Nauczyciel Duchowości

Każdej duszy przeznaczone jest być doskonałą i każda istota w końcu osiągnie ten stan. Kimkolwiek jesteśmy teraz, jest wynikiem tego, czym byliśmy lub co myśleliśmy w przeszłości; kimkolwiek będziemy w przyszłości, będzie wynikiem tego, co robimy lub myślimy teraz. Nie wyklucza to jednak otrzymania pomocy z zewnątrz; możliwości duszy są zawsze przyspieszane przez jakąś pomoc z zewnątrz, do tego stopnia, że w ogromnej większości przypadków na świecie pomoc z zewnątrz jest niemal absolutnie konieczna. Z zewnątrz pochodzi ożywiający wpływ i działa na nasze własne możliwości; a potem zaczyna się wzrost, przychodzi życie duchowe i człowiek w końcu staje się święty i doskonały. Tego ożywiającego impulsu, który pochodzi z zewnątrz, nie można uzyskać z książek; dusza może otrzymać impuls tylko od innej duszy i od niczego innego. Możemy studiować książki przez całe życie, możemy stać się bardzo intelektualni, ale w końcu okaże się, że w ogóle nie rozwinęliśmy się duchowo. Nie wynika z tego, że wysoki poziom rozwoju intelektualnego zawsze wskazuje na równoważny rozwój duchowej strony człowieka; z drugiej strony, niemal codziennie znajdujemy przypadki, gdy intelekt stał się bardzo wysoko rozwinięty kosztem ducha.

W rozwoju intelektualnym możemy uzyskać wiele pomocy z książek, ale w rozwoju duchowym prawie nic. Studiując książki, czasami ulegamy złudzeniu, myśląc, że otrzymujemy pomoc duchową; ale jeśli przeanalizujemy siebie, odkryjemy, że pomogły tylko naszemu intelektowi, a nie duchowi. To jest powód, dla którego prawie każdy z nas może najpiękniej wypowiadać się na tematy duchowe, ale kiedy nadchodzi czas działania, okazuje się, że mamy żałosne braki. Dzieje się tak dlatego, że książki nie mogą dać nam takiego impulsu z zewnątrz. Aby ożywić ducha, impuls ten musi pochodzić od innej duszy.

Dusza, od której pochodzi ten impuls, nazywana jest Guru, nauczycielem; a dusza, do której przekazywany jest impuls, nazywa się uczniem, studentem. Aby przede wszystkim przekazać ten impuls, dusza, z której pochodzi, musi posiadać zdolność przekazania go niejako innemu; po drugie, obiekt do którego jest przekazywany musi nadawać się do jego przyjęcia. Ziarno musi być ziarnem żywym, a pole musi być gotowe do zaorania; a kiedy oba te warunki zostaną spełnione, następuje wspaniały rozwój religii. „Mówca religii musi być cudowny, taki też musi być słuchacz”; a kiedy jedno i drugie będzie naprawdę cudowne, niezwykłe, wtedy nastąpi wspaniały rozwój duchowy, a nie inaczej. To są prawdziwi nauczyciele i to są prawdziwi uczniowie. Poza tym inni igrają z duchowością – po prostu toczą małe zmagania intelektualne, po prostu zaspokajają małą ciekawość – ale stoją jedynie na zewnętrznym krańcu horyzontu religii. Jest w tym pewna wartość; w ten sposób można obudzić prawdziwe pragnienie religii; wszystko przychodzi z czasem. Jest tajemniczym prawem natury, że gdy tylko pole będzie gotowe, musi przyjść ziarno, gdy tylko dusza zapragnie religii, musi przyjść przekaziciel siły religijnej. „Szukający grzesznik spotyka szukającego Zbawiciela”. Kiedy moc, która przyciąga w duszy przyjmującej jest pełna i dojrzała, musi pojawić się moc, która odpowiada na to przyciąganie.

