Indie i Anglia

(Indie, Londyn, 1896)

W sezonie londyńskim Swami Wiwekananda naucza i wykłada znacznej liczbie osób, których zainteresowała jego doktryna i filozofia. Większość Anglików uważa, że Anglia ma praktyczny monopol na działalność misyjną, prawie nieprzerwany, jeśli nie liczyć niewielkiego wysiłku ze strony Francji. Dlatego zwróciłem się do Swami do jego tymczasowego domu w południowej Belgravii, aby zapytać jakie przesłanie Indie mogłyby wysłać do Anglii, poza protestami, które zbyt często musiały wygłaszać na temat opłat domowych, funkcji sądowych i wykonawczych połączonych w jednej osobie, rozliczania wydatków związanych z sudańskimi i innymi ekspedycjami.

„To nie jest żadna nowość”, powiedział spokojnie Swami, „że Indie wysyłają misjonarzy. Robiły to za cesarza Aśoki, w czasach, gdy wiara buddyjska była młoda, kiedy miała czegoś do nauczenia otaczający ją naród.”

„No cóż, czy ktoś mógłby zapytać, dlaczego w ogóle zaprzestały tego robić i dlaczego teraz zaczęły na nowo?”

„Przestały, bo stały się samolubne, zapomniały o zasadzie, że zarówno narody, jak i jednostki żyją i prosperują dzięki systemowi dawania i brania. Ich misja wobec świata zawsze była taka sama. Jest ona duchowa, sfera myśli introspektywnej należała do Indii przez wszystkie wieki; nauki abstrakcyjne, metafizyka, logika to ich szczególna domena. W rzeczywistości moja misja do Anglii jest wynikiem misji Anglii do Indii. Jej zadaniem było podbijanie, rządzenie i wykorzystywanie swojej wiedzy z zakresu nauk fizycznych dla jej i naszej korzyść. Próbując podsumować wkład Indii w świat, przypomina mi się sanskrycki i angielski idiom. Kiedy mówisz, że człowiek umiera, twoje zdanie brzmi: „Wyzionął ducha”, podczas gdy my mówimy: „Porzucił ciało”. Podobnie ty więcej niż sugerujesz, że ciało jest główną częścią człowieka, mówiąc, że posiada duszę. Podczas gdy my mówimy, że człowiek jest duszą i posiada ciało. Są to jedynie drobne zmarszczki na powierzchni, a mimo to ukazują nurt waszej myśli narodowej. Chciałbym przypomnieć, jak Schopenhauer przepowiadał, że wpływ filozofii indyjskiej na Europę będzie równie doniosły, gdy stanie się ona powszechnie znana, jak odrodzenie nauki Greki i Łaciny pod koniec z Ciemnych Wieków. Badania orientalne czynią ogromny postęp; przed poszukiwaczem prawdy otwiera się nowy świat idei.”

„I czy Indie w końcu podbiją swoich zdobywców?”

„Tak, w świecie idei. Anglia ma miecz, świat materialny, tak jak nasi muzułmańscy zdobywcy mieli przed nią. Jednak Akbar Wielki stał się praktycznie Hindusem; wykształconych Muzułmanów, Sufich, trudno odróżnić od Hindusów; nie jedzą wołowiny i pod innymi względami dostosowują się do naszych zwyczajów. Ich myśl została przeniknięta naszą.”

„A więc taki los przewidujesz dla majestatycznego Sahiba? W tej chwili wydaje się, że jest od tego bardzo daleko.”

„Nie, to nie jest tak odległe, jak sugerujesz. W świecie idei religijnych Hindus i Anglik mają ze sobą wiele wspólnego i istnieją dowody na to samo wśród innych wspólnot religijnych. Tam, gdzie angielski władca lub urzędnik państwowy ma miał jakąkolwiek wiedzę o literaturze indyjskiej, zwłaszcza o jej filozofii, istnieje podstawa wspólnej sympatii, terytorium stale się poszerzające. Nie przesadzimy, jeśli powiem, że tylko niewiedza jest przyczyną tej ekskluzywnej, czasem nawet pogardliwej, postawy niektórych.”

„Tak, to miara szaleństwa. Czy możesz powiedzieć, dlaczego wybrałeś się ze swoją misją do Ameryki, a nie do Anglii?”

„To był zwykły przypadek – Światowy Parlament Religii w czasie Wystawy Światowej odbył się w Chicago, a nie w Londynie jak planowano. Radźa Mysore i kilku innych przyjaciół wysłali mnie do Ameryki jako przedstawiciela Hindusów. Spędziłem tam trzy lata, z wyjątkiem zeszłego lata i tego lata, kiedy przyjechałem z wykładami do Londynu. Amerykanie to wspaniały naród, który ma przed sobą przyszłość. Bardzo ich podziwiam i znalazłem wśród nich wielu życzliwych przyjaciół. Są mniej uprzedzeni niż Anglicy, bardziej gotowi rozważyć i zbadać nowy pomysł, docenić go pomimo jego nowości. Są też niezwykle gościnni; znacznie mniej czasu traci się na okazywanie swoich referencji, jak gdyby. Podróżujesz po Ameryce, tak jak ja, z miasta do miasta, zawsze wygłaszając wykłady wśród przyjaciół. Widziałem Boston, Nowy Jork, Filadelfię, Baltimore, Waszyngton, Des Moines, Memphis i wiele innych miejsc.

