[Przedrukowano z tomu upamiętniającego stulecie Swami Wiwekanandy, opublikowanego przez stulecie Swamiego Wiwekanandy w Kalkucie w 1963 r. Dodatki w nawiasach kwadratowych zostały dodane w celu wyjaśnienia. Okresy wskazują prawdopodobne pominięcia. – Wydawca.]
(Wygłoszone w Shakespeare Club, Pasadena, Kalifornia, 2 lutego 1900 r.)
Tematem dzisiejszego wieczoru są buddyjskie Indie. Być może prawie wszyscy z was czytali wiersz Edwina Arnolda o życiu Buddy, a niektórzy z was być może zajęli się tym tematem z większym zainteresowaniem naukowym, ponieważ w języku angielskim, francuskim i niemieckim jest całkiem sporo buddyjskiej literatury. Buddyzm sam w sobie jest najbardziej interesującym przedmiotem, ponieważ jest pierwszą historyczną eksplozją światowej religii. Przed powstaniem Buddyzmu istniały wielkie religie w Indiach i w innych miejscach, ale w mniejszym lub większym stopniu ograniczały się one do własnych ras. Starożytni Hindusi, starożytni Żydzi lub starożytni Persowie, każdy z nich miał wielką religię, ale te religie były mniej lub bardziej rasowe. Wraz z Buddyzmem zaczyna się ten osobliwy fenomen religii, która odważnie wyrusza na podbój świata. Niezależnie od jego doktryn i prawd, których nauczał i przesłania, które miał przekazać, stajemy twarzą w twarz z jednym z ogromnych kataklizmów świata. W ciągu kilku wieków od jego narodzin bosonodzy i z ogolonymi głowami misjonarze Buddy rozprzestrzenili się po całym znanym wówczas cywilizowanym świecie, a nawet przeniknęli jeszcze dalej – od Laponii z jednej strony po Wyspy Filipińskie z drugiej. Rozprzestrzenili się szeroko w ciągu kilku wieków od narodzin Buddy; a w samych Indiach religia Buddy pochłonęła kiedyś prawie dwie trzecie populacji.
Całe Indie nigdy nie były buddyjskie. Stał on na zewnątrz. Buddyzm spotkał ten sam los, co Chrześcijaństwo z Żydami; większość Żydów trzymała się z daleka. Tak więc stara religia indyjska przetrwała. Ale porównanie kończy się tutaj. Chrześcijaństwo, choć nie mogło wchłonąć do swojej owczarni całej rasy żydowskiej, samo opanowało kraj. Tam, gdzie istniała stara religia – religia Żydów – została podbita przez Chrześcijaństwo w bardzo krótkim czasie, a stara religia została rozproszona, a więc religia Żydów żyje sporadycznie w różnych częściach świata. Ale w Indiach to gigantyczne dziecko zostało na dłuższą metę wchłonięte przez matkę, która je urodziła, a dziś samo imię Buddy jest prawie nieznane w całych Indiach. Wiesz o Buddyzmie więcej niż dziewięćdziesiąt dziewięć procent Hindusów. W najlepszym przypadku mieszkańcy Indii znają tylko imię – „Och, był wielkim prorokiem, wielkim wcieleniem Boga” – i na tym się kończy. Wyspa Cejlon pozostaje w rękach Buddy, a w niektórych częściach kraju w Himalajach jest jeszcze kilku Buddystów. Poza tym nie ma żadnych. Ale [Buddyzm] rozprzestrzenił się na całą resztę Azji.
Mimo to ma największą liczbę wyznawców ze wszystkich religii i pośrednio zmodyfikował nauki wszystkich innych religii. Spora część Buddyzmu wkroczyła do Azji Mniejszej. Kiedyś toczyła się ciągła walka o to, czy zwyciężą Buddyści, czy późniejsze sekty Chrześcijan. [Gnostycy] i inne sekty wczesnych Chrześcijan były mniej więcej buddyjskie w swoich tendencjach, a wszystkie one stopiły się w tym cudownym mieście Aleksandria, a z fuzji pod prawem rzymskim powstało Chrześcijaństwo. Buddyzm w swoim aspekcie politycznym i społecznym jest nawet bardziej interesujący niż jego [doktryny] i dogmaty; jest również bardzo interesujący jako pierwszy wybuch ogromnej, podbijającej świat potęgi religijnej.
Najbardziej interesują mnie w tym wykładzie Indie, ponieważ zostały one dotknięte przez Buddyzm; i aby trochę zrozumieć Buddyzm i jego powstanie, musimy zdobyć kilka pomysłów na temat Indii, jakie istniały, kiedy narodził się ten wielki prorok.
W Indiach istniała już rozległa religia ze zorganizowanym pismem – Wedy; i te Wedy istniały jako masa literatury, a nie jako książka – tak jak możesz zobaczyć to w Starym Testamencie, Biblii. Otóż Biblia jest masą literatury różnych epok; autorami są różne osoby i tak dalej. Jest to zbiór. Więc Wedy to ogromny zbiór. Nie wiem, czy gdyby wszystkie teksty zostały znalezione – nikt nie znalazł wszystkich tekstów, nikt nawet w Indiach nie widział wszystkich książek – gdyby wszystkie książki były znane, nie wiem czy zmieściły by się w tym pokoju. Jest to ogromna ilość literatury, przekazywana z pokolenia na pokolenie od Boga, który dał pisma święte. A idea dotycząca pism świętych w Indiach stała się niezwykle ortodoksyjna. Narzekacie na swoją ortodoksję w kulcie książek. Jeśli zrozumiecie pomysł Hindusów, gdzie będziecie? Hindusi uważają, że Wedy są bezpośrednią wiedzą o Bogu, że Bóg stworzył cały wszechświat w Wedach i przez nie oraz że cały wszechświat istnieje, ponieważ jest w Wedach. Krowa istnieje na zewnątrz, ponieważ słowo „krowa” występuje w Wedach; człowiek istnieje na zewnątrz z powodu słowa w Wedach. Tutaj widzicie początek tej teorii, którą później rozwinęli Chrześcijanie i wyrazili w tekście: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga”. Jest to stara, starożytna teoria Indii. Na tym opiera się cała idea pism świętych. I pamiętajcie, każde słowo jest mocą Boga. Słowo jest tylko zewnętrzną manifestacją na planie materialnym. Tak więc cała ta manifestacja jest tylko manifestacją na planie materialnym; a Słowem są Wedy, a Sanskryt jest językiem Boga. Bóg przemówił raz. Mówił w Sanskrycie, a to jest boski język. Uważają, że każdy inny język to nic innego jak ryczenie zwierząt; i aby to zaznaczyć nazywają każdy inny naród, który nie mówi w sanskrycie [Mlećczha], takim samym słowem, co Greków barbarzyńcy. Ryczą, nie rozmawiają, zaś Sanskryt jest boskim językiem.
Wedy nie zostały napisane przez nikogo; wiecznie współistniały z Bogiem. Bóg jest nieskończony. Tak samo jest z wiedzą i poprzez tę wiedzę stworzony jest świat. Ich idea etyki polega na tym, że [coś jest dobre], ponieważ tak mówi prawo. Wszystko jest ograniczone przez tę księgę – nic [nie może wyjść] poza to, ponieważ to wiedza Boga – nie możesz wyjść poza to. To jest indyjska ortodoksja.
W końcowej części Wed widzisz to, co najwyższe, duchowe. We wczesnych częściach jest część surowa. Cytujecie fragment z Wed – „To nie jest dobre”, mówicie. „Dlaczego?” „Bo istnieje tam pozytywny nakaz zła” – to samo, co widzicie w Starym Testamencie. We wszystkich starych księgach jest wiele rzeczy, dziwnych pomysłów, których nie lubimy w naszych czasach. Mówicie: „Ta doktryna wcale nie jest dobra; co więcej szokuje moją etykę!” Jak wpadłeś na swój pomysł? [Czy tylko] własną myślą? Wyjdź! Jeśli zostało to ustanowione przez Boga, jakie masz prawo kwestionować? Kiedy Wedy mówią: „Nie rób tego, to jest niemoralne” i tak dalej, nie masz już prawa w ogóle kwestionować. I to jest trudność. Jeśli powiesz Hindusowi: „Ale nasza Biblia tak nie mówi”, [on odpowie] „Och, twoja Biblia! To jest dziecko historii. Jaka inna Biblia może istnieć poza Wedami? Jaka inna księga mogłaby istnieć? Wszelka wiedza jest w Bogu. Czy chcesz powiedzieć, że naucza on przez dwie lub więcej Biblii? Jego wiedza wyszła w Wedach. Czy chcesz powiedzieć, że popełnił On błąd? Potem chciał zrobić coś lepszego i nauczał innej Biblii inny naród? Nie możesz przynieść kolejnej księgi, która jest tak stara jak Wedy. Wszystko inne – wszystko zostało później skopiowane”. Nie posłuchaliby cię. I Chrześcijanin przynosi Biblię. Oni mówią: „To jest oszustwo. Bóg przemawia tylko raz, ponieważ On nigdy nie popełnia błędów”.
