Historyczna Ewolucja Indii

OM TAT SAT
Om Namo Bhagawate Rāmakrysznāja

नासतः सत् जायते — Istnienie nie może powstać z nieistnienia.

Nieistnienie nigdy nie może być przyczyną tego, co istnieje. Coś nie może powstać z niczego. To, że prawo przyczynowości jest wszechmocne i nie zna czasu ani miejsca, kiedy nie istniało, jest doktryną tak starą jak rasa aryjska, śpiewaną przez jej starożytnych poetów-widzących, sformułowaną przez jej filozofów i uczynioną kamieniem węgielnym, na którym Hindus nawet dzisiaj buduje cały swój plan życia.

W rasie była na początku dociekliwość, która bardzo szybko przerodziła się w śmiałą analizę i choć przy pierwszej próbie dzieło mogło przypominać próby przyszłego mistrza-rzeźbiarza z drżącymi rękami, bardzo szybko otworzyło drogę do ścisłej nauki, odważnych prób i zaskakujących wyników.

Jej śmiałość sprawiła, że ci ludzie przeszukali każdą cegłę swoich ołtarzy ofiarnych; zbadali, scementowali i sproszkowali każde słowo ich pism świętych; zorganizowali, przearanżowali, zwątpili, zaprzeczyli lub wyjaśnili ceremonie. Wywróciło to ich bogów na drugą stronę i przydzieliło jedynie drugorzędne miejsce ich wszechmocnemu, wszechwiedzącemu, wszechobecnemu Stwórcy wszechświata, ich przodkowi Ojcu w niebie; albo wyrzucili Go całkowicie za burtę jako bezużytecznego i założyli światową religię bez Niego, z nawet obecnie największą liczbą wyznawców ze wszystkich religii. Rozwinęło to naukę geometrii od układania cegieł do budowy różnych ołtarzy i zadziwiło świat wiedzą astronomiczną, która wyrosła z prób dokładnego określenia czasu ich kultu i ofiar. Uczyniło to ich wkład w naukę matematyki największą ze wszystkich ras, starożytnych i współczesnych, oraz w ich wiedzę z zakresu chemii, związków metali w medycynie, skali nut muzycznych, wynalezienia instrumentów smyczkowych – (wszystkie) wielkie zasługi w budowie nowoczesnej cywilizacji europejskiej. Doprowadziło ich to do wynalezienia nauki o budowaniu dziecięcego umysłu poprzez wspaniałe bajki, o których uczy się każde dziecko w każdym cywilizowanym kraju w przedszkolu lub szkole i które odciskają się przez całe życie.

Za i przed tą analityczną przenikliwością, pokrywającą ją niczym aksamitną powłoką, kryła się inna wielka mentalna osobliwość rasy – poetycka intuicja. Jej religia, jej filozofia, jej historia, etyka i polityka były inkrustowane kwietnikiem poetyckich obrazów – cudem języka, który nazywano Sanskrytem lub „doskonałym”, nadającym się do wyrażania ich i manipulowania nimi lepiej niż jakikolwiek inny język. Przywoływano melodyjne liczby nawet do wyrażania twardych faktów matematycznych.

Ta analityczna moc i śmiałość poetyckich wizji, które popychały ją do dalszego rozwoju, to dwie wielkie wewnętrzne przyczyny tworzące rasę hinduską. Razem tworzyły jakby myśl przewodnią charakteru narodowego. To połączenie zawsze sprawia, że rasa pędzi naprzód poza zmysły — tajemnica tych spekulacji, które są jak stalowe ostrza, których używali rzemieślnicy — przecinające sztaby żelaza, a jednocześnie wystarczająco giętkie, aby można je było łatwo zgiąć w okrąg.

Tworzyli poezję w srebrze i złocie; symfonia klejnotów, labirynt marmurowych cudów, muzyka kolorów, wspaniałe tkaniny, które bardziej przynależą do baśniowej krainy snów niż do rzeczywistości – mają za sobą tysiące lat pracy nad tą cechą narodową.

Sztuka i nauka, a nawet realia życia domowego pokryte są masą koncepcji poetyckich, które są popychane do przodu, aż zmysłowość dotknie nadzmysłowego, a rzeczywistość nabierze różowego odcienia nierzeczywistego.

Najwcześniejsze przebłyski tej rasy jakie mamy, pokazują, że posiada ona już tę cechę, jako narzędzie w pewnych rękach. Wiele form religii i społeczeństwa musiało zostać pozostawionych w tyle w dalszym marszu, zanim odnajdziemy rasę przedstawioną w pismach świętych, Wedach.

