72. Alasinga

39 Victoria Street, Londyn, S.W.,
20 listopada 1896.

Drogi Alasinga,

16 grudnia opuszczam Anglię i udam się do Włoch i złapię w Neapolu północnoniemiecki parowqiec Lloyd S. S. Prinz Regent. Parowiec przypłynie do Kolombo 14 stycznia następnego roku.

Zamierzam zobaczyć trochę Cejlonu, a potem pojadę do Madrasu. Towarzyszy mi trzech przyjaciół z Anglii — kapitan i pani Sevier oraz pan Goodwin. Pan Sevier i jego żona zamierzają założyć miejsce w pobliżu Almora w Himalajach, które zamierzam uczynić moim Centrum Himalajskim, a także miejscem, w którym zachodni uczniowie będą mogli żyć jako Brahmaćārini i Sannjāsini. Goodwin jest nieżonatym młodym mężczyzną, który będzie podróżować i mieszkać ze mną. Jest jak Sannjasin.

Bardzo pragnę dotrzeć do Kalkuty przed świętem urodzin Śri Ramakryszny… Mój obecny plan pracy zakłada założenie dwóch ośrodków, jednego w Kalkucie i drugiego w Madrasie, w których będą kształcić młodych kaznodziejów. Mam wystarczające fundusze, aby rozpocząć działalność w Kalkucie, która jest sceną dzieła życiowego Śri Ramakryszny i wymaga mojej pierwszej uwagi. Jeśli chodzi o Madras, spodziewam się pozyskać środki w Indiach.

Rozpoczniemy pracę z tymi trzema ośrodkami; a później dotrzemy do Bombaju i Allahabadu. I z tych punktów, jeśli Pan pozwoli, najedziemy nie tylko Indie, ale wyślemy bandy kaznodziejów do każdego kraju na świecie. To powinien być nasz pierwszy obowiązek. Pracuj z sercem. 39 Victoria będzie przez jakiś czas siedzibą w Londynie, ponieważ tam będą prowadzone prace. Sturdy miał duże pudełko Brahmawādin, którego wcześniej nie znałem. Teraz pozyskuje do tego subskrybentów.

Teraz mamy ustalony jeden indyjski magazyn w języku angielskim. Możemy zacząć także w językach narodowych. Panna M. Noble z Wimbledonu jest świetną pracownicą. Będzie także zabiegać o obie gazety z Madrasu. Ona ci napisze. Te rzeczy będą rosły powoli, ale niezawodnie. Publikacje tego typu cieszą się poparciem wąskiego kręgu zwolenników. Nie można od nich oczekiwać, że będą robić zbyt wiele rzeczy na raz — muszą kupić książki, znaleźć pieniądze na pracę w Anglii, prenumerować tutejszą gazetę, a potem prenumerować indyjskie gazety. To jest za dużo. To bardziej przypomina handel niż nauczanie. Dlatego musisz poczekać, a mimo to jestem pewien, że będzie tu kilku subskrybentów. Powtórzę jeszcze raz: ludzie tutaj muszą mieć coś do zrobienia, kiedy mnie już nie będzie, w przeciwnym razie cała sprawa się rozpadnie. Dlatego też gazeta musi istnieć tutaj, a wkrótce także w Ameryce. Indyjskie gazety mają być wspierane przez Hindusów. Stworzenie gazety równie akceptowalnej dla wszystkich narodowości oznacza zespół pisarzy ze wszystkich narodów; a to oznacza co najmniej sto tysięcy rupii rocznie.

Nie wolno panu zapominać, że moje zainteresowania mają charakter międzynarodowy, a nie tylko indyjski. Jestem zdrowy; podobnie jak Abhedananda.

Z całą miłością i błogosławieństwami,
Wiwekananda.