(Prabuddha Bharata, grudzień 1898)
Pewnego niedzielnego poranka, pisze nasz przedstawiciel, w pięknej himalajskiej dolinie, mogłem w końcu wykonać polecenie redaktora i zwrócić się do Swami Wiwekanandy, aby dowiedzieć się czegoś o jego poglądach na temat sytuacji i perspektyw indyjskich kobiet.
„Chodźmy na spacer” – powiedział Swami, kiedy ogłosiłem swoje zadanie i od razu wyruszyliśmy wśród najpiękniejszych krajobrazów na świecie.
Szliśmy słonecznymi i zacienionymi drogami, przez spokojne wioski, wśród bawiących się dzieci i przez złote pola kukurydzy. Tutaj wysokie drzewa zdawały się przecinać błękit powyżej, a tam grupa chłopskich dziewcząt pochylała się z sierpem w dłoni, aby ścinać i przenosić pokryte pióropuszami łodygi słomy kukurydzianej do zimowych magazynów. Teraz droga prowadziła do sadu jabłkowego, gdzie pod drzewami leżały wielkie stosy karmazynowych owoców do sortowania i znowu byliśmy na otwartej przestrzeni, twarzą w twarz ze śniegami, które wznosiły się w dostojnej piękności ponad białymi chmurami na tle nieba.
W końcu mój towarzysz przerwał ciszę. „Aryjskie i semickie ideały kobiety” – powiedział – „zawsze były diametralnie przeciwne. Wśród Semitów obecność kobiety jest uważana za niebezpieczną dla pobożności i nie może ona pełnić żadnej funkcji religijnej, nawet takiej jak zabicie ptaka do jedzenia; według Aryjczyka mężczyzna nie może wykonywać czynności religijnych bez żony”.
„Ale Swamidźi!” powiedziałem – zaskoczony tak radykalnym i tak nieoczekiwanym stwierdzeniem – „czy Hinduizm nie jest wiarą aryjską?”
„Współczesny Hinduizm”, powiedział spokojnie Swami, „wywodzi się w dużej mierze z Paurāniki, to znaczy ma pochodzenie postbuddyjskie. Dajānanda Saraswati zauważył, że chociaż żona jest absolutnie konieczna w Ofiarowaniu domowego ogniska, co jest obrzędem wedyjskim, nie wolno jej dotykać Śālagrama Śilā, czyli bóstwa domowego, ponieważ pochodzi to z późniejszego okresu Purān.”
„A więc uważasz, że nierówność kobiet wśród nas jest całkowicie spowodowana wpływem Buddyzmu?”
„Tam, gdzie ona istnieje, z pewnością” – powiedział Swami – „ale nie powinniśmy pozwolić, aby nagły napływ europejskiej krytyki i wynikające z niej poczucie kontrastu sprawiły, że zbyt chętnie zgodzimy się na pogląd o nierówności naszych kobiet. Okoliczności zmusiły nas do tego przez wiele stuleci, że kobieta potrzebowała ochrony. To, a nie jej niższość, jest prawdziwą interpretacją naszych zwyczajów.
„Czy jesteś zatem całkowicie usatysfakcjonowany pozycją kobiet wśród nas, Swamidźi?”
„W żadnym wypadku” – powiedział Swami – „ale nasze prawo do ingerencji ogranicza się całkowicie do zapewniania edukacji. Kobiety muszą mieć możliwość rozwiązywania swoich problemów na swój własny sposób. Nikt nie może ani nie powinien tego za nie robić … A nasze Hinduski są do tego równie zdolne, jak każda inna osoba na świecie”.
„Jak opiszesz zły wpływ jaki przypisujesz Buddyzmowi?”
„Przyszedł on dopiero wraz z upadkiem wiary” – powiedział Swami. „Każdy ruch triumfuje dzięki jakiejś niezwykłej cesze, a kiedy upadnie, ten punkt dumy staje się jego głównym elementem słabości. Pan Budda – największy z ludzi – był cudownym organizatorem i w ten sposób prowadził świat. Ale jego religia była religią zakonu monastycznego. Miała zatem zły skutek, gdyż dawała szacunek samej szacie mnicha. Wprowadził on także po raz pierwszy wspólnotowe życie domów zakonnych i tym samym z konieczności uczynił kobiety gorszymi od mężczyzn, ponieważ wielkie mniszki nie mogły podjąć żadnego ważnego kroku bez rady niektórych mnichów. Zapewniało to ich bezpośredni cel, rozumiesz, solidarność wiary, ale dalekosiężne skutki tego są godne ubolewania.”
„Ale Sannjāsa jest uznawana w Wedach!”
„Oczywiście, że tak, ale bez żadnego rozróżnienia między mężczyznami i kobietami. Czy pamiętasz, jak Jādźnawalkja był przesłuchiwany na dworze króla Dźanaki? Jego głównym przesłuchującym była Wāćaknawi, dziewicza mówczyni – Brahmawādini, jak głosiło słowo dnia. „Jak dwie lśniące strzały w dłoni wprawnego łucznika” – mówi ona – „są moje pytania”. Jej płeć nawet nie jest komentowana. Czy może być coś pełniejszego niż równość chłopców i dziewcząt na naszych starych leśnych uniwersytetach? Przeczytaj nasze sanskryckie dramaty – przeczytaj historię Śakuntali i zobacz, czy „Księżniczka” Tennysona może nas coś nauczyć!”