Zorganizowany panteon, wyszukane ceremonie, podziały społeczeństwa na dziedziczne klasy spowodowane koniecznością różnych zajęć, mnóstwo artykułów pierwszej potrzeby i mnóstwo luksusów życiowych już tam są.

Większość współczesnych uczonych jest zgodna co do tego, że otoczenie pod względem klimatu i warunków, czysto indyjskie, nie sprzyjało jeszcze rasie.

Po kilku stuleciach dochodzimy do tłumu otoczonego śniegami Himalajów na północy i upałem na południu – rozległymi równinami, niekończącymi się lasami, przez które przepływają potężne rzeki. Dostrzegamy różne rasy – Drawidian, Tatarów i rdzennych mieszkańców wlewających swoją część krwi, mowy, manier i religii. I w końcu naszym zdaniem wyłania się wielki naród – wciąż zachowujący typ aryjski – silniejszy, szerszy i lepiej zorganizowany w wyniku asymilacji. Znajdujemy centralny rdzeń asymilacyjny, który nadał swój typ i charakter całej masie, trzymającej się z wielką dumą swojej nazwy „Aryjczycy” i chociaż chcieli dać innym rasom korzyści płynące ze swojej cywilizacji, w żadnym wypadku nie byli skłonni przyjąć ich w obręb „aryjskiej” granicy.

Klimat indyjski ponownie nadał geniuszowi rasy wyższy kierunek. W kraju, w którym natura była sprzyjająca i przynosiła łatwe zwycięstwa, umysł narodowy zaczął zmagać się z wyższymi problemami życia i je pokonywać na polu myśli. Naturalnie, myśliciel, kapłan, stał się najwyższą klasą w społeczeństwie indyjskim, a nie człowiek miecza. Kapłani ponownie, nawet u zarania dziejów, większość swojej energii wkładali w opracowywanie rytuałów; a kiedy naród zaczął uważać ładunek ceremonii i martwych rytuałów za zbyt ciężki – pojawiły się pierwsze spekulacje filozoficzne, a rasa królewska jako pierwsza przedarła się przez labirynt rytuałów zabijania.

Z jednej strony większość kapłanów kierując się względami ekonomicznymi zmuszona była bronić tej formy religii, która czyniła ich egzystencję koniecznością społeczną i przyznawała im najwyższe miejsce w skali kastowej; z drugiej strony kasta królów, której silna prawica strzegła narodu i nim kierowała, a która teraz znalazła się w roli przywódcy także w myślach wyższych, nie chciała ustąpić pierwszego miejsca ludziom, którzy umieli jedynie prowadzić ceremonie. Byli też inni, wywodzący się zarówno z kapłanów, jak i z kast królewskich, którzy w równym stopniu wyśmiewali rytualistów i filozofów, uznawali spirytyzm za oszustwo i kapłaństwo oraz uznawali osiągnięcie materialnych wygód za najwyższy cel życia. Lud, zmęczony ceremoniami i zadziwiony filozofami, masowo przyłączył się do materialistów. To był początek kwestii kastowej i trójkątnej walki w Indiach pomiędzy ceremoniałami, filozofią i materializmem, która przetrwała nierozwiązana do naszych czasów.

Pierwszym rozwiązaniem trudności było zastosowanie eklektyzmu, który od zarania dziejów uczył ludzi dostrzegać w różnicach tę samą prawdę w różnych odsłonach. Wielki przywódca tej szkoły, Kryszna – sam będący przedstawicielem rasy królewskiej – i jego kazanie Gita, po różnych perypetiach spowodowanych przewrotami Dźinistów, Buddystów i innych sekt, słusznie ugruntował swoją pozycję „Proroka” Indii i najprawdziwszej filozofii życia. Choć napięcie zostało na jakiś czas stonowane, nie zaspokoiło ono potrzeb społecznych, które były jedną z przyczyn – twierdzeń rasy królewskiej o zajęciu pierwszego miejsca na skali kastowej i powszechnej nietolerancji przywilejów kapłańskich. Kryszna otworzył bramy duchowej wiedzy i osiągnięć wszystkim, bez względu na płeć czy kastę, ale pozostawił niezakłócony ten sam problem po stronie społecznej. To znowu ma miejsce w naszych czasach, pomimo gigantycznej walki Buddystów, Waisznawów itp. o osiągnięcie równości społecznej dla wszystkich.

Współczesne Indie uznają duchową równość wszystkich dusz, ale ściśle przestrzegają różnicy społecznej.

