87. Alberta

R.M.S. „Britannic”, czwartek rano, 5 grudnia 1895.

SZANOWNA ALBERTO,

Wczoraj wieczorem otrzymałem Twój miły list. Bardzo miło, że o mnie pamiętasz. Niedługo idę zobaczyć „Niebiańską Parę”. Pan Leggett jest święty, jak już mówiłem, a twoja matka jest urodzoną cesarzową w każdym calu, z sercem świętej w środku.

Bardzo się cieszę, że Alpy tak Ci się podobają. Muszą być cudowne. To właśnie w takich miejscach dusza ludzka pragnie wolności. Nawet jeśli naród jest ubogi duchowo, dąży do wolności fizycznej. W Londynie spotkałem młodego Szwajcara. Przychodził na moje zajęcia. Odniosłem duży sukces w Londynie i chociaż nie przepadałem za hałaśliwym miastem, byłem bardzo zadowolony z ludzi. W twoim kraju, Alberto, myśl wedyjska została wprowadzona na początku przez nieświadomych „dziwaków” i trzeba pokonać trudności, jakie stwarzają takie wprowadzenia. Być może zauważyłaś, że tylko kilku mężczyzn i kobiet z klas wyższych dołączyło do moich zajęć w Ameryce. Ponownie w Ameryce klasa wyższa, będąc bogata, cały swój czas spędza na cieszeniu się bogactwem i naśladowaniu (małpowaniu?) Europejczyków. Z drugiej strony, w Anglii idee Wedanty zostały wprowadzone przez najbardziej uczonych ludzi w kraju, a wśród klas wyższych w Anglii jest wielu ludzi bardzo rozważnych. Będziesz więc zdziwiona słysząc, że zastałem wszystko przygotowane i jestem przekonany, że moja praca będzie miała większy wpływ na Anglię niż Amerykę. Dodaj do tego niesamowitą wytrwałość angielskiego charakteru i oceń sama. Po tym przekonasz się, że zmieniłem w dużej mierze moje zdanie na temat Anglii i z przyjemnością to wyznaję. Jestem całkowicie pewien, że w Niemczech poradzimy sobie jeszcze lepiej. Latem wracam do Anglii. Tymczasem moja praca jest w bardzo zdolnych rękach. Joe Joe była dla mnie taką samą dobrą, czystą przyjaciółką tutaj jak i w Ameryce, a mój dług wobec twojej rodziny jest po prostu ogromny. Moje wyrazy miłości i błogosławieństwa dla Hollistera i dla ciebie. Parowiec stoi na kotwicy z powodu mgły. Kwatermistrz bardzo uprzejmie dał mi całą kabinę dla siebie. Myślą, że każdy Hindus jest Radźą i jest bardzo uprzejmy – a czar pryśnie oczywiście gdy odkryją, że Radźa jest bez środków do życia!!

Z wyrazami miłości i błogosławieństwami,

WIWEKANANDA.