VI. Wspomnienia – Problem Głodu w Indiach – Ofiarnych robotników – Wschód i Zachód – Czy to Sattwa Czy Tamas – Naród Żebraków – Polityka „Dawania i Brania” – Powiedz Człowiekowi Bezpośrednio o Jego Wadach, Ale Przed Innymi Chwal Jego Cnoty – Każdy Może Się Stać Wiwekanandą – Niezłomna Brahmaćarja Jest Tajemnicą Mocy – Samadhi i Praca
[Śri Prija Nath Sinha]
Nasz dom znajdował się bardzo blisko domu Swamidźi, a ponieważ byliśmy chłopcami z tej samej części miasta, często się z nim bawiłem. Od dzieciństwa darzyłem go szczególnym pociągiem i szczerze wierzyłem, że zostanie wielkim człowiekiem. Kiedy został Sannjasinem, pomyśleliśmy, że obietnice wspaniałej kariery dla takiego człowieka są daremne.
Potem, kiedy wyjechał do Ameryki, czytałem w gazetach relacje z jego wykładów w Parlamencie Religii w Chicago i innych, wygłaszanych w różnych miejscach Ameryki i pomyślałem, że ognia nigdy nie można ukryć pod szmatką; ogień, który był w Swamidźi, teraz wybuchł płomieniem; pączek po tylu latach zakwitł.
Po pewnym czasie dowiedziałem się, że wrócił do Indii i wygłaszał płomienne wykłady w Madrasie. Czytałem je i dziwiłem się, że w religii hinduistycznej istnieją tak wzniosłe prawdy i że można je tak jasno wyjaśnić. Jaką niezwykłą miał moc! Czy był człowiekiem czy bogiem?
Kiedy Swamidźi przybył do Kalkuty, zapanował wielki entuzjazm, a my poszliśmy za nim do domku ogrodowego Sila nad Gangą w Kossipore. Kilka dni później w rezydencji Radźa Radhakanta Dew „chłopiec z Kalkuty” wygłosił inspirujący wykład dla ogromnego tłumu ludzi w odpowiedzi na przemówienie powitalne, a Kalkuta usłyszała go po raz pierwszy i była pełna podziwu. Ale to fakty znane wszystkim.
Po jego przybyciu do Kalkuty bardzo pragnąłem zobaczyć go choć raz sam na sam i móc z nim swobodnie rozmawiać, jak za naszego dzieciństwa. Zawsze jednak gromadziły się przy nim chętne osoby i rozmowy toczyły się bez przerwy; więc przez jakiś czas nie miałem okazji, aż do pewnego dnia, kiedy wyszliśmy na spacer do ogrodu od strony Gangesu. Od razu zaczął rozmawiać, jak za dawnych czasów, ze mną, towarzyszem zabaw jego dzieciństwa. Ledwo zamieniliśmy między sobą kilka słów, kiedy rozległy się kolejne wezwania z informacją, że odwiedziło go wielu panów. W końcu trochę się zniecierpliwił i powiedział posłańcowi: „Daj mi trochę wytchnienia, synu, pozwól mi zamienić kilka słów z tym towarzyszem mojego dzieciństwa, pozwól mi posiedzieć trochę na świeżym powietrzu. Idź i powitaj tych, którzy przybyli, poproś, aby usiedli, podaj im tytoń i poproś, aby trochę zaczekali”.
Kiedy znów zostaliśmy sami, zapytałem go: „No cóż, Swamidźi, jesteś Sādhu (świętym człowiekiem). Zrobiono tu zbiórkę pieniędzy na twoje przyjęcie tutaj i pomyślałem, biorąc pod uwagę głód w tym kraju, że zatelegrafujesz przed przybyciem do Kalkuty, mówiąc: „Nie wydawajcie ani grosza na moje przyjęcie, raczej przekaż całą sumę na fundusz pomocy głodującym”, ale odkryłem, że nie zrobiłeś nic takiego. Jak to było?”
Swamidźi: Chciałem raczej, aby wzbudzono wielki entuzjazm. Czy nie rozumiesz, że bez czegoś takiego ludzie nie zostaliby przyciągnięci do Śri Ramakryszny i rozpaleni w jego imieniu? Czy ta owacja była skierowana do mnie, czy też nie uświetniono przez to jego imienia? Zobacz ile pragnienia wiedzy o Nim powstało w umysłach ludzi! Teraz będą go stopniowo poznawać i czy nie będzie to sprzyjać dobru kraju? Jeśli ludzie nie znają tego, który przybył dla dobra kraju, jak może spotkać ich dobro? Kiedy dowiedzą się, kim naprawdę był, wówczas powstaną ludzie – prawdziwi mężczyźni; a kiedy będą tacy ludzie, ile czasu zajmie wypędzenie głodu itp. z tej ziemi? Mówię więc, że raczej pragnąłem, aby w Kalkucie było trochę zgiełku i zamieszania, aby społeczeństwo było skłonne uwierzyć w misję Śri Ramakryszny; w przeciwnym razie po co robić tyle zamieszania ze względu na mnie? Co mnie to obchodzi? Czy stałem się teraz większy niż wtedy, gdy bawiłem się z tobą w twoim domu? Jestem teraz taki sam, jaki byłem wcześniej. Powiedz mi, czy widzisz we mnie jakąś zmianę?
Chociaż powiedziałem: „Nie, nie widzę zbyt wielu zmian, o których można by mówić”, to jednak w myślach pomyślałem: „Teraz rzeczywiście stałeś się bogiem”.
Swamidźi mówił dalej: „W naszym kraju głód stał się stałym zjawiskiem, a obecnie stanowi dla nas swego rodzaju zarazę. Czy w jakimkolwiek innym kraju spotykasz się z tak częstymi klęskami głodu? Nie, ponieważ w innych krajach żyją ludzie, podczas gdy w naszym ludzie stali się jak martwa materia, całkiem bezwładni. Niech ludzie najpierw nauczą się wyrzekać się swojej samolubnej natury poprzez studiowanie Śri Ramakryszny, poprzez poznanie go takim, jakim był naprawdę, a potem wyjdą od nich prawdziwe wysiłki aby spróbować powstrzymać często powtarzający się głód. Z czasem podejmę wysiłki również w tym kierunku, zobaczysz.
Ja: To będzie dobre. Zakładam, że wygłosisz tu wiele wykładów; w przeciwnym razie jak będzie głoszone jego imię?
Swamidźi: Co za nonsens! Nic w tym rodzaju!
Czy pozostało coś niedokończonego, po czym można poznać jego imię? W tej linii zrobiono wystarczająco dużo. Wykłady nic dobrego w tym kraju nie przyniosą. Nasi wykształceni rodacy słyszeli je i w najlepszym razie wiwatowali i klaskali w dłonie, mówiąc: „Brawo”; to wszystko. Potem wracali do domu i podczas posiłku trawili, jak to się mówi, wszystko, co usłyszeli! Co dobrego przyniesie kucie kawałka zardzewiałego żelaza? Rozpadnie się tylko na kawałki. Najpierw należy go rozgrzać do czerwoności, a następnie poprzez kucie można go uformować w dowolny kształt. Nic nie przyniesie skutku w naszym kraju, jeśli nie będziemy dawać społeczeństwu świetlanego i żywego przykładu. Chcemy kilku młodych mężczyzn, którzy wyrzekną się wszystkiego i poświęcą swoje życie dla dobra swojego kraju. Trzeba najpierw uformować ich życia, a potem można się spodziewać prawdziwej pracy.
Ja: Cóż, Swamidźi, zawsze zastanawiało mnie, że podczas gdy ludzie w naszym kraju niezdolni do zrozumienia własnej religii przyjęli obce religie takie jak Chrześcijaństwo, Islam itp., ty zamiast cokolwiek dla nich zrobić, udałeś się do Anglii i Ameryki, aby głosić Hinduizm.
