68. Alasinga

14 Grey Coat Gardens,
Westminster, Londyn.
1896

Drogi Alasinga,

Wróciłem po około trzech tygodniach ze Szwajcarii, ale nie mogłem wcześniej napisać do ciebie więcej. Ostatnią pocztą wysłałem ci artykuł na temat Paula Deussena z Kilonii. Plan Sturdy’ego dotyczący magazynu wciąż wisi w powietrzu. Jak widzisz, w połowie opuściłem miejsce przy St. George’s Road. Posiadamy salę wykładową przy ulicy Victoria 39. ‘D/W E. T. Sturdy’ zawsze będzie do mnie docierało przez kolejny rok. Pokoje w Grey Coat Gardens są jedynie kwaterami dla mnie i drugiego Swamiego, wynajętymi tylko na trzy miesiące. Praca w Londynie rośnie w szybkim tempie, zajęcia stają się coraz liczniejsze. Nie mam wątpliwości, że zjawisko to będzie rosło w tym tempie, a Anglicy są niezachwiani i lojalni. Oczywiście, jak tylko wyjadę, większość tego materiału runie. Coś się stanie. Powstanie jakiś silny człowiek, który to podniesie. Pan wie, co jest dobre. W Ameryce jest miejsce dla dwudziestu głosicieli Wedanty i Jogi. Skąd wziąć tych kaznodziejów i skąd też pieniądze na ich przywiezienie? Połowę Stanów Zjednoczonych można podbić w ciągu dziesięciu lat, jeśli ma się wielu silnych i prawdziwych ludzi. Gdzie oni są? Wszyscy tam jesteśmy cyckami! Samolubni tchórze z naszym nonsensownym patriotyzmem, ortodoksją i przechwalaniem się uczuciami religijnymi! Ludzie z Madrasu mają więcej śmiałości i stałości, ale każdy głupiec jest żonaty. Małżeństwo! Małżeństwo! Małżeństwo! … A jak nasi chłopcy dzisiaj się żenią! … Bardzo dobrze jest pragnąć bycia nieprzywiązanym gospodarzem domu; ale to, czego chcemy w Madrasie, to teraz nie jest to, ale nie-małżeństwa…

Moje dziecko, chcę mięśni z żelaza i nerwów ze stali, w których mieszka umysł z tego samego materiału, z którego wykonany jest piorun. Siła, męskość, Kszatra-Wirja + Brahma-Tedźa. Nasi piękni, pełni nadziei chłopcy – mają wszystko o ile nie zostaną zamordowani przez miliony na ołtarzu tej brutalności, którą nazywają małżeństwem. Panie, wysłuchaj mojego lamentu! Madras obudzi się wtedy, gdy co najmniej setka z krwi jego serca w postaci wykształconych młodych mężczyzn, odsunie się od świata, przepasa biodra i będzie gotowa do stoczenia bitwy o prawdę, maszerując od kraju do kraju. Jeden cios zadany poza Indiami jest równy stu tysiącom zadanym w ich wnętrzu. Cóż, wszystko przyjdzie, jeśli Pan tak zechce.

Pani Müller była osobą, która zaoferowała obiecane przeze mnie pieniądze. Powiedziałem jej o twojej nowej propozycji. Ona o tym myśli. Tymczasem myślę, że lepiej będzie dać jej trochę pracy. Zgodziła się być agentką Brahmawadina i Przebudzonych Indii. Napiszesz do niej w tej sprawie? Jej adres to Airlie Lodge, Ridgeway Gardens, Wimbledon, Anglia. Mieszkałem tam z nią przez ostatnie kilka tygodni. Ale praca w Londynie nie może trwać bez mojego mieszkania w Londynie. W związku z tym zmieniłem kwaterę. Przykro mi, że trochę to zmartwiło pannę Müller. Nie mogę pomóc. Jej pełne imię i nazwisko to Miss Henrietta Müller. Max Müller staje się bardzo przyjacielski. Wkrótce mam zamiar wygłosić dwa wykłady w Oksfordzie.

Jestem zajęty pisaniem czegoś dużego na temat filozofii Wedanty. Zajmuję się zbieraniem fragmentów różnych Wed dotyczących Wedanty w jej potrójnym aspekcie. Możesz mi pomóc, prosząc kogoś o zebranie fragmentów dotyczących najpierw idei adwaityckiej, następnie wiśisztādwaityckiej i dwaityckiej z Samhitā, Brāhmanów, Upaniszad i Purān. Powinny być sklasyfikowane i bardzo czytelnie zapisane, każdorazowo z podaniem tytułu i rozdziału księgi. Szkoda byłoby opuścić Zachód bez pozostawienia czegoś z filozofii w formie książkowej.

W Mysore opublikowano książkę, zapisaną alfabetem tamilskim, zawierającą wszystkie sto osiem Upaniszad; Widziałem to w bibliotece profesora Deussena. Czy istnieje przedruk tego samego w Dewanāgari? Jeśli tak, wyślij mi kopię. Jeśli nie, wyślij mi wydanie tamilskie i napisz także na kartce litery i złożenia tamilskie, zestawione z ich odpowiednikami w języku Nagari, abym mógł nauczyć się liter tamilskich.

Pan Satjanathan, którego spotkałem pewnego dnia w Londynie, powiedział, że w Madras Mail, głównej anglo-indyjskiej gazecie wydawanej w Madrasie, pojawiła się przyjazna recenzja mojej książki Rādźa-Joga. Słyszałem, że czołowy fizjolog w Ameryce był oczarowany moimi spekulacjami. Jednocześnie w Anglii byli tacy, którzy wyśmiewali moje pomysły. Dobry! Moje spekulacje są oczywiście niezwykle odważne; znaczna część z nich kiedykolwiek pozostanie bez znaczenia; są w nim jednak wskazówki, którymi fizjolodzy powinni się zająć wcześniej. Niemniej jednak jestem całkiem zadowolony z wyniku. „Niech mówią o mnie źle, jeśli chcą, ale niech mówią” – to moja dewiza.

W Anglii oczywiście są dżentelmenami i nigdy nie rozmawiają o zgniliźnie, jaką miałem w Ameryce. Z drugiej strony angielscy misjonarze, których tam widzicie, prawie wszyscy pochodzą od dysydentów. Nie pochodzą z klasy dżentelmenów w Anglii. Panowie tutaj, którzy są religijni; wszyscy należą do Kościoła angielskiego. Dysydenci mają w Anglii bardzo niewielki głos i nie mają żadnego wykształcenia. Nigdy nie słyszałem o tych ludziach, przed którymi mnie od czasu do czasu ostrzegacie. Są tu nieznani i nie mają odwagi opowiadać bzdur. Mam nadzieję, że Ram K. Naidu jest już w Madrasie i że cieszysz się dobrym zdrowiem.

Wytrwajcie, moi dzielni chłopcy. Dopiero zaczęliśmy. Nigdy nie rozpaczajcie! Nigdy nie mówcie dość! … Gdy tylko człowiek przyjedzie na Zachód i zobaczy różne narody jego oczy się otwierają. W ten sposób pozyskuję silnych pracowników – nie poprzez rozmowy, ale poprzez praktyczne pokazanie, co mamy w Indiach, a czego nie. Szkoda, że przynajmniej milion Hindusów nie podróżowało po całym świecie!

Twój na zawsze z miłością,

Wiwekananda.