Filozofowie piszący o Bhakti zdefiniowali ją jako skrajną miłość do Boga. Pytaniem do rozwiązania pozostaje dlaczego człowiek powinien kochać Boga; i dopóki tego nie zrozumiemy, nie będziemy w ogóle w stanie uchwycić tematu. Istnieją dwa zupełnie różne ideały życia. Człowiek z dowolnego kraju wyznający jakąkolwiek religię wie, że jest także ciałem i duchem. Istnieje jednak ogromna różnica co do celu ludzkiego życia.
W krajach zachodnich z reguły większy nacisk kładzie się na cielesność człowieka; filozofowie piszący o Bhakti w Indiach kładli nacisk na duchową stronę człowieka; i ta różnica wydaje się być typowa dla narodów Wschodu i Zachodu. Tak jest nawet w języku potocznym. W Anglii mówi się o śmierci, że człowiek oddał ducha; w Indiach mężczyzna oddał swoje ciało. Jedna idea jest taka, że człowiek jest ciałem i ma duszę; druga, że człowiek jest duszą i ma ciało. Z tego wynikają bardziej złożone problemy. Naturalnie wynika z tego, że ideał utrzymujący że człowiek jest ciałem i posiada duszę kładzie cały nacisk na ciało. Jeśli zapytasz, po co człowiek żyje, odpowiesz że po to, by cieszyć się zmysłami, cieszyć się posiadaniem i bogactwem. Nie może marzyć o niczym więcej nawet jeśli mu o tym powiedziano; jego koncepcja przyszłego życia byłaby kontynuacją tej przyjemności. Bardzo mu przykro, że nie może tu trwać cały czas, ale musi odejść; i myśli, że tak czy inaczej trafi do miejsca gdzie to samo zostanie odnowione. Będzie miał te same przyjemności, te same zmysły, tylko wyostrzone i wzmocnione. Chce czcić Boga, ponieważ Bóg jest środkiem do osiągnięcia tego celu. Celem jego życia jest czerpanie przyjemności z obiektów zmysłowych i dowiaduje się, że istnieje Istota, która może zapewnić mu te przyjemności przez bardzo długi czas i dlatego wielbi Boga.
Z drugiej strony indyjska idea jest taka, że celem życia jest Bóg; poza Bogiem nie ma nic, a przyjemności zmysłowe są po prostu czymś przez co teraz przechodzimy w nadziei, że uda nam się uzyskać lepsze rzeczy. Nie tylko to; byłoby katastrofalne i straszne, gdyby człowiek nie miał nic poza przyjemnościami zmysłowymi. W naszym codziennym życiu odkrywamy, że im mniej przyjemności zmysłowych, tym wyższe życie człowieka. Spójrz na psa, kiedy je. Żaden człowiek nigdy nie jadł z taką satysfakcją. Obserwuj świnię, która pomrukuje z zadowolenia podczas jedzenia; to jej niebo i gdyby przyszedł największy archanioł i patrzył, świnia nawet by go nie zauważyła. Całe jej istnienie opiera się na jedzeniu. Nie narodził się jeszcze żaden człowiek, który potrafiłby jeść w ten sposób. Pomyśl o sile słuchu niższych zwierząt i mocy widzenia; wszystkie ich zmysły są wysoko rozwinięte. Ich radość zmysłowa jest ekstremalna; po prostu szaleją z zachwytu i przyjemności. A im niższy jest człowiek, tym więcej rozkoszy znajduje w zmysłach. W miarę jak wznosi się wyżej, celem staje się rozum i miłość. W miarę rozwoju tych zdolności traci on zdolność cieszenia się zmysłami.
Dla ilustracji, jeśli przyjmiemy za oczywiste, że człowiekowi dana jest pewna ilość mocy, która może być wykorzystana albo na ciele, albo na umyśle, albo na duchu, wówczas cała moc wykorzystana na którąkolwiek z tych mocy odpada po prostu o wiele mniej do wydania na innych. Rasy nieświadome lub dzikie mają znacznie silniejsze zdolności zmysłowe niż rasy cywilizowane i jest to w rzeczywistości jedna z lekcji, jakie wyciągamy z historii, że w miarę jak naród staje się cywilizowany, organizacja nerwów staje się lepsza, a naród staje się fizycznie słabszy. Ucywilizuj dziką rasę, a znajdziesz to samo; pojawia się kolejna rasa barbarzyńców i ją podbija. Prawie zawsze zwycięża rasa barbarzyńska. Widzimy zatem, że jeśli pragniemy przez cały czas jedynie przyjemności zmysłowych, degradujemy się do stanu zwierzęcego. Człowiek nie wie, o co prosi, kiedy mówi, że chce udać się do miejsca, gdzie zintensyfikują się jego przyjemności zmysłowe; może to osiągnąć jedynie poprzez zejście do bydląt.
