23. Bhakti

(Wygłoszone w Lahore 9 listopada 1897 r.)

Jest dźwięk, który dociera do nas jak odległe echo pośród ryczących potoków Upaniszad, czasami narastając w proporcjach i głośności, a jednak w całej literaturze Wedanty jego głos, choć czysty, nie jest bardzo mocny. Wydaje się, że głównym zadaniem Upaniszad jest przedstawienie nam ducha i aspektu wzniosłości, a jednak poza tą cudowną wzniosłością pojawiają się tu i ówdzie przebłyski poezji podczas czytania; न तत्र सुर्यो भाति न चंन्द्रतारकं नेमा विद्यु तो भान्ति कुतोऽयमग्निः – „Tam nie świeci słońce, ani księżyc, ani gwiazdy, co dopiero mówić o tym ogniu?” Gdy słuchamy poruszającej serce poezji tych cudownych wersów, zostajemy niejako wyrwani ze świata zmysłów, nawet ze świata intelektu i przeniesieni do tego świata, którego nigdy nie można pojąć, ale który jest zawsze z nami. Nawet za tą wzniosłością kryje się inny ideał idący za jej cieniem, jeszcze jeden bardziej do przyjęcia dla ludzkości, jeszcze jeden codziennego użytku, który musi wkroczyć w każdą część ludzkiego życia, który później nabiera proporcji i objętości i jest w pełni stwierdzony i zdeterminowany język w Purānie, i to jest ideał Bhakti. Zarodki Bhakti już tam są; zarazki są nawet w Samhitā; nieco bardziej rozwinięte zarodki znajdują się w Upaniszadach; ale szczegółowo omówiono je w Puranach.

Dlatego, aby zrozumieć Bhakti, musimy zrozumieć te nasze Purany. Odbyły się ostatnio wielkie dyskusje na temat ich autentyczności. Podjęto i skrytykowano wiele fragmentów o niepewnym znaczeniu. W wielu miejscach wskazywano, że fragmenty nie mogą znieść światła współczesnej nauki i tak dalej. Ale niezależnie od tych wszystkich dyskusji, niezależnie od naukowej ważności stwierdzeń Puran, niezależnie od ich ważnej lub nieważnej geografii, niezależnie od ich ważnej lub nieważnej astronomii itd. prawie w każdym z tych tomów ta doktryna Bhakti jest ilustrowana, ponownie ilustrowana, stwierdzana i ponownie przedstawiana w życiu świętych i królów. Wydaje się, że obowiązkiem Puran było ilustrowanie tego wielkiego ideału piękna, ideału Bhakti, a to, jak stwierdziłem, jest o wiele bliższe zwykłemu człowiekowi. Naprawdę bardzo niewielu jest takich, którzy potrafią zrozumieć i docenić, a tym bardziej żyć i poruszać się w wspaniałości pełnego blasku światła Wedanty, ponieważ pierwszym krokiem dla czystego Wedantysty jest bycie Abhih, nieustraszony. Słabość musi zniknąć, zanim człowiek odważy się zostać Wedantystą, a wiemy, jakie to trudne. Nawet ci, którzy zrezygnowali z wszelkiego kontaktu ze światem i mają bardzo mało więzów, które czynią ich tchórzami, czują w głębi serca, jak słabi są chwilami, jak bardzo stają się miękcy, jak zastraszeni; o wiele bardziej jest tak z ludźmi, którzy mają tak wiele więzów i muszą pozostać niewolnikami tak wielu setek tysięcy rzeczy, wewnątrz siebie i na zewnątrz, z ludźmi, których każda chwila życia jest ciągnącym w dół niewolnictwem. Do nich przychodzą Purany z najpiękniejszym przesłaniem Bhakti.