Pomyśl tylko o tym. Ta ortodoksja jest straszna. A jeśli poprosisz Hindusa, aby zreformował swoje społeczeństwo i zrobił to i tamto, powie: „Czy jest to w książkach? Jeśli nie, nie zależy mi na zmianie. Poczekaj. Za pięć [set] lat bardziej przekonasz się, że to jest dobre”. Jeśli powiesz mu: „Ta instytucja społeczna, którą masz, jest niewłaściwa”, on odpowie: „Skąd o tym wiesz?” Następnie mówi: „Nasze instytucje społeczne w tej sprawie są lepsze. Poczekaj pięć [set] lat, a twoje instytucje umrą. Testem jest przetrwanie najlepiej przystosowanych. Żyjecie, ale nie ma na świecie ani jednej wspólnoty, która przeżyłaby razem pięćset lat. Spójrzcie tutaj! Cały czas trwaliśmy.” Tak by powiedzieli. Straszna ortodoksja! I dzięki Bogu, że przepłynąłem ten ocean.
Taka była ortodoksja Indii. Co jeszcze tam było? Wszystko było podzielone, całe społeczeństwo takie jak jest dzisiaj, choć wtedy w znacznie bardziej rygorystycznej formie – podzielone na kasty. Jest jeszcze jedna rzecz do zrozumienia. Istnieje tendencja do tworzenia kast i właśnie [teraz] dzieje się to tutaj na Zachodzie. A ja sam – jestem renegatem. Złamałem wszystko. Nie wierzę w kasty, indywidualnie. Ma to w sobie bardzo dobre rzeczy. Dla samego siebie, broń Boże! Nie miałbym żadnej kasty, gdyby On mi pomógł. Rozumiecie, co mam na myśli, mówiąc o kaście i wszyscy staracie się to zrobić bardzo szybko. Jest to dziedziczny handel [dla] Hindusów. Hindus powiedział w dawnych czasach, że życie musi być łatwiejsze i gładsze. A co sprawia, że wszystko żyje? Konkurencja. Dziedziczny handel zabija. Jesteś stolarzem? Bardzo dobrze, twój syn może być tylko stolarzem. Czym jesteś? Kowalem? Kowalstwo staje się kastą; wasze dzieci staną się kowalami. Nie pozwalamy nikomu innemu wejść do tego zawodu, więc będziesz cicho i pozostaniesz tam. Jesteś wojskowym, wojownikiem? Zrobimy kastę. Jesteś kapłanem? Zróbmy kastę. Kapłaństwo jest dziedziczne. I tak dalej. Sztywna, duża moc! To ma dobrą stronę, a ta strona polega na tym, że naprawdę odrzuca konkurencję. To jest to, co sprawiło, że naród żyje, podczas gdy inne narody umierają – ta kasta. Ale jest tam wielkie zło: hamuje indywidualność. Będę musiał być stolarzem, ponieważ stolarzem się urodziłem; ale nie lubię tego. To jest w książkach i to było przed narodzinami Buddy. Mówię wam o Indiach, jakie były przed Buddą. A wy dzisiaj próbujecie tego, co nazywacie socjalizmem! Przyjdą dobre rzeczy; ale na dłuższą metę będziecie [plagą] na rasie. Hasłem przewodnim jest wolność. Bądź wolny! Wolne ciało, wolny umysł i wolna dusza! To właśnie czułem przez całe życie; Wolę czynić zło dobrowolnie, niż czynić dobro zniewolony.
Cóż, te rzeczy, za którymi płaczą teraz na Zachodzie, robili tam wieki wcześniej. Ziemia została znacjonalizowana… przez tysiące wszystkich tych rzeczy. Winę ponosi ta skrępowana kasta. Hindusi są głęboko socjalistyczni. Ale poza tym jest bogactwo indywidualizmu. Są równie niesłychanie indywidualistyczni – to znaczy po ustaleniu tych wszystkich drobiazgowych przepisów. Uregulowali jak należy jeść, pić, spać, umierać! Tam wszystko jest uregulowane; od wczesnego ranka do momentu pójścia do łóżka i spania przestrzegasz przepisów i prawa. Prawo, prawo. Zastanawiacie się, czy naród powinien [żyć] pod tym? Prawo to śmierć. Im więcej prawa w kraju, tym gorzej dla kraju. [Ale żeby być indywidualnością] idziemy w góry gdzie nie ma prawa, nie ma rządu. Im więcej tworzysz prawa, tym więcej policji i socjalizmu, tym więcej jest nikczemników. Teraz ta ogromna regulacja prawna tam [jest]. Gdy tylko rodzi się dziecko, wie, że rodzi się niewolnikiem: przede wszystkim niewolnikiem swojej kasty; następnie niewolnikiem swojego narodu. Niewolnik, niewolnik, niewolnik. Każde działanie – jego picie i jedzenie. Musi jeść zgodnie z regularną metodą; ta modlitwa z pierwszym kęsem, ta modlitwa z drugim, ta modlitwa z trzecim i ta modlitwa, kiedy pije wodę. Pomyśl tylko o tym! Tak więc to wciąż trwa z dnia na dzień.
Ale byli myślicielami. Wiedzieli, że nie doprowadzi to do prawdziwej wielkości. Zostawili więc wszystkim wyjście. Przekonali się przecież, że wszystkie te przepisy dotyczą tylko świata i życia świata. Gdy tylko nie chcesz pieniędzy [i] nie chcesz dzieci – żaden biznes dla tego świata – możesz wyjść całkowicie wolny. Ci, którzy odchodzą w ten sposób, nazywani są sannjasinami – ludźmi, którzy się wyrzekli. Nigdy się nie zorganizowali i nie robią tego teraz; są wolnym zgromadzeniem mężczyzn i kobiet, którzy odmawiają zawarcia małżeństwa, odmawiają posiadania własności i nie ma nad nimi żadnego prawa – nawet Wedy ich nie wiążą. Stoją na szczycie Wed. Są [na] drugim biegunie [od] naszych instytucji społecznych. Są poza kastami. Wyrośli ponad. Są zbyt duzi, aby podlegać tym małym regulacjom i rzeczom. Konieczne są dla nich tylko dwie rzeczy: nie mogą posiadać majątku i nie mogą się żenić. Jeśli się ożenisz, osiedlisz lub zdobędziesz majątek, przepisy natychmiast cię dosięgną; ale jeśli nie zrobisz żadnej z tych dwóch rzeczy, jesteś wolny. Byli żywymi bogami rasy, a wśród nich znajdowało się dziewięćdziesiąt dziewięć procent naszych wielkich mężczyzn i kobiet.
W każdym kraju prawdziwa wielkość duszy oznacza niezwykłą indywidualność, a tej indywidualności nie można uzyskać w społeczeństwie. Niepokoi i dymi i chce rozsadzić społeczeństwo. Jeśli społeczeństwo chce ją powstrzymać, ta dusza chce rozerwać społeczeństwo na kawałki. Więc stworzyli łatwy kanał. Mówią: „Cóż, kiedy wydostaniesz się ze społeczeństwa, możesz głosić i nauczać wszystkiego, co ci się podoba. Czcimy cię tylko na odległość. Istnieli więc niesamowici, indywidualistyczni mężczyźni i kobiety, i oni są najwyższymi osobami w całym społeczeństwie. Jeśli zjawi się jeden z tych odzianych na żółto ogolonych głów, książę nie śmie nawet siedzieć w jego obecności, musi stać. W ciągu następnych pół godziny jeden z tych sannjasinów może stać pod drzwiami jednej z chat najbiedniejszych poddanych, ciesząc się, że dostał tylko kawałek chleba. I musi się mieszać ze wszystkimi stopniami, dzisiaj śpi z biedakiem w jego chacie, jutro śpi [on] na pięknym królewskim łożu. Jednego dnia je obiad na złotych talerzach w pałacach królewskich, następnego dnia nie ma nic do jedzenia i śpi pod drzewem. Społeczeństwo patrzy na tych ludzi z wielkim szacunkiem, a niektórzy z nich, aby pokazać swoją indywidualność, będą próbowali zaszokować publiczne wyobrażenia Ale ludzie nigdy nie są zszokowani, dopóki przestrzegają oni tych zasad: doskonała czystość i brak własności.
