(Przetłumaczone z bengalskiego artykułu do ‘Udbodhana’, marzec 1899)
Kapłani wedyjscy opierają swoją wyższą moc na znajomości Mantr ofiarnych1. Mocą tych Mantr Dewy zmuszone są zejść ze swoich niebiańskich siedzib, przyjąć ofiary z napojów i jedzenia oraz wysłuchać modlitw Jadźamānów2. Dlatego królowie i ich poddani oczekują od tych kapłanów pomyślności w czasie ich ziemskiego życia. Radźa Soma3 jest czczona przez kapłana i rozwija się dzięki mocy jego mantr. W związku z tym Dewy, których ulubionym pożywieniem jest sok z rośliny Soma ofiarowany przez kapłana w ofierze są zawsze dla niego życzliwe i obdarzają go upragnionymi dobrodziejstwami. W ten sposób wzmocniony łaską Bożą przeciwstawia się wszelkiej ludzkiej opozycji; bo cóż może zrobić moc śmiertelników przeciwko mocy bogów? Nawet król, ośrodek wszelkiej ziemskiej władzy, jest suplikantem u jego drzwi. Największą pomocą jest jego życzliwe spojrzenie; jego samo błogosławieństwo stanowiło hołd dla państwa, najważniejsze ponad wszystko inne.
Raz nakazując królowi wplątanie się w sprawy niosące ze sobą śmierć i ruinę, raz wspierając go jako jego najszybszy przyjaciel, udzielając życzliwych i mądrych rad, raz zarzucając sieć subtelnych dyplomacji, w które króla łatwo dać się złapać – widać kapłana często po to, aby całkowicie podporządkować sobie władzę królewską. Przede wszystkim jednak najgorszą obawą jest świadomość, że imię i sława królewskich przodków oraz jego samego i jego rodziny zależą od pióra kapłana. On jest historykiem. Król mógł mieć najwyższą władzę; osiągając wielką chwałę za swego panowania, mógł okazać się dla swoich poddanych ojcem i matką w jednym; lecz jeśli kapłan nie zostanie ułaskawiony, jego słońce chwały zajdzie wraz z ostatnim tchnieniem na zawsze; cała jego wartość i użyteczność zasługująca na powszechną aprobatę giną w wielkim łonie czasu niczym delikatna rosa opadająca na ocean. Inni, którzy zainaugurowali trwające wiele lat ogromne ofiary, wykonawcy Aśwamedha i tak dalej – ci, którzy niczym nieustanny deszcz w porze deszczowej rzucili na kapłanów niezliczone bogactwa – ich imiona, dzięki łasce kapłanów, są wypisane na kartach historii. Imię Prijadarśi Dharmāśoka4, ukochanego bogów, jest niczym innym jak imieniem w świecie kapłańskim, podczas gdy Dźanamedźaja5, syn Parikszita, jest słowem powszechnie używanym w każdej rodzinie hinduskiej.
Aby chronić państwo, pokryć wydatki na osobiste wygody i luksusy swoje i swojej długiej świty a przede wszystkim napełnić po brzegi skrzynie wszechpotężnego kapłaństwa na jego przebłaganie, król nieustannie drenuje zasoby swoich poddanych, tak jak słońce wysysa wilgoć z ziemi. Jego szczególną ofiarą – dojnymi krowami– są Waiśjowie.
Ani za królów hinduskich, ani pod rządami buddyjskimi nie widać aby poddani brali jakikolwiek udział w wyrażaniu swojego głosu w sprawach państwa. To prawda, że Judhiszthira odwiedza domy Waiśjów, a nawet Śudrów, kiedy przebywa w Wāranāwata; to prawda, poddani modlą się o ustanowienie Ramaćandra na stanowisku regencji Ajodhjā; co więcej, krytykują nawet postępowanie Sitā i potajemnie snują plany doprowadzenia do jej wygnania, ale zgodnie z uznaną władzą państwa nie mają bezpośredniego głosu w rządzie najwyższym. Władza społeczeństwa usiłuje wyrazić się w sposób pośredni i chaotyczny, bez żadnej metody. Ludzie nie mają jeszcze świadomej wiedzy o istnieniu tej mocy. Z ich strony nie ma ani próby zorganizowania tego w zjednoczone działanie, ani nie mają ku temu woli; brak jest także tej zdolności, tej umiejętności, za pomocą której łączą się małe i niespójne ośrodki siły, tworząc jako wynik siłę niepokonaną.
Czy wynika to z braku odpowiednich praw? – Nie, to nie to. Istnieją prawa, istnieją metody, oddzielnie i wyraźnie przypisane do kierowania różnymi departamentami rządu, istnieją prawa określone w najdrobniejszych szczegółach dotyczące wszystkiego, takie jak pobieranie dochodów, zarządzanie armią, wymierzanie sprawiedliwości, kary i nagrody. Jednak u podstaw wszystkiego leży nakaz Ryszi – słowo boskiego autorytetu, objawienie Boże pochodzące od natchnionego Ryszi. Można niemal powiedzieć, że prawa te nie są elastyczne. W tych okolicznościach ludzie nigdy nie będą mogli zdobyć żadnego wykształcenia, dzięki któremu mogliby nauczyć się łączyć między sobą i jednoczyć dla osiągnięcia jakiegokolwiek celu dla wspólnego dobra narodu lub dzięki któremu mogliby uzyskać skoordynowany intelekt, aby pojąć ideę prawa powszechnego w skarbach zebranych przez króla od swoich poddanych, a nawet taką edukację, dzięki której można ich rozpalić w dążeniu do uzyskania prawa do reprezentacji w kontroli dochodów i wydatków państwa. Dlaczego mieliby robić takie rzeczy? Czyż inspiracja Ryszi nie jest odpowiedzialna za ich dobrobyt i postęp?
Powtórzę raz jeszcze: wszystkie te prawa są zapisane w książkach. Pomiędzy prawami skodyfikowanymi w książkach a ich działaniem w praktyce istnieje ogromna różnica. Jeden Ramaćandra rodzi się po śmierci tysięcy Agniwarnów6! Wielu królów ukazuje nam życie Ćandāśoka7; Dharmāśoka są rzadcy! Liczba królów takich jak Akbar, w których poddani znajdują życie jest znacznie mniejsza niż królów takich jak Aurangzeb, którzy żyją krwią swojego ludu!
Nawet jeśli królowie mieli tak boską naturę jak Judhiszthira, Ramaćandra, Dharmaśoka czy Akbar, pod których łagodnymi rządami lud cieszył się bezpieczeństwem i dobrobytem a władcy opiekowali się nim z ojcowską opieką, ręka tego, który zawsze jest karmiony przez drugiego stopniowo traci zdolność przyjmowania pokarmu do ust. Jego moc samozachowawcza nigdy nie może się w pełni ujawnić, jeśli jest zawsze chroniony pod każdym względem przez innego. Nawet najsilniejszy młodzieniec pozostaje dzieckiem, jeśli jego rodzice zawsze opiekują się nim jak dzieckiem. Będąc zawsze rządzeni przez królów o boskiej naturze, na których spoczywa cały obowiązek ochrony i zaopatrzenia ludu nigdy nie będą mieli okazji do zrozumienia zasad samorządu. Naród taki, całkowicie zależny we wszystkim od króla i nigdy nie troszczący się o dobro wspólne ani o samoobronę, stopniowo traci wrodzoną energię i siłę. Jeśli ten stan zależności i ochrony będzie trwał długo, stanie się przyczyną zagłady narodu, a jego upadku nie należy szukać daleko.
Można oczywiście rozsądnie wywnioskować, że gdy rząd kraju kieruje się kodeksami praw nakazanymi przez Śāstry, które są wynikiem wiedzy inspirowanej boskim geniuszem wielkich mędrców, taki rząd musi prowadzić do nieprzerwanego dobra bogatych i biednych, mądrych i ignorantów, króla i jego poddanych. Ale widzieliśmy już, jak dalece działanie tych praw było lub może być możliwe w życiu praktycznym. Głos rządzonych w rządzeniu swoją ziemią – będący hasłem przewodnim współczesnego świata zachodniego, którego ostatnie wyrażenie zostało powtórzone grzmiącym głosem w Deklaracji Rządu Amerykańskiego, w słowach: „Że rządy nad narodem tego kraju muszą być sprawowane przez naród i dla dobra narodu” – nie można jednak powiedzieć, że był całkowicie nieuznawany w starożytnych Indiach. Greccy podróżnicy i inni widzieli wiele niezależnych małych państw rozproszonych po całym kraju, a wzmianki na ten temat można znaleźć również w wielu miejscach literatury buddyjskiej. I nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości, że zalążek samorządu był przynajmniej obecny w postaci wioski Panćājat8, która nadal istnieje w wielu miejscach Indii. Ale zarodek pozostał na zawsze zarodkiem; ziarno, choć wrzucone w ziemię, nigdy nie wyrosło na drzewo. Ta idea samorządu nigdy nie wyszła poza stan zalążkowy wiejskiego systemu Panćajat i nigdy nie rozprzestrzeniła się na całe społeczeństwo.
We wspólnotach religijnych, wśród Sannjasinów w klasztorach buddyjskich mamy wystarczające dowody wskazujące na to, że samorządność była w pełni rozwinięta. Nawet teraz można się zdziwić widząc jak moc systemu Panćajat opartego na zasadach samorządu działa wśród Nāgā Sannjasinów – jaki głęboki szacunek nakazuje im „Rząd Pięciu”, jak skutecznie każdy Naga może egzekwować swoje indywidualne prawa w obrębie własnej grupy religijnej, jakże wspaniale działają między sobą siły organizacji i skoordynowanego działania!
Wraz z potopem, który przetoczył się przez ziemię wraz z nadejściem Buddyzmu, władza kapłańska upadła, a władza królewska zwyciężyła. Kapłani buddyjscy wyrzekli się świata, żyjąc w klasztorach jako bezdomni asceci, nie przejmujący się sprawami świeckimi. Nie mają ani woli, ani wysiłku, aby przejąć władzę królewską i utrzymać ją pod kontrolą poprzez groźbę klątw lub magicznych strzał. Nawet gdyby istniały resztki takiej woli, jej wypełnienie stało się obecnie niemożliwe. Buddyzm bowiem wstrząsnął tronami wszystkich bogów jedzących ofiary i sprowadził ich z niebiańskich pozycji. Stan bycia Buddą przewyższa niebiańskie pozycje wielu takich jak Brahmā i Indra, którzy rywalizują ze sobą w oddawaniu czci u stóp Buddha, Boga–Człowieka! I ten stan Buddha każdy człowiek ma przywilej osiągnąć; jest otwarty dla wszystkich, nawet w tym życiu. Naturalną konsekwencją zstąpienia bogów jest zniknięcie wyższości wspieranych przez nich kapłanów.
W związku z tym wodze tego potężnego konia ofiarnego – władzy królewskiej – nie są już trzymane w mocnym uścisku wedyjskiego kapłana; a będąc teraz wolnym, może wędrować gdziekolwiek, dzięki swojej nieokiełznanej woli. W tym okresie ośrodkiem władzy nie są kapłani intonujący hymny Sāma i odprawiający Jadźnie zgodnie z Jadźur–Wedą; ani też władza powierzona królom Kszatrija nie jest oddzielona od siebie i nie rządzi małymi, niezależnymi państwami. Ale centrum władzy w tym wieku znajduje się w rękach cesarzy, których niezakłócona władza rozciąga się na rozległe obszary ograniczone oceanem, obejmując całe Indie od jednego krańca do drugiego. Przywódcami tego wieku nie są już Wiśwamitra czy Wasisztha, lecz cesarze tacy jak Ćandragupta, Dharmaśoka i inni. Nigdy nie było cesarzy, którzy wstąpiliby na tron Indii i poprowadzili ją na szczyt jej chwały tak jak ci władcy ziemi, którzy sprawowali nad nią najwyższą władzę w okresie buddyjskim. Koniec tego okresu charakteryzuje się pojawieniem się na scenie władzy Radźputów i powstaniem współczesnego Hinduizmu. Wraz ze wzrostem potęgi Radżputów i upadkiem Buddyzmu berło imperium indyjskiego, wyrwane ze swojej najważniejszej władzy, ponownie zostało rozbite na tysiąc kawałków i dzierżone w małych, bezsilnych rękach. W tym czasie władzy brāhmińskiej (kapłańskiej) ponownie udało się podnieść głowę, nie jako przeciwnikowi jak poprzednio, ale tym razem jako pomocnikowi królewskiej supremacji.
