14 GREYCOAT GARDENS, WESTMINSTER,
LONDYN, ANGLIA,
1 listopada 1896.
MOJA DROGA MARY, (Panna Mary Hale.)
„Srebra i złota”, moja droga Mario, „nie mam żadnego; ale takie, jakie mam, oddaję tobie” za darmo i jest to świadomość, że złotość złota, srebrzystość srebra, męskość mężczyzny, kobiecość kobiety, rzeczywistość wszystkiego jest Panem – i tego Pana staramy się urzeczywistnić od czasu obiektywnie bez początku, a próbując wyrzucamy „dziwne” stworzenia, jakie nam się podobają, takie jak mężczyzna, kobieta, dziecko, ciało, umysł, ziemia, słońce, księżyc, gwiazdy, świat, miłość, nienawiść, własność, bogactwo itp.; także duchy, diabły, aniołów i bogów, Boga itp.
Faktem jest, że Pan jest w nas, a my jesteśmy Nim, wiecznym podmiotem, prawdziwym ego, którego nigdy nie można uprzedmiotowić, a cały ten proces uprzedmiotowienia jest jedynie stratą czasu i talentu. Kiedy dusza staje się tego świadoma, rezygnuje z obiektywizacji i coraz bardziej powraca do subiektywizmu. Na tym polega ewolucja, coraz mniej w ciele, a coraz więcej w umyśle – człowiek, najwyższa forma, co w Sanskrycie oznacza manas, myśl – zwierzę, które myśli, a nie zwierzę, które tylko odczuwa zmysłami. To właśnie w teologii nazywa się „wyrzeczeniem”. Formowanie społeczeństwa, instytucja małżeństwa, miłość do dzieci, nasze dobre uczynki, moralność i etyka to różne formy wyrzeczenia. Całe nasze życie w każdym społeczeństwie jest podporządkowane woli, pragnieniu i pożądaniu. To oddanie woli lub fikcyjnego „ja” – lub jakby chęć wyskoczenia z siebie – ciągła walka o uprzedmiotowienie podmiotu – jest jedynym zjawiskiem w tym świecie, którego wszystkie społeczeństwa i formy społeczne są różnymi trybami i etapami. Miłość jest najłatwiejszą i najpłynniejszą drogą do samowyrzeczenia się czyli poddania woli i nienawiści, przeciwieństwa.
Ludzie byli namawiani różnymi opowieściami i przesądami o niebiosach i piekłach oraz o Władcach nad niebem w stronę tego jednego celu samopoddania. Filozof robi to samo świadomie i bez przesądów, rezygnując z pragnień.
Obiektywne niebo lub tysiąclecie istnieje zatem jedynie w wyobraźni – ale subiektywne już istnieje. Piżmowiec, po daremnych poszukiwaniach przyczyny zapachu piżma, będzie musiał je w końcu odnaleźć w sobie.
Obiektywne społeczeństwo zawsze będzie mieszaniną dobra i zła – po obiektywnym życiu zawsze będzie następować jego cień śmierci, a im dłuższe życie, tym dłuższy będzie także cień. Cienia nie ma tylko wtedy, gdy słońce świeci nad naszą głową. Kiedy jest w nas Bóg, dobro i wszystko inne, nie ma zła. Jednak w życiu obiektywnym każdej akcji towarzyszy reakcja – zło towarzyszy każdemu dobru jak jego cień. Każdemu ulepszeniu towarzyszy jednakowa degradacja. Powodem jest to, że dobro i zło nie są dwiema rzeczami, ale jedną, a różnica polega jedynie na przejawie – na stopniu, a nie rodzaju.
Nasze życie zależy od śmierci innych – roślin, zwierząt lub bakterii! Innym wielkim błędem, który często popełniamy, jest to, że dobro traktuje się jako rzecz stale rosnącą, podczas gdy zło jest stałą ilością. Na tej podstawie argumentuje się, że w miarę zmniejszania się zła z każdym dniem nadejdzie czas, gdy pozostanie samo dobro. Błąd polega na przyjęciu fałszywego założenia. Jeśli dobro wzrasta, wzrasta także zło. Moje pragnienia były znacznie większe niż pragnienia mas mojej rasy. Moje radości były o wiele większe niż ich, ale moje cierpienia milion razy intensywniejsze. Ta sama natura, która sprawia, że czujesz choć odrobinę dobra, sprawia, że czujesz też trochę zła. Te same nerwy, które przenoszą doznania przyjemności, niosą także doznania bólu – i ten sam umysł odczuwa jedno i drugie. Postęp świata oznacza więcej radości i więcej nieszczęścia. Ta mieszanina życia i śmierci, dobra i zła, wiedzy i ignorancji nazywana jest Mają – czyli zjawiskiem uniwersalnym. Możesz tkwić w tej sieci przez całą wieczność szukając szczęścia – znajdziesz go wiele, a także wiele zła. Mieć dobro i nie mieć zła, to dziecinny nonsens. Pozostają otwarte dwie drogi – jedna polega na porzuceniu wszelkiej nadziei, przyjęciu świata takim, jaki jest i znoszeniu bólów w nadziei na okruszek szczęścia od czasu do czasu. Drugim jest porzucenie poszukiwania przyjemności, wiedząc, że jest to ból w innej postaci i poszukiwaniu prawdy – a tym, którzy odważą się szukać prawdy, udaje się znaleźć tę prawdę jako zawsze obecną – obecną w sobie. Następnie odkrywamy również, jak ta sama prawda objawia się zarówno w naszym względnym błędzie, jak i wiedzy – odkrywamy również, że ta sama prawda jest błogością, która ponownie objawia się jako dobro i zło, a wraz z nią odnajdujemy także prawdziwe istnienie, które się objawia zarówno jako śmierć, jak i życie.
