(Przetłumaczone z bengalskiego)
(Z pamiętnika ucznia)
(Uczniem jest Śaratćandra Ćakrawarty, który opublikował swoje zapisy w bengalskiej książce Swami–Śiszja–Samwāda, składającej się z dwóch części. Niniejsza seria „Rozmów i dialogów” jest poprawionym tłumaczeniem tej książki. Pięć dialogów z tej serii ukazało się już w tomie piątym)
[Miejsce: rezydencja Balarama Babu, Kalkuta. Rok: 1898.]
Przez ostatnie dwa dni Swamidźi przebywał w rezydencji Balarama Babu w Baghbazar. Przechadzał się po dachu domu, a był tam obecny uczeń z czterema lub pięcioma innymi osobami. Chodząc tam i z powrotem, Swamidźi opowiadał historię Guru Gowinda Singha i swoją wielką elokwencją opisywał różne momenty jego życia – jak odrodzenie odłamu Sikhów zostało sprowadzone dzięki jego wielkiemu wyrzeczeniu, pokutami, hartem ducha i życiem – prace konsekracyjne – jak poprzez swoją inicjację ponownie nawracał Muzułmanów na Hinduizm i przyjął ich z powrotem do społeczności sikhijskiej – i jak nad brzegiem Narmady zakończył swoje cudowne życie. Mówiąc o wielkiej mocy, jaka w tamtych czasach przenikała wtajemniczonych Guru Gowinda, Swamidźi wyrecytował popularną Dohā (dwuwiersz) Sikhów:
„सवा लाख पर एक चढ़ाऊँ।
जब गुरुगोविन्द नाम सुनाऊँ॥”
Znaczenie jest następujące: „Kiedy Guru Gowind nadaje Imię, tj. inicjację, pojedynczy człowiek staje się wystarczająco silny, aby zatriumfować nad lakhą i jedną czwartą swoich wrogów”. Każdy uczeń, czerpiąc z jego natchnienia, miał prawdziwą duchową pobożność, miał duszę napełnioną tak cudownym bohaterstwem! Rozpowiadając w ten sposób o chwałach religii, oczy Swamidźi rozszerzone z entuzjazmu zdawały się emanować ogniem, a jego słuchacze, osłupiali i patrzący na jego twarz, w dalszym ciągu obserwowali ten cudowny widok.
Po chwili uczeń powiedział: „Proszę pana, to było bardzo niezwykłe, że Guru Gowind mógł zjednoczyć zarówno Hindusów jak i Muzułmanów w obrębie swojej religii i poprowadzić ich obu do tego samego celu. W historii Indii nie można na to znaleźć żadnego innego przykładu.”
Swamidźi: Ludzie nigdy nie będą zjednoczeni, jeśli nie będzie więzi wspólnego interesu. Nigdy nie można zjednoczyć ludzi poprzez samo organizowanie spotkań, stowarzyszeń i wykładów, jeśli ich interesy nie są takie same. Guru Gowind dał do zrozumienia wszędzie, że ludzie w jego wieku, czy to Hinduiści czy Muzułmanie, żyli w reżimie głębokiej niesprawiedliwości i ucisku. Nie tworzył żadnego wspólnego interesu, jedynie wskazywał go masom. I tak poszli za nim zarówno Hinduiści jak i Muzułmanie. Był wielkim czcicielem Śakti. Jednak w historii Indii taki przykład jest rzeczywiście bardzo rzadki.
Stwierdziwszy, że robi się już późno w nocy, Swamidźi zszedł z innymi do salonu na pierwszym piętrze, gdzie odbyła się następująca rozmowa na temat cudów.
Swamidźi powiedział: „Można zdobyć cudowne moce przy niewielkim stopniu koncentracji umysłowej” i zwracając się do ucznia, zapytał: „No cóż, czy chciałbyś nauczyć się czytania w myślach? Mogę cię tego nauczyć w cztery lub pięć dni.”
Uczeń: Jaki będzie z tego dla mnie pożytek, proszę pana?
Swamidźi: No cóż, będziesz mógł poznać umysły innych.
Uczeń: Czy to pomoże mi osiągnąć wiedzę o Brahmanie?
Swamidźi: Ani trochę.
Uczeń: W takim razie nie muszę uczyć się tej nauki. Ale, proszę pana, bardzo chciałbym usłyszeć o tym, co sam widziałeś na temat manifestacji takich mocy psychicznych.