Podobnie jest z ludźmi pragnącymi nieba pełnego przyjemności zmysłowych. Są jak świnie tarzające się w błocie zmysłów, niezdolne do zobaczenia niczego poza nimi. Pragną tej przyjemności zmysłowej, a jej utrata oznacza dla nich utratę nieba. Nigdy nie będą to Bhaktowie w najwyższym tego słowa znaczeniu; nigdy nie będą prawdziwymi miłośnikami Boga. Jednocześnie, chociaż ten niższy ideał będzie przez jakiś czas przestrzegany, z czasem ulegnie on zmianie, każdy człowiek odkryje, że istnieje coś wyższego, o czym nie wiedział i dlatego to lgnięcie do życia i rzeczy zmysłów będzie stopniowo zanikać. Kiedy byłem małym chłopcem w szkole, pokłóciłem się z innym kolegą ze szkoły o jakieś słodycze i ten jako silniejszy chłopiec wyrwał mi je z ręki. Pamiętam to uczucie, jakie miałem; myślałem, że ten chłopiec był najbardziej niegodziwym chłopcem, jaki kiedykolwiek się urodził i że gdy tylko zrobię się silny to go ukarzę; nie było wystarczającej kary za jego niegodziwość. Oboje jesteśmy już dorośli i szybko się zaprzyjaźniliśmy. Ten świat jest pełen dzieci, dla których jedzenie i picie są wszystkim. Będą śnić o tych ciastach, a ich wizją przyszłego życia jest to, gdzie tych ciast będzie pod dostatkiem. Pomyśl o Indianinie amerykańskim, który wierzy, że jego przyszłe życie będzie w miejscu będącym bardzo dobrym terenem łowieckim. Każdy z nas ma wyobrażenie o niebie takim, jakim pragnie, aby było; ale z biegiem czasu, gdy dorastamy i widzimy wyższe rzeczy, dostrzegamy wyższe przebłyski poza nimi. Ale nie rezygnujmy z naszych pomysłów na przyszłe życie w zwykły sposób czasów współczesnych, nie wierząc w nic – to jest zniszczenie. Agnostyk, który w ten sposób wszystko niszczy, jest w błędzie, Bhakta widzi wyżej. Agnostyk nie chce iść do nieba, bo go nie ma; natomiast Bhakta nie chce iść do nieba, bo uważa, że to dziecinna zabawa. On pragnie Boga.
Cóż może być celem wyższym niż Bóg? Sam Bóg jest najwyższym celem człowieka; zobacz Go, ciesz się Nim. Nigdy nie możemy sobie wyobrazić niczego wyższego, ponieważ Bóg jest doskonałością. Nie możemy sobie wyobrazić wyższej przyjemności niż miłość, ale to słowo miłość ma różne znaczenia. Nie oznacza to zwykłej, egoistycznej miłości do świata; nazywanie tego miłością jest bluźnierstwem. Miłość do naszych dzieci i naszych żon jest miłością zwierzęcą; ta miłość, która jest całkowicie bezinteresowna jest jedyną miłością i to jest miłość Boża. Jest to rzecz bardzo trudna do osiągnięcia. Przechodzimy przez te wszystkie różne miłości – miłość do dzieci, ojca, matki i tak dalej. Powoli ćwiczymy zdolność miłości; ale w większości przypadków niczego się z tego nie nauczymy, jesteśmy przywiązani do jednego kroku, do jednej osoby. W niektórych przypadkach ludzie wychodzą z tej niewoli. Mężczyźni zawsze gonią za żonami, bogactwem i sławą na tym świecie; czasami dostają bardzo mocno po głowie i dowiadują się, czym naprawdę jest ten świat. Nikt na tym świecie nie może naprawdę kochać niczego innego, jak tylko Boga. Człowiek odkrywa, że ludzka miłość jest pusta. Ludzie nie mogą kochać, choć o tym mówią. Żona mówi, że kocha męża i całuje go; ale gdy tylko on umrze pierwszą rzeczą, o której ona myśli jest konto bankowe i to, co będzie robić następnego dnia. Mąż kocha żonę; ale kiedy ona zachoruje i straci urodę lub stanie się wymizerowana albo popełni błąd, przestaje się o nią troszczyć. Cała miłość tego świata jest obłudą i pustką.
