126. Panna Noble

ALMORA,
3 czerwca 1897.

Szanowna Panno Noble,

… Jeśli chodzi o mnie, jestem całkiem zadowolony. Obudziłem wielu naszych ludzi i to było wszystko, czego chciałem. Pozwalam, aby sprawy toczyły się swoim torem, a karma rządziła. Tutaj poniżej nie mam żadnych obligacji. Widziałem życie i ono jest całym ja – życie jest dla ja, miłość jest dla ja, honor jest dla ja, wszystko jest dla jaźni. Patrzę wstecz i prawie nie znajduję żadnego działania, które zrobiłem dla siebie – nawet moje niegodziwe uczynki nie były dla mnie. Więc jestem zadowolony; nie żebym czuł, że zrobiłem coś szczególnie dobrego czy wielkiego, ale świat jest tak mały, życie tak podłe, istnienie tak bardzo służalcze – że dziwię się i uśmiecham, że istoty ludzkie, rozumne dusze gonią za tym „ja” – tak podłą i obrzydliwą nagrodą.

Taka jest prawda. Wpadamy w pułapkę i im szybciej ktoś z niej wyjdzie, tym lepiej dla niego. Widziałem prawdę – niech ciało unosi się w górę lub w dół, kogo to obchodzi?

To piękny górski park, w którym teraz mieszkam. Na północy, rozciągając się prawie wzdłuż horyzontu, znajdują się pokryte śniegiem szczyty za szczytami Himalajów – obfitują w lasy. Nie jest tu ani zimno, ani bardzo ciepło; wieczory i poranki są po prostu zachwycające. Chciałbym tu być tego lata, a kiedy nadejdą deszcze, pojadę na równiny by pracować.

Urodziłem się aby żyć jako naukowiec – wycofany, cichy, ślęcząc nad książkami. Ale Matka zarządziła inaczej – a jednak ta tendencja istnieje.

Twój itp.,

WIWEKANANDA.