(Przetłumaczone z bengalskiego)
ALMORA,
30 maja 1897.
SZANOWNY PANIE,1
Słyszałem, że spadł na ciebie nieunikniony smutek domowy. Tobie, człowiekowi mądrości, co może uczynić taka niedola? Jednakże udogodnienia, jakie stwarzają przyjazne stosunki na marginesie względnej egzystencji na tym świecie wymagają, abym o tym wspomniał. Te chwile smutku bardzo często przynoszą lepszą duchową realizację. Jest to jakby na chwilę chmury się rozeszły i zaświeciło słońce prawdy. W przypadku niektórych połowa więzów jest rozluźniona. Ze wszystkich więzów największym jest ten pozycji – strach o reputację jest silniejszy niż strach przed śmiercią; ale nawet ta niewola wydaje się trochę rozluźniać. Jakby umysł przez chwilę zobaczył, że o wiele lepiej jest słuchać zamieszkującego wewnątrz Pana, niż opinii ludzi. Ale chmury znowu się zbliżają i to rzeczywiście jest Mājā.
Chociaż przez długi czas nie prowadziłem z Tobą bezpośredniej korespondencji, to jednak często otrzymuję od innych niemal wszystkie wiadomości o Tobie. Jakiś czas temu łaskawie przesłałeś mi do Anglii kopię tłumaczenia Gity. Na okładce widniała tylko linia twojego pisma. Powiedziano mi, że te kilka słów w podziękowaniu za ten dar wzbudziło w Tobie wątpliwości co do mojego dawnego uczucia do Ciebie.
Proszę wiedz, że te wątpliwości są bezpodstawne. Powodem tego lakonicznego uznania jest to, że przez cztery lub pięć lat dane mi było widzieć tylko tę jedną linijkę Twojego pisma na okładce angielskiej Gity i na tej podstawie pomyślałem, że jeśli nie będziesz miał czasu napisać więcej, czy miałbyś wystarczająco dużo wolnego czasu, aby dużo czytać? Po drugie, dowiedziałem się, że byłeś szczególnie przyjacielem białoskórych misjonarzy religii hinduskiej, a szelmowscy czarni tubylcy byli odpychający! W związku z tym panowała obawa. Po trzecie, jestem Mlećcza, Śudra i tak dalej; jem cokolwiek i wszystko, z każdym i wszystkimi – i to publicznie, zarówno za granicą, jak i tutaj. Poza tym moim zdaniem pojawiło się wiele wypaczeń – jednego absolutnego Brahmana bez atrybutów, jak widzę, całkiem rozumiem i widzę u niektórych konkretnych osób szczególne przejawy tego Brahmana; jeśli te osoby są nazywane imieniem Boga, mogę z łatwością podążać za nimi – w przeciwny razie umysł nie będzie skłonny do intelektualnych teorii, takich jak postulowany Stwórca i tym podobne.
Takiego Boga widziałem w swoim życiu i według Jego przykazań żyję. Smryti i Purany są dziełem ludzi o ograniczonej inteligencji i są pełne błędów, poczucia klasy i złośliwości. Dopuszczalne są tylko części z nich, które oddychają szerokością ducha i miłością, resztę należy odrzucić. Upaniszady i Gita są prawdziwymi pismami świętymi; Rama, Kryszna, Budda, Ćaitanja, Nanak, Kabir i tak dalej są prawdziwymi Awatārami ponieważ mieli serca szerokie jak niebo – a przede wszystkim Ramakryszna. Ramanudźa, Śankara i inni wydają się być zwykłymi panditami o bardzo zawężonym sercu. Gdzie jest ta miłość, to serce płaczące nad smutkiem innych? – Sucha pedanteria Pandita – i poczucie, że tylko dla siebie dochodzi się do zbawienia, w pośpiechu! Ale czy to będzie możliwe, proszę pana? Czy było to kiedykolwiek prawdopodobne i czy kiedykolwiek tak się stanie? Czy cokolwiek można osiągnąć za pomocą choćby kawałka pozostałego „ja”?
Kolejna wielka rozbieżność: z każdym dniem narasta w mojej głowie przekonanie, że idea kasty jest największym czynnikiem dzielącym i źródłem Maji; każda kasta, czy to na zasadzie urodzenia, czy zasług, jest niewolą. Niektórzy przyjaciele radzą: „To prawda, miej to wszystko na sercu, ale na zewnątrz, w świecie względnego doświadczenia, należy zachować rozróżnienia kastowe”… Idea jedności w sercu (to znaczy z tchórzliwą impotencją wysiłku), a na zewnątrz piekielny taniec demonów – ucisk i prześladowanie – tak, zadający śmierć biednym, ale jeśli Parias jest wystarczająco bogaty, „Och, on jest obrońcą religii!”
Co więcej, na podstawie moich studiów widzę, że dyscyplina religijna nie jest dla Śudry; jeśli rozróżnia on w kwestii jedzenia lub wyjazdów do obcych krajów, wszystko to jest w jego przypadku bezużyteczne, traci tylko tyle pracy. Jestem Śudrą, Mlećczą, więc nie mam nic wspólnego z całym tym kłopotem. Jakie znaczenie miałoby dla mnie jedzenie Mlećczy czy Pariasa? To w księgach pisanych przez kapłanów można znaleźć szaleństwa kastowe, a nie w księgach objawionych przez Boga. Niech kapłani cieszą się owocami dokonań swoich przodków, a ja podążam za Słowem Bożym, bo w nim leży moje dobro.
Inną prawdą, którą zrozumiałem, jest to, że altruistyczna służba jest jedynie religią, reszta, jak ceremonie, to szaleństwo – nawet tęsknota za własnym zbawieniem jest zła. Wyzwolenie jest tylko dla tego, kto wszystko dla innych poświęca, podczas gdy inni, którzy dzień i noc wytężają swój umysł, rozmyślając o „moim zbawieniu”, „moim zbawieniu”, błąkają się ze zrujnowanym prawdziwym dobrem, zarówno teraźniejszym, jak i przyszłym; i widziałem to wiele razy na własne oczy. Rozmyślając o tych wszystkich sprawach, nie miałem serca pisać do Ciebie listu. Jeśli pomimo wszystkich tych rozbieżności, uznasz, że twoje przywiązanie do mnie jest nienaruszone, uznam to za naprawdę szczęśliwą kwestię.
Twój itp.,
WIWEKANANDA.
Przypisy:
- Listy 1-4, 6-14, 16-22, 24-26, 29, 31-33 i 124 zostały przetłumaczone z listów bengalskich napisanych do Pramadadasa Mitry z Waranasi, ortodoksyjnego Hindusa, dla którego głębokiej erudycji i pobożności Swamidźi miał najwyższy szacunek. Listy te są najciekawsze, ponieważ zostały napisane (z wyjątkiem ostatniego) w czasie, gdy po śmierci swego Mistrza Swamidźi prowadził życie wędrownego mnicha. Na początku zwykł podpisywać się jako Narendranath, chociaż jego słynne obecnie imię, Wiwekananda, jest wydrukowane na wszystkich tych stronach, aby było łatwe do zrozumienia ↩︎