Historia Prahlady

(Wygłoszone w Kalifornii)

Hiranjakaśipu był królem Daitjów. Daitjowie, chociaż wywodzili się z tego samego rodu co Dewy, czyli bogowie, zawsze byli w stanie wojny z tymi drugimi. Daitjowie nie brali udziału w obiatach i ofiarach ludzkości ani w rządzie światem i jego przewodnictwie. Ale czasami rośli w siłę i wypędzali wszystkie Dewy z nieba, zdobywali tron ​​bogów i rządzili przez pewien czas. Następnie Dewy pomodlili się do Wisznu, Wszechobecnego Pana wszechświata, a On pomógł im wyjść z trudności. Daitjowie zostali wypędzeni i ponownie zapanowali bogowie. Hiranjakaśipu, król Daitjów, z kolei odniósł sukces podbijając swoich kuzynów, Dewy, zasiadł na tronie niebios i rządził trzema światami – światem środkowym, zamieszkanym przez ludzi i zwierzęta; niebiosa zamieszkane przez bogów i istoty boskie; i podziemny świat zamieszkany przez Daitjów. Wtedy Hiranjakaśipu oświadczył, że jest Bogiem całego wszechświata i ogłosił, że nie ma innego Boga poza nim samym i surowo nakazał, aby nikt nigdzie nie wielbił Wszechmocnego Wisznu i że wszelka cześć powinna być odtąd oddawana tylko jemu samemu.

Hiranjakaśipu miał syna o imieniu Prahlada. Tak się złożyło, że ten Prahlada od dzieciństwa był oddany Bogu. Już jako dziecko wykazywał tego oznaki; i król Daitjów, obawiając się, że zło, które chciał wypędzić ze świata, pojawi się w jego własnej rodzinie, przekazał swojego syna dwóm nauczycielom zwanym Śanda i Amarka, którzy byli bardzo surowymi zwolennikami dyscypliny, z surowymi nakazami, aby Prahlada nigdy nawet nie usłyszał imienia Wisznu. Nauczyciele zabrali księcia do swojego domu i tam został skierowany do nauki z innymi dziećmi w jego wieku. Ale mały Prahlada zamiast uczyć się ze swoich książek cały czas poświęcał uczeniu innych chłopców jak oddawać cześć Wisznu. Kiedy nauczyciele się o tym dowiedzieli, przestraszyli się bojąc się potężnego królem Hiranjakaśipu i starali się jak mogli aby odwieść dziecko od takich nauk. Ale Prahlada nie mógł przestać nauczać i oddawać czci Wisznu, tak jak nie mógł przestać oddychać. Aby się oczyścić, nauczyciele opowiedzieli królowi straszny fakt, że jego syn nie tylko czcił samego Wisznu, ale także psuł wszystkie inne dzieci, ucząc je czcić Wisznu.

Gdy monarcha to usłyszał, bardzo się rozgniewał i wezwał chłopca do siebie. Delikatnymi namowami próbował odwieść Prahladę od oddawania czci Wisznu i nauczał go, że on, król, jest jedynym Bogiem, którego należy czcić. Ale to nie miało żadnego celu. Dziecko wielokrotnie powtarzało, że Wszechobecny Wisznu, Pan wszechświata, jest jedyną Istotą, którą należy czcić – gdyż nawet on, król, sprawował swój tron tylko tak długo, jak podobało się to Wisznu. Wściekłość króla nie miała granic i skazał chłopca na natychmiastową śmierć. Więc Daitjowie uderzyli go spiczastą bronią; lecz Prahlada był tak skupiony na Wisznu, że nie czuł z ich strony żadnego bólu.

Kiedy jego ojciec król to zobaczył, przestraszył się, ale pobudzony najgorszymi namiętnościami Daitjów, wymyślał różne diaboliczne sposoby aby zabić chłopca. Rozkazał aby słoń go podeptał. Rozwścieczony słoń nie był w stanie zmiażdżyć ciała bardziej, niż byłby w stanie zmiażdżyć blok żelaza. Zatem i ten środek był bezcelowy. Wtedy król nakazał zrzucić chłopca w przepaść i ten rozkaz również został wykonany; ale ponieważ Wisznu rezydował w sercu Prahlady, spadł on na ziemię tak delikatnie, jak kwiat spada na trawę. Następnie na dziecku kolejno próbowano trucizny, ognia, głodu, wrzucenia do studni, zaklęć i innych środków, ale bez skutku. Nic nie mogło zranić tego, w którego sercu mieszkał Wisznu.

W końcu król nakazał związać chłopca potężnymi wężami przywołanymi z zaświatów, a następnie wrzucić go na dno oceanu, gdzie miały na nim ułożyć się ogromne góry, aby umarł z biegiem czasu, jeśli nie natychmiast; i kazał go pozostawić w tej trudnej sytuacji. Mimo że chłopiec był traktowany w ten sposób, nadal modlił się do ukochanego Wisznu: „Pozdrowienia dla Ciebie, Panie wszechświata. Ty piękny Wisznu!” W ten sposób myśląc i medytując o Wisznu, zaczął odczuwać, że Wisznu jest blisko niego, ba, że jest w jego własnej duszy, aż zaczął czuć, że jest Wisznu i że jest wszystkim i wszędzie.

Gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, wszystkie wężowe więzy pękły; góry zostały zniszczone, ocean się podniósł, a on został delikatnie uniesiony ponad fale i bezpiecznie przeniesiony na brzeg. Kiedy Prahlada tam stał, zapomniał, że jest Daitją i ma śmiertelne ciało: czuł, że jest wszechświatem i emanowały z niego wszystkie moce wszechświata; w przyrodzie nie było nic, co mogłoby go zranić; on sam był władcą natury. Czas mijał w ten sposób w nieprzerwanej ekstazie błogości, aż Prahlada stopniowo zaczął przypominać sobie, że ma ciało i że jest Prahladą. Gdy tylko ponownie stał się świadomy ciała, zobaczył, że Bóg jest wewnątrz i na zewnątrz; i wszystko wydawało mu się Wisznu.

Kiedy król Hiranjakaśipu ku swemu przerażeniu odkrył, że wszelkie śmiertelne sposoby pozbycia się chłopca, który był całkowicie oddany jego wrogowi, Bogu Wisznu, są bezsilne, nie wiedział, co robić. Król ponownie przyprowadził chłopca przed siebie i próbował go jeszcze raz przekonać, aby posłuchał jego rady, delikatnymi środkami. Ale Prahlada udzielił tej samej odpowiedzi. Myśląc jednak, że te dziecinne kaprysy chłopca zostaną naprawione wraz z wiekiem i dalszym treningiem, oddał go ponownie pod opiekę nauczycieli, Śanda i Amarka, prosząc ich, aby nauczyli go obowiązków króla. Jednak te nauki nie przemówiły do Prahlady i spędzał on czas na instruowaniu swoich kolegów ze szkoły w ścieżce oddania dla Pana Wisznu.

Kiedy jego ojciec się o tym dowiedział, znów wpadł we wściekłość i przywołując chłopca do siebie, zagroził, że go zabije i znieważył Wisznu w najgorszym języku. Jednak Prahlada nadal upierał się, że Wisznu jest Panem wszechświata, Bez Początku, Nieskończonym, Wszechmocnym i Wszechobecnym, i jako takiemu tylko Jemu należy oddawać cześć. Król ryknął ze złości i powiedział: „Ty zły, jeśli twój Wisznu jest Bogiem wszechobecnym, dlaczego nie mieszka on w tamtym filarze?” Prahlada pokornie oświadczył, że On tak zrobił. „Jeśli tak”, zawołał król, „niech cię broni, zabiję cię tym mieczem”. To mówiąc, król rzucił się na niego z mieczem w ręku i zadał straszliwy cios w filar. Natychmiast rozległ się grzmiący głos i oto z filaru wyłonił się Wisznu w Jego okropnej postaci Nrisimha – pół lwa, pół człowieka! Ogarnięci paniką Daitjowie rozbiegli się na wszystkie strony; lecz Hiranjakaśipu walczył z nim długo i desperacko, aż w końcu został pokonany i zabity.

Następnie bogowie zstąpili z nieba i ofiarowali hymny Wisznu i Prahlada również upadł do Jego stóp i zaintonował przepiękne hymny uwielbienia i oddania. I usłyszał Głos Boga mówiący: „Proś, Prahlada, proś o wszystko, czego pragniesz; jesteś Moim ulubionym dzieckiem; dlatego proś o wszystko, czego pragniesz.” A Prahlada zdławiony uczuciami odpowiedział: „Panie, widziałem Cię. Czego jeszcze mogę chcieć? Nie kuś mnie ziemskimi ani niebiańskimi dobrodziejstwami.” Głos znów powiedział: „Jednak poproś o coś, mój synu.” A wtedy Prahlada odpowiedział: „Ta intensywna miłość, którą ignorant nosi do rzeczy doczesnych, obym miał tą samą miłość do Ciebie; obym miał taką samą intensywność miłości do Ciebie, ale tylko ze względu na miłość!” Następnie Pan powiedział: „Prahlado, chociaż Moi żarliwi wielbiciele nigdy niczego nie pragną, ani tutaj, ani w przyszłości, to jednak na Mój rozkaz ciesz się błogosławieństwami tego świata do końca obecnego cyklu i wykonuj dzieła o charakterze religijnym, z sercem skupionym na Mnie. I w ten sposób z czasem, po rozpadzie twojego ciała, dotrzesz do Mnie. W ten sposób błogosławiąc Prahladę, Pan Wisznu zniknął. Następnie bogowie na czele z Brahmą osadzili Prahladę na tronie Daitjów i powrócili do swoich odpowiednich sfer.