W Manamadura Swami przedstawiono następujące powitalne przemówienie ze strony Zemindarów i mieszkańców Śiwagangi i Manamadura:
DO ŚRI SWAMI WIWEKANANDY
Najczcigodniejszy Panie,
My, Zemindarowie i obywatele Śiwagangi i Manamadury, pragniemy najserdeczniej cię powitać. W najbardziej optymistycznych chwilach naszego życia, w najgłębszych marzeniach, nigdy nie myśleliśmy, że Ty, który byłeś tak blisko naszych serc, będziesz tak blisko naszych domów. Pierwsza depesza zawiadamiająca o waszej niezdolności do przybycia do Śiwagangi rzuciła głęboki mrok w nasze serca i gdyby nie późniejsza optymistyczna wiadomość, nasze rozczarowanie byłoby skrajne. Kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy, że zgodziłeś się zaszczycić swoją obecnością nasze miasto, myśleliśmy, że spełniliśmy nasze najwyższe ambicje. Góra obiecała przyjść do Mahometa, a nasza radość nie znała granic. Ale kiedy góra była zmuszona wycofać swoją zgodę i obudziły się w nas najgorsze obawy, że nie będziemy mogli nawet wejść na górę, łaskawie raczyłeś ustąpić naszym natarczywościom.
Pomimo prawie nie do pokonania trudności podróży, szlachetny duch poświęcenia, z jakim przekazałeś Zachodowi najwspanialsze przesłanie Wschodu, mistrzowski sposób wykonania misji oraz wspaniały i niezrównany sukces, który ukoronował twoje filantropijne wysiłki przyniosły ci dozgonną chwałę. W czasie, gdy zachodni materializm najmocniej podbijał indyjskie przekonania religijne, kiedy wypowiedzi i pisma naszych mędrców zaczynały być policzone, nadejście nowego mistrza takiego jak ty, już zaznaczyło erę w annałach postępu religijnego i mamy nadzieję, że w odpowiednim czasie uda ci się rozdrobnić śmieci, które tymczasowo pokrywają prawdziwe złoto indyjskiej filozofii i wrzuciwszy je do potężnej mennicy intelektu sprawisz, że będzie to moneta bieżąca na całym świecie. Katolickość, z jaką mogłeś triumfalnie nieść sztandar indyjskiej myśli filozoficznej wśród heterogenicznych wyznawców religii zgromadzonych w Parlamencie Religii pozwala mieć nadzieję, że w niedługim czasie, podobnie jak tobie współczesna w sferze politycznej będziesz rządził imperium nad którym słońce nigdy nie zachodzi, tylko z tą różnicą, że jej jest panowanie nad materią, a twoje nad umysłem. Ponieważ pobiła wszelkie rekordy w historii politycznej długością i dobroczynnością swego panowania, tak żarliwie modlimy się do Wszechmogącego, aby został ci oszczędzony wystarczająco długo, abyś mógł dokończyć dzieło miłości, którego tak bezinteresownie się podjąłeś, a tym samym przyćmić wszystkich twoich poprzedników w duchowej historii.
Jesteśmy,
Najczcigodniejszy Panie,
Twymi najbardziej posłusznymi i oddanymi
Sługami.
Odpowiedź Swami była następująca:
Nie mogę wyrazić głębokiego długu wdzięczności, jaki mnie obarczyliście przez życzliwe i ciepłe przyjęcie, którym mnie właśnie obdarowaliście. Niestety, nie jestem teraz w stanie wygłosić zbyt długiej przemowy, jakkolwiek bym tego nie chciał. Pomimo pięknych przymiotników, które nasz sanskrycki przyjaciel tak łaskawie użył w stosunku do mnie, mimo wszystko mam ciało, choć może to głupie; a ciało zawsze podąża za podszeptami, warunkami i prawami materii. W związku z tym istnieje coś takiego jak zmęczenie i znużenie w odniesieniu do materialnego ciała.