Podczas tej rewolucji ustała na zawsze nieustanna walka o dominację między klasą kapłańską a klasą królewską, która rozpoczęła się od czasów wedyjskich i trwała przez wieki, aż osiągnęła swój punkt kulminacyjny w czasie rewolucji Dźinizmu i Buddyzmu. Teraz te dwie potężne moce są sobie przyjazne; ale nie ma już tego chwalebnego Kszatra (wojowniczego) weluru królów, ani tego duchowego blasku, który charakteryzował Brahminów; każdy stracił swoją dawną wewnętrzną siłę. Jak można było się spodziewać ten nowy związek obu sił wkrótce został zaangażowany w zaspokojenie wzajemnych interesów i został rozproszony, marnując swą żywotność na wykorzenienie ich wspólnych przeciwników, zwłaszcza ówczesnych Buddystów i na inne podobne czyny. Pogrążeni we wszystkich nałogach wynikających z takiego związku, np. wysysaniu krwi mas, zemście na wrogu, grabieży cudzej własności itp., na próżno próbowali naśladować Rādźasuja i inne ofiary wedyjskie starożytnych królów i zrobili z nich jedynie śmieszną farsę. W rezultacie byli związani za ręce i nogi potężnym sznurem pochlebstw i służalstwa i uwikłani w nieskończoną sieć rytuałów i ceremonii ozdobionych mantrami i tym podobnymi wkrótce stali się tanią i gotową ofiarą najeźdźców muzułmańskich z Zachodu.
Tej władzy kapłańskiej, która rozpoczęła swą walkę o wyższość nad władzą królewską od czasów wedyjskich i kontynuowała ją przez wieki, tej wrogości wobec władzy Kszatry, Bhagawān Śri Krysznie, dzięki jego nadludzkiemu geniuszowi udało się położyć kres, przynajmniej na jakiś czas dla zmęczonej istoty podczas jej ziemskiej egzystencji. Ta władza Brāhmanja została prawie wymazana z pola działania w Indiach podczas rewolucji Dźinizmu i Buddyzmu, a może utrzymywała swoje słabe stanowisko, będąc podporządkowana silnym antagonistycznym religiom. Ta władza Brāhmanja, od czasu pojawienia się władzy Radźputów, która panowała nad Indiami za dynastii Mihira i innych, podjęła ostatni wysiłek, aby odzyskać utraconą wielkość; w swych wysiłkach ustanowienia tej supremacji zaprzedała się u stóp zaciekłych hord barbarzyńców, nowo przybyłych z Azji Środkowej i aby zyskać ich przychylność wprowadziła na kraj ich nienawistne maniery i zwyczaje. Co więcej, to władza Brahmanja poświęcając się wyłącznie łatwym sposobom oszukania nieświadomych barbarzyńców, wprowadziła modę na tajemnicze rytuały i ceremonie wspierane przez nowe mantry i tym podobne; czyniąc to, sama utraciła swoją dawną mądrość, dawny wigor i witalność oraz swoje własne czyste nawyki, które długo się nabywała. W ten sposób zamieniła całą Ārjāwarta w głęboki i ogromny wir najbardziej okrutnych, najokropniejszych, najbardziej obrzydliwych, barbarzyńskich zwyczajów; a nieuniknioną konsekwencją tolerowania tych obrzydliwych zwyczajów i przesądów było to, że wkrótce kraj stracił całą swoją wewnętrzną siłę i wytrzymałość i stał się najsłabszym ze słabych. Cóż dziwnego, że rozpadł się na tysiąc kawałków i upadł pod samym dotknięciem burzy najazdów Muzułmanów z Zachodu! Ta wielka moc Brahmanja upadła – kto wie, czy kiedykolwiek powstanie ponownie?
Natomiast odrodzenie władzy kapłańskiej pod rządami Muzułmanów było całkowicie niemożliwe. Sam Prorok Mahomet był całkowicie przeciwko klasie kapłańskiej w jakiejkolwiek formie i robił wszystko co w jego mocy, aby całkowicie zniszczyć tę władzę, formułując w tym celu zasady i nakazy. Pod rządami Muzułmanów najwyższym kapłanem był sam król; był głównym przewodnikiem w sprawach religijnych; a kiedy został cesarzem, żywił nadzieję, że zostanie najważniejszym przywódcą we wszystkich sprawach całego świata muzułmańskiego. Dla Muzułmanina Żydzi czy Chrześcijanie nie są przedmiotem skrajnej odrazy; w najgorszym przypadku są to ludzie małej wiary. Ale nie jest tak z Hindusami. Według niego Hindus jest bałwochwalcą, nienawistnym Kafirem; dlatego w tym życiu zasługuje na zamordowanie; a w następnym czeka go wieczne piekło. Najwyższe co królowie muzułmańscy mogli zrobić w ramach przysługi dla klasy kapłańskiej – duchowym przewodnikom tych Kafirów – to pozwolić im jakoś przeżyć życie w milczeniu i czekać na ostatnią chwilę. Czasami nawet to uważano za zbytnią łaskawość! Jeśli zapał religijny jakiegokolwiek króla był nieco bardziej niezwykły, natychmiast następowały przygotowania do wielkiej Jadźni w postaci rzezi Kafirów!
Z jednej strony władza królewska skupia się obecnie w rękach królów wyznających inną religię i wyznających inne zwyczaje. Z drugiej strony władza kapłańska została całkowicie odsunięta od swojej wpływowej pozycji kontrolera i prawodawcy społeczeństwa. Koran i jego kodeks praw zajęły miejsce Dharma Śāstr Manu i innych. Sanskryt ustąpił miejsca językowi perskiemu i arabskiemu. Język sanskrycki musi pozostać ograniczony jedynie do pism czysto religijnych i spraw religijnych podbitych i znienawidzonych Hindusów, w związku z czym od tego czasu wiedzie niepewne życie w rękach zaniedbanego kapłana. Sam kapłan, relikt władzy Brahmanja, skorzystał z ostatniej możliwości i odprawiania jedynie stosunkowo nieistotnych ceremonii rodzinnych, takich jak śluby itp., i to tylko tak długo i na tyle, na ile pozwalała na to łaska władców mahometańskich.
W okresie wedyjskim i okresach im przyległych władza królewska nie mogła się ujawnić z powodu miażdżącego nacisku władzy kapłańskiej. Widzieliśmy, jak podczas rewolucji buddyjskiej, która doprowadziła do upadku władzy brahmińskiej, władza królewska w Indiach osiągnęła swój punkt kulminacyjny. W przerwie między upadkiem Buddyzmu a ustanowieniem imperium muzułmańskiego widzieliśmy jak władza królewska próbowała podnieść głowę poprzez Radźputów w Indiach i jak zakończyła się niepowodzeniem. U podstaw tego niepowodzenia również można doszukać się tych samych starych wysiłków wedyjskiej klasy kapłańskiej, aby przywrócić i ożywić nowym życiem swoje pierwotne (rytualne) dni.
Krusząc pod swoimi stopami supremację brahmińską, król muzułmanów był w stanie w znacznym stopniu przywrócić utraconą świetność takich dynastii cesarzy, jak Maurja, Gupta, Andhra i Kszātrapa9.
W ten sposób władza kapłańska – którą mędrcy tacy jak Kumārila, Śankara i Rāmānudźa próbowali ponownie ustanowić, która przez pewien czas była wspierana mieczem władzy Radźputów i która próbowała odbudować swoją strukturę po upadku swoich dżinistycznych i buddyjskich przeciwników – pod panowaniem muzułmańskim została uśpiona na zawsze i nie zaznała przebudzenia. W tym okresie antagonizm lub wojny nie toczą się pomiędzy królami i kapłanami, ale pomiędzy królami i królami. Pod koniec tego okresu, kiedy władza hinduska ponownie podniosła głowę i do pewnego stopnia odniosła sukces w odrodzeniu Hinduizmu za pośrednictwem Mahrattów i Sikhów, nie widzimy zbyt wiele gry władzy kapłańskiej w tych odnowach. Wręcz przeciwnie, kiedy Sikhowie przyjmowali Bbrahmina do swojej religii, początkowo zmuszali go publicznie do porzucenia swoich wcześniejszych znaków brahmińskich i przyjęcia uznanych znaków ich własnej religii.
W ten sposób, po wielowiekowej grze akcji i reakcji pomiędzy tymi dwiema siłami, ostateczne zwycięstwo władzy królewskiej odbijało się echem na ziemi indyjskiej przez kilka stuleci w imieniu obcych monarchów wyznających zupełnie inną religię niż wiara religijna tej ziemi. Jednak pod koniec okresu muzułmańskiego na arenie pojawiła się inna, zupełnie nowa siła, która powoli zaczęła potwierdzać swoją waleczność w sprawach świata indyjskiego.
Ta moc jest tak nowa, jej natura i działanie są tak obce indyjskiemu umysłowi, jej powstanie tak niepojęte, a jej wigor tak niepokonany, że chociaż do tej pory sprawuje władzę zwierzchniczą, tylko garstka Hindusów rozumie, czym jest ta moc.
Mówimy o okupacji Indii przez Anglię.
Od najdawniejszych czasów sława ogromnego bogactwa Indii i ich bogatych spichlerzy rozpalała w wielu potężnych obcych narodach pragnienie ich podboju. W rzeczywistości były wielokrotnie podbijane przez obce narody. Dlaczego więc mielibyśmy powiedzieć, że okupacja Indii przez Anglię była dla indyjskiego umysłu czymś nowym i obcym?
Od niepamiętnych czasów Hindusi widzieli jak najpotężniejsza władza królewska drżała przed gniewem ascetycznego kapłana pozbawionego światowych pragnień, uzbrojonego w duchową siłę – moc mantr (świętych formuł) i wiedzy religijnej – oraz broń przekleństw. Widzieli także poddanych którzy w milczeniu wykonywali rozkazy swoich bohaterskich, wszechpotężnych zwierzchników, wspieranych przez ich broń i armie, jak stado owiec przed lwem. Ale że garstka Waiśjów (handlarzy), którzy pomimo swego wielkiego bogactwa kiedykolwiek kulili się z zachwytem nie tylko przed królem, ale także przed jakimkolwiek członkiem rodziny królewskiej, zjednoczyła się, przeprawiła się w celach biznesowych przez rzeki i morza, by wyłącznie dzięki swojej inteligencji i bogactwu mogliby stopniowo uczynić marionetkami dawne dynastie hinduskie i muzułmańskie; nie tylko to, ale mogli także kupić usługi władz rządzących własnym krajem i wykorzystać swoje męstwo i wiedzę jako potężne instrumenty napływu własnego bogactwa – jest to spektakl całkowicie nowy dla Hindusów, jak również spektakl, w którym potomkowie potężnej szlachty kraju, z którego dumny władca, naszkicowany niezwykłym piórem wielkiego poety, mówi do zwykłego człowieka: „Wynoś się, gnoju! Czy odważysz się na szlachcica?” w niedalekiej przyszłości uznaliby za szczyt ludzkich ambicji wysłanie ich do Indii w charakterze posłusznych sług grupy kupców zwanej Kompanią Wschodnioindyjską – taki widok był w istocie nowością, jakiej Indie wcześniej nie widziały!
W zależności od dominacji w większym lub mniejszym stopniu trzech cech: sattwy, radźasu i tamasu w człowieku, cztery kasty: Brahmin, Kszatrija, Waiśja i Śudra są obecne wszędzie, przez cały czas, we wszystkich cywilizowanych społeczeństwach. Z biegiem czasu ich liczba i siła również różnią się w zależności od kraju. W niektórych krajach liczebność lub wpływ jednej z tych kast może przeważać nad inną; w pewnym momencie jedna z klas może być potężniejsza od pozostałych. Jednak z dokładnego przestudiowania historii świata wynika, że zgodnie z prawem natury cztery kasty: Brahmin, Kszatrija, Waiśja i Śudra, w każdym społeczeństwie, jedna po drugiej, rządzą światem.