Swamidźi: Czy nie widzisz, że okoliczności się teraz zmieniły? Czy ludziom w naszym kraju pozostała moc, aby przyjąć i praktykować prawdziwą religię? To, co mają, to tylko duma z siebie, że są wielkimi Sāttvikami. Bez wątpienia był czas, kiedy byli Sattwikami, ale teraz upadli bardzo nisko. Upadek z Sattwy sprowadza człowieka prosto w Tamas! To właśnie się z nimi stało. Czy sądzisz, że człowiek, który w ogóle się nie wysila, który przyjmuje jedynie imię Hari, zamyka się w pokoju, który pozostaje cichy i obojętny nawet wtedy, gdy widzi ogrom zła i przemocy wyrządzanej innym tuż przed własnymi oczami posiada cechę Sattwy? Nic takiego, jest tylko spowity ciemnym Tamasem. Jak mieszkańcy kraju mogą praktykować religię, jeśli nie mają wystarczającej ilości jedzenia, aby zaspokoić swój głód? W jaki sposób wyrzeczenie może przyjść do mieszkańców kraju, w którego umysłach pragnienia Bhoga (przyjemności) nie zostały w najmniejszym stopniu zaspokojone? Z tego powodu dowiedzcie się przede wszystkim w jaki sposób ludzie mogą zdobyć wystarczającą ilość jedzenia i luksusów, aby móc choć trochę cieszyć się życiem; a potem stopniowo nadejdzie prawdziwa Wairāgja (beznamiętność), a oni będą sprawni i gotowi do urzeczywistnienia religii w życiu. Narody Anglii i Ameryki, jakże są pełne Radźasu! Nasycili się wszelkiego rodzaju ziemskimi przyjemnościami. Co więcej, Chrześcijaństwo, będące religią wiary i przesądów, zajmuje tę samą rangę, co nasza religia Puran. Wraz z rozprzestrzenianiem się edukacji i kultury ludzie Zachodu nie mogą już znaleźć w tym spokoju. Ich obecny stan jest taki, że podniesienie ich raz sprawi, że dotrą do Sattwy. Z drugiej strony, czy w dzisiejszych czasach przyjąłbyś słowa odzianego w łachmany Sannjasina w takim samym stopniu, w jakim przyjąłbyś słowa człowieka o białej twarzy (mieszkańca Zachodu), który mógłby przyjść i porozmawiać z tobą na temat twojej własnej religii?
Ja: Właśnie tak, Swamidźi! Pan N. N. Ghosz1 również wypowiada się dokładnie w tym samym celu.
Swamidźi: Tak, kiedy moi zachodni uczniowie, po zdobyciu odpowiedniego szkolenia i oświecenia przyjdą tu licznie i zapytają was: „Co wy wszyscy robicie? Dlaczego jesteście tak małej wiary? Jak wasze obrzędy i religia, maniery, zwyczaje i moralność jest w jakikolwiek sposób gorsza? Uważamy nawet, że wasza religia jest najwyższa!” – wtedy zobaczycie, że wielu naszych wielkich i wpływowych ludzi ich usłyszy. W ten sposób będą mogli zrobić ogromne dobro dla tego kraju. Nie myślcie ani przez chwilę, że przyjdą, aby objąć u was stanowisko nauczycieli religii. Bez wątpienia będą oni waszym Guru w zakresie nauk praktycznych itp., mających na celu poprawę warunków materialnych, a mieszkańcy naszego kraju będą ich Guru we wszystkim, co dotyczy religii. Ta relacja Guru i ucznia w dziedzinie religii będzie na zawsze istnieć między Indiami a resztą świata.
Ja: Jak to możliwe, Swamidźi? Biorąc pod uwagę poczucie nienawiści, z jakim na nas patrzą, nie wydaje się prawdopodobne, aby kiedykolwiek wyświadczyli nam dobro wyłącznie z bezinteresownych pobudek.
Swamidźi: Znajdują wiele powodów, aby nas nienawidzić i mogą się w ten sposób usprawiedliwiać. Po pierwsze, jesteśmy rasą podbitą, a ponadto nigdzie na świecie nie ma takiego narodu żebraków jak my! Masy składające się z najniższych kast poprzez wieki ciągłej tyranii kast wyższych i będąc przez nie traktowane ciosami i kopniakami na każdym kroku, całkowicie straciły męskość i stały się niczym zawodowi żebracy; a ci, których przesunięto o stopień wyżej, po przeczytaniu kilku stron po angielsku, wiszą u progów urzędów publicznych z petycjami w rękach. W przypadku wakatu na stanowisku za dwadzieścia lub trzydzieści rupii będzie się o nie ubiegać pięciuset licencjatów i magistrów! I ojej! Jakże ciekawie sformułowane są te petycje! „Nie mam nic do jedzenia w domu, proszę pana, moja żona i dzieci głodują; pokornie proszę pana, aby dał mi środki na utrzymanie siebie i mojej rodziny, bo inaczej umrzemy z głodu!” Nawet gdy oni rozpoczynają służbę, odrzucają wszelki szacunek do siebie i praktykują niewolnictwo w najgorszej formie. Taki jest zatem stan mas. Wysoko wykształceni, prominentni ludzie wśród was tworzą stowarzyszenia i wołają na całe gardło: „Niestety, Indie z dnia na dzień popadają w ruinę! O angielscy władcy, dopuśćcie naszych rodaków do wyższych urzędów w państwie, uwolnijcie nas od głodu” i tak dalej, rozdzierając w ten sposób powietrze dniem i nocą odwiecznym krzykiem „Daj” i „Daj”! Ciężar wszystkich ich przemówień brzmi: „Dajcie nam, dajcie nam więcej, Anglicy!” Z pewnością! Co jeszcze wam dadzą? Dali krajowi koleje, telegrafy, uporządkowaną administrację, prawie całkowicie stłumili rabusiów, dali wykształcenie naukowe – cóż więcej dadzą? Co ktoś daje innym, wykazując się doskonałą bezinteresownością? Cóż, dali wam tak wiele; pozwól, że zapytam, co im daliście w zamian?
Ja: Co mamy do zaoferowania, Swamidźi? Płacimy podatki.
Swamidźi: Naprawdę? Czy dajecie im podatki z własnej woli, czy też wymuszają je pod przymusem, bo strzegą pokoju w kraju? Powiedz mi wyraźnie, co im dajesz w zamian za wszystko, co dla ciebie zrobili? Masz też coś, co możesz im dać, czego oni nie mają. Jedziesz do Anglii, ale to także w przebraniu żebraka i modląc się o edukację. Niektórzy wyjeżdżają i to, co tam robią, to na przykład oklaskiwanie religii człowieka Zachodu w niektórych przemówieniach, a potem wracają. Cóż za osiągnięcie, doprawdy! Dlaczego nie masz nic, co mógłbyś im dać? Nieoceniony skarb, który posiadasz, który możesz dać – daj im swoją religię, daj im swoją filozofię! Przestudiuj historię całego świata, a zobaczysz, że każdy wzniosły ideał, z którym spotykasz się gdziekolwiek, ma swój początek w Indiach. Od niepamiętnych czasów Indie były kopalnią cennych idei dla społeczeństwa ludzkiego; same rodząc wzniosłe idee, swobodnie je rozpowszechniały na całym świecie. Anglicy są dzisiaj w Indiach, aby zebrać te wyższe ideały, zdobyć wiedzę o Wedancie, aby zgłębić głębokie tajemnice tej odwiecznej religii, która jest waszą. Podarujcie te bezcenne klejnoty w zamian za to, co od nich otrzymujecie. Pan zabrał mnie do ich kraju, aby usunąć przypisywane nam przez nich potępienie żebraka. Niedobrze jest jechać do Anglii wyłącznie w celu żebrania. Dlaczego mieliby zawsze dawać nam jałmużnę? Czy ktoś tak robi na zawsze? Nie jest prawem natury przyjmowanie prezentów z wyciągniętymi rękami jak żebracy. Dawanie i branie to prawo natury. Żadna jednostka, klasa czy naród, która nie przestrzega tego prawa, nigdy nie będzie miała pomyślności w życiu. My także musimy przestrzegać tego prawa. Dlatego pojechałem do Ameryki. Pragnienie religii wśród tamtejszych ludzi jest tak wielkie, że jest tam wystarczająco dużo miejsca, nawet jeśli przyjadą tysiące ludzi takich jak ja. Od dawna przekazywali ci bogactwo, jakie posiadają, a teraz nadszedł czas, abyś podzielił się z nimi swoim bezcennym skarbem. I zobaczysz, jak ich uczucia nienawiści zostaną szybko zastąpione przez wiarę, oddanie i szacunek wobec ciebie i jak będą czynić dobro twojemu krajowi, nawet bez pytania. Są narodem bohaterów – nigdy nie zapominają o tym, co dobrego im zrobiono.
