Zajazd Greenacre,
ELLIOT, MAINE,
31 lipca 1894.
Drogie Siostry,
Długo do Was nie pisałem i nie mam za bardzo co napisać. Jest to duża gospoda i gospodarstwo rolne, w którym odbywają się sesje Chrześcijańskich Naukowców. Zeszłej wiosny w Nowym Jorku zostałam zaproszony przez panią organizującą spotkanie, abym tu przyjechał, więc w końcu tu jestem. To bez wątpienia piękne i fajne miejsce i jest tu wielu moich starych przyjaciół z Chicago. Pani Mills, panna Stockham oraz kilka innych pań i panów mieszkają w namiotach, które rozbili na otwartym terenie nad rzeką. Świetnie się bawią i czasem wszyscy noszą przez cały dzień tak zwany strój naukowy. Prawie codziennie mają wykłady. Jest tu niejaki pan Colville z Bostonu; mówi się, że on przemawia codziennie pod kontrolą ducha. Redaktorka (?) Prawdy Uniwersalnej osiedliła się tutaj. Prowadzi nabożeństwa religijne i prowadzi zajęcia dotyczące leczenia wszelkiego rodzaju chorób i spodziewam się, że już wkrótce będą przywracać oczy niewidomym i tym podobnym! W końcu to wesołe zgromadzenie. Nie przejmują się zbytnio prawami społecznymi, są całkiem wolni i szczęśliwi. Pani Mills jest całkiem genialna, podobnie jak wiele innych pań… Inna pani z Detroit – bardzo kulturalna, z pięknymi czarnymi oczami i długimi włosami, zabierze mnie na wyspę piętnaście mil dalej na morzu. Mam nadzieję, że miło spędzimy czas… Chyba mogę stąd udać się do Annisquam. To piękne i miłe miejsce, a kąpiele są wspaniałe. Cora Stockham uszyła dla mnie strój kąpielowy, a ja bawię się w wodzie równie dobrze jak kaczka. To jest pyszne nawet dla mieszkańców błotnistego Ville. Nie znajduję nic więcej do napisania. Tyle, że jestem tak zajęty, że nie mogę znaleźć czasu na osobne pisanie do Matki Kościoła. Wyrazy miłości i szacunku dla panny Howe.
Jest tu pan Wood z Bostonu, który jest jedną z największych gwiazd waszej sekty. Ale sprzeciwia się przynależności do sekty pani Whirlpool. Nazywa siebie zatem mentalnym uzdrowicielem metafizyko–chemio–fizyko–religijnym, czy jakoś tak! Wczoraj był potężny cyklon, który dobrze „leczył” namioty. Wielki namiot, pod którym odbywały się wykłady, pod wpływem „leczenia” rozwinął tak bardzo duchowość, że całkowicie zniknął on z oczu śmiertelników, a po całym terenie tańczyło około dwieście krzeseł w duchowej ekstazie! Firma pani Figs z Mills prowadzi zajęcia każdego ranka; a pani Mills skacze po całym miejscu; wszyscy są w świetnych humorach. Szczególnie cieszę się z powodu Cory, ponieważ zeszłej zimy wiele wycierpiała i odrobina wesołości dobrze by jej zrobiła. Będziecie zdumione swobodą, jaką cieszą się w obozach, ale są tam bardzo dobrzy i czyści ludzie – trochę nieobliczalni i to wszystko. Będę tu do następnej soboty…
… Którejś nocy ludzie z obozu poszli spać pod sosną, pod którą co rano siadam po hindusku i rozmawiam z nimi. Oczywiście pojechałem z nimi i spędziliśmy miłą noc pod gwiazdami, śpiąc na kolanach matki ziemi i podobało mi się to wszystko. Nie potrafię opisać wspaniałości tej nocy – po roku brutalnego życia, które prowadziłem, spać na ziemi i medytować pod drzewem w lesie! Mieszkańcy gospody są mniej lub bardziej zamożni, a mieszkańcy obozu to zdrowi, młodzi, szczerzy i święci mężczyźni i kobiety. Uczę ich Śiwo’ham, Śiwo’ham, a oni to powtarzają, niewinni i czyści, jakkolwiek są i odważni ponad wszelkie granice. I tak jestem szczęśliwy i uwielbiony. Dziękuję Bogu, że uczynił mnie biednym, dziękuję Bogu, że uczynił biednymi te dzieci w namiotach. Kolesie i kolesiówy są w hotelu, ale ci o żelaznych nerwach i dusze z potrójnej stali oraz duchy ognia są w obozie. Gdybyście widziały ich wczoraj, kiedy deszcz lał ulewami, a cyklon wszystko przewracał, wieszali się na sznurkach namiotów, żeby powstrzymać je przed odleceniem i stali w majestacie swoich dusz – ci odważni – to by przyniosło dobro waszym sercom. Przejdę sto mil, żeby zobaczyć takich jak oni. Panie pobłogosław ich! Mam nadzieję, że cieszycie się swoim miłym życiem na wsi. Nigdy nie bądźcie niespokojne ani przez chwilę. Zawsze będę pod opieką, a jeśli nie, będę wiedział, że mój czas nadszedł i odejdę.