Wśród Chińczyków, Sumerów, Babilończyków, Egipcjan, Chaldejczyków, Irańczyków, Żydów, Arabów – wśród wszystkich tych starożytnych narodów najwyższą władzą kierowania społeczeństwem jest w pierwszym okresie ich historii w rękach bramina lub kapłana. W drugim okresie władzą rządzącą jest Kszatrija, czyli albo monarchia absolutna, albo rząd oligarchiczny sprawowany przez wybraną grupę ludzi. Wśród współczesnych narodów Zachodu, z Anglią na czele, władza kontrolowania społeczeństwa po raz pierwszy znalazła się w rękach Waiśjów, czyli społeczności kupieckich, wzbogaconych dzięki prowadzeniu handlu.
Chociaż Troja i Kartagina w czasach starożytnych oraz Wenecja i podobne inne małe państwa handlowe w czasach stosunkowo współczesnych stały się bardzo potężne, to jednak wśród nich nie nastąpił prawdziwy wzrost potęgi Waiśjów we właściwym znaczeniu tego słowa.
Prawidłowo mówiąc, potomkowie rodziny królewskiej mieli wyłączny monopol na handel w tamtych dawnych czasach, zatrudniając do handlu zwykłych ludzi i ich służbę; i przywłaszczyli sobie zyski z tego wynikające. Z wyjątkiem tych kilku ludzi nikomu nie wolno było brać udziału ani wyrażać opinii, nawet w rządzie kraju i sprawach pokrewnych. W najstarszych krajach, takich jak Egipt, władza kapłańska cieszyła się niezakłóconą supremacją tylko przez krótki okres, po czym została podporządkowana władzy królewskiej i żyła dla niej jako pomocnicza. W Chinach władza królewska, scentralizowana przez geniusz Konfucjusza, kontroluje i kieruje władzą kapłańską, zgodnie ze swoją absolutną wolą, od ponad dwudziestu pięciu stuleci; a przez ostatnie dwa stulecia pochłaniający wszystko lamowie Tybetu, choć są duchowymi przewodnikami rodziny królewskiej, zmuszeni byli spędzać dni, będąc pod każdym względem podporządkowani chińskiemu cesarzowi.
W Indiach władzy królewskiej udało się pokonać władzę kapłańską i zadeklarować jej nieskrępowaną władzę długo po tym, jak uczyniły to inne starożytne cywilizowane narody; dlatego też inauguracja imperium indyjskiego nastąpiła długo po powstaniu imperiów chińskiego, egipskiego, babilońskiego i innych. Jedynie w przypadku narodu żydowskiego władza królewska, choć usilnie starała się ustanowić swoją zwierzchność nad duchowieństwem, musiała ponieść przy tym całkowitą porażkę. Nawet Waiśjowie nie uzyskali władzy rządzącej wśród Żydów. Z drugiej strony zwykli poddani, próbując wyzwolić się z okowów kapłaństwa, zostali zmiażdżeni na śmierć w wyniku wewnętrznego zamieszania ze strony niekorzystnych ruchów religijnych, takich jak Chrześcijaństwo i zewnętrznego nacisku potężnego Cesarstwa Rzymskiego.
Tak jak w dawnych czasach władza kapłańska, pomimo długotrwałej walki, została pokonana przez potężniejszą władzę królewską, tak w czasach nowożytnych, przed gwałtownym ciosem nowo powstałej potęgi Waiśjów wiele koron królewskich musiało całować ziemię, wiele bereł zostaje na zawsze rozbitych na kawałki. Tylko te nieliczne trony, którym w niektórych cywilizowanych krajach wolno nadal sprawować pewną władzę i popisywać się swą królewską pompą i wielkością są utrzymywane wyłącznie przez ogromne hordy bogactwa społeczności Waiśjów – handlarzy solą, oliwą, cukru i wina – i utrzymywano je jako wspaniałą i imponującą fasadę oraz jako sposób na uwielbienie stojącego za nimi prawdziwego ciała kierowniczego, Waiśjów.
Ta potężna, nowo powstała moc Waiśja na której rozkaz elektryczność błyskawicznie przenosi wiadomości z jednego bieguna na drugi, której autostradą jest rozległy ocean z jego wysokimi jak góry falami, za jej przykładem towary przewożone są z największą łatwością z jednej części globu do drugiej i przed której nakazami drżą nawet najwięksi monarchowie – na białym, spienionym grzbiecie tej ogromnej fali wszechogarniająca potęga Waiśja zasiada majestatycznie na tronie Anglii w całej swej okazałości.
Dlatego podbój Indii przez Anglię nie jest podbojem Jezusa czy Biblii, jak często nam się wmawia. Nie przypomina to też podboju Indii przez Mogołów i Pathanów. Ale za imieniem Pana Jezusa, Biblią, wspaniałymi pałacami, ciężkim tupotem nóg armii składających się ze słoni, rydwanów, kawalerii i piechoty, trzęsących się ziemią, dźwiękami trąb wojennych, trąbek i bębnów i za wspaniałym pokazem tronu królewskiego, za tym wszystkim zawsze kryje się wirtualna obecność Anglii – tej Anglii, której flagą wojenną jest komin fabryczny, której żołnierzami są kupcami, której polami bitew są światowe targi i którego Cesarzowa jest samą jaśniejącą Boginią Fortuny! Właśnie z tego powodu, jak powiedziałem wcześniej, jest to rzeczywiście niewidziana nowość, podbój Indii przez Anglię. Z jej przeszłej historii nie da się wywnioskować, jaka nowa rewolucja nastąpi w Indiach w wyniku jej starcia z nową gigantyczną potęgą i jakie w wyniku tej rewolucji czekają nowe przemiany dla przyszłych Indii.
Stwierdziłem wcześniej, że cztery kasty: Brahmin, Kszatrija, Waiśja i Śudra kolejno rządzą światem. W okresie najwyższej władzy sprawowanej przez każdą z tych kast dokonują się pewne działania, które sprzyjają dobru ludu, podczas gdy inne są dla niego szkodliwe.
Podstawą władzy kapłańskiej jest siła intelektualna, a nie fizyczna siła broni. Dlatego też wraz z dominacją władzy kapłańskiej panuje wielka dominacja kultury intelektualnej i literackiej. Każde ludzkie serce zawsze pragnie komunikacji z nadzmysłowym światem duchowym i pomocy od niego. Wejście do tego świata nie jest możliwe dla ogółu ludzkości; tylko kilka wielkich dusz, które potrafią uzyskać doskonałą kontrolę nad swoimi narządami zmysłów i które są opętane naturą przeważającą esencją Sattwa Guny, jest w stanie przebić się przez potężną ścianę materii i stanąć niejako twarzą w twarz z nadzmysłowi – tylko oni znają funkcjonowanie królestwa, przynoszą z niego przesłania i wskazują drogę innym. Te wielkie dusze to kapłani, prymitywni przewodnicy, przywódcy i animatorzy społeczeństw ludzkich.
Kapłan zna bogów i porozumiewa się z nimi; dlatego jest czczony jako bóg. Porzucając myśli o świecie, nie musi już poświęcać się zarabianiu na chleb w pocie czoła. Najlepsze i najważniejsze części wszelkiego pożywienia i napojów należy składać w ofierze bogom; a spośród tych bogów widzialnymi pełnomocnikami na ziemi są kapłani. To przez ich usta przyjmują ofiary. Świadomie czy nie, społeczeństwo daje kapłanowi mnóstwo wolnego czasu, dzięki czemu może on uzyskać możliwość medytacji i myślenia na wyższe tematy. Stąd rozwój mądrości i nauki ma swój początek w momencie supremacji władzy kapłańskiej. Stoi kapłan pomiędzy strasznym lwem – królem – z jednej strony, a przerażonym stadem owiec – poddanym ludem – z drugiej. Niszczycielski skok lwa jest powstrzymywany przez kontrolującą laskę mocy duchowej w rękach kapłana. Płomień despotycznej woli króla, oszalałego w dumie swego bogactwa i ludzi, jest w stanie spalić na popiół wszystko, co stanie mu na drodze; ale tylko słowo kapłana, który nie ma za sobą ani bogactwa, ani ludzi, ale którego jedyną siłą jest siła duchowa, może ugasić despotyczną wolę królewską niczym woda w ogniu.
Wraz z dominacją supremacji kapłańskiej można zaobserwować pierwsze nadejście cywilizacji, pierwsze zwycięstwo boskiej natury nad zwierzęciem, pierwsze panowanie ducha nad materią i pierwszy przejaw boskiej mocy, która jest potencjalnie obecna w tym właśnie niewolniku natury, w tej bryle mięsa czyli ludzkim ciele. Kapłan jest pierwszym odróżniającym ducha od materii, pierwszym, który pomaga połączyć ten świat z następnym, pierwszym posłańcem bogów do człowieka i mostem łączącym króla z poddanymi. Pierwsza odnoga powszechnego dobrobytu i dobra jest pielęgnowana przez jego duchową moc, przez jego oddanie nauce i mądrości, przez jego wyrzeczenie się, hasło przewodnie jego życia i nawadniana nawet przez przepływ jego własnej krwi życiowej. Dlatego też w każdym kraju to jemu składano pierwszą i najważniejszą cześć. Dlatego nawet pamięć o nim jest dla nas święta!
Jest też zło. Wraz ze wzrostem życia zasiewa się jednocześnie ziarno śmierci. Ciemność i światło zawsze idą w parze. Rzeczywiście, istnieje wielkie zło, które, jeśli nie zostanie powstrzymane w odpowiednim czasie, prowadzi do ruiny społeczeństwa. Gra mocy poprzez zgrubną materię jest powszechnie doświadczana; każdy widzi, każdy rozumie, potężną manifestację zgrubnej siły materialnej, przejawiającą się w grze toporów bojowych i mieczy lub w płonących właściwościach ognia i błyskawic. Nikt w te rzeczy nie wątpi i nie może być nigdy żadnych wątpliwości co do ich autentyczności. Ale tam, gdzie skarbnica władzy i centrum jej działania są całkowicie mentalne, gdzie władza ogranicza się do pewnych specjalnych słów, do pewnych specjalnych sposobów ich wypowiadania, do mentalnego powtarzania pewnych tajemniczych sylab lub do innych podobnych procesów i zastosowań umysłu, tam światło miesza się z cieniem, tam przypływy i odpływy w naturalny sposób zakłócają niezachwianą wiarę i tam, nawet gdy rzeczy są rzeczywiście widziane lub bezpośrednio postrzegane, wciąż czasami pojawiają się wątpliwości co do ich rzeczywistego wystąpienia. Gdzie cierpienie, strach, gniew, złośliwość, duch odwetu i tym podobne namiętności ludzkie, opuszczając namacalną siłę broni, pozostawiają wulgarne materialne metody osiągnięcia celu, który każdy może zrozumieć, zastąpią je tajemniczym procesami mentalnymi, takie jak Stambhana, Uććātana, Waśikarana i Mārana10 w celu ich owocowania – tam chmura dymnej niewyraźności w naturalny sposób otacza mentalną atmosferę tych ludzi, którzy często żyją i poruszają się w tak mglistych światach niejasnego mistycyzmu. Takiemu umysłowi nie ukazuje się żadna prosta linia działania; nawet jeśli tak się stanie, umysł zniekształca to w krzywiznę. Ostatecznym rezultatem tego wszystkiego jest nieszczerość – ta bardzo ograniczona ciasnota serca – a przede wszystkim najbardziej zgubna jest skrajna nietolerancja zrodzona ze złośliwej zazdrości wobec wyższej doskonałości drugiego.
