163. Matka

6 PLACE DES ETATS UNIS, PARYŻ,
3 września 1900 r.

DROGA MATKO (Pani Francis Leggett.)

W tym domu odbył się kongres wariatów.

Przedstawiciele pochodzili z różnych krajów, od Indii na południu po Szkocję na północy, przy czym Anglia i Ameryka wspierały boki.

Mieliśmy ogromne trudności z wyborem prezydenta, bo chociaż dr James (profesor William James) był tam obecny, bardziej dbał o pęcherze, jakie zrobiła na nim pani Melton (prawdopodobnie uzdrowicielka magnetyczna), niż o rozwiązanie problemów świata.

Zaproponowałam Joe (Josephine MacLeod), ale ona odmówiła, uzasadniając to tym, że nie dotarła jej nowa suknia – i poszła do kąta, aby obejrzeć scenę z wygodnego punktu widzenia.

Pani (Ole) Bull była gotowa, ale Margot (Siostra Niwedita) sprzeciwiła się ograniczeniu tego spotkania do zajęć z filozofii porównawczej.

Kiedy znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, z rogu wyskoczyła niska, kwadratowa, prawie okrągła postać i bez żadnej ceremonii oświadczyła, że wszystkie trudności, nie tylko związane z wyborem prezydenta, ale i z życiem, zostaną rozwiązane, jeśli wszyscy podejmiemy oddawanie czci Bogu Słońca i Bogu Księżyca. Wygłosił przemówienie w pięć minut; ale tłumaczenie zajęło jego uczniowi, który był obecny, całe trzy kwadranse. W międzyczasie mistrz zaczął układać dywaniki w twoim salonie w stos, z zamiarem, jak powiedział, zademonstrowania nam naocznie mocy „Boga Ognia” tu i tam.

W tym momencie wtrąciła się Joe i upierała się, że nie chce ofiary ogniowej w swoim salonie; po czym indyjski święty przeszył wzrokiem jak sztyletami na Joe, całkowicie zniesmaczony zachowaniem osoby, którą z całą pewnością uważał za doskonale nawróconą na kult ognia.

Następnie doktor James przerwał na chwilę pielęgnowanie pęcherzy i oświadczył, że miałby coś bardzo interesującego do powiedzenia na temat Boga Ognia i jego braci, gdyby nie był całkowicie zajęty ewolucją pęcherzy Meltonowskich. Co więcej, jego wielki Mistrz, Herbert Spencer, nie zbadawszy będącego przed nim tematu, trzymał się złotej ciszy.

„Chutney to jest to”, powiedział głos w pobliżu drzwi. Wszyscy obejrzeliśmy się i zobaczyliśmy Margot. „To Chutney” – powiedziała – „Chutney i Kali usuną wszelkie trudności życia i ułatwią nam przełknięcie wszelkiego zła i rozkoszowanie się dobrem”. Urwała jednak nagle i stanowczo zapewniła, że nie będzie już mówić dalej, ponieważ jej przemówieniu przeszkodził jej pewien samiec znajdujący się na widowni. Była pewna, że jeden z mężczyzn na widowni był zwrócony głową w stronę okna i nie zwracał należnej damie uwagi, a choć sama w sobie wierzyła w równość płci, to jednak chciała poznać przyczynę tego obrzydliwego brak męskiego szacunku dla kobiet. Wtedy wszyscy oświadczyli, że poświęcali jej jak najwięcej niepodzielnej uwagi a także równe prawa jej należne, ale bez celu. Margot nie chciała mieć nic wspólnego z tym okropnym tłumem i usiadła.

Następnie głos zabrała pani Bull z Bostonu i zaczęła wyjaśniać, dlaczego wszystkie trudności świata wynikają z niezrozumienia prawdziwego związku między płciami. Powiedziała: „Jedynym panaceum było właściwe zrozumienie właściwych osób, a następnie odnalezienie wolności w miłości i wolności w wolności i macierzyństwie, braterstwie, ojcostwie, boskości, miłości w wolności i wolności w miłości, we właściwym podtrzymywaniu prawdziwego ideału płci.”

Delegat Szkocji stanowczo sprzeciwił się temu i oświadczył, że skoro myśliwy gonił pasterza kóz, pasterz pasterzy, pasterz chłopa, a chłop wypędzili rybaka do morza, tak teraz my chcemy wyłowić rybaka z głębin i sprawić aby on spadł na chłopa, chłop na pasterza i tak dalej; a sieć życia zostanie ukończona i wszyscy będziemy szczęśliwi. Nie pozwolono mu długo prowadzić działalności. W ciągu sekundy wszyscy zerwali się na nogi, a my słyszeliśmy jedynie pomieszanie głosów – „Bóg Słońca i Bóg Księżyca”, „Chutney i Kali”, „Wolność podtrzymuje właściwe zrozumienie, seks, macierzyństwo”, „Nigdy, rybak musi wrócić na brzeg” itd. Po czym Joe oświadczyła, że pragnie zostać łowcą na jakiś czas i wypędzić ich wszystkich z domu, jeśli nie przestaną swoich bzdur.

Potem nastał spokój i cisza, o czym spieszę Ci napisać.

Pozdrawiam serdecznie,

WIWEKANANDA.