D/W PANNA MULLER,
AIRLIE LODGE, RIDGEWAY GARDENS,
WIMBLEDON, ANGLIA,
7 października 1896.
Ponownie w Londynie, droga Joe Joe i zajęcia już się rozpoczęły. Instynktownie rozglądałem się za jakąś znajomą twarzą, która nigdy nie wyrażała wyrazu zniechęcenia, nigdy się nie zmieniła, ale zawsze była pomocna, pogodna i wzmacniająca – i mój umysł wyczarował tę twarz przede mną, pomimo kilku tysięcy mil przestrzeni. Czym bowiem jest przestrzeń w sferze ducha? Cóż, odeszłaś do domu odpoczynku i spokoju. Dla mnie wciąż zwiększająca się i coraz bardziej szalona praca; jednak zawsze mam przy sobie Twoje błogosławieństwo, prawda? Moją naturalną tendencją jest wchodzenie do jaskini i milczenie, ale los popycha mnie do przodu, więc idę. Kto byłby w stanie oprzeć się losowi?
Dlaczego Chrystus nie powiedział w Kazaniu na Górze: „Błogosławieni, którzy zawsze są pogodni i zawsze pełni nadziei, gdyż mają już królestwo niebieskie”? Jestem pewien, że musiał to powiedzieć, On, który miał w sercu boleści całego świata, Ten, który przyrównał świętą duszę do dziecka – ale nie zostało to zapisane; z tysiąca rzeczy, które zanotowali, tylko jedną zapamiętali.
Przyszła większość naszych znajomych – także jedna z Galsworthych – czyli zamężna córka. Pani Galsworthy nie mogła dzisiaj przyjść; jakaś nagła sprawa. Mamy teraz salę, całkiem dużą, która może pomieścić około 200 lub więcej osób. Znajduje się tam duży kącik, który zostanie zagospodarowany na Bibliotekę. Mam teraz do pomocy innego człowieka z Indii.
Bardzo podobała mi się Szwajcaria, Niemcy także. Prof. Deussen był bardzo miły – przyjechaliśmy razem do Londynu i świetnie się tutaj bawiliśmy. Prof. Max Müller też jest bardzo, bardzo przyjazny. Ogólnie rzecz biorąc, prace anglojęzyczne stają się solidne i godne szacunku, biorąc pod uwagę sympatię wielkich uczonych. Prawdopodobnie tej zimy pojadę do Indii z kilkoma angielskimi przyjaciółmi. I to tyle o własnym słodkim sobie.
A co ze świętą rodziną? Jestem pewien, że wszystko dzieje się na najwyższym poziomie. Pewnie już słyszeliście o Foxie. Obawiam się, że raczej wprawiłem go w przygnębienie dzień przed wypłynięciem mówiąc mu, że nie może poślubić Mabel, dopóki nie zacznie zarabiać sporo pieniędzy! Czy Mabel jest teraz z tobą? Przekaż jej moją miłość. Podaj mi też swój obecny adres.
Jak się ma Matka? Jestem pewien, że Kadzidło, jest tym samym solidnym złotem jak zawsze. Czy Alberta pracuje nad swoją muzyką i językami, śmiejąc się dużo i jak zwykle zjadając mnóstwo jabłek? Nawiasem mówiąc, teraz żyję głównie na owocach i orzechach. Wygląda na to, że dobrze się ze mną zgadzają. Jeśli kiedykolwiek odwiedzi cię stary lekarz, który ma gdzieś „ląd”, możesz powierzyć mu tę tajemnicę. Straciłem sporo tłuszczu. Ale w dni, w których wykładam, muszę jeść porządne jedzenie. Jak się ma Hollis? Nigdy nie widziałem słodszego chłopca – oby wszelkie błogosławieństwa towarzyszyły mu przez całe życie.
Słyszałem, że twój przyjaciel Cola wykłada filozofię zoroastryjską – z pewnością gwiazdy się do niego nie uśmiechają. A co z twoją panną Andreas i naszym Joganandą? Jakie wieści o bractwie ZZZ i naszej Pani (zapomnianej!)? Słyszałem, że przyjechała do Stanów Zjednoczonych połowa statku wypełniona Hinduistami, Buddystami, Muzułmanami, Bractwami i tak dalej, a inny ładunek poszukiwaczy Mahatmy, Ewangelistów itp. przybył do Indii! Dobrze. Indie i Stany Zjednoczone wydają się być dwoma krajami pod względem przedsiębiorczości religijnej. Uważaj, Joe; pogańskie zepsucie jest okropne. Spotkałem dziś na ulicy panią Sterling. Nie przychodzi już na moje wykłady, dobrze dla niej. Nadmiar filozofii nie jest dobry. Czy pamiętasz tę panią, która przychodziła na każde spotkanie za późno, żeby cokolwiek usłyszeć, ale zaraz potem zapinała mi guziki i kazała mówić, aż do czasu, gdy z głodu w mojej wewnętrznej gospodarce szalała bitwa pod Waterloo? Ona przyszła. Wszyscy przychodzą i jest ich więcej. To jest zachęta.
Robi się późno w nocy. Zatem dobranoc, Joe. (Czy w Nowym Jorku również należy przestrzegać rygorystycznej etykiety?) I niech cię Pan błogosławi na wieki wieków.
„Wszechmądry twórca człowieka, pragnąc stworzyć bezbłędną formę, której niezrównana symetria powinna znacznie przewyższać najwspanialsze dzieła stworzenia, zwołał swoją potężną wolę i zgromadził w swoim wiecznym umyśle jasny zbiór wszystkich pięknych rzeczy, a następnie jak na obrazie, uformował je w jedną doskonałą i idealną formę. Taki boski, cudowny prototyp, z którego uformowano jej piękny kształt.” (Śakuntalam autorstwa Kalidasy, przetłumaczone przez Moniera Williamsa).
To ty, Joe Joe; dodam tylko, że to samo uczynił Twórca z całą czystością, szlachetnością i innymi cechami i wtedy powstała Joe.
Zawsze Twój, z miłością i błogosławieństwami,
WIWEKANANDA.
PS. Pani i Pan Sevier, w których domu (mieszkaniu) teraz piszę, przesyłają najserdeczniejsze pozdrowienia.