Skończony podmiot nie może kochać, a skończony przedmiot nie może być kochany. Kiedy obiekt miłości człowieka umiera w każdej chwili, a jego umysł również nieustannie się zmienia w miarę jego wzrostu, jakiej wiecznej miłości możesz spodziewać się na świecie? Prawdziwej miłości nie może być gdzie indziej jak tylko w Bogu: po co więc te wszystkie miłości? To tylko etapy. Za nimi kryje się siła, która popycha nas do przodu, nie wiemy, gdzie szukać prawdziwego obiektu, ale ta miłość posyła nas do przodu w poszukiwaniu tego. Za każdym razem odkrywamy swój błąd. Chwytamy coś i okazuje się, że prześlizguje się nam między palcami, a potem chwytamy coś innego. I tak dalej, aż w końcu nastanie światło; przychodzimy do Boga, Jedynego, który kocha. Jego miłość nie zna zmian i zawsze jest gotowa nas przyjąć. Jak długo ktokolwiek z was byłby ze mną gdybym was skrzywdził? Ten, w którego umyśle nie ma gniewu, nienawiści ani zazdrości, który nigdy nie traci równowagi, nie umiera ani nie rodzi się, kim on jest, jeśli nie Bogiem? Jednak droga do Boga jest długa i trudna i bardzo niewielu ludzi do Niego dociera. Wszystkie dzieci borykają się z trudnościami. Miliony ludzi handlują religią. Niewielu ludzi na stulecie osiąga tę miłość do Boga, a cały kraj staje się błogosławiony i uświęcony. Kiedy pojawia się Syn Boży, cały kraj staje się błogosławiony. To prawda, że w ciągu jednego stulecia na całym świecie rodzi się niewielu takich, lecz wszyscy powinni dążyć do osiągnięcia tej miłości Boga. Kto wie, ale może ty lub ja będziemy następnymi, którzy ją osiągną? Walczmy zatem.
Mówimy, że żona kocha męża. Myśli, że cała jej dusza jest w nim pochłonięta: przychodzi dziecko i połowa z tego lub więcej idzie do dziecka. Ona sama odczuje, że nie ma już takiej miłości męża. Tak samo z ojcem. Zawsze zauważamy, że gdy przychodzą do nas intensywniejsze obiekty miłości, poprzednia miłość powoli zanika. Dzieci w szkole myślą, że niektórzy z ich kolegów są najdroższymi im istotami w życiu lub że są nimi ich ojcowie lub matki; potem przychodzi mąż lub żona i natychmiast stare uczucie znika, a nowa miłość staje się najważniejsza. Wschodzi jedna gwiazda, przychodzi kolejna większa, a potem jeszcze większa, aż w końcu wschodzi słońce i znikają wszystkie mniejsze światła. To słońce jest Bogiem. Gwiazdy to mniejsze miłości. Kiedy słońce go oświetla, człowiek wpada w szaleństwo, co Emerson nazywa „człowiekiem odurzonym Bogiem”. Człowiek zostaje przemieniony w Boga, wszystko łączy się w jednym oceanie miłości. Zwykła miłość to zwykły zwierzęcy pociąg. W przeciwnym razie po co rozróżniać płcie? Jeśli ktoś klęka przed obrazem, jest to straszne bałwochwalstwo; ale jeśli ktoś klęka przed mężem lub żoną, jest to całkowicie dopuszczalne!
Świat ukazuje nam różnorodne etapy miłości. Najpierw musimy oczyścić ziemię. Na naszym spojrzeniu na życie opiera się cała teoria miłości. Myślenie, że ten świat jest celem i końcem życia, jest brutalne i degenerujące. Każdy człowiek, który zaczyna życie z taką myślą, degeneruje się. Nigdy nie wzniesie się wyżej, nigdy nie złapie przebłysku spoza, zawsze będzie niewolnikiem zmysłów. Będzie walczył o dolara, dzięki któremu będzie mógł zjeść kilka ciastek. Lepiej umrzeć, niż żyć takim życiem. Niewolnicy tego świata, niewolnicy zmysłów, obudźcie się; istnieje coś wyższego niż życie zmysłowe. Czy myślisz, że ten człowiek, Nieskończony Duch, urodził się, aby być niewolnikiem swoich oczu, nosa i uszu? Za tym kryje się Nieskończony, Wszechwiedzący Duch, który może zrobić wszystko, zerwać każdą więź; i tym Duchem jesteśmy, a tę moc otrzymujemy poprzez miłość. To jest ideał, o którym musimy pamiętać. Oczywiście nie uda nam się tego osiągnąć w jeden dzień. Może nam się wydawać, że to mamy, ale mimo wszystko jest to wymysł; do tego jest bardzo, bardzo daleka droga. Musimy zabrać człowieka tam, gdzie stoi i pomóc mu wznieść się w górę. Człowiek stoi w materializmie; ty i ja jesteśmy materialistami. Nasze mówienie o Bogu i Duchu jest dobre; ale w naszym społeczeństwie jest po prostu modne mówienie w ten sposób: nauczyliśmy się tego jak papuga i powtarzamy to. Musimy więc wziąć siebie gdzie jesteśmy jako materialiści i musimy skorzystać z pomocy materii i iść powoli, aż staniemy się prawdziwymi spirytystami i poczujemy się duchami, zrozumiemy ducha i odkryjemy, że ten świat, który nazywamy nieskończonym, jest zaledwie materialną, zewnętrzna forma tego świata, który jest poza nim.
