Zawsze Myśl o Śmierci, a Nadejdzie Nowe Życie – Pracuj dla Innych – Bóg Jest Ostatecznym Schronieniem
Pewnego dnia wraz z kilkoma moimi młodymi przyjaciółmi z różnych uczelni pojechałem do Belur Math, aby spotkać się ze Swamidźi. Siedzieliśmy wokół niego; toczyły się rozmowy na różne tematy. Gdy tylko zadano mu jakiekolwiek pytanie, udzielał na nie rozstrzygające odpowiedzi. Nagle wykrzyknął, wskazując na nas: „Wszyscy studiujecie różne szkoły europejskiej filozofii i metafizyki i uczycie się nowych faktów na temat narodowości i krajów. Czy możecie mi powiedzieć, jaka jest najwspanialsza ze wszystkich prawd w życiu?”
Zaczęliśmy się zastanawiać, ale nie mogliśmy zrozumieć, co chciał nam powiedzieć. Ponieważ nikt nie udzielił odpowiedzi, zawołał w swoim inspirującym języku:
„Spójrzcie – wszyscy umrzemy! Zawsze pamiętajcie o tym, a wtedy przebudzi się wewnątrz was duch. Tylko wtedy zniknie z was podłość, pojawi się praktyczność w pracy, zyskacie nowy wigor w umyśle i ciele, a ci, którzy się z wami zetkną również poczują, że naprawdę otrzymali od was coś podnoszącego na duchu.”
Następnie wywiązała się między nim a mną następująca rozmowa:
Ja: Ale, Swamidźi, czy duch nie załamie się na myśl o śmierci, a serca nie ogarnie przygnębienie?”
Swamidźi: „Dokładnie tak. Na początku serce się załamie, a umysł przejmą przygnębienie i ponure myśli. Ale wytrwaj; niech dni tak mijają – a wtedy? Wtedy zobaczysz, że w serce wstąpiła nowa siła, że ciągła myśl o śmierci daje ci nowe życie i sprawia, że stajesz się coraz bardziej zamyślony, przywołując w każdej chwili przed oczyma umysłu prawdę powiedzenia: „Marność nad marnościami, wszystko to marność!” Zaczekaj! Niech mijają dni, miesiące i lata, a poczujesz, że wewnętrzny duch budzi się z siłą lwa, że mała wewnętrzna siła przekształciła się w potężną moc! Zawsze myśl o śmierci, a zrozumiesz prawdę w każdym moim słowie. Cóż więcej mam powiedzieć słowami!”
Jeden z moich przyjaciół cichym głosem pochwalił Swamidźi.
Swamidźi: Nie chwal mnie. Pochwały i nagany nie mają żadnej wartości w tym naszym świecie. Tylko kołyszą człowieka jak na huśtawce. Mam dość pochwały; musiałem także znosić deszcze potępienia; ale po co o nich myśleć! Niech każdy wykonuje swoje obowiązki nie przejmując się. Kiedy nadejdzie ostatnia chwila, pochwała i nagana będą takie same dla ciebie, dla mnie i dla innych. Jesteśmy tu, aby pracować i będziemy musieli wszystko zostawić gdy nadejdzie wezwanie.
Ja: Jak mali jesteśmy, Swamidźi!
Swamidźi: Prawda! Dobrze powiedziałeś! Pomyśl o tym nieskończonym wszechświecie z jego milionami układów słonecznych i pomyśl, z jaką nieskończoną, niepojętą mocą są popychane, pędząc, jakby chciały dotknąć stóp Jedynego Nieznanego – i jak mali jesteśmy! Gdzie więc jest tu miejsce na pozwalanie sobie na podłość i nikczemność? Co mamy tutaj zyskać rozwijając wzajemną wrogość i ducha podziału? Posłuchajcie mojej rady: gdy wrócicie ze swoich szkół, oddajcie się całkowicie służbie innym. Uwierzcie mi, o wiele większe będzie wtedy wasze szczęście, niż gdybyście mieli do dyspozycji cały skarbiec pełen pieniędzy i innych kosztowności. Kiedy będziecie podążać swoją drogą służąc innym, będziecie odpowiednio postępowali drogą wiedzy.
Ja: Ale jesteśmy bardzo biedni, Swamidźi!
Swamidźi: Odłóż na bok swoje myśli o ubóstwie! Pod jakim względem jesteś biedny? Czy żałujesz, że nie masz powozu i pary lub świty służących, którzy byliby na twoje zawołanie? Co z tego? Nie wiesz, że nie ma w życiu rzeczy niemożliwych, jeśli dniem i nocą pracujesz dla innych, krwią swego serca! I oto zobacz! Druga strona uświęconej rzeki życia odsłoniła się przed waszymi oczami – zasłona Śmierci zniknęła, a wy jesteście dziedzicami cudownej krainy nieśmiertelności!
Ja: Och, jakże miło nam siedzieć przed tobą, Swamidźi, i słuchać twoich życiodajnych słów!
Swamidźi: Widzisz, podczas moich podróży po Indiach przez te wszystkie lata spotkałem wiele wspaniałych dusz, wiele serc przepełnionych miłującą dobrocią, siedząc u ich stóp czułem potężny strumień siły wlewający się do mojego serca i te kilka słów, które do was wypowiadam, wynika jedynie z siły tego prądu, zdobytego w wyniku kontaktu z nimi! Nie myśl, że sam jestem w czymś wielkim!
Ja: Ale my patrzymy na ciebie, Swamidźi, jak na tego, który urzeczywistnił Boga!
Ledwo wypowiedziałem te słowa, jego fascynujące oczy napełniły się łzami (och, jak żywo widzę tę scenę nawet teraz przed oczami), a on z sercem przepełnionym miłością, cicho i delikatnie powiedział: „U tych Błogosławionych Stóp jest doskonałość Wiedzy poszukiwana przez Dźnanich! U tych Błogosławionych Stóp jest także spełnienie Miłości, którego szukają Zakochani! Och, powiedz, gdzie indziej mężczyźni i kobiety pójdą szukać schronienia, jeśli nie do tych Błogosławionych Stóp!”
Po chwili znowu powiedział: „Niestety! co za głupota, żeby ludzie na tym świecie spędzali dni na walce i kłótniach między sobą! Ale jak długo mogą tak żyć? U schyłku życia1 wszyscy muszą wrócić do domu, w ramiona Matki.”
Przypisy:
- Pod koniec całego przebiegu transmigracyjnej egzystencji. ↩︎