Ogromne i głębokie rzeki – wezbrane i gwałtowne – urokliwe ogrody przyjemności nad brzegami rzek, zawstydzające niebiański (las) Nandana–Kānana; pośród tych ogrodów przyjemności wznoszą się, wystrzelając ku niebu, piękne marmurowe pałace ozdobione najwspanialszymi dziełami sztuki; po bokach, z przodu i z tyłu skupiska chat o rozpadających się ścianach z gliny i zniszczonych dachach, których bambusy, tworzące jakby szkielety, są wystawione na widok; poruszające się tu i ówdzie wychudzone postacie młodych i starych, w podartych łachmanach, na których twarzach widnieją głębokie linie rozpaczy i biedy setek lat; wszędzie krowy, woły, bawoły – tak, ten sam melancholijny wyraz ich oczu, ta sama wątła sylwetka; na przydrożnych śmieciach i brudzie: to są nasze dzisiejsze Indie!
Zniszczone chaty tuż obok pałaców, sterty śmieci w pobliżu świątyń, Sannjāsin odziany jedynie w małą przepaskę na biodra, przechodzący obok wspaniale ubranych, żałosne spojrzenie pozbawionych blasku oczu głodujących na tych, którzy są dobrze odżywieni i obficie zaopatrzeni: to jest nasza ojczyzna!
Zniszczenie przez gwałtowną dżumę i cholerę; malaria pożera najważniejsze elementy narodu; głód i półgłód jako druga natura; głód przypominający śmierć, często tańczący swój tragiczny taniec; Kurukszetra (pole bitwy) chorób i nędzy, ogromne miejsce kremacji usiane martwymi kośćmi utraconej nadziei, aktywności, radości i odwagi; a pośród tego, siedzący w dostojnej ciszy, Jogin, pochłonięty głęboką komunią z Duchem, nie mający innego celu w życiu niż Moksza: to właśnie rzuca się w oczy europejskiemu podróżnikowi w Indiach.
Konglomerat trzystu milionów dusz podobnych tylko z wyglądu do ludzi, wytrąconych z życia przez ucisk przez własny naród i obce narody, przez wyznawców własnej religii i przez wyznawców obcych religii; cierpliwi w pracy i cierpieniu oraz pozbawiony inicjatywy jak niewolnik; bez nadziei, bez przeszłości, bez przyszłości; pragnący w jakikolwiek sposób jedynie utrzymać obecne życie, jakkolwiek niepewne; o złośliwej naturze, właściwej niewolnikowi, dla którego pomyślność bliźnich jest nie do zniesienia; pozbawieni Śraddhā, jak ci, dla których umarła wszelka nadzieja, pozbawieni wiary; których środkiem do obrony jest podłe oszustwo, zdrada i przebiegłość jak u lisa; ucieleśnienie egoizmu; zlizujący proch ze stóp silnych i zadający śmiertelny cios tym, którzy są stosunkowo słabi; pełni okropnych, diabelskich przesądów, które przychodzą naturalnie słabym i pozbawionym nadziei na przyszłość; bez żadnego standardu moralności jako kręgosłupa; trzysta milionów dusz takich jak te roi się na ciele Indii jak robaki na zgniłej, śmierdzącej padlinie: oto obraz dotyczący nas, który w naturalny sposób ukazuje się angielskiemu urzędnikowi!
Oszalali winem nowo nabytych mocy; pozbawieni rozróżnienia między dobrem a złem; dzicy jak dzikie zwierzęta, pantoflarze, lubieżnicy; zalani alkoholem, nie mający pojęcia o cnotliwości i czystości, ani o czystych zwyczajach i nawykach; wierzący wyłącznie w materię, z cywilizacją opartą na materii i jej różnych zastosowaniach; uzależnieni od wywyższania siebie poprzez wykorzystywanie cudzych krajów, cudzego bogactwa, siłą, podstępem i zdradą; nie mając wiary w życie przyszłe, dla których Ātman (Jaźń) jest ciałem, dla których całe życie opiera się wyłącznie na zmysłach i stworzonych wygodach: tak też dla Hindusa człowiek Zachodu jest najprawdziwszym demonem (Asurą).
Takie są poglądy obserwatorów po obu stronach – poglądy zrodzone z wzajemnej dyskryminacji i powierzchownej wiedzy lub ignorancji. Cudzoziemcy, Europejczycy, przyjeżdżają do Indii, mieszkają w pałacowych budynkach w idealnie czystych i zdrowych dzielnicach naszych miast i porównują nasze „rodzime” dzielnice z ich schludnymi i pięknie urządzonymi miastami w domu; Hindusi, z którymi się stykają, należą tylko do jednej klasy – tych, którzy wykonują dla nich jakąś pracę. I rzeczywiście, nigdzie indziej nie można spotkać udręki i ubóstwa tak jak w Indiach; poza tym nie ma wątpliwości, że brud i nieczystości są wszędzie. Dla Europejczyka jest nie do pomyślenia, aby w takim brudzie, takim niewolnictwie i takiej degradacji mogło być cokolwiek dobrego.
My natomiast widzimy, że Europejczycy jedzą bez rozróżniania, co im się trafi, nie mają pojęcia o czystości tak jak my, nie przestrzegają różnic kastowych, swobodnie obcują z kobietami, piją wino i bezwstydnie tańczą na balach, mężczyźni i kobiety trzymają się w ramionach: i ze zdumieniem zadajemy sobie pytanie, co dobrego może być w takim narodzie?
Obydwa te poglądy wywodzą się z zewnątrz i nie zaglądają do wewnątrz ani pod powierzchnię. Nie pozwalamy obcokrajowcom mieszać się w naszym społeczeństwie i nazywamy ich Mlećczhami; oni też z kolei nienawidzą nas jako niewolników i nazywają nas „czarnuchami”. W obu tych poglądach musi być trochę prawdy, chociaż żadna ze stron nie widziała prawdy za drugą.