Ci ludzie, będąc wielkimi indywidualistami, zawsze wypróbowują nowe teorie i plany – odwiedzając każdy kraj. Muszą wymyślić coś nowego; nie mogą biec w starym rowku. Wszyscy inni próbują zmusić nas do biegania w starym rytmie, zmuszając nas wszystkich do myślenia w ten sam sposób. Ale ludzka natura jest większa niż jakakolwiek ludzka głupota. Nasza wielkość jest większa niż nasza słabość; dobre rzeczy są silniejsze niż złe rzeczy. Przypuśćmy, że udałoby im się sprawić, żebyśmy wszyscy myśleli w tym samym rytmie, oto bylibyśmy – koniec z myśleniem; umarli byśmy.
Oto społeczeństwo, które prawie nie miało żywotności, a jego członkowie byli ściśnięci żelaznymi łańcuchami prawa. Zostali zmuszeni do wzajemnej pomocy. Tam obowiązywały przepisy [które były] straszne: przepisy nawet jak oddychać: jak myć twarz i ręce; jak się kąpać; jak myć zęby; i tak dalej, aż do śmierci. A poza tymi przepisami był wspaniały indywidualizm Sannjasinów. Oto on. I każdego dnia wśród tych silnych, indywidualistycznych mężczyzn i kobiet powstawała nowa sekta. Starożytne księgi sanskryckie opowiadają o ich wyróżnianiu się – o jednej kobiecie, która była bardzo osobliwą, dziwaczną staruszką z czasów starożytnych; zawsze miała coś nowego; czasem [była] krytykowana, ale zawsze ludzie się jej bali, słuchając jej po cichu. Byli więc ci wielcy mężczyźni i kobiety z dawnych czasów.
A w tym społeczeństwie, tak uciskanym przez przepisy, władza była w rękach kapłanów. W skali społecznej najwyższą kastą jest kapłan, a to jest biznes – nie znam innego słowa, dlatego używam słowa „kapłan”. Nie w takim sensie, jak w tym kraju, bo nasz ksiądz nie jest człowiekiem, który uczy religii czy filozofii. Zadaniem kapłan jest wykonywanie wszystkich tych najdrobniej szczegółowych przepisów, które zostały ustanowione. Kapłan jest człowiekiem, który pomaga w tych przepisach. Żeni się z tobą; na twój pogrzeb przychodzi się modlić. Tak więc na wszystkich ceremoniach dokonywanych na mężczyźnie lub kobiecie musi być obecny kapłan. W społeczeństwie ideałem jest małżeństwo. [Wszyscy] muszą się ożenić. To jest reguła. Bez małżeństwa człowiek nie jest w stanie odprawić żadnej ceremonii religijnej; jest tylko w połowie człowiekiem; nie jest [on] kompetentny do odprawiania nabożeństw – nawet sam kapłan nie może pełnić urzędu kapłańskiego, chyba że się ożeni. Połowa człowieka nie nadaje się do społeczeństwa.
Tak więc moc tych kapłanów ogromnie wzrosła… Ogólną polityką naszych krajowych prawodawców było oddawanie kapłanom tego zaszczytu. Mieli też ten sam socjalistyczny plan [który jesteście] właśnie gotowi [wypróbować], który powstrzymał ich przed zdobyciem pieniędzy. Jaki [był] motyw? Honor społeczny. Pamiętajcie, że kapłan we wszystkich krajach jest najwyższy w hierarchii społecznej, tak samo i w Indiach, że najbiedniejszy Bramin jest z urodzenia większy od największego króla w kraju. Jest szlachcicem w Indiach. Ale prawo nie pozwala mu nigdy stać się bogatym. Prawo miażdży go do nędzy – tylko, że daje mu ten zaszczyt. Nie może zrobić tysiąca rzeczy; a im wyższa jest kasta w hierarchii społecznej, tym bardziej ograniczone są jej przyjemności. Im wyższa kasta, tym mniej rodzajów pożywienia, które człowiek może zjeść, tym mniej pożywienia, które człowiek może zjeść, tym mniej zajęć [które może] wykonywać. Dla was jego życie byłoby tylko nieustannym pociągiem trudności – niczym więcej. Jest to wieczna dyscyplina w jedzeniu, piciu i wszystkim innym; a wszystkie [kary], które są wymagane od niższych kast, są wymagane od wyższych dziesięć razy więcej. Najniższy człowiek kłamie; jego grzywna to jeden dolar. Bramin musi zapłacić, powiedzmy, sto dolarów – [ponieważ] wie lepiej.
Ale na początku była to wspaniała organizacja. Później przyszedł czas, kiedy oni, ci kapłani, zaczęli przejmować całą władzę w swoje ręce; i w końcu zapomnieli o tajemnicy swojej potęgi: ubóstwie. Byli to ludzie, których społeczeństwo karmiło i ubierało, aby po prostu mogli się uczyć, nauczać i myśleć. Zamiast tego zaczęli rozkładać ręce, by chwytać się bogactw społeczeństwa. Stali się „złodziejami” – używając waszego określenia – i zapomnieli o tych wszystkich rzeczach.
Potem była druga kasta, kasta królewska, wojskowa. Faktyczna władza była w ich rękach. Mało tego – oni wydali wszystkich naszych wielkich myślicieli, a nie Bramini. To jest ciekawe. Wszyscy nasi wielcy prorocy, prawie bez wyjątku, należą do kasty królewskiej. Wielki człowiek Kryszna również należał do tej kasty; Rama, on także, i wszyscy nasi wielcy filozofowie, prawie wszyscy [siedzieli] na tronie; stąd wywodzili się wszyscy wielcy filozofowie wyrzeczenia. Z tronu dochodził głos, który zawsze wołał: „Wyrzeknij się”. Ci wojskowi byli ich królami; i [także] byli filozofami; byli mówcami w Upaniszadach. W swoich mózgach i myślach byli więksi niż kapłani, byli potężniejsi, byli królami – a jednak kapłani zdobyli całą władzę i próbowali ich tyranizować. I tak się działo: rywalizacja polityczna między dwiema kastami, kapłanami i królami.
Jest tam jeszcze jedno zjawisko. Ci z was, którzy byli na pierwszym wykładzie, już wiedzą, że w Indiach są dwie wielkie rasy: jedna nazywa się aryjską; druga, nie–aryjską. To rasa aryjska ma trzy kasty; ale cała reszta nosi jedno imię, Śudrowie – bez kasty. Wcale nie są oni Aryjczykami. (Wiele osób przybyło spoza Indii i znaleźli [tam] śudrów, tubylców tego kraju). Jakkolwiek by nie było, te ogromne rzesze nie–Aryjczyków, a wśród nich lud mieszany, stopniowo się ucywilizowały i zaczęły planować takie same prawa jak Aryjczycy. Chcieli wstępować do ich szkół i kolegiów; chcieli wziąć świętą nić Aryjczyków; chcieli odprawiać te same ceremonie co Aryjczycy i chcieli mieć równe prawa w religii i polityce jak Aryjczycy. A bramiński kapłan był wielkim przeciwnikiem takich twierdzeń. Widzicie, taka jest natura kapłanów w każdym kraju – to naturalnie najbardziej konserwatywni ludzie. Tak długo, jak [kapłaństwo] jest zawodem, tak musi być; konserwatyzm leży w ich interesie. Więc tę falę szmeru poza aryjskim nawiasem kapłani starali się z całych sił powstrzymać. W nawiasie aryjskim również panował ogromny ferment religijny, a [był on] głównie prowadzony przez tę kastę wojskową.