Ja: Cóż, Swamidźi, podczas swoich wykładów na Zachodzie często i wymownie wspominałeś o naszych charakterystycznych talentach i cnotach oraz o wielu przekonujących dowodach, które przedstawiłeś, aby pokazać naszą pełną miłość do religii; ale teraz mówisz, że napełniliśmy się Tamasem; a jednocześnie akredytujesz nas jako nauczycieli wiecznej religii Ryszich na świecie! W jaki sposób?
Swamidźi: Czy chcesz przez to powiedzieć, że powinienem chodzić od kraju do kraju i rozprawiać przed publicznością o waszych niepowodzeniach? Czy nie powinienem raczej pokazywać im charakterystycznych cnót, które charakteryzują was jako naród? Zawsze dobrze jest powiedzieć człowiekowi o jego wadach w sposób bezpośredni i przyjazny, aby go o nich przekonać by mógł się poprawić – ale jego cnoty należy rozgłaszać przed innymi. Śri Ramakryszna zwykł mawiać, że jeśli wielokrotnie powiesz złemu człowiekowi, że jest dobry, z czasem zmieni się on w dobrego; podobnie dobry człowiek staje się zły, jeśli jest tak bez przerwy nazywany. Tam, na Zachodzie, powiedziałem ludziom dość o ich wadach. Pamiętaj, że aż do moich czasów wszyscy, którzy udali się z naszego kraju na Zachód, śpiewali im peany na cześć ich cnót i trąbili do uszu tylko nasze skazy. Nic więc dziwnego, że nauczyli się nas nienawidzić. Z tego powodu przedstawiłem im wasze cnoty i wskazałem ich wady, tak samo jak teraz opowiadam wam o waszych słabościach i ich zaletach. Bez względu na to, jak bardzo jesteś pełen Tamasu, coś z natury starożytnych Ryszich, niezależnie od tego, jak małe może być, niewątpliwie wciąż jest w tobie – przynajmniej zarys tego. Nie oznacza to jednak, że należy się spieszyć z natychmiastowym objęciem roli nauczyciela religii i wyjazdem na Zachód, aby ją głosić. Przede wszystkim należy całkowicie kształtować swoje życie religijne w samotności, być doskonałym w wyrzeczeniu i bez przerwy zachowywać Brahmaćarję. Tamas wszedł w ciebie – i co z tego? Czy Tamas nie może zostać zniszczony? Można to zrobić w mgnieniu oka! Bhagawan Śri Ramakryszna przyszedł do nas w celu zniszczenia tego Tamasu.
Ja: Ale kto może chcieć być taki jak ty, Swamidźi?
Swamidźi: Czy myślisz, że po mojej śmierci nie będzie już Wiwekanandów? Ta grupa młodych mężczyzn, którzy jakiś czas temu przyszli i grali przede mną muzykę, a którymi wy wszyscy gardzicie za uzależnienie od odurzających narkotyków i uważacie za bezwartościowych ludzi, jeśli Pan zechce każdy z nich może zostać Wiwekanandą! Wiwekanandów nie zabraknie jeśli świat ich będzie potrzebował – pojawią się tysiące i miliony Wiwekanandów – skąd, kto to wie! Wiedz na pewno, że praca wykonana przeze mnie nie jest dziełem Wiwekanandy, jest to Jego dzieło – dzieło Pana! Jeśli jeden z gubernatorów generalnych odejdzie na emeryturę, cesarz z pewnością przyśle na jego miejsce innego. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteś otoczony Tamasem, wiedz, że wszystko to zniknie, jeśli przyjmiesz schronienie w Nim, będąc szczerym do głębi serca. Nadeszła odpowiednia chwila, gdyż nadszedł lekarz światowej choroby. Biorąc Jego imię, jeśli zabierzesz się do pracy, On sam dokona wszystkiego przez ciebie. Sam Tamas zostanie przemieniony w najwyższą Sattwę!
Ja: Cokolwiek powiesz, nie mogę uwierzyć w te słowa. Któż może pojąć tę oratorską moc wykładania filozofii, którą posiadasz?
Swamidźi: Nie wiesz! Ta moc może przyjść do wszystkich. Ta moc przychodzi do tego, kto zachowuje nieprzerwaną Brahmaćarję przez okres dwunastu lat, a jedynym celem jest urzeczywistnienie Boga. Sam praktykowałem ten rodzaj Brahmaćarji, w związku z czym zasłona została jakby usunięta z mojego mózgu. Dlatego nie muszę już zastanawiać się i przygotowywać do jakichkolwiek wykładów na tak subtelny temat jak filozofia. Załóżmy, że mam jutro wykład; wszystko, o czym będę mówił, przeleci dziś wieczorem przed moimi oczami jak wiele obrazów; a następnego dnia podczas wykładu ubiorę w słowa wszystko, co widziałem. Zatem rozumiesz teraz, że nie jest to żadna władza, która jest wyłącznie moją własnością. Ktokolwiek będzie praktykował nieprzerwaną Brahmaćarję przez dwanaście lat, z pewnością to osiągnie. Jeśli to zrobisz, ty też to otrzymasz. Nasze Śāstry nie mówią, że dostanie to tylko taka a taka osoba, a nie inni!
Ja: Czy pamiętasz, Swamidźi, pewnego dnia, zanim przyjąłeś Sannjāsę, siedzieliśmy w domu… i próbowałeś nam wyjaśnić tajemnicę Samādhi. A kiedy poddałem w wątpliwość prawdziwość twoich słów, mówiąc, że Samadhi nie jest możliwe w tej Kali Judze, stanowczo zażądałeś: „Chcesz zobaczyć Samadhi, czy sam je mieć? Sam dostaję Samadhi i mogę sprawić, byś je też miał!” Gdy tylko skończyłeś to mówić, podszedł nieznajomy i nie kontynuowaliśmy tego tematu.
Swamidźi: Tak, pamiętam tę okazję.
Później, gdy nalegałem, abym osiągnął Samadhi, powiedział: „Widzisz, po kilku latach ciągłego wykładania i ciężkiej pracy cechy Radźasu stały się we mnie zbyt dominujące. Dlatego ta moc jest w pewnym sensie zakryta we mnie. Jeśli porzucę całą pracę i udam się w Himalaje i przez jakiś czas będę medytował w samotności, wtedy ta moc znów się we mnie obudzi.
VII. Wspomnienia – Pranajama – Czytanie w Myślach – Wiedza o Poprzednich Narodzinach
Dzień lub dwa później gdy wychodziłem z domu z zamiarem złożenia wizyty Swamidźi, spotkałem dwóch moich przyjaciół, którzy wyrazili chęć towarzyszenia mi, ponieważ chcieli zapytać Swamidźi o Prānājāma. Słyszałem, że nie należy odwiedzać świątyni ani Sannjāsina bez złożenia czegoś w ofierze; więc wzięliśmy ze sobą trochę owoców i słodyczy i postawiliśmy je przed nim. Swamidźi wziął je w swoje ręce, podniósł do głowy i pokłonił się nam, zanim jeszcze złożyliśmy mu pokłon. Jeden z dwóch przyjaciół, którzy byli ze mną, był jego kolegą ze studiów. Swamidźi rozpoznał go natychmiast i zapytał o jego zdrowie i samopoczucie. Następnie kazał nam usiąść obok niego. Było tam wielu innych, którzy przyszli go zobaczyć i usłyszeć. Po udzieleniu odpowiedzi na kilka pytań zadanych przez niektórych panów, Swamidźi w trakcie rozmowy zaczął mówić o Pranajamie. Przede wszystkim za pomocą współczesnej nauki wyjaśnił pochodzenie materii z umysłu, a następnie pokazał, czym jest Pranajama. Wszyscy trzej wcześniej uważnie przeczytaliśmy jego książkę zatytułowaną Rādźa–Joga. Ale z tego co usłyszeliśmy od niego tego dnia na temat Pranajamy wydawało mi się, że bardzo niewiele z wiedzy, którą posiadał, zostało zapisane w tej książce. Rozumiem także, że to, co powiedział, nie było zwykłą nauką z książek, bo kto mógłby tak jasno i szczegółowo wyjaśnić wszystkie zawiłe problemy religii, nawet przy pomocy nauki, sam nie uświadamiając sobie Prawdy?
