14. Z pamiętnika ucznia (Śri Sarat Ćandra Ćakrawarty, B.A.)

(Tłumaczone z bengalskiego)

[Miejsce: Belur Math. Początek 1899 r.]

Uczeń przyszedł dzisiaj na zajęcia Math w towarzystwie Nag Mahaśaja.

Swamidźi do Nag Mahaśaja (pozdrawiając go): Mam nadzieję, że wszystko w porządku?

Nag Mahaśaja: Przyszedłem dzisiaj, aby cię odwiedzić. Chwała Śankarze! Chwała Śankarze! Jestem dzisiaj naprawdę pobłogosławiony widokiem Śiwy!

Wypowiadając te słowa, Nag Mahaśaja z czci stanął przed nim ze złożonymi rękami.

Swamidźi: Jak twoje zdrowie?

Nag Mahaśaja: Dlaczego pytasz o to błahe ciało – tę klatkę z mięsa i kości? Zaprawdę, jestem błogosławiony, że mogę cię dzisiaj widzieć.

Wypowiadając te słowa, Nag Mahaśaja upadł na twarz przed Swamidźi.

Swamidźi (podnosząc go): Dlaczego mi to robisz?

Nag Mahaśaja: Widzę swoim wewnętrznym okiem, że dzisiaj zostałem pobłogosławiony wizją samego Śiwy. Chwała Ramakrysznie!

Swamidźi (zwracając się do ucznia): Czy widzisz? Jak prawdziwa Bhakti przemienia ludzką naturę! Nag Mahaśaja zatracił się w Boskości, jego świadomość ciała zniknęła całkowicie. (Do Swami Premanandy) Przynieś trochę prasada dla Nag Mahaśaja.

Nag Mahaśaja: Prasada! (Do Swamidźi ze złożonymi rękami) Widząc ciebie cały mój ziemski głód zniknął dzisiaj.

Brahmaćarini i Sannjasini Math studiowali Upaniszady. Swamidźi powiedział do nich: „Dzisiaj przybył do nas wielki wielbiciel Śri Ramakryszny. Niech to będzie święto na cześć wizyty Nag Mahaśaja w Math”. Zatem wszyscy zamknęli swoje księgi i usiedli w kręgu wokół Nag Mahaśaja; Swamidźi również usiadł przed nim.

Swamidźi (zwracając się do wszystkich): Czy widzicie? Spójrzcie na Nag Mahaśaja; jest gospodarzem domu, a jednak nie ma wiedzy o doczesnej egzystencji; zawsze żyje zatracony w Boskiej świadomości. (Do Nag Mahaśaja) Proszę, powiedz nam i tym Brahmaćarinom coś o Śri Ramakrysznie.

Nag Mahaśaja (z szacunkiem): Co powiesz, proszę pana? Co mam powiedzieć? Przyszedłem cię zobaczyć – bohaterze, pomocniku w boskiej grze Śri Ramakryszny. Teraz ludzie docenią jego przesłanie i nauki. Chwała Ramakrysznie!

Swamidźi: To ty naprawdę doceniłeś i zrozumiałeś Śri Ramakrysznę. My jesteśmy skazani jedynie na bezużyteczne wędrówki.

Nag Mahaśaja: Co powiesz, proszę pana? Jesteś odbiciem Śri Ramakryszny – awersem i rewersem tej samej monety. Ci, którzy mają oczy, niech patrzą.

Swamidźi: Czy rozpoczęcie Math, Aśramów itp. jest krokiem we właściwym kierunku?

Nag Mahaśaja: Jestem nieistotną istotą, co rozumiem? Wiem na pewno, że cokolwiek zrobicie, przyczyni się to do dobrobytu świata – tak, świata.

Wielu z szacunku zaczęło brać kurz ze stóp Nag Mahaśaja, co bardzo go wzburzyło. Swamidźi, zwracając się do wszystkich, powiedział: „Nie zachowujcie się tak, aby sprawić ból Nag Mahaśaji; on czuje się niekomfortowo”. Słysząc to, wszyscy przestali.

Swamidźi: Proszę, przyjdź i zostań w Math. Będziesz lekcją poglądową dla chłopców tutaj.

Nag Mahaśaja: Kiedyś zapytałem o to Śri Ramakrysznę, na co odpowiedział: „Pozostań gospodarzem rodziny, tak jak to robisz”. Dlatego kontynuuję to życie. Widuję was wszystkich od czasu do czasu i czuję się błogosławiony.

Swamidźi: Przyjadę kiedyś do ciebie.

Nag Mahaśaja, oszalały z radości, powiedział: „Czy taki dzień zaświta? Dzięki twojej wizycie moje miejsce zostanie uświęcone, podobnie jak Waranasi. Czy będę miał takie szczęście!”

Swamidźi: Cóż, mam takie pragnienie. Teraz wszystko zależy od „Matki”, czy mnie tam zabierze.