„I pozostawiając uczniów w każdym z nich?”

„Tak, uczniów, ale nie organizacje. To nie jest częścią mojej pracy. Z całą pewnością jest ich wystarczająco dużo. Organizacje potrzebują ludzi, aby nimi zarządzali; muszą szukać władzy, pieniędzy, wpływów. Często chcą dominować, a nawet walczą.”

„Czy istotę tej twojej misji można podsumować w kilku słowach? Czy chcesz głosić religię porównawczą?”

„To naprawdę filozofia religii, jądro wszystkich jej zewnętrznych form. Wszystkie formy religii mają część zasadniczą i nieistotną. Jeśli pozbędziemy się z nich tej ostatniej, pozostanie prawdziwa podstawa wszelkiej religii, którą wszystkie  formy religii mają wspólną. Za nimi wszystkimi kryje się jedność. Możemy ją nazwać Bogiem, Allahem, Jehową, Duchem, Miłością. Jest to ta sama jedność, która ożywia całe życie, od jego najniższej formy do najszlachetniejszego przejawu w człowieku. To właśnie na tę jedność powinniśmy kłaść nacisk, podczas gdy na Zachodzie, a właściwie wszędzie, ludzie są skłonni kłaść nacisk na elementy nieistotne. Będą walczyć i zabijać się nawzajem dla tych form, aby dostosować do nich swoich bliźnich. Biorąc pod uwagę, że najważniejsza jest miłość Boga i miłość człowieka, jest to co najmniej ciekawe.”

„Przypuszczam, że Hindus nigdy nie mógłby prześladować”.

„Jeszcze nigdy tego nie zrobił; jest najbardziej tolerancyjny ze wszystkich ras ludzkich. Biorąc pod uwagę jego głęboką religijność, można by pomyśleć, że będzie prześladował tych, którzy nie wierzą w żadnego Boga. Dźiniści uważają taką wiarę za zwykłe złudzenie , jednak żaden Dżinista nigdy nie był prześladowany. W Indiach Muzułmanie byli pierwszymi, którzy chwycili za miecz.”

„Jaki postęp czyni doktryna zasadniczej jedności w Anglii? Tutaj mamy tysiąc sekt”.

„Muszą stopniowo zanikać wraz ze wzrostem wolności i wiedzy. Oparte są na tym, co nieistotne, co z natury rzeczy nie może przetrwać. Sekty spełniły swój cel, którym było utworzenie ekskluzywnego bractwa na zasadach zrozumiałych dla jego członków. Stopniowo do idei powszechnego braterstwa dochodzimy przez burzenie ścian działowych oddzielających takie skupiska jednostek. W Anglii praca postępuje powoli, może dlatego, że nie nadszedł jeszcze na nią czas, ale mimo wszystko postępuje. Pozwól, że zwrócę twoją uwagę na podobną pracę, jaką Anglia wykonuje w Indiach. Współczesne rozróżnienie kastowe stanowi barierę dla postępu Indii. Zawęża, ogranicza, oddziela. Rozpadnie się przed postępem idei.”

„Jednak niektórzy Anglicy, a nie sympatyzują oni z Indiami ani nie są największymi ignorantami co do ich historii, uważają kastę za głównego dobroczyńcę. Łatwo można być za bardzo zeuropeizowanym. Sam potępiasz wiele naszych ideałów jako materialistyczne”.

„To prawda. Żadna rozsądna osoba nie dąży do asymilacji Indii z Anglią; ciało jest tworzone myślą, która się za nim kryje. Ciało polityczne jest zatem wyrazem myśli narodowej, a w Indiach myśl ma tysiące lat. Europeizować Indie jest zatem zadaniem niemożliwym i głupim: elementy postępu były zawsze aktywnie obecne w Indiach. Gdy tylko pojawił się tam pokojowy rząd, zawsze się one ukazywały. Od czasów Upaniszad aż do dnia dzisiejszego prawie wszyscy nasi wielcy Nauczyciele chcieli przełamać bariery kasty, tj. kasty w jej zdegenerowanym stanie, a nie pierwotny system. To, co widzisz w obecnej kaście przylega do niej od pierwotnej kasty, która była najwspanialszą instytucją społeczną. Budda próbował przywrócić kastę w jej pierwotnej formie. W każdym okresie przebudzenia Indii zawsze podejmowano wielkie wysiłki, aby rozbić kastę. Ale to zawsze my musimy budować nowe Indie jako efekt i kontynuację ich przeszłości, asymilowanie pomocnych obcych pomysłów, gdziekolwiek można je znaleźć. To nigdy nie mogą być oni; wzrost musi następować od wewnątrz. Wszystko, co Anglia może zrobić, to pomóc Indiom w wypracowaniu własnego zbawienia. Wszelki postęp pod dyktando kogoś, kto trzyma rękę na gardle Indii jest moim zdaniem bezwartościowy. Najwyższa praca może się zdegenerować tylko wtedy, gdy wytwarza ją praca niewolnicza”.

