MATH, BELUR,
7 września 1901.
DROGA NIWEDITO,
Wszyscy pracujemy stopniowo, to znaczy, nad tą sprawą. Próbuję przytrzymać sprężynę, ale coś się dzieje, sprężyna zaczyna furkotać i znowu – myślę, rozpamiętuję, piszę, bazgram i tak dalej!
Cóż, jeśli chodzi o deszcze – spadły teraz na dobre i jest to potop, który pada, pada, pada dzień i noc. Rzeka podnosi się, zalewając brzegi; stawy i zbiorniki zostały przepełnione. Właśnie wróciłem z pomocy przy wycinaniu głębokiego drenażu w celu odprowadzenia wody z terenu Math. Woda deszczowa gromadzi się miejscami na wysokości kilku stóp. Mój ogromny bocian jest pełen radości, podobnie jak kaczki i gęsi. Moja oswojona antylopa uciekła z Math i przez kilka dni martwiliśmy się, jak ją znaleźć. Wczoraj niestety zdechła jedna z moich kaczek. Od ponad tygodnia nie mogła złapać oddechu. Jeden z moich chwiejnych, starych mnichów mówi: „Panie, nie ma sensu żyć w tej Kali–Judze, kiedy kaczki przeziębiają się od wilgoci i deszczu, a żaby kichają!”
Jednej z gęsi spadły pióra. Nie znając innej metody, zostawiłem ją na kilka minut w wannie z wodą zmieszaną z łagodnym karbolem, aby albo ją zabiła, albo uzdrowiła; i teraz wszystko z nią w porządku.
Twój itp.,
WIWEKANANDA.