Za każdym człowiekiem jest jakaś idea; zewnętrzny człowiek jest jedynie zewnętrzną manifestacją, samym językiem tej idei wewnątrz. Podobnie każdy naród ma odpowiednią ideę narodową. Ta idea działa dla świata i jest konieczna dla jego zachowania. W dniu, w którym przestanie być potrzebna idea jako element zachowania świata, tego samego dnia pojemnik tej idei, niezależnie od tego, czy będzie to jednostka, czy naród, ulegnie zniszczeniu. Powodem, dla którego my, Hindusi, wciąż żyjemy pomimo tak wielkiej nędzy, udręki, biedy i ucisku od wewnątrz i na zewnątrz, jest to, że mamy ideę narodową, która jest jednak konieczna dla zachowania świata. Europejczycy także mają własną ideę narodową, bez której świat nie będzie mógł trwać dalej; dlatego są tak silni. Czy człowiek przeżyje chwilę, jeśli straci wszystkie siły? Naród jest sumą tak wielu indywidualnych ludzi; czy naród przeżyje, jeśli całkowicie utraci swoją siłę i aktywność? Dlaczego ta rasa hinduska nie wymarła w obliczu tylu kłopotów i zawirowań trwających tysiąc lat? Jeśli nasze zwyczaje i maniery są tak bardzo złe, jak to się dzieje, że do tego czasu nie zniknęliśmy z powierzchni ziemi? Czy różni zagraniczni zdobywcy nie szczędzili wszelkich starań, aby nas zmiażdżyć? Dlaczego zatem Hindusi nie zostali wymazani z istnienia, jak to miało miejsce w przypadku ludzi w innych niecywilizowanych krajach? Dlaczego Indie nie zostały wyludnione i zamienione w pustynię? W takim razie cudzoziemcy nie traciliby czasu tylko przyjechali i osiedlili się w Indiach i uprawiali ich żyzne ziemie w taki sam sposób, jak to robili i nadal robią w Ameryce, Australii i Afryce! No cóż, mój cudzoziemcze, nie jesteś tak silny, jak ci się wydaje; to próżna wyobraźnia. Najpierw zrozumcie, że Indie również mają siłę, mają jeszcze własną, istotną rzeczywistość. Co więcej, zrozumcie, że Indie wciąż żyją, ponieważ mają jeszcze swój własny udział, który mogą przekazać na rzecz ogólnego zasobu cywilizacji świata. I wy też to doskonale rozumiecie, mam na myśli tych naszych rodaków, którzy zostali całkowicie zeuropeizowani zarówno w nawykach zewnętrznych, jak i sposobach myślenia i idei i którzy nieustannie wypłakują oczy i modlą się do Europejczyka, aby ich ocalił: „Jesteśmy zdegradowani, zeszliśmy do poziomu bydlęcia; o wy, Europejczycy, jesteście naszymi zbawicielami, zlitujcie się nad nami i podnieście nas z tego upadłego stanu!” I wy też to rozumiecie, którzy śpiewacie Te Deums i wznosicie wrzawę i wołacie, że Jezus przybył do Indii i widzicie wypełnienie się Bożego dekretu w pełni czasu. O jej! Nie! Ani Jezus nie przyszedł, ani Jehowa; ani nie przyjdą oni; są teraz zajęci ratowaniem własnych palenisk i domów i nie mają czasu na przyjazd do naszego kraju. Oto ten sam Stary Śiwa siedzący jak poprzednio, krwawa Matka Kali czci za pomocą tych samych akcesoriów, sielankowy Pasterz Miłości, Śri Kryszna, grający na Swoim flecie. Pewnego razu ten Stary Śiwa, jadąc na swoim byku i pracując na swoim Damaru, przybył z Indii, z jednej strony, na Sumatrę, Borneo, Celebes, Australię, aż do wybrzeży Ameryki, a z drugiej strony, ten Stary Śiwa poganiał Swego byka w Tybecie, Chinach, Japonii i aż na Syberię i nadal robi to samo. Matka Kali wciąż domaga się swego kultu nawet w Chinach i Japonii: to właśnie Ją chrześcijanie przemienili się w Dziewicę Marię i czczą ją jako matkę Jezusa Chrystusa. Spójrzcie na Himalaje! Tam na północy znajduje się Kailās, główna siedziba Starego Śiwy. Tym tronem, którego potężny Rawana o dziesięciu głowach, dwudziestu ramionach nie mógł wstrząsnąć – teraz misjonarze podejmują się tego zadania? – Pobłogosław moją duszę! Tutaj, w Indiach, Stary Śiwa zawsze będzie pracował nad swoim Damaru, Matka Kali będzie czczona składaniem ofiar ze zwierząt i kochany Śri Kryszna grający na Swoim flecie. Są oni mocni jak Himalaje; i żadne wysiłki kogokolwiek, Chrześcijanina czy innego misjonarza nie będą w stanie ich nigdy usunąć. Jeśli nie możesz ich znieść – wynocha! Czy dla garstki z was cały naród ma być odarty ze wszelkiej cierpliwości i znudzony na śmierć? Dlaczego nie udacie się gdzieś indziej, gdzie znajdziecie pole do swobodnego wypasu – szeroki świat jest przed wami otwarty! Ale nie, nie zrobią tego. Gdzie jest siła, żeby to zrobić? Zjedliby sól tego Starego Śiwy i oszukali Go, oczernili Go i śpiewali chwałę obcego Zbawiciela – a niech mnie! Tym z naszych rodaków, którzy płaczą przed obcokrajowcami: „Jesteśmy bardzo upadli, jesteśmy podli, jesteśmy poniżeni, wszystko, co mamy, jest diabelskie” – mówimy im: „Tak, to może być prawda, bo wy twierdzicie, że jesteście prawdomówni, a my nie mamy powodu, aby wam nie wierzyć. Ale dlaczego włączacie w to cały naród w to ‘My’? Proszę panów, co to za dobre maniery?
Po pierwsze musimy zrozumieć, że nie ma żadnych dobrych cech, na które uprzywilejowany monopol miałby tylko jeden naród. Oczywiście, podobnie jak w przypadku jednostek tak i w przypadku narodów pewne dobre cechy mogą przeważać w większym lub mniejszym stopniu w jednym narodzie niż w innym.
U nas dominującą ideą jest Mukti; dla ludzi Zachodu jest to Dharma. My pragniemy Mukti; to, czego oni chcą to Dharma. Tutaj słowo „Dharma” zostało użyte w znaczeniu Mimāmsaków. Czym jest Dharma? Dharma jest tym, co sprawia, że człowiek szuka szczęścia w tym świecie lub w następnym. Dharma opiera się na pracy, Dharma popycha człowieka dzień i noc do biegania i pracy na rzecz szczęścia.