W ten sposób widzimy, że walka została wznowiona na całej linii w siódmym wieku przed erą chrześcijańską, a ostatecznie w szóstym, druzgocząc starożytny porządek rzeczy pod rządami Buddy Śākja Muni. W swojej reakcji przeciwko uprzywilejowanemu kapłaństwu Buddyści zmietli niemal każdy fragment starego rytuału Wed, podporządkowali bogów Wed do pozycji sług ich własnych ludzkich świętych  i ogłosili „Stwórcę i Najwyższego Władcę” jako wynalazek kapłaństwa i przesądów.

Celem Buddyzmu była jednak reforma religii wedyjskiej poprzez przeciwstawienie się ceremoniom wymagającym składania ofiar ze zwierząt, przeciwko dziedzicznej kaście i ekskluzywnemu kapłaństwu oraz przeciwko wierze w trwałe dusze. Nigdy nie próbował zniszczyć tej religii ani obalić porządku społecznego. Wprowadził energiczną metodę, organizując klasę Sannjāsinów w silne bractwo monastyczne, a Brahmawādini w grupę mniszek – wprowadzając wizerunki świętych w miejscu ołtarzów ogniowych.

Jest prawdopodobne, że reformatorom przez wieki towarzyszyła większość ludu Indii. Starsze siły nigdy nie zostały całkowicie spacyfikowane, lecz w ciągu wieków dominacji Buddyzmu przeszły wiele modyfikacji.

W starożytnych Indiach ośrodki życia narodowego były zawsze intelektualne i duchowe, a nie polityczne. W dawnych czasach, tak jak i obecnie, władza polityczna i społeczna zawsze była podporządkowana władzy duchowej i intelektualnej. Rozkwit życia narodowego objął kolegia mędrców i nauczycieli duchowych. W ten sposób stwierdzamy, że Samiti (społeczności) Panćālów, Kāśjów (z Waranasi), Maithilów wyróżniają się jako wielkie centra kultury duchowej i filozofii, nawet w Upaniszadach. Ponownie ośrodki te stały się z kolei przedmiotem ambicji politycznych różnych grup Aryjczyków.

Wielki epos Mahabharata opowiada nam o wojnie Kuru i Panćalów o dominację nad narodem, w której zniszczyli się nawzajem. Duchowa supremacja odwróciła się i skupiła na wschodzie wśród Magadhów i Maithilów, a po wojnie Kuru-Panćala królowie z Magadha uzyskali swego rodzaju panowanie.

Reformacja buddyjska i jej główny obszar działalności również znajdowały się w tym samym wschodnim regionie; a kiedy królowie Maurja prawdopodobnie zmuszeni przez złowrogą pałkę na ich tarczy, patronowali nowemu ruchowi i przewodzili mu, nowa władza kapłańska połączyła się z polityczną władzą imperium Pataliputry. Popularność Buddyzmu i jego świeży wigor uczyniły królów Maurjów największymi cesarzami, jakich kiedykolwiek miały Indie. Potęga władców Maurja uczyniła Buddyzm religią o zasięgu ogólnoświatowym, którą widzimy nawet dzisiaj.

Ekskluzywność starej formy religii wedyjskich uniemożliwiała jej przyjęcie gotowej pomocy z zewnątrz. Jednocześnie utrzymywała ją w czystości i wolną od wielu poniżających elementów, które Buddyzm w swoim propagandowym zapale był zmuszony przyswoić.

Ta ekstremalna zdolność adaptacji na dłuższą metę sprawiła, że Buddyzm indyjski stracił prawie całą swoją indywidualność, a skrajne pragnienie bycia z ludu sprawiło, że przez kilka stuleci stał się on niezdolny do radzenia sobie z intelektualnymi siłami macierzystej religii. W międzyczasie partia wedyjska pozbyła się wielu swoich najbardziej budzących sprzeciw cech, takich jak ofiary ze zwierząt, i wzięła lekcje od rywalizującej córki w zakresie rozsądnego wykorzystania obrazów, procesji świątynnych i innych imponujących przedstawień, i była gotowa przyjąć do swojej owczarni całe imperium indyjskiego Buddyzmu, już chwiejące ku upadkowi.

A katastrofa nastąpiła wraz z najazdami Scytów i całkowitym zniszczeniem imperium Pataliputry.

Najeźdźcy, już wściekli z powodu inwazji głosicieli Buddyzmu na ich środkowoazjatycki dom, znaleźli w kulcie słońca Braminów wielką sympatię dla ich własnej religii słonecznej – a kiedy partia bramińska była gotowa zaadaptować i uduchowić wiele ze zwyczajów przybyszów, najeźdźcy całkowicie poświęcili się sprawie bramińskiej.

