158. Joe

ALAMEDA, KALIFORNIA,
18 kwietnia 1900.

MOJA DROGA JOE,

Właśnie otrzymałem list powitalny Twój i pani Bull. Kieruję to do Londynu. Bardzo się cieszę, że pani Leggett jest na dobrej drodze do powrotu do zdrowia.

Bardzo mi przykro, że pan Leggett zrezygnował z funkcji prezydenta.

Cóż, milczę, bojąc się, że sprawię dalsze kłopoty.

Wiesz, że moje metody są niezwykle surowe i gdy się obudzę, mogę zagrzechotać A–zbyt wiele dla jego spokoju ducha.

Napisałem do niego tylko po to, żeby mu powiedzieć, że jego poglądy na temat pani Bull są całkowicie błędne.

Praca jest zawsze trudna; módl się za mną, Joe, aby moje dzieła ustały na zawsze, a cała moja dusza została pochłonięta Matką. Jej dzieła zna ona.

Pewnie się cieszysz, że znów jesteś w Londynie – starzy przyjaciele, przekażcie im całą moją miłość i wdzięczność.

Mentalnie czuję się dobrze, bardzo dobrze. Resztę duszy odczuwam bardziej niż ciało. Bitwy są przegrane i wygrane, spakowałem swoje rzeczy i czekam na wielkiego wybawiciela.

„Śiwo, o Śiwo, przewieź moją łódź na drugi brzeg”.

W końcu, Joe, jestem tylko chłopcem, który zwykł słuchać z wielkim zadziwieniem cudownych słów Ramakryszny pod drzewem Banjan w Dakszineśwar. Taka jest moja prawdziwa natura; prace i czynności, czynienie dobra itd., wszystko to są nałożenia. Teraz znów słyszę jego głos; ten sam stary głos wstrząsający moją duszę. Więzy pękają – miłość umiera, praca traci smak – urok traci życie. Tylko głos wołającego Mistrza. – „Przychodzę, Panie, przychodzę”. „Niech umarli grzebią umarłych, idź za Mną”. – „Przychodzę, mój umiłowany Panie, przychodzę”.

Tak, przychodzę. Nirwana jest przede mną. Czasem to czuję – ten sam nieskończony ocean spokoju, bez zmarszczek, bez oddechu.

Cieszę się, że się urodziłem, cieszę się, że tak cierpiałem, cieszę się, że popełniłem wielkie błędy, cieszę się, że mogę wejść w pokój. Nie pozostawiam nikogo związanego, nie biorę żadnych obligacji. Niezależnie od tego, czy to ciało upadnie i mnie wypuści, czy też wejdę w wolność w ciele, stary człowiek odszedł, odszedł na zawsze i nigdy więcej nie wróci! Przewodnik, Guru, przywódca, nauczyciel odszedł; chłopiec, uczeń, służący pozostają.

Rozumiesz, dlaczego nie chcę się wtrącać w sprawę A… Kim jestem, żeby się do kogokolwiek wtrącać, Joe? Już dawno zrezygnowałem z roli lidera – nie mam prawa podnosić głosu. Od początku tego roku nie dyktowałem niczego w Indiach. Wiesz to. Wielkie dzięki za to, czym ty i pani Bull byliście dla mnie w przeszłości. Wszelkie błogosławieństwa zawsze za tobą podążają! Najsłodsze chwile w moim życiu miały miejsce, gdy dryfowałem: znów dryfuję – z jasnym, ciepłym słońcem przed sobą i masą roślinności wokół – a w upale wszystko jest takie nieruchome, takie spokojne – i dryfuję leniwie – w ciepłe serce rzeki! Nie odważę się pluskać rękami ani nogami – z obawy, że zaburzę tę cudowną ciszę, ciszę, która daje pewność, że to iluzja!

Za moją pracą kryła się ambicja, za moją miłością była osobowość, za moją czystością stał strach, za moim przewodnictwem pragnienie władzy! Teraz znikają, a ja dryfuję. Przychodzę! Mamo, przychodzę! W Twoim ciepłym łonie, unosząc się gdziekolwiek mnie zabierzesz, w bezdźwięcznym, w dziwnym, w krainie czarów, przychodzę – jako widz, już nie aktor.

Och, jest tak spokojnie! Moje myśli zdają się pochodzić z bardzo, bardzo dużej odległości, z wnętrza mojego serca. Wydają się być deszczami, odległymi szeptami i nad każdą rzeczą panuje pokój, słodki, słodki pokój – taki, jaki odczuwa się przez kilka chwil tuż przed zaśnięciem, kiedy rzeczy widać i odczuwa się jak cienie – bez strachu, bez miłości, bez emocji. Pokój, w którym czuje się sam, otoczony posągami i obrazami – przychodzę! Panie, przychodzę!

Świat jest, ale ani piękny ani brzydki, ale jest jak doznania nie wywołujące żadnych emocji. Och, Joe, jakie to szczęście! Wszystko jest dobre i piękne; bo wszystko traci dla mnie swoje względne proporcje – moje ciało jest jednym z pierwszych. Om To Istnienie!

Mam nadzieję, że spotkają was wszystkie wspaniałe rzeczy w Londynie i Paryżu. Świeża radość – świeże korzyści dla umysłu i ciała.

Z miłością jak zawsze dla Ciebie i Pani Bull,

Z poważaniem,

WIWEKANANDA.