(Przetłumaczone z bengalskiego)
BOSTON,
2 marca 1896.
Drogi Sarado,
Twój list poinformował mnie o wszystkim; ale zauważam, że nawet nie nawiązujesz do depeszy, którą wysłałem w sprawie uroczystości. Słownik, który Śaśi przysłał kilka miesięcy temu, jeszcze nie dotarł… Niedługo jadę do Anglii. Śarat w ogóle nie musi teraz przyjeżdżać; bo ja sam jadę do Anglii. Nie potrzebuję ludzi, którym podjęcie decyzji zajmuje tak dużo czasu. Nie zaprosiłem go na europejską podróż i nie mam też pieniędzy. Poproś go więc, żeby nie przyjeżdżał, bo nikt inny nie jest potrzebny.
Czytając Twój list w sprawie Tybetu, straciłem wszelki szacunek dla Twojego zdrowego rozsądku. Po pierwsze, bzdurą jest twierdzenie, że książka Notowicza jest autentyczna. Czy widziałeś jakąś oryginalną kopię lub przywiozłeś ją do Indii? Po drugie, mówisz, że widziałeś w Kailas Math portret Jezusa i Samarytanki. Skąd wiesz, że był to portret Jezusa, a nie mężczyzny na ulicy? Nawet biorąc to za oczywistość, skąd wiesz, że nie zostało to ujęte we wspomnianej Math przez kogoś, kto był Chrześcijaninem? Twoje opinie na temat Tybetańczyków również są nieuzasadnione; z pewnością nie widziałeś serca Tybetu, a jedynie skraj szlaku handlowego. W takich miejscach można spotkać jedynie męty narodu. Jeśli ktoś po zobaczeniu dzielnic Ćinabazar i Barabazar w Kalkucie nazwałby każdego Bengalczyka kłamcą, czy byłoby to słuszne?
Podczas pisania dowolnego artykułu skonsultuj się z Śaśi… Jedyne, czego potrzebujesz, to posłuszeństwo…
Pozdrawiam serdecznie
WIWEKANANDA.