Dla nich rozciąga się łagodność i poezja, ponieważ opowiada się im te wspaniałe i cudowne historie o Dhruwie i Prahlādzie oraz o tysiącu świętych, a te ilustracje mają uczynić to praktycznym. Bez względu na to, czy wierzycie w naukową dokładność Puran, czy nie, nie ma nikogo wśród was, na którego życie nie wpłynęła historia Prahlady, Dhruvy lub któregokolwiek z tych wielkich świętych Paurāniki. Musimy nie tylko uznać moc Puran w naszych czasach, ale powinniśmy być im wdzięczni, ponieważ w przeszłości dały nam bardziej wszechstronną i bardziej popularną religię niż ta, którą prowadził nas zdegradowany późniejszy Buddyzm. Ta łatwa i płynna idea Bhakti została napisana i wypracowana, a my musimy ją przyjąć w naszym codziennym praktycznym życiu, ponieważ w miarę postępów zobaczymy, jak ta idea została wypracowana, aż Bhakti stanie się esencją miłości. Dopóki istnieje coś takiego jak osobista i materialna miłość, nie można wyjść poza nauki Puran. Dopóki istnieje ludzka słabość polegająca na wspieraniu się na kimś, Purany te, w takiej czy innej formie, muszą zawsze istnieć. Możesz zmienić ich nazwy; możesz potępić te, które już istnieją, ale natychmiast będziesz zmuszony napisać kolejną Puranę. Jeśli pojawi się wśród nas mędrzec, który nie będzie chciał tych starych Puran, przekonamy się, że jego uczniowie w ciągu dwudziestu lat od jego śmierci uczynią z jego życia kolejną Puranę. To będzie cała różnica.

Taka jest konieczność natury człowieka; tylko dla tych nie ma Puran, którzy wyszli poza wszelkie ludzkie słabości i stali się tym, czego naprawdę oczekuje się od Paramahamsy, odważnymi i śmiałymi duszami, które wyszły poza więzy Maji, potrzeby nawet natury – tryumfatorzy, zwycięzcy, bogowie świata. Zwykły człowiek nie może się obejść bez osobowego Boga, którego może czcić; jeśli nie czci Boga w naturze, musi czcić albo Boga w postaci żony, albo dziecka, albo ojca, albo przyjaciela, albo nauczyciela, albo kogoś innego; a konieczność nadal bardziej dotyczy kobiet niż mężczyzn. Wibracja światła może być wszędzie; może być w ciemnych miejscach, ponieważ postrzegają je koty i inne zwierzęta, ale dla nas wibracja musi być w naszej płaszczyźnie, aby stała się widoczna. Możemy więc mówić o Istocie Bezosobowej i tak dalej, ale tak długo, jak jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami, Boga można zobaczyć tylko w człowieku. Nasza koncepcja Boga i nasze wielbienie Boga są zatem z natury ludzkie. „To ciało jest rzeczywiście największą świątynią Boga”. Stwierdzamy więc, że ludzie byli czczeni przez wieki i chociaż możemy potępiać lub krytykować niektóre z ekstrawagancji, które w naturalny sposób następują, stwierdzamy od razu, że serce jest zdrowe, że pomimo tych ekstrawagancji, pomimo tego wchodzenia w skrajności, istnieje esencja, istnieje prawdziwy, mocny rdzeń, kręgosłup głoszonej doktryny. Nie proszę was o przełykanie bez zastanowienia starych historii czy nienaukowego żargonu. Nie nawołuję do wiary we wszelkiego rodzaju wyjaśnienia Wāmāćāri, które niestety wkradły się do niektórych Puran, ale chodzi mi o to, że istnieje esencja, której nie należy zgubić, powód istnienia Puran i to jest nauka Bhakti, aby uczynić religię praktyczną, aby wprowadzić religię z jej wzniosłych filozoficznych wzlotów do codziennego życia naszych zwykłych istot ludzkich.

[Z raportu opublikowanego w The Tribune]:

Wykładowca bronił stosowania pomocy materialnych w Bhakti. O Boże, gdyby człowiek nie był tam, gdzie jest, ale nie ma sensu walczyć z istniejącymi faktami; człowiek jest teraz istotą materialną, chociaż może mówić o duchowości i tak dalej. Dlatego materialnego człowieka należy wziąć w swoje ręce i powoli podnosić, aż stanie się on duchowy. W dzisiejszych czasach 99 procent z nas ma trudności ze zrozumieniem duchowości, a jeszcze trudniej jest o niej mówić. Siły napędowe, które popychają nas do przodu i wysiłki, które staramy się osiągnąć są materialne. Możemy pracować tylko, mówiąc językiem Herberta Spencera, po linii najmniejszego oporu, a Purany mają na tyle zdrowego rozsądku, by działać po linii najmniejszego oporu; a sukcesy, które zostały osiągnięte przez Purany, były cudowne i wyjątkowe. Ideał Bhakti jest oczywiście duchowy, ale droga prowadzi przez materię i nic na to nie poradzimy. Dlatego wszystko, co sprzyja osiągnięciu tej duchowości w świecie materialnym, należy uchwycić i wykorzystać do tego, by człowiek rozwijał istotę duchową. Wskazując, że Śāstry zaczynają od przyznania prawa do studiowania Wed każdemu bez względu na płeć, kastę czy wyznanie, stwierdził, że jeśli zbudowanie materialnej świątyni pomaga człowiekowi bardziej kochać Boga, to proszę; jeśli zrobienie obrazu Boga pomaga człowiekowi w osiągnięciu tego ideału miłości, niech mu Pan błogosławi i podaruje dwadzieścia takich obrazów, jeśli zechce. Jeśli cokolwiek pomaga mu osiągnąć ten ideał duchowości, to jest mile widziane, byle było moralne, ponieważ wszystko, co niemoralne, nie pomoże, a jedynie opóźni. Prześledził sprzeciw wobec używania obrazów w kulcie w Indiach, przynajmniej częściowo do Kabira, ale z drugiej strony wykazał, że Indie miały wielkich filozofów i założycieli religii, którzy nawet nie wierzyli w istnienie Boga osobowego i odważnie głosili to ludziom, ale jednak nie potępiali używania obrazów. W najlepszym razie powiedzieli tylko, że nie jest to bardzo wzniosła forma wielbienia i nie było ani jednej Purany, w której byłoby powiedziane, że jest to bardzo wzniosła forma. Odnosząc się historycznie do kultu wizerunków Żydów, którzy wierzyli, że Jehowa przebywa w skrzyni, potępił praktykę nadużywania kultu bożków tylko dlatego, że inni twierdzili, że jest to złe. Wprawdzie można było posłużyć się obrazem lub jakąkolwiek inną formą materialną, by uczynić człowieka uduchowionym, jednak w naszej religii nie było ani jednej księgi, która nie mówiłaby bardzo wyraźnie, że jest to najniższa forma kultu, bo jest to kult poprzez materię. Nie miał języka, aby potępić próbę, jaką podjęto w całych Indiach, aby narzucić wszystkim kult tego obrazu; jaki interes miał ktokolwiek by kierować i dyktować komukolwiek co ma czcić i przez co? Jak jakikolwiek inny człowiek mógłby wiedzieć, przez co będzie wzrastał, czy jego duchowy wzrost będzie polegał na wielbieniu obrazu, wielbieniu ognia, a może nawet wielbieniu kolumny? Miało to być prowadzone i kierowane przez naszych własnych Guru oraz przez relacje między Guru a Śiszja. To wyjaśnia zasadę, którą księgi Bhakti wyłożyły dla tak zwanej Iszty, to znaczy, że każdy człowiek musi przyjąć własną, szczególną formę oddawania czci, własną drogę do Boga, a tym wybranym ideałem jest jego Iszta Dewatā. Miał odnosić się z sympatią do innych form kultu, ale jednocześnie praktykować własną formę, aż doszedł do celu i doszedł do centrum, w którym nie była mu już potrzebna pomoc materialna. W związku z tym konieczne było słowo ostrzeżenia przed systemem dominującym w niektórych częściach Indii, tak zwanym systemem Kula–Guru, rodzajem dziedzicznego Guruizmu. Czytamy w książkach, że „Ten, kto zna istotę Wed, jest bezgrzeszny i nie uczy innych z miłości do złota ani z miłości do czegokolwiek innego, którego miłosierdzie jest bez przyczyny, który daje jak źródło, które nie prosi o nic roślin i drzew, bo jego naturą jest czynić dobro i przywraca je na nowo do życia że wychodzą pąki, kwiaty i liście, który niczego nie chce, ale którego całe życie polega tylko na czynieniu dobra” – taki człowiek mógłby być Guru i nikt więcej. Istniało inne niebezpieczeństwo, ponieważ Guru nie był sam nauczycielem; to była bardzo mała część. Guru, jak wierzyli Hindusi, przekazywał duchowość swoim uczniom. Weźmy zatem powszechny przykład materialny, jeśli człowiek nie został zaszczepiony dobrym wirusem, narażał się na zaszczepienie tym, co złe i nikczemne, tak że nauczanie przez złego Guru wiązało się z ryzykiem nauczenia się czegoś złego. Dlatego było absolutnie konieczne, aby ta idea Kula–Guru zniknęła z Indii. Guruizm nie może być zawodem; to musi się skończyć, to było przeciwko Śastrom. Żaden człowiek nie powinien nazywać siebie Guru i jednocześnie wspierać utrzymanie obecnego stanu rzeczy w systemie Kula–Guru.