Co to jest Mukti? To, co uczy, że nawet szczęście w tym życiu jest niewolą i takie samo jest szczęście w życiu przyszłym, ponieważ ani ten świat, ani następny nie są poza prawami natury; tylko niewola tego świata jest taka, jak żelazny łańcuch wobec złotego. Powtórzę raz jeszcze: szczęście, gdziekolwiek by nie było, zgodnie z prawami natury podlega śmierci i nie będzie trwało ad infinitum. Dlatego człowiek musi aspirować do zostania Muktą, musi wyjść poza niewolę ciała; niewolnictwo nie wystarczy. Ta droga Moksza jest tylko w Indiach i nigdzie indziej. Stąd prawdziwe jest często powtarzane powiedzenie, że dusze Mukta znajdują się tylko w Indiach i w żadnym innym kraju. Ale równie prawdą jest, że w przyszłości będą one również w innych krajach; to dobrze i jest to dobre a dla nas wielka przyjemność. Był czas w Indiach kiedy Dharma była zgodna z Mukti. Byli wyznawcy Dharmy tacy jak Judhiszthira, Ardźuna, Durjodhana, Bhiszma i Karna, ramię w ramię z aspirantami Mukti, takimi jak Wjāsa, Śuka i Dźanaka. Wraz z nadejściem Buddyzmu Dharma została całkowicie zaniedbana i a ścieżka Mokszy stała się dominująca. Dlatego w Agni Purānie, w języku porównań, czytamy, że demon Gajāsura – czyli Buddha1 – próbował zniszczyć świat, pokazując wszystkim ścieżkę Mokszy; dlatego też Dewowie zwołali naradę i podstępem uśmiercili go na zawsze. Jednakże głównym faktem jest to, że upadek naszego kraju, o którym tak wiele się mówi, wynika z całkowitego braku tej Dharmy. Jeśli cały naród praktykuje i podąża ścieżką Mokszy, jest to dobre; ale czy jest to możliwe? Bez przyjemności wyrzeczenie nigdy nie nastąpi; najpierw się ciesz, a potem możesz się wyrzec. W przeciwnym razie, jeśli nagle cały naród przyjmie Sannjāsę, nie zyska tego, czego pragnie, ale straci to, co miał w zamian – ptak z ręki ucieknie, a ten w krzakach nie zostanie złapany. Kiedy w czasach świetności buddyjskiej supremacji w każdym klasztorze mieszkały tysiące Sannjāsinów, wtedy właśnie kraj był na skraju ruiny! Bauddhowie, Chrześcijanie, Muzułmanie i Dżiniści w swej głupocie zalecają wszystkim to samo prawo i tę samą regułę. To wielki błąd; edukacja, nawyki, zwyczaje, prawa i reguły powinny być różne dla różnych ludzi i narodów, zgodnie z ich różnicą temperamentów. Co nam da, jeśli spróbujemy przymusowo ujednolicić je wszystkie? Bauddhowie oświadczyli: „Nie ma w życiu nic bardziej pożądanego niż Moksza; kimkolwiek jesteście, przyjdźcie wszyscy i weźcie to”. Pytam: „Czy jest to kiedykolwiek możliwe?” „Jesteś gospodarzem, nie możesz się zbytnio przejmować tego typu sprawami: wypełniasz swoją Swadharmę (naturalny obowiązek)” – tak mówią pisma hinduskie. Dokładnie tak! Ktoś nie potrafi skakać na jednej nodze, a jednym susem ma przeskoczyć ocean do Lankā! Czy to rozsądne? Nie możesz wyżywić własnej rodziny ani rozdać jedzenia dwóm swoim bliźnim, nie możesz wykonać nawet najzwyklejszej pracy dla wspólnego dobra w harmonii z innymi – a biegniesz za Mukti! Pisma hinduskie mówią: „Bez wątpienia Moksza jest o wiele lepsza od Dharmy, ale przede wszystkim należy dokończyć Dharmę”. Bauddhowie właśnie tam doznali zamieszania i spowodowali wszelkiego rodzaju szkody. Nie-krzywdzenie jest słuszne; „Nie opierajcie się złu” to wielka rzecz – to rzeczywiście wspaniałe zasady; lecz pisma mówią: „Ty jesteś gospodarzem (żyjącym w rodzinie); jeśli cię ktoś uderzy w policzek, a ty nie oddasz mu oko za oko, ząb za ząb, zaprawdę będziesz grzesznikiem.” Manu mówi: „Kiedy ktoś przychodzi aby cię zabić, zabicie go nie jest grzechem, nawet jeśli jest Brāhminem” (Manu, VIII. 350). To prawda i o tym nie należy zapominać. Bohaterowie cieszą się tylko światem. Pokaż swoje bohaterstwo; stosuj, zależnie od okoliczności, cztery polityczne maksymy: pojednanie, przekupstwo, sianie niezgody i otwartą wojnę aby pozyskać swego przeciwnika i cieszyć się światem – wtedy będziesz Dhārmika (prawym). W przeciwnym razie będziesz prowadził haniebne życie, jeśli będziesz ukrywał swoje obelgi, gdy będziesz kopany i deptany przez każdego, kto sobie to weźmie do głowy; twoje życie tutaj jest prawdziwym piekłem, podobnie jak życie w zaświecie. Tak mówią Śastry. Czyń swoją Swadharmę – to jest prawda, prawda nad prawdami. Oto moja rada dla was, moi ukochani współwyznawcy. Oczywiście nie czyńcie nic złego, nie krzywdźcie nikogo i nie tyranizujcie, ale starajcie się czynić dobro innym, jak tylko możecie. Ale bierne poddawanie się złu wyrządzonemu przez innych jest grzechem – w przypadku domownika. Musi od czasu do czasu spróbować odpłacić im własną monetą. Gospodarz musi zarabiać pieniądze z wielkim wysiłkiem i entuzjazmem, a przez to musi wspierać i pocieszać swoją rodzinę oraz innych, a także w miarę możliwości wykonywać dobre uczynki. Jeśli nie możesz tego zrobić, jak możesz twierdzić, że jesteś mężczyzną? Nie jesteś nawet gospodarzem domu – co tu mówić o Mokszy!!
Powiedzieliśmy wcześniej, że Dharma opiera się na pracy. Naturą Dharmiki jest ciągłe i skuteczne wykonywanie działań. Nawet niektórzy Mimamsakowie uważają, że te części Wed które nie zalecają pracy w ogóle nie są Wedami. Jeden z aforyzmów Dźaimini brzmi następująco: „आम्नायस्य क्रियार्थत्वादानर्थक्यमतदर्थानाम् – Celem Wed jest praca, te części Wed, które nie dotyczą pracy są chybione.”
„Wszystko można osiągnąć poprzez ciągłe powtarzanie sylaby Om i medytowanie nad jej znaczeniem”; „Wszystkie grzechy zostają zmyte przez wymawianie imienia Pana”; „Dostaje wszystko, kto poddaje się woli Boga” – tak, te słowa Śastr i mędrców są bez wątpienia prawdziwe. Ale, widzisz, tysiące z nas przez całe życie medytuje o Om, popada w ekstazę w oddaniu w imię Pana i woła: „Bądź Wola Twoja, całkowicie oddaję się Tobie!” – i co tak naprawdę dostają w zamian? Absolutnie niczego! Jak to rozliczyć? Powód leży tutaj i należy go w pełni zrozumieć. Czyja medytacja jest prawdziwa i skuteczna? Kto naprawdę może poddać się woli Bożej? Któż może wymówić z nieodpartą mocą, jak piorun, imię Pana? To ten, który zasłużył na Ćitta–śuddhi, to znaczy ten, którego umysł został oczyszczony pracą, czyli innymi słowy, ten jest Dharmika.