Jego rozmowa na temat Pranajamy trwała od wpół do trzeciej do wpół do siódmej wieczorem. Kiedy spotkanie się zakończyło i wyszliśmy, moi towarzysze zapytali mnie, skąd Swamidźi mógł poznać pytania, które kręciły się w ich sercach i czy przekazałem mu ich pragnienie zadawania takich pytań.
Kilka dni po tej okazji widziałem Swamidźi w domu zmarłego Prija Nath Mukherdźi w Baghbazar. Obecni byli Swami Brahmananda, Swami Jogananda, pan G. C. Ghosz, Atul Babu i jeden lub dwóch innych przyjaciół. Powiedziałem: „No cóż, Swamidźi, dwóch panów, którzy przyszli do ciebie pewnego dnia, chcieli zadać ci kilka pytań na temat Pranajamy, które zrodziły się w ich umysłach, czytając twoją książkę o Radźa–Jodze jakiś czas przed twoim powrotem do tego kraju i wtedy mi o nich opowiadali. Ale tego dnia, zanim cię o cokolwiek zapytali, sam podniosłeś kwestie, które do nich przyszły i je rozwiałeś! Byli bardzo zaskoczeni i pytali mnie, czy ci powiedziałem wcześniej o ich wątpliwościach.” Swamidźi odpowiedział: „Podobne zdarzenia miały miejsce wielokrotnie na Zachodzie i ludzie często pytali mnie: «Skąd możesz znać pytania, które nie dawały nam spokoju?». Taka wiedza nie zdarza mi się zbyt często, ale w przypadku Śri Ramakryszny była prawie zawsze obecna.”
W związku z tym Atul Babu zapytał go: „Powiedziałeś w Radźa–Jodze, że można dowiedzieć się wszystkiego o swoich poprzednich wcieleniach. Czy znasz je sam?”
Swamidźi: Tak, znam.
Atul Babu: Co wiesz? Czy masz coś przeciwko, żeby opowiedzieć?
Swamidźi: Mogę je znać – znam je – ale wolę nie mówić nic szczegółowo.
VIII. Sztuka i Nauka Muzyki, Wschodniej i Zachodniej
Był lipcowy wieczór 1898 roku w Math w domku ogrodowym Nilambara Mukerdźi w Belur. Swamidźi wraz ze wszystkimi swoimi uczniami medytował i pod koniec medytacji wyszedł i usiadł w jednym z pokoi. Ponieważ mocno padało i wiał zimny wiatr, zamknął drzwi i zaczął śpiewać przy akompaniamencie Tānpury. Skończyły się śpiewy i nastąpiła długa rozmowa o muzyce. Swami Śiwananda zapytał go: „Jaka jest muzyka Zachodu?”
Swamidźi: Och, ona jest bardzo dobra; jest w niej doskonałość harmonii, której nie osiągnęliśmy. Tylko dla naszych niewprawnych uszu nie brzmi to dobrze, dlatego nam się to nie podoba i uważamy, że śpiewacy wyją jak szakale. Ja też odniosłem takie samo wrażenie, ale kiedy zacząłem z uwagą słuchać muzyki i szczegółowo ją studiować, coraz bardziej zaczynałem ją rozumieć i pogrążyłem się w podziwie. Tak jest z każdą sztuką. Patrząc na wysoce wykończony obraz, nie możemy zrozumieć, gdzie leży jego piękno. Co więcej, jeśli oko nie jest w pewnym stopniu wytrenowane, nie można docenić subtelnych dotknięć i połączeń, wewnętrznego geniuszu dzieła sztuki. Jedyną prawdziwą muzykę mamy w Kirtanie i Dhrupadzie; reszta została zepsuta przez modulację zgodnie z metodami islamskimi. Czy uważasz, że śpiewanie krótkich i lekkich melodii piosenek Tappā nosowym głosem i przeskakiwanie z jednej nuty na drugą jak błyskawica zrywami to najlepsza rzecz w muzycznym świecie? Bynajmniej. Jeśli każda nuta nie będzie w pełni odtwarzana w każdej skali, cała nauka o muzyce legnie w gruzach. W malarstwie, pozostając w kontakcie z naturą, możesz uczynić go tak artystycznym, jak tylko chcesz; nie ma w tym nic złego, a wynik będzie po prostu dobry. Podobnie w muzyce można wykazać się dowolnymi umiejętnościami trzymając się nauki i będzie to miłe dla ucha. Po przybyciu do Indii Muzułmanie przyjęli różne Rāga i Rāgini. Ale odcisnęli takie piętno na sztuce piosenek Tappa, że cała nauka o muzyce została zniszczona.
Pytanie: Dlaczego, Mahārādź (panie)? Kto nie lubi muzyki w Tappa?
Swamidźi: Świergot świerszczy dla niektórych brzmi bardzo dobrze. Santālowie również uważają, że ich muzyka jest najlepsza ze wszystkich. Wydaje się, że nie rozumiesz, że kiedy jedna nuta spotyka się z drugą w tak krótkim odstępie czasu, nie tylko pozbawia to muzykę wszelkiego wdzięku, ale z drugiej strony powoduje raczej dysharmonię. Czy permutacja i kombinacja siedmiu tonów głównych nie tworzy jednej z różnych melodii muzycznych, znanych jako Raga i Ragini? Jeśli w Tappa ktoś bełkocze nad całą melodią (Raga) i tworzy nową melodię, a co więcej, jeśli głos zostaje podniesiony do najwyższego poziomu za pomocą, powiedzmy, drżącej modulacji, w jaki sposób Raga może pozostać nienaruszona? I znowu poezja muzyki zostaje całkowicie zniszczona, jeśli będzie w niej tak obfite użycie lekkich i krótkich dźwięków tylko dla efektu. Śpiewanie zgodnie z ideą, którą ma przekazać piosenka, całkowicie zniknęło z naszego kraju gdy w modzie stały się Tappa. Wydaje się, że obecnie prawdziwa sztuka odradza się nieco wraz z poprawą sytuacji w teatrach; ale z drugiej strony wszelki szacunek dla Raga i Ragini jest coraz bardziej rozdmuchany.
W związku z tym dla tych, którzy są dawnymi mistrzami w sztuce śpiewania Dhrupada, słuchanie Tappas jest bolesne. Ale w naszej muzyce rytm, czyli odpowiednio regulowane wznoszenie i opadanie głosu lub dźwięku jest bardzo dobre. Jako pierwsi dostrzegli i docenili tę cechę Francuzi, starając się ją zaadaptować i wprowadzić do swojej muzyki. Po tym gdy to zrobili cała Europa obecnie doskonale to opanowała.
Pytanie: Maharadź, ich muzyka wydaje się być przede wszystkim wojenna, podczas gdy w naszej ten element wydaje się być całkowicie nieobecny.
Swamidźi: O nie, my też to mamy. W muzyce wojskowej bardzo potrzebna jest harmonia. Brakuje nam niestety harmonii, stąd nie objawia się ona tak bardzo. Nasza muzyka stale się rozwijała. Ale kiedy przyszli Muzułmanie, wzięli ją w posiadanie w taki sposób, że drzewo muzyki nie mogło już dalej rosnąć. Muzyka ludzi Zachodu jest bardzo zaawansowana. W swojej muzyce mają poczucie patosu i heroizmu i jest tak, jak powinno być. Ale nasz zabytkowy instrument muzyczny wykonany z tykwy nie został dalej ulepszony.
Pytanie: Które z Raga i Ragini są w nastroju bojowym?
Swamidźi: Każdą Raga można nazwać walką jeśli jest zharmonizowana i instrumenty są odpowiednio dostrojone. Niektóre Ragini mogą również stać się wojenne.