Istniała już sekta Dżinistów [którzy są] konserwatywną [siłą] w Indiach [nawet] dzisiaj. To bardzo stara sekta. Zadeklarowali się przeciwko ważności pism Hindusów, Wed. Sami napisali kilka książek i powiedzieli: „Nasze książki są jedynymi oryginalnymi księgami, jedynymi oryginalnymi Wedami, a Wedy, które teraz są wydawane pod tą nazwą zostały napisane przez braminów aby oszukać ludzi”. I oni również ułożyli ten sam plan. Widzicie, trudno jest wam pogodzić się z argumentami Hindusów na temat pism świętych. Twierdzili również, [że] ten świat został stworzony poprzez te księgi. I zostały napisane w powszechnym języku. Nawet wtedy Sanskryt przestał być językiem mówionym – [miał] taki sam stosunek [do języka mówionego], jak łacina do współczesnego włoskiego. Teraz napisali wszystkie swoje książki w języku palijskim; a kiedy Bramin powiedział: „Dlaczego, wasze książki są w języku palijskim!”, powiedzieli: „Sanskryt jest językiem umarłych”.
Różnili się metodami i obyczajami. Bo widzicie, te hinduskie pisma święte, Wedy, są ogromną masą akumulacji – niektóre z nich są prymitywne – dopóki nie dojdziecie do miejsca, gdzie naucza się religii, tylko duchowej. To była ta część Wed, którą wszystkie te sekty rzekomo głosiły. Następnie w starożytnych Wedach są trzy stopnie: po pierwsze, praca; po drugie, uwielbienie; po trzecie wiedza. Kiedy człowiek oczyszcza się przez pracę i oddawanie czci, wtedy Bóg jest w tym człowieku. Zrozumiał on to, że On już tam jest. Mógł Go zobaczyć tylko dlatego, że umysł stał się czysty. Teraz umysł może zostać oczyszczony przez pracę i oddawanie czci. To wszystko. Zbawienie już jest. Nie wiemy o nim. Dlatego praca, oddawanie czci i wiedza to trzy kroki. Przez pracę rozumieją czynienie dobra innym. To ma oczywiście coś w sobie, ale przede wszystkim, jeśli chodzi o Braminów, praca oznacza odprawianie tych skomplikowanych ceremonii: zabijanie krów i zabijanie byków, zabijanie kóz i wszelkiego rodzaju zwierząt, które są świeże i wrzucane do ognia i tak dalej. „Przecież”, oświadczyli Dżiniści, „to wcale nie jest praca, ponieważ krzywdzenie innych nigdy nie może być dobrą pracą”; i powiedzieli; „To jest dowód na to, że wasze Wedy to fałszywe Wedy, stworzone przez kapłanów, ponieważ nie chcecie nam chyba powiedzieć, że jakakolwiek dobra książka nakaże nam zabijanie zwierząt i robienie tych rzeczy. Wy w to nie wierzycie. Tak więc całe to zabijanie zwierząt i inne rzeczy, które widzicie w Wedach, zostały napisane przez Braminów, ponieważ tylko oni odnoszą z tego korzyści. Tylko kapłan [wkłada] pieniądze do kieszeni i wraca do domu. Tak więc wszystko to jest rzemiosłem kapłańskim”.
Jedną z ich doktryn było to, że nie może być żadnego Boga: „Kapłani wymyślili Boga, aby ludzie wierzyli w Boga i płacili im pieniądze. To wszystko bzdury! Nie ma Boga. Jest natura i są dusze, i to to wszystko. Dusze uwikłały się w to życie i otoczyły je szatą człowieka, którą nazywacie ciałem. A teraz czyńcie dobrą pracę.” Ale z tego naturalnie zrodziła się doktryna, że wszystko, co jest materią, jest podłe. Są pierwszymi nauczycielami ascezy. Jeśli ciało jest wynikiem nieczystości, dlatego też ciało jest niegodziwe. Jeśli człowiek stoi przez jakiś czas na jednej nodze – „Dobrze, to jest kara”. Jeśli głowa uderzy o ścianę – „Raduj się, to bardzo dobra kara”. Niektórzy z wielkich założycieli [Zakonu Franciszkanów] – jeden z nich św. Franciszek – szli w pewne miejsce, aby się z kimś spotkać; a św. Franciszek miał ze sobą jednego ze swoich towarzyszy i zaczął mówić, czy [ta osoba] ich przyjmie, czy nie, a jego towarzysz zasugerował, że być może ich odrzuci. Św. Franciszek powiedział: „To nie wystarczy, bracie, ale jeśli kiedy idziemy i pukamy do drzwi a ten człowiek przychodzi i nas wypędza, to nie wystarczy. Ale jeśli każe nas związać i daje nam dokładną chłostę, nawet to nie wystarczy. A wtedy jeśli zwiąże nam ręce i nogi i będzie nas biczował, aż zaczniemy krwawić ze wszystkich porów i wyrzuci nas na zewnątrz w śnieg, to wystarczy.”
Te [te same] ascetyczne idee panowały w tym czasie. Ci Dżiniści byli pierwszymi wielkimi ascetami; ale wykonali też dobrą robotę. „Nie wyrządzaj krzywdy nikomu i czyń dobro wszystkim na ile możesz i to jest cała moralność i etyka, i to jest cała praca, a cała reszta to nonsens – stworzyli to Bramini. Odrzućcie to wszystko.” A potem zabrali się do pracy i rozwinęli tę jedną zasadę do końca i jest to najwspanialszy ideał: jak wszystko, co nazywamy etyką, po prostu wydobywają z tej jednej wielkiej zasady niekrzywdzenia i czynienia dobra.
Sekta ta istniała co najmniej pięćset lat przed Buddą, a on pięćset pięćdziesiąt lat przed Chrystusem [daty życia Dźaina i Buddy nie były wówczas dokładnie znane]. Otóż całe zwierzęce stworzenie dzielą oni na pięć części: najniższe mają tylko jeden organ, narząd dotyku; następny, dotknij i posmakuj; następne mają dotyk, smak i słuch; następne dotyk, smak, słuch i wzrok. A następne pięć organów. Pierwsze dwa, jednonarządowe i dwunarządowe, są niewidoczne gołym okiem i występują wszędzie w wodzie. Straszna rzecz, zabijanie tych [niskich form życia]. Bakteriologia ta pojawiła się we współczesnym świecie dopiero w ostatnich dwudziestu latach i dlatego nikt o niej nic nie wiedział. Mówiono, że najniższe zwierzęta mają tylko jeden narząd, dotyk; nic więcej. Następne większe [były] również niewidzialne. I wszyscy wiedzieli, że jeśli zagotujesz wodę, te zwierzęta zostaną zabite. Więc ci mnisi, gdyby umarli z pragnienia, nigdy nie zabiliby tych zwierząt, pijąc wodę. Ale jeśli [mnich] stanie u twoich drzwi i dasz mu trochę przegotowanej wody, to na tobie spoczywa grzech zabicia zwierząt – i on odniesie korzyść. Doprowadzają te idee do absurdalnych skrajności. Na przykład, nacierając ciało – jeśli się kąpie – będzie musiał zabijać wiele zwierząt; więc nigdy się nie myje. Sam zostaje zabity; mówi, że wszystko w porządku. Życie go nie obchodzi; zostanie zabity i uratuje życie.
Ci Dżiniści tam byli. Istniały różne inne sekty ascetów; a kiedy to się działo, z jednej strony istniała polityczna zazdrość między kapłanami i królami. A potem wszędzie wyrastały różne niezadowolone sekty. I był większy problem: ogromne rzesze ludzi pragnących takich samych praw jak Aryjczycy, umierających z pragnienia, podczas gdy przepływał obok nich odwieczny strumień natury, a oni nie mieli prawa do wypicia choćby kropli wody.