Swamidźi: Któregoś razu, podróżując po Himalajach musiałem zatrzymać się na noc w wiosce zamieszkanej przez górali. Jakiś czas po zapadnięciu zmroku usłyszałem w wiosce bicie bębnów i zapytawszy mojego gospodarza, dowiedziałem się, że jednego z mieszkańców wioski opętał Dewatā, czyli dobry duch. Aby spełnić jego natarczywe życzenia i zaspokoić moją ciekawość, wyszliśmy zobaczyć co się naprawdę stało. Dotarłem na miejsce i zastałem duży tłum ludzi. Pokazano mi wysokiego mężczyznę z długimi, krzaczastymi włosami i powiedziano mi, że ta osoba ma na sobie Dewatę. Zauważyłem, że w pobliżu mężczyzny nagrzewał się topór; a po chwili zauważyłem, że rozżarzony do czerwoności przedmiot został chwycony i przyłożony do części jego ciała, a także do włosów! Ale cud nad cudami, żadna część jego ciała ani włosów naznaczona w ten sposób rozżarzonym do czerwoności toporem nie została spalona, a na jego twarzy nie było widać bólu! Stałem niemy ze zdziwienia. W międzyczasie naczelnik wioski podszedł do mnie i powiedział: „Mahārādź, proszę, wyegzorcyzmuj tego człowieka ze względu na swoje miłosierdzie”. Poczułem się w niezłym nastroju, ale żeby coś zrobić, musiałem podejść do opętanego mężczyzny. Tam poczułem silny impuls, aby przyjrzeć się toporowi dość dokładnie, ale w chwili, gdy go dotknąłem, poparzyłem sobie palce, mimo że przedmiot był już wystygnięty do czerni. Oparzenie sprawiło, że poczułem się niespokojny, a wszystkie teorie na temat fenomenu topora wyleciały mi z głowy! Jednakże, z piekącym od oparzenia bólem położyłem rękę na głowie mężczyzny i przez krótką chwilę powtarzałem Dźapę. Zaskoczeniem było stwierdzenie, że mężczyzna odzyskał przytomność po dziesięciu lub dwunastu minutach. A potem, och, ten zapierający dech w piersiach szacunek, jaki okazali mi wieśniacy! Uważano mnie za wspaniałego człowieka! Ale mimo wszystko nie mogłem ogarnąć całej sprawy. Tak więc bez słowa w jakiś sposób wróciłem z gospodarzem do jego chaty. Było już około północy, więc poszedłem spać. Ale przez piekące oparzenie w dłoni i nieprzeniknioną zagadkę całej sprawy, tej nocy nie mogłem spać. Myśląc o płonącym toporze, który nie wyrządził krzywdy żywemu ludzkiemu ciału, raz po raz przychodziło mi na myśl: „W niebie i na ziemi jest więcej rzeczy, Horatio, niż śniło ci się w twojej filozofii”.
Uczeń: Ale czy byłeś w stanie później wyjaśnić tę tajemnicę, proszę pana?
Swamidźi: Nie. To wydarzenie przypomniało mi się właśnie teraz, więc opowiedziałem ci je.
Następnie podjął dalej: Ale Śri Ramakryszna zwykł dyskredytować te nadprzyrodzone moce; jego nauczanie było takie, że nie można osiągnąć najwyższej prawdy, jeśli umysł jest skierowany na manifestację tych mocy. Jednakże umysł laika jest tak słaby, że nie mówiąc już o osobach prowadzących rodziny, nawet dziewięćdziesiąt procent Sādhu jest wyznawcami tych mocy. Na Zachodzie ludzie są zadziwieni, gdy spotykają się z takimi cudami. Tylko dlatego, że Śri Ramakryszna miłosiernie pozwolił nam zrozumieć zło tych mocy jako przeszkody dla prawdziwej duchowości, jesteśmy w stanie przyjąć ich właściwą wartość. Czy nie zauważyłeś, że z tego powodu dzieci Śri Ramakryszny nie zwracają na nie uwagi?
Swami Jogananda powiedział w tej chwili do Swamidźi: „No cóż, dlaczego nie opowiesz naszemu Bāngālowi (dosł. Człowiekowi ze Wschodniego Bengalu, tj. uczniowi) o twoim wydarzeniu w Madrasie, kiedy spotkałeś słynnego pogromcę duchów?”