„W cudowny sposób ukazujesz chwałę naszej przeszłości, Swamidźi!”
„Być może dlatego, że widziałem obie strony świata” – powiedział łagodnie Swami – „i wiem, że rasa, która wydała na świat Sitę – nawet jeśli tylko o niej marzyła – darzy kobietę szacunkiem, który nie ma sobie równych na ziemi. Na barkach kobiet Zachodu ciąży wiele ciężarów związanych z rygorystycznymi przepisami prawnymi, o których my zupełnie nie wiemy. Z pewnością mamy swoje błędy i wyjątki, ale oni też je mają. Nigdy nie wolno nam zapominać, że na całym świecie wysiłki zmierzają do tego by wyrażać miłość, czułość i prawość, a zwyczaje narodowe są jedynie najbliższymi środkami tego wyrażenia. Jeśli chodzi o cnoty domowe, bez wahania stwierdzam, że nasze indyjskie metody mają pod wieloma względami przewagę nad wszystkimi innymi.”
„Czy zatem nasze kobiety mają jakieś problemy, Swamidźi?”
„Oczywiście mają wiele i to poważnych problemów, ale żadnego, którego nie dałoby się rozwiązać za pomocą magicznego słowa „edukacja”. Jednak prawdziwa edukacja nie jest jeszcze wśród nas pojęta”.
„A jak byś ją zdefiniował?”
„Nigdy niczego nie definiuję” – powiedział Swami z uśmiechem. „Mimo to można to opisać jako rozwój zdolności, a nie gromadzenie słów, lub jako kształcenie jednostek w zakresie właściwej i skutecznej woli. W ten sposób zaspokoimy potrzeby Indii, wielkich, nieustraszonych kobiet – kobiet godnych kontynuowania tradycji Sanghamittā, Lilā, Ahaljā Bāi i Mirā Bāi – kobiety godne bycia matkami bohaterów, ponieważ są czyste i bezinteresowne, mocne siłą wynikającą z dotknięcia stóp Boga”.
„Więc uważasz, że edukacja powinna zawierać element religijny, Swamidźi?”
„Uważam religię za najgłębszy rdzeń edukacji” – powiedział uroczyście Swami. „Zważ, że nie mam na myśli mojej własnej ani cudzej opinii na temat religii. Uważam, że nauczyciel powinien przyjąć punkt wyjścia uczennicy w tej kwestii, podobnie jak w innych kwestiach, i umożliwić jej rozwój wzdłuż własnej linii najmniejszego oporu.”
„Ale z pewnością religijne wywyższenie Brahmaćarja poprzez odebranie najwyższego miejsca matce i żonie i oddanie go tym, którzy unikają takich relacji, jest bezpośrednim ciosem zadanym kobiecie?”
„Powinieneś pamiętać”, powiedział Swami, „że jeśli religia wywyższa Brahmaćarję dla kobiety, robi dokładnie to samo dla mężczyzny. Co więcej, twoje pytanie pokazuje pewne zamieszanie w twoim umyśle. Hinduizm wskazuje na jeden, tylko jeden obowiązek dla duszy ludzkiej. To dążenie do urzeczywistnienia tego co trwałe pośród tego co przemijające. Nikt nie ośmiela się wskazywać żadnego sposobu, w jaki można tego dokonać. Małżeństwo czy niemałżeństwo, dobro czy zło, nauka czy niewiedza, każde z nich jest usprawiedliwione, jeśli prowadzi do celu. Pod tym względem leży wielki kontrast między nim a Buddyzmem, gdyż jego wybitnym kierunkiem jest uświadomienie sobie nietrwałości tego co zewnętrzne, co ogólnie rzecz biorąc można osiągnąć tylko w jeden sposób. Czy pamiętasz historię młodego jogina z Mahabharaty, który szczycił się swoimi zdolnościami parapsychicznymi, paląc ciała wrony i żurawia swoją intensywną wolą wywołaną gniewem? Czy pamiętasz, że młody święty poszedł do miasta i znalazł najpierw żonę opiekującą się jej chorym mężem, a następnie rzeźnika Dharma–Wjādha, z których oboje osiągnęli oświecenie na ścieżce zwyczajnej wierności i obowiązku?”
„A co byś powiedział, Swamidźi, kobietom w tym kraju?” „No cóż, do kobiet w tym kraju,” powiedział Swami, „powiedziałbym dokładnie to samo, co mówię do mężczyzn. Uwierzcie w Indie i naszą indyjską wiarę. Bądźcie silne, pełne nadziei i bez wstydu, i pamiętajcie, że choć mając coś do wzięcia, Hindusi mogą dać bez porównania więcej niż jakikolwiek inny naród na świecie.”