Na tym rozmowa została zakończona, gdyż przyszedł czas na kolację. Po kolacji Swamidźi zapytał o to jak zaaranżowano nocleg dla gości, którzy przyjechali z Kalkuty do Math aby spędzić noc, po czym udał się do swojej sypialni.
IX. Stara Instytucja Życia z Guru – Obecny System Uniwersytecki – Brak Shraddhy – Mamy Historię Narodową – Zachodnia Nauka Połączona z Wedantą – Tak Zwane Szkolnictwo Wyższe – Potrzeba Edukacji Technicznej i edukacji Na Liniach Narodowych – Historia Satjakama – Zwykła Książkowa Edukacja I Edukacja Pod Rządami Tjagis – Śri Ramakryszna i Pandici – Utworzenie Math Pod Przewodnictwem Sadhu Odpowiedzialnych Za Uczelnie – Podręczniki Dla Chłopców Które Trzeba Przygotować – Położyć Kres Wczesnym Małżeństwom! – Plan Wysyłania Niezamężnych Absolwentów Do Japonii – Sekret Wielkości Japonii – Sztuka Azjatycka i Europejska – Sztuka i Użyteczność – Style Ubioru – Kwestia Żywności i Ubóstwo.
Minęło około dwóch lat od zbudowania nowej Math i kiedy mieszkali tam wszyscy Swami, pewnego ranka przyszedłem złożyć wizytę mojemu Guru. Widząc mnie, Swamidźi uśmiechnął się i zapytawszy o moje dobro itp., powiedział: „Zamierzasz dzisiaj zostać, prawda?”
„Oczywiście” – powiedziałem i po różnych pytaniach zapytałem: „No cóż, Mahārādź, jaki jest twój pomysł na kształcenie naszych chłopców?”
Swamidźi: Guru–gryha–wāsa – życie z Guru.
Pytanie: Jak?
Swamidźi: W taki sam sposób jak dawniej. Ale z tą edukacją należy połączyć współczesną naukę zachodnią. Jedno i drugie jest konieczne.
Pytanie: Dlaczego, jaka jest wada obecnego systemu uniwersyteckiego?
Swamidźi: Jest on prawie całkowicie defektywny. To nic innego, jak idealna maszyna do wyrzucania urzędników. Podziękowałbym nawet moim gwiazdom, gdyby to było wszystko. Ale nie! Zobacz, jak ludzie stają się pozbawieni Śraddhā i wiary. Twierdzą, że Gita jest jedynie interpolacją, a Wedy są jedynie pieśniami rustykalnymi! Lubią opanowywać każdy szczegół dotyczący rzeczy i narodów poza Indiami, ale jeśli ich zapytać, nie znają nawet imion swoich przodków aż do siódmego pokolenia, nie mówiąc już o czternastym!
Pytanie: Ale jakie to ma znaczenie? Co z tego że nie znają imion swoich przodków?
Swamidźi: Nie myśl tak. Naród, który nie ma własnej historii, nie ma nic na tym świecie. Czy wierzysz, że ktoś, kto ma taką wiarę i dumę, że czuje: „Pochodzę ze szlachetnego pochodzenia”, może kiedykolwiek okazać się zły? Jak to możliwe? Że wiara w siebie ograniczyłaby jego działania i uczucia do tego stopnia, że wolałby umrzeć, niż popełnić zło. Tak więc historia narodowa utrzymuje naród w powściągliwości i nie pozwala mu upaść tak nisko. Och, wiem, że powiesz: „Ale my nie mamy takiej historii!” Nie, według tych, którzy myślą podobnie jak Ty, nie ma żadnej. Według waszych wielkich uczonych uniwersyteckich też nie ma żadnej; to samo myślą także ci, którzy przemierzając Zachód w jednym wielkim pośpiechu, wracają ubrani po europejsku i twierdzą: „Nie mamy nic, jesteśmy barbarzyńcami”. Oczywiście nie mamy dokładnie takiej historii jak inne kraje. Załóżmy, że my jemy ryż, a Anglicy nie. Czy z tego powodu wyobrażałbyś sobie, że wszyscy oni umrą z głodu i zostaną zniszczeni? Żyją całkiem nieźle z tego, co mogą łatwo zdobyć lub wyprodukować we własnym kraju i z tego, co im odpowiada. Podobnie my mamy własną historię dokładnie taką, jaka powinna być dla nas. Czy ta historia wyginie poprzez zamknięcie oczu i wrzask: „Niestety, nie mamy historii!” Ci, którzy mają oczy do patrzenia odnajdują tam świetlaną historię i dzięki niej wiedzą, że naród wciąż żyje. Ale tę historię trzeba napisać na nowo. Należy ją powtórzyć i dostosować do zrozumienia i sposobów myślenia, które nasi ludzie nabyli w obecnym wieku dzięki zachodniej edukacji.
Pytanie: Jak należy to zrobić?
Swamidźi: To zbyt duży temat, żeby teraz rozmawiać. Jednakże, aby to osiągnąć, potrzebna jest stara instytucja „życia z Guru” i podobne systemy przekazywania edukacji. Pragniemy zachodniej nauki połączonej z Wedantą, Brahmaćarją jako mottem przewodnim, a także ze Śraddhā i wiarą w siebie. Inną rzeczą, której chcemy, jest zniesienie tego systemu, którego celem jest kształcenie naszych chłopców w taki sam sposób, jak tego człowieka, który zbił mu tyłek, z informacją, że w ten sposób można go zamienić w konia.
Pytanie: Co przez to rozumiesz?
Swamidźi: Widzisz, nikt nie może nikogo uczyć. Nauczyciel psuje wszystko myśląc, że uczy. Tak więc Wedanta mówi, że w człowieku kryje się cała wiedza – nawet u chłopca – i wymaga jedynie przebudzenia, i na tym polega praca nauczyciela. Musimy zrobić tylko tyle dla chłopców, aby nauczyli się wykorzystywać swój własny intelekt do prawidłowego używania rąk, nóg, uszu, oczu itp., aż w końcu wszystko stanie się łatwe. Ale korzeniem jest religia. Religia jest jak ryż, a wszystko inne jak curry. Spożywanie wyłącznie curry powoduje niestrawność, podobnie jak spożywanie samego ryżu. Nasi pedagodzy robią z naszych chłopców papugi i rujnują im mózgi wpychając im mnóstwo tematów. Z jednego punktu widzenia należy raczej być wdzięcznym namiestnikowi[2] za jego propozycję zreformowania ustroju uniwersyteckiego, co oznacza praktyczną likwidację szkolnictwa wyższego; kraj przynajmniej odczuje ulgę dzięki chwili oddechu. Boże łaskawy! Cóż za zamieszanie i wściekłość z powodu ukończenia szkoły, a po kilku dniach wszystko się uspokaja! A w końcu czego się uczą, jeśli nie tego, że wszystkie nasze religie i zwyczaje są złe, a to, co mają ludzie Zachodu jest dobre! Wreszcie nie mogą powstrzymać wilka od drzwi! Jakie to ma znaczenie, czy to wyższe wykształcenie pozostanie, czy zniknie? Byłoby lepiej, gdyby ludzie zdobyli trochę wykształcenia technicznego, aby mogli znaleźć pracę i zarobić na chleb, zamiast włóczyć się i wołać o służbę.
Pytanie: Tak, Marwari są mądrzejsi, ponieważ nie przyjmują usług i większość z nich zajmuje się jakimś handlem.
Swamidźi: Nonsens! Są na dobrej drodze do sprowadzenia kraju na ruinę. Nie mają zielonego pojęcia o swoich interesach. Jesteś o wiele lepszy, bo masz większe oko na producentów. Gdyby pieniądze, które wykładają na swój biznes i z których osiągają jedynie niewielki procent zysku zostałyby wykorzystane na prowadzenie kilku fabryk i warsztatów zamiast napełniać kieszenie Europejczyków pozwalając im czerpać korzyści z większości transakcji, wówczas nie tylko sprzyjałoby to dobrobytowi kraju, ale także przynosiłoby mu zdecydowanie większe zyski. Tylko Kabulczycy nie dbają o służbę – duch niezależności jest w ich kościach i szpiku. Zaproponuj któremukolwiek z nich, aby podjął służbę, a zobaczysz, co nastąpi!