Ale coś poza tym jest konieczne. Czytacie w Kazaniu na Górze: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzone”. Trudność polega na tym, kto szuka, kto chce? Wszyscy mówimy, że znamy Boga. Jeden człowiek pisze książkę, aby obalić Boga, inny, aby Go udowodnić. Jeden człowiek uważa za swój obowiązek udowadniać Go przez całe życie; inny, aby Go obalić i zaczyna uczyć człowieka, że Boga nie ma. Jaki sens ma pisanie książki, aby udowodnić lub obalić Boga? Jakie znaczenie ma dla większości ludzi to, czy Bóg istnieje, czy nie? Większość ludzi pracuje jak maszyna, nie myśląc o Bogu i nie czując, że Go potrzebuje. Pewnego dnia przychodzi Śmierć i mówi: „Przyjdź”. Mężczyzna mówi: „Poczekaj chwilę, chcę trochę więcej czasu. Chcę zobaczyć, jak mój syn trochę rośnie”. Ale Śmierć mówi: „Przyjdź natychmiast”. Tak to trwa. Tak dzieje się z biednym Jankiem. Co powiemy biednemu Jankowi? Nigdy nie znalazł niczego, w czym Bóg byłby najwyższy; może w przeszłości był świnią, a teraz jest o wiele lepszy jako człowiek. Ale są tacy, którzy trochę się budzą. Przychodzi nieszczęście, umiera ktoś, kogo kochamy najbardziej, to, nad czym pochyliliśmy całą duszę, to, przez co oszukaliśmy cały świat i może własnego brata, to znika, a przychodzi cios. Być może w naszej duszy pojawia się głos i pyta: „Co potem?” Czasami śmierć przychodzi bez ciosu, ale takich przypadków jest niewiele. Większość z nas, gdy coś prześlizguje się między palcami, pyta: „Co dalej?” Jakże lgniemy do zmysłów! Słyszeliście o tonącym człowieku ściskającym słomkę; człowiek najpierw chwyci się słomki, a gdy zawiedzie, powie, że ktoś musi mu pomóc. Mimo to ludzie muszą, jak to się mówi w języku angielskim, „zasiać swój dziki owies”, zanim będą mogli wznieść się do wyższych celów.
Bhakti jest religią. Religia nie jest dla wielu, to niemożliwe. Dla wielu może być odpowiedni rodzaj ćwiczeń na kolanach, na stojąco i na siedząco; ale religia jest dla nielicznych. W każdym kraju jest zaledwie kilkaset osób, które mogą być i będą osobami religijnymi. Inni nie mogą być religijni, ponieważ nie zostaną przebudzeni i nie chcą być. Najważniejszą rzeczą jest chcieć Boga. Pragniemy wszystkiego z wyjątkiem Boga, ponieważ nasze zwyczajne potrzeby są zaspokajane przez świat zewnętrzny; dopiero wtedy, gdy nasze potrzeby wykraczają poza świat zewnętrzny, pragniemy zaopatrzenia od tego, co wewnętrzne, od Boga. Dopóki nasze potrzeby ograniczają się do wąskich granic tego fizycznego wszechświata, możemy w ogóle nie potrzebować Boga; dopiero wtedy, gdy nasycimy się wszystkim tutaj, szukamy dalszych dostaw. Dopiero gdy pojawi się potrzeba, pojawi się popyt. Skończ jak najszybciej z tą dziecięcą zabawą w świat, a wtedy poczujesz potrzebę czegoś poza światem i nadejdzie pierwszy krok w religii.