I tak narodził się ten człowiek – wielki człowiek Budda. Większość z was wie o nim, o jego życiu. I pomimo wszystkich cudów i opowieści, które na ogół są przypisywane każdemu wielkiemu człowiekowi, jest on przede wszystkim jednym z najbardziej historycznych proroków świata. Dwoje z nich jest bardzo historycznych: jeden, najstarszy, Budda, a drugi, Mahomet, ponieważ zarówno przyjaciele, jak i wrogowie są co do nich zgodni. Mamy więc całkowitą pewność, że takie osoby istniały. Jeśli chodzi o inne osoby, musimy tylko przyjąć za pewnik to, co mówią uczniowie – nic więcej. Nasz Kryszna – wiecie, hinduski prorok – jest bardzo mitologiczny. Znaczna część jego życia i wszystko, co go dotyczy, zostało napisane tylko przez jego uczniów; a potem wydaje się, że czasami jest trzech lub czterech mężczyzn, którzy wszyscy wyglądają jak jeden. Nie mamy takiej jasności co do wielu proroków; ale co do tego człowieka, ponieważ piszą o nim zarówno przyjaciele, jak i wrogowie, jesteśmy pewni, że istniał jako postać historyczna. A jeśli przeanalizujemy wszystkie bajki i doniesienia o cudach i historiach, które na ogół krążą wokół wielkiego człowieka na tym świecie, znajdziemy wewnętrzny rdzeń; i przez we wszystkich relacjach dotyczących tego człowieka nigdy nie zrobił on nic dla siebie – nigdy! Skąd to wiesz? Ponieważ, widzicie, kiedy bajki wiążą się z człowiekiem, muszą być zabarwione ogólnym charakterem tego człowieka. Żadna bajka nie próbowała przypisać temu człowiekowi występku ani niemoralności. Nawet jego wrogowie dają korzystne świadectwa.
Kiedy Budda się narodził, był tak czysty, że każdy, kto spojrzał na jego twarz z daleka, natychmiast porzucił ceremonialną religię, został mnichem i został zbawiony. Bogowie zwołali więc spotkanie. Powiedzieli: „Jesteśmy zgubieni”. Ponieważ większość bogów żywi się ceremoniami. Te ofiary trafiają do bogów, a wszystkie te ofiary zniknęły. Bogowie umierali z głodu, a [powodem] było to, że ich moc zniknęła. Więc bogowie powiedzieli: „Tak czy inaczej musimy pozbyć się tego człowieka. Jest zbyt czysty dla naszych żyć”. A potem bogowie przyszli i powiedzieli: „Panie, przyszliśmy cię o coś poprosić. Chcemy złożyć wielką ofiarę i zamierzamy rozpalić wielki ogień i szukaliśmy na całym świecie czystego miejsca, aby rozpalić ogień i nie mogliśmy go znaleźć, a teraz go znaleźliśmy. Jeśli się położysz, na twojej piersi rozpalimy ogromny ogień. „Oczywiście”, powiedział, „zróbcie to”. A bogowie rozpalili ogień wysoko na piersi Buddy i myśleli, że on nie żyje, a tak nie było. A potem poszli i powiedzieli: „Jesteśmy zgubieni”. I wszyscy bogowie zaczęli go uderzać. Nie dobrze. Nie mogli go zabić. Z dołu dochodzi głos: „Dlaczego podejmujecie te wszystkie daremne próby?” „Ktokolwiek na ciebie patrzy zostaje oczyszczony i zbawiony i nikt nie będzie nas czcił”. „W takim razie wasza próba jest daremna, ponieważ czystości nigdy nie można zabić”. Ta bajka została napisana przez jego wrogów, a jednak w całej tej bajce jedyną winą przypisywaną Buddzie jest to, że był tak wielkim nauczycielem czystości.
O jego doktrynach niektórzy z was wiedzą trochę. To jego doktryny przemawiają do wielu współczesnych myślicieli, których nazywacie agnostykami. Był wielkim kaznodzieją braterstwa ludzkości: „Aryjczyk czy nie–Aryjczyk, kasta czy nie, sekty czy nie, każdy ma takie samo prawo do Boga i religii, i wolności. Przyjdźcie wszyscy”. Ale co do innych rzeczy, był wielkim agnostykiem. „Bądźcie praktycznymi.” Pewnego dnia przyszło do niego pięciu młodych mężczyzn, urodzonych jako Bramini, kłócących się o pewną kwestię. Przyszli do niego, aby zapytać go o drogę do prawdy. A jeden powiedział: „Mój lud tego uczy i to jest droga do prawdy”. Drugi powiedział: „Nauczono mnie tego i to jest jedyna droga do prawdy”. „Która droga jest właściwa, proszę pana?” „Cóż, mówisz, że twoi ludzie nauczali, że to jest prawda i droga do Boga?” „Tak.” – „Ale czy widziałeś Boga?” „Nie proszę pana.” „A twój ojciec?” „Nie proszę pana.” „A twój dziadek?” „Nie proszę pana.” „Żaden z nich nie widział Boga?” „Nie” „No a twoi nauczyciele – żaden z nich nie widział Boga?” „NIE.” I zapytał o to samo innych. Wszyscy oświadczyli, że nikt nie widział Boga. „Cóż”, powiedział Budda, „do pewnej wioski przyszedł młody człowiek płaczący, wyjący i wołający: ‘Och, tak ją kocham! Och, tak ją kocham!’ A potem przyszli wieśniacy i jedyne, co powiedział, to to, że tak ją kocha. ‘Kim jest ta, którą kochasz?’ ‘Nie wiem.’ ‘Gdzie ona mieszka?’ ‘Nie wiem’ – ale tak ją kochał. ‘Jak więc ona wygląda?’ ‘Tego nie wiem, ale och, tak bardzo ją kocham’.” Następnie Budda zapytał: „Młody człowieku, jak nazwałbyś tego młodego mężczyznę?” – Ależ, proszę pana, on był głupcem! I wszyscy oświadczyli: „Przecież panie, ten młody człowiek był z pewnością głupcem, że płakał i tak dalej z kobietą, mówiąc, że tak bardzo ją kocha, a nigdy jej nie widział ani nie wiedział, że istnieje, ani nic takiego?” „Czy nie jesteście tacy sami? Mówicie, że tego Boga wasz ojciec ani dziadek nigdy nie widzieli, a teraz kłócicie się o rzecz, której ani wy, ani wasi przodkowie nigdy nie znaliście i próbujecie sobie nawzajem poderżnąć gardła”. Wtedy młodzi mężczyźni zapytali: „Co mamy robić?” „Teraz powiedz mi: czy twój ojciec kiedykolwiek nauczał, że Bóg zawsze się gniewa?” „Nie proszę pana.” „Czy twój ojciec kiedykolwiek nauczał, że Bóg jest zły?” „Nie, proszę pana, On jest zawsze czysty”. „Cóż, teraz, jeśli jesteście czyści i dobrzy i tak dalej, czy nie sądzicie, że będziecie mieli większą szansę zbliżyć się do tego Boga, niż dyskutując o tym wszystkim i próbując poderżnąć sobie nawzajem gardła? Dlatego powiadam: bądźcie czyści i bądźcie dobrzy; bądźcie czyści i kochajcie wszystkich”. I to było [wszystko].
Widzicie, że zakaz zabijania zwierząt i miłosierdzie dla zwierząt było już istniejącą doktryną, kiedy się urodził; ale to było z nim nowe – załamanie się kast, ten ogromny ruch. A druga rzecz, która była nowa: wziął czterdziestu swoich uczniów i rozesłał ich po całym świecie, mówiąc: „Idźcie, mieszajcie się ze wszystkimi rasami i narodami i głoście doskonałą ewangelię dla dobra wszystkich, dla korzyści wszystkich ”. I oczywiście nie był prześladowany przez Hindusów. Zmarł w sędziwym wieku. Przez całe życie był człowiekiem najsurowszym: nigdy nie poddał się słabości. Nie wierzę w wiele jego doktryn; oczywiście, że nie. Wierzę, że Wedantyzm starych Hindusów jest o wiele bardziej przemyślany, jest wspanialszą filozofią życia. Podoba mi się jego metoda pracy, ale [najbardziej] podoba mi się w tym człowieku to, że wśród wszystkich proroków ludzkości był człowiek, który nigdy nie miał pajęczyn w mózgu i [który był] zdrowy na umyśle i silny. Kiedy królestwa leżały u jego stóp, wciąż był tym samym człowiekiem, utrzymując: „Jestem człowiekiem wśród ludzi”.