„Czy poświęciłeś jakąkolwiek uwagę ruchowi Indyjskiego Kongresu Narodowego?”

„Nie mogę twierdzić, że dałem wiele; moja praca dotyczy innej dziedziny. Uważam jednak ten ruch za znaczący i szczerze życzę mu powodzenia. Naród składa się z różnych ras Indii. Czasami myślę, że są nie mniej różnorodne niż różne narody Europy. W przeszłości Europa walczyła o handel indyjski, który odegrał ogromną rolę w cywilizacji świata, a jego zdobycie można nazwać niemal punktem zwrotnym w historii ludzkości… Widzimy jak Holendrzy, Portugalczycy, Francuzi i Anglicy po kolei o to rywalizują. Odkrycie Ameryki można przypisać zadośćuczynieniu, którego Wenecjanie szukali na dalekim Zachodzie za straty, jakie ponieśli na Wschodzie.

„Gdzie to się skończy?”

„Z pewnością zakończy się to wypracowaniem jednorodności Indii i nabyciem przez nie tego, co możemy nazwać ideami demokratycznymi. Inteligencja nie może pozostać monopolem nielicznych cywilizowanych; zostanie rozpowszechniona z klas wyższych do niższych. Nadchodzi edukacja i nastąpi obowiązkowa edukacja. Należy wykorzystać ogromną siłę naszych ludzi do pracy. Potencjał Indii jest ogromny i zostanie przywołany.”

„Czy kiedykolwiek jakikolwiek naród był wielki nie będąc wielką potęgą militarną?”

„Tak” – powiedział Swami bez chwili wahania – „Chiny były. Podróżowałem między innymi po Chinach i Japonii. Dzisiaj Chiny są jak zdezorganizowany tłum, ale w okresie swojej świetności posiadały najbardziej godną podziwu organizację jakiej nie znał jeszcze żaden naród. Wiele urządzeń i metod, które nazywamy nowoczesnymi było praktykowanych przez Chińczyków od setek, a nawet tysięcy lat. Weźmy za przykład egzaminy konkursowe.

„Dlaczego stały się tak zdezorganizowane?”

„Ponieważ nie mogły wyprodukować ludzi równych systemowi. Mówisz, że ustawa parlamentu nie może uczynić mężczyzn cnotliwymi; Chińczycy doświadczyli tego przed wami. I dlatego religia ma głębsze znaczenie niż polityka, ponieważ sięga do korzeni i zajmuje się podstawą postępowania.”

„Czy Indie są świadome przebudzenia, o którym wspominasz?”

„W pełni świadome. Być może świat widzi to głównie w ruchu kongresowym i na polu reform społecznych, ale przebudzenie jest równie realne w religii, chociaż działa ciszej”.

„Zachód i Wschód mają tak różne ideały życiowe. Nasz wydaje się być udoskonaleniem państwa społecznego. Podczas gdy my jesteśmy zajęci zajmowaniem się tymi sprawami, mieszkańcy Wschodu medytują nad abstrakcjami. Tutaj Parlament omawiał zapłatę armii indyjskiej w Sudanie. Cała szanowana część prasy konserwatywnej głośno protestowała przeciwko niesprawiedliwej decyzji Rządu, podczas gdy wy prawdopodobnie uważacie, że cała sprawa nie jest warta uwagi.

„Ale mylisz się całkowicie” – powiedział Swami, biorąc gazetę i przeglądając fragmenty „Conservative Journals”. „Moje sympatie w tej sprawie są oczywiście związane z moim krajem. Przypomina to jednak jedno ze starego sanskryckiego przysłowia: «Sprzedałeś słonia, po co się kłócić o oścień?». Indie zawsze płacą. Kłótnie polityków są bardzo ciekawe. Wprowadzenie religii do polityki zajmie wieki.”

„Mimo wszystko należy podjąć wysiłek bardzo szybko.”

„Tak, warto poświęcić chwilę, aby zasiać pomysł w sercu tego wielkiego Londynu, z pewnością największej machiny rządzącej, jaka kiedykolwiek została uruchomiona. Często obserwuję jak działa, moc i doskonałość, z jaką dociera się do najdrobniejszej żyły jego wspaniałego systemu obiegu i dystrybucji. Pomaga to uświadomić sobie jak wielkie jest Imperium i jak wielkie jest jego zadanie. A wraz z całą resztą rozprowadza myśli. Warto byłoby poświęcić chwilę, aby umieścić w sercu tej wielkiej maszyny pewne idee, aby mogły dotrzeć do najdalszych zakątków.”

Swami jest człowiekiem o wyróżniającym się wyglądzie. Wysoki, szeroki, o pięknych rysach uwydatnionych malowniczym wschodnim strojem, jego osobowość jest bardzo uderzająca. Z urodzenia jest Bengalczykiem, z wykształcenia absolwentem Uniwersytetu w Kalkucie. Jego dary jako mówcy są duże. Potrafi mówić przez półtorej godziny bez notatki i najmniejszej przerwy na słowo.

C.S.B