Nag Mahaśaja: Kto cię zrozumie? Dopóki nie otworzy się wewnętrzna wizja, nikt nie będzie w stanie cię zrozumieć. Tylko Śri Ramakryszna cię rozumiał; wszyscy inni po prostu zaufali jego słowom, ale nikt cię tak naprawdę nie zrozumiał.

Swamidźi: Teraz moim jedynym pragnieniem jest obudzić kraj – śpiącego lewiatana, który stracił całą wiarę w swoją moc i nie reaguje. Jeśli uda mi się obudzić w nim poczucie Wiecznej Religii, będę wiedział, że przyjście Śri Ramakryszny i nasze narodziny są owocne. To jest jedyne pragnienie mojego serca: Mukti i wszystko inne wydają mi się bez znaczenia. Proszę, obdarz mnie swoim błogosławieństwem, abym mógł odnieść sukces.

Nag Mahaśaja: Śri Ramakryszna będzie błogosławił! Kto może zmienić bieg Twojej woli? Cokolwiek zechcesz, stanie się.

Swamidźi: Cóż, nic nie dzieje się bez jego woli.

Nag Mahaśaja: Twoja wola i jego wola stały się jednym. Jakakolwiek jest twoja wola, taka jest jego. Chwała Śri Ramakrysznie!

Swamidźi: Do pracy potrzebne jest silne ciało; odkąd przyjechałem do tego kraju, nie radzę sobie dobrze; na Zachodzie cieszyłem się bardzo dobrym zdrowiem.

Nag Mahaśaja: „Kiedykolwiek ktoś rodzi się w ciele” – mawiał Śri Ramakryszna – „trzeba zapłacić podatek od domu”. Choroba i smutek są podatkiem. Ale twoje ciało jest pudełkiem złotych mohurów i należy o nie bardzo dbać. Ale kto to zrobi? Kto zrozumie? Tylko Śri Ramakryszna rozumiał. Chwała Ramakrysznie!

Swamidźi: Wszyscy w Math bardzo się mną opiekują.

Nag Mahaśaja: Będzie to dla ich dobra, jeśli to zrobią, niezależnie od tego, czy o tym wiedzą, czy nie. Jeśli nie poświęcisz odpowiedniej uwagi swojemu ciału, istnieje ryzyko, że ono odpadnie.

Swamidźi: Nag Mahaśaja, nie do końca rozumiem, czy to, co robię, jest właściwe, czy nie. W określonych momentach odczuwam wielką skłonność do pracy w określonym kierunku i zgodnie z tym pracuję. Czy to na dobre, czy na złe, nie mogę zrozumieć.

Nag Mahaśaja: Cóż, Śri Ramakryszna powiedział: „Skarb jest teraz zamknięty”. – Dlatego nie daje ci on znać w pełni. W chwili, gdy się o tym dowiesz, twoja gra w ludzkim życiu dobiegnie końca.

Swamidźi zastanawiał się nad czymś ze stałym spojrzeniem. Następnie Swami Premananda przyniósł trochę prasada dla Nag Mahaśaja, który był oszołomiony radością. Wkrótce potem Nag Mahaśaja zauważył, że Swamidźi powoli kopie łopatą ziemię w pobliżu stawu i trzymał go za rękę, mówiąc: „Dlaczego miałbyś to zrobić, skoro jesteśmy obecni?” Swamidźi zostawiając łopatę chodził po ogrodzie, rozmawiając przez chwilę i zaczął opowiadać uczniowi: „Po śmierci Śri Ramakryszny pewnego dnia usłyszeliśmy, że Nag Mahaśaja pości w swoim skromnym, wyłożonym kafelkami mieszkaniu w Kalkucie. Ja, Swami Turijananda i jeszcze jedna osoba poszliśmy razem i pojawiliśmy się w domku Nag Mahaśaja. Widząc nas, wstał z łóżka. Powiedzieliśmy: „Dzisiaj zjemy tu naszą bhikszę (jedzenie)”. Nag Mahaśaja od razu przyniósł z bazaru ryż, garnek, paliwo itp. i zaczął gotować. Pomyśleliśmy, że zjemy i sprawimy, że Nag Mahaśaja też będzie jadł. Ugotowawszy dla nas jedzenie, dał je nam; odstawiliśmy trochę dla niego i usiedliśmy aby zjeść. Potem poprosiliśmy go, aby wziął jedzenie; on natychmiast rozbił garnek z ryżem i uderzając się w czoło, zaczął mówić: „Czy mam nakarmić ciało, w którym Bóg się nie urzeczywistnił?” Widząc to, byliśmy zaskoczeni. Później, po wielu namowach, nakłoniliśmy go, aby wziął trochę jedzenia, po czym wróciliśmy.

Swamidźi: Czy Nag Mahaśaja zostanie dziś wieczorem w szkole Math?

Uczeń: Nie, ma trochę pracy; musi dzisiaj wrócić.

Swamidźi: W takim razie poszukaj łodzi. Robi się ciemno.

Kiedy łódź przypłynęła, uczeń i Nag Mahaśaja pozdrowili Swamidźi i udali się do Kalkuty.