Każda jednostka jest ośrodkiem manifestacji określonej siły. Siła ta zgromadziła się w wyniku naszych poprzednich działań i każdy z nas rodzi się z tą siłą na plecach. Dopóki ta siła nie zadziała, któż może zachować spokój i zrezygnować z pracy? Do tego czasu będzie musiał cieszyć się lub cierpieć, zależnie od owoców swojej dobrej lub złej pracy, i będzie nieodparcie zmuszany do wykonywania pracy. Skoro do tego czasu nie można rezygnować z przyjemności i pracy, czy nie lepiej jest czynić dobre uczynki niż złe, cieszyć się szczęściem, a nie cierpieć nieszczęście? Śri Rāmprasād2 zwykł mawiać: „Mówią o dwóch uczynkach, «dobrym» i «złym»; z nich lepiej jest czynić dobro”.
Czym zatem jest to dobro, do którego należy dążyć? Dobro dla tego, kto pragnie Mokszy, jest jedno, a dobro dla tego, kto pragnie Dharmy, jest inne. Jest to wielka prawda, którą Pan Śri Kryszna, objawiciel Gity, próbował w niej wyjaśnić i na tej wielkiej prawdzie opiera się system Warnāśrama3 oraz doktryna Swadharma itp. religii hinduskiej.
अद्वेष्टा सर्वभूतानां मैत्रः करुण एव च ।
निर्ममो निरहंकारः समदुःखसुखः क्षमी ॥ (Gita, XII.13.)
„Ten, kto nie ma wrogów, jest przyjazny i współczujący dla wszystkich, wolny od uczuć „ja i moje”, zrównoważony w bólu i przyjemności oraz wyrozumiały” – te i inne epitety o podobnej naturze są przeznaczone dla tego, którego jedynym celem w życiu jest Moksza.
क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ नैतत्त्वय्युपपद्य ते ।
क्षुद्रं हृदयदौर्बल्यं त्यक्त्वोत्तिष्ठ पर न्तप ॥ (Gita, II. 3.)
– „Nie poddawaj się niemęskości, synu Prithy! Nie będzie to dla ciebie stosowne. Odrzuć tę podłą małoduszność i powstań. O spalaczu swoich wrogów.”
तस्मात्त्वमुत्तिष्ठ यशो लभस्व जित्वा शत्रून् भुङ्क्ष्व राज्यं समृद्धम् ।
मयैवैते निहताः पूर्वमेव निमित्तमात्रं भव सव्यसाचिन् ॥ (Gita, XI. 33.)
„Dlatego powstań i zyskaj sławę. Po pokonaniu swoich wrogów, ciesz się niezrównaną władzą; zaprawdę, przeze Mnie zostali już zabici; bądź jedynie narzędziem, O Sawjasāćin (Ardźuno).”
W tych i podobnych fragmentach Gity Pan wskazuje drogę do Dharmy. Oczywiście praca zawsze miesza się z dobrem i złem, a żeby pracować, trzeba w mniejszym lub większym stopniu ponieść grzech. Ale co z tego? Niech będzie. Czy nie jest to coś lepszego niż nic? Czy niewystarczająca ilość jedzenia nie jest lepsza niż brak jedzenia? Czy lepszy jest brak pracy, choć zmieszanej z dobrem i złem, niż nic nierobienie i prowadzenie bezczynnego życia i bycie jak kamienie? Krowa nigdy nie kłamie i kamień nigdy nie kradnie, ale mimo to krowa pozostaje krową, a kamień kamieniem. Człowiek kradnie i człowiek kłamie i znów to człowiek staje się bogiem. Wraz z dominacją esencji Sāttwika człowiek staje się nieaktywny i zawsze odpoczywa w stanie głębokiej Dhjāny, czyli kontemplacji; przy przewadze Radźas czyni zarówno złe, jak i dobre uczynki; a wraz z ponownym pojawieniem się Tamasu staje się on nieaktywny i bezwładny. Teraz powiedz mi, patrząc z zewnątrz, jak mamy zrozumieć, czy jesteś w stanie, w którym dominuje Sattwa czy Tamas? Niezależnie od tego, czy jesteśmy w stanie spokoju Sattwika, poza wszelką przyjemnością i bólem, poza wszelką pracą i aktywnością, czy też jesteśmy w najniższym stanie Tāmasika, bez życia, bierni, tępi jak martwa materia i nie wykonujący żadnej pracy, ponieważ nie mamy w sobie mocy aby ją robić i dlatego po cichu i stopniowo ulegamy wewnętrznemu rozkładowi i zepsuciu – poważnie zadaję wam to pytanie i żądam odpowiedzi. Zapytaj swój umysł, a dowiesz się, jaka jest rzeczywistość. Ale czy trzeba czekać na odpowiedź? Drzewo poznaje się po owocach. Gdy Sattwa przeważa, człowiek jest nieaktywny, jest oczywiście spokojny; ale ta bezczynność jest wynikiem centralizacji wielkich sił, ten spokój jest matką ogromnej energii. Ten wysoki człowiek Sattiwka, ta wielka dusza, nie musi już pracować tak jak my rękami i nogami – tylko dzięki jego woli wszystkie jego działania są natychmiast osiągane do perfekcji. Tym człowiekiem o dominującej Sattwie jest Brahmin, czczony przez wszystkich. Czy ma chodzić od drzwi do drzwi i błagać innych, aby go czcili? Wszechmogąca Matka wszechświata własną ręką, złotymi literami na jego czole, pisze: „Oddajcie wszyscy cześć temu wielkiemu mojemu synowi”, a świat to czyta i słucha i pokornie pochyla przed nim głowę w posłuszeństwie. Ten człowiek jest naprawdę:
अद्वेष्टा सर्वभूतानां मैत्रः करुण एव च ।
निर्ममो निरहंकारः समदुःखसुखः क्षमी ॥ ( Gita, XII.13.)
– „Ten, który nie ma wrogów i jest przyjazny i współczujący dla wszystkich, wolny od uczuć „ja i moje”, zrównoważony w bólu i przyjemności oraz wyrozumiały.”
