Powyższy tekst tytułem wstępu, stał się dość długi; ale po całej tej rozmowie łatwiej będzie nam porównać oba narody. Oni są dobrzy i my też jesteśmy dobrzy. „Nie można ani chwalić jednego, ani obwiniać drugiego; obie wagi są równe”. Oczywiście istnieją gradacje i odmiany dobra, to wszystko.
Według nas na charakter człowieka składają się trzy rzeczy. Jest ciało, jest umysł i jest dusza. Najpierw rozważmy ciało, które jest najbardziej zewnętrzną rzeczą w człowieku.
Na początku zobacz, jak rozmaite są różnice w odniesieniu do ciała. Ileż jest odmian nosa, twarzy, włosów, wzrostu, karnacji, szerokości itp.!
Współcześni etnolodzy utrzymują, że różnorodność karnacji wynika z domieszki krwi. Choć gorący lub zimny klimat danego miejsca w pewnym stopniu wpływa na cerę, to niewątpliwie główną przyczyną jej zmian jest dziedziczność. Nawet w najzimniejszych częściach świata można spotkać ludzi o ciemnej karnacji, a w najgorętszych krajach można spotkać białych mężczyzn. Cera rdzennych plemion Kanady, Ameryki i Eskimosów z północnych regionów polarnych nie jest biała. Natomiast wyspy takie jak Borneo, Celebes itp. położone w rejonach równikowych zamieszkują biali aborygeni.
Według hinduskich Śastr trzy hinduskie kasty, Bramana, Kszatrija i Waiśja, a także kilka narodów spoza Indii, a mianowicie Ćīn, Hun, Darad, Pahlawa, Jawana i Khāś, są Arjami. Owi Ćīn z naszych Śastr nie są współczesnymi Chińczykami. Poza tym w tamtych czasach Chińczycy wcale nie nazywali siebie Ćīn. Istniał odrębny, potężny naród zwany Ćīn, żyjący w północno–wschodniej części Kaszmiru, a Daradowie żyli tam, gdzie obecnie widuje się plemiona górskie między Indiami a Afganistanem. Niektórych pozostałości starożytnego Ćīn odnaleziono w bardzo małych ilościach, a Daradisthan jeszcze istnieje. W Rādźatarangini, historii Kaszmiru, często pojawiają się odniesienia do panowaniu potężnego Darad–Radź. Starożytne plemię Hunów panowało przez długi okres w północno–zachodniej części Indii. Tybetańczycy nazywają siebie teraz Hunami, ale ten Hun to prawdopodobnie „Hune”. Faktem jest, że Hunowie, o których mowa w Manu, nie są współczesnymi Tybetańczykami, jest jednak całkiem prawdopodobne, że współcześni Tybetańczycy są produktem mieszaniny starożytnych Hunów aryjskich i kilku innych plemion Mogołów, które przybyły do Tybetu z Azji Środkowej. Według Nikołaja Przewalskiego i księcia Orleanu, podróżników rosyjskich i francuskich, w niektórych częściach Tybetu nadal można spotkać plemiona o twarzach i oczach typu aryjskiego. „Javana” to nazwa nadana Grekom. Było wiele sporów na temat pochodzenia tej nazwy. Niektórzy twierdzą, że nazwa Jawana została po raz pierwszy użyta do określenia plemienia Greków zamieszkującego miejsce zwane „Ionia”, stąd w pismach palijskich cesarza Aśoka Grecy nazywani są „Jonas”, a następnie od tego „Jona” wywodzi się sanskryckie słowo Jawana. Ponownie, według niektórych naszych indyjskich historyków słowo Jawana nie oznacza Greków. Ale wszystkie te poglądy są błędne. Oryginalne słowo to samo słowo Jawana; bo nie tylko Hindusi, ale także starożytni Egipcjanie i Babilończycy nazywali Greków tym imieniem. Przez słowo Pahlawa rozumie się starożytnych Parsów mówiących językiem Pahlawi. Nawet teraz Khaś oznacza na wpół cywilizowane plemiona aryjskie żyjące w regionach górskich i w Himalajach i słowo to nadal jest używane w tym znaczeniu. W tym sensie dzisiejsi Europejczycy są potomkami Khaś; innymi słowy, wszystkie plemiona aryjskie, które w starożytności były niecywilizowane, to Khaś.
W opinii współczesnych uczonych Aryjczycy mieli czerwono–białą cerę, czarne lub rude włosy, proste nosy, dobrze podkreślone oczy itp.; a kształt czaszki różnił się nieco w zależności od koloru włosów. Tam, gdzie karnacja jest ciemna, tam nastąpiła zmiana w wyniku zmieszania czystej krwi aryjskiej z rasami czarnymi. Utrzymują, że na zachód od granic Himalajów nadal istnieją plemiona czystej krwi aryjskiej, a cała reszta ma krew mieszaną; w przeciwnym razie jak mogłyby być ciemne? Ale europejscy eksperci powinni już wiedzieć, że w południowych Indiach wiele dzieci rodzi się z rudymi włosami, które po dwóch lub trzech latach zmieniają się w czarne, oraz że w Himalajach wiele dzieci ma rude włosy i niebieskie lub szare oczy.
Niech Pandici walczą między sobą; to Hindusi przez cały czas nazywali siebie Arjami. Czy to czystej, czy mieszanej krwi, Hindusi są Arjami; tam to spoczywa. Jeśli Europejczycy nie lubią nas, Arjan, bo jesteśmy ciemni, niech przyjmą dla siebie inne imię – co nam do tego?
Czy czarny, czy biały, to nie ma znaczenia; ale ze wszystkich narodów świata Hindusi są najprzystojniejsi i mają najlepsze cechy. Nie przechwalam się i nie mówię niczego przesadnie ponieważ przynależą do mojej narodowości, ale fakt ten jest znany na całym świecie. Gdzie indziej można znaleźć większy odsetek mężczyzn i kobiet o pięknych rysach niż w Indiach? Poza tym trzeba wziąć pod uwagę, o ile więcej potrzeba w naszym kraju, abyśmy wyglądali przystojnie, niż w innych krajach, ponieważ nasze ciała są znacznie bardziej odsłonięte. W innych krajach zawsze próbuje się sprawić, by brzydkie osoby wyglądały pięknie pod osłoną wyszukanych sukienek i ubrań.
Oczywiście pod względem zdrowia ludzie Zachodu są od nas znacznie lepsi. Na Zachodzie mężczyźni po czterdziestce i kobiety po pięćdziesiątce są wciąż młodzi. Dzieje się tak niewątpliwie dlatego, że dobrze się odżywiają, dobrze się ubierają i żyją w dobrym klimacie, a przede wszystkim tajemnicą jest to, że nie zawierają małżeństwa w młodym wieku. Zapytaj między sobą tych kilka silnych plemion i zobacz, w jakim wieku nadają się do zawarcia małżeństwa. Zapytaj plemiona górskie, takie jak Gurkhowie, Pendżabczycy, Dźatowie i Afridi w jakim wieku nadają się do zawarcia małżeństwa. Następnie przeczytaj swoje własne Śastry – trzydzieści lat to ustalony wiek dla Brahmina, dwadzieścia pięć dla Kszatriji i dwadzieścia dla Waiśji. Jeśli chodzi o długowieczność oraz siłę fizyczną i psychiczną, istnieje ogromna różnica między ludźmi Zachodu a nami. Gdy tylko dożyjemy czterdziestki, nasza nadzieja oraz siła fizyczna i psychiczna maleją. Choć oni w tym wieku, pełni młodzieńczego wigoru i nadziei, dopiero rozpoczęli.
Jesteśmy wegetarianami – większość naszych chorób dotyczy żołądka; nasi starsi mężczyźni i kobiety na ogół umierają z powodu dolegliwości żołądkowych. Na Zachodzie jedzą mięso – większość ich chorób to choroby serca; ich starsi mężczyźni i kobiety na ogół umierają na choroby serca lub płuc. Uczony zachodni lekarz zauważa, że ludzie cierpiący na chroniczne dolegliwości żołądkowe mają na ogół charakter melancholijny i wyrzekający się, a ludzie cierpiący na dolegliwości serca i górnych partii ciała zawsze do końca mają nadzieję i wiarę; chory na cholerę od początku boi się śmierci, chory na suchoty do ostatniej chwili ma nadzieję, że wyzdrowieje. „Czy to z tego powodu – może słusznie zapytać mój przyjaciel lekarz – Hindusi zawsze mówią i myślą o śmierci i wyrzeczeniu?” Jak dotąd nie udało mi się znaleźć na to zadowalającej odpowiedzi; ale kwestia ta wydaje się być prawdziwa i wymaga poważnego rozważenia.
W naszym kraju ludzie rzadko cierpią na choroby zębów i włosów; na Zachodzie niewiele osób ma naturalne, zdrowe zęby, a łysienie spotyka się wszędzie. Nasze kobiety przekłuwają nosy i uszy by nosić ozdoby; na Zachodzie, wśród klas wyższych, kobiety obecnie nie robią tego zbyt często; ale ściskając talię, powodując skrzywienie kręgosłupa, przemieszczając w ten sposób wątrobę i śledzionę oraz zniekształcając sylwetkę, znoszą mękę śmierci aby wyglądać zgrabnie, a do tego dochodzi ciężar ubioru, który muszą pokonać by pokazać swoje cechy z jak najlepszej strony. Ich zachodni strój bardziej nadaje się jednak do pracy. Z wyjątkiem stroju noszonego w społeczeństwie przez panie z klas zamożnych, strój kobiet w ogóle jest brzydki. Sari naszych kobiet oraz Ćogā, Ćāpkan i turban naszych mężczyzn nie dają się porównać pod względem piękna ubioru. Obcisłe sukienki nie mogą równać się pięknem z luźnymi, opadającymi w naturalnych fałdach. Ale wszystkie nasze suknie, zwiewne i fałdowane, nie nadają się do pracy; w czasie pracy psują się i są do wyrzucenia. Na Zachodzie istnieje coś takiego jak moda. Ich moda jest w ubiorze, nasza w ozdobach, choć obecnie wkracza to także trochę do ubioru. Paryż jest centrum mody na suknie damskie, a Londyn na modę męską. Aktorki Paryża często wyznaczają modę. Jakie nowe ubranie nosiłaby wybitna aktorka tamtych czasów, modny świat zachłannie by ją naśladował. Obecnie modę wyznaczają duże firmy odzieżowe. Nie mamy pojęcia ile milionów funtów wydaje się co roku na szycie ubrań na Zachodzie. Biznes krawiecki stał się regularną nauką. Jaki kolor sukni będzie pasował do karnacji dziewczynki i koloru jej włosów, jakie szczególne cechy jej ciała należy zamaskować i co najlepiej eksponować – te i wiele innych ważnych kwestii krawcy muszą poważnie rozważać. I znowu sukienka, którą noszą panie na bardzo wysokich stanowiskach, inne też muszą nosić, bo inaczej stracą swoją kastę! To jest MODA.
Z drugiej strony, ta moda zmienia się, że tak powiem, każdego dnia; z pewnością zmieni się czterokrotnie wraz z czterema porami roku, a poza tym także wiele innych razy. Suknie bogatych ludzi szyte są według najnowszej mody przez wyspecjalizowane firmy; ci, którzy należą do klasy średniej, często zlecają je w domu krawcom lub szyją je sami. Jeśli nowa moda zbliża się bardzo do ostatniej, po prostu odpowiednio zmieniają lub dostosowują swoje ubrania; w przeciwnym razie kupują nowe. Klasy zamożne rozdają swoje suknie, które wyszły z mody, swoim podopiecznym i służącym. Sprzedają je pokojówki i lokaje, a następnie eksportuje się je do różnych kolonii założonych przez Europejczyków w Afryce, Azji i Australii, gdzie są ponownie wykorzystywane. Wszystkie suknie niezwykle bogatych zamawia się w Paryżu; mniej zamożni zlecają kopiowanie ich we własnym kraju własnym krawcom. Ale kapelusze damskie muszą być produkcji francuskiej. Rzeczywiście, strój Angielek i Niemek nie jest dobry; na ogół nie podążają za modą paryską – oczywiście z wyjątkiem kilku klas bogatych i wyższych. Tak więc kobiety z innych krajów oddają się żartom ich kosztem. Ale mężczyźni w Anglii przeważnie ubierają się bardzo dobrze. Amerykańscy mężczyźni i kobiety bez wyjątku noszą bardzo modne stroje. Chociaż rząd amerykański nakłada wysokie cła na wszystkie ubrania importowane z Londynu lub Paryża aby zapobiec przedostawaniu się towarów zagranicznych do kraju, mimo wszystko kobiety zamawiają swoje suknie w Paryżu, a mężczyźni w Londynie. Tysiące mężczyzn i kobiet zatrudnionych jest przy codziennym wprowadzaniu na rynek wełnianych i jedwabnych tkanin różnego rodzaju i kolorów, a tysiące z nich szyją z nich wszelkiego rodzaju ubrania. Jeśli strój nie jest dokładnie aktualny, panie i panowie nie mogą chodzić po ulicy nie będąc obiektem uwag ze strony osób modnie ubranych. Chociaż w naszym kraju nie przejmujemy się modą ubioru, zamiast tego w pewnym stopniu mamy modę na ozdoby. Kupcy handlujący jedwabiem, wełną i innymi materiałami na Zachodzie zawsze uważnie obserwują jak zmienia się moda i jakie rzeczy ludzie zaczęli lubić; albo albo próbują wprowadzić nową modę wymyśloną przez nich samych i próbują zwrócić na nią uwagę ludzi. Kiedy kupcowi uda się zwrócić uwagę ludzi na modę, którą wprowadził na rynek, staje się ułożonym człowiekiem na całe życie. W czasach cesarza Francji Napoleona III jego żona, cesarzowa Eugenia, była powszechnie rozpoznawalnym wcieleniem mody Zachodu. Szal kaszmirski był szczególnie przez nią ulubiony, dlatego też w jej czasach co roku z Kaszmiru do Europy eksportowano szale warte miliony rupii. Wraz z upadkiem Napoleona III moda się zmieniła i szale kaszmirskie nie są już sprzedawane. A jeśli chodzi o kupców w naszym kraju, zawsze chodzą starą koleiną. W zmienionych okolicznościach nie mogli w porę wymyślić żadnego nowego stylu, który przypadłby do gustu Zachodowi, więc rynek został dla nich stracony. Kaszmir doznał poważnego szoku, a jego wielcy i bogaci kupcy nagle ponieśli porażkę.
Ten świat, jeśli masz oczy, które pozwalają widzieć, jest twój, jeśli nie, jest mój; myślisz, że ktoś czeka na kogoś innego? Mieszkańcy Zachodu opracowują nowe środki i metody aby przyciągnąć luksus i wygodę z różnych części świata. Obserwują sytuację dziesięcioma oczami i pracują jakby dwiema rękami; podczas gdy my nigdy nie zrobimy tego, czego autorzy Śastr nie napisali w książkach, w związku z czym poruszamy się w tym samym starym rytmie i nie ma tu żadnych prób poszukiwania czegokolwiek oryginalnego i nowego; a zdolność do tego jest teraz dla nas utracona. Cały naród rozdziera niebo wołaniem o żywność i umiera z głodu. Czyja to wina? Nasza! Jakie środki podejmujemy aby znaleźć wyjście z tej żałosnej sytuacji? Żadnych! Robimy tylko wielki hałas naszym wielkim i pustym gadaniem! To wszystko, co robimy. Dlaczego nie wyjdziesz ze swojego wąskiego zakątka i nie zobaczysz z otwartymi oczami jak świat idzie naprzód? Wtedy umysł się otworzy i moc myślenia i szybkiego działania przyjdzie sama z siebie. Z pewnością znasz historię Dewów i Asurów. Dewy wierzą w swoją duszę, w Boga i w życie pozagrobowe, podczas gdy Asury przywiązują wagę do tego życia i poświęcają się cieszeniu się tym światem i próbowaniu zaznania cielesnych wygód na wszelkie możliwe sposoby. Nie mamy zamiaru tutaj dyskutować, czy Dewy są lepsze od Asurów, czy Asurowie od Dewów, ale czytając ich opisy w Purānach, Asury wydają się, prawdę mówiąc, bardziej podobne do LUDZI i o wiele bardziej ludzkie niż Dewy; Dewy są bez wątpienia gorsze od Asurów pod wieloma względami. Aby zrozumieć Wschód i Zachód, nie możemy zrobić nic lepszego niż zinterpretować Hindusów jako synów Dewów, a ludzi Zachodu jako synów Asurów.
Najpierw przyjrzyjmy się ich pojęciom dotyczącym czystości ciała. Czystość oznacza czystość umysłu i ciała; na to drugie wpływa użycie wody itp. Żaden naród na świecie nie jest tak czysty w ciele jak Hindus, który korzysta z wody bardzo swobodnie. W innych krajach kąpiele zanurzeniowe są rzadkością, z kilkoma wyjątkami. Anglicy wprowadzili je do swojego kraju po kontakcie z Indiami. Już teraz zapytajcie tych z naszych uczniów, którzy mieszkali w Anglii w celach edukacyjnych, a powiedzą wam, jak niewystarczające są tam warunki do kąpieli. Kiedy mieszkańcy Zachodu kąpią się – a to zdarza się raz w tygodniu – zmieniają swoją bieliznę. Oczywiście obecnie wśród tych, którzy mają środki, wielu kąpie się codziennie, a wśród Amerykanów ta liczba jest większa; Niemcy raz w tygodniu, Francuzi i inni bardzo rzadko! Hiszpania i Włochy to ciepłe kraje, ale tam jest ich jeszcze mniej! Wyobraź sobie, że jedzą obficie czosnek, obficie się pocą w dzień i w nocy, a mimo to nie kąpią się! Duchy z pewnością muszą przed nimi uciekać, co powiedzieć o ludziach! Co oznacza kąpiel na Zachodzie? Dlaczego myć tylko twarz, głowę i ręce, czyli tylko te części, które są odsłonięte. Mój przyjaciel milioner zaprosił mnie kiedyś do Paryża: Paryża, który jest stolicą nowoczesnej cywilizacji – Paryż, raj luksusu, mody i zabawy na ziemi – centrum sztuki i nauki. Przyjaciel zakwaterował mnie w ogromnym, pałacowym hotelu, gdzie posiłki były w królewskim stylu, ale po kąpieli – no cóż, ani śladu. Dwa dni cierpiałem w milczeniu – aż w końcu nie mogłem już tego znieść i musiałem zwrócić się do przyjaciela w ten sposób: „Kochany bracie, niech ten królewski luksus będzie z tobą i twoimi! Dyszę, żeby wydostać się z tej sytuacji. Jest tak gorąco i brak możliwości kąpieli; jeśli tak będzie dalej, grozi mi bezpośrednie niebezpieczeństwo, że oszaleję jak wściekły pies”. Słysząc to mój przyjaciel bardzo się nade mną zlitował i zirytował się władzami hotelu, mówiąc: „Nie pozwolę ci tu dłużej zostać, chodźmy i znajdźmy lepsze miejsce”. Zwiedziłem dwanaście głównych hoteli, ale w żadnym z nich nie było miejsca do kąpieli. Istnieją niezależne łaźnie, gdzie można się wykąpać za cztery, pięć rupii. Wielkie nieba! Jeszcze tego samego popołudnia przeczytałem w gazecie, że pewna starsza pani weszła do wanny i tam umarła! Cokolwiek mówią lekarze, skłonny jestem sądzić, że być może był to pierwszy w jej życiu kontakt z tak dużą ilością wody, że w wyniku nagłego ciało nie wytrzymało! To nie jest przesada. Zatem Rosjanie i niektórzy inni są pod tym względem okropnie nieczyści. Zaczynając od Tybetu, jest mniej więcej tak samo we wszystkich tych regionach. W każdym pensjonacie w Ameryce jest oczywiście łazienka i instalacja wodociągowa.
Jednak zobacz różnicę tutaj. Dlaczego my, Hindusi, kąpiemy się? Ze strachu przed popełnieniem grzechu. Mieszkańcy Zachodu myją ręce i twarz ze względu na czystość. Kąpiel u nas oznacza polewanie ciała wodą, chociaż olej i brud mogą się przykleić i uwidocznić. I znowu nasi bracia z południowych Indii dekorują się tak długimi i szerokimi znakami kastowymi, że wymaga to na przykład użycia pumeksu do ich wytarcia. Z kolei nasza kąpiel jest sprawą łatwą – można się do niej zanurzyć gdziekolwiek; ale tak nie jest na Zachodzie. Tam muszą odłożyć mnóstwo ubrań i ile tam jest guzików, haczyków i oczek! My nie czujemy żadnej wrażliwości w pokazywaniu swojego ciała; dla nich to okropne, ale między ludźmi, powiedzmy, między ojcem a synem, nie ma nic niestosownego; tylko przed kobietami trzeba się zakryć czapką z daszkiem.
Ten zwyczaj zewnętrznej czystości, jak wszystkie inne zwyczaje, czasami na dłuższą metę okazuje się raczej tyranią lub całkowitym przeciwieństwem Āćāra (czystości). Europejczyk twierdzi, że wszystkimi sprawami cielesnymi należy zajmować się na osobności. No i dobrze. „Plucie w obecności innych jest wulgarne. Płukanie ust w obecności innych jest haniebne”. Dlatego w obawie przed potępieniem nie myją ust po posiłkach, w wyniku czego zęby stopniowo się psują. Mamy tu do czynienia z nieprzestrzeganiem czystości ze strachu przed społeczeństwem lub cywilizacją. U nas jest to druga skrajność – płukanie i mycie ust przy wszystkich ludziach lub siedzenie na ulicy i hałasowanie, jakbyś był chory – to raczej tyrania. Bez wątpienia takie rzeczy należy robić prywatnie i po cichu, ale nierobienie ich ze strachu przed społeczeństwem jest równie złe.
I znów społeczeństwo cierpliwie znosi i dostosowuje się do zwyczajów, które są nieuniknione w danym klimacie. W tak ciepłym kraju jak nasz pijemy szklankę wody za szklanką; więc nie możemy powstrzymać się przed odbijaniem; ale na Zachodzie taki zwyczaj jest bardzo niedżentelmenski. Ale tam, jeśli przy jedzeniu wydmuchuje się nos i używa kieszonkowej chusteczki – nie ma w tym nic złego, ale u nas jest to obrzydliwe. W tak zimnym kraju jak ich nie można tego od czasu do czasu uniknąć.
My, Hindusi, z wielkim obrzydzeniem traktujemy brud, ale w rzeczywistości często sami się brudzimy. Brud jest dla nas tak odrażający, że jeśli go dotkniemy, kąpiemy się; i żeby się od tego trzymać z daleka, zostawiamy w pobliżu domu kupę tego, żeby zgniło – trzeba tylko uważać, żeby jej nie dotykać; ale z drugiej strony, czy kiedykolwiek pomyśleliśmy, że żyjemy praktycznie w piekle? Aby uniknąć jednej nieczystości, zabiegamy o inną i większą nieczystość; aby uciec przed jednym złem, depczemy po piętach drugiemu, większemu złu. Kto gromadzi brud w swoim domu jest grzesznikiem, co do tego nie ma wątpliwości. A na swą zemstę nie musi czekać do następnego życia; czasami odbija się mu na głowie – właśnie w tym życiu.
Łaska zarówno Lakszmi (bogini fortuny), jak i Saraswati (bogini nauki) jaśnieje teraz na narodach krajów zachodnich. Nie poprzestają na samym zdobywaniu obiektów przyjemności, ale we wszystkich swoich działaniach szukają pewnego rodzaju piękna i wdzięku. W jedzeniu i piciu, w swoich domach i otoczeniu, we wszystkim, chcą widzieć wszechstronną elegancję. Kiedyś też mieliśmy tę cechę – kiedy w kraju panowało bogactwo i dobrobyt. Mamy teraz zbyt wiele ubóstwa, ale co gorsza, zabiegamy o swoją ruinę na dwa sposoby – mianowicie odrzucamy to, co mamy, i na próżno trudzimy się, aby cudze ideały i nawyki stały się naszymi. Stopniowo zanikają te cnoty narodowe, które mieliśmy, a zachodnich też nie nabywamy. W dawnych czasach siedzenie, chodzenie, mówienie itp. było naszą własną, tradycyjną, specyficzną cechą; tego już nie ma i nie jesteśmy w stanie przyjąć zachodnich sposobów etykiety. Te starożytne obrzędy religijne, praktyki, studia itp., które nam pozostawiono, oddajecie wodom przypływu aby zostały zabrane, a jednak coś nowego i odpowiedniego do wymagań czasu, aby je zrekompensować, nie zapuszcza korzeni i nie stabilizuje się u nas. Całe nasze obecne cierpienie leży w oscylowaniu pomiędzy tymi dwiema liniami. Bengal, który ma powstać, nie ma jeszcze stabilnych podstaw. Najgorzej wypadła nasza sztuka. W dawnych czasach nasze starsze kobiety malowały podłogi, drzwi i ściany swoich domów pastą z proszku ryżowego, rysując różne piękne postacie; w artystyczny sposób wycinali liście bananowca na których podawali jedzenie; zwykli popisywać się swoją sztuką, ładnie układając różne produkty spożywcze na talerzach. W dzisiejszych czasach sztuka ta stopniowo zniknęła lub zanika.
Oczywiście nowych rzeczy trzeba się uczyć, wprowadzać i wypracowywać; ale czy można tego dokonać poprzez wymiecenie wszystkiego, co stare tylko dlatego, że jest stare? Czego nowego się nauczyłeś? Niczego – z wyjątkiem zbioru słów! Jaką naprawdę przydatną naukę lub sztukę zdobyłeś? Idź i zobacz, nawet teraz w odległych wioskach, starą stolarkę i cegłę. Stolarze z waszych miast nie są w stanie wyprodukować nawet porządnych drzwi. Trudno stwierdzić, czy są przeznaczone do chaty, czy do rezydencji! Umieją tylko kupować zagraniczne narzędzia, jakby to była cała stolarnia! Niestety! Taki stan rzeczy dotknął wszystkie sprawy w naszym kraju. Wszystko, co posiadaliśmy jako własne, przemija, a jednak jedyne, czego nauczyliśmy się od obcokrajowców, to sztuka przemawiania. Samego czytania i rozmawiania! Bengalczycy i Irlandczycy w Europie to rasy odlane w ten sam sposób – wciąż tylko gadające, i przekrzykujące się na słowa. Te dwa narody są mistrzami w wygłaszaniu pompatycznych przemówień. Nie ma ich nigdzie, gdzie potrzeba odrobiny prawdziwej pracy praktycznej – poza tym szczekają na siebie i walczą między sobą przez całe życie!
Na Zachodzie mają zwyczaj utrzymywania wszystkiego wokół siebie w porządku i czystości i nawet najbiedniejsi mają na to oko. I należy przestrzegać tego szacunku dla czystości; bo jeśli ludzie nie będą mieli czystych ubrań, nikt nie będzie ich zatrudniał w swojej służbie. Ich słudzy, pokojówki, kucharki itp. ubrani są w nieskazitelnie czyste ubrania. Ich domy są utrzymywane schludnie i w porządku poprzez codzienne szczotkowanie, mycie i odkurzanie. Częścią dobrego wychowania jest to, żeby nie rozrzucać przedmiotów, ale trzymać je na właściwych miejscach. Ich kuchnie wyglądają na czyste i jasne – obierki warzywne i inne śmieci umieszcza się tymczasem w osobnym pojemniku, a później osoba zbierająca śmieci zabiera je i wyrzuca w odpowiednim, specjalnie do tego przeznaczonym miejscu. Nie rozrzucają takich rzeczy na podwórkach i drogach.
Domy i inne budynki zamożnych ludzi są naprawdę warte zobaczenia – dzień i noc stanowią cud porządku i czystości! Co więcej, mają zwyczaj kolekcjonowania skarbów sztuki z różnych krajów i ozdabiania nimi swoich pokoi. Jeśli chodzi o nas, to oczywiście w żadnym wypadku nie musimy na razie zajmować się kolekcjonowaniem dzieł sztuki, tak jak oni to robią; ale czy powinniśmy czy nie powinniśmy, przynajmniej chronić to, co posiadamy, przed zniszczeniem? Zanim staniemy się tak dobrzy i wydajni jak w sztuce malarstwa i rzeźby, upłynie jeszcze dużo czasu. Nigdy nie byliśmy zbyt biegli w tych dwóch dziedzinach sztuki. Naśladując Europejczyków możemy co najwyżej wyprodukować wśród nas tylko jednego lub dwóch Rawi Warmów! Ale o wiele lepsi od takich artystów są nasi Patuowie (malarze), którzy w Bengalu wykonują Ćālćitra1 naszych bogiń. W swoich pracach wykazują przynajmniej śmiałość w blasku kolorów. Obrazy Rawi Warma i innych każą zakryć twarz przed wstydem! O wiele lepsze są te pozłacane obrazy Dźaipuru i Ćalćitra bogini Durgā, które mamy z dawnych czasów. Moje refleksje na temat europejskiej sztuki rzeźby i malarstwa zachowam na jakąś przyszłą okazję. Jest to zbyt obszerny temat, aby go tu omawiać.
Przypisy:
- Ramki do kształtowania łuków nad wizerunkami bóstw, ze zdjęciami Paurāniki. ↩︎