Kapłan w naturalny sposób mówi sobie: „Dlaczego miałbym rozstać się z mocą, którą Dewy uczyniły mi podporządkowaną, dały mi władzę nad chorobami fizycznymi i psychicznymi oraz zyskały dla mnie służbę duchów, demonów i innych niewidzialnych duchów? Drogo kupiłem tę władzę za cenę skrajnego wyrzeczenia. Dlaczego miałbym dawać innym to, za co musiałem wyrzec się bogactwa, imienia, sławy, krótko mówiąc, wszystkich ziemskich wygód i szczęścia? Powtórzę raz jeszcze: ta moc jest całkowicie umysłowa. A ile jest możliwości utrzymania jej w doskonałej tajemnicy! Uwikłana w to koło okoliczności natura ludzka staje się tym, czym nieuchronnie miała być: przyzwyczajona do ciągłego ukrywania się, staje się ofiarą skrajnego egoizmu i hipokryzji, by w końcu ulec trującym konsekwencjom, jakie ze sobą niosą. Z czasem reakcja na tę właśnie chęć ukrycia odbija się na człowieku. Wszelka wiedza, wszelka mądrość została prawie utracona z powodu braku odpowiedniego ćwiczenia i rozpowszechniania, a to, co pozostało, uważa się za uzyskane z jakiegoś nadprzyrodzonego źródła; dlatego też zamiast podejmować nowe wysiłki w kierunku oryginalności i zdobywania wiedzy w zakresie nowych nauk, uważa się za bezużyteczne i daremne nawet próby ulepszenia pozostałości starego poprzez oczyszczenie ich z zepsucia. W ten sposób zagubiony w dawnej mądrości, dawnym niezłomnym duchu samodzielności, kapłan, teraz wychwalający się jedynie w imieniu swoich przodków, na próżno stara się zachować dla siebie nieskażoną tę samą chwałę, te same przywileje, tę samą cześć i tę same przywileje jakimi cieszyli się jego wielcy przodkowie. W rezultacie doszło do jego gwałtownego zderzenia z innymi kastami.
Zgodnie z prawem natury, wszędzie tam gdzie budzi się nowe, silniejsze życie, tam stara się ono zwyciężyć i zająć miejsce starego i niszczejącego. Natura sprzyja wymieraniu niezdolnych i przetrwaniu najlepiej przystosowanych. O ostatecznym rezultacie takiego konfliktu pomiędzy klasą kapłańską a innymi klasami wspomniano już wcześniej.
To wyrzeczenie, samokontrola i asceza kapłana, które w okresie jego panowania były poświęcone gorliwemu poszukiwaniu prawdy, w przededniu jego upadku zostaną ponownie wykorzystane i użyte wyłącznie w gromadzeniu przedmiotów samozadowolenia oraz w rozszerzaniu uprzywilejowanej wyższości nad innymi. Ta moc, której centralizacja w nim samym zapewniła mu całą cześć i uwielbienie, została teraz ściągnięta w dół z jej wysokiej niebiańskiej pozycji do najniższej otchłani piekła. Straciwszy cel z oczu, dryfując bez celu, władza kapłańska zaplątała się niczym pająk w utkaną przez siebie sieć. Łańcuch, który był kuty z pokolenia na pokolenie z największą starannością, aby móc go nakładać na stopy innych, teraz jest owinięty wokół własnej tysiącem zwojów i na setki sposobów udaremnia jej własny ruch. Złapana w nieskończoną nić sieci nieskończonych rytuałów, ceremonii i zwyczajów, które rozprzestrzeniała na wszystkie strony jako zewnętrzne środki oczyszczania ciała i umysłu w celu utrzymania społeczeństwa w żelaznym uścisku tych niezliczonych więzów – władza kapłańska, tak beznadziejnie splątana od stóp do głów śpi teraz w rozpaczy! Nie ma już od tego ucieczki. Rozerwij sieć, a kapłaństwo kapłana zostanie wstrząśnięte aż do fundamentów! Naturalnie w każdym człowieku wszczepione jest silne pragnienie postępu; a ci, którzy uznając, że spełnienie tego pragnienia jest niemożliwe, dopóki jest się spętanym w okowach kapłaństwa, rozrywają tę sieć i podejmują się zawodów innych kast, aby w ten sposób zarobić pieniądze – ich społeczeństwo natychmiast wywłaszcza z ich praw kapłańskich. Społeczeństwo nie wierzy w Brahminizm tak zwanych Brahminów, którzy zamiast trzymać się Śikhā11, rozczesują włosy porzucając swoje starożytne obyczaje i obrzędy przodków, ubierają się w półeuropejskie stroje i przyjmują nowo wprowadzone zwyczaje z Zachodu w sposób hybrydowy. Ponownie w tych częściach Indii, gdziekolwiek ten przybysz, Rząd Angielski, wprowadza nowe sposoby edukacji i otwiera nowe kanały zdobywania bogactwa, tam zastępy młodych Brahminów porzucają swój dziedziczny zawód kapłański i próbują zarabiać na życie i stać się bogatymi, przyjmując powołania innych kast, w wyniku czego zwyczaje i obrzędy klasy kapłańskiej, przekazane przez ich odległych przodków, zostają rozproszone na wietrze i szybko znikają z ziemi.
W Gudźarat każda drugorzędna sekta Brahminów jest podzielona na dwie podgrupy, z których jedna obejmuje tych, którzy nadal trzymają się zawodu kapłańskiego, a druga zajmuje się innymi zawodami. Tam tylko pierwsze pododdziały wykonujące profesję kapłańską nazywane są „Brāhmanami” i choć pozostałe pododdziały wywodzą się z linii potomków ojców brahmińskich, to jednak ci pierwsi nie łączą się w związku małżeńskim z drugimi. Na przykład przez imię „Nāgara Brāhmana” rozumie się tylko tych Brahminów, którzy są kapłanami żyjącymi z jałmużny; a pod nazwą „Nāgara” rozumie się jedynie tych Brahminów, którzy przyjęli służbę w rządzie lub tych, którzy wykonywali zawód Waiśji. Wydaje się jednak, że w dzisiejszych czasach w Gudźarat takie rozróżnienia nie będą długo trwać. Nawet synowie „Nagara Brahmanów” zdobywają obecnie edukację w języku angielskim i rozpoczynają służbę rządową lub zajmują się handlem. Nawet ortodoksyjni Pandici starej szkoły borykający się z trudnościami finansowymi, wysyłają swoich synów do kolegiów na angielskich uniwersytetach lub każą im wybierać powołania Waidjów, Kājasthów i innych kast niebrahmińskich. Jeśli nurt spraw będzie się dalej toczył tym kursem, niewątpliwie kwestią najpoważniejszej refleksji będzie to jak długo jeszcze klasa kapłańska będzie przebywać na ziemi indyjskiej. Ci, którzy zarzucają próbę obalenia supremacji klasy kapłańskiej pod drzwi jakiejkolwiek konkretnej osoby lub grupy osób innych niż oni sami, powinni wiedzieć, że zgodnie z nieuniknionym prawem natury kasta Brahminów własnymi rękami wznosi swój własny grób; i tak właśnie powinno być. Jest rzeczą dobrą i właściwą, aby każda kasta wysoko urodzona i uprzywilejowana szlachta przyjęła za swój główny obowiązek własnoręczne wzniesienie własnego stosu pogrzebowego. Akumulacja władzy jest tak samo konieczna, jak jej rozpowszechnianie, a raczej bardziej. Nagromadzenie krwi w sercu jest niezbędnym warunkiem życia; jego brak krążenia po organizmie oznacza śmierć. Dla dobra społeczeństwa absolutnie konieczne jest w pewnych momentach skupienie całej wiedzy i władzy w pewnych rodzinach lub kastach z wyłączeniem innych, ale ta skoncentrowana władza jest przez jakiś czas skupiona, a następnie zostanie rozproszona po całym kraju na całe społeczeństwo w przyszłości. Jeśli wstrzyma się to rozpowszechnianie, zniszczenie tego społeczeństwa jest bez wątpienia bliskie.
Z drugiej strony król jest jak lew; są w nim obecne zarówno dobre, jak i złe skłonności pana zwierząt. Ani na chwilę jego zaciekłe pazury nie powstrzymują się przed rozdzieraniem na kawałki serc niewinnych zwierząt żyjących na ziołach i trawie, aby ugasić jego pragnienie krwi, gdy nadarzy się okazja; znowu – mówi poeta – choć sam doświadczony ze starości i umierający z głodu lew nigdy nie zabija najsłabszego lisa, który rzuca mu się w ramiona dla ochrony. Jeśli klasy poddane na chwilę staną się przeszkodą na drodze do zadowalania zmysłów królewskiego lwa, nieuchronnie zostanie wygłoszona sygnatura ich śmierci; jeśli pokornie kłaniają się jego przykazaniom, są całkowicie bezpieczni. Nie tylko to. Nie mówiąc już o dawnych czasach, nawet w czasach nowożytnych nie można znaleźć żadnego społeczeństwa w żadnym kraju, w którym skuteczność indywidualnego poświęcenia dla dobra wielu oraz jedność celów i wysiłków pobudzających każdego członka społeczeństwa dla wspólnego dobra całości zostało w pełni zrealizowane. Stąd konieczność królów, którzy są wytworami samego społeczeństwa. Są to centra, w których gromadzą się wszystkie siły społeczne, skądinąd luźno rozproszone i z których rozpoczynają się i biegną przez organizm polityczny i ożywiający społeczeństwo.
Tak jak podczas dominacji brahmińskiej, w pierwszym etapie następuje rozbudzenie pierwszego impulsu poszukiwania wiedzy, a później ciągłe i ostrożne wspieranie wzrostu tego impulsu, który jest jeszcze w powijakach, tak też podczas supremacji Kszatrija silne pragnienie pogoni za przyjemnościami pojawiła się na pierwszym etapie, a później zrodziła wynalazki i rozwój sztuki i nauki jako środka jej zaspokojenia. Czy król u szczytu swej chwały może ukryć swoją dumną głowę w skromnych chatach biedaków? A może dobro wspólne jego poddanych może kiedykolwiek zaspokoić jego królewski apetyt?
Ten, którego godność nie ma porównania z kimkolwiek innym na ziemi, ten, który jest boskością zamieszkującą świątynię ludzkiego ciała – dla zwykłego człowieka nawet jedno spojrzenie na jego królewskie przedmioty przyjemności jest wielkim grzechem; myśl o tym, że kiedykolwiek je posiądziesz, jest wykluczona. Ciało króla nie jest podobne do ciał innych ludzi, jest zbyt święte, aby mogło zostać skażone jakimkolwiek zanieczyszczeniem; w niektórych krajach uważa się nawet, że nigdy nie podlega on wpływowi śmierci. Aureola równej świętości jaśnieje wokół królowej, dlatego jest skrupulatnie strzeżona przed wzrokiem zwykłych ludzi, nawet słońce nie może rzucić okiem na jej urodę! Stąd powstawanie wspaniałych pałaców, które zastąpiły chaty kryte strzechą. Słodki, harmonijny dźwięk muzyki artystycznej płynący jakby z nieba, uciszył nieporządny żargon motłochu. Wspaniałe ogrody, przyjemne gaje, piękne galerie, urocze obrazy, wykwintne rzeźby, piękna i kosztowna odzież zaczęły stopniowo wypierać naturalne piękno surowego lasu oraz ordynarny i prosty ubiór zwykłego wieśniaka. Tysiące inteligentnych ludzi porzuciło żmudną pracę oracza i skierowało swoją uwagę na nową dziedzinę sztuk pięknych, gdzie mogli wykazać się subtelniejszą grą swojego intelektu w mniej pracochłonny i łatwiejszy sposób. Wsie straciły na znaczeniu; w ich miejsce powstały miasta.
W Indiach znów było tak, że gdy królowie przez pewien czas cieszyli się ziemskimi przyjemnościami w pełni się zadowalając, w drugiej połowie życia dotykało ich silne zmęczenie światem, co z pewnością następuje po skrajnym zadowalaniu zmysłów; i tak nasyceni ziemskimi przyjemnościami, na starość udawali się do odosobnionych lasów, gdzie zaczęli kontemplować głębokie problemy życia. Rezultatem takiego wyrzeczenia i głębokiej medytacji była silna niechęć do skomplikowanych rytuałów i ceremonii oraz skrajne oddanie najwyższym duchowym prawdom, które znajdujemy ucieleśnione w Upaniszadach, Gicie, Dźinizmie i pismach buddyjskich. Tutaj także doszło do wielkiego konfliktu pomiędzy władzą kapłańską a królewską. Zniknięcie wyszukanych obrzędów i ceremonii oznaczało śmiertelny cios dla zawodu kapłana. Dlatego też, w naturalny sposób, w każdym czasie i w każdym kraju kapłani przepasają swoje biodra i starają się jak najlepiej zachować starożytne zwyczaje i obrzędy, podczas gdy z drugiej strony stoją w opozycji królowie tacy jak Dźanaka, wspierani przez waleczność Kszatrija, a także przez duchową moc. O tym gorzkim antagonizmie między obiema stronami pisaliśmy już obszernie.
