3. Alasinga

Orientalny hotel
Jokohama.
10 lipca 1893.

Szanowni Alasinga, Baladźi, G. G., Banking Corporation i Wszyscy Moi Przyjaciele z Madrasu,

Przepraszam, że nie informuję was na bieżąco o moich ruchach. Każdy jest bardzo zajęty każdego dnia, a zwłaszcza ja, który jestem całkiem nowy w życiu związanym z posiadaniem rzeczy i dbaniem o nie. To pochłania mnóstwo mojej energii. To naprawdę okropne zmartwienie.

Z Bombaju dotarliśmy do Kolombo. Nasz parowiec stał w porcie prawie cały dzień, a my skorzystaliśmy z okazji, żeby popatrzeć na miasto. Jechaliśmy ulicami i jedyne, co pamiętam, to świątynia, w której znajdował się bardzo gigantyczny Murti (obraz) Pana Buddy w pozycji półleżącej, wkraczającego w Nirwānę….

Następną stacją był Penang, będący zaledwie pasem lądu wzdłuż morza w głębi Półwyspu Malajskiego. Wszyscy Malajowie są Muzułmanami i w dawnych czasach byli uważani za piratów i stanowili postrach dla kupców. Ale teraz lewiatańskie działa nowoczesnych pancerników zmusiły Malajów do poszukiwania spokojniejszych zajęć. W drodze z Penang do Singapuru dostrzegliśmy Sumatrę z jej wysokimi górami i Kapitan wskazał mi kilka miejsc, które w dawnych czasach były ulubionymi miejscami wypoczynku piratów. Singapur jest stolicą Osad w Cieśninie. Posiada wspaniały ogród botaniczny z najwspanialszą kolekcją palm. Rośnie tu obficie piękna palma wachlarzowata, zwana palmą podróżnika i wszędzie rośnie drzewo chlebowe. Słynny mangostan jest tu tak samo obfity jak mango w Madrasie, ale mango jest niezrównane. Tutejsi ludzie nie są ani w połowie tak ciemni jak mieszkańcy Madrasu, choć tak blisko granicy. Singapur posiada również wspaniałe muzeum.

Następny w Hongkongu. Czujesz, że dotarłeś do Chin, tak bardzo dominuje element chiński. Cała praca, cały handel wydaje się być w ich rękach. A Hongkong to prawdziwe Chiny. Gdy tylko parowiec rzuci kotwicę, zostaniesz oblężony przez setki chińskich łodzi, które przeniosą cię na ląd. Te łodzie z dwoma sterami są dość osobliwe. Przewoźnik mieszka na łodzi ze swoją rodziną. Prawie zawsze za sterami stoi żona, kierując jeden jedną ręką, a drugi jedną nogą. W dziewięćdziesięciu procentach przypadków można zobaczyć dziecko przywiązane do pleców, z rękami i stopami małego Chińczyka pozostawionymi wolnymi. To osobliwy widok, gdy mały Jaś Chińczyk zwisa spokojnie na plecach swojej matki, podczas gdy ona steruje z całą mocą, albo pcha ciężkie ładunki, albo skacze z niezwykłą zwinnością z łodzi na łódź. I jest mnóstwo łodzi i parowców wpływających i wypływających. Mały Jaś w każdej chwili jest narażony na ryzyko, że jego mała główka zostanie zmiażdżona na proch, z warkoczem i w ogóle; ale on nie przejmuje się tym ani trochę. To pracowite życie zdaje się nie mieć dla niego uroku i jest całkiem zadowolony, gdy poznaje anatomię kawałka wafelka ryżowego, który od czasu do czasu daje mu szalenie zajęta matka. Chińskie dziecko jest niezłym filozofem i spokojnie idzie do pracy w wieku, w którym twój indyjski chłopiec ledwo potrafi raczkować na czworakach. Zbyt dobrze poznał filozofię konieczności. Ich skrajna bieda jest jedną z przyczyn, dla których Chińczycy i Hindusi pozostali w stanie zmumifikowanej cywilizacji. Dla zwykłego Hindusa czy Chińczyka codzienna konieczność jest zbyt odrażająca, by mogli myśleć o czymkolwiek innym.

Hongkong to bardzo piękne miasto. Jest zbudowany na zboczach wzgórz, a także na szczytach, które są znacznie chłodniejsze niż w mieście. Na szczyt wzgórza prowadzi niemal prostopadła kolejka linowa, ciągnięta za pomocą stalowej liny i maszyny parowej.