Wszak Hindusi umierają z pragnienia czczenia kogoś. Przekonacie się, że jeśli pożyjesz wystarczająco długo, będę czczony przez nasz lud. Jeśli pójdziesz tam aby ich czegoś nauczyć, zanim umrzesz będziesz czczony. Zawsze starając się kogoś czcić. Żyjąc w tej rasie, czczony przez świat Budda, umarł zawsze oświadczając, że jest tylko człowiekiem. Żaden z jego adoratorów nie mógł wyciągnąć od niego ani jednej uwagi, że różnił się czymś od innych ludzi.
Te jego ostatnie słowa przed śmiercią zawsze poruszały moje serce. Był stary, cierpiał, był bliski śmierci, a potem przyszedł pogardzany wyrzutek – żywiący się padliną, martwymi zwierzętami; Hindusi nie pozwalali im przyjeżdżać do miast – jeden z nich zaprosił go na obiad na który przyszedł ze swoimi uczniami, a biedny Ćanda chciał potraktować tego wielkiego nauczyciela tak, jak uważał, że będzie najlepiej; więc miał dla niego dużo mięsa wieprzowego i dużo ryżu, a Budda na to spojrzał. Wszyscy uczniowie [wahali się], a Mistrz powiedział: „Cóż, nie jedzcie, bo będziecie cierpieć”. Ale on sam spokojnie usiadł i zjadł. Nauczyciel równości musi zjeść obiad Ćandy [wyrzutka], nawet mięso świni. Usiadł i zjadł.
On już umierał. Zobaczył nadchodzącą śmierć i poprosił: „Rozłóżcie mi coś pod tym drzewem, bo myślę, że koniec jest bliski”. I był tam pod drzewem, i położył się; nie mógł już dłużej usiedzieć. I pierwszą rzeczą, jaką zrobił, powiedział: „Idź do tego Ćandy i powiedz mu, że był jednym z moich największych dobroczyńców; za jego posiłek idę do Nirwāny”. A potem przyszło kilku ludzi, aby otrzymać nauki, a uczeń powiedział: „Nie zbliżajcie się teraz, Mistrz odchodzi”. A gdy tylko to usłyszał, Pan powiedział: „Pozwólcie im wejść”. I przyszedł ktoś inny, a uczniowie nie chcieli pozwolić [im wejść]. Ponownie przybyli, a wtedy umierający Pan powiedział: „I o ty Anando, ja odchodzę. Nie płacz nade mną. Nie myśl o mnie. Odszedłem. Pilnie pracuj nad własnym zbawieniem. Każdy z was jest tylko tym, kim ja jestem. Jestem tylko jednym z was. To, kim jestem dzisiaj, jest tym, czym sam się stworzyłem. Uczyńcie wysiłek i stańcie się tym czym ja jestem…”
Oto pamiętne słowa Buddy: „Nie wierz, ponieważ stara książka została wydana jako autorytet. Nie wierz, ponieważ twój ojciec powiedział [że 0powinieneś] wierzyć w to samo. Nie wierz, ponieważ inni ludzie tacy jak ty w to wierzą. Sprawdź wszystko, spróbuj wszystkiego, a następnie w to uwierz, a jeśli odkryjesz to dla dobra wielu, daj to wszystkim”. I z tymi słowami Mistrz odszedł.
Zobacz zdrowy rozsądek człowieka. Żadnych bogów, żadnych aniołów, żadnych demonów – nikogo. Nic w tym rodzaju. Surowy, zdrowy na umyśle, każda komórka mózgowa doskonała i kompletna, nawet w chwili śmierci. Bez złudzeń. Nie zgadzam się z wieloma jego doktrynami. Wy nie możecie. Ale moim zdaniem – och, gdybym miał chociaż kroplę tej siły! Najrozsądniejszy filozof jakiego widział świat. To najlepszy i najrozsądniejszy nauczyciel. I nigdy ten człowiek nie ugiął się nawet przed potęgą tyrańskich Braminów. Nigdy ten człowiek się nie ugiął. Bezpośredni i wszędzie ten sam: płaczący z nieszczęśliwymi, pomagający nieszczęśliwym, śpiewający ze śpiewającymi, silny z silnymi i wszędzie ten sam zdrowy na umyśle i zdolny człowiek.
I oczywiście przy tym wszystkim [nie] mogę zrozumieć jego doktryny. Wiecie, że zaprzeczył jakoby w człowieku była jakakolwiek dusza – to znaczy w hinduskim znaczeniu tego słowa. My, Hindusi, wszyscy wierzymy, że w człowieku jest coś trwałego, niezmiennego i żyjącego przez całą wieczność. I to w człowieku nazywamy Atmanem, który jest bez początku i bez końca. I [wierzymy], że w naturze jest coś trwałego [i to nazywamy Brahmanem, który również nie ma początku ani końca]. On zaprzeczył tym obu. Powiedział, że nie ma dowodów na coś trwałego. To wszystko jest zwykłą masą zmian; masa myśli w ciągłej zmianie jest tym, co nazywacie umysłem. … Pochodnia prowadzi procesję. Koło to złudzenie. [Lub weźmy przykład rzeki.] Jest to ciągle płynąca rzeka; w każdej chwili przepływa świeża masa wody. Takie też jest życie; takie jest też całe ciało, taki też jest cały umysł.
Cóż, nie rozumiem jego doktryny – my, Hindusi, nigdy jej nie zrozumieliśmy. Ale rozumiem motyw, który za tym stoi. Och, gigantyczny motyw! Mistrz mówi, że samolubstwo jest wielkim przekleństwem świata; że jesteśmy samolubni i że na tym polega przekleństwo. Nie powinno być motywu do egoizmu. Przepływasz [jak rzeka] – zjawisko ciągłe. Nie miej Boga; nie miej duszy; stań na nogi i czyń dobro dla dobra – ani ze strachu przed karą, ani [ze względu na] pójście gdziekolwiek. Bądź rozsądny i bez motywacji. Motywem jest: chcę czynić dobro, dobrze jest czynić dobro. Ogromny! Ogromny! W ogóle nie sympatyzuję z jego metafizyką; ale mój umysł jest zazdrosny, kiedy myślę o sile moralnej. Po prostu zapytajcie waszych umysłów, który z was może stać przez godzinę, zdolny i śmiały jak ten człowiek. Ja nie mogę przez pięć minut. Stałbym się tchórzem i potrzebowałbym wsparcia. Jestem słaby – jestem tchórzem. I ciepło mi się robi na myśl o tym ogromnym olbrzymie. Nie możemy zbliżyć się do tej siły. Świat nigdy nie widział [czegokolwiek] w porównaniu z tą siłą. Ja takiej siły jeszcze nie widziałem. Wszyscy jesteśmy urodzonymi tchórzami. Jeśli możemy się uratować [nie zależy nam na niczym innym]. Wewnątrz jest ogromny strach, ogromny motyw, przez cały czas. Nasz własny egoizm czyni nas najbardziej zaciekłymi tchórzami; nasz własny egoizm jest wielką przyczyną strachu i tchórzostwa. A on tam stał: „Czyń dobro, bo jest dobre; nie zadawaj więcej pytań, wystarczy. Człowiek stworzony do czynienia dobra przez bajkę, historię, przesąd – będzie czynił zło, gdy tylko nadarzy się okazja. Tylko ten człowiek jest dobry, kto czyni dobro dla dobra, i taki jest charakter człowieka”.
„A co pozostaje z człowieka?” zapytano Mistrza. „Wszystko – wszystko. Ale co jest w człowieku? Nie ciało, nie dusza, ale charakter. I to pozostaje na wszystkie wieki. Wszyscy, którzy przeminęli i umarli, zostawili nam swoje charaktery, wieczne dobra dla reszty ludzkości; i te postacie działają – działają przez cały czas”. Co z Buddą? A co z Jezusem z Nazaretu? Świat jest pełen ich postaci. Wspaniała doktryna!