Tak jak kapłan jest zajęty centralizacją całej wiedzy i nauki we wspólnym centrum, to znaczy w sobie, tak król jest zawsze na nogach i zbiera wszystkie ziemskie siły i skupia je w centralnym punkcie, czyli na sobie. Oczywiście oba są korzystne dla społeczeństwa. W pewnym momencie jedno i drugie jest potrzebne dla wspólnego dobra społeczeństwa, ale jest to dopiero w jego początkowej fazie. Jeśli jednak zostaną podjęte próby gdy społeczeństwo wyjdzie już ze swego niemowlęcego etapu i osiągnie swój młodzieńczy, pełen wigoru stan, przyodziać je siłą w strój, który pasował do jego dzieciństwa i utrzymać je związane w wąskich granicach, to albo zerwie więzy dzięki własnym siłom i próbuje posuwać się naprzód, a gdy mu się to nie udaje, wraca swoimi śladami i powoli powraca do swojego prymitywnego, niecywilizowanego stanu.
Królowie są jak rodzice dla swoich poddanych, a poddani są dziećmi królów. Poddani powinni pod każdym względem spoglądać na króla i trzymać się go z bezgranicznym posłuszeństwem, a król powinien rządzić nimi z bezstronną sprawiedliwością, troszczyć się o ich dobro i okazywać im takie samo uczucie, jak wobec własnych dzieci . Ale jaka zasada ma zastosowanie do poszczególnych domów, odnosi się także do całego społeczeństwa, gdyż społeczeństwo jest tylko zbiorem indywidualnych domów. „Kiedy syn osiągnie wiek szesnastu lat, ojciec powinien traktować go jak przyjaciela i równego sobie”12 – jeśli taka jest reguła, czy społeczeństwo niemowląt nie osiąga nigdy tego wieku szesnastu lat? Historycznym dowodem jest to, że w pewnym momencie każde społeczeństwo osiąga swą męskość kiedy następuje silny konflikt pomiędzy władzą rządzącą a zwykłymi ludźmi. Od jego zwycięstwa lub porażki w tym konflikcie zależy życie społeczeństwa, jego ekspansja i cywilizacja.
Takie zmiany, rewolucjonizujące społeczeństwo, zachodzą w Indiach raz za razem, tylko w tym kraju dokonano ich w imię religii, gdyż religia jest życiem Indii, religia jest językiem tego kraju, symbolem wszystkich jego ruchów. Ćarwāka, Dźinista, Buddysta, Śankara, Ramanudźa, Kabir, Nānak, Ćaitanja, Brāhmo Samādź, Arja Samadź – wszystkie te i podobne inne ruchy religijne, fala religii, pieniąca się, grzmiąca, wzbierająca, załamuje się z przodu, natomiast z tyłu następuje zaspokojenie potrzeb społecznych. Jeśli wszystkie pragnienia można spełnić poprzez zwykłe wypowiedzenie kilku bezsensownych sylab, to kto będzie się wysilał i zmagał z trudnościami, aby spełnić swoje pragnienia? Jeśli ta choroba wniknie w cały organizm jakiegokolwiek systemu społecznego, wówczas społeczeństwo to stanie się gnuśne i nieskłonne do jakiegokolwiek wysiłku i wkrótce pospieszy do własnej ruiny. Stąd ostry sarkazm Ćarwaków, którzy wierzyli jedynie w rzeczywistość percepcji zmysłowych i nic poza tym. Co mogło ocalić społeczeństwo indyjskie od ciężkiego ciężaru wszechobecnego rytualnego ceremonializmu, z jego ofiarami ze zwierząt i innymi ofiarami, które prawie zmiażdżyły w nim życie, z wyjątkiem rewolucji dżinistycznej, która zajęła zdecydowane stanowisko wyłącznie w sprawie czystej moralności i prawdy filozoficznej? Albo bez rewolucji buddyjskiej, co uwolniłoby cierpiące miliony klas niższych od brutalnych tyranii wpływowych kast wyższych? Kiedy z biegiem czasu Buddyzm upadł, a jego niezwykle czysty i moralny charakter ustąpił miejsca równie złym, nieczystym i niemoralnym praktykom, kiedy społeczeństwo indyjskie zadrżało pod piekielnym tańcem różnych ras barbarzyńców, których wpuszczono do buddyjskiej owczarni dzięki jego uniwersalnemu, wszechogarniającemu duchowi równości – wtedy na scenie pojawili się Śankara, a później Ramanudźa i robili wszystko, co w ich mocy, aby przywrócić społeczeństwu dawne dni świetności i przywrócić mu utracony status. Ponownie, niewątpliwym faktem jest, że gdyby nie nadejście Kabira, Nanaka i Ćaitanji w okresie muzułmańskim oraz ustanowienie Brahmo Samadź i Arja Samadź w naszych czasach, to do tego czasu Muzułmanie i Chrześcijanie znacznie przewyższyliby liczebnie współczesnych Hindusów w Indiach.
Czy istnieje lepszy materiał niż pożywny pokarm do budowy ciała złożonego z różnych elementów i umysłu, który wysyła nieskończone fale myśli? Jeśli jednak pożywienie, które utrzymuje ciało i wzmacnia umysł nie zostanie odpowiednio przyswojone i naturalne funkcje ciała nie działają prawidłowo, wtedy właśnie staje się to korzeniem wszelkiego zła.
Życie jednostki jest życiem całości, szczęście jednostki jest szczęściem całości; poza całością niepojęte jest istnienie jednostki – jest to odwieczna prawda i skała, na której zbudowany jest wszechświat. Jedynym obowiązkiem jednostki jest powolne zbliżanie się do nieskończonej całości, mając ciągłe poczucie intensywnej sympatii i identyczności z nią, ciesząc się jej szczęściem i przygnębiając jej nieszczęściem. Jest to nie tylko jej obowiązek, ale jego przekroczenie oznacza śmierć, a przestrzeganie tej wielkiej prawdy prowadzi do życia nieśmiertelnego. Takie jest prawo natury i któż może rzucić kurz w jej zawsze czujne oczy? Nikt nie jest w stanie okłamywać społeczeństwa i oszukiwać go przez dłuższy czas. Niezależnie od tego, jak wiele nagromadziło się stert śmieci i błota na powierzchni społeczeństwa – jednak na dnie tych zwałów zawsze można znaleźć oddech życia społeczeństwa pulsujący wibracjami uniwersalnej miłości i pozbawionego egoizmu współczucia dla wszystkich. Społeczeństwo jest jak ziemia, która cierpliwie znosi nieustanne molestowanie; ale pewnego dnia budzi się, niezależnie od tego, jak długo to potrwa, a siła drżenia wywołanego tym przebudzeniem odrzuca na odległość nagromadzony brud egoistycznej podłości, nagromadzony przez miliony cierpliwych i cichych lat!
Ignorujemy tę wzniosłą prawdę; i choć tysiąc razy cierpimy z powodu naszej głupoty, jednak w naszej absurdalnej głupocie, popychanej przez zwierzę w nas, nie wierzymy w nią. Próbujemy oszukiwać, ale tysiące razy okazuje się, że sami jesteśmy oszukiwani, a mimo to nie przestajemy! Jesteśmy szaleni, wyobrażamy sobie, że możemy narzucić to naturze. Dzięki naszej krótkowzrocznej wizji uważamy, że służenie sobie za wszelką cenę jest ostatecznym celem życia.
Mądrość, wiedza, bogactwo, ludzie, siła, waleczność i wszystko inne, co natura gromadzi i dostarcza nam, służy jedynie do rozpowszechniania, gdy nadejdzie chwila potrzeby. Często o tym zapominamy, na powierzonych depozytach kładziemy pieczęć „tylko moje”, i pari passu, zasiewamy ziarno własnej ruiny!
Król, będący ośrodkiem sił ogółu swoich poddanych, szybko zapomina, że siły te są u niego gromadzone tylko po to, aby mógł je zwiększyć i oddać tysiąckrotnie w ich mocy, aby mogły rozprzestrzenić się na całą społeczność dla jego dobra. Przypisując sobie całą boskość, w swej dumie, niczym król Wena13, patrzy na innych ludzi jak na nędzne okazy człowieczeństwa, które powinny się przed nim płaszczyć; jakikolwiek sprzeciw wobec jego woli, czy to dobry, czy zły, jest wielkim grzechem ze strony jego poddanych. Dlatego ucisk wkracza w miejsce ochrony – wysysając ich krew w miejsce ochraniania. Jeśli społeczeństwo jest bezsilne i osłabione, w milczeniu znosi wszelkie złe traktowanie ze strony króla, czego naturalną konsekwencją jest upadek zarówno króla, jak i jego ludu, popadających w najbardziej zdegradowany stan, stających się w ten sposób łatwym łupem dla każdego narodu silniejszego od nich samych. Tam, gdzie społeczeństwo jest zdrowe i silne, wkrótce następuje zacięta walka między królem a jego poddanymi, w wyniku której w wyniku reakcji i konwulsji zostaje odrzucone berło i korona; a tron i królewskie akcesoria stają się jak dawne ciekawostki przechowywane w muzealnych galeriach.
Rezultatem tej rywalizacji – jako jej reakcji – jest pojawienie się potężnej władzy Waiśja, przed której gniewnym spojrzeniem koronowane głowy, władcy bohaterów, drżą jak liście osiki na swoich tronach – za którymi zarówno biedni jak i książę podążają pokornie na próżno oczekując w swych rękach złotego dzbana, który niczym owoc Tantala zawsze wymyka się z uścisku.
Brahmin powiedział: „Uczenie się jest siłą wszystkich mocy; uczenie się zależy ode mnie, posiadam tę naukę, więc społeczeństwo musi słuchać moich poleceń”. Przez kilka dni tak było. Kszatrija powiedział: „Gdyby nie moc mojego miecza, gdzie byś był, o Brahminie, z całą swoją mocą wiedzy? W mgnieniu oka zostałbyś zmieciony z powierzchni ziemi. Tylko ja jestem wyższy.” Z brzęczącej pochwy wyleciał płonący miecz – społeczeństwo pokornie rozpoznało go z pochyloną głową. Nawet czciciel nauki jako pierwszy zmienił się w czciciela króla. Waiśja mówi: „Wy, szaleńcy, ja, którego nazywacie promiennym, wszechprzenikającym bóstwem jestem tutaj, w mojej dłoni jest wiecznie lśniące złoto, wszechmocny władca. Oto dzięki jego łasce jestem również równie wszechpotężny. O Brahminie! Nawet teraz dzięki jego łasce kupię całą twoją mądrość, naukę, modlitwy i medytację. I, o wielki królu, twój miecz, broń, męstwo i waleczność wkrótce zostaną wykorzystane dzięki łasce tego, mojego złota, do osiągnięcia moich upragnionych celów. Czy widzisz te wzniosłe i rozległe młyny? To są moje ule. Zobacz jakie roje milionów pszczół, Śudrowie nieustannie zbierają miód z tych uli. Czy wiesz dla kogo? Dla mnie, to ja, który we właściwym czasie wycisnę z tego każdą kroplę dla własnego użytku i zysku.