Następnie pojawia się zasłona ciemności i zmieniające się cienie; panuje zamęt wojenny, pogłoski o masakrach; a następna scena rozpoczyna się w nowej fazie rzeczy.

Imperium Magadhy zniknęło. Większa część północnych Indii znajdowała się pod rządami drobnych wodzów, zawsze toczących ze sobą wojny. Buddyzm prawie wymarł, z wyjątkiem niektórych prowincji wschodnich i himalajskich oraz na skrajnym południu, a naród po wiekach walki z władzą dziedzicznego kapłaństwa przebudził się i znalazł w szponach podwójnego kapłaństwa dziedzicznych Brahminów i ekskluzywnych mnichów nowego reżimu, z całą władzą organizacji buddyjskiej i bez jej współczucia dla ludzi.

Odradzające się Indie, okupione odwagą i krwią bohaterskich Radźputów, określone przez bezlitosny intelekt Brahmina z tego samego historycznego centrum myśli Mithila, kierowane nowym impulsem filozoficznym zorganizowanym przez Śankarę i jego bandy sannjasinów i upiększone przez sztukę i literaturę dworów Mālawā – powstały na ruinach starych.

Stojące przed nimi zadanie było głębokie, problemy większe niż jakikolwiek inne, z jakim mierzyli się ich przodkowie. Stosunkowo mała i zwarta rasa o tej samej krwi i mowie oraz tych samych aspiracjach społecznych i religijnych, próbująca ocalić swoją jedność za pomocą niezniszczalnych murów wokół siebie, urosła do rozmiarów poprzez rozmnażanie i dodawanie w okresie dominacji buddyjskiej; a (to) zostało podzielone ze względu na rasę, kolor skóry, mowę, instynkt duchowy i ambicje społeczne na beznadziejnie irytujące frakcje. Więc trzeba było to zjednoczyć i zespawać w jeden gigantyczny naród. To zadanie również przyszło rozwiązać Buddyzmowi i podjął się go, gdy proporcje nie były tak ogromne.

Tak długo chodziło o arjanizowanie innych typów, które nalegały na przyjęcie, i w ten sposób z różnych elementów utworzenie ogromnego ciała aryjskiego. Pomimo ustępstw i kompromisów Buddyzm odniósł ogromny sukces i pozostał religią narodową Indii. Nadszedł jednak czas, gdy pokusy zmysłowych form kultu, bezkrytycznie przyjmowane wraz z różnymi niższymi rasami, stały się zbyt niebezpieczne dla centralnego rdzenia aryjskiego, a dłuższy kontakt z pewnością zniszczyłby cywilizację aryjską. Potem nastąpiła naturalna reakcja samozachowawcza i Buddyzm i odrębna sekta przestały istnieć w większości części swojej ojczyzny.

Ruch reakcji, kierowany kolejno przez Kumārilę na północy oraz Śankarę i Rāmānudźa na południu, stał się ostatnim ucieleśnieniem ogromnego nagromadzenia sekt, doktryn i rytuałów zwanych Hinduizmem. Przez ostatnie tysiąc lat lub dłużej jego wielkim zadaniem była asymilacja, z wybuchami reformacji od czasu do czasu. Reakcja ta miała na celu przede wszystkim ożywienie rytuałów Wed, a w przypadku jej niepowodzenia podstawą stały się Upaniszady lub filozoficzne części Wed. Wysunęła ona na pierwszy plan system filozofii Mimāmsā Wjasy i kazanie Kryszny, Gitę; i wszystkie kolejne ruchy postępowały tak samo. Ruch Śankary przedarł się przez jego wysoką intelektualność; ale mógłby na niewiele się przydać masom ze względu na przestrzeganie ścisłych praw kastowych, bardzo małe pole dla zwykłych emocji i uczynienie sanskrytu jedynym środkiem komunikacji. Z drugiej strony Ramanuja, posługujący się najbardziej praktyczną filozofią, wielkim odwoływaniem się do emocji, całkowitym zaprzeczeniem praw pierworodztwa przed osiągnięciami duchowymi i apelami za pośrednictwem popularnego języka, całkowicie odniósł sukces w sprowadzeniu mas z powrotem do religii wedyjskiej.