Zostaliśmy trzy dni w Hongkongu i pojechaliśmy zobaczyć Kanton, osiemdziesiąt mil w górę rzeki. Rzeka jest na tyle szeroka, że przepływają nią największe parowce. Wiele chińskich parowców kursuje między Hongkongiem a Kantonem. Jednym z nich pojechaliśmy wieczorem i wczesnym rankiem dotarliśmy do Kanton. Co za scena zgiełku i życia! Cóż za niezliczona liczba łodzi niemal zakrywających wody! I nie tylko te, które zajmują się handlem, ale setki innych, które służą jako domy do zamieszkania. A całkiem sporo z nich jest takich ładnych i dużych! W rzeczywistości są to duże domy, wysokie na dwa lub trzy piętra, z werandami i ulicami pomiędzy nimi, a wszystko to pływa!

Wylądowaliśmy na skrawku ziemi oddanym przez rząd chiński obcokrajowcom do zamieszkania. Wokół nas, po obu stronach rzeki, w promieniu wielu mil, rozciąga się wielkie miasto – dzicz pełna ludzi, pchających się, walczących, wznoszących się i ryczących. Ale biorąc pod uwagę całą jego populację i całą działalność, jest to najbrudniejsze miasto, jakie widziałem, nie w tym sensie, w jakim nazywa się je brudnym w Indiach, ponieważ Chińczycy nie pozwalają, aby ani jedna cząstka brudu się zmarnowała; ale z powodu Chińczyka, który, jak się zdaje, złożył przysięgę, że nigdy się nie kąpie! Każdy dom to sklep, ludzie mieszkają tylko na ostatnim piętrze. Ulice są bardzo, bardzo wąskie, więc przechodząc, prawie dotykasz sklepów po obu stronach. Co dziesięć kroków znajdują się stragany mięsne i sklepy sprzedające mięso kotów i psów. Oczywiście tylko najbiedniejsze klasy Chińczyków jedzą psy i koty.

Chińskich dam nigdy nie widać. Mają tak surową zenanę jak Hindusi w północnych Indiach; widać tylko kobiety z klas robotniczych. Nawet wśród nich od czasu do czasu można spotkać kobietę o stopach mniejszych od stóp najmłodszego dziecka i oczywiście nie można powiedzieć, że chodzą, ale kuśtykają.

Poszedłem zobaczyć kilka chińskich świątyń. Największa w Kantonie poświęcona jest pamięci pierwszego cesarza buddyjskiego i pięciuset pierwszych uczniów Buddyzmu. Centralną postacią jest oczywiście Budda, a obok niego siedzi cesarz, a po obu stronach znajdują się posągi uczniów, wszystkie pięknie wyrzeźbione z drewna.

Z Kantonu wróciłem do Hongkongu, a stamtąd do Japonii. Pierwszym portem do którego dopłynęliśmy było Nagasaki. Wylądowaliśmy na kilka godzin i pojechaliśmy przez miasto. Cóż za kontrast! Japończycy to jeden z najczystszych narodów na świecie. Wszystko jest schludne i uporządkowane. Prawie wszystkie ich ulice są szerokie, proste i regularnie brukowane. Ich małe domki przypominają klatki, a porośnięte sosnami, wiecznie zielone wzgórza stanowią tło niemal każdego miasta i wioski. Niskorośli, jasnoskórzy, osobliwie ubrani Japończycy, ich ruchy, postawy, gesty, wszystko jest malownicze. Japonia to kraina malownicza! Prawie każdy dom ma na tyłach ogród, bardzo ładnie zagospodarowany według japońskiej mody, z małymi krzewami, działkami trawiastymi, małymi sztucznymi zbiornikami wodnymi i małymi kamiennymi mostkami.

Z Nagasaki do Kobe. Tutaj zrezygnowałem z parowca i obrałem drogę lądową do Jokohamy, aby zobaczyć wnętrze Japonii.

Widziałem trzy duże miasta w głębi kraju – Osakę, wielkie miasto produkcyjne, Kioto, dawną stolicę i Tokio, obecną stolicę. Tokio jest prawie dwukrotnie większe od Kalkuty i ma prawie dwukrotnie większą populację.

Żaden cudzoziemiec nie może podróżować po kraju bez paszportu.