Tak jak za czasów panowania Brahminów i Kszatrijów następuje centralizacja nauki i postępu cywilizacji, tak też rezultatem supremacji Waiśji jest akumulacja bogactwa. Moc Waiśja tkwi w posiadaniu tej monety, której urok, brzęczący dźwięk, z nieodpartą fascynacją oddziałuje na umysły czterech kast. Waiśja zawsze się boi, że Brahmin wyrwie od niego tą jedyną własność i że Kshatriya będzie rości sobie prawa do niego dzięki swojej większej sile broni. Dlatego też dla samozachowawczy Waiśjowie jako wspólne ciało są jednomyślni. Waiśja rządzi pieniędzmi; wygórowane odsetki jakie może uzyskać za ich użycie przez innych, niczym bicz w dłoni jest jego potężną bronią, która budzi przerażenie w sercach wszystkich. Dzięki sile swoich pieniędzy jest zawsze zajęty ograniczaniem władzy królewskiej. Aby władza królewska w żaden sposób nie przeszkodziła dopływowi jego bogactw, kupiec jest zawsze czujny. Ale mimo to nigdy nie życzy sobie, aby władza przeszła z rodziny królewskiej na klasę Śudra.
Do jakiego kraju nie jeździ kupiec? Choć sam jest ignorantem, zajmuje się swoim handlem i przenosi wiedzę, mądrość, sztukę i naukę z jednego kraju do drugiego. Mądrość, cywilizacja i sztuka, które zgromadziły się w sercu ciała społecznego podczas dominacji Brahminów i Kszatrijów, są rozprzestrzeniane we wszystkich kierunkach arteriami handlowymi do różnych rynków Waiśjów. Kto jednak przeniósłby dzisiaj kulturę, naukę, zdobycze oraz artykuły spożywcze i luksusowe z jednego końca świata na drugi, gdyby nie wzrost tej potęgi Waiśja?
A gdzie są ci, dzięki których fizycznej pracy możliwy jest wpływ Brahmina, waleczność Kszatriji i szczęście Waiśji? Jaka jest ich historia? Ci, którzy jako prawdziwa część społeczeństwa są zawsze we wszystkich krajach nazywani „nieskiego pochodzenia”? – dla których życzliwe Indie przepisały łagodne kary „odetnij mu język, potnij ciało” i innym osobom o podobnym charakterze za tak poważne wykroczenie jak jakakolwiek próba z ich strony zdobycia udziału w wiedzy i mądrości zmonopolizowanej przez jej wyższe klasy – te „ruchome zwłoki” z Indii i „zwierzęta juczne” z innych krajów – Śudrowie, jaka jest ich rola w życiu? Co mam powiedzieć o Indiach? Nie mówiąc już o jej klasie Śudrów, jej Brahmini, do których należało zdobywanie wiedzy pism świętych są teraz zagranicznymi profesorami, jej Kszatrijowie to rządzący Anglicy, a także Waiśjowie, Anglicy, w których kościach i szpiku tkwi instynkt handlowy, więc tylko śudrowość – bycie zwierzęciem pociągowym – pozostało teraz samym Hindusom.
Chmura nieprzeniknionej ciemności otuliła nas wszystkich w równym stopniu. Teraz nie ma ani stanowczości w dążeniu, ani śmiałości przedsięwzięć, ani odwagi serca, ani siły umysłu, ani niechęci do złego traktowania przez innych, ani niechęci do niewolnictwa, ani miłości w sercu, ani nadziei, ani męskości; ale to, co mamy w Indiach, to jedynie głęboko zakorzeniona zazdrość i silna niechęć do siebie nawzajem, chorobliwe pragnienie zrujnowania słabych podstępem lub oszustwem i lizania jak pies nóg silnych. Największą satysfakcją jest teraz okazywanie bogactwa i władzy, oddanie w samozadowoleniu, mądrość w gromadzeniu przemijających obiektów, joga w okropnych diabelskich praktykach, praca w niewoli innych, cywilizacja w podłym naśladowaniu obcych narodów, elokwencja w używaniu wulgarnego języka, zasługa literatury w ekstrawaganckich pochlebstwach bogatych lub w rozpowszechnianiu upiornych wulgaryzmów! Cóż mówić osobno o odrębnej klasie Śudra w takiej krainie, gdzie cała populacja praktycznie sprowadziła się do poziomu Śudra? Wydaje się, że Śudrowie z krajów innych niż Indie nieco się przebudzili; brakuje im jednak odpowiedniego wykształcenia i żywią jedynie wzajemną nienawiść do ludzi ze swojej klasy – cechę wspólną Śudrom. Jaki pożytek z tego, skoro znacznie przewyższają liczebnie inne klasy? Ta jedność, dzięki której dziesięciu ludzi gromadzi siłę miliona, jest jeszcze daleko od Śudry; stąd, zgodnie z prawem natury, Śudrowie niezmiennie tworzą rasę podporządkowaną.
Ale jest nadzieja. Z biegiem czasu Brahmini i inne wyższe kasty zostają sprowadzeni do niższego statusu Śudrów, a Śudrowie zostają podniesieni do wyższych stopni. Europa, niegdyś kraina Śudrów zniewolonych przez Rzym, jest teraz wypełniona męstwem Kszatrijów. Już na naszych oczach potężne Chiny szybkim krokiem schodzą do stanu Śudra, podczas gdy nieistotna Japonia, podnosząc się wraz z nagłym startem rakiety, zrzuca swoją naturę Śudra i stopniowo narusza prawa wyższych kast. Dojście współczesnej Grecji i Włoch do stanu Kszatrija oraz upadek Turcji, Hiszpanii i innych krajów również zasługują na uwagę w tym miejscu.
Jednakże nadejdzie czas, kiedy nastąpi powstanie klasy Śudra wraz z ich stanem Śudra; to znaczy nie tak jak obecnie, kiedy Śudrowie stają się wielcy, nabywając charakterystyczne cechy Waiśji lub Kszatriji, ale nadejdzie czas, kiedy Śudrowie każdego kraju, ze swoją wrodzoną naturą i zwyczajami Śudrów – nie stając się w istocie Waiśjami lub Kszatrijami ale pozostając Śudrami – zyskają absolutną dominację w każdym społeczeństwie. Pierwszy blask świtu tej nowej potęgi zaczął już powoli pojawiać się w świecie zachodnim, a myślącym brakuje już sił, aby zastanowić się nad ostatecznym problemem tego świeżego zjawiska. Socjalizm, anarchizm, nihilizm14 i inne podobne sekty są awangardą rewolucji społecznej, która ma nastąpić. W wyniku miażdżącego nacisku i tyranii, od niepamiętnych czasów, Śudrowie z reguły są albo podłymi starcami, liżącymi stopy niczym psy wyższej klasy, albo w inny sposób są nieludzcy jak brutalne bestie. Ponownie, przez cały czas ich nadzieje i aspiracje są zawiedzione; stąd brak im stanowczości w dążeniu do celu i wytrwałości w działaniu.
Pomimo szerzenia się edukacji na Zachodzie istnieje wielka przeszkoda na drodze do powstania klasy Śudra, a jest nią uznanie kasty zdeterminowanej przez wrodzone mniej lub bardziej dobre lub złe cechy. Dzięki temu bardzo jakościowemu systemowi kastowemu, jaki panował w Indiach w starożytności, klasa Śudra była trzymana w niewoli, ze związanymi rękami i nogami. Po pierwsze, Śudra nie miał prawie żadnych możliwości gromadzenia bogactwa lub zdobywania właściwej wiedzy i wykształcenia; na domiar złego, jeśli kiedykolwiek z klasy Śudra urodził się człowiek o niezwykłych zdolnościach i geniuszu, wpływowe wyższe warstwy społeczeństwa natychmiast obsypywały go tytularnymi zaszczytami i przenosiły do swojego kręgu. Jego bogactwo i moc jego mądrości zostały wykorzystane na korzyść obcej kasty – a ludzie z jego własnej kasty nie czerpali żadnych korzyści z jego osiągnięć; i nie tylko, ale bezużyteczni ludzie, szumowiny i śmiecie z wyższych kast, zostali odrzuceni i wrzuceni do klasy Śudry, aby zwiększyć ich liczbę. Wasisztha, Narada, Satjakama Dźabala, Wjasa, Kripa, Drona, Karna i inni o wątpliwym pochodzeniu15 zostali wyniesieni na stanowisko Brahmina lub Kszatriji ze względu na ich wyższą wiedzę i męstwo; ale nie wiadomo jaką korzyść z tego podniesienia odniosła prostytutka, służąca, rybak czy klasa woźniców16. Z drugiej strony, upadli z klasy Brahminów, Kszatrijów lub Waiśjów zawsze byli sprowadzani w dół, aby zapełnić szeregi Śudrów.
We współczesnych Indiach nikt urodzony w rodzinie Śudry, czy to milioner, czy wielki Pandita, nie ma prawa opuścić własnego społeczeństwa, w wyniku czego siła jego bogactwa, intelektu i mądrości pozostaje zamknięta w jego własnych ograniczeniach kastowych, jest zatrudniony dla dobra własnej społeczności. Ten dziedziczny system kastowy w Indiach, nie mogąc w ten sposób przekroczyć własnych granic, powoli, ale skutecznie, sprzyja rozwojowi ludzi poruszających się w tym samym kręgu. W ten sposób doskonalenie niższych klas w Indiach będzie trwało tak długo, jak Indie będą pod rządami rządu zajmującego się swoimi poddanymi bez względu na ich kastę i pozycję.
Niezależnie od tego, czy przywództwo społeczeństwa będzie w rękach tych, którzy monopolizują naukę, czy też dzierżą władzę bogactwa lub broni, źródłem jego władzy są zawsze poddane masy. O tyle, o ile klasa władzy odetnie się od tego źródła, o tyle z pewnością osłabnie. Ale taka jest dziwna ironia losu, takie dziwne działanie Mājā, że ci, od których bezpośrednio lub pośrednio czerpie się tę moc uczciwymi lub fałszywymi środkami – podstępem, matactwem, siłą lub dobrowolnym darem – wkrótce przestają się liczyć dla klasy wiodącej. Kiedy z biegiem czasu władza kapłańska całkowicie oddzieliła się od mas poddanych, prawdziwego dynama jej władzy, została obalona przez ówczesną władzę królewską, która oparła się na sile poddanego ludu; znowu władza królewska, uważając się za całkowicie niezależną, stworzyła ogromną przepaść między sobą a poddanym, by sama zostać zniszczona lub stać się jedynie marionetką w rękach Waiśjów, którym teraz udało się zapewnić stosunkowo większe współdziałanie mas społecznych. Waiśjowie osiągnęli już swój koniec; dlatego nie raczą już liczyć na pomoc osób poddanych i starają się jak mogą, aby się od nich odciąć; w konsekwencji tutaj również zasiewa się ziarno zniszczenia tej władzy.
Choć same są rezerwuarem wszelkiej władzy, masy poddane tworząc między sobą wieczny dystans zostały pozbawione wszystkich przysługujących im praw; i tak pozostanie tak długo, jak długo będzie trwał ten rodzaj relacji.
Częstym niebezpieczeństwem, a czasami wspólną przyczyną nienawiści lub miłości, jest więź, która łączy ludzi. Na mocy tego samego prawa, które gromadzi zwierzęta drapieżne, ludzie również jednoczą się w jedno i tworzą własną kastę lub naród. Gorliwa miłość do własnego narodu i kraju, objawiająca się gorzką nienawiścią do innych – jak Grecji do Persji, Rzymu do Kartaginy, Arabów do Kafirów, Hiszpani do Maurów, Francji do Hiszpanii, Anglii i Niemiec przeciwko Francji i Ameryki przeciwko Anglii – jest niewątpliwie jedną z głównych przyczyn, które prowadzą do podniesienia jednego narodu nad drugim, poprzez jednoczenie się w działaniach wojennych przeciwko drugiemu.
Miłość własna jest pierwszym nauczycielem wyrzeczenia się siebie. Aby chronić interes jednostki należy najpierw zadbać o dobro całości. W interesie własnego narodu leży własny interes; w dobrobycie własnego narodu leży dobro własne. Bez współpracy wielu większość prac w żadnym wypadku nie będzie mogła być kontynuowana – nawet samoobrona staje się niemożliwa. Połączenie przyjaznych rąk we wzajemnej pomocy dla ochrony własnego interesu jest widoczne w każdym narodzie i w każdym kraju. Oczywiście zakres tego interesu własnego jest różny u różnych ludzi. Pomnażanie się i możliwość przeciągania w jakiś sposób niepewnej egzystencji, a co więcej, warunek, aby zajęcia religijne wyższych kast nie mogły w żaden sposób ucierpieć, jest dla Hindusów najwyższym zyskiem i leży w ich interesie! Dla współczesnych Indii nie można sobie wyobrazić lepszej nadziei; to ostatni szczebel drabiny życia Indii!