Pytanie: Cóż, Maharadź, czy w przypadku zniesienia szkolnictwa wyższego ludzie nie staną się tak głupi jak krowy, jak byli wcześniej?
Swamidźi: Co za nonsens! Czy lew może kiedykolwiek stać się szakalem? Co masz na myśli? Czy jest kiedykolwiek możliwe, aby synowie ziemi, która od niepamiętnych czasów karmiła cały świat wiedzą, stali się głupi jak krowy z powodu zniesienia szkolnictwa wyższego przez lorda Curzona2?
Pytanie: Ale pomyśl czym był nasz naród przed nadejściem Anglików i czym jest teraz.
Swamidźi: Czy wyższe wykształcenie oznacza jedynie studiowanie nauk o materiałach i wytwarzanie przedmiotów codziennego użytku za pomocą maszyn? Wykształcenie wyższe służy temu, aby dowiedzieć się, jak rozwiązać problemy życia i to właśnie zajmuje głęboką myśl współczesnego cywilizowanego świata, ale w naszym kraju zostało to rozwiązane tysiące lat temu.
Pytanie: Ale twoja Wedanta również miała zniknąć?
Swamidźi: Może tak być. W miarę upływu czasu światło Wedanty wydaje się od czasu do czasu gasnąć, a kiedy to nastąpi, Pan musi inkarnować się w ludzkim ciele; następnie tchnie on w religię takie życie i siłę, że trwa ona jeszcze przez jakiś czas z nieodpartą energią. Życie i siła wstąpiło w nią na nowo.
Pytanie: Jaki jest dowód, Maharadź, że Indie swobodnie przekazały swoją wiedzę reszcie świata?
Swamidźi: Sama historia potwierdza ten fakt. Po dokładnym zbadaniu okazuje się, że wszystkie istniejące na świecie idee i różne gałęzie wiedzy wznoszące duszę mają swoje korzenie w Indiach.
Płonąc entuzjazmem Swamidźi długo zastanawiał się nad tym tematem. Jego stan zdrowia był wówczas bardzo zły, a ponadto z powodu intensywnych upałów lata odczuwał pragnienie i zbyt często pił wodę. W końcu powiedział: „Drogi Singhi, proszę, przynieś mi szklankę wody z lodem, wszystko ci jasno wyjaśnię”. Po wypiciu lodowatej wody zaczął od nowa.
Swamidźi: Wiesz, to, czego potrzebujemy, to studiować, niezależnie od obcej kontroli, różne gałęzie naszej własnej wiedzy, a wraz z nią język angielski i naukę zachodnią; potrzebujemy edukacji technicznej i wszystkiego innego, co może rozwinąć przemysł, aby ludzie zamiast szukać usług, mogli zarobić wystarczająco dużo, aby się utrzymać i zaoszczędzić coś na czarną godzinę.
Pytanie: Co miałeś zamiar powiedzieć pewnego dnia na temat systemu tol (sanskryckiej szkoły z internatem)?
Swamidźi: Czy nie czytałeś opowieści z Upaniszad? Opowiem ci jedną. Satjakāma zaczął żyć życiem brahmaćārina ze swoim Guru. Guru oddał mu kilka krów i wysłał go z nimi do lasu. Minęło wiele miesięcy i kiedy Satjakama zobaczył, że liczba krów podwoiła się, pomyślał o powrocie do swojego Guru. W drodze powrotnej jeden z byków, ogień i inne zwierzęta przekazały mu instrukcje dotyczące Najwyższego Brahmana. Kiedy uczeń wrócił, Guru od razu jednym spojrzeniem na jego twarz zauważył, że uczeń zdobył wiedzę o Najwyższym Brahmanie3. Morał, którego ta historia ma nauczyć, jest taki, że prawdziwą edukację zdobywa się poprzez ciągłe życie w komunii z naturą.
Wiedzę należy zdobywać w ten sposób, w przeciwnym razie kształcąc się w tol Pandita, przez całe życie będziesz tylko ludzką małpą. Należy żyć od najmłodszych lat z osobą, której charakter jest jak płonący ogień i mieć przed sobą żywy przykład najwyższej nauki. Samo przeczytanie, że kłamstwo jest grzechem, nie przyniesie żadnego pożytku. Każdy chłopiec powinien być szkolony w praktyce absolutnej Brahmaćarji, a wtedy i tylko wtedy przyjdzie wiara – Śraddha. W przeciwnym razie dlaczego ten, kto nie ma Śraddha mówi nieprawdę? W naszym kraju przekazywanie wiedzy zawsze odbywało się za pośrednictwem ludzi wyrzeczeń. Później Pandici, monopolizując wszelką wiedzę i ograniczając ją do tol doprowadzili kraj jedynie na skraj ruiny. Indie miały wszelkie dobre perspektywy, dopóki Tjāgi (ludzie wyrzeczenia) przekazywali wiedzę.
Pytanie: Co masz na myśli, Maharadź? W innych krajach nie ma Sannjāsinów, ale spójrz, jak dzięki ich wiedzy Indie padają na twarz u ich stóp!
Swamidźi: Nie opowiadaj bzdur, mój drogi, posłuchaj, co mówię. Indie będą musiały już zawsze nosić na głowie cudze buty, jeśli obowiązek przekazywania wiedzy swoim synom nie spadnie ponownie na ramiona Tjagi. Czy nie wiesz jak niepiśmienny chłopiec, posiadający wyrzeczenie, przewrócił w głowach waszym wielkim, starym Panditom? Pewnego razu w świątyni Dakszineśwar Brāhmana odpowiedzialny za kult Wisznu złamał nogę posągu. Pandici zostali zebrani na spotkaniu, aby wyrazić swoje opinie i po zapoznaniu się ze starymi księgami i rękopisami oświadczyli, że według Śastr nie można sankcjonować kultu tego zniszczonego obrazu i będzie musiał zostać poświęcony nowy obraz. W związku z tym powstało wielkie poruszenie. W końcu wezwano Śri Ramakrysznę. Wysłuchał ich i zapytał: „Czy żona opuszcza męża, gdy ten staje się kulawy?” Co nastąpiło później? Pandici osłupieli, wszystkie ich komentarze i erudycja śāstryczna nie mogły wytrzymać siły tego prostego stwierdzenia. Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, dlaczego Śri Ramakryszna miałby zejść na tę ziemię i dlaczego miałby tak bardzo zniechęcać do zwykłego uczenia się z książek? Tę nową siłę życiową, którą ze sobą przyniósł, należy zaszczepić w nauce i edukacji, a wtedy zostanie wykonana prawdziwa praca.
Pytanie: Ale łatwiej to powiedzieć, niż zrobić.
Swamidźi: Gdyby było to łatwe, nie musiałby tu przychodzić. To, co musisz teraz zrobić, to ustanowić Math w każdym mieście i każdej wiosce. Możesz to zrobić? Zrób chociaż coś. Rozpocznij wielką Math w sercu Kalkuty. Na czele tego ośrodka powinien stanąć dobrze wykształcony Sādhu, a pod jego przewodnictwem powinny znajdować się wydziały nauczania nauk praktycznych i sztuk, a każdym z tych wydziałów powinien kierować specjalista Sannyasin.
Pytanie: Skąd można wziąć takich Sadhu?
Swamidźi: Będziemy musieli ich wyprodukować. Dlatego zawsze powtarzam, że potrzebni są młodzi mężczyźni z płonącym patriotyzmem i wyrzeczeniem. Nikt nie jest w stanie doskonale opanować danej rzeczy w tak krótkim czasie jak Tjagi.
Po krótkiej ciszy Swamidźi powiedział: „Singhi, jest tak wiele rzeczy do zrobienia dla naszego kraju że potrzeba tysięcy takich jak ty i ja. Co da zwykła rozmowa? Spójrz w jakim opłakanym stanie jest kraj; a teraz zrób coś! Nie mamy nawet ani jednej książki, która byłaby odpowiednia dla małych chłopców.”
