Waszyngton,
27 października 1894.
Błogosławiony i Umiłowany1,
Do tego czasu na pewno otrzymałeś inne moje listy. Musisz mi wybaczyć czasami pewną szorstkość tonu, a wiesz doskonale, jak cię kocham. Często prosisz mnie o przesłanie ci wszystkiego o moich ruchach w tym kraju i wszystkich moich sprawozdań z wykładów. Robię tu dokładnie to samo, co robiłem w Indiach. Zawsze polegając na Panu i nie planując niczego na przyszłość…. Poza tym pamiętaj, że w tym kraju muszę nieustannie pracować i że nie mam czasu na zebranie myśli w formie książki, tym bardziej, że ten ciągły pośpiech wyczerpał mi nerwy i czuję to. Nie mogę wyrazić mojego długu wobec ciebie, G. G. i wszystkich moich przyjaciół w Madrasie za najbardziej bezinteresowną i heroiczną pracę, jaką dla mnie wykonaliście. Ale wcale nie miało to na celu mnie zniesławić, ale uświadomić ci własną siłę. Nie jestem organizatorem, moja natura skłania się ku nauce i medytacji. Myślę, że wystarczająco pracowałem, teraz chcę odpocząć i trochę uczyć tych, którzy przyszli do mnie od mojego Gurudewa (czcigodnego Guru). Wiecie teraz, co możecie zrobić, bo tak naprawdę to wy, młodzi mężczyźni z Madrasu, dokonaliście wszystkiego; ja jestem tylko figurantem. Jestem mnichem Tjāgi (nieprzywiązanym). Chcę tylko jednej rzeczy. Nie wierzę w Boga ani w religię, która nie może otrzeć łez wdowy ani przynieść kawałka chleba do ust sieroty. Jakkolwiek wzniosłe są teorie, jakkolwiek dobrze sformułowana może być filozofia – nie nazywam jej religią, o ile ogranicza się ona do książek i dogmatów. Oko jest na czole, a nie z tyłu. Idź dalej i wcielaj w życie to, co z dumą nazywasz swoją religią i niech cię Bóg błogosławi!
Nie patrzcie na mnie, patrzcie na siebie. Cieszę się, że mogłem wzbudzić entuzjazm. Skorzystaj z tego, płyń razem z nim, a wszystko ułoży się dobrze. Miłość nigdy nie zawodzi, mój synu; dziś, jutro lub wieki później prawda zwycięży. Miłość zwycięży. Czy kochasz swoich bliźnich? Gdzie miałbyś się udać, aby szukać Boga – czy wszyscy biedni, nieszczęśliwi, słabi nie są Bogami? Dlaczego by najpierw nie oddać im czci? Po co kopać studnię u brzegów Gangā? Uwierz we wszechmocną moc miłości. Kogo obchodzą te blichtrowe puszki rozgłosu? Nigdy nie śledzę tego, co piszą gazety. Czy kochasz? – Jesteś wszechmocny. Czy jesteś całkowicie bezinteresowny? Jeśli tak, nie można Ci się oprzeć. To charakter, który popłaca wszędzie. To Pan chroni swoje dzieci w głębinach morskich. Twój kraj potrzebuje bohaterów; bądźcie bohaterami! Niech cię Bóg błogosławi!
Wszyscy chcą, żebym przyjechał do Indii. Myślą, że jeśli przyjadę, będziemy w stanie zrobić więcej. Oni się mylą, przyjacielu. Obecny entuzjazm to tylko odrobina patriotyzmu, nic nie znaczy. Jeśli jest to prawdziwe i autentyczne, w krótkim czasie znajdziesz setki bohaterów, którzy wystąpią i będą kontynuować dzieło. Dlatego wiedz, że naprawdę zrobiłeś wszystko i idź dalej. Nie szukaj mnie. Akszoj Kumar Ghosz jest w mieście Londyn. Przysłał piękne zaproszenie z Londynu do panny Müller. Mam nadzieję, że następnym razem pojadę w styczniu lub lutym. Bhattaćarja pisze, żebym przyjechał. Oto wielkie pole. Co mam wspólnego z tym „izmem” lub tamtym „izmem”? Jestem sługą Pana i gdzie na ziemi jest lepsze pole do szerzenia wszelkich wzniosłych idei niż tutaj? Tutaj, gdzie jeden człowiek jest przeciwko mnie, sto rąk jest gotowych mi pomóc; tutaj, gdzie człowiek współczuje człowiekowi, płacze nad swoimi bliźnimi, a kobiety są boginiami! Nawet idioci mogą wstać, by usłyszeć, jak są chwaleni, a tchórze przyjmują postawę odważnego gdy wszystko na pewno dobrze się ułoży, ale prawdziwy bohater działa w milczeniu. Ilu Buddów umiera, zanim jeden znajdzie wyraz! Synu mój, wierzę w Boga i wierzę w człowieka. Wierzę w pomoc nieszczęśliwym. Wierzę, że aby ocalić innych, warto pójść nawet do piekła. Mówisz o ludziach z Zachodu? Dali mi jedzenie, schronienie, przyjaźń, ochronę – nawet najbardziej ortodoksyjni Chrześcijanie! Co robią nasi ludzie gdy którykolwiek z ich kapłanów udaje się do Indii? Nawet ich nie dotykacie, bo są Mlećczha! Żaden człowiek, żaden naród, mój synu, nie może nienawidzić innych i żyć; los Indii został przypieczętowany tego samego dnia, w którym wymyślono słowo Mlećczha i zaprzestano komunii z innymi. Uważaj, jak wspierasz tę ideę. Dobrze jest mówić gładko o Wedancie, ale jakże trudno jest przestrzegać nawet jej najmniejszych wskazań!
Zawsze Twój z błogosławieństwami,
Wiwekananda.
PS. Zajmij się tymi dwiema rzeczami – miłością do władzy i zazdrością. Pielęgnuj zawsze „wiarę w siebie”.
Przypisy:
- Alasinga Perumal ↩︎