(Appeal–Avalanche, 21 stycznia 1894)
Swami Vive Kananda, hinduski mnich, wygłosił wykład w La Salette Academy [Memphis] wczoraj po południu. Ze względu na ulewny deszcz zgromadziła się bardzo mała publiczność.
Tematem dyskusji były „Maniery i zwyczaje w Indiach”. Vive Kananda rozwija teorie myśli religijnej, które znajdują stałe miejsce w umysłach niektórych z najbardziej zaawansowanych myślicieli w tym i w innych miastach Ameryki.
Jego teoria jest zgubna dla ortodoksyjnej wiary, której nauczają chrześcijańscy nauczyciele. Największym wysiłkiem chrześcijańskiej Ameryki było oświecenie zaćmionych umysłów pogańskich Indii, ale wydaje się, że orientalny blask religii Kanandy przyćmił piękno dawnego Chrześcijaństwa, nauczanego przez naszych rodziców, i znajdzie bogate pole w którym będzie mógł się rozwijać w umysłach niektórych lepiej wykształconych w Ameryce.
To dzień „chwilowej mody”, a Kananda wydaje się zaspokajać „od dawna odczuwaną potrzebę”. Jest prawdopodobnie jednym z najbardziej uczonych ludzi w swoim kraju i posiada wspaniały osobisty magnetyzm, a jego słuchacze są oczarowani jego elokwencją. Chociaż jest liberalny w swoich poglądach, nie widzi zbyt wiele rzeczy godnych podziwu w ortodoksyjnym Chrześcijaństwie. Kananda zyskał w Memphis większą uwagę niż prawie jakikolwiek wykładowca lub pastor, który kiedykolwiek odwiedził to miasto.
Gdyby misjonarz w Indiach został przyjęty tak serdecznie jak hinduski mnich tutaj, dzieło szerzenia ewangelii Chrystusa na ziemiach pogańskich byłoby bardzo zaawansowane. Jego wczorajszy popołudniowy wykład był interesujący z historycznego punktu widzenia. Doskonale zna historię i tradycje swojego ojczystego kraju, od najdawniejszych dziejów po współczesność i potrafi z wdziękiem i łatwością opisywać różne interesujące go miejsca i obiekty.
Podczas wykładu często przerywały mu pytania zadawane przez damy na widowni i odpowiadał na wszystkie pytania bez najmniejszego wahania, z wyjątkiem sytuacji, gdy jedna z pań zadawała pytanie w celu wciągnięcia go w dyskusję religijną. Nie dał się odwieść od pierwotnego tematu swojego dyskursu i poinformował słuchaczkę, że innym razem przedstawi swoje poglądy na temat „wędrówki duszy” itp.
W trakcie swoich wypowiedzi powiedział, że jego dziadek ożenił się, gdy miał 3 lata, a ojciec w wieku 18 lat, ale że on sam nigdy się nie ożenił. Mnichowi nie wolno się żenić, ale jeśli weźmie żonę, staje się ona mnichem z takimi samymi uprawnieniami i przywilejami oraz zajmuje taką samą pozycję społeczną jak jej mąż. [Jest całkiem nieprawdopodobne, aby Swamidżi wygłosił przypisywaną mu uwagę dotyczącą małżeństw mnichów. To musiała być aberracja ze strony reportera, ponieważ, jak dobrze wiadomo, jeśli sannjasin bierze żonę, jest uważany przez społeczeństwo hinduskie za osobę upadłą i poza nawiasem.]
Odpowiadając na pytanie, powiedział, że w Indiach nie ma rozwodów z jakiegokolwiek powodu, ale jeśli po 14 latach pożycia małżeńskiego w rodzinie nie było dzieci, mężowi wolno było poślubić inną za zgodą żony, ale jeśli sprzeciwiła się, że nie może ponownie się ożenić. Jego opis starożytnych mauzoleów i świątyń był piękny nie do porównania i pokazuje, że starożytni posiadali wiedzę naukową znacznie przewyższającą najbardziej doświadczonych rzemieślników dnia dzisiejszego.
Swami Vivi Kananda pojawi się dzisiejszego wieczoru w Y.M.H.A. Hall po raz ostatni w tym mieście. Ma kontrakt z „Slayton Lyceum Bureau” w Chicago na trzyletni staż w tym kraju. Wyjeżdża jutro do Chicago, gdzie ma zajęcie na wieczór 25–go.
(Detroit Tribune, 15 lutego 1894)
Ostatniego wieczoru liczna publiczność miała przywilej widzieć i słuchać słynnego hinduskiego mnicha z Brahmo Samadź, Swamiego Vive Kanandy, który wykładał w Kościele Unitarian pod auspicjami Unity Club. Pojawił się w stroju tubylczym i jego przystojną twarz i krzepka sylwetka nadawała mu dystyngowany wygląd. Jego elokwencja przykuwała uwagę publiczności i wywoływała aplauz w częstych odstępach czasu. Mówił o „Manierach i zwyczajach Indii” i przedstawił ten temat najdoskonalszym angielskim. Powiedział, że nie nazywają swojego kraju Indiami ani siebie Hindusami. Hindostan to nazwa kraju, a oni byli Braminami. W starożytności mówili Sanskrytem. W tym języku powód i znaczenie słowa zostały wyjaśnione i uwidocznione, ale teraz to wszystko zniknęło. Jowisz w sanskrycie oznaczał „Ojca w niebie”. Wszystkie języki północnych Indii były teraz praktycznie takie same, ale gdyby udał się do południowej części tego kraju, nie mógłby rozmawiać z ludźmi. W słowach ojciec, matka, siostra, brat itp.; Sanskryt miał bardzo podobną wymowę. Te i inne fakty prowadzą go do wniosku, że wszyscy pochodzimy ze wspólnego pnia, Aryjczyków. Prawie wszystkie gałęzie tej rasy utraciły swoją tożsamość.
Były cztery kasty: księża, właściciele ziemscy i wojskowi, handlowcy i rzemieślnicy, robotnicy i służący. W pierwszych trzech kastach chłopcy w wieku odpowiednio dziesięciu, jedenastu i trzynastu lat trafiają w ręce profesorów uniwersytetów i pozostają u nich odpowiednio do trzydziestego, dwudziestego piątego i dwudziestego roku życia… W starożytności uczono zarówno chłopców, jak i dziewczęta, ale teraz faworyzowani są tylko chłopcy. Czynione są jednak starania, aby naprawić istniejące od dawna zło. Spora część filozofii i praw tej krainy była dziełem kobiet w starożytności zanim barbarzyńcy zaczęli rządzić krainą. W oczach Hindusów kobieta ma teraz swoje prawa. Ona stoi na swoim i ma prawo po swojej stronie. Po powrocie studenta ze studiów wolno mu się ożenić i założyć gospodarstwo domowe. Mąż i żona muszą wykonywać pracę i oboje mają swoje prawa. W kaście wojskowej córki często mogą wybierać swoich mężów, ale we wszystkich innych przypadkach wszystko ustalają rodzice. Obecnie podejmuje się nieustanne wysiłki, aby zaradzić małżeństwom dzieci. Ceremonia zaślubin jest bardzo piękna, każdy dotyka serca drugiego i przysięgają przed Bogiem i zgromadzeniem, że okażą sobie wierność. Żaden mężczyzna nie może być księdzem, dopóki się nie ożeni. Kiedy mężczyzna uczestniczy w publicznym nabożeństwie, zawsze towarzyszy mu żona. W swoim kulcie Hindus odprawia pięć ceremonii, czczenie swojego Boga, swoich przodków, biednych, niemych zwierząt i nauki. Tak długo, jak Hindus ma coś w domu, gość nigdy nie może być głodny. Kiedy jest usatysfakcjonowany, biorą udział dzieci, potem ojciec i matka. Są najbiedniejszym narodem na świecie, ale poza okresami głodu nikt nie umiera z głodu. Cywilizacja to wielkie dzieło. Ale dla porównania stwierdza się, że w Anglii jeden na 400 jest pijakiem, podczas gdy w Indiach odsetek ten wynosi jeden na milion. Podano opis ceremonii palenia zmarłych. Nie robi się rozgłosu, z wyjątkiem przypadku jakiegoś wielkiego szlachcica. Po piętnastodniowym poście krewni składają dary w intencji przodków ubogim lub na utworzenie jakiejś instytucji. W kwestiach moralnych stoją o głowę ponad wszystkimi innymi narodami.