I zwróćcie uwagę na to, co widzicie u małodusznych, zniewieściałych ludzi, którzy mówią nosowym tonem, przeżuwając każdą sylabę, których głos jest cienki jak u kogoś, kto od tygodnia głoduje, którzy są jak podarta mokra szmata, którzy nigdy nie protestują lub są wzruszeni, nawet jeśli ktoś ich kopnie – to są oznaki najniższego Tamasu, to są oznaki śmierci, a nie Sattwy – całe zepsucie i smród. To dlatego, że Ardźuna miał wpaść w szeregi tych ludzi, Pan tak szczegółowo wyjaśnia mu sprawy w Gicie. Czy to nie jest fakt? Posłuchajcie pierwszych słów, które wyszły z ust Pana: „क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ नैतत्त्वय्यु पपद्यते – Nie poddawaj się niemęskości, Partho! Nie wolno ci tego zrobić!” A dalej: „तस्मात्त्वमुत्तिष्ठ यशो लभस्व – Dlatego powstań i zyskaj sławę”. Poddając się wpływowi Dźinistów, Buddhów i innych, dołączyliśmy do szeregów ludu Tamasika. Przez te ostatnie tysiąc lat cały kraj napełnia powietrze imieniem Pana i wysyła do Niego swoje modlitwy; a Pan nigdy nie nadstawia dla nich swoich uszu. A dlaczego miałby to zrobić? Kiedy nawet człowiek nigdy nie słucha krzyku głupca, czy myślicie, że Bóg to zrobi? Jedynym wyjściem jest teraz usłuchanie słów Pana z Gity: „क्लैब्यं मा स्म गमः पार्थ – Nie poddawaj się niemęskości, Partho!” „तस्मात्त्वमुत्तिष्ठ यशो लभस्व – Dlatego powstań i zyskaj sławę”.
Przejdźmy teraz do naszego tematu – Wschodu i Zachodu. Najpierw dostrzeż w tym ironię. Jezus Chrystus, Bóg Europejczyków, nauczał: Nie miejcie wrogów, błogosławcie tych, którzy was przeklinają; ktokolwiek cię uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi; zaprzestań całej swojej pracy i przygotuj się na następny świat; koniec świata jest już blisko. A nasz Pan w Gicie mówi: Zawsze pracuj z wielkim entuzjazmem, niszcz swoich wrogów i ciesz się światem. Ale ostatecznie okazało się, że było dokładnie odwrotnie niż sugerował Chrystus i Kryszna. Europejczycy nigdy nie traktowali słów Jezusa Chrystusa poważnie. Przywykli do nawyku aktywności posiadają ogromną naturę Rādźasika, z wielkim przedsięwzięciem i młodzieńczym zapałem gromadzą wygody i luksusy różnych krajów świata i cieszą się nimi do syta. A my siedzimy w kącie z naszą torbą i bagażami, dniem i nocą rozmyślamy o śmierci i śpiewamy „नलिनीदलगतजलमतितरलं तद्वज्जीवितमतिशयचपलम् – Bardzo drżąca i niestabilna jest woda na liściu lotosu; tak życie człowieka jest wątłe i przemijające” – w rezultacie nasza krew jest zimna, a ciało drży ze strachu przed Jamą, bogiem śmierci; i Jama też, niestety, złapał nas za słowo – do naszego kraju wkroczyły zarazy i wszelkiego rodzaju choroby! Kto podąża za naukami Gity? – Europejczycy. A kto postępuje zgodnie z wolą Jezusa Chrystusa? Potomkowie Śri Kryszny! Należy to dobrze zrozumieć. Wedy jako pierwsze znalazły i ogłosiły drogę do Mokszy i z tego jednego źródła, Wed, zaczerpnięto wszystko, czego nauczał później każdy wielki Nauczyciel, powiedzmy Buddha czy Chrystus. Byli Sannjasinami i dlatego „nie mieli wrogów i byli przyjaźni i współczujący dla wszystkich”. To było dla nich dobre i w porządku. Ale po co ta próba zmuszenia całego świata do podążania tą samą ścieżką do Mokszy? „Czy piękno można wytworzyć poprzez pocieranie i szorowanie? Czy czyjąś miłość można zdobyć groźbą lub siłą?” Co Budda lub Chrystus przepisuje człowiekowi, który nie chce Mokszy ani nie nadaje się do jej przyjęcia? Nic! Albo musisz mieć Mokszę, albo jesteś skazany na zagładę – to jedyne dwie drogi jakie wyznają i nie ma drogi pośredniej. Masz związane ręce i nogi, jeśli chodzi o próbowanie czegokolwiek innego niż Moksza. Nie ma sposobu, w jaki możesz cieszyć się światem przez jakiś czas; nie tylko wszystkie wejścia do tego są dla ciebie hermetycznie zamknięte ale w dodatku na każdym kroku są ustawione przeszkody. Jedynie religia wedyjska rozważa sposoby i środki oraz ustanawia zasady czterorakiego osiągnięcia człowieka, obejmującego Dharmę, Artę, Kamę i Mokszę. Buddha nas zrujnował, podobnie jak Chrystus zrujnował Grecję i Rzym! Potem, na szczęście, z biegiem czasu Europejczycy stali się protestantami, otrząsnęli się z nauk Chrystusa reprezentowanych przez władzę papieską i odetchnęli z ulgą. W Indiach Kumārila ponownie wprowadził do obiegu Karma–Mārgę, drogę wyłącznie Karmy, a Śankara i Rāmānudźa stanowczo ponownie ustanowili Wieczną religię wedyjską, harmonizując i równoważąc we właściwych proporcjach Dharmę, Arthę, Kamę i Mokszę. W ten sposób naród został doprowadzony do odzyskania utraconego życia; ale Indie mają trzysta milionów dusz do przebudzenia i stąd opóźnienie. Ożywić trzysta milionów – czy da się to zrobić w jeden dzień?
Cele religii buddyjskiej i wedyjskiej są takie same, ale środki przyjęte przez religię buddyjską są niewłaściwe. Jeśli środki buddyjskie były właściwe, to dlaczego mielibyśmy być tak beznadziejnie zagubieni i zrujnowani? Nie wystarczy powiedzieć, że upływ czasu spowodował to w sposób naturalny. Czy czas może działać, przekraczając prawa przyczyny i skutku?