Po północnej reakcji rytualizmu nastąpiła niestabilna chwała imperium Malawy. Wraz ze zniszczeniem tego w krótkim czasie, północne Indie jakby zapadły w sen na długi czas, by zostać brutalnie obudzone przez grzmiące natarcie kawalerii muzułmańskiej przez przełęcze Afganistanu. Jednakże na południu po duchowym przewrocie Śankary i Ramanudży nastąpiła typowa dla Indii sekwencja zjednoczonych ras i potężnych imperiów. Było to miejsce schronienia indyjskiej religii i cywilizacji, kiedy północne Indie od morza do morza leżały u stóp środkowoazjatyckich zdobywców. Mahometanin przez stulecia próbował podporządkować sobie południe, ale trudno powiedzieć, że zdobył nawet silną pozycję; a kiedy silne i zjednoczone imperium Mogołów było już bardzo blisko zakończenia swego podboju, wzgórza i płaskowyże południa zapełniły się bandami walczących chłopskich jeźdźców, zdecydowanych umrzeć za religię, którą głosił Rāmdās i śpiewał Tukā; i w krótkim czasie gigantyczne imperium Mogołów było tylko nazwą.

Ruchy w północnych Indiach w okresie muzułmańskim charakteryzują się jednolitymi próbami powstrzymania mas od przyłączenia się do religii zdobywców, która przyniosła wszystkim równość społeczną i duchową.

Bracia z zakonów założonych przez Rāmānanda, Kabira, Dādu, Ćaitanję i Nānaka byli zgodni w głoszeniu równości ludzi, niezależnie od tego, jak bardzo różnili się od siebie filozofią. Większą część swojej energii wydali na powstrzymywanie szybkiego podboju mas przez Islam i pozostało im już bardzo niewiele, aby zrodzić nowe myśli i aspiracje. Choć najwyraźniej odnieśli sukces w swoim celu utrzymania mas w kręgu starej religii i złagodzenia fanatyzmu Muzułmanów, byli jedynie apologetami walczącymi o pozwolenie by żyć.

Jednakże na północy pojawił się jeden wielki prorok, Gowind Singh, ostatni Guru Sikhów, obdarzony twórczym geniuszem; a rezultaty jego duchowej pracy śledziła dobrze znana organizacja polityczna Sikhów. W historii Indii widzieliśmy, że po przewrocie duchowym prawie zawsze następuje jedność polityczna obejmująca mniej więcej obszar kontynentu, co z kolei pomaga wzmocnić duchowe aspiracje, które powołały go do życia. Ale duchowe aspiracje, które poprzedziły powstanie Mahratta, czyli imperium Sikhów, były całkowicie reakcyjne. Na próżno szukamy na dworze Puny czy Lahore choćby promienia odbicia intelektualnej chwały, która otaczała dwory Mugoli, a tym bardziej blasku Malawa czy Widjānagara. Pod względem intelektualnym był to najciemniejszy okres w historii Indii; i oba te błyskawiczne imperia, reprezentujące przewrót masowego fanatyzmu i z całego serca nienawidzącego kultury, straciły całą swoją siłę napędową, gdy tylko udało im się zniszczyć rządy znienawidzonych Muzułmanów.

Potem znowu przyszedł okres zamieszania. Przyjaciele i wrogowie, imperium Mogołów i jego niszczyciele, a także pokojowo nastawieni do tej pory zagraniczni kupcy, Francuzi i Anglicy, wszyscy przyłączyli się do walki. Przez ponad pół wieku nie było nic poza wojnami, grabieżami i zniszczeniami. A kiedy opadł dym i kurz, Anglia zwyciężyła nad resztą. Pod panowaniem Wielkiej Brytanii minęło pół wieku pokoju, prawa i porządku. Sam czas pokaże, czy jest to porządek postępu, czy nie.

Podczas panowania brytyjskiego wśród Hindusów istniało kilka ruchów religijnych, podążających tą samą linią, którą obrały sekty północnych Indii za panowania imperium Delhi. To głosy zmarłych lub umierających – słabe tony sterroryzowanego ludu, błagającego o pozwolenie na życie. Zawsze pragną dostosować swoje duchowe lub społeczne otoczenie do gustów zdobywców – jeśli tylko pozostawi się im prawo do życia, zwłaszcza odłamy religijne pod panowaniem angielskim, w których różnice społeczne z rasą zwycięzców są bardziej rażące niż duchowe. Wydaje się, że hinduskie grupy religijne tego stulecia postawiły przed sobą jeden ideał prawdy – aprobatę swoich angielskich mistrzów. Nic dziwnego, że te sekty mają życie w formie grzybów. Ogromna większość Hindusów pod względem religijnym trzyma się od nich z daleka, a jedynym powszechnym uznaniem, jakim się cieszą, jest radość ludzi po ich śmierci.

Ale być może jeszcze przez jakiś czas nie może być inaczej.