8. Odpowiedź na Powitanie w Madurze

Swami otrzymał przemówienie powitalne od Hindusów z Madury, które brzmiało następująco:

Najczcigodniejszy Swami,

My, hinduska społeczność Madury, pragniemy najserdeczniej i z pełnią szacunku powitać cię w naszym starożytnym i świętym mieście. Widzimy w tobie żywy przykład hinduskiego Sannjasina, który wyrzekając się wszelkich ziemskich więzi i przywiązań obliczonych na samozadowolenie, godnie angażuje się w szlachetny obowiązek życia dla innych i starania o podniesienie duchowego stanu ludzkości . Pokazałeś na własnej osobie, że prawdziwa istota religii hinduskiej niekoniecznie jest związana z zasadami i rytuałami, ale że jest to wzniosła filozofia zdolna do zapewnienia pokoju i pocieszenia strapionych i cierpiących.

Nauczyłeś Amerykę i Anglię podziwiać tę filozofię i tę religię, które starają się wywyższyć każdego człowieka w sposób najlepiej dostosowany do jego możliwości i środowiska. Chociaż twoje nauki były przez ostatnie trzy lata wygłaszane w obcych krajach, nie mniej były one pochłaniane w tym kraju i niemało miały tendencji do przeciwdziałania rosnącemu materializmowi importowanemu z obcej ziemi.

Indie żyją do dziś, gdyż mają do spełnienia misję w duchowym porządkowaniu wszechświata. Pojawienie się duszy takiej jak ty na końcu tego cyklu Kali Jugi jest dla nas pewnym znakiem inkarnacji w niedalekiej przyszłości wielkich dusz, przez które ta misja zostanie wypełniona.

Madura, siedziba starożytnej nauki, Madura, ulubione miasto boga Sundareśwara, święte Dwadaśāntakszetram Joginów, nie pozostaje w tyle za żadnym innym indyjskim miastem w swoim gorącym podziwie dla twojego wykładu filozofii indyjskiej i we wdzięcznych podziękowaniach za twoje bezcenne zasługi dla ludzkości .

Modlimy się, abyś został pobłogosławiony długim życiem pełnym wigoru, siły i użyteczności.

Swami odpowiedział w następujący sposób:

Chciałbym móc żyć pośród was przez kilka dni i spełnić warunki, które właśnie wskazał wasz najdostojniejszy przewodniczący, aby opowiedzieć wam o moich doświadczeniach na Zachodzie i wyniku całej mojej pracy wykonanej tam przez ostatnie cztery lata. Niestety, nawet Swami mają ciała; a ciągłe podróżowanie i przemawianie, które musiałem znosić przez ostatnie trzy tygodnie, uniemożliwiają mi wygłoszenie bardzo długiego przemówienia dzisiejszego wieczoru. Poprzestanę więc na tym, że bardzo serdecznie podziękuję za okazaną mi życzliwość, a inne rzeczy odłożę na jakiś dzień w przyszłości, kiedy w lepszych warunkach zdrowotnych będziemy mieli czas na rozmowy na więcej różnych tematów niż można zrobić w tak krótkim czasie tego wieczoru. Będąc w Madurze jako gość jednego z waszych dobrze znanych obywateli i szlachciców, Radży Ramnad, przychodzi mi na myśl jeden fakt. Być może większość z Was zdaje sobie sprawę, że to Radźa jako pierwszy podsunął mi pomysł wyjazdu do Chicago i to on cały czas całym sercem i wpływami go wspierał. Dlatego wiele pochwał, które zostały mi udzielone w tym przemówieniu, powinno trafić do tego szlachetnego człowieka z południowych Indii. Żałuję tylko, że zamiast zostać Radżą nie został Sannjasinem, bo do tego naprawdę się nadaje.