Dzięki żarliwym prośbom ucznia udało się przekonać Swamidźi aby opowiedział następującą relację ze swoich przeżyć:
Pewnego razu, gdy nocowałem u Manmatha Babu (Babu Manmatha Nath Bhattaćarja, M.A., zmarły już Główny Księgowy w Madrasie), pewnej nocy śniło mi się, że moja matka umarła. Mój umysł stał się bardzo rozproszony. Nie mówiąc już o korespondowaniu z kimkolwiek w domu, nie wysyłałem wówczas żadnych listów, nawet do naszej Math. Gdy sen został opowiedziany do Manmatha, wysłał depeszę do Kalkuty, aby ustalić fakty w tej sprawie. Z jednej strony bowiem ten sen niepokoił mnie, a z drugiej strony nasi przyjaciele z Madrasu po przygotowaniu wszystkich przygotowań, nalegali, abym natychmiast wyjechał do Ameryki, a ja raczej nie chciałem wyjeżdżać, zanim nie otrzymam żadnych wieści o mojej matce. Zatem Manmatha, który rozpoznał ten stan mojego umysłu, zasugerował abyśmy udali się do mężczyzny mieszkającego daleko od miasta, który po zdobyciu mistycznej mocy nad duchami mógł przepowiadać przyszłość oraz czytać przeszłość i przyszłość ludzkiego życia. Zatem na prośbę Manmathy i aby pozbyć się psychicznego napięcia, zgodziłem się udać do tego człowieka. Pokonując tę odległość częściowo koleją, a częściowo pieszo, nasza czwórka – Manmatha, Alasinga, ja i jeszcze jedna osoba – dotarła na miejsce, a naszym oczom ukazał się mężczyzna o upiornym, wymizerowanym, czarnym jak sadza wyglądzie, siedzący blisko miejsca kremacji. Jego słudzy używali żargonu południowoindyjskiego, aby wyjaśnić nam, że był to człowiek mający doskonałą władzę nad duchami. Początkowo mężczyzna w ogóle nas nie zauważył; a potem, gdy mieliśmy już się wycofać, poprosił, abyśmy zaczekali. Nasz Alasinga pełnił rolę tłumacza i wyjaśniał nam polecenia. Następnie mężczyzna zaczął rysować ołówkiem kilka postaci i wkrótce zauważyłem, że jest całkowicie nieruchomy, w skupieniu umysłowym. Następnie zaczął podawać moje imię, moją genealogię, historię mojego długiego rodu przodków i powiedział, że Śri Ramakryszna trzymał się blisko mnie przez całą moją wędrówkę, przekazując mi także dobre wieści o mojej matce. Przepowiedział też, że wkrótce będę musiał udać się do odległych krajów, aby głosić religię. Dostając w ten sposób dobre wieści o mojej matce, wszyscy udaliśmy się z powrotem do miasta, a po przybyciu na miejsce otrzymaliśmy telegramem z Kalkuty zapewnienie, że matka czuje się dobrze.
Zwracając się do Swami Joganandy, Swamidźi zauważył: „Wszystko, co przepowiedział ten człowiek, spełniło się co do joty, nazwij to przypadkowym zbiegiem okoliczności czy jakkolwiek chcesz”.
W odpowiedzi Swami Jogananda powiedział: „To doświadczenie było dla ciebie konieczne, ponieważ nie wierzyłeś wcześniej w to wszystko”.
Swamidźi: Cóż, nie jestem głupcem, żeby wierzyć we wszystko bez bezpośrednich dowodów. A wchodząc do tej krainy Mahāmāji, och, na wiele magicznych tajemnic natknąłem się wraz z tym większym magicznym zaklinaniem wszechświata! Maja, to wszystko jest Maja! Mój Boże! O jakich bzdurach rozmawialiśmy dzisiaj tyle! Myśląc nieustannie o duchach, ludzie sami stają się duchami, a ktokolwiek dzień i noc powtarza, świadomie lub nieświadomie: „Jestem wiecznym, czystym, wolnym, samooświeconym Atmanem”, zaprawdę staje się znawcą Brahmana.
Mówiąc to, Swamidźi czule zwrócił się do ucznia i powiedział: „Nie pozwól, aby wszystkie te bezwartościowe bzdury zajmowały twój umysł. Zawsze rozróżniaj między rzeczywistym a nierzeczywistym i poświęć swoje serce i duszę próbom urzeczywistnienia Atmana. Nie ma nic wyższego niż wiedza o Atmanie. Wszystko inne to Maja, zwykłe kuglarstwo. Atman jest jedyną niezmienną Prawdą. Zrozumiałem to i dlatego próbuję ci to wszystko przybliżyć. „एकमेवाद्वयं ब्रह्म”, “नेह नानास्ति किञ्चन्” – „Jest jeden Brahman bez drugiego”, „Nie istnieje nic różnorodnego” (Bryhadāranjaka, 4.4.19)
Cała ta rozmowa trwała aż do jedenastej w nocy. Potem, gdy posiłek dobiegł końca, Swamidźi udał się na odpoczynek. Uczeń uklęknął u jego stóp, aby się z nim pożegnać. Swamidźi zapytał: „Nie przyjdziesz jutro?”
Uczeń: Tak, proszę pana, przyjdę, oczywiście. Umysł tak bardzo pragnie spotkać się z Tobą przynajmniej raz, zanim dzień dobiegnie końca.
Swamidźi: Dobranoc, robi się już bardzo późno.