Pytanie: Czemu, przecież jest tak wiele książek Iśwara Ćandra Widjāsāgara dla chłopców!
Ledwie to powiedziałem, roześmiał się i powiedział: Tak, czytasz tam „Iśwar Nirakar Ćaitanja Swarup” – (Bóg nie ma formy i stanowi esencję czystej wiedzy); „Subal ati subodh bālak” – (Subal jest bardzo dobrym chłopcem) i tak dalej. To nie wystarczy. Musimy napisać kilka książek w języku bengalskim, a także angielskim, zawierających opowiadania z Ramajany, Mahabharaty, Upaniszad itp., w bardzo łatwym i prostym języku, i należy je dać naszym małym chłopcom do czytania.
Było już około jedenastej. Niebo nagle się zachmurzyło i zaczął wiać chłodny wiatr. Swamidźi był wielce zachwycony perspektywą deszczu. Wstał i powiedział: „Chodźmy Singhi- przespacerować się nad brzegiem Gangi”. Zrobiliśmy to, a on wyrecytował wiele zwrotek z Meghaduta Kālidāsa, ale jedyną myślą, która cały czas krążyła mu po głowie, było dobro Indii. Wykrzyknął: „Słuchaj, Singhi, czy możesz zrobić jedną rzecz? Czy możesz na jakiś czas położyć kres małżeństwom naszych chłopców?”
Powiedziałem: „No cóż, Maharadź, jak możemy o tym myśleć, skoro z drugiej strony Babu próbują wszelkich sposobów, aby małżeństwo było tańsze?”
Swamidźi: Nie zaprzątaj sobie tym głowy; kto może powstrzymać falę czasu! Wszelkie takie poruszenia zakończą się pustym dźwiękiem, to wszystko. Im droższe stają się małżeństwa, tym lepiej dla kraju. Co za chaotyczny pośpiech, zdawanie egzaminów i od razu ślub! Wygląda na to, że nikt nie miał zostać kawalerem, a jednak w następnym roku jest znowu to samo!
Po krótkiej ciszy Swamidźi ponownie powiedział: „Jeśli uda mi się pozyskać kilku niezamężnych absolwentów, mogę spróbować wysłać ich do Japonii i zorganizować tam ich wykształcenie techniczne, aby po powrocie mogli wykorzystać swoją wiedzę w najlepszy sposób dla Indii. Byłaby to za dobra rzecz!”
Pytanie: Dlaczego Maharadź, czy lepiej byłoby dla nas udać się do Japonii niż do Anglii?
Swamidźi: Oczywiście! Moim zdaniem, jeśli wszyscy nasi bogaci i wykształceni ludzie kiedyś pojadą i zobaczą Japonię, ich oczy się otworzą.
Pytanie: Jak?
Swamidźi: Tam, w Japonii, można spotkać się z doskonałą asymilacją wiedzy, a nie z niestrawnością, jak u nas. Zabrali Europejczykom wszystko, ale mimo to pozostają Japończykami i nie stali się Europejczykami; podczas gdy w naszym kraju straszliwa mania ulegania Zachodowi zaatakowała nas jak zaraza.
Powiedziałem: „Maharadź, widziałem kilka japońskich obrazów; nie można nie podziwiać ich sztuki. Inspiracją wydaje się być coś, co jest ich własne i nie do podrobienia”.
Swamidźi: Całkiem tak. Są wielcy jako naród dzięki swojej sztuce. Nie widzisz, że oni są Azjatami, tak jak my? I chociaż straciliśmy prawie wszystko, to jednak to, co wciąż mamy jest wspaniałe. Sama azjatycka dusza splata się ze sztuką. Azjata nigdy nie używa niczego jeśli nie ma w tym sztuki. Czy nie wiedziałeś, że sztuka jest u nas częścią religii? Jakże podziwiana jest wśród nas dama, która przy sprzyjających okazjach potrafi ładnie pomalować podłogi i ściany pastą z proszku ryżowego? Jak wielkim artystą był sam Śri Ramakryszna!
Pytanie: Sztuka angielska też jest dobra, prawda?
Swamidźi: Jakim jesteś głupim durniem! Ale jaki sens ma obwinianie ciebie, skoro wydaje się, że taki jest powszechny sposób myślenia! Niestety, do takiego stanu doprowadzono nasz kraj! Lud będzie uważał swoje złoto za miedź, a miedź cudzoziemca będzie dla nich złotem! To jest rzeczywiście magia, którą tworzy współczesna edukacja! Wiedz, że od chwili zetknięcia się z Azją Europejczycy starają się wtłaczać sztukę w swoje własne życie.
Ja: Jeśli inni usłyszą jak mówisz w ten sposób, Maharadź, pomyślą, że patrzysz na sprawy pesymistycznie.
Swamidźi: Naturalnie! Co jeszcze mogą pomyśleć ci, którzy poruszają się w koleinie! Jak bardzo chciałbym móc pokazać Ci wszystko moimi oczami! Spójrz na ich budynki – jakie one są pospolite i pozbawione znaczenia! Spójrz na te duże budynki rządowe; czy potrafisz, po prostu patrząc na ich zewnętrzną stronę, dostrzec jakiekolwiek znaczenie, jakie reprezentuje każde z nich? Nie, ponieważ wszystkie są tak niesymboliczne. Weźmy jeszcze raz pod uwagę ubiór mieszkańców Zachodu: ich sztywne płaszcze i proste spodnie, niemal ściśle przylegające do ciała są naszym zdaniem mało przyzwoite. Czyż nie jest tak? I, och, jakie w tym piękno! A teraz przejedź całą naszą ojczyznę i zobacz, czy z samego ich wyglądu nie potrafisz poprawnie odczytać znaczenia, jakie mają nasze budynki i ile jest w nich sztuki! Szkło to ich naczynie do picia, a nasze to metalowe Ghati (w kształcie dzbana); które z nich jest artystyczne? Czy widziałeś domy rolników w naszych wioskach?
Ja: Tak, oczywiście.
Swamidźi: Co w nich widziałeś?
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Jednakże odpowiedziałem: „Maharadź, są nienagannie schludne i czyste, podwórza i podłogi są codziennie dobrze otynkowane”.
Swamidźi: Czy widziałeś ich spichlerze, w których trzymano ryż? Jakaż w nich jest sztuka! Cóż za różnorodność obrazów nawet na ich glinianych ścianach! A jeśli pojedziesz i zobaczysz, jak żyją klasy niższe na Zachodzie, od razu zauważysz różnicę. Ich ideałem jest użyteczność, naszym sztuka. Człowiek Zachodu szuka użyteczności we wszystkim, podczas gdy u nas sztuka jest wszędzie. Wraz z zachodnią edukacją nasze piękne Ghati zostały odrzucone, a emaliowane szklanki uzurpowały sobie miejsce w naszych domach! W ten sposób ideał użyteczności został przez nas wchłonięty do tego stopnia, że wygląda trochę na śmieszny. Teraz potrzebujemy połączenia sztuki i użyteczności. Japonii udało się to bardzo szybko i dzięki temu poczyniła ogromne postępy. Teraz z kolei Japończycy będą uczyć ludzi z Zachodu.
Pytanie: Maharadź, który naród na świecie ubiera się najlepiej?
Swamidźi: Aryjczycy; nawet Europejczycy to przyznają. Jak malowniczo wiszą w fałdach ich suknie! Stroje królewskie większości narodów są w pewnym stopniu rodzajem naśladownictwa Aryjczyków” – tam podejmuje się tę samą próbę utrzymania ich w fałdach, a stroje te wyraźnie różnią się od ich stylu narodowego.
Swoją drogą, Singhi, porzuć ten okropny zwyczaj noszenia europejskich koszul.
Pytanie: Dlaczego, Maharadź?
Swamidźi: Z tego powodu, że ludzie Zachodu używają ich wyłącznie jako bielizny. Nigdy nie lubią widzieć ich noszonych na zewnątrz. Jakże mylą się Bengalczycy tak czyniąc! Jak gdyby należało nosić cokolwiek i wszystko, jak gdyby nie było niepisanego prawa dotyczącego ubioru, jakby nie istniał styl przodków, do którego można się zastosować! Nasi ludzie są wyrzucani na margines przez spożywanie jedzenia dotykanego przez niższe klasy. Byłoby bardzo dobrze, gdyby to samo prawo odnosiło się do ich noszenia nieregularnego stylu ubioru. Dlaczego nie możesz w jakiś sposób dostosować swojego ubrania do naszego własnego stylu? Jaki sens ma przyjmowanie europejskich koszul i płaszczy?