Obecny rząd Indii ma w sobie pewne zło, ale jest w nim także kilka bardzo dobrych i wielkich części. Najwyższym dobrem jest to, że po upadku Imperium Pātaliputra aż do chwili obecnej Indie nigdy nie znajdowały się pod przewodnictwem tak potężnej machiny rządowej jak Brytyjczycy, dzierżący berło wzdłuż i wszerz kraju. I pod tym panowaniem Waiśjów, dzięki wytężonym przedsięwzięciom naturalnym dla Waiśjów, w miarę jak przedmioty handlu przewożone są z jednego końca świata na drugi, tak w tym samym czasie, zgodnie z naturalną kolejnością, idee i myśli różnych kraje wdzierają się do samych kości i szpiku Indii. Z tych idei i myśli, niektóre są dla nich naprawdę korzystne, inne szkodliwe, jeszcze inne ujawniają niewiedzę i nieumiejętność cudzoziemców w określeniu, co jest naprawdę dobre dla mieszkańców tego kraju.
Jednak przebijając się przez masę wszelkiego dobra i zła widać wznoszący się pewny symbol przyszłego dobrobytu Indii – ten, który w wyniku akcji i reakcji pomiędzy jej własnymi starymi ideałami narodowymi z jednej strony a nowo wprowadzonymi dziwnymi obcymi ideałami zagranicznych narodów z drugiej strony, powoli i delikatnie budzą się z długiego, głębokiego snu. Błędy które popełni, pozwólcie jej popełnić: nie ma w tym nic złego; we wszystkich naszych działaniach błędy i pomyłki są naszymi jedynymi nauczycielami. Kto popełnia błąd, droga prawdy jest osiągalna tylko dla niego. Drzewa nigdy się nie mylą, ani kamienie się nie mylą; rzadko zdarza się, aby zwierzęta łamały ustalone prawa natury; lecz człowiek ma skłonność do błądzenia i to człowiek staje się Bogiem na ziemi. Jeśli każdy nasz ruch od pokoju dziecięcego do łoża śmierci, jeśli każda nasza myśl od wstania o świcie do przejścia na emeryturę o północy zostanie nam przepisana i opisana w najdrobniejszych szczegółach przez innych – i jeśli groźba miecza królewskiego będzie sprowadzona do nakazu, abyśmy trzymali się w żelaznym uścisku przepisanych zasad – cóż wtedy pozostanie nam, aby myśleć samodzielnie? Co czyni człowieka geniuszem, mędrcem? Czy nie dzieje się tak dlatego, że myśli, rozumuje, chce? Bez ćwiczeń siła głębokiego myślenia zostaje utracona. Tamas zwycięża, umysł staje się przytępiony i bezwładny, duch zostaje sprowadzony do poziomu materii. Jednak nawet teraz każdy kaznodzieja religijny i każdy przywódca społeczny pragnie stworzyć nowe prawa i regulacje, które miałyby kierować społeczeństwem! Czy krajowi brakuje zasad? Czy nie jest ich dość? Pod uciskiem zasad cały naród jest na skraju ruiny – kto przestaje to rozumieć?
W przypadku monarchii absolutnej i arbitralnej rasa podbita nie jest traktowana przez władzę rządzącą z tak dużą pogardą. W ramach takiego rządu absolutnego prawa wszystkich poddanych są równe, innymi słowy nikt nie ma prawa kwestionować ani kontrolować władzy rządzącej. Pozostaje więc bardzo mało miejsca na specjalne przywileje kastowe i tym podobne. Ale tam, gdzie monarchia jest kontrolowana przez głos rasy panującej lub republikańska forma rządu rządzi rasą podbitą, tam tworzy się duży dystans między rządzącymi a rządzonymi; i większość tej władzy, która, gdyby została wykorzystana wyłącznie dla dobra klas rządzonych, mogłaby im w krótkim czasie wyrządzić ogromne dobro, jest marnowana przez rząd w jego próbach i działaniach dla utrzymania rasy poddanej pod jego całkowitą kontrolą. Za cesarza rzymskiego poddani zagraniczni byli z tego właśnie powodu szczęśliwsi niż za Republiki Rzymskiej. Z tego właśnie powodu św. Paweł, chrześcijański apostoł, choć narodził się z podbitej rasy żydowskiej, uzyskał pozwolenie na apelację do cesarza rzymskiego Cezara, aby osądził stawiane mu zarzuty.17 Ponieważ jakiś pojedynczy Anglik może nas wyzwać od „tubylców” czy „takielarzy” i nienawidzą nas jako niecywilizowanych dzikusów, nie zyskujemy na tym ani nie tracimy. My, ze względu na różnice kastowe, mamy między sobą znacznie silniejsze uczucia nienawiści i pogardy wobec siebie; i kto może powiedzieć, że Brahmini, jeśli mają po swojej stronie jakiegoś głupiego, nieoświeconego króla Kszatriję, nie będą łaskawie próbować ponownie „wyciąć Śudrom języki i odciąć im kończyny”? Że ostatnio we wschodniej Arjawarcie wydaje się, że ludzie z różnych kast rozwinęli między sobą poczucie zjednoczonej sympatii w celu polepszenia swojej obecnej sytuacji społecznej – że w kraju Mahratta Brahmini zaczęli śpiewać peany na cześć rasy „Marāthā”– te niższe kasty nie mogą jeszcze wierzyć, że te działania są wynikiem czystej bezinteresowności.
Stopniowo jednak w umysłach angielskiej opinii publicznej kształtuje się myśl, że wyjście Imperium Indyjskiego spod ich wpływów zakończy się bezpośrednim zagrożeniem dla narodu angielskiego i jego ruiną. Zatem za wszelką cenę należy utrzymać dominację Anglii w Indiach. Ich zdaniem można to osiągnąć, utrzymując w sercu każdego Hindusa najważniejszy prestiż i chwałę narodu brytyjskiego. Obserwuje się, jak to niedorzeczne i żałosne podejście zyskuje na popularności wśród Anglików i jak stale rozszerzają swój sposób działania, aby wprowadzić to przekonanie w życie, wywołuje jednocześnie śmiech i łzy. Wydaje się, że Anglicy mieszkający w Indiach zapominają o tym tak długo, jak ten hart ducha, wytrwałość i intensywna narodowa jedność celów, dzięki którym Anglicy zapracowali na to indyjskie imperium – i ten zawsze rozbudzony geniusz handlowy wspomagany przez naukę, który zmienił nawet Indie, matkę wszystkich bogactw, w główny targ Anglii – dopóki te cechy nie zostaną wyeliminowane z ich życia narodowego, ich tron w Indiach jest niewzruszony. Dopóki te cechy są nieodłącznie związane z brytyjskim charakterem, niech tysiące takich imperiów indyjskich zostaną utracone, a tysiące zostaną zarobione ponownie. Ale jeśli przepływ strumienia tych kwalifikacji zostanie upośledzony, czy Imperium będzie rządzone jedynie poprzez ozdoby brytyjskiego prestiżu i chwały? Dlatego też, gdy w Anglikach jako narodzie nadal dominują tak niezwykłe cechy charakteru, całkowicie bezużyteczne jest marnowanie tak dużej ilości energii i władzy na zwykłe zachowanie bezsensownego „prestiżu”. Gdyby ta moc została wykorzystana dla dobra poddanych, z pewnością byłoby to wielkim zyskiem zarówno dla rasy rządzącej, jak i rządzonej.
Mówiono już wcześniej, że Indie powoli się budzą w wyniku tarć z narodami zewnętrznymi; i rezultatem tego małego przebudzenia jest pojawienie się do pewnego stopnia, wolnej i niezależnej myśli we współczesnych Indiach. Z jednej strony nowoczesna nauka Zachodu olśniewająca blaskiem niezliczonych słońc i wożąca rydwan twardych i szybkich faktów, zebranych poprzez zastosowanie namacalnych mocy bezpośrednich w ich chirurgicznym cięciu, z drugiej strony pełne nadziei i wzmacniające tradycje jej starożytnych przodków w czasach, gdy Indie były u szczytu swojej chwały – tradycje wydobyte z kart ich historii przez wielkich mędrców z ich własnej ziemi i spoza niej, które przez niezliczone lata i stulecia przepływają przez każdą ich żyłę wraz z ożywieniem życia zaczerpniętym z powszechnej miłości – tradycje ujawniające niezrównane męstwo, nadludzki geniusz i najwyższą duchowość, której zazdroszczą bogowie – napawają nadzieją na ich przyszłość. Z jednej strony stopniowy materializm, obfitość fortuny, nagromadzenie gigantycznej mocy i intensywna pogoń za zmysłami wywołały poprzez zagraniczną literaturę ogromne poruszenie; z drugiej strony, poprzez zgiełk tych wszystkich niezgodnych dźwięków, słyszą Indie, z niskim, ale wyraźnym akcentem, rozdzierające serce krzyki swoich starożytnych bogów, dotykające je do żywego. Stoją przed nimi różne dziwne luksusy przywiezione z Zachodu – niebiańskie drinki, drogie, dobrze podane jedzenie, wspaniałe stroje, wspaniałe pałace, nowe środki lokomocji, nowe maniery, nowe stroje, w których dobrze wykształcona dziewczyna porusza się z bezwstydną swobodą – wszystko to budzi nieodczuwane pragnienia. Znowu scena się zmienia, a na jej miejscu pojawiają się z surową obecnością Sitā, Sāwitri, surowe śluby religijne, posty, odosobnienie w lesie, zmierzwione loki i pomarańczowy strój półnagiego Sannjasina, Samadhi i poszukiwanie Jaźni. Z jednej strony niezależność społeczeństw zachodnich oparta na własnym interesie; z drugiej strony skrajne poświęcenie społeczeństwa aryjskiego. Czy w tym brutalnym konflikcie dziwne jest, że społeczeństwo indyjskie jest podrzucane w górę i w dół? Dla Zachodu celem jest niezależność jednostki, język, zarabianie pieniędzy, środki polityczne; w Indiach celem jest Mukti, język Wedy, oznaczający wyrzeczenie. Przez pewien czas Współczesne Indie myślą, że rujnują swoje doczesne życie w próżnym oczekiwaniu na niepewną duchową pomyślność w przyszłości, na którą rozprzestrzeniła się jej fascynacja; i znowu, spójrz! oczarowane słuchają –
इति संसारे स्फुटतरदोषः कथमिह मानव तव सन्तोषः – „Tutaj, w tym świecie śmierci i zmian, o człowieku, gdzie jest twoje szczęście?”
Z jednej strony Nowe Indie mówią: „Powinniśmy mieć pełną swobodę w wyborze męża i żony, ponieważ musimy mieć prawo do decydowania według naszej wolnej woli w kwestii małżeństwa, w którym w grę wchodzą szczęście i nieszczęście całego naszego przyszłego życia.” Z drugiej strony, stare Indie dyktują: „Małżeństwo nie ma na celu zadowalania zmysłów, ale utrwalenie rasy. Taka jest indyjska koncepcja małżeństwa. Rodząc dzieci, przyczyniasz się do przyszłości i jesteś odpowiedzialny za dobro lub zło społeczeństwa. Dlatego społeczeństwo ma prawo decydować, kogo poślubić, a kogo nie. W społeczeństwie panuje taka forma małżeństwa, która najbardziej sprzyja jego dobru.; wyrzeknij się swojego pragnienia indywidualnych przyjemności dla dobra wielu.”
Z jednej strony Nowe Indie mówią: „Jeśli tylko przyjmiemy zachodnie idee, zachodni język, zachodnie jedzenie, zachodni ubiór i zachodnie maniery, będziemy tak silni i potężni jak narody zachodnie”; z drugiej strony stare Indie mówią: „Głupcy! Przez naśladownictwo cudze pomysły nigdy nie stają się własnymi; nic, jeśli nie jest wypracowane, nie jest twoje. Czy osioł w lwiej skórze staje się lwem?”