Wspaniale jest widzieć cudowną ilość radości i uznania wyrażanych w każdej części kraju za moją małą pracę, którą wykonałem na Zachodzie. Patrzę na to tylko w ten sposób: chcę zastosować to do tych wielkich dusz, które nadejdą w przyszłości. Jeśli ta odrobina pracy, którą wykonałem, otrzymuje taką aprobatę narodu, to jaką aprobatę otrzymają od tego narodu duchowi giganci, władcy świata, którzy przyjdą po nas? Indie to kraj religii; Hindus rozumie religię i tylko religię. Wieki edukacji zawsze były w tej linii; w rezultacie jest to jedyna troska w życiu; i wszyscy dobrze wiecie, że tak jest. Nie jest konieczne, aby każdy był sklepikarzem; nie jest nawet konieczne, aby każdy był nauczycielem; nie jest konieczne, aby każdy był wojownikiem; ale na tym świecie będą różne narody produkujące harmonię rezultatów.
Cóż, być może jesteśmy skazani przez Boską Opatrzność na odegranie duchowej nuty w tej harmonii narodów i cieszę się widząc, że nie utraciliśmy jeszcze wielkich tradycji, które zostały nam przekazane przez najwspanialszych przodków, z których każdy naród może być dumny. Daje mi to nadzieję, daje mi nieugiętą wiarę w przeznaczenie rasy. Pociesza mnie nie tyle osobista uwaga jaką mi poświęcano, ale świadomość, że serce narodu tam jest i nadal jest zdrowe. Indie wciąż żyją; kto mówi, że nie żyją? Ale Zachód chce widzieć nas aktywnych. Jeśli chcą widzieć nas aktywnych na polu bitwy, będą zawiedzeni – to nie jest nasze pole – tak jak my bylibyśmy zawiedzeni, gdybyśmy mieli nadzieję zobaczyć naród militarny aktywny na polu duchowości. Ale niech tu przyjdą i zobaczą, że jesteśmy równie aktywni i że naród żyje i jest żywy jak zawsze. Powinniśmy rozwiać pogląd, że w ogóle się zdegenerowaliśmy. Jak na razie jest dobrze.
Ale teraz muszę powiedzieć kilka ostrych słów, których, mam nadzieję, nie odbierzecie za nieuprzejmość. Bo właśnie padła skarga, że europejski materializm prawie nas pogrążył. To nie tylko wina Europejczyków, ale w dużej mierze nasza. My, jako Wedantyści, musimy zawsze patrzeć na rzeczy z introspektywnego punktu widzenia, z ich subiektywnych relacji. My, jako Wedantyści, wiemy na pewno, że we wszechświecie nie ma mocy, która mogłaby nas skrzywdzić, chyba że najpierw sami sobie zaszkodzimy. Jedna piąta populacji Indii została Muzułmanami. Tak jak wcześniej, cofając się wstecz, dwie trzecie populacji w starożytności było Buddystami, jedna piąta to teraz Mahometanie, a Chrześcijan jest już ponad milion.
Czyja to wina? Jeden z naszych historyków mówi w niezapomnianym języku: Dlaczego ci biedni nieszczęśnicy mieliby głodować i umierać z pragnienia, kiedy płynie wieczna fontanna życia? Pytanie brzmi: co zrobiliśmy dla tych ludzi, którzy porzucili własną religię? Dlaczego mieliby zostać Mahometanami? Słyszałem o uczciwej dziewczynie z Anglii, która miała zostać ulicznicą. Kiedy pewna dama poprosiła ją, aby tego nie robiła, odpowiedziała: „To jedyny sposób, w jaki mogę zyskać współczucie. Nie mogę teraz znaleźć nikogo, kto by mi pomógł, ale pozwól mi być upadłą, uciśnioną kobietą, a wtedy może miłosierne damy przyjdą i zabiorą mnie do domu i zrobią dla mnie wszystko, co w ich mocy”. Opłakujemy teraz tych renegatów, ale co zrobiliśmy dla nich wcześniej? Niech każdy z nas zada sobie pytanie, czego się nauczyliśmy; czy uchwyciliśmy pochodnię prawdy, a jeśli tak, to jak daleko ją zanieśliśmy? Wtedy im nie pomogliśmy. To jest pytanie, które powinniśmy sobie zadać. To, że tego nie zrobiliśmy, było naszą własną winą, naszą własną Karmą. Nie obwiniajmy nikogo, obwiniajmy własną Karmę.
Materializm, Mahometanizm, Chrześcijaństwo lub jakikolwiek inny -izm na świecie nigdy nie odniósłby sukcesu, gdybyście na to nie pozwolili. Żadne prątki nie mogą zaatakować ludzkiego organizmu, dopóki nie zostanie on zdegradowany i zdegenerowany przez występek, złe jedzenie, niedostatek i narażenie; zdrowy człowiek przechodzi bez szwanku przez masę trujących prątków. Ale jest jeszcze czas, aby zmienić nasze postępowanie. Porzućcie wszystkie te stare dyskusje, stare kłótnie o rzeczy, które są bez znaczenia, które są bezsensowne z samej swej natury. Pomyślcie o ostatnich sześciuset czy siedmiuset latach degradacji, kiedy setki dorosłych ludzi dyskutowało od lat, czy powinniśmy pić szklankę wody prawą czy lewą ręką, czy myć rękę trzy razy, czy cztery razy, czy powinniśmy płukać gardło pięć czy sześć razy. Czegóż można się spodziewać po ludziach, którzy spędzają życie na omawianiu tak doniosłych kwestii jak te i pisaniu na ich temat najbardziej uczonych filozofii! Istnieje niebezpieczeństwo, że nasza religia dostanie się do kuchni. Obecnie większość z nas nie jest ani Wedantystami, ani Paurānikami, ani Tāntrykami. Jesteśmy po prostu „Nie-dotykającymi”. Nasza religia jest w kuchni. Nasz Bóg jest garnkiem do gotowania, a naszą religią jest: „Nie dotykaj mnie, jestem święty”. Jeśli tak będzie przez następne stulecie, każdy z nas znajdzie się w zakładzie dla obłąkanych. Jest to pewna oznaka zmiękczenia mózgu, kiedy umysł nie może pojąć wyższych problemów życia; cała oryginalność jest stracona, umysł stracił całą swoją siłę, swoją aktywność i moc myślenia, i po prostu próbuje krążyć w kółko po najmniejszej krzywej, jaką może znaleźć. Ten stan rzeczy trzeba najpierw wyrzucić za burtę, a potem trzeba wstać, być aktywnym i silnym; a wtedy rozpoznamy nasze dziedzictwo do tego nieskończonego skarbu, skarbu, który pozostawili nam nasi przodkowie, skarbu, którego cały świat potrzebuje dzisiaj. Świat umrze, jeśli ten skarb nie zostanie rozdzielony. Wydobądź go, rozpowszechnij transmisję. Wjasa mówi: Samo dawanie jest jedyną pracą w tej Kalijudze; a ze wszystkich darów dawanie życia duchowego jest najwyższym możliwym darem; następnym darem jest wiedza świecka; następnym ratowanie życie człowieka; a ostatnim, dawanie jedzenia potrzebującym. Żywności daliśmy dość; żaden naród nie jest bardziej miłosierny niż my. Dopóki w domu żebraka jest kawałek chleba, da połowę. Takie zjawisko można zaobserwować tylko w Indiach. Mamy tego dość, przejdźmy do dwóch pozostałych, darów wiedzy duchowej i świeckiej. A gdybyśmy wszyscy byli odważni i mieli mocne serca i z absolutną szczerością przyłożyli się do steru, za dwadzieścia pięć lat cały problem zostałby rozwiązany i nie byłoby już o co walczyć; cały indyjski świat znów byłby aryjski. To wszystko, co mam ci teraz do powiedzenia. Nie mam ochoty rozmawiać o planach; wolę zrobić i pokazać, a potem mówić o swoich planach. Mam swoje plany i zamierzam je zrealizować, jeśli Pan tego zechce, jeśli życie zostanie mi dane. Nie wiem, czy mi się uda, czy nie, ale wielką rzeczą jest obrać w życiu wielki ideał, a potem poświęcić mu całe życie. Bo cóż innego jest warte życie, to wegetujące, małe, niskie życie człowieka? Podporządkowanie go jednemu wzniosłemu ideałowi jest jedyną wartością, jaką ma życie. To jest wielka praca do wykonania w Indiach. Z zadowoleniem przyjmuję obecne odrodzenie religijne; byłbym głupcem, gdybym stracił okazję kucia gorącego żelaza.