161. Niwedita

6 PLACE DES ETATS UNIS, PARYŻ,
25 sierpnia 1900.

DROGA NIWEDITA,

Twój list właśnie do mnie dotarł. Wielkie dzięki za miłe wyrazy.

Dałem szansę pani Bull, aby wyciągnęła pieniądze z Math; a ponieważ nic na ten temat nie powiedziała, a umowy powiernicze czekały tutaj do wykonania, kazałem je odpowiednio wykonać w Konsulacie Brytyjskim; i są teraz w drodze do Indii.

Teraz jestem wolny, ponieważ nie zachowałem dla siebie żadnej władzy, autorytetu ani pozycji w pracy. Zrezygnowałem także z funkcji prezydenta Misji Ramakryszna.

Math itp. należą teraz do bezpośrednich uczniów Ramakryszny, z wyjątkiem mnie. Prezydentura należy teraz do Brahmanandy – następnie padnie ona po kolei na Premanandę itd., itd.

Tak się cieszę, że spadł ze mnie cały ciężar, teraz jestem szczęśliwy. Od 20 lat służę Ramakrysznie pomimo błędów i sukcesów. Odchodzę na stałe i poświęcam resztę życia sobie.

Nikogo już nie reprezentuję i nie jestem przed nikim odpowiedzialny. Jeśli chodzi o przyjaciół, miałem chorobliwe poczucie obowiązku. Dobrze pomyślałem i stwierdziłem, że nie jestem nikomu nic winien; jeśli już, to poświęciłem całą swoją energię, prawie aż do śmierci, a otrzymałem jedynie obelgi i krzywdę i zawracanie głowy. Mam dość wszystkich tutaj i w Indiach.

Z Twojego listu wynika, że jestem zazdrosny o Twoich nowych przyjaciół. Musisz wiedzieć raz na zawsze, że urodziłem się bez zazdrości, bez chciwości, bez pragnienia rządzenia – z jakimikolwiek innymi wadami się urodziłem.

Nigdy wcześniej tobą nie kierowałem; teraz, kiedy jestem nikim w pracy, nie mam żadnego kierunku. Wiem tylko tyle: dopóki całym sercem będziesz służyć Matce, Ona będzie Twoją przewodniczką.

Nigdy nie byłem zazdrosny o przyjaciół, których poznałaś. Nigdy nie krytykowałem moich braci za mieszanie się w cokolwiek. Wierzę tylko, że ludzie Zachodu mają tę szczególną cechę, że próbują narzucać innym to, co wydaje im się dobre, zapominając, że to, co jest dobre dla was, może nie być dobre dla innych. W związku z tym obawiam się, że możesz próbować narzucić innym taki kierunek, jaki przyjmą Twoje myśli w kontakcie z nowymi przyjaciółmi. To był jedyny powód, dla którego czasami próbowałem powstrzymać jakiś konkretny wpływ i nic więcej.

Jesteś wolna, masz swój wybór, swoją pracę…

Przyjaciele czy wrogowie, wszyscy są narzędziami w Jej rękach, które pomagają nam wypracować naszą własną karmę poprzez przyjemność lub ból. Jako taka „Matka” pobłogosław ich wszystkich.

Z całą miłością i błogosławieństwami,

Twój z poważaniem,

WIWEKANANDA.