Zejdźmy trochę na dół – w ogóle nie doszliśmy do tego tematu. (Śmiech.) Tego wieczoru muszę dodać parę słów więcej…
A następnie co zrobił. Jego metoda pracy: organizacja. Idea jaką macie dzisiaj na temat kościoła to jego charakter. Opuścił on kościół. Zorganizował tych mnichów i uczynił z nich grupę. Nawet decydowanie przez głosowanie ma tam miejsce pięćset sześćdziesiąt lat przed Chrystusem. Maleńka organizacja. Kościół został opuszczony i stał się wielką potęgą, wykonując wielką pracę misyjną w Indiach i poza nimi. Potem, trzysta lat później, dwieście lat przed Chrystusem, przyszedł wielki cesarz Aśoka, jak go nazywali wasi zachodni historycy, najbardziej boski z monarchów i ten człowiek całkowicie nawrócił się na idee Buddy i był największym ówczesnym cesarzem świata. Jego dziadek był rówieśnikiem Aleksandra, a od czasów Aleksandra Indie stały się blisko związane z Grecją… Codziennie w Azji Środkowej znajduje się jakiś napis. Indie zupełnie zapomniały o Buddzie, Aśoce i wszystkich. Ale były tam filary, obeliski, kolumny ze starożytnymi literami, których nikt nie potrafił odczytać. Niektórzy dawni cesarze Mogołów zadeklarowali, że oddaliby miliony za to, by ktokolwiek je przeczytał; ale nikt nie mógł. W ciągu ostatnich trzydziestu lat zostały one przeczytane; wszystkie są napisane w języku palijskim.
Pierwszy napis to: „…”
A potem pisze on [Aśoka] ten napis, opisujący terror i nędzę wojny; a potem nawrócił się na religię. Następnie powiedział: „Niech odtąd żaden z moich potomków nie myśli o zdobyciu chwały przez podbicie innych ras. Jeśli chcą chwały, niech pomagają innym rasom; niech wysyłają nauczycieli nauk i nauczycieli religii. Chwała zdobyta mieczem nie jest żadną chwałą”. A potem dowiadujesz się, jak wysyła misjonarzy nawet do Aleksandrii… Dziwisz się, że w całej tej części kraju natychmiast powstają sekty, zwane Terapeutami, Esseńczykami i wszystkimi innymi – ekstremalnymi wegetarianami i tak dalej. Teraz ten wielki cesarz Aśoka zbudował szpitale dla ludzi i zwierząt. Z napisów wynika, że zamawiają szpitale, budują szpitale dla ludzi i dla zwierząt. To znaczy, kiedy zwierzę się starzeje, jeśli jestem biedny i nie mogę go dłużej zatrzymać, nie zabijam go z litości. Te szpitale są utrzymywane przez publiczną działalność charytatywną. Handlarze z wybrzeża płacą tak dużo od każdego sprzedanego cetnara, a wszystko to trafia do szpitala; więc nikt nie jest dotknięty. Jeśli masz starą krowę – cokolwiek – i nie chcesz jej zatrzymać, wyślij ją do szpitala; oni ją utrzymają, nawet też szczury, myszy i wszystko, co wyślesz. Tylko, że jak wiecie nasze panie czasami próbują zabić te zwierzęta. Chodzą masowo, aby zobaczyć te zwierzęta i przynoszą wszelkiego rodzaju ciasta; zwierzęta są wielokrotnie zabijane przez to jedzenie. Twierdził, że zwierzęta powinny być pod ochroną rządu w takim samym stopniu jak człowiek. Dlaczego należy pozwalać na zabijanie zwierząt? Nie ma powodu. Ale mówi, że zanim nawet zakaże się zabijania zwierząt na żywność, [ludziom] należy zapewnić wszelkiego rodzaju warzywa. Posłał więc i zebrał wszystkie rodzaje warzyw i zasadził je w Indiach; a potem, gdy tylko te zostały wprowadzone, rozkaz był następujący: odtąd każdy, kto zabije zwierzę, będzie ukarany. Rząd ma być rządem; zwierzęta też muszą być chronione. Jaki interes ma człowiek w zabijaniu krowy, kozy lub innego zwierzęcia w celu zdobycia pożywienia?
W ten sposób Buddyzm był i stał się wielką potęgą polityczną w Indiach. Stopniowo i ona rozpadła się – w końcu to ogromne przedsięwzięcie misyjne. Trzeba jednak przyznać, że nigdy nie chwycili za miecz by głosić religię. Z wyjątkiem religii buddyjskiej, nie ma na świecie ani jednej religii, która mogłaby zrobić krok bez rozlewu krwi – ani takiej, która mogłaby zdobyć sto tysięcy nawróconych tylko dzięki sile mózgu. Nie, Nie. Całkiem wszystko. I to jest właśnie to, co zamierzacie zrobić na Filipinach. To jest wasza metoda. Uczynić ich religijnymi mieczem. Tak głoszą wasi kapłani. Podbij ich i zabij, aby mogli otrzymać religię. Wspaniały sposób głoszenia religii!
Wiecie, jak nawrócił się ten wielki cesarz Aśoka. Ten wielki cesarz w młodości nie był taki dobry. [Miał brata.] I dwaj bracia pokłócili się, a drugi brat pokonał tego, a cesarz w zemście chciał go zabić. Cesarz otrzymał wiadomość, że jego brat schronił się u buddyjskiego mnicha. Powiedziałem wam, że nasi mnisi są bardzo święci; nikt by się do nich nie zbliżał. Przybył sam cesarz. Powiedział: „Dostarcz mi tego człowieka” Wtedy mnich nauczał go: „Zemsta jest zła. Rozbrój gniew miłością. Gniewu nie leczy się gniewem ani nienawiści nienawiścią. Rozpuścić gniew miłością. Przyjacielu, jeśli za jedno zło odpłacasz innym, nie leczysz pierwszego zła, ale tylko przysparzasz światu jeszcze jednego zła”. Cesarz powiedział: „W porządku ty głupcze. Czy jesteś gotowy oddać swoje życie – oddać swoje życie za tego człowieka?” „Jestem gotowy panie.” I wyszedł na zewnątrz. Cesarz dobył miecza i powiedział: „Przygotuj się”. I właśnie [gdy] zamierzał uderzyć, spojrzał na twarz mężczyzny. W tych oczach nie było mrugnięcia. Cesarz zatrzymał się i powiedział: „Powiedz mi, mnichu, gdzie nauczyłeś się tej siły, biedny żebraku, aby nie mrugać?” A potem znowu głosił. „No dalej, mnichu”, powiedział, „To miłe”, powiedział. Tak też [wpadł] w urok Mistrza – urok Buddy.
W Buddyzmie były trzy rzeczy: sam Budda, jego prawo, jego kościół. Na początku było to takie proste. Kiedy Mistrz umarł, przed jego śmiercią powiedzieli: „Co z tobą zrobimy?” „Nic.” „Jakie pomniki ci postawić” Powiedział: „Po prostu zróbcie mały kopiec, jeśli chcecie, albo po prostu nic nie róbcie”. Z czasem powstały ogromne świątynie i wszystkie akcesoria. Wykorzystanie obrazów było wcześniej nieznane. Twierdzę, że oni jako pierwsi używali obrazów. Są tam wizerunki Buddy i wszystkich świętych, siedzących i modlących się. Wszystkie te akcesoria mnożyły się wraz z tą organizacją. Potem te klasztory stały się bogate. Prawdziwa przyczyna upadku jest tutaj. Monastycyzm jest bardzo dobry dla nielicznych; ale kiedy głosicie to w taki sposób, że każdy myślący mężczyzna lub kobieta natychmiast porzuca życie towarzyskie, kiedy znajdujecie w całych Indiach klasztory, niektóre zawierające sto tysięcy mnichów, czasem dwadzieścia tysięcy mnichów w jednym budynku – ogromne, gigantyczne budowle te klasztory, rozsiane po całych Indiach i oczywiście ośrodki nauki i tak dalej – komu pozostało płodzenie potomstwa, kontynuacja rasy? Tylko słabeuszom. Wszystkie silne i energiczne umysły odeszły. A potem przyszedł upadek narodowy przez samą utratę wigoru.
Opowiem wam o tym cudownym braterstwie. To jest wspaniałe. Ale teoria i pomysł to jedno, a rzeczywista praca to drugie. Pomysł jest świetny: praktykowanie braku oporu i tak dalej, ale gdybyśmy wszyscy wyszli na ulicę i praktykowali brak oporu, w tym mieście zostałoby bardzo niewiele. To znaczy, pomysł jest w porządku, ale nikt jeszcze nie znalazł praktycznego rozwiązania [co do tego] jak to osiągnąć.
Jest coś w kaście, o ile oznacza to krew; z pewnością istnieje coś takiego jak dziedziczność. Teraz spróbuj [zrozumieć] – dlaczego nie mieszasz swojej krwi z Murzynami, Indianami amerykańskimi? Natura ci nie pozwoli. Natura nie pozwala ci mieszać z nimi swojej krwi. Istnieje nieświadoma praca, która ratuje rasę. Taka była kasta aryjska. Pamiętaj, nie mówię, że nie są nam równi. Muszą mieć te same przywileje i korzyści, i wszystko; ale wiemy, że jeśli pewne rasy się mieszają, ulegają degradacji. Wraz z całą surową kastą Aryjczyków i nie–Aryjczyków mur ten został do pewnego stopnia zburzony i weszły hordy tych dziwacznych ras ze wszystkimi ich dziwacznymi przesądami, obyczajami i zwyczajami. Pomyśl o tym: brak przyzwoitości by nosić ubrania, jedzenie padliny itp. Ale za nim przyszedł jego fetysz, jego ofiara z ludzi, jego przesądy, jego diabolizm. Trzymał to ukryte, [pozostał] przyzwoity przez kilka lat. Potem wprowadził wszystkie [te] rzeczy. A to było poniżające dla całej rasy. A potem krew się zmieszała; [małżeństwa mieszane] miały miejsce z wszelkiego rodzaju niemieszającymi się rasami. Rasa upadła. Ale na dłuższą metę okazało się to dobre. Jeśli mieszasz się z Murzynami i Indianami amerykańskimi, na pewno ta cywilizacja upadnie. Ale setki lat później z tej mieszaniny wyłoni się ponownie gigantyczna rasa, silniejsza niż kiedykolwiek; ale na razie musisz cierpieć. Hindusi wierzą – myślę, że jest to osobliwa wiara; i nie wiem, nie mam do powiedzenia nic przeciw temu, nie znalazłem nic przeciwnego – oni wierzą, że była tylko jedna cywilizowana rasa: Aryjczycy. Dopóki nie odda swojej krwi, żadna inna rasa nie może być cywilizowana. Żadne nauczanie nie pomoże. Aryjczyk oddaje swoją krew rasie, która wtedy staje się cywilizowana. Samo nauczanie nie wystarczy. Byłby przykładem w waszym kraju: czy oddalibyście swoją krew rasie Murzynów? Wtedy zdobyłaby wyższą kulturę.
Hindusi kochają kasty. Może mam trochę śladu tego przesądu – nie wiem. Uwielbiam ideał Mistrza. Świetnie! Ale dla mnie nie sądzę, aby praca była bardzo praktyczna; i to była jedna z głównych przyczyn, które na dłuższą metę doprowadziły do upadku narodu indyjskiego. Ale potem doszło do tej niesamowitej fuzji. Gdzie tak wiele różnych ras miesza się ze sobą – jeden człowiek jest biały jak ty lub żółty, a drugi tak czarny jak ja, i wszystkie stopnie znajdujące się pomiędzy tymi dwiema skrajnościami, a każda rasa zachowuje swoje zwyczaje, maniery i wszystko – to na dłuższą metę ma miejsce fuzja, a w wyniku tej fuzji z pewnością nastąpi ogromny wstrząs; ale na razie olbrzym musi spać. To jest efekt całej takiej fuzji.
Kiedy Buddyzm upadł w ten sposób, nastąpiła nieuchronna reakcja. Na całym świecie jest tylko jedna istota. To świat jednostkowy. Różnorodność to tylko działanie oczu. To wszystko jest jednym. Idea jedności i tego, co nazywamy monizmem – bez dwoistości – jest ideą w Indiach. Ta doktryna: zawsze była w Indiach; [została] przedstawiana za każdym razem, gdy materializm i sceptycyzm wszystko psuły. Kiedy Buddyzm zepsuł wszystko, wprowadzając do Indii wszelkiego rodzaju obcych barbarzyńców – ich maniery, zwyczaje i rzeczy – nastąpiła reakcja, a tej reakcji przewodniczył młody mnich [Śankarāćārja]. I [zamiast] głosić nowe doktryny i zawsze wymyślać nowe myśli i tworzyć sekty, przywrócił do życia Wedy: i współczesny Hinduizm ma w ten sposób domieszkę starożytnego Hinduizmu, nad którym dominują Wedantyści. Ale widzicie, to co raz umrze nigdy nie wraca do życia, i te ceremonie [Hinduizmu] nigdy nie wróciły do życia. Zdziwicie się, jeśli wam powiem, że według starych obrzędów nie jest dobrym Hindusem ten, kto nie je wołowiny. W niektórych przypadkach musi złożyć w ofierze byka i zjeść go. To jest teraz obrzydliwe. Jakkolwiek mogą się od siebie różnić w Indiach, w tym jednym wszyscy są zgodni – nigdy nie jedzą wołowiny. Starożytne ofiary i starożytni bogowie przeminęli; współczesne Indie należą do duchowej części Wed.
Buddyzm był pierwszą sektą w Indiach. Jako pierwsi powiedzieli: „Nasza jest jedyna droga. Dopóki nie dołączysz do naszego kościoła, nie możesz być zbawiony”. Oto, co powiedzieli: „To jest właściwa droga”. Ale będąc hinduskiej krwi, nie mogli być tak zatwardziałymi sekciarzami jak w innych krajach. Będzie dla was zbawienie: nikt nie będzie błądzić na wieki. Nie, nie. [Było] w nich na to za dużo hinduskiej krwi. Serce nie było aż tak kamienne. Ale musicie do nich dołączyć.
Ale idea Hindusów polega na tym, żeby nie przyłączać się do nikogo. Gdziekolwiek jesteś, jest to punkt, z którego możesz wyruszyć do centrum. W porządku. Ten – Hinduizm – ma tę zaletę: jego sekret polega na tym, że doktryny i dogmaty nic nie znaczą; liczy się to, kim jesteś. Jeśli opowiadasz o wszystkich najlepszych filozofiach jakie świat kiedykolwiek stworzył, one się nie liczą [jeśli] jesteś głupcem w swoim zachowaniu; a jeśli w swoim zachowaniu jesteś dobry, masz większe szanse. Skoro tak jest, Wedantysta może czekać na każdego. Wedantyzm uczy, że istnieje tylko jedno istnienie i jedna rzecz rzeczywista, a jest nim Bóg. Jest poza wszelkim czasem i przestrzenią, przyczynowością i wszystkim. Nigdy nie możemy Go zdefiniować. Nigdy nie możemy powiedzieć, kim On jest, poza tym, że jest Istnieniem Absolutnym, Absolutną Wiedzą, Absolutną Błogością. On jest jedyną rzeczywistością. Ze wszystkiego On jest rzeczywistością; rzeczywistością ciebie i mnie, ściany i [wszystkiego] wszędzie. To od Jego wiedzy zależy cała nasza wiedza: od Jego błogości zależy nasza przyjemność i On jest jedyną rzeczywistością. A kiedy człowiek to sobie uświadomi, wie, że „jestem jedyną rzeczywistością, ponieważ jestem Nim – to, co jest we mnie prawdziwe, jest także On”. Tak więc, kiedy człowiek jest doskonale czysty i dobry, i poza wszelkim obrzydliwością, stwierdza, jak stwierdził Jezus: „Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy”. Wedantysta ma cierpliwość czekać na każdego. Gdziekolwiek jesteś, to jest najwyższe: „Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy”. Zrozum to. Jeśli obraz pomaga, obrazy są mile widziane. Jeśli oddawanie czci wielkiemu człowiekowi pomaga ci, czcij go. Jeśli wielbienie Mahometa ci pomaga, kontynuuj. Tylko bądź szczery; a jeśli jesteś szczery, mówi Wedantyzm, z pewnością dojdziesz do celu. Nikt nie zostanie pozostawiony. Twoje serce, które zawiera całą prawdę, będzie się rozwijać rozdział po rozdziale, aż poznasz ostatnią prawdę, że „Ja i mój Ojciec jedno jesteśmy”. A czym jest zbawienie? Życie z Bogiem. Gdzie? Gdziekolwiek. Tutaj w tej chwili. Jedna chwila w nieskończonym czasie jest równie dobra jak każda inna chwila. Widzicie, taka jest stara doktryna Wed. To zostało na nowo wskrzeszone. Buddyzm wymarł z Indii. Odcisnął w Indiach swoje piętno na ich miłosierdziu, zwierzętach itp.; a Wedantyzm ponownie podbija Indie od jednego krańca do drugiego.