Istnieje modna forma religii. Moja przyjaciółka ma w swoim salonie dużo mebli; modnym jest by mieć japoński wazon, więc ona musi go mieć, nawet jeśli będzie to kosztować tysiąc dolarów. W ten sam sposób będzie ona miała trochę religii i przystąpi do kościoła. Bhakti nie jest dla takich. To nie jest chcenie. Chcenie jest tym, bez czego nie możemy żyć. Chcemy oddechu, chcemy jedzenia, chcemy ubrań; bez nich nie możemy żyć. Kiedy mężczyzna kocha kobietę na tym świecie, są chwile, kiedy czuje, że bez niej nie może żyć, chociaż jest to błąd. Kiedy umiera mąż, żona myśli, że nie może bez niego żyć; ale żyje ona tak samo. Oto tajemnica konieczności: to jest to, bez czego nie możemy żyć; albo to musi do nas przyjść, albo umrzemy. Kiedy nadejdzie czas, że będziemy czuć to samo w stosunku do Boga, czyli innymi słowy, będziemy chcieć czegoś poza tym światem, czegoś ponad wszelkimi siłami materialnymi, wtedy możemy zostać Bhaktami. Jakie jest nasze małe życie, kiedy na chwilę chmura odchodzi, a my dostajemy przebłysk spoza i przez tę chwilę wszystkie te niższe pragnienia wydają się kroplą w oceanie? Wtedy dusza rośnie, odczuwa brak Boga i musi Go mieć.
Pierwszy krok brzmi: Czego chcemy? Zadawajmy sobie codziennie to pytanie: czy chcemy Boga? Możesz przeczytać wszystkie książki we wszechświecie, ale tej miłości nie da się osiągnąć dzięki sile mowy, ani najwyższemu intelektowi, ani studiowaniu różnych nauk. Kto pragnie Boga, otrzyma Miłość, jemu Bóg daje Siebie. Miłość jest zawsze wzajemna, refleksyjna. Możesz mnie nienawidzić, a jeśli chcę cię kochać, odpychasz mnie. Ale jeśli będę nalegał, za miesiąc lub rok na pewno mnie pokochasz. Jest to dobrze znane zjawisko psychologiczne. Tak jak kochająca żona myśli o swoim zmarłym mężu, z tą samą miłością powinniśmy pragnąć Pana, a wtedy odnajdziemy Boga, a żadne książki i różne nauki nie będą mogły nas niczego nauczyć. Czytając książki stajemy się papugami; nikt nie uczy się czytając książki. Jeśli człowiek czyta choć jedno słowo miłości, rzeczywiście staje się uczonym. Zatem chcemy najpierw uzyskać to pragnienie. Zadawajmy sobie każdego dnia pytanie: „Czy chcemy Bogów?” Kiedy zaczynamy rozmawiać o religii, a zwłaszcza kiedy zajmujemy wysokie stanowisko i zaczynamy uczyć innych, musimy zadać sobie to samo pytanie. Wiele razy stwierdzam, że nie chcę Boga, bardziej chcę chleba. Mogę zwariować, jeśli nie dostanę kawałka chleba; wiele kobiet oszaleje, jeśli nie dostaną diamentowej pinezki, ale nie mają takiego samego pragnienia Boga; nie znają jedynej Rzeczywistości, jaka istnieje we wszechświecie. W naszym języku jest przysłowie: Jeśli chcę być myśliwym, upoluję nosorożca; jeśli chcę być rabusiem, okradnę skarbiec królewski. Jaki jest pożytek z okradania żebraków i polowania na mrówki? Jeśli więc chcesz kochać, kochaj Boga. Kogo obchodzą te rzeczy tego świata? Ten świat jest całkowicie fałszywy; przekonali się o tym wszyscy wielcy nauczyciele świata; nie ma innego wyjścia, jak tylko przez Boga. On jest celem naszego życia; wszystkie idee, że świat jest celem życia, są zgubne. Ten świat i to ciało mają swoją wartość, wartość drugorzędną, jako środek do celu; ale świat nie powinien być końcem. Niestety zbyt często świat czynimy celem, a Boga środkiem. Widzimy ludzi, którzy chodzą do kościoła i mówią: „Boże, daj mi to i to, Boże, ulecz moją chorobę”. Chcą ładnych, zdrowych ciał; a ponieważ słyszą, że ktoś wykona tę pracę za nich, idą i modlą się do Niego. Lepiej być ateistą niż mieć takie pojęcie o religii. Jak już mówiłem, ta Bhakti jest najwyższym ideałem; Nie wiem, czy uda nam się go osiągnąć w ciągu milionów lat, czy nie, ale musimy uczynić z niego nasz najwyższy ideał, sprawić, by nasze zmysły dążyły do najwyższego celu. Jeśli nie możemy dotrzeć do końca, przynajmniej się do niego zbliżymy. Musimy powoli przemierzać świat i zmysły, aby dotrzeć do Boga.