(Poniżej znajduje się tłumaczenie pierwszego artykułu w języku bengalskim napisanego przez Swami Wiwekanandę jako wprowadzenie do ‘Udbodhana’, kiedy zaczęto go publikować 14 stycznia 1899 roku jako bengalski dwutygodnik (później co miesiąc) Zakonu Ramakryszna.)
Starożytna historia Indii pełna jest opisów gigantycznych energii i ich różnorodnych działań, nieograniczonego ducha, połączenia niezłomnego działania i reakcji różnych sił, a przede wszystkim głębokiego rozważania boskiej rasy. Jeśli słowo „historia” rozumie się jedynie jako opowieści o królach i cesarzach oraz obrazy społeczeństwa – od czasu do czasu tyranizowanego przez złe namiętności, wyniosłość, chciwość itp. ówczesnych władców, ukazujące czyny wynikające z ich dobrych lub złych skłonności oraz ich wpływ na ówczesne społeczeństwo – takiej historii być może Indie nie mają. Jednak każdy wers tej masy literatury religijnej Indii, jej ocean poezji, jej filozofie i różne dzieła naukowe ujawniają nam – tysiąc razy wyraźniej niż mogą uczynić to opowieści o wydarzeniach z życia i genealogie poszczególnych królów i cesarzy – dokładne położenie i każdy krok poczyniony z wyprzedzeniem przez tę ogromną rzeszę ludzi, którzy jeszcze przed zaraniem cywilizacji, powodowani głodem i pragnieniem, pożądaniem i chciwością itp., przyciągani urokiem piękna, obdarzeni wielką mocą i niezłomną siłą umysłu, kierowany różnymi uczuciami, różnymi drogami i środkami dotarli do tego etapu wybitności. Chociaż stosy tych triumfalnych flag, które zebrali podczas niezliczonych zwycięstw nad naturą, z którą toczyli wojnę od wieków, zostały ostatnio rozdarte i postrzępione przez gwałtowne wiatry niesprzyjających okoliczności i uległy zniszczeniu z biegiem czasu, to jednak wciąż głoszą chwałę Starożytnych Indii.
Czy rasa ta powoli przybyła z Azji Środkowej, Europy Północnej czy rejonów Arktyki i stopniowo zstąpiła i uświęciła Indie, w końcu się tam osiedlając, czy też święta ziemia Indii była ich pierwotnym miejscem zamieszkania, nie mamy odpowiednich środków, aby się tego teraz dowiedzieć. Albo czy ogromna rasa żyjąca w Indiach lub poza nimi, wysiedlona ze swojej pierwotnej siedziby zgodnie z prawami naturalnymi, przybyła z biegiem czasu, aby skolonizować i osiedlić się w Europie i innych miejscach – i czy ci ludzie byli biali, czarni, niebieskoocy czy ciemnoocy, złotowłosi czy czarnowłosi – nie ma obecnie wystarczających podstaw, aby udowodnić wszystkie te kwestie, z jednym wyjątkiem faktu pokrewieństwa Sanskrytu z kilkoma językami europejskimi. Podobnie nie jest łatwo dojść do ostatecznego wniosku w odniesieniu do współczesnych Hindusów, czy wszyscy są czystymi potomkami tej rasy, ile krwi tej rasy płynie w ich żyłach, lub też jakie rasy pośród nich mają w sobie coś z tego.
Jednak tak naprawdę nie tracimy wiele na tej niepewności.
Ale jest jeden fakt, o którym należy pamiętać. Z tej starożytnej rasy indyjskiej, nad którą po raz pierwszy wzeszły promienie cywilizacji, gdzie głęboka zaduma po raz pierwszy objawiła się w pełnej chwale, wciąż znajdują się setki tysięcy jej dzieci, zrodzonych z jej umysłu – spadkobierców jej myśli i uczuć – gotowych się ich domagać.
Przekraczając góry, rzeki, jałowe oceany, pokonując niejako przeszkody w postaci odległości przestrzeni i czasu, krew myśli indyjskiej płynęła i wciąż płynie w żyłach innych narodów świata, czy to w wyraźny lub w jakiś subtelny, nieznany sposób. Być może do nas należy większa część powszechnego, starożytnego dziedzictwa.
W małym kraju położonym we wschodnim krańcu Morza Śródziemnego, pięknym i ozdobionym przyrodą, ozdobionym girlandami dobrze uformowanych i pięknie wyglądających wysp, żyła rasa ludzi, nieliczna, ale o bardzo uroczym wyglądzie, doskonale ukształtowani, silni w mięśniach i ścięgnach, o lekkim ciele, a jednocześnie posiadający stałość i wytrwałość, którzy nie mieli sobie równych w tworzeniu wszelkich ziemskich piękności, a także obdarzeni byli niezwykłą praktycznością i intelektem. Inne starożytne narody zwykły nazywać ich Jawanami, oni zaś nazywali siebie Grekami. Ta garstka energicznej i wspaniałej rasy jest wyjątkowym przykładem w annałach człowieka. Gdziekolwiek i w jakimkolwiek narodzie nastąpił lub jest jakikolwiek postęp w nauce ziemskiej aż do dnia dzisiejszego – na przykład w dziedzinie społecznej, wojennej, politycznej, rzeźbiarskiej itp. – tam padł cień starożytnej Grecji. Pomińmy rozważania o czasach starożytnych, gdyż nawet w dzisiejszych czasach my, Bengalczycy, uważamy się za dumnych i oświeconych po prostu podążając śladami tych Guru Jawana przez ostatnie pięćdziesiąt lat, oświetlając nasze domy ich światłem, które dociera do nas poprzez literaturę europejską.
Cała Europa jest dziś pod każdym względem uczniem starożytnej Grecji i jej właściwym spadkobiercą; do tego stopnia, że pewien mądry człowiek angielski powiedział: „Czegokolwiek natura nie stworzyła, jest to dzieło greckiego umysłu”.
Te dwie gigantyczne rzeki (Aryjczycy i Jawanowie), wypływające z odległych i różnych gór (Indii i Grecji), czasami spotykają się ze sobą, a ilekroć ma miejsce takie połączenie, w społeczeństwach ludzkich wznosi się ogromny intelektualny lub duchowy przypływ, znacznie poszerza się zasięg cywilizacji i potwierdza więź powszechnego braterstwa między ludźmi.
W odległej starożytności filozofia indyjska, wchodząc w kontakt z energią grecką, doprowadziła do powstania narodów perskich, rzymskich i innych wielkich narodów. Po najeździe Aleksandra Wielkiego te dwa wielkie wodospady zderzając się ze sobą zalały prawie połowę globu duchowymi przypływami takimi jak Chrześcijaństwo. Ponownie podobne połączenie w wyniku którego nastąpił rozwój i dobrobyt Arabii, położyło podwaliny pod nowoczesną cywilizację europejską. I być może w naszych czasach znów nadszedł taki czas połączenia tych dwóch gigantycznych sił. Tym razem ich centrum stanowią Indie.
Powietrze Indii przede wszystkim sprzyja spokojowi, natura Jawany jest ciągłym wyrazem mocy; głęboka medytacja charakteryzuje jednego, niezłomny duch zręcznej działalności, drugiego; mottem jednego jest „wyrzeczenie”, drugiego „radość”. Cała energia jednego skierowana jest do wewnątrz, drugiego na zewnątrz; całe uczenie się jednego polega na poznaniu Jaźni lub Podmiotu, drugiego na poznaniu nie–Jaźni lub Przedmiotu (nietrwałe stworzenie); jeden kocha mokszę (wolność duchową), drugi kocha niezależność polityczną; jeden nie myśli o zdobyciu dobrobytu na tym świecie, drugi skupia całe swoje serce na stworzeniu nieba na tym świecie; jeden, dążący do wiecznej szczęśliwości, jest obojętny na wszystkie ulotne przyjemności tego życia, drugi zaś, wątpiąc w istnienie wiecznej szczęśliwości lub wiedząc, że jest ona daleko, całą swoją energię kieruje na osiągnięcie ziemskich przyjemności tak bardzo jak to możliwe.
W tym wieku oba typy ludzkości wymarły, istnieją jedynie ich fizyczne i umysłowe dzieci, ich dzieła i myśli.
Europa i Ameryka są zaawansowanymi dziećmi Jawanów, co jest chwałą ich przodków; lecz współcześni mieszkańcy ziemi Bharata nie są chwałą starożytnych Arjów. Ale tak jak ogień pozostaje nienaruszony pod osłoną popiołów, tak ogień przodków nadal pozostaje ukryty u współczesnych Hindusów. Dzięki łasce Wszechmogącej Mocy z pewnością zamanifestuje się ona w odpowiednim czasie.
Co się wydarzy, gdy objawi się ten ogień przodków?
Czy niebo w Indiach ponownie wyglądałoby na zachmurzone falującymi masami dymu wydobywającymi się z wedyjskiego ognia ofiarnego? A może chwała Rantidewa ponownie odżyje we krwi ofiarowanych zwierząt? Czy stare zwyczaje Gomedha, Aśwamedha lub utrwalania linii rodowej brata męża i inne zwyczaje o podobnym charakterze powrócą ponownie? A może zalew propagandy buddyjskiej ponownie zamieni całe Indie w wielki klasztor? Czy prawa Manu zostaną zrehabilitowane tak jak dawniej? A może samo rozróżnianie żywności, zalecanej i zakazanej, różniące się w zależności od wymiaru geograficznego, tak jak ma to miejsce obecnie, będzie miało wszechmocną dominację wzdłuż i wszerz kraju? Czy system kastowy ma pozostać i czy będzie on wiecznie zależny od przyrodzonych praw człowieka, czy też będzie determinowany jego kwalifikacjami? I znowu w tym systemie kastowym rozróżnienie żywności, jej dotykalności lub nietykalności w zależności od czystości lub nieczystości człowieka, który jej dotyka, będzie przestrzegane tak samo jak w Bengalu, czy też przybierze formę bardziej rygorystyczną, jak robi to w Madrasie? A może jak w Pendżabie, wszystkie takie ograniczenia zostaną zniesione? Czy małżeństwa różnych Warn będą odbywać się od górnej do dolnej Warny w następującej kolejności, tak jak za czasów Manu i jak to jest nadal w modzie w Nepalu? Czy też, jak w Bengalu i innych miejscach, należy je ograniczyć do bardzo ograniczonej liczby osób tworzących jedną z kilku społeczności określonej klasy Warny? Udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na wszystkie te pytania jest niezwykle trudne. Stają się one trudniejsze do rozwiązania, biorąc pod uwagę różnicę w zwyczajach panujących w różnych częściach kraju – ba, nawet w tej samej części kraju stwierdzamy tak dużą rozbieżność zwyczajów pomiędzy różnymi kastami i rodzinami.
W takim razie co ma być?
Powinniśmy mieć to, czego nie mamy, a może nawet nasi przodkowie nie mieli – to, co mieli Jawanowie; to, cp napędzane wibracją życiową wydobywa się w krótkich odstępach czasu z wielkiego dynama Europy, elektryczny przepływ tej ogromnej mocy ożywiającej cały świat. Chcemy tego. Chcemy tej energii, tej miłości do niezależności, tego ducha samodzielności, tego niewzruszonego hartu ducha, tej zręczności w działaniu, tej więzi jedności celu, tego pragnienia udoskonalenia. Powstrzymując się nieco od ciągłego patrzenia w przeszłość, chcemy aby ta ekspansywna wizja była nieskończenie rzutowana do przodu; i chcemy tego intensywnego ducha aktywności (radźas), który będzie płynął przez każdą naszą żyłę, od głowy do stóp.
Cóż może być większym dawcą pokoju niż wyrzeczenie? Małe, przemijające dobro doczesne jest niczym w porównaniu z dobrem wiecznym; nie ma co do tego wątpliwości. Co może przynieść większą siłę niż Sattwa Guna (absolutna czystość umysłu)? Rzeczywiście prawdą jest, że wszystkie inne rodzaje wiedzy są niczym innym jak niewiedzą w porównaniu z wiedzą o Jaźni. Ale pytam: Ilu jest na świecie ludzi, którzy mają szczęście zdobyć Sattwa Gunę? Ilu jest w tej krainie Bharaty? Ilu ma ten szlachetny heroizm, który potrafi wyrzec się wszystkiego, otrząsając się z idei „ja i moje”? Ilu jest na tyle błogosławionych, że posiada tę dalekowzroczność mądrości, która sprawia, że ziemskie przyjemności wydają się jedynie marnością nad marnościami? Gdzie jest ten człowiek o szerokim sercu, który ma skłonność do zapominania nawet o własnym ciele, medytując nad pięknem i chwałą Boskości? Tych, którzy są takimi, jest zaledwie garstka w porównaniu z populacją całych Indii; i aby ci ludzie mogli osiągnąć swoje zbawienie, czy miliony mężczyzn i kobiet w Indiach będą musiały zostać zmiażdżone pod kołem dzisiejszego społeczeństwa i religii?
A co dobrego może wyniknąć z takiego zmiażdżenia?
Czy nie widzicie – podejmując tę pretekst Sattwy kraj powoli i powoli tonął w oceanie Tamasu, czyli ciemnej ignorancji? Gdzie najbardziej tępi chcą ukryć swoją głupotę zakrywając ją fałszywym pragnieniem najwyższej wiedzy, która jest poza wszelkimi działaniami, czy to fizycznymi, czy umysłowymi; gdzie człowiek, urodzony i wychowany w trwającym całe życie lenistwie, chce zarzucić zasłonę wyrzeczenia na własną niezdolność do pracy; gdzie najbardziej diabelscy ludzie starają się, pod płaszczykiem surowości, ukazać swoje okrucieństwo jako część religii; gdzie nikt nie widzi własnej nieudolności, ale każdy jest gotowy zrzucić całą winę na innych; gdzie wiedza polega tylko na nauczeniu się na pamięć niektórych książek, geniusz polega na przeżuwaniu cudzych myśli, a najwyższa chwała polega na przyjmowaniu imion przodków: czy potrzeba innego dowodu, aby wykazać, że ten kraj z dnia na dzień utonął w całkowitym Tamasie?
Dlatego Sattwa, czyli absolutna czystość, jest teraz daleko od nas. Ci z nas, którzy nie są jeszcze w dobrej formie, ale którzy mają nadzieję, że będą w dobrej formie aby osiągnąć absolutnie czysty stan Paramahamsy – dla nich osiągnięcie Radźasu lub intensywna aktywność jest teraz najbardziej korzystna. Czy człowiek może kiedykolwiek osiągnąć doskonały stan Sattwika, jeśli nie przejdzie przez Radźas? Jak można oczekiwać Jogi, czyli zjednoczenia z Bogiem, jeśli wcześniej nie zakończono pragnienia Bhogi, czyli przyjemności? Jak może nastąpić wyrzeczenie, gdzie nie ma Wairagji, czyli beznamiętności wobec wszelkich uroków przyjemności?
Z drugiej strony, jakość Radźasu może zgasnąć gdy tylko się pojawi, niczym ogień z liści palmowych. Obecność Sattwy i Nitja, czyli Wieczna Rzeczywistość, są niemal obok siebie – Sattva jest prawie Nitją. Tymczasem naród, w którym dominuje cecha Radźasu nie jest tak długowieczny, ale naród z przewagą Sattwy jest jakby nieśmiertelny. Historia jest świadkiem tego faktu.
W Indiach jakość Radźas jest prawie nieobecna: to samo dotyczy Sattwy na Zachodzie. Jest zatem pewien, że prawdziwe życie świata zachodniego zależy od napływu z Indii prądu Sattwy czyli transcendentalizmu; jest też pewne, że jeśli nie pokonamy i nie zatopimy naszego Tamasu przez przeciwstawną falę Radźasu, nigdy w tym życiu nie osiągniemy żadnego ziemskiego dobra ani dobrobytu; jest też równie pewne, że na drodze do realizacji szlachetnych aspiracji i ideałów związanych z naszym życiem pozagrobowym napotkamy wiele potężnych przeszkód.
Jedynym dążeniem i celem Udbodhana jest pomoc w zjednoczeniu i przemieszaniu tych dwóch sił, o ile leży to w jej mocy.
To prawda, że postępując w ten sposób istnieje wielkie niebezpieczeństwo, aby ta ogromna fala zachodniego ducha nie zmyła wszystkich naszych najcenniejszych klejnotów, zdobytych przez wieki ciężkiej pracy; to prawda, istnieje obawa przed wpadnięciem w jego silny wir, nawet ziemia Bharata zapomina o sobie do tego stopnia, że zamienia się w pole bitwy w walce o ziemskie przyjemności; tak, jest też strach, że jeśli będziemy naśladować niemożliwe i niepraktyczne zagraniczne sposoby, wykorzeniające tak jak to robią nasze narodowe zwyczaje i ideały, stracimy wszystko, co jest nam drogie w tym życiu i zostaniemy zniszczeni w następnym!
Aby uniknąć tych nieszczęść, musimy zawsze mieć przed oczami bogactwo naszego domu, aby każdy, aż do mas, mógł zawsze wiedzieć i widzieć, jaka jest cecha jego własnych przodków. Musimy się wysilić, aby to zrobić; i ramię w ramię powinniśmy odważnie otworzyć nasze drzwi, aby otrzymać całe dostępne światło z zewnątrz. Niech wpadną promienie światła w gwałtownych ulewach z czterech stron ziemi; niech intensywny strumień światła napłynie z Zachodu – i co z tego? Cokolwiek jest słabe i skorumpowane jest narażone na śmierć – co mamy z tym zrobić? Jeśli odejdzie, pozwólmy temu odejść, jaką krzywdę nam to wyrządza? To, co mocne i orzeźwiające jest nieśmiertelne. Kto może to zniszczyć?
Ile tryskających źródeł i ryczących katarakt, ile lodowych strumyków i wiecznie płynących potoków wypływających z odwiecznych ośnieżonych szczytów Himalajów, łączy się i spływa razem tworząc gigantyczną rzekę bogów, Gangā i pędzi z impetem w kierunku Ocean! Jakże więc różnorodne myśli i idee, ile prądów sił wypływających z niezliczonych świętych serc i mózgów geniuszy z różnych krajów ogarnęło już Indie, krainę Karmy, arenę przejawów wyższych działań ludzkich! Patrzcie jak pod panowaniem Anglików w dzisiejszych czasach elektryczności, kolei i parowców, różne uczucia, maniery, zwyczaje i moralność rozprzestrzeniają się po całym kraju z szybkością błyskawicy. Nadchodzi nektar, a wraz z nim trucizna; nadchodzi dobro a także zło. Dość już było wściekłego sprzeciwu i rozlewu krwi; społeczeństwo hinduskie nie ma mocy powstrzymania tej fali. Wszystko, począwszy od wody filtrowanej przez maszyny i pobieranej z hydrantów, aż po cukier oczyszczany za pomocą popiołu kostnego, jest przez prawie wszystkich po cichu i swobodnie przyjmowane, pomimo licznych przejawów słownego protestu. Powoli i powoli, pod wpływem silnego prawa, wiele z naszych najbardziej cenionych zwyczajów zanika z dnia na dzień – nie mamy siły, aby temu się przeciwstawić. A dlaczego nie ma siły? Czy prawda jest naprawdę bezsilna? „Tylko prawda zwycięża, a nie fałsz”. – Czy to boskie wedyjskie powiedzenie jest fałszywe? Albo kto wie, ale te właśnie zwyczaje, które zostały zmiecione przez zalew potęgi zachodniej suwerenności lub zachodniej edukacji nie były prawdziwymi Āćārami, ale mimo wszystko były Anaćārami. To także jest kwestia do poważnego rozważenia.
बहुजनहिताय बहुजनसुखाय–„Dla dobra wielu, a także dla szczęścia wielu” – w bezinteresowny sposób, z sercem wypełnionym miłością i czcią, Udbodhana zaprasza wszystkich ludzi mądrych i obdarzonych wielkim sercem, którzy kochają swoje ojczyznę by dyskutować nad tymi punktami i rozwiązać te problemy; i będąc pozbawionym poczucia nienawiści lub antagonizmu, a także odwracając się od używania obelżywego języka skierowanego przeciwko jakiejkolwiek jednostce, społeczeństwu lub jakiejkolwiek grupie religijnej, ofiarowuje całego siebie w służbie wszystkich klas. Do pracy mamy prawo, wynik jest w rękach Pana. Modlimy się tylko: „O Ty, Duchu Wiekuisty, uczyń nas duchowymi; O Ty Wieczna Siło, wzmocnij nas; O Ty Potężny, uczyń nas potężnymi”.