Dlatego chociaż cele są takie same, Bauddhowie z braku odpowiednich środków zdegradowali Indie. Być może moi bracia Bauddha poczują się urażeni tą uwagą i zaczną się denerwować i wściekać; ale nie ma na to rady; prawdę należy powiedzieć i nie dbam o rezultat. Właściwym i poprawnym środkiem są Wedy – Dźāti Dharma, to znaczy Dharma zalecana według różnych kast – Swadharma, to znaczy własna Dharma, czyli zbiór obowiązków przepisanych człowiekowi zgodnie z jego możliwościami i pozycją – co jest podstawą religii wedyjskiej i społeczeństwa wedyjskiego. Być może znowu obrażam wielu moich przyjaciół, którzy mówią, jak sądzę, że schlebiam własnym rodakom. W tym miejscu zapytam ich raz na zawsze: co zyskam na takim pochlebstwie? Czy wspierają mnie jakimikolwiek pieniędzmi lub środkami? Wręcz przeciwnie, robią wszystko, co w ich mocy, aby zdobyć pieniądze, które zapewniam błagając poza Indiami o nakarmienie dotkniętych głodem i bezbronnych; a jeśli tego nie rozumieją, znieważają i oczerniają! Tacy zatem, o moi wykształceni rodacy, są ludzie w moim kraju. Znam ich zbyt dobrze, żeby oczekiwać od nich czegokolwiek poprzez pochlebstwa. Wiem, że należy ich traktować jak szaleńców; a każdy, kto podaje lekarstwo szaleńcowi, musi być gotowy na nagrodę w postaci kopniaków i ugryzień; ale ten jest prawdziwym przyjacielem, który wpycha im lekarstwo do gardeł i znosi ich cierpliwie.
Ta Dźati Dharma, ta Swadharma, jest ścieżką dobrobytu wszystkich społeczeństw w każdym kraju, drabiną do ostatecznej wolności. Wraz z upadkiem tej Dźati Dharmy, tej Swadharmy, nastąpił upadek naszej ziemi. Jednak Dźati Dharma, czyli Swadharma, tak jak jest to obecnie powszechnie rozumiane przez wyższe kasty, jest raczej nowym złem, przed którym należy się strzec. Myślą, że wiedzą wszystko o Dźati Dharmie, ale w rzeczywistości nie wiedzą o tym nic. Uważając swoje własne wiejskie zwyczaje za odwieczne zwyczaje ustanowione przez Wedy i przywłaszczając sobie wszystkie przywileje, zmierzają na swoją zagładę! Nie mówię o kaście określonej przez rozróżnienie jakościowe, ale o dziedzicznym systemie kastowym. Przyznaję, że jakościowy system kastowy jest systemem pierwotnym; szkoda jednak, że cechy rodzą się w ciągu dwóch lub trzech pokoleń. W ten sposób dotknięto istotnego punktu naszego życia narodowego; w przeciwnym razie dlaczego mielibyśmy pogrążać się w tym zdegradowanym stanie? Czytamy w Gicie: „संकरस्य च कर्ता स्यामुपहन्यामिमाः प्रजाः –byłbym wówczas przyczyną pomieszania ras i w ten sposób zrujnowałbym te istoty”. Jak doszło do tej straszliwej Warny–Sāmkarja – tej mylącej mieszaniny wszystkich kast – i zaniku wszelkich różnic jakościowych? Dlaczego biała cera naszych przodków stała się teraz czarna? Dlaczego Sattwaguna ustąpiła miejsca przeważającemu Tamasowi, dodając w nim jakby domieszkę Radźas? To długa historia do opowiedzenia i rezerwuję moją odpowiedź na jakąś przyszłą okazję. Na razie spróbuj to zrozumieć, że jeśli Dźati Dharma będzie właściwie i prawdziwie zachowana, naród nigdy nie upadnie. Jeśli to prawda, to co spowodowało nasz upadek? To, że upadliśmy jest pewnym znakiem, że naruszono podstawy Dźati Dharmy. Dlatego to, co nazywacie Dźati Dharmą jest całkowicie sprzeczne z tym, co mamy w rzeczywistości. Najpierw przeczytaj na wskroś swoje własne Śastry, a z łatwością zobaczysz, że to, co Śastry definiują jako Dharmę kastową zniknęło niemal wszędzie z tej ziemi. Teraz spróbuj przywrócić prawdziwą Dźati Dharmę, a wtedy będzie to prawdziwe i pewne dobrodziejstwo dla kraju. Czego się nauczyłem i zrozumiałem, mówię wam wyraźnie. Nie sprowadzono mnie z obcego kraju, aby przyjść i was zbawić, abym tolerował wszystkie wasze głupie zwyczaje i udzielał dla nich naukowych wyjaśnień; naszych zagranicznych przyjaciół nic to nie kosztuje, ich na to stać. Pocieszasz ich i nagradzasz brawami, i to jest szczyt ich ambicji. Ale jeśli brud i kurz zostanie rzucony na wasze twarze, spadnie również na moją! Nie widzicie tego?
Powiedziałem gdzie indziej, że każdy naród ma swój własny cel narodowy. Albo w posłuszeństwie prawu natury, albo dzięki wyższemu geniuszowi wielkich ludzi, społeczne maniery i zwyczaje każdego narodu są kształtowane, aby doprowadzić ten cel do skutku. W życiu każdego narodu poza tym celem oraz obyczajami i zwyczajami, które są zasadniczo niezbędne do osiągnięcia tego celu, wszystkie inne są zbyteczne. Nie ma większego znaczenia, czy te zbędne zwyczaje i maniery urosną, czy zanikną; ale naród z pewnością umrze, gdy główny cel jego życia zostanie zraniony.
Kiedy byliśmy dziećmi, słyszeliśmy historię o pewnej ogrzycy, której dusza mieszkała w małym ptaku i jeśli ptak nie został zabity, ogry nigdy nie umarły. Życie narodu też takie jest. Jeszcze inną rzecz, którą zauważycie, jest to, że naród nigdy nie będzie bardzo żałował, jeśli zostanie pozbawiony tych praw, które nie mają wiele wspólnego z jego narodowymi celami, ba, nawet jeśli zostaną mu wyrwane; lecz gdy cel, na którym opiera się życie narodowe zostaje zadany najlżejszy cios, wówczas reaguje on z ogromną siłą.
Weźmy na przykład przypadek trzech żyjących narodów, których historię mniej więcej znacie, a mianowicie Francuzów, Anglików i Hindusów. Niezależność polityczna jest podstawą francuskiego charakteru. Poddani francuscy spokojnie znoszą wszelki ucisk. Obciążcie ich wysokimi podatkami, a nie podniosą przeciwko nim najmniejszego głosu; zmuszają cały naród do wstąpienia do armii, nigdy nie narzekają; ale w chwili, gdy ktoś wtrąci się w tę niezależność polityczną, cały naród powstanie jako jeden człowiek i zareaguje szaleńczo. Nikt nie będzie mógł uzurpować sobie władzy nad nami; niezależnie od tego, czy jesteśmy uczonymi czy ignorantami, bogatymi czy biednymi, szlachetnie urodzonymi czy z niższych klas, mamy równy udział w rządzie naszego kraju i w niezależnej kontroli naszego społeczeństwa – oto podstawowa zasada francuskiego charakteru. Musi cierpieć ten, kto będzie próbował ingerować w tę wolność.