Mówiąc o kwestii jedzenia, Swami zwrócił uwagę, że obecne obstawanie przy surowych przepisach dotyczących jedzenia było w dużej mierze powierzchowne i mijało się z celem, do którego pierwotnie miały służyć. Szczególnie przytoczył ideę, że należy uważać, komu wolno dotykać jedzenia i wskazał, że ma to głębokie znaczenie psychologiczne, ale w codziennym życiu zwykłych ludzi jest to troska trudna lub niemożliwa do wykonania. Tutaj znowu popełniono błąd nalegając na ogólne przestrzeganie idei, która była możliwa tylko dla jednej klasy tych, którzy całkowicie poświęcili swoje życie duchowości, podczas gdy ogromna większość ludzi była wciąż nienasycona materialnymi przyjemnościami i dopóki nie zostali do pewnego stopnia nasyceni, nie było sensu myśleć o narzucaniu im duchowości.

Najwyższą formą wielbienia ustanowioną przez Bhaktę było wielbienie człowieka. Doprawdy, gdyby istniał jakiś rodzaj kultu, zasugerowałby codzienne przyjmowanie biednego człowieka, sześciu lub dwunastu, zależnie od okoliczności, do ich domów i służenie im, myśląc, że są Nārājanami. Widział dobroczynność w wielu krajach i powodem, dla którego się nie powiodła, było to, że nie było to robione w dobrym duchu. „Proszę, weź to i odejdź” – to nie była jałmużna, ale wyraz pychy serca, aby zyskać aplauz świata, aby świat wiedział, że stają się miłosierni. Hindusi muszą wiedzieć, że według Smryti dawca był niższy od biorcy, gdyż biorcą był tymczasem sam Bóg. Dlatego zasugerowałby taką formę wielbienia, jak przyjmowanie niektórych z tych biednych Narajanów, czyli ślepych i głodnych Narajanów każdego dnia do każdego domu i oddawanie im czci, jaką oddawaliby posągowi, karmienie ich i ubieranie ich oraz następnego dnia robić to samo innym. Nie potępił żadnej formy wielbienia, ale powiedział, że najwyższą formą i najbardziej potrzebną obecnie w Indiach jest ta forma wielbienia Narajana. Podsumowując, porównał Bhakti do trójkąta. Pierwszym jego kątem był ten, że miłość nie znała potrzeby, drugim kątem było to, że miłość nie znała strachu. Miłość dla nagrody lub jakiejkolwiek służby była religią żebraka, religią sklepikarza i miała w sobie bardzo mało prawdziwej religii. Niech nie stają się żebrakami, bo żebractwo było przede wszystkim oznaką ateizmu. „Zaprawdę, niemądry jest człowiek, który mieszka nad brzegiem Gangesu, kopiąc małą studnię, aby napić się wody”. Tak jest z człowiekiem, który błaga Boga o materialne przedmioty. Bhakta powinien być gotowy wstać i powiedzieć: „Niczego od ciebie nie chcę, Panie, ale jeśli czegoś ode mnie potrzebujesz, jestem gotów to dać”. Miłość nie znała strachu. Czy nie widzieli słabej, wątłej, drobnej kobiety przechodzącej przez ulicę, a jeśli pies zaszczekał, uciekała do sąsiedniego domu? Być może następnego dnia była na ulicy z dzieckiem przy piersi. I zaatakował ją lew. Gdzie ona wtedy była? W paszczy lwa, by ocalić swoje dziecko. Wreszcie miłość była dla samej miłości. Bhakta w końcu dochodzi do tego, że sama miłość jest Bogiem i niczym więcej. Dokąd powinien udać się człowiek, aby udowodnić istnienie Boga? Miłość była najbardziej widoczną ze wszystkich widzialnych rzeczy. Była to siła poruszająca słońce, księżyc i gwiazdy, przejawiająca się w mężczyznach, kobietach i zwierzętach, wszędzie i we wszystkim. Wyrażała się ona w siłach materialnych, takich jak grawitacja i tak dalej. Była wszędzie, w każdym atomie, manifestowała się wszędzie. To była ta nieskończona miłość, jedyna siła napędowa tego wszechświata, widoczna wszędzie i to był sam Bóg.