, ale jeśli przychodzi cudzoziemiec i próbuje nas kopnąć, to jest w porządku. Przyzwyczailiśmy się do tego, prawda? A niewolnicy muszą stać się wielkimi panami! Więc przestań być niewolnikiem. Przez następne pięćdziesiąt lat tylko to będzie naszą myślą przewodnią – to, nasza wielka Matka Indie. Niech wszyscy inni próżni bogowie znikną na jakiś czas z naszych umysłów. To jedyny bóg, który się obudził, nasza własna rasa – „wszędzie jego ręce, wszędzie jego stopy, wszędzie jego uszy, pokrywa wszystko”. Wszyscy inni bogowie śpią. Za jakimi próżnymi bogami mielibyśmy podążać, a mimo to nie mogli czcić boga, którego widzimy wokół nas, Wirāt? Kiedy czciliśmy tego, będziemy mogli czcić wszystkich innych bogów. Zanim zdążymy przeczołgać się pół mili, chcemy przepłynąć ocean jak Hanumān! Tak nie może być. Każdy będzie Joginem, każdy będzie medytował! Tak nie może być. Cały dzień mieszanie się ze światem z Karma Kānda, a wieczorem siadanie i dmuchanie przez nos! Czy to takie łatwe? Czy Ryszi powinni sfrunąć z powietrza, ponieważ dmuchnąłeś trzy razy przez nos? To żart? To wszystko nonsens. Potrzebne jest Ćittaśuddhi, oczyszczenie serca. A jak to się dzieje? Pierwszym ze wszystkich uwielbień jest wielbienie Wirat – wszystkich wokół nas. Czcij To. Uwielbienie jest dokładnym odpowiednikiem sanskryckiego słowa i żadne inne angielskie słowo nie wystarczy. To są wszyscy nasi bogowie – ludzie i zwierzęta; a pierwszymi bogami, których musimy czcić, są nasi rodacy. Tych musimy czcić, zamiast być o siebie zazdrosnymi i walczyć ze sobą. To najstraszniejsza karma, za którą cierpimy, a jednak nie otwiera nam to oczu!

Cóż, temat jest tak wielki, że nie wiem, gdzie się zatrzymać, i muszę zakończyć swój wykład, przedstawiając w kilku słowach plany, które chcę zrealizować w Madrasie. Musimy mieć kontrolę nad duchową i świecką edukacją narodu. Czy ty to rozumiesz? Musisz o tym śnić, musisz o tym mówić, musisz o tym myśleć i musisz to rozpracować. Do tego czasu nie ma zbawienia dla rasy. Wykształcenie, które teraz zdobywasz, ma pewne zalety, ale ma też ogromną wadę, która jest tak wielka, że wszystkie dobre rzeczy są obciążone. Po pierwsze, nie jest to edukacja na temat kształtowania człowieka, jest to jedynie i całkowicie edukacja negatywna. Edukacja negatywna lub jakakolwiek edukacja oparta na negacji jest gorsza niż śmierć. Dziecko idzie do szkoły i pierwszą rzeczą, której się dowiaduje, jest to, że jego ojciec jest głupcem, po drugie, że jego dziadek jest wariatem, po trzecie, że wszyscy jego nauczyciele to hipokryci, po czwarte, że wszystkie święte księgi to kłamstwa! W wieku szesnastu lat jest masą negacji, martwą i bez kości. W rezultacie pięćdziesiąt lat takiej edukacji nie wydało ani jednego oryginalnego człowieka w trzech Prezydencjach. Każdy człowiek oryginalności, który został stworzony, kształcił się gdzie indziej, a nie w tym kraju, albo poszli jeszcze raz na stare uniwersytety, aby oczyścić się z przesądów. Edukacja to nie ilość informacji, które są umieszczane w twoim mózgu i burzą się tam, niestrawione, przez całe twoje życie. Musimy mieć asymilację idei budujących życie, tworzących ludzi, tworzących charaktery. Jeśli przyswoiłeś sobie pięć pomysłów i uczyniłeś z nich swoje życie i charakter, masz więcej wykształcenia niż jakikolwiek człowiek, który ma na pamięć całą bibliotekę. यथा खरश्चन्दनभारवाही भारस्य वेत्ता न तु चन्दनस्य। – „Osioł dźwigający ciężar drzewa sandałowego zna tylko wagę, a nie wartość drzewa sandałowego”. Jeśli edukacja jest tożsama z informacją, bibliotekami są najwięksi mędrcy świata, a encyklopediami są Ryszi. Ideałem jest zatem to, że musimy mieć całą edukację naszego kraju, duchową i świecką, w naszych własnych rękach i musi to być na liniach narodowych, metodami narodowymi, o ile jest to praktyczne.