„O Słodki! Wielu ludzi oferuje Ci wiele rzeczy, ja jestem biedny – ale mam ciało, umysł i duszę. Oddaję je Tobie. Racz przyjąć, Panie Wszechświata, i nie odrzucaj ich.” – Więc raz na zawsze oddałem swoje życie i duszę. Jedna rzecz – to są tutaj susi ludzie – a co do tych bardzo niewielu na całym świecie jest takich, którzy tacy nie są. Nie rozumieją „Mādhawa”, Słodkiego. Są albo intelektualistami, albo zajmują się leczeniem wiarą, spirytyzmem, czarami itp., itd. Nigdzie nie słyszałem tyle o „miłości, życiu i wolności”, jak w tym kraju, ale nigdzie nie jest to mniej rozumiane. Tutaj Bóg jest albo grozą, albo uzdrawiającą mocą, wibracją i tak dalej. Panie pobłogosław ich dusze! A te papugi dzień i noc mówią o miłości, miłości i miłości!
A teraz dobrych snów, dobrych myśli dla was. Jesteście dobre i szlachetne. Zamiast materializować ducha, to znaczy ciągnąc to, co duchowe na plan materialny jak to robią ci ludzie, zamieńcie materię w ducha, przynajmniej codziennie rzućcie okiem na ten świat nieskończonego piękna, pokoju i czystości – duchowy, i starajcie się w nim żyć dzień i noc. Nie szukajcie, nie dotykajcie nawet palcami niczego, co jest niesamowite. Niech wasze dusze dniem i nocą niczym „nieprzerwana struna” wznoszą się do stóp Ukochanego, którego tron jest w waszych sercach, a reszta niech zatroszczy się o siebie, czyli o ciało i całą resztę. Życie jest efemerycznym, ulotnym marzeniem; młodość i uroda przeminą. Mówcie dzień i noc: „Ty jesteś moim ojcem, moją matką, moim mężem, moją miłością, moim panem, moim Bogiem. Nie chcę niczego poza Tobą, niczego poza Tobą, niczego poza Tobą. Ty we mnie, ja w Tobie, ja jestem Tobą. Ty jesteś mną.” Bogactwo przemija, piękno przemija, życie ulatuje, moce odlatują – ale Pan trwa na wieki, miłość trwa na wieki. Jeśli chwałą jest utrzymywanie maszyny w dobrym stanie, chwalebniejszym jest powstrzymanie duszy od cierpienia wraz z ciałem – to jedyny dowód na to, że jesteście „nie materią” poprzez pozostawienie materii w spokoju.
Trzymajcie się Boga! Kogo obchodzi, co dzieje się z ciałem lub czymkolwiek innym! Przez terror zła, powiedzcie – mój Boże, moja miłości! Przez męki śmierci powiedzcie: Boże mój, miłości moja! Przez całe zło pod słońcem, powiedzcie: mój Boże, moja miłości! Jesteś tutaj, widzę Cię. Jesteś ze mną, czuję Cię. Jestem Twój, weź mnie. Nie jestem ze świata, ale z Ciebie. Nie opuszczaj mnie zatem. Nie sięgajcue po szklane koraliki opuszczając kopalnię diamentów! To życie jest wielką szansą. Co, szukasz przyjemności tego świata? – On jest źródłem wszelkiej błogości. Szukajcie najwyższego, celujcie w to najwyższe, a osiągniecie najwyższe.
Wasz ze wszystkimi błogosławieństwami,
WIWEKANANDA.