Wszędzie tam, gdzie w jakiejś części świata jest coś naprawdę potrzebnego, dopełnienie znajdzie tam drogę i tchnie w to nowe życie. Tak jest zarówno w świecie fizycznym, jak i duchowym. Jeśli w jednej części świata brakuje duchowości, a jednocześnie duchowość istnieje gdzie indziej, niezależnie od tego czy świadomie o nią walczymy czy nie, duchowość ta znajdzie drogę do części, w której jest potrzebna i zrównoważy nierówności. W historii rodzaju ludzkiego nie raz czy dwa, ale ciągle na nowo, przeznaczeniem Indii w przeszłości było dostarczanie światu duchowości. Stwierdzamy, że ilekroć, czy to przez potężny podbój, czy przez prymat handlowy, różne części świata zostały zgniecione w jedną całą rasę i dokonano zapisów od jednego zakątka do drugiego, każdy naród niejako wylewał swoją własną część, albo politycznych, społecznych czy duchowych. Wkładem Indii w sumę ludzkiej wiedzy była duchowość, filozofia. Przyczyniła się do nich jeszcze na długo przed powstaniem imperium perskiego; drugi raz miał miejsce w czasach imperium perskiego; po raz trzeci podczas dominacji Greków; a teraz, po raz czwarty, podczas dominacji Anglików, ponownie wypełni to samo przeznaczenie. W miarę jak zachodnie idee organizacji i cywilizacji zewnętrznej przenikają i napływają do naszego kraju, czy tego chcemy, czy nie, tak indyjska duchowość i filozofia zalewają ziemie Zachodu. Nikt nie może się temu oprzeć, podobnie jak my nie możemy oprzeć się jakiejś materialnej cywilizacji z Zachodu. Być może trochę tego jest dobre dla nas, a trochę uduchowienia jest dobre dla Zachodu; w ten sposób równowaga zostanie zachowana. Nie chodzi o to, że my powinniśmy uczyć się wszystkiego od Zachodu, ani że oni muszą uczyć się wszystkiego od nas, ale każdy będzie musiał dostarczyć i przekazać przyszłym pokoleniom to, co ma dla przyszłej realizacji tego marzenia od wieków – harmonię narodów, idealny świat. Czy ten idealny świat kiedykolwiek nadejdzie, nie wiem, czy ta doskonałość społeczna kiedykolwiek zostanie osiągnięta, mam własne wątpliwości; niezależnie od tego, czy nadejdzie, czy nie, każdy z nas będzie musiał zapracować na tę ideę tak, jakby nadejdzie ona jutro i jakby wszystko zależało tylko od jego pracy i tylko od niego. Każdy z nas będzie musiał uwierzyć, że wszyscy inni na świecie wykonali swoją pracę, a jedyna praca, jaka pozostała do wykonania, aby uczynić świat doskonałym, musi zostać wykonana przez niego samego. To jest odpowiedzialność, którą musimy wziąć na siebie.

Tymczasem w Indiach następuje ogromne odrodzenie religii. Przed nami niebezpieczeństwo i chwała; ponieważ przebudzenie czasami rodzi fanatyzm, czasami posuwa się do skrajności, tak że często nawet ci, którzy rozpoczynają odrodzenie nie są w stanie go kontrolować, gdy przekroczy pewną długość. Dlatego lepiej być ostrożnym. Musimy znaleźć drogę między Scyllą starej zabobonnej ortodoksji a Charybdą materializmu – Europeizmu, bezduszności, tak zwanej reformy – która przeniknęła do podstaw zachodniego postępu. O tę dwójkę trzeba dbać. Po pierwsze, nie możemy stać się Zachodem; dlatego naśladowanie westernów jest bezużyteczne. Przypuśćmy, że uda ci się naśladować westerny, a w chwili, gdy umrzesz, nie będzie już w tobie życia. Po drugie jest to niemożliwe. Strumień wypływa daleko poza miejsce, w którym zaczął się czas, przepływając przez miliony wieków ludzkiej historii; czy chcesz uchwycić ten strumień i skierować go z powrotem do źródła, do lodowca w Himalajach? Nawet gdyby to było wykonalne, europeizacja nie byłaby dla was możliwa. Jeśli uważacie, że Europejczyk nie jest w stanie odrzucić kilku wieków kultury Zachodu, czy sądzicie, że jest możliwe, abyście wyrzucili kulturę świecącą przez dziesiątki wieków? Nie może tak być. Musimy też pamiętać, że w każdym małym wiejskim bożku i każdym małym zabobonnym zwyczaju jest to, co zwykliśmy nazywać naszą wiarą religijną. Ale lokalne zwyczaje są nieskończone i sprzeczne. Którym mamy być posłuszni, a którym nie? Na przykład Bramin z południowych Indii wzdrygałby się z przerażenia na widok innego Bramina jedzącego mięso; Bramin z Północy uważa to za rzecz najbardziej chwalebną i świętą – zabija setki kóz w ofierze. Jeśli wysuniesz na przód swój zwyczaj, oni są równie gotowi na swój. Różne są zwyczaje w całych Indiach, ale są one lokalne. Największym popełnianym błędem jest to, że ignoranci zawsze myślą, że ten lokalny zwyczaj jest istotą naszej religii.