Wydaje się, że Japończycy w pełni przebudzili się i zrozumieli konieczność obecnych czasów. Mają teraz doskonale zorganizowaną armię, wyposażoną w broń wymyśloną przez jednego z ich oficerów i o której mówi się, że nie ma sobie równych. Następnie stale powiększają swoją flotę. Widziałem tunel długi na prawie milę, drążony przez japońskiego inżyniera.

Fabryki zapałek to po prostu widok, który warto zobaczyć, a oni starają się robić wszystko, co chcą, we własnym kraju. Między Chinami a Japonią pływa japońska linia parowców, która wkrótce ma kursować między Bombajem a Jokohamą.

Widziałem sporo świątyń. W każdej świątyni znajduje się kilka sanskryckich mantr zapisanych znakami starobengalskimi. Tylko kilku kapłanów zna Sanskryt. Ale oni są inteligentną grupą religijną. Współczesna wściekłość za postępem przeniknęła nawet do kapłaństwa. Nie potrafię w jednym krótkim liście napisać co myślę o Japończykach. Chcę tylko, aby co roku duża liczba naszych młodych mężczyzn składała wizytę w Japonii i Chinach. Szczególnie dla Japończyków Indie są nadal krainą wszystkiego, co wysokie i dobre. A wy, czym jesteś? . . . Gadanie bzdur przez całe życie, próżne gadulstwo, kim jesteście? Przyjdźcie, zobaczcie tych ludzi, a potem idźcie i zakryjcie twarze ze wstydu. Rasa głupców, jeśli wyjdziesz, stracisz swoją kastę! Siedzenie przez te setki lat z coraz większym ciężarem skrystalizowanych przesądów na głowie, przez setki lat marnowanie całej swojej energii na dyskusję na temat dotykalności czy nietykalności tego czy tamtego pożywienia, podczas gdy cała ludzkość zostaje w was zmiażdżona przez ciągłą społeczną tyrania wieków – kim jesteście? I co teraz robicie?… przechadzając się brzegiem morza z książkami w rękach – powtarzając niestrawione, zabłąkane strzępy europejskiego myślenia, a cała dusza pragnie zdobyć posadę urzędnika za trzydzieści rupii lub w najlepszym razie zostać prawnikiem – szczyt ambicji młodych Indii – i każdy student z całym stadem głodnych dzieci gdaczących u jego stóp i proszących o chleb! Czy w morzu nie ma dość wody, żeby utopić was, książki, suknie, dyplomy uniwersyteckie i tak dalej?

Przyjdźcie, bądźcie mężczyznami! Wykopcie kapłanów, którzy zawsze są przeciwni postępowi, bo oni nigdy się nie naprawią, a ich serca nigdy nie staną się wielkie. Są potomkami stuleci przesądów i tyranii. Najpierw wykorzenić rzemiosło kapłańskie. Postawcie się, bądźcie mężczyznami! Wyjdź ze swoich wąskich dziur i rozejrzyj się za granicą. Zobaczcie jak narody maszerują! Czy kochacie człowieka? Czy kochacie swój kraj? No to przyjdźcie, walczmy o rzeczy wyższe i lepsze; nie oglądaj się za siebie, nie, nawet jeśli zobaczycie płacz najbliższej i najbliższej osoby. Nie patrzcie wstecz, ale do przodu!

Indie chcą ofiary co najmniej tysiąca swoich młodych mężczyzn – mężczyzn, umysłów, a nie dzikusów. Rząd angielski był narzędziem sprowadzonym tutaj przez Pana do rozbicia waszej skrystalizowanej cywilizacji, a Madras dostarczył pierwszych ludzi, którzy pomogli w zapewnieniu Anglikom podstawy. Ilu bezinteresownych, sumiennych ludzi jest teraz gotowy zaopatrzyć Madras, aby walczyć na życie i śmierć, aby zaprowadzić nowy stan rzeczy, współczucie dla biednych i chleb dla ich głodnych ust, oświecenie dla ogółu ludzi — i walczyć aż do śmierci, aby uczynić ludzi z ludzi, którzy zostali sprowadzeni do poziomu zwierząt przez tyranię waszych przodków?

Wasz etc.,
Wiwekananda.

PS. Zawsze musicie pamiętać o spokojnej, cichej i stałej pracy, bez gazetowych bzdur i dążenia do sławy.

W.