Park Tysiąca Wysp, 29 (lipiec?), 1895.
Wspaniały czas dla Ciebie, droga Matko1 i jestem pewien, że ten list zastanie Cię w pełnym zdrowiu. Wielkie dzięki za przesłane 50 dolarów; przeszło daleką drogę.
Spędziliśmy tu czas naprawdę miło. Aby być tutaj z nami przyjechały dwie panie aż z Detroit. Są takie czyste i dobre. Lecę z Tysiąca Wysp do Detroit, a stamtąd do Chicago.
Nasze zajęcia w Nowym Jorku trwają i oni dzielnie je kontynuowali, chociaż mnie tam nie było.
Nawiasem mówiąc, dwie panie, które przyjechały z Detroit, były w klasie i, niestety, bardzo bały się chochlików i innych podobnych osób. Nauczono ich, że do płonącego alkoholu należy dodawać trochę soli, tylko trochę, a jeśli pojawi się czarny osad, to na pewno są to zanieczyszczenia wskazujące na obecność chochlików. Jednak te dwie panie za bardzo bały się chochlików. Mówi się, że te chochliki są wszędzie i wypełniają cały wszechświat. Ojciec Leggett musi być bardzo przygnębiony twoją nieobecnością, ponieważ do tej pory nie miałem od niego żadnych wieści. Cóż, lepiej nie przeszkadzać w żałobie. Więc już mu nie przeszkadzam.
Ciocia Joe Joe musiała mieć straszne chwile na morzu. Wszystko dobre co się dobrze kończy.
Dzieci2 muszą być bardzo zadowolone z pobytu w Niemczech. Przesyłam im statki pełne miłości.
Wszyscy tutaj przesyłamy wam miłość i życzę wam życia, które będzie jak pochodnia dla przyszłych pokoleń.
Twój syn,
Wiwekananda.