W charakterze angielskim polityka „daj i bierz”, czyli zasada biznesowa przedsiębiorcy, jest zasadniczo nieodłączna. Dla Anglików sprawiedliwy i równy podział bogactwa ma zasadnicze znaczenie. Anglik pokornie poddaje się królowi i przywilejom szlachty; ale jeśli ma zapłacić grosz ze swojej kieszeni, musi zażądać z tego rachunku. Jest król; to jest w porządku; jest gotowy być mu posłusznym i szanować; ale jeśli król chce pieniędzy, Anglik mówi: W porządku, ale najpierw muszę zrozumieć, do czego są potrzebne, jakie dobro to przyniesie; następnie muszę zabrać głos w sprawie sposobu ich wykorzystania, a potem się z nimi rozstanę. Król, próbując kiedyś siłą wyłudzić pieniądze od Anglików, wywołał wielką rewolucję. Zabili oni króla.
Hindus twierdzi, że niezależność polityczna i społeczna jest czymś dobrym, ale prawdziwą rzeczą jest niezależność duchowa – Mukti. To jest nasz cel narodowy; niezależnie od tego, czy weźmiesz Waidika, Dźaina, Bauddha, Adwaita, Wiśisztādwaita czy Dwaita –wszystkie te mają ten sam pogląd. Pozostaw ten punkt nietknięty i rób, co chcesz, Hindus jest zupełnie obojętny i milczy; ale jeśli tam go spotkasz, uważaj, bo grozi ci zguba. Obrabuj go ze wszystkiego, co ma, kopnij go, nazwij go „czarnuchem” czy jakoś tak, on się tym zbytnio nie przejmuje; tylko utrzymuj tę jedną bramę religii wolną i niezakłóconą. Spójrzcie, jak w czasach nowożytnych dynastie Pathan pojawiały się i znikały, ale nie mogły mocno utrzymać swojego imperium indyjskiego, ponieważ przez cały czas atakowały religię hinduską. I zobaczcie jak mocno oparte, jak niesamowicie silne było Imperium Mogołów. Dlaczego? Ponieważ Mogołowie pozostawili ten punkt nietknięty. W rzeczywistości Hindusi byli prawdziwą podporą imperium Mogołów; czy nie wiecie, że Dźahangir, Szahdźahan i Dara Śikoh wszyscy urodzili się z matek hinduskich? A teraz spójrzcie – gdy tylko nieszczęsny Aurangzeb ponownie dotknął tego punktu, ogromne Imperium Mogołów zniknęło w jednej chwili jak sen. Dlaczego angielski tron jest tak mocno ugruntowany w Indiach? Ponieważ w żaden sposób nie dotyka to religii tego kraju. Rozsądni misjonarze chrześcijańscy próbowali trochę majstrować w tej kwestii, czego rezultatem był bunt w 1857 roku. Dopóki Anglicy dokładnie to zrozumieją i będą działać zgodnie z tym, ich tron w Indiach pozostanie nieskalany i niewzruszony. Mądrzy i dalekowzroczni Anglicy również to rozumieją i przyznają – przeczytajcie książkę Lorda Robertsa „Czterdzieści jeden lat w Indiach”.4
Teraz rozumiecie wyraźnie gdzie jest dusza tej ogrzycy – jest ona w religii. Ponieważ nikt nie był w stanie tego zniszczyć, dlatego naród hinduski nadal żyje, przetrwawszy tak wiele kłopotów i udręk. Cóż, pewien indyjski uczony pyta: „Jaki jest pożytek z utrzymywania duszy narodu w religii? Dlaczego nie zachować jej niezależności społecznej i politycznej, jak ma to miejsce w przypadku innych narodów?” Bardzo łatwo jest tak mówić. Jeśli na potrzeby dyskusji zostanie przyjęte, że religia, duchowa niezależność, dusza, Bóg i Mukti są fałszywe, to nawet wtedy zobaczmy, jak wygląda sprawa. Tak jak ten sam ogień objawia się w różnych formach, tak ta sama wielka Siła objawia się jako niezależność polityczna z Francuzami, jako geniusz kupiecki i poszerzanie sfery kapitału z Anglikami oraz jako pragnienie Mukti, czyli duchowej niezależności z Hindusami. Należy zauważyć, że pod wpływem tej wielkiej Siły charakter Francuzów i Anglików został ukształtowany przez kilka stuleci zmiennego losu; a także z inspiracji tej wielkiej Siły, w ciągu tysięcy stuleci, nastąpiła obecna ewolucja hinduskiego charakteru narodowego. Pytam z całą powagą – co jest łatwiejsze: wyrzec się naszego charakteru narodowego, ukształtowanego przez tysiące stuleci, czy wszczepionego przez kilkaset lat obcego charakteru? Dlaczego Anglicy nie zapomną o swoich wojowniczych zwyczajach, nie zaprzestaną walki i rozlewu krwi i nie usiądą spokojnie i cicho, skupiając całą swoją energię na uczynieniu religii jedynym celem swojego życia?
Faktem jest, że rzeka spłynęła o tysiąc mil od swego źródła w górach; robi to, czy może wrócić do źródła? Jeśli kiedykolwiek spróbuje prześledzić swój bieg, po prostu wyschnie, rozpraszając się we wszystkich kierunkach. Tak czy inaczej rzeka z pewnością prędzej czy później wpadnie do oceanu, albo przepływając przez otwarte i piękne równiny, albo przedzierając się przez brudną glebę. Jeśli nasze życie narodowe przez te dziesięć tysięcy lat było błędem, to nie ma na to ratunku; a jeśli spróbujemy teraz stworzyć nowy charakter, nieuniknionym rezultatem będzie to, że umrzemy.
Ale proszę mi wybaczyć, jeśli powiem, że takie myślenie jest zwykłą ignorancją i brakiem właściwego zrozumienia, a mianowicie, że nasz ideał narodowy był błędem. Najpierw udaj się do innych krajów i dokładnie przestudiuj ich maniery i warunki na własne oczy – a nie cudze – i zastanów się nad nimi rozważnym umysłem, jeśli go posiadasz: następnie przeczytaj własne pisma święte, swoją starożytną literaturę podróżuj po Indiach i zwróć uwagę na ludzi z różnych jej części, na ich zwyczaje i nawyki czujnym okiem inteligentnego i bystrego obserwatora – a nie okiem głupca – a zobaczysz jasno jak w południe, że naród nadal żyje nienaruszony, a jego życie z pewnością pulsuje. Odkryjesz tam również, że ukryty pod popiołami pozornej śmierci ogień naszego życia narodowego jeszcze się tli i że życie tego narodu jest religią, jego językiem jest religia i jego ideą jest religia; oraz wasza polityka, społeczeństwo, gmina, zapobieganie zarazom i pomoc w walce z głodem – wszystkie te rzeczy zostaną zrobione tak, jak to było robione przez cały czas tutaj, a mianowicie tylko poprzez religię; w przeciwnym razie całe twoje szaleńcze wrzaski i lamenty skończą się na niczym, przyjacielu!