Zaczęło już padać i zadzwonił dzwonek na kolację. Poszliśmy więc razem z innymi spożyć Prasāda (uświęcone jedzenie). Podczas posiłku Swamidźi powiedział, zwracając się do mnie: „Należy przyjmować skoncentrowaną żywność. Napełnienie żołądka dużą ilością ryżu jest przyczyną lenistwa”. Po chwili powiedział znowu: „Spójrzcie na Japończyków, jedzą ryż z zupą z łuskanego groszku dwa lub trzy razy dziennie. Ale nawet silnie zbudowani zjadają tylko trochę na raz, chociaż liczba posiłków może być większa … Ci, którzy są wśród nich zamożni codziennie jedzą mięso. Podczas gdy my zapychamy się dwa razy dziennie po gardło, a cała nasza energia wyczerpuje się na trawieniu takiej ilości ryżu!
Pytanie: Czy my, Bengalczycy, choć jesteśmy biedni, możemy spożywać mięso?
Swamidźi: Dlaczego nie? Można sobie pozwolić na to, aby mieć go w małych ilościach. Pół funta dziennie wystarczy. Prawdziwym złem jest bezczynność, która jest główną przyczyną naszego ubóstwa. Załóżmy, że szef firmy jest z kogoś niezadowolony i obniża mu wynagrodzenie; lub z trzech lub czterech zarabiających na chleb synów w rodzinie jeden nagle umiera; co oni robią? Od razu ograniczają ilość mleka dla dzieci lub żywią się jednym posiłkiem dziennie, jedząc w nocy trochę prażonego ryżu!
Pytanie: Ale co jeszcze mogą zrobić w tych okolicznościach?
Swamidźi: Dlaczego nie mogą się wysilić i zarobić więcej, aby utrzymać swój standard żywności? Ale nie! Muszą udać się na lokalne Āddās (spotkanie) i spędzić wolne godziny poza domem! Och, gdyby tylko wiedzieli, jak marnują swój czas!
X. Rozróżnianie czterech kast według Dźati i Guna – Brahmini i Kszatrijowie na Zachodzie – System Kula–Guru w Bengalu
Któregoś razu poszedłem do Swamidźi, gdy przebywał w Kalkucie, w domu zmarłego Balarama Basu. Po długiej rozmowie o Japonii i Ameryce zapytałem go: „No cóż, Swamidźi, ilu masz uczniów na Zachodzie?”
Swamidźi: Sporo.
Pytanie: Dwa lub trzy tysiące?
Swamidźi: Może trochę więcej.
Pytanie: Czy wszyscy są inicjowani przez ciebie Mantrami?
Swamidźi: Tak.
Pytanie: Czy dałeś im pozwolenie na wypowiadanie Pranawa (Om)?
Swamidźi: Tak.
Pytanie: Jak mogłeś, Mahārādź? Mówią, że Śudrowie nie mają prawa do Pranawa i nikt go nie ma z wyjątkiem Brāhminów. Co więcej, ludzie Zachodu są Mlećczhami, nawet nie Śudrami.
Swamidźi: Skąd wiesz, że ci, których inicjowałem, nie są Brahminami?
Ja: Skąd można wziąć Brahminów poza Indiami, na ziemiach Jawanóe i Mlećczhów?
Swamidźi: Wszyscy moi uczniowie są Brahminami! Całkowicie przyznaję prawdziwość słów, że nikt poza Brahminami nie ma prawa do Pranawa. Ale syn Brahmina niekoniecznie jest zawsze Brahminem; chociaż istnieje duża możliwość, że nim będzie, może się nim nie stać. Czy nie słyszałeś, że bratanek Aghore Ćakrawarti z Baghbazar został zamiataczem i faktycznie wykonywał wszystkie prace służebne na rzecz swojej adoptowanej kasty? Czyż nie był synem Brahmina?
Kasta Brahminów i cechy Brāhmanja to dwie różne rzeczy. W Indiach ktoś jest uważany za bramina na podstawie swojej kasty, ale na Zachodzie należy go uważać za Brahmina na podstawie cech Brāhmanja. Tak jak istnieją trzy Guny – Sattwa, Radźas i Tamas – tak istnieją Guny, które ukazują człowieka jako Brahmina, Kszatriję, Wajśję lub Śudrę. Cechy bycia Brahminem lub Kszatriją zanikają w kraju; lecz na Zachodzie osiągnęli już stan Kszatrija po którym następnym krokiem jest stan Brahminizmu; i jest wielu, którzy się do tego wykwalifikowali.
Pytanie: Zatem nazywasz Brahminami tych, którzy z natury są Sāttwikami.
Swamidźi: Całkiem tak. Tak jak w każdym człowieku jest Sattwa, Radźas i Tamas – jedna lub inna z tych gun mniej więcej w każdym człowieku – tak cechy, które czynią Brahmina, Kszatriję, Wajśję czy Śudrę są mniej więcej wrodzone każdemu człowiekowi. Czasami jednak jedna lub druga z tych cech dominuje w nim w różnym stopniu i odpowiednio się to objawia. Weźmy na przykład człowieka zajmującego się różnymi zajęciami: kiedy zajęty jest służeniem drugiemu za wynagrodzeniem, znajduje się on w stanie Śudra; kiedy jest zajęty załatwianiem jakichś interesów na swój własny rachunek, jest Wajśją; kiedy walczy, by naprawić zło, ujawniają się w nim cechy Kszatrija; a kiedy medytuje o Bogu lub spędza czas na rozmowach o Nim, jest Brahminem. Naturalnie jest całkiem możliwe, że ktoś przejdzie z jednej kasty do drugiej. W przeciwnym razie, w jaki sposób Wiśwāmitra stał się Brahminem, a Paraśurāma – Kszatriją?
Pytanie: To, co mówisz, wydaje się być całkiem słuszne, ale dlaczego w takim razie nasi Pandici i Guru rodzinni nie uczą nas tego samego?
Swamidźi: To jedno z największego zła naszego kraju. Ale dajmy już spokój tej sprawie.
Swamidźi wypowiadał się tutaj z uznaniem o duchu praktyczności ludzi Zachodu i o tym, jak ten duch się objawia gdy podejmują oni także religię.
Ja: To prawda, Maharadź, słyszałem, że ich duchowe i psychiczne moce bardzo szybko rozwijają się, kiedy praktykują religię. Któregoś dnia Swami Saradananda pokazał mi list napisany przez jednego ze swoich zachodnich uczniów opisujący duchowe moce, które pisarz rozwinął w wysokim stopniu dzięki Sādhanā praktykowanym zaledwie przez cztery miesiące.
Swamidźi: Więc widzisz! Teraz rozumiesz, czy na Zachodzie są Brahmini czy nie. Tutaj także macie Brahminów, ale oni swoją straszliwą tyranią sprowadzają kraj na skraj ruiny, w wyniku czego to, co mają w naturalny sposób, stopniowo zanika. Guru inicjuje swojego ucznia Mantrą, ale stało się to z nim handlem. A poza tym, jak cudowna jest obecnie relacja pomiędzy Guru i jego uczniem! Być może Guru nie ma nic do jedzenia w domu, więc jego żona zwraca mu na to uwagę i mówi: „Módl się, idź jeszcze raz do swoich uczniów, kochanie. Czy twoja całodzienna gra w kości uchroni nas od głodu?” Brahmin odpowiada: „Dobrze, przypomnij mi o tym jutro rano. Dowiedziałem się, że mój uczeń taki a taki ma pecha, a w dodatku od dawna u niego nie byłem.” Do tego właśnie doszedł wasz system Kula–Guru w Bengalu! Kapłaństwo na Zachodzie nie jest jeszcze tak zdegenerowane; jest w sumie lepsze niż wasz rodzaj!