Oczywiście jest to bardzo duży plan, bardzo duży plan. Nie wiem, czy to się kiedykolwiek uda. Ale musimy zacząć działać. Ale jak? Weźmy na przykład Madras. Musimy mieć świątynię, ponieważ u Hindusów religia musi być na pierwszym miejscu. Wtedy możesz powiedzieć, że wszystkie sekty będą się o to kłócić. Ale uczynimy z niej niesekciarską świątynię, mającą tylko „Om” jako symbol, największy symbol każdej sekty. Jeśli jest tu jakakolwiek sekta, która uważa, że „Om” nie powinno być symbolem, to nie ma prawa nazywać się hinduską. Wszyscy będą mieli prawo interpretować Hinduizm, każdy zgodnie z własnymi ideami sekty, ale musimy mieć wspólną świątynię. Możesz mieć własne obrazy i symbole w innych miejscach, ale nie kłóć się tutaj z tymi, którzy różnią się od ciebie. Tutaj należy nauczać wspólnych podstaw naszych różnych sekt, a jednocześnie różne sekty powinny mieć całkowitą swobodę przychodzenia i nauczania swoich doktryn, z jednym tylko ograniczeniem, to jest nie wdawać się w kłótnie z innymi sektami. Mów, co masz do powiedzenia, świat tego chce; ale świat nie ma czasu na słuchanie, co myślisz o innych ludziach; możesz to zachować dla siebie. Po drugie, w związku z tą świątynią powinna istnieć instytucja kształcąca nauczycieli, którzy muszą głosić religię i dawać świeckie wykształcenie naszemu ludowi; muszą nieść oba. Skoro już nieśliśmy religię od drzwi do drzwi, prowadźmy razem z nią także świecką edukację. Można to łatwo zrobić. Wtedy praca obejmie te grupy nauczycieli i kaznodziejów i stopniowo będziemy mieć podobne świątynie w innych miejscach, aż obejmiemy całe Indie. To jest mój plan. Może wydawać się gigantyczny, ale jest bardzo potrzebny. Możesz zapytać, gdzie są pieniądze. Pieniądze nie są potrzebne. Pieniądze to nic. Przez ostatnie dwanaście lat życia nie wiedziałem skąd będzie następny posiłek; ale pieniądze i wszystko inne, czego chcę, musi przyjść, ponieważ one są moimi niewolnikami, a nie ja ich; pieniądze i wszystko inne musi przyjść. Musi – to jest słowo. Gdzie są mężczyźni? Oto jest pytanie. Młodzieńcy z Madrasu, w was pokładam nadzieję. Czy odpowiecie na wezwanie swojego narodu? Każdy z was ma wspaniałą przyszłość, jeśli odważycie się mi uwierzyć. Miejcie w sobie ogromną wiarę, taką jaką miałem w dzieciństwie i nad którą pracuję teraz. Miejcie tę wiarę, każdy z was, w siebie – ta wieczna moc tkwi w każdej duszy – a ożywicie całe Indie. Tak, wtedy udamy się do każdego kraju pod słońcem, a nasze idee wkrótce staną się składnikiem wielu sił, które tworzą każdy naród na świecie. Musimy wejść w życie każdej rasy w Indiach i za granicą; musimy pracować, aby to osiągnąć. A teraz chcę młodych mężczyzn. „To młodzi, silni i zdrowi, o bystrym intelekcie dosięgną Pana”, mówią Wedy. Nadszedł czas, aby zdecydować o swojej przyszłości – póki posiadasz energię młodości, nie wtedy, gdy jesteś wyczerpany i zniechęcony, ale w świeżości i wigorze młodości. Praca – to czas; tylko najświeższe, nietknięte i nie pachnące kwiaty należy złożyć u stóp Pana, a On takie przyjmuje. Przebudźcie się więc, bo życie jest krótkie. Są ważniejsze prace do wykonania niż aspirowanie do zostania prawnikiem, wszczynanie kłótni i tym podobne rzeczy. O wiele większym dziełem jest poświęcenie się dla dobra waszej rasy, dla dobra ludzkości. Co jest w tym życiu? Jesteście Hindusami i istnieje w was instynktowne przekonanie, że życie jest wieczne. Czasami przychodzą do mnie młodzi mężczyźni i rozmawiają ze mną o ateizmie; nie wierzę, że Hindus może zostać ateistą. Może czytać książki europejskie i wmawiać sobie, że jest materialistą, ale to tylko na jakiś czas. Nie masz tego we krwi. Nie możesz wierzyć w to, czego nie ma w tym co cię tworzy; byłoby to dla ciebie beznadziejne zadanie. Nie próbuj takich rzeczy. Kiedyś próbowałem tego, kiedy byłem chłopcem, ale to niemożliwe. Życie jest krótkie, ale dusza jest nieśmiertelna i wieczna, a jedno jest pewne, śmierć, przyjmijmy więc wielki ideał i oddajmy mu całe życie. Niech to będzie naszą determinacją i niech On, Pan, który „przychodzi raz po raz dla zbawienia swego ludu”, cytując z naszych pism świętych – niech wielki Kryszna nas błogosławi i prowadzi nas wszystkich do spełnienia naszych celów!