Poza tym w każdym kraju środki są przecież takie same, to znaczy wszystko, co dyktuje tylko garstka wpływowych ludzi staje się fait accompli; reszta ludzi podąża tylko za nimi jak stado owiec, to wszystko. Widziałem wasz parlament, wasz Senat, wasze głosowanie, większość, karty do głosowania; wszędzie jest tak samo, mój przyjacielu. Potężni ludzie w każdym kraju poruszają społeczeństwo w dowolny sposób, a reszta jest tylko jak stado owiec. Pytanie brzmi: kim są ci ludzie mający władzę w Indiach? To ci, którzy są gigantami w religii. To oni przewodzą naszemu społeczeństwu; i to oni znowu zmieniają nasze prawa społeczne i zwyczaje gdy wymaga tego konieczność: i słuchamy ich w milczeniu i wykonujemy to, co nakazują. Jedyna różnica w stosunku do naszego polega na tym, że nie mamy tu tego niepotrzebnego zamieszania i krzątaniny większości, głosowania, kart do głosowania i podobnych towarzyszących temu przeciąganiu liny jak w innych krajach. To wszystko.
Oczywiście nie otrzymujemy takiego wykształcenia, jakie mają zwykli ludzie na Zachodzie, poprzez system głosowania, kart do głosowania itp., ale z drugiej strony nie mamy wśród nas tej klasy ludzi, którzy w imię polityki okradają innych i tuczą się wysysając życiodajną krew mas we wszystkich krajach europejskich. Gdybyś kiedyś widział, mój przyjacielu, ten szokujący widok za kulisami działań tych polityków, tę hulankę przekupstwa, ten rabunek w biały dzień, ten taniec diabła w człowieku, które są praktykowane przy takich okazjach, straciłbyś nadzieję wobec człowieka! „Mleko żebrze od drzwi do drzwi, podczas gdy w sklepie z grogiem panuje tłok; cnotliwa kobieta rzadko kiedy ma dość środków, aby ukryć swoją skromność, podczas gdy kobieta z miasta obnosi się w całej swojej biżuterii!” Ci, którzy mają pieniądze, trzymają rząd kraju pod kontrolą okradając lud i wysyłają ich jako żołnierzy do walki i ginięcia na obcych brzegach, aby w przypadku zwycięstwa ich skrzynie mogły być pełne złota okupionego krwią poddanych na polu bitwy. A poddani – ludzie? Cóż, ich zadaniem jest tylko przelanie krwi. To jest polityka! Nie zdziw się, przyjacielu; nie zgub się w jej labiryntach.
Przede wszystkim spróbuj to zrozumieć: czy człowiek tworzy prawa, czy też prawa tworzą człowieka? Czy człowiek tworzy pieniądze, czy pieniądze tworzą człowieka? Czy człowiek tworzy imię i sławę, czy też imię i sława tworzą człowieka?
Bądź przede wszystkim człowiekiem, przyjacielu, a zobaczysz, jak to wszystko i cała reszta potoczy się za tobą. Porzuć tę nienawistną złośliwość, psie kłótnie i szczekanie na siebie nawzajem i oprzyj się na dobrym celu, właściwych środkach, słusznej odwadze i bądź odważny. Kiedy rodzisz się jako człowiek, zostaw po sobie niezatarty ślad. „Kiedy po raz pierwszy przyszedłeś na ten świat, o Tulsi5, świat się radował, a ty płakałeś; teraz żyj swoim życiem, czyniąc takie czyny, aby kiedy opuścisz ten świat, świat za tobą płakał, a ty odchodził z niego śmiejąc się.” Jeśli potrafisz to zrobić, jesteś człowiekiem; w przeciwnym razie, czym dobrym jesteś?
Następnie musisz zrozumieć, mój przyjacielu, że wielu rzeczy możemy się nauczyć od innych narodów. Człowiek, który twierdzi że nie ma już niczego do nauczenia się, jest już u kresu sił. Naród, który twierdzi, że wie wszystko, jest na skraju zagłady! „Dopóki żyję, tak długo się uczę”. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że kiedy bierzemy coś od innych, musimy to uformować na swój własny sposób. Dodajmy do naszych zasobów to, czego inni mają do nauczenia, ale zawsze musimy uważać, aby zachować nienaruszonym to, co zasadniczo należy do nas. Załóżmy na przykład, że chcę ugotować obiad na sposób europejski. Podczas przyjmowania jedzenia Europejczycy siedzą na krzesłach, a my przyzwyczajeni jesteśmy do kucania na podłodze. Aby naśladować Europejczyków, jeśli zamówię obiad na stole i będę musiał siedzieć na krześle przez ponad godzinę, moje stopy będą na dobrej drodze, jak mówią, do drzwi Jamy, i tak będę wić się w torturach; co na to powiesz? Muszę więc przykucnąć na podłodze w swoim stylu mając ich naczynia. Podobnie, ilekroć uczymy się czegoś od innych, musimy kształtować to na swój własny sposób, zawsze zachowując w pełni naszą charakterystyczną narodowość. Pozwólcie, że zapytam: „Czy człowiek nosi ubrania, czy też ubranie kształtuje człowieka?” Genialny człowiek w każdym ubraniu budzi szacunek; ale nikogo nie obchodzą głupcy tacy jak ja, choć dźwigam na plecach mnóstwo ubrań jak osioł pracza.
Przypisy:
- Później Swamidźi zmienił ten pogląd w odniesieniu do Buddy jak wynika z listu z Waranasi z dnia 9 lutego 1902 r., zamieszczonego w tym tomie. ↩︎
- Bengalski święty, wielbiciel Kāli i natchniony poeta, który komponował pieśni na cześć Bóstwa, wyrażając w najprostszych słowach najwyższe prawdy religii. ↩︎
- Cztery kasty i cztery etapy życia. ↩︎
- Zobacz rozdziały 30 i 31. ↩︎
- Poeta i wielbiciel – autor Ramćaritmanasa. Tutaj poeta zwraca się do samego siebie. ↩︎