Z jednej strony nowe Indie mówią: „To, co robią narody zachodnie, jest z pewnością dobre, w przeciwnym razie w jaki sposób stałyby się tak wielkie?” Z drugiej strony stare Indie mówią: „Błyskawica jest bardzo jasna, ale tylko na chwilę. Uważajcie, chłopcy, ona oślepia wasze oczy. Uważajcie!”
Czy zatem nie powinniśmy się czegoś nauczyć od Zachodu? Czy nie powinniśmy się starać i wysilić się o lepsze rzeczy? Czy jesteśmy idealni? Czy nasze społeczeństwo jest całkowicie nieskazitelne, bez żadnej skazy? Jest wiele rzeczy do nauczenia się, musi walczyć o nowe i wyższe rzeczy aż do śmierci – walka jest końcem ludzkiego życia. Śri Ramakryszna zwykł mawiać: „Dopóki żyję, tak długo się uczę”. Ten człowiek lub to społeczeństwo, które nie ma się czego nauczyć, jest już w szczękach śmierci. Tak, nauczmy się wielu rzeczy z Zachodu, ale istnieją też obawy.
Pewien mało wyrozumiały młody człowiek zawsze zrzucał winę na hinduskie Śāstry przed Śri Ramakrishną. Któregoś dnia wychwalał Bhagawad–Gitę, o czym Śri Ramakryszna powiedział: „Wydaje mi się, że jakiś europejski Pandit wychwalał Gitę, więc on również poszedł w jego ślady”.
O Indie, to jest twoje straszliwe niebezpieczeństwo. Czar imitowania Zachodu wywiera na ciebie tak silną presję, że o tym, co jest dobre, a co złe, nie decyduje już rozum, osąd, rozróżnienie czy odniesienie do Śastr. Jakiekolwiek idee i maniery, które biali ludzie chwalą lub lubią, są dobre; wszystko, czego nie lubią lub potępiają, jest złe. Niestety! Co może być bardziej namacalnym dowodem głupoty niż to?
Panie z Zachodu poruszają się wszędzie swobodnie, więc to jest dobre; same wybierają sobie mężów, dlatego jest to najwyższy stopień postępu; ludzie Zachodu nie pochwalają naszego ubioru, dekoracji, jedzenia i sposobu życia, dlatego muszą być bardzo złe; ludzie Zachodu potępiają kult obrazów jako grzeszny, w takim razie z pewnością kult obrazów jest największym grzechem, nie ma co do tego wątpliwości!
Ludzie Zachodu mówią, że oddawanie czci jednemu Bóstwu owocuje najwyższym dobrem duchowym, dlatego wrzućmy naszych bogów i boginie do rzeki Ganges! Ludzie Zachodu uważają rozróżnienie kastowe za obrzydliwe, dlatego niech wszystkie różne kasty zostaną pomieszane w jedną! Ludzie Zachodu mówią, że małżeństwa dzieci są źródłem wszelkiego zła, więc to też jest bardzo złe, to pewne!
Nie dyskutujemy tutaj, czy zwyczaje te zasługują na kontynuację lub odrzucenie; jeśli jednak sama dezaprobata ze strony ludzi Zachodu będzie miarą obrzydliwości naszych manier i zwyczajów, wówczas naszym obowiązkiem jest wznieść przeciwko temu stanowczy protest.
Autor niniejszego artykułu ma w pewnym stopniu osobiste doświadczenie społeczeństwa zachodniego. Jego przekonanie wynikające z takich doświadczeń było takie, że istnieje tak duża rozbieżność między społeczeństwem zachodnim a społeczeństwem indyjskim jeśli chodzi o pierwotny kurs i cel każdego z nich, że jakakolwiek grupa religijna w Indiach ukształtowana na wzór zachodni, nie osiągnie tego celu. Nie mamy najmniejszej sympatii dla tych, którzy nigdy nie żyjąc w zachodnim społeczeństwie, a zatem całkowicie nieświadomi zasad i zakazów dotyczących stowarzyszania się mężczyzn i kobiet, które tam panują i które działają jako gwarancja zachowania czystości zachodniego społeczeństwa kobiet, pozwalają na swobodne mieszanie się mężczyzn i kobiet w naszym społeczeństwie.
Zaobserwowałem także na Zachodzie, że dzieci słabszych narodów jeśli urodziły się w Anglii podają się za Anglików, a nie Greków, Portugalczyków, Hiszpanów itd., zależnie od przypadku. Wszyscy dryfują w stronę silnych. Aby światło chwały, które świeci w chwalebnych, mimo wszystko padło i odbiło się na własnym ciele, to znaczy świeciło w pożyczonym świetle wielkich, jest jedynym pragnieniem słabych. Kiedy widzę Hindusów ubranych w europejskie stroje i kostiumy przychodzi mi do głowy myśl, że być może wstydzą się swojej narodowości i pokrewieństwa z ignoranckim, biednym, niepiśmiennym i uciskanym narodem Indii! Karmieni krwią Hindusów przez ostatnie czternaście stuleci Parsowie nie są już „tubylcami”! W obliczu arogancji bezkastowców, którzy podają się za Brahminów i przechwalają się tym, że są Brahminami, prawdziwa szlachetność starej, bohaterskiej, wysokiej klasy Brahminów rozpływa się w nicości! I znowu, ludzie Zachodu nauczyli nas, że te głupie, ignoranckie miliony Hindusów z niskich kast ubrane jedynie w przepaski na biodrach, nie są Aryjczykami. Dlatego nie są już naszymi przyjaciółmi i krewnymi!
O Indie! Ze zwykłym naśladowaniem innych, z tym podłym imitowaniem innych, z tą zależnością od innych, tą niewolniczą słabością, tym podłym, obrzydliwym okrucieństwem – czy mając tylko te środki, wespniecie się na najwyższy szczyt cywilizacji i wielkości? Czy dzięki swemu haniebnemu tchórzostwu osiągniecie tę wolność, na którą zasługują tylko odważni i bohaterscy? O Indie! Nie zapominajcie, że ideałem waszej kobiecości jest Sita, Sawitri, Damajanti; nie zapominajcie, że Bóg, którego czcicie jest wielkim ascetą ascetów, wyrzekającym się wszystkiego Śankarą, Panem Umā; nie zapominajcie, że wasze małżeństwo, wasze bogactwo i wasze życie nie służą przyjemnościom zmysłowym, nie służą waszemu indywidualnemu, osobistemu szczęściu; nie zapominajcie, że urodziliście się jako ofiara na ołtarzu Matki; nie zapominajcie, że wasz porządek społeczny jest jedynie odbiciem Nieskończonego Uniwersalnego Macierzyństwa; nie zapominajcie, że klasy niższe, ignoranci, biedni, analfabeci, szewcy i zamiatacze są waszym ciałem i krwią, waszymi braćmi. Wy odważni, bądźcie śmiali, bądźcie mężni, bądźcie dumni, że jesteście Hindusami i dumnie ogłaszajcie: „Jestem Hindusem, każdy Hindus jest moim bratem”. Powiedzcie: „Hindus – ignorant, Hindus biedny i pozbawiony środków do życia, Hindus Brahmin, Hindus Parias jest moim bratem”. Wy także odziani jedynie w materiał owinięty wokół bioder, dumnie głoście na cały głos: „Hindus jest moim bratem, Hindus jest moim życiem, bogowie i boginie Indii są moim Bogiem. Społeczeństwo Indii jest kolebką mojego dzieciństwa, ogrodem przyjemności mojej młodości, świętym niebem, Waranasi mojej starości. Powiedz, bracie: „Ziemia Indii jest moim najwyższym niebem, dobro Indii jest moim dobrem” i powtarzaj i módl się dzień i noc: „O Panie Gauri, o Ty, Matko Wszechświata, obdarz mnie mężnością! O Ty, Matko Siły, zabierz moją słabość, zabierz moją niemęskość i uczyń ze mnie Człowieka!”
Przypisy:
- Hymny wedyjskie śpiewane przez kapłanów w celu przywołania dewów w czasie składania ofiary. ↩︎
- Mężczyźni dokonujący ofiar. ↩︎
- Nazwa rośliny Soma, powszechnie spotykana w Wedach. Podczas składania ofiary kapłani ofiarowywali Dewom sok z tej rośliny. ↩︎
- Imię nadane wielkiemu królowi Aśoka po przyjęciu przez niego Buddyzmu ↩︎
- Wykonawca wielkiego wężowego ofiarowania w Mahabhārata. ↩︎
- Agniwarna był księciem rasy słonecznej, który nigdy nie wychodził z haremu i zmarł na suchoty z powodu nadmiernej rozpusty. ↩︎
- Wielki król Aśoka był początkowo nazywany Ćandaśoka, czyli Okrutnym Aśoką z powodu wstąpienia na tron poprzez zabicie brata i inne okrutne czyny. Po dziewięciu latach panowania nawrócił się na Buddyzm a jego charakter uległ całkowitej przemianie; odtąd był znany ze swoich dobrych uczynków pod imieniem Dharmaśoka, Prawy Aśoka. ↩︎
- Dosłownie „rząd pięcioosobowy” w którym mieszkańcy wioski zasiadają razem i rozstrzygają między sobą wszystkie spory. ↩︎
- Perscy namiestnicy Ārjāwarta i Gudźarat. ↩︎
- Tłumienie wszelkich władz cielesnych powodując w ten sposób upadek człowieka, usunięcie go ze stanowiska, okiełznanie go i uzyskanie nad nim panowania oraz zabicie go za pomocą magicznych zaklęć. ↩︎
- Święta kępka lub kosmyk włosów pozostawiony na czubku głowy podczas tonsury. ↩︎
- Powiedzenie zaczerpnięte z jednego ze znanych wersetów dydaktycznych męża stanu–Pandita, Ćānakja, które brzmi następująco: „Niech ojciec traktuje dziecko z czułością do piątego roku życia, niech (ojciec) karci je (dziecko) przez następne dziesięć lat, a kiedy syn osiągnie wiek szesnastu lat, ojciec powinien traktować go jak przyjaciela.” ↩︎
- Jego historia pojawia się w Bhāgawata. Król Wena uważał się za wyższego od Brahmā, Wisznu i Maheśwara i zgodnie z tym oświadczył, że należy mu oddawać wszelką cześć. Pewnego razu Ryszi odszukali go i dobrą radą próbowali nakłonić go do porzucenia takiego egoizmu, lecz on w zamian obraził ich i nakazał, aby go czcili, po czym jak historia głosi, został zniszczony przez ogień gniewu Ryszich. ↩︎
- Socjalizm narodził się w 1835 r. Inicjatorem anarchizmu był Bakunin, urodzony w 1814 r. Nihilizm został po raz pierwszy zapoczątkowany w Rosji w 1862 r. ↩︎
- (1) Ojcem Wasiszthy był Brahmā, a matka była nieznana. (2) Matka Narada była służącą, a ojciec był nieznany. (3) Matką Satjakama Dźabala była służącą o imieniu Dźabālā, a ojciec był nieznany. (4) Ojcem Wjasa był bramiński mędrzec Parāśara, a matką Matsjagandhā, dziewicza córka rybaka. (5) Ojcem Krypa był mędrzec bramiński Śaradwān Gautama, a matką bogini Dźānapadi. (6) Ojcem Drony był mędrzec bramiński Bharadwadźa, a matką bogini Ghrttāći. (7) Matką Karny była Kunti, która poczęła w dzieciństwie, a ojcem był bóg słońce. Szczegółowe informacje można znaleźć w opisach ich narodzin: dla (1) zob. rozdział 174, Ādiparwa, Mahabharata lub w Rygweda, 7, 33, 11–13; dla (2), rozdział 6, Skandha I Śrimad Bhagawata, dla (3) sekcja 4 Prapāthaka IV Czhāndogja Upaniszad; dla (4), (5), (6) i (7) odpowiednio rozdziały 105, 130, 130 i 111 Ādiparwa Mahabharata. ↩︎
- Chcąc ocalić swoją reputację, Kunti wrzuciła nowo narodzone dziecko Karnę do wody. Woźnica znalazł jej dziecko w opłakanym stanie i adoptował je jako syna. ↩︎
- Dzieje Apostolskie, XXV. 11. ↩︎