Ale poza tym jest jeszcze większa trudność. Istnieją dwa rodzaje prawd, które znajdujemy w naszych Śāstrach, jedna oparta na wiecznej naturze człowieka – ta, która dotyczy wiecznego związku Boga, duszy i natury; druga, z lokalnymi warunkami, środowiskami tamtych czasów, instytucjami społecznymi tamtego okresu i tak dalej. Pierwsza klasa prawd zawarta jest głównie w naszych Wedach, naszych pismach świętych; druga w Smryti, Purānach itd. Musimy pamiętać, że dla wszystkich okresów Wedy są ostatecznym celem i autorytetem, a jeśli Purany różnią się pod jakimkolwiek względem od Wed, tę część Puran należy odrzucić bez litości. Stwierdzamy zatem, że we wszystkich tych Smryti nauki są różne. Jedno ze Smryti mówi, że taki jest zwyczaj i taka powinna być praktyka tego wieku. Inne mówi, że taka jest praktyka tego wieku i tak dalej. To jest Āćāra, która powinna być zwyczajem Satja Jugi, i to jest Aćara, która powinna być zwyczajem Kali Jugi i tak dalej. Jest to jedna z najwspanialszych doktryn, jakie macie, że wieczne prawdy, oparte na naturze człowieka, nigdy się nie zmienią, dopóki człowiek żyje; są one na wszystkie czasy, wszechobecnymi, uniwersalnymi cnotami. Ale Smryti mówią ogólnie o lokalnych warunkach, o obowiązkach wynikających z różnych środowisk i zmieniają się one z biegiem czasu. Musicie zawsze o tym pamiętać, że jeśli mały zwyczaj społeczny zostanie zmieniony, nie stracicie swojej religii, wcale. Pamiętajcie, że te zwyczaje zostały już zmienione. Był czas w tych właśnie Indiach, kiedy bez jedzenia wołowiny żaden Bramin nie mógł pozostać Braminem; czytacie w Wedach o tym, że kiedy Sannjasin, król lub wielki człowiek wszedł do domu, zabijano najlepszego byka; jak z czasem okazało się, że skoro byliśmy rasą rolniczą, zabijanie najlepszych byków oznaczało unicestwienie rasy. Dlatego zaprzestano tej praktyki i podniesiono głos przeciwko zabijaniu krów. Czasami stwierdzamy, że istniejące wówczas zwyczaje uważamy za najokropniejsze. Z biegiem czasu trzeba było uchwalić inne prawa. Te z kolei będą musiały odejść, a przyjdą inni Smryti. To jeden z faktów, których musimy się nauczyć, że wieczne Wedy będą takie same przez wszystkie wieki, ale Smryti będzie miało swój koniec. W miarę upływu czasu coraz więcej Smryti odejdzie, przyjdą mędrcy, którzy zmienią i skierują społeczeństwo na lepsze kanały, na obowiązki i na ścieżki, które odpowiadają potrzebom wieku i bez których niemożliwe jest, aby społeczeństwo może żyć. W ten sposób musimy kierować naszym kursem, unikając tych dwóch niebezpieczeństw; i mam nadzieję, że każdy z nas tutaj będzie miał dość rozeznania, a jednocześnie dość wiary, aby zrozumieć, co to znaczy, co jak przypuszczam jest włączeniem wszystkiego, a nie wykluczeniem. Chcę intensywności fanatyka plus zasięgu materialisty. Głębokie jak ocean, szerokie jak nieskończone niebo, takiego serca pragniemy. Bądźmy tak postępowi jak każdy naród, jaki kiedykolwiek istniał, a jednocześnie tak wierni i konserwatywni wobec naszych tradycji, jak tylko Hindusi potrafią być. Mówiąc prościej, musimy najpierw nauczyć się rozróżnienia między tym, co istotne, a tym, co nieistotne we wszystkim. To co istotne jest wieczne, to co nieistotne ma wartość tylko przez pewien czas; a jeśli po pewnym czasie nie zostanie zastąpione przez coś istotnego jest zdecydowanie niebezpieczne. Nie chcę przez to powiedzieć, że powinniście wstać i znieważyć wszystkie wasze stare zwyczaje i instytucje. Zdecydowanie nie; nie wolno wam lżyć nawet najbardziej złych z nich. Nie obrażajcie nikogo. Nawet te zwyczaje, które obecnie wydają się być pozytywnym złem, w przeszłości były zdecydowanie życiodajne; a jeśli mamy je usunąć, nie wolno nam tego robić przekleństwami, ale błogosławieństwami i wdzięcznością za chwalebną pracę, jaką te zwyczaje wykonały dla zachowania naszej rasy. Musimy też pamiętać, że przywódcami naszych społeczeństw nigdy nie byli ani generałowie, ani królowie, ale Ryszi. A kim są Ryszi? Ryszi, jak go nazywają Upaniszady, nie jest zwykłym człowiekiem, ale Mantra–drasztā. Jest człowiekiem, który widzi religię, dla którego religia to nie tylko nauka z książek, nie argumentacja, spekulacja, ani dużo gadania, ale faktyczna realizacja, spotkanie twarzą w twarz z prawdami, które wykraczają poza zmysły. To jest Ryszizm, a Ryszizm nie należy do żadnego wieku ani czasu, ani nawet do sekt czy kast. Wātsjajana mówi, że prawda musi zostać zrealizowana; i musimy pamiętać, że ty, ja i każdy z nas zostaniemy wezwani, aby stać się Ryszim; i musimy mieć wiarę w siebie; musimy stać się twórcami światów, ponieważ wszystko jest w nas. Musimy zobaczyć Religię twarzą w twarz, doświadczyć jej i w ten sposób rozwiać nasze co do niej wątpliwości; a potem, stojąc w chwalebnym świetle Ryszizmu, każdy z nas będzie olbrzymem; a każde słowo, które wyjdzie z naszych ust, będzie miało za sobą tę nieskończoną sankcję bezpieczeństwa; a przed nami zło samo zniknie bez konieczności przeklinania kogokolwiek, bez konieczności znęcania się nad kimkolwiek, bez konieczności walki z kimkolwiek na świecie. Niech Pan pomoże nam, każdemu z nas tutaj, urzeczywistnić stan Ryszi dla własnego zbawienia i dla zbawienia innych!