W ten sposób zdajemy sobie sprawę, że wszystkie te zjawiska są jedynie rozwidlonymi lub różnorodnymi odbiciami jednego istnienia, jedności prawdy–błogości – mojej prawdziwej Jaźni i rzeczywistości wszystkiego innego. Tylko i wyłącznie wtedy możliwe jest czynienie dobra bez zła, gdyż taka dusza poznała i opanowała materiał, z którego wykonane jest zarówno dobro, jak i zło i tylko ona może manifestować jedno lub drugie tak jak chce, a my wiemy, że przejawia tylko dobro. To jest Dźiwan–mukta – życie w wolności – cel Wedanty jak i wszystkich innych filozofii.
Z kolei społeczeństwem ludzkim rządzą cztery kasty – kapłani, żołnierze, kupcy i robotnicy. Każdy stan ma swoje zalety, ale i wady. Kiedy rządzi kapłan (Brahmin), istnieje ogromna ekskluzywność na bazie dziedziczności; zarówno kapłani jak i ich potomkowie są otoczeni wszelkiego rodzaju zabezpieczeniami – nikt oprócz nich nie ma żadnej wiedzy – nikt poza nimi nie ma prawa przekazywać tej wiedzy. Chwałą tego stanu jest to, że w tym okresie położono podwaliny nauk. Kapłani pielęgnują umysł, gdyż poprzez umysł rządzą.
Rządy wojskowe (Kszatrija) są tyrańskie i okrutne, ale nie są ekskluzywne; i w tym okresie sztuka i kultura społeczna osiągają swój szczyt.
Następna jest władza komercyjna (Waiśja). Jest okropna w swojej cichej, miażdżącej i wysysającej krew mocy. Jej zaletą jest to, że handlarz, który sam wszędzie dociera, jest dobrym propagatorem idei zebranych podczas dwóch poprzednich stanów. Są jeszcze mniej ekskluzywni niż wojsko, ale kultura zaczyna gnić.
Na koniec nadejdą rządy robotników (Śudra). Zaletą tych rządów będzie dystrybucja komfortu fizycznego – wadą (być może) obniżenie kultury. Będzie wielka dystrybucja zwykłego wykształcenia, ale niezwykłych geniuszy będzie coraz mniej.
Jeśli możliwe będzie utworzenie państwa, w którym wiedza okresu kapłańskiego, kultura wojskowa, duch dystrybucji władzy komercyjnej i ideał równości tej ostatniej władzy zostaną zachowane w nienaruszonym stanie, pomijając ich zło, będzie to idealny stan. Ale czy to możliwe?
Jednak pierwsze trzy miały swój dzień. Teraz przyszedł czas na ostatnią – muszą je mieć – nikt nie jest w stanie się temu oprzeć. Nie znam wszystkich trudności związanych ze standardami złota i srebra (wydaje się, że nikt nie wie o tym zbyt wiele), ale widzę, że standard złota czyni biednych biedniejszymi, a bogatych bogatszymi. Bryan miał rację, kiedy powiedział: „Nie chcemy być ukrzyżowani na złotym krzyżu”. Srebrny standard zapewni biednym większe szanse w tej nierównej walce. Jestem socjalistą nie dlatego że uważam, że to system doskonały, ale pół bochenka chleba jest lepsze niż jego brak.
Inne systemy zostały wypróbowane i okazały się niewystarczające. Niech ten zostanie wypróbowany – jeśli po nic innego to po to, żeby była to nowość. Redystrybucja bólu i przyjemności jest lepsza niż kiedy te same osoby zawsze doświadczają bólu i przyjemności. Suma dobra i zła na świecie pozostaje zawsze taka sama. Nowe systemy przeniosą jarzmo z ramienia na ramię i to wszystko.
Niech każdy pies ma swój dzień na tym nędznym świecie, aby po tym doświadczeniu tak zwanego szczęścia wszyscy przyszli do Pana i porzucili tę próżność świata, rządów i wszystkich innych trosk.
Z miłością do Was wszystkich,
Zawsze twój wierny brat,
WIWEKANANDA.