(Tłumaczone z języka bengalskiego)
Piosenka, którą śpiewam. Pieśń, którą Tobie śpiewam!
Nie interesują mnie ludzkie komentarze, dobre czy złe.
Nagana i pochwała są mi obojętne.
Sługą jestem, prawdziwym sługą Was oboje1,
Nisko u Twych stóp, z Śakti, pozdrawiam!
Stoisz niezachwianie, zawsze za moimi plecami,
Dlatego kiedy się odwracam, widzę Twoje oblicze,
Twoją uśmiechniętą twarz. Dlatego śpiewam ponownie
I jeszcze raz. Dlatego nie boję się strachu;
Bo narodziny i śmierć leżą u mych stóp.
Twoim sługą jestem przez narodziny po narodzinach,
Morze miłosierdzia, niezbadane drogi Twoje;
Tak też moje przeznaczenie jest nieprzeniknione;
Jest niewiadome; ani nie chciałbym wiedzieć.
Bhakti, Mukti, Dźapa, Tapas, wszystko to,
Radość, uwielbienie i oddanie także –
Te i wszystkie podobne do tych rzeczy,
Wygnałem na Twój najwyższy rozkaz.
Ale pozostało we mnie tylko jedno pragnienie –
Intymność z Tobą, wzajemna!
Prowadź mnie, Panie, do Siebie;
Niech żadna dzieląca linia pragnień nie przeszkodzi.
Oko patrzy na wszechświat,
Nie stara się też patrzeć na siebie;
Dlaczego powinno? Widzi siebie w innych.
Jesteś moimi oczami! Ty i Ty sam;
Bo każda żywa świątynia uświęca Twoje oblicze.
Podobna do zabawy małego dziecka
Jest każda moja postawa wobec Ciebie.
Czasami nawet ośmielam się złościć na Ciebie;
Czasami nawet wędrowałem daleko: –
Jednak tam, w najbardziej szarym mroku najciemniejszej nocy,
A jednak tam, z niemymi ustami i łzami w oczach,
Ty stoisz naprzeciw mnie i Twoje słodkie Oblicze
Pochyla się z wyrazem miłości na mojej twarzy.
Wtedy natychmiast zwracam się do Ciebie,
I do stóp Twoich upadam na ugięte kolana.
Nie pragnę przebaczenia w Twoich delikatnych rękach,
Bo nigdy nie gniewasz się na swego syna.
Kto inny, przy wszystkich moich głupich dziwadłach, by to zniósł?
Jesteś moim Mistrzem! Ty jesteś prawdziwym towarzyszem mojej duszy.
Wiele razy Cię widzę – jestem Tobą!
Ach, jestem Tobą, a Ty, mój Panie, jesteś mną!
Jesteś w mojej mowie. W moim gardle
Jesteś, jak Wināpāni2, uczony, mądry.
W przepływie Twojego prądu i jego sile
Ludzkość jest niesiona według Twojej woli.
Grzmot Twojego Głosu niesie się z hukiem
Rozbijających się fal, przeskakujących mórz;
Słońce i księżyc wypowiadają Twój Głos;
Twoją rozmowę w delikatnym wietrze
Daje się słyszeć w prawdzie, w samej prawdzie,
Prawda! Prawda! A mimo to, te zgrubne przykazania
Nie dają przesłania Wyższej Prawdy
Znanej znawcy!
Ach! Słońce, księżyc,
Poruszające się planety i świecące gwiazdy,
Sfery zamieszkane przez miriady w niebiosach,
Szybka kometa, migocząca błyskawica,
Firmament, rozszerzony, nieskończony –
Wszystkie te, uważne i czujne oczy, obserwują,
Gniew, pożądanie, chciwość, Moha3 i reszta4
Stąd wypływa falowanie sztuki
Tego istnienia; dom, w którym mieszka
Wiedza i niewiedza – których centrum jest
Poczucie małego ja, „Aham!” „Aham!”
Pełne podwójnego poczucia przyjemności i bólu,
Tętniące narodzinami i życiem, rozkładem i śmiercią,
Którego ramionami są „Zewnętrze” i „Wnętrze”,
Wszystkie rzeczy które istnieją, aż do głębin oceanu,
Aż do słońca, księżyca i gwiazd w bezkresnej przestrzeni –
Umysł, Buddhi, Ćitta, Ahamkār,
Dewa, Jaksha, człowiek i demon, wszyscy,
Czworonogi, ptaki, robaki, wszystkie żyjące owady,
Atom i jego związki, wszystko to,
Ożywione i nieożywione, wszystko, wszystko –
Wewnętrzne i Zewnętrzne – mieszka
W tej jednej wspólnej płaszczyźnie istnienia!
Ta zewnętrzna prezentacja jest zgrubnej klasy,
Jak włos na czole człowieka, Aj! bardzo zgrubne.
Na ostrogach masywnej góry Meru5
Leżą wieczne śnieżne pasma gór,
Ciągnące się przez wiele mil poza kolejne mile.
Przebijające się przez chmury ku niebu powyżej
Ich szczyty wznoszą się setkami, chwalebne,
Błyszczące, niezliczone, śnieżnobiałe:
Błysk za błyskiem żywej błyskawicowej flotylli,
Słońce zawieszone wysoko w czasie przesilenia północnego,
Z siłą tysiąca skupionych promieni,
Wylewa na góry powodzie upału,
Wściekłe jak miliardy piorunów,
Od szczytu do szczytu.
Zobacz! Promienne słońce
Mdleje, jakby gdyby w każdym. Następnie topi
Masywną górę z jej grzebieniastymi szczytami!
W dół, w dół, spada ze strasznym trzaskiem!
Woda z wodą leży teraz zmieszana,
I wszystko minęło jak przemijający sen.
Kiedy wszystkie ruchy umysłu
Staną się jednością i zjednoczone dzięki Twojej łasce,
Światło tego rozwoju jest tak wspaniałe
Że w swej wspaniałości przewyższa daleko
Blask dziesięciu tysięcy wschodzących słońc.
Potem, spokojne, słońce Ćit6 objawia siebie.
I topi słońce, księżyc i gwiazdy,
Wysokie niebo w górze, podziemne światy i wszystko!
Ten wszechświat wydaje się jedynie maleńką kałużą
Będącą w zagłębieniu spowodowanym przez jakieś krowie kopyto.
To jest dotarcie do regionu, który
Poza płaszczyzną Zewnętrzną leży.
Uspokajają się krzyki naglącego ciała,
Ucisza się zgiełk chełpliwego umysłu,
Sznury serca są rozluźnione i uwolnione,
Rozwiązane są więzy, które krępują,
Nie ma już więcej przywiązania i złudzeń!
Aj! Dźwięk brzmi dźwięcznie
Pozbawiony wibracji. Zaiste! Twój Głos!
Słysząc ten Głos, Twój sługa, z szacunkiem,
Jest zawsze gotowy, aby wypełnić Twoje dzieło.
„Istnieję. Kiedy, w czasie Pralaja
Ten cudowny wszechświat zostaje pochłonięty;
Wiedza, wiedzący i to co znane, rozpuszczają się;
Świata nie da się już odróżnić, teraz,
Nie jest więcej wyobrażalny; kiedy słońce i księżyc
I wszystkie niezliczone gwiazdy znikają –
Wtedy jest stan Mahā–Nirwāna,
Kiedy nie ma już działania, dzieła i aktora,
Kiedy nie ma już instrumentalności;
Wielka ciemność zakrywa łono ciemności –
Tam jestem obecny.
„Jestem obecny! W czasie Pralaja,
Kiedy ten rozległy wszechświat zostanie pochłonięty,
Wiedza, i znawca, i to, co znane
Połączone w jedno.
Wszechświata już dłużej
Nie można odróżnić lub sobie wyobrazić
Przez intelekt. Słońce, księżyc i gwiazdy nie istnieją.
Nad łonem ciemności ciemność porusza się
Intensywny Pozbawiony wszystkich potrójnych wiązań,
Pozostaje ten wszechświat. Guny są wyciszone
Ze wszystkich wyróżnień. Wszystko zalane
W jednej jednorodnej masie, subtelnej,
Czystej, o atomowej formie, niepodzielne –
Tam jestem obecny.
„Po raz kolejny rozwijam Siebie – to «Ja»;
Z mojej „Śakti” pierwszą wielką zmianą jest Om;
Pierwotny Głos rozbrzmiewa w pustce;
Nieskończona Przestrzeń słyszy ten wspaniały, żywy dźwięk.
Grupa Pierwotnych Przyczyn otrząsa się ze snu,
Nowe życie ożywia nieskończone atomy;
Kosmiczna egzystencja unosi się, wiruje i kołysze,
Tańczy i wiruje, porusza się w kierunku rdzenia,
Z odległości nieporównanie odległych.
Ożywiony Wiatr wzbudza pierścienie Fal
Nad Oceanem wielkich Żywiołów;
Mieszanie, opadanie, wznoszenie się, ten szeroki zakres Fal
Pędzi z błyskawiczną furią. Wyrzucone fragmenty
Przez siłą królewskiego oporu poprzez ścieżkę
Przestrzeni, pędu, nieskończoności, w postaci kul
Niebiańskich, niezliczonych. Planety i gwiazdy
Pędzą szybko; i mieszkanie człowieka, ziemia się kręci.
„Na początku Ja, Wszechwiedzący,
Ja jestem! Poruszające się i nieruchome,
Całe to Stworzenie powstaje
Przez ujawnienie się Mojej najwyższej mocy.
Gram Moją własną Mają, Moją Boską Mocą.
Jeden, staję się wieloma aby ujrzeć
Moją własną formę.
„Na początku Ja, Wszechwiedzący,
Ja jestem! Poruszające się i nieruchome,
Całe to Stworzenie powstaje
Przez ujawnienie się Mojej najwyższej mocy.
Na mój rozkaz rozpętała się dzika burza
Na powierzchni ziemi; chmury zderzają się i ryczą;
Błyskawica straszy i odbija się;
Delikatnie i łagodnie powiew malajskiej bryzy
Wpływa i wypływa jak spokojny, niewzruszony oddech;
Promienie księżyca wylewają swój chłodzący prąd;
Nagie ciało ziemi w pięknym stroju jest odziane,
Z niezliczonych drzew i pnączy;
A kwitnący kwiat podnosi swą szczęśliwą twarz,
Obmyty kroplami rosy, ku słońcu.”