Ale na drodze czyhają wielkie niebezpieczeństwa. Istnieje niebezpieczeństwo, że dusza przyjmująca pomyli swoje chwilowe wzruszenie z prawdziwą tęsknotą religijną. Znajdujemy to w sobie. Wiele razy w naszym życiu umiera ktoś, kogo kochaliśmy; otrzymujemy cios; przez chwilę myślimy, że ten świat prześlizguje się nam między palcami, że chcemy czegoś wyższego i że będziemy religijni. Za kilka dni ta fala minie, a my pozostaniemy tam, gdzie byliśmy. Często mylimy takie impulsy z prawdziwym pragnieniem religii, ale dopóki te chwilowe emocje będą w ten sposób mylone, nie pojawi się ciągłe, prawdziwe pragnienie duszy i nie znajdziemy „nadajnika”.

Kiedy więc narzekamy, że nie poznaliśmy prawdy, a tak bardzo jej pragniemy, zamiast narzekać, naszym pierwszym obowiązkiem powinno być zajrzenie w głąb własnej duszy i sprawdzenie, czy naprawdę jej chcemy. W zdecydowanej większości przypadków okaże się, że nie nadajemy się; my nie chcemy; nie było pragnienia za duchowością.

„Nadajnik” ma jeszcze więcej trudności. Jest wielu, którzy choć pogrążeni w niewiedzy, to jednak w pysze swego serca myślą, że wiedzą wszystko i nie tylko na tym nie poprzestają, ale oferują, że wezmą innych na swoje ramiona, i w ten sposób „ślepy prowadzi ślepego i obaj wpadają do rowu”. Świat jest ich pełen; każdy chce być nauczycielem, każdy żebrak chce ofiarować milion dolarów. Tak jak to drugie jest śmieszne, takimi są ci nauczyciele.

Jak w takim razie poznać nauczyciela? Po pierwsze, słońce nie potrzebuje pochodni, żeby było widoczne. Nie zapalamy świecy, żeby zobaczyć słońce. Kiedy słońce wschodzi, instynktownie zdajemy sobie sprawę z jego wschodu; a kiedy z pomocą przyjdzie nam nauczyciel ludzki, dusza instynktownie będzie wiedziała, że znalazła prawdę. Prawda opiera się na własnych dowodach; nie potrzeba do tego żadnego innego zeznania; jest samoświetlna. Wnika w najgłębsze zakamarki naszej natury, a cały wszechświat wstaje i mówi: „To jest prawda”. Są to najlepsi nauczyciele, ale pomoc możemy otrzymać także od mniejszych; a ponieważ sami nie zawsze mamy wystarczającą intuicję, aby być pewni naszego osądu człowieka od którego ją otrzymujemy, powinny zostać przeprowadzone pewne testy. Istnieją pewne warunki niezbędne zarówno u nauczanego, jak i u nauczyciela.

Warunki niezbędne do nauczania to czystość, prawdziwe pragnienie wiedzy i wytrwałość. Żadna nieczysta dusza nie może być religijna; to jest jedyny wspaniały warunek; czystość pod każdym względem jest absolutnie konieczna. Drugim warunkiem jest prawdziwy głód wiedzy. Kto chce? Oto jest pytanie. Dostajemy, co chcemy – to stare, stare prawo. Kto chce, ten dostaje. Pragnienie religii jest rzeczą bardzo trudną, nie tak łatwą, jak na ogół nam się wydaje. Zawsze zapominamy też, że religia nie polega na słuchaniu rozmów ani czytaniu książek, ale jest ciągłą walką, zmaganiem się z własną naturą, ciągłą walką aż do zwycięstwa. Nie jest to kwestia jednego lub dwóch dni, lat czy życia, ale mogą to być setki wcieleń i musimy być na to gotowi. Może nadejść natychmiast, ale może nie nastąpić w ciągu setek wcieleń; i musimy być na to gotowi. Uczeń, który wyrusza z takim nastawieniem odnosi sukces.

W nauczycielu musimy najpierw zobaczyć, że zna on tajemnice pism świętych. Cały świat czyta pisma święte – Biblię, Wedy, Koran i inne; ale są to tylko słowa, układ zewnętrzny, składnia, etymologia, filologia, suche kości religii. Nauczyciel może być w stanie określić wiek dowolnej książki, ale słowa są jedynie zewnętrznymi formami, w jakich pojawiają się rzeczy. Ci, którzy za dużo mówią słowami i pozwalają umysłowi kierować się zawsze siłą słów, tracą ducha. Zatem nauczyciel musi znać ducha pism świętych. Sieć słów jest jak ogromny las, w którym ludzki umysł gubi się i nie znajduje wyjścia. Różne metody łączenia słów, różne metody mówienia pięknym językiem, różne metody wyjaśniania doktryn pism świętych służą wyłącznie przyjemności uczonych. Nie osiągają doskonałości; pragną po prostu wykazać się swoją wiedzą, aby świat mógł ich chwalić i widzieć, że są uczonymi ludźmi. Przekonasz się, że nikt z wielkich nauczycieli świata nie zagłębiał się w te różne wyjaśnienia tekstów; z ich strony nie ma próby „torturowania tekstu”, nie ma mówienia: „To słowo oznacza to i taki jest filologiczny związek między tym a tamtym słowem”. Studiuj wszystkich wielkich nauczycieli, jakich wydał świat, a zobaczysz, że żaden z nich nie idzie tą drogą. A jednak nauczali, podczas gdy inni, którzy nie mają czego uczyć, napiszą słowo i napiszą trzytomową książkę o jego pochodzeniu i zastosowaniu. Jak mawiał mój Mistrz, co byście pomyśleli o ludziach, którzy weszli do sadu mango i zajęli się liczeniem liści i badaniem koloru liści, wielkości gałązek, liczby gałęzi itd., podczas gdy tylko jeden z nich miał na tyle rozsądku, żeby zacząć jeść mango? Zostaw więc liczenie liści i gałązek oraz robienie notatek innym. Ta praca ma swoją wartość na swoim właściwym miejscu, ale nie tutaj, w sferze duchowej. Dzięki takiej pracy ludzie nigdy nie staną się duchowi; nigdy nie widziałeś silnego, duchowego człowieka wśród tych „liściaków”. Religia jest najwyższym celem człowieka, najwyższą chwałą, ale nie wymaga „liczenia liści”. Jeśli chcesz być chrześcijaninem, nie musisz wiedzieć, czy Chrystus urodził się w Jerozolimie czy Betlejem, wystarczy wiedzieć, kiedy wygłosił Kazanie na Górze; wystarczy, że poczujesz Kazanie na Górze. Nie ma potrzeby czytać dwóch tysięcy słów o dacie dostarczenia. Wszystko to dla przyjemności uczonych. Niech to mają; powiedz na to amen. A my zjedzmy mango.

Drugim warunkiem koniecznym dla nauczyciela jest to, że musi on być bezgrzeszny. Kiedyś znajomy zadał mi w Anglii pytanie: „Dlaczego powinniśmy zwracać uwagę na osobowość nauczyciela? Musimy jedynie ocenić to, co mówi i to uwzględnić”. Bynajmniej. Jeśli człowiek chce mnie nauczyć czegoś z dynamiki, chemii lub jakiejkolwiek innej nauki fizycznej, może mieć dowolny charakter; nadal może uczyć dynamiki lub jakiejkolwiek innej nauki. Bowiem wiedza której wymagają nauki fizyczne jest po prostu intelektualna i zależy od siły intelektualnej; w takim przypadku człowiek może posiadać gigantyczną władzę intelektualną nie mając przy tym najmniejszego rozwoju swojej duszy. Ale w naukach duchowych jest niemożliwe, aby od początku do końca w duszy nieczystej mogło znajdować się jakiekolwiek duchowe światło. Czego może nauczyć taka dusza? Nic nie wie. Prawda duchowa to czystość. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają”. W tym jednym zdaniu zawarta jest istota wszystkich religii. Jeśli się tego nauczyłeś, wiesz wszystko, co zostało powiedziane w przeszłości i wszystko, co można powiedzieć w przyszłości; nie musisz szukać niczego innego, bo w tym jednym zdaniu masz wszystko, co potrzebne; mogłoby uratować świat, gdyby wszystkie inne pisma zostały utracone. Wizja Boga, przebłysk zaświatów nigdy nie nadchodzi, dopóki dusza nie będzie czysta. Dlatego u nauczyciela duchowości czystość jest jedyną rzeczą niezbędną; musimy najpierw zobaczyć, kim on jest, a potem, co mówi. Inaczej jest w przypadku intelektualnych nauczycieli; tam bardziej przejmujemy się tym, co mówi, niż tym, kim jest. W przypadku nauczyciela religii musimy przede wszystkim zobaczyć kim on jest, a dopiero potem przychodzi wartość słów, ponieważ to on jest przekazicielem. Co przekaże, jeśli nie ma w sobie równej mocy duchowej? Dla porównania: jeśli grzejnik jest gorący, może przenosić wibracje cieplne, ale jeśli nie, nie jest to możliwe. Podobnie jest w przypadku mentalnych wibracji nauczyciela religijnego, które przekazuje on umysłowi nauczanego. Jest to kwestia przeniesienia, a nie stymulowania jedynie naszych zdolności intelektualnych. Jakaś moc, rzeczywista i namacalna, wychodzi od nauczyciela i zaczyna rosnąć w umyśle nauczanego. Zatem warunkiem koniecznym jest aby nauczyciel był prawdziwy.

Trzecim warunkiem jest motyw. Powinniśmy widzieć, że nie naucza z żadnych ukrytych powodów, dla imienia, sławy czy czegokolwiek innego, ale po prostu z miłości, czystej miłości do ciebie. Kiedy siły duchowe przekazywane są od nauczyciela do nauczyciela, można je przekazać jedynie za pośrednictwem miłości; nie ma innego medium, które mogłoby je przekazać. Każdy inny motyw, taki jak zysk lub imię, natychmiast zniszczyłby nośnik; dlatego wszystko musi się dokonywać przez miłość. Nauczycielem może być jedynie ten, kto poznał Boga. Kiedy widzisz, że u nauczyciela te warunki są spełnione, jesteś bezpieczny; jeśli nie są spełnione, niemądrze będzie go przyjąć. Jeśli nie potrafi on przekazać dobra, istnieje wielkie ryzyko, że czasami przekaże niegodziwość. Należy się przed tym chronić; dlatego naturalnie wynika z tego, że nie możemy być uczeni przez kogokolwiek i każdego.

Głoszenie kazań przy strumykach i kamieniach może być prawdą jako figura poetycka, ale nikt nie może głosić ani jednego ziarenka prawdy, dopóki nie ma jej w sobie. Komu potoki głoszą kazania? Tylko tej ludzkiej duszy, której lotos życia już się otworzył. Kiedy serce zostanie otwarte, może otrzymać naukę ze strumieni i kamieni – może otrzymać naukę religijną z nich wszystkich; ale nieotwarte serce nie zobaczy nic poza strumieniami i toczącymi się kamieniami. Niewidomy może przyjść do muzeum, ale tylko przyjdzie i wyjdzie; jeśli ma widzieć, trzeba najpierw otworzyć mu oczy. Tym, który otwiera oczy na religię jest nauczyciel. Dlatego z nauczycielem mamy relację przodka i potomka; nauczyciel jest duchowym przodkiem, a uczeń duchowym potomkiem. Bardzo dobrze jest mówić o wolności i niezależności, ale bez pokory, uległości, czci i wiary nie będzie żadnej religii. Znaczącym faktem jest to, że tam, gdzie nadal istnieje ta relacja między nauczycielem a nauczanymi, tam jedynie rosną gigantyczne dusze duchowe; lecz u tych, którzy ją odrzucili, religia staje się odskocznią. W krajach i kościołach, w których nie utrzymuje się relacji między nauczycielem a nauczanym duchowość jest wielkością prawie nieznaną. To nigdy nie przychodzi bez tego uczucia; nie ma komu przekazywać ani komu można przekazywać, ponieważ wszyscy są niezależni. Od kogo mogą się uczyć? A jeśli przychodzą się uczyć, przychodzą, żeby kupić naukę. Daj mi religii o wartości dolara; czy nie mogę za nią zapłacić dolara? Religii nie można tak zdobywać!

Nie ma nic wyższego i świętszego niż wiedza, która przychodzi do duszy przekazana przez nauczyciela duchowego. Jeśli człowiek stał się doskonałym joginem, przychodzi to samo, ale nie można tego znaleźć w książkach. Możesz iść i uderzać głową w cztery strony świata, szukać w Himalajach, Alpach, na Kaukazie, na pustyni Gobi lub na Saharze lub na dnie morza, ale to nie nastąpi, dopóki nie znajdziesz nauczyciela. Znajdź nauczyciela, służ mu jak dziecko, otwórz swoje serce na jego wpływ, zobacz w nim objawionego Boga. Nasza uwaga powinna być skupiona na nauczycielu jako najwyższym przejawie Boga; a gdy skupi się tam siła uwagi, obraz nauczyciela jako człowieka rozpłynie się; rama zniknie, a prawdziwy Bóg tam pozostanie. Ci, którzy przystępują do prawdy w takim duchu czci i miłości – dla nich Pan prawdy mówi najwspanialsze słowa. „Zdejmij buty z nóg swoich, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą”. Gdziekolwiek jest wymawiane Jego imię, miejsce to jest święte. O ileż bardziej taki jest człowiek, który wypowiada Jego imię i z jaką czcią powinniśmy podchodzić do człowieka, od którego pochodzą prawdy duchowe! W takim duchu mamy się uczyć. Takich nauczycieli jest niewątpliwie niewielu na tym świecie, ale świat nigdy nie jest całkowicie ich pozbawiony. W chwili, gdy zostanie ich całkowicie pozbawiony, przestanie nim być, stanie się okropnym piekłem i po prostu upadnie. Ci nauczyciele są pięknymi kwiatami ludzkiego życia i utrzymują świat w ruchu; to siła, która manifestuje się w tych sercach życia, utrzymuje nienaruszone granice społeczeństwa.

Poza nimi jest inny zestaw nauczycieli, Chrystusowie świata. Ci Nauczyciele wszystkich nauczycieli reprezentują samego Boga w postaci człowieka. Są znacznie wyżsi; potrafią przekazywać duchowość dotykiem, życzeniem, które w ciągu jednej sekundy czyni świętymi nawet najniższe i najbardziej zdegradowane charaktery. Czy nie czytaliście o tym, jak oni to robili? To nie są nauczyciele, o których mówiłem; są oni Nauczycielami wszystkich nauczycieli, największymi przejawami Boga dla człowieka; Boga nie możemy zobaczyć inaczej, jak tylko przez nich. Nie możemy powstrzymać się od oddawania im czci i są to jedyne istoty, którym jesteśmy zobowiązani oddawać cześć.

Nikt nie może Boga „widzieć” inaczej, jak tylko gdy jest On przejawiony w Synu. Nie możemy zobaczyć Boga. Jeśli próbujemy Go zobaczyć, robimy okropną karykaturę Boga. Istnieje indyjska opowieść o ignorancie, który został poproszony o wykonanie wizerunku Boga Śiwy, a po wielu dniach zmagań stworzył wizerunek małpy. Zatem ilekroć próbujemy stworzyć obraz Boga, robimy Jego karykaturę, ponieważ nie możemy Go zrozumieć jako niczego wyższego od człowieka, dopóki jesteśmy ludźmi. Nadejdzie czas, kiedy przekroczymy naszą ludzką naturę i poznamy Go takim, jakim jest; ale dopóki jesteśmy ludźmi, musimy oddawać Mu cześć w człowieku. Rozmawiajmy, jak możemy, próbujmy, jak możemy, nie możemy widzieć Boga inaczej niż jako człowiek. Możemy wygłaszać wielkie intelektualne przemówienia, stać się wielkimi racjonalistami i udowadniać, że te opowieści o Bogu są bzdurą, ale dojdźmy do praktycznego zdrowego rozsądku. Co kryje się za tym niezwykłym intelektem? Zero, nic, po prostu tyle piany. Kiedy następnym razem usłyszysz człowieka wygłaszającego wspaniałe intelektualne wykłady przeciwko kultowi Boga, złap go i zapytaj, jakie jest jego wyobrażenie o Bogu, co rozumie przez „wszechmoc”, „wszechwiedzę” i „wszechobecną miłość” i tak dalej, poza pisownią słów. On nic nie ma na myśli, nie potrafi sformułować żadnej idei, nie jest lepszy od człowieka z ulicy, który nie przeczytał ani jednej książki. Za to człowiek na ulicy jest cichy i nie przeszkadza światu, natomiast kłótnie drugiego człowieka powodują zamieszanie. Nie ma on rzeczywistej percepcji i oboje są na tym samym poziomie.

Religia jest urzeczywistnieniem i musisz dokonać najostrzejszego rozróżnienia między rozmową a urzeczywistnieniem. To, co postrzegasz w swojej duszy, jest urzeczywistnieniem. Człowiek nie ma pojęcia o Duchu, musi o nim myśleć w formach, które ma przed sobą. Musi myśleć o błękitnym niebie, rozległych polach, morzu lub czymś ogromnym. Jak inaczej można myśleć o Bogu? Więc co robisz w rzeczywistości? Mówisz o wszechobecności i myślisz o morzu. Czy Bóg jest morzem? Przydałoby się trochę więcej zdrowego rozsądku. Nie ma nic tak rzadkiego jak zdrowy rozsądek, świat jest zbyt pełen rozmów. Rozejm dla całych tych spienionych kłótni świata. Na mocy naszej obecnej konstytucji jesteśmy ograniczeni i zobowiązani postrzegać Boga jako człowieka. Jeśli bawoły będą chciały czcić Boga, zobaczą Go jako wielkiego bawoła. Jeśli ryba chce czcić Boga, będzie musiała myśleć o Nim jak o dużej rybie. Ty i ja, bawół i ryba reprezentujemy tak wiele różnych naczyń. Wszystko to udaje się do morza, aby napełnić się wodą zgodnie z kształtem każdego naczynia. W każdym z tych naczyń jest tylko woda. Tak jest z Bogiem. Kiedy ludzie Go widzą, postrzegają Go jako człowieka, a zwierzęta jako zwierzę – każdy według swojego ideału. Tylko w ten sposób możesz Go zobaczyć; trzeba Go czcić jako człowieka, bo innego wyjścia nie ma. Dwie klasy ludzi nie czczą Boga jako człowieka – ludzki bydlak, który nie wyznaje żadnej religii i Paramahamsa (najwyższy jogin), który przekroczył ludzkość, który odrzucił swój umysł i ciało i przekroczył granice natury. Cała natura stała się jego Jaźnią. Nie ma ani umysłu, ani ciała i może czcić Boga jak Boga, podobnie jak Jezus czy Budda. Nie czcili Boga jako człowieka. Drugą skrajnością jest ludzki brutal. Wiesz, jak dwie skrajności wyglądają podobnie. Podobnie jest w przypadku skrajności niewiedzy i drugiej skrajności wiedzy; żaden z nich nie czci nikogo. Skrajnie nieświadomi nie czczą Boga, ponieważ nie są wystarczająco rozwinięci, aby odczuwać taką potrzebę. Ci, którzy osiągnęli najwyższą wiedzę, również nie czczą Boga – urzeczywistniwszy Boga i stając się jednym z nim. Bóg nigdy nie czci Boga. Pomiędzy tymi dwoma biegunami istnienia, jeśli ktoś ci powie, że nie będzie czcił Boga jako człowiek, zaopiekuj się nim. Jest nieodpowiedzialnym mówcą, myli się; jego religia jest dla spienionych myślicieli, to intelektualny nonsens.

Dlatego absolutnie konieczne jest oddawanie czci Bogu jako człowiekowi i błogosławione są te rasy, które mają takiego „Boga-Człowieka” do oddawania czci. Chrześcijanie mają takiego Boga-Człowieka w Chrystusie; dlatego trzymajcie się blisko Chrystusa; nigdy nie rezygnujcie z Chrystusa. To jest naturalny sposób widzenia Boga; ujrzeć Boga w człowieku. Wszystkie nasze idee Boga są tam skoncentrowane. Wielkim ograniczeniem Chrześcijan jest to, że nie zwracają uwagi na inne przejawy Boga poza Chrystusem. Był on przejawem Boga; taki był także Budda; tak samo było z kilkoma innymi i będzie ich setki. Nie ograniczajcie Boga nigdzie. Oddawajcie całą cześć, jaką waszym zdaniem należy się Bogu, do Chrystusa; to jedyne uwielbienie, jakie możemy mieć. Boga nie można czcić; Jest immanentną Istotą wszechświata. Możemy się modlić tylko do Jego objawienia się jako człowieka. Byłoby bardzo dobrym planem, gdy Chrześcijanie modlą się, by mówili „ imię Chrystusa”. Mądrze byłoby przestać modlić się do Boga i modlić się tylko do Chrystusa. Bóg rozumie ludzkie niepowodzenia i staje się człowiekiem, aby czynić dobro ludzkości. „Kiedykolwiek upadnie cnota i zwycięży niemoralność, wtedy przychodzę, aby pomóc ludzkości” – mówi Kryszna. Mówi także: „Głupcy, nie wiedząc, że Ja, Wszechmocny i Wszechobecny Bóg wszechświata, przyjąłem tę ludzką postać, wyśmiewają się ze Mnie i myślą, że tak nie jest”. Ich umysły zostały zaćmione demoniczną ignorancją, więc nie mogą zobaczyć w Nim Pana wszechświata. Należy czcić te wielkie wcielenia Boga. Co więcej, tylko oni mogą być czczeni; a w dni ich narodzin i w dni, kiedy odeszli z tego świata, powinniśmy okazywać im większą cześć. Czcząc Chrystusa wolę Go czcić tak, jak On tego pragnie; w dniu Jego narodzin wolałbym Go czcić postem niż ucztowaniem – przez modlitwę. Kiedy myślimy o tych wielkich, manifestują się oni w naszych duszach i czynią nas podobnymi do nich. Zmienia się cała nasza natura i stajemy się podobni do nich. Ale nie wolno wam mylić Chrystusa czy Buddy z latającymi w powietrzu hobgoblinami i tym podobnymi nonsensami. Świętokradztwo! Chrystus przychodzi na spirytystyczny seans, żeby tańczyć! Widziałem tę obecność w tym kraju. Nie w ten sposób przychodzą te przejawy Boga. Samo dotknięcie jednego z nich będzie widoczne dla człowieka; kiedy Chrystus dotknie, cała dusza człowieka ulegnie przemianie, człowiek ten zostanie przemieniony tak, jak On. Całe jego życie będzie uduchowione; z każdego poru jego ciała będzie emanować duchowa moc. Jakie były wielkie moce Chrystusa w zakresie cudów i uzdrawiania, w jednej z jego postaci? Były to niskie, wulgarne rzeczy, przed którymi nie mógł się powstrzymać, ponieważ znajdował się wśród wulgarnych istot. Gdzie dokonano tego cudu? Wśród Żydów; i Żydzi Go nie przyjęli. Gdzie tego nie zrobiono? W Europie. Czynienie cudów trafiło do Żydów, którzy odrzucili Chrystusa, a Kazanie na Górze trafiło do Europy, która Go przyjęła. Duch ludzki  przyjął to, co było prawdą i odrzucił to, co fałszywe. Wielka siła Chrystusa nie tkwi w Jego cudach i uzdrowieniach. Każdy głupiec mógłby zrobić takie rzeczy. Głupcy mogą leczyć innych, diabły mogą leczyć innych. Widziałem okropnych, demonicznych mężczyzn, którzy dokonywali zdumiewających cudów. Zdawali się tworzyć owoce z ziemi. Znałem głupców i diabelskich ludzi przepowiadających przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Widziałem jak głupcy leczą jednym spojrzeniem, siłą woli, najstraszniejsze choroby. Są to rzeczywiście moce, choć często są to moce demoniczne. Drugim jest duchowa moc Chrystusa, która będzie żyła i zawsze żyła – wszechpotężna, gigantyczna miłość i słowa prawdy, które On głosił. W mgnieniu oka zapomniano o działaniu uzdrowicieli, ale Jego powiedzenie: „Błogosławieni czystego serca” jest wciąż aktualne. Te słowa to gigantyczny magazyn mocy – niewyczerpany. Dopóki ludzki umysł przetrwa, dopóki imię Boga nie zostanie zapomniane, te słowa będą się powtarzać i nigdy nie przestaną. To są moce, których nauczał Jezus i to są moce, które On posiadał. Moc czystości to konkretna moc. Zatem oddając cześć Chrystusowi i modląc się do Niego, musimy zawsze pamiętać czego szukamy. Nie tych głupich cudownych popisów, ale cudowne moce Ducha, które czynią człowieka wolnym, dają mu kontrolę nad całą naturą, odbierają